Do końca Glee został już tylko tydzień więc pomyślałam, że fajnie by było powspominać, pogadać o najlepszych chwilach/momentach w Glee lub o czym tylko chcecie. Taki luźny temat do wygadania się. Ja chętnie poczytam :3
Proszę tylko bez hejtu i narzekania to temat do upamiętnienia Glee, które nie zawsze było idealne ale nie o to teraz chodzi ;)
Na początek jak dowiedziałam się o Glee.
Po śmierci Cory'ego wszędzie przewijał mi się tytuł tego serialu i postanowiłam sprawdzić o co w tym chodzi. Pamiętam, że rok przed tym właczyłam Pilota i po 10 minutach wyłączyła stwierdzając, że to nie dla mnie. Teraz wiem jak bardzo się myliłam :)
Mój początek z Glee zaczął się w wakacje po drugim sezonie serialu. Z braku ciekawszych propozycji do oglądania przełączyłam na stajcje FOX gdzie leciał 4 odcinek I-go sezonu gdzie Kurt, razem z Tiną i Britt, tańczył do "Single ladies" Beyonce i Burt go na tym nakrył ;) zaczełam sie śmiać, zobaczyłam cały odcinek, a potem obydwa sezony od początku;)
Chociaż zanim to sie stało podobnie jak Ty, puściłam Pilota Glee i po paru minutach wyłączyłam bo mi się nie podobało ;)
Ja z tym serialem jestem od połowy pierwszego sezonu, czyli od 2010 roku. Słyszałam w radiu "Defying Gravity" w ich wykonaniu i postanowiłam sprawdzić, co to za nowy twór. Słyszałam o nim, zanim zaczął emisję, ale uznałam, że to będzie niewypał i dałam sobie z tym spokój. Serial jest ze mną do dziś, a DG to moja miłość. Mieli słabsze momenty, czyt. beznadziejny sezon 5., po którym poważnie zastanawiałam się nad porzuceniem serialu, ale postanowiłam, że będę z nim na dobre i na złe. Cieszę się, że serial już się kończy, bo chcę go zapamiętać jako coś, co towarzyszyło mojemu życiu tyle lat w pozytywny sposób, a nie jako serial, który był fajny na początku, a potem go totalnie skiepścili.
o to zazdroszczę Wam że Glee mogło wam towarzyszyć kilka lat :3 Jednak ja uważam że odkryłam Glee w momencie kiedy można powiedzieć że bardzo go potrzebowałam, przez ostatni rok bardzo mi pomógł ten serial i myślę, że nie przez przypadek natknęłam się na niego właśnie wtedy. (jakkolwiek infantylnie to brzmi :) )
Macie ulubiony cytat z Glee? Taki wiecie który coś dla was ważnego znaczy, albo którym się kierujecie?
Ja mam 2 : Quinn "You can't change your past, but you can let go and start your future" i Kurta " When you're diferent.. When you're special. Sometimes you have to got used to being alone"
Moja przygoda z tym serialem zaczęła się ok 3 miesięcy temu gdy obejrzałam pierwszy odcinek Glee, lecz tak jak moim poprzednikom nie spodobał mi się, więc go zostawiłam. Wróciłam do niego miesiąc temu. Miałam dużo wolnego czasu i potrzebowałam się czymś zająć. Pierwszy sezon obejrzałam w niecałe 3 dni i tak każdy kolejny, lecz musiałam sobie zrobić przerwę pomiędzy 5 a 6 sezonem, dlatego że nie byłam w stanie przyjąć tego, że serial który dopiero zaczęłam już się kończy.
Macie ulubioną piosenkę z Glee? Moimi są "Defying Gravity" w wykonaniu Rachel i Kurta, Perfect w wykonaniu Kurta i Blaine'a oraz Teenage Dream akustycznie w wykonaniu Blaine'a. Oczywiście jest jeszcze wiele świetnych piosenek, ale nie chcę ich tu wszystkich wypisywać :D.
A odnośnie cytatu- tak jak twój Quinn: "You can't change your past, but you can let go and start your future".
Też pewnego dnia sama z siebie włączyłam pilota, ale tak jak was, nie przekonał mnie i wyłączyłam właściwie od razu. Jedną z pierwszych scen jest chyba Sue, która krzyczy na dziewczyny robiące piramidę, pomyślałam sobie, że to coś w stylu High School Musical i od razu wyłączyłam. To był sam początek Glee, jak żałuję, że porzuciłam je wtedy na kilka lat! :D Dopiero około sezonu trzeciego koleżanka mnie przekonała, więc włączyłam jeszcze raz i tym razem nie wyłączyłam po dwóch minutach, ale po oglądaniu 10 odcinków pod rząd :D
Glee to serial mojego życia, choć wolałabym nigdy go nie włączać - nie trzeba było by się teraz żegnać :D Bardzo mnie zmienił, otworzył oczy na wiele spraw, pomógł uwierzyć w siebie i swoje marzenia. W sezonie 5 straciłam lekko zainteresowanie, ale w 6 wróciło ze zdwojoną siłą i nigdy w życiu nie jarałam się Glee tak, jak przez ostatnie kilka miesięcy. Idealny moment sobie wybrałam, nie ma co. :D Nie potrafię sobie wyobrazić, że to się już kończy, gdzieś w środku dalej mam takie złudzenie, że następny odcinek jest po prostu zwykłym końcem sezonu.
Co do cytatów z Glee, mam całą masę zabawnych, bo tych zdecydowanie nie brakowało i wiele razy płakałam ze śmiechu. O, na przykład jak kiedy pijany Kurt zobaczył Emmę i powiedział '"Oh Bambi, I cried so hard when those hunters shot your mommy'. Poza zabawnymi lubię klasyk 'Being a part of something special makes you special', wiele tekstów Willa z jego mów motywacyjnych przed zawodami oraz ten Kurta, wymieniony wyżej. Uff, trochę się rozpisałam :D
Ja trafiłam na "Glee" przypadkiem około trzech lat temu. Pierwszy odcinek - pomyślałam, że to infantylny serialik dla nastolatków jakich wiele, do tego z kiepskimi aktorami. Ale piosenki fajne, więc obejrzałam drugi odcinek, trzeci i tak poszło. Czas pokazał, jak się myliłam i co do serialu, i co do aktorów. Zżyłam się z bohaterami i jak w czwartym duża część z nich zaczęła się pojawiać sporadycznie to było mi straszne smutno. Mimo słabszych sezonów 4 i 5 nie chciałam zrezygnować z oglądania, zawsze miałam nadzieję, że przyjdzie lepszy czas.
Uwielbiam wspomniane "Single ladies" w wykonaniu Kurta, Tiny i Brit - puszczam sobie, jak mam doła, zawsze mi poprawia humor. Kurt w sezonach 1-3 mimo swoich dramatów był jedną z najzabawniejszych postaci. Kocham piosenki z Glee, "Dont stop believin" puszczam sobie, kiedy potrzebuję się zmotywować :)
Ja Glee zaczełam oglądać kilka dni przed śmiercią Cor'ego razem z moją siostrą. Pierwszy odcinek jaki widziałam był z końca 1 sezonu i od razu mi się spodobał. Bardzo szybko nadrobiłam zaległości dosłownie w kilka dni. Od tego czasu jestem wielką fanką i też nie potrafię pogodzić się z końcem serialu który tyle mnie nauczył. Jeżeli chodzi o cytaty to na pewno ,,being a part of something special makes you special,, i wiele innych :)
Ja zaczęłam oglądać glee w połowie pierwszego sezonu, chciałam posłuchać Like a prayer Madonny i wyświetliła mi się wersja glee, posłuchałam i z ciekawości sprawdziłam co to glee (początkowo myślałam, że to zespół, który coveruje innych wykonawców), zobaczyłam, że to serial w formie musicalu i zaczęłam oglądać.
Glee ma 6 sezonów, to i tak całkiem sporo na serial.
Lubię ok 90% piosenek z glee, ich covery nawet bardziej od oryginałów jak np don't speak, ulubione barely breathing i I stand by you, wersja Finna
Tak zdecydowanie piosenki takie jak Don't Stop Believing i Defying Gravity zawsze będą miały specjalne miejsce w moim sercu. Z moich ulubionych to jeszcze Loser Like Me - to takie jakby streszczenie/opis tego serialu w piosence :) Dla mnie wyjątkowymi piosenkami też są Get it Right, My Man, Keep holding on, Valerie i I'll stand by you. Choć bardzo mało jest piosenek z Glee, których nie lubię. Fajne jest też to, że dzięki temu serialowi odkryłam i pokochałam wielu wykonawców/zespołów o których nie miałam wcześniej pojęcia. Przed Glee i Rachel/Leą ledwo kojarzyłam Barbre Streisand a o żadnym musicalu z Broadway'u nie miałam zielonego pojęcia. Rozwinęłam się więc także bardzo pod względem muzyczno/kulturowym :3
To, to, to! Obsesja Rachel ze Streisand, przed Glee kojarzyłam tylko jej nazwisko, pomyślałam 'ok, trzeba w końcu poszerzyć wiedzę', więc pooglądałam Funny Girl i zakochałam się w musicalach, więc zgodzę się, że Glee pomaga się rozwinąć :) Uwielbiam My Man, zawsze jak oglądam ten występ to mam ciary i od razu przypomina mi się co Kurt powiedział o Rachel po tej piosence: 'She may be difficult, but boy can she sing'. Kolejny cytat, który lubię i myślę, że to oddaje całą jej osobę :>
Ja zaczęłam oglądać Glee kilka lat temu, ( jakoś jak na bieżąco leciał 3 sezon) wszystko stało się przypadkiem, po prostu przełączałam kanały w tv i na tvp 1 czy 2 leciał 1 sezon serialu( chyba odcinek z tym jak Kurt chciał wstąpić do drużyny Futbolowej) z ciekawości i braku innych ciekawszych rzeczy do zobaczenia w TV zaczęłam oglądać, od razu mi się spodobało wiec szukałam w necie nazwy serialu i innych odcinków. Obejrzałam na kompie 1 i 2 sezon praktycznie za jednym zamachem, z 3 sezonem byłam już na bieżąco. 3 sezony bardzo mi się podobały, 4 momentami też był ok, natomiast 5 to w moim odczuciu porażka. Dodam jeszcze że po roku postanowiłam znów sobie obejrzeć wszystkie odcinki serialu( 1, 2 i 3 sezon posiadam na dvd) i wciągnęłam w to moją mamę. Ona od pilota strasznie zaciekawiła się tym serialem i przez to oglądałyśmy po 3/4 odcinki dziennie.
Jeżeli chodzi o moje ulubione cytaty to:
Quinn" When You really belive in yourself you don't have to bring other people down”
"You can't change your past, but you can let go and start your future".
Rachel" „ Being part of something special make you special right?”
Will" „ It’s not the broken dreams that break us, It’s the ones we didn’t dare to dream”
Ulubionych piosenek mam naprawdę dużo ale najbardziej lubię chyba duet " I feel pretty/Unpretty" Quinn i Rachel, " Just give me a reason" Quinn i Puck, " Keep holding on", " Edge of Glory" , "Here's to us", " Somebody to Love" , " My life would suck without you", " We are Young", " Lucky", " Love you more" dużo dużo tego jest naprawdę.
Ja przygodę zacząłem od odcinka "Born This Way", kiedy Lady Gaga na twitterze zachwycała się odcinkiem, stwierdziłem "a warto zobaczyć" i to ten odcinek włączyłem pierwszy, nie znając fabuły ani postaci. Od razu w oko wpadła mi Santana :D potem zachwycony szybko obejrzałem poprzednie odcinki i można uznać, że się zakochałem :D
Hmm, od czego tu zacząć? Początek z glee to wyłączenie pilota na tvp 1 po kilku minutach:p (okolice połowy 3 sezonu w Stanach)Coś chyba jednak mi się musiało podświadomie w tym serialu spodobać, bo jakiś czas później zacząłem sprawdzać jakie piosenki były wykonywane w serialu. Zobaczyłem Imagine, piosenki Queen i innych lubianych przeze mnie artystów. Pomyślałem, czemu nie? Jak nie dla fabuły, to przynajmniej dla piosenek. I bach! Pierwszy sezon w kilka dni, drugi tak samo. Gdzieś w okolicach odcinka z piosenkami M.Jacksona byłem już na bieżąco. Pokochałem i fabułę(momentami kompletnie absurdalną),i większość utworów. I sam się sobie dziwie momentami, że nawet te popowe rzeczy przypadły mi do gustu, bo raczej gustuje na codzień w muzyce alternatywnej. Magia wykonań glee? Możliwe... Ulubione utwory? Chyba te mniej doceniane, jak I Follow Rivers, Pure Imagination czy You've Got To Hide Your Love Away, ale takie We Are Young czy Don't You Want Me też są w mojej pierwszej 10. Nie mam jakichś ulubionych cytatów, bardziej sceny np. sekwencja imprezy u Rachel z Blame it(mój ulubiony odcinek), scena z Single Ladies czy napady szału Sue z epickim podkładem. I ta IRONIA lejąca się strumieniami z niemal każdego odcinka(chyba za to najbardziej pokochałem ten serial).
Tak zdecydowanie Glee ma w sobie jakąś magię trudną do opisania :) Może to być też to jak dobierane były piosenki do sytuacji/uczyć bohaterów co dopełniało fabułę. Teksty śmieszne ale i mądre to co stanowiło wyjątkowość tego serialu. No i tematyka ogólnie, bo nigdy wcześniej nie widziałam tak ważnych życiowych tematów poruszanych w jakiejkolwiek telewizyjnej produkcji. Pomógł wielu ludziom odnaleźć siebie w postaciach i pokazać że jeśli jesteś inny to nie znaczy że gorszy tylko wyjątkowy :) Oczywiście był on hollywoodzki ale nie przesłodzony i tak bardzo przerysowany, bo nie wszystko kończyło się happy endem ale bohaterzy zawsze potrafili sobie poradzić ;)
Macie ulubine postacie? moja święta trójka to Kurt-Rachel-Finn <3 uwielbiam też Mercedes i Artiego :3
Pamiętam jak chyba 3 lata temu (albo nawet więcej) podczas wakacji obejrzałam pare odcinków, trafiłam akurat na świetne piosenki: I dreamed a dream, poker face w wykonaniu Lei były po prostu genialne. Pamiętam że wtedy jeszcze nie ogarniałam serialu, ale bardzo mnie "wzruszył" wątek Kurta i Finna :) Potem jakoś przestałam oglądać i znów zaczęłam pare miesięcy temu tylko że od początku, nadal mam sentyment do tamtych odcinków ;)
Przygodę z Glee zacząłem na wakacjach 2013 roku. Wcześniej słyszałem o tym serialu, nawet oglądałem na jedynce jakiś odcinek pierwszego sezonu (chyba "Wheels"), ale jakoś nigdy nie chciało mi się do niego wracać. Potem, od lipca 2013 roku miały być emitowane po 3 odcinki 1 sezonu na Tvp1 ok. 22. Raz przez przypadek oglądnąłem i tak się zaczęło. 2,3 i 4 sezon ściągnąłem i obejrzałem w 2 tygodnie. 5 sezon oglądałem już na bieżąco.
Uwielbiam Glee, choć ma swoje gorsze odcinki, zawsze potrafi mnie rozweselić i poprawić nastrój. Niesamowicie zżyłem się z postaciami, zwłaszcza z ekipą z 1 sezonu. Dzięki Glee stałem się bardziej pewny siebie, akceptuje wiele odmienności i co najważniejsze - nauczyłem się, że trzeba akceptować się takim, jakim się jest.
Uwielbiam wiele coverów Glee, wielee. Głównie piosenki Santany, Mercedes lub Pucka, ale całej reszty również. Kilka moich ulubionych to "Mine", "Valerie", "Head In My Pocket"/ "I feel the earth move" "Keep Holding On", "Lean On Me" , "Colorblind" i wiele innych. Aktorzy.. uwielbiam, że są dla siebie jak rodzina, moi ulubieńcy to Heather i Dianna.
Moje ulubione postacie to Brittany, Santana, Mike, Mercedes, Kitty, Mason, Madison, Spencer, Jane i Puck :)
A jest ktoś, kto od początku oglądał? Czyli od 2009?
Ja obejrzałam Pilot jak tylko pojawiły się polskie napisy (zachęcona przez hejterów High School Musical, którzy postawili krzyżyk na początkującej produkcji, myśląc że będzie to odcinkowa wersja tamtego hitu dla nastolatków, który przez pewien moment ubóstwiałam ;) ) . Zdaje mi się, że byłam wtedy jakoś w połowie gimnazjum i w sumie pewnie tylko ze względu na wiek i małe wymagania nie wyłączyłam po 5 minutach, jak zrobiła to większość z Was (dziś pewnie wyłączyłabym po 30 sekundach). Miałam wzloty i upadki z Glee. O ile 1 sezon uczynił ten serial jednym z moich ulubionych, ale nie zwariowałam na jego punkcie, to przy 2 i 3 bywało, że wpadałam w obsesję! UWAGA! Like a Virgin śpiewałam z koleżankami na jakimś śmiesznym przeglądzie licealnym, a The Time of My Life na własnej studniówce! 4 sezon oglądało mi się dość dziwnie. O ile początek to moim zdaniem muzyczny majstersztyk i fajne nowe dzieciaki, to wraz z rosnącymi numerkami odcinków, mam wrażenie, że zabrakło jakiegoś głównego wątku, któremu można by kibicować. Nie wiem w którym momencie był serial gdy odszedł Cory, ale to zmieniło dla mnie wszystko! Dlatego 5 sezon to według mnie koszmarny niewypał. I pewnie dlatego też do 6 sezonu usiadłam z wielkimi wątpliwościami czy wciąż chce mi się to oglądać, ale przyzwyczajenie i sentyment robią swoje. Te 10 odcinków obejrzałam, bez większego zainteresowania. Jednak w ten weekend po "We Build this Glee Club", bo wspaniałym duecie Rachel z Jassie'm i nostalgicznej ostatniej scenie chyba wszystko mi wróciło. Miłość do muzyki przede wszystkim. Boże, kiedy ja po raz ostatni włączałam sobie "Don't Stop Believin'? A teraz biegam do tego codziennie rano, zapętlając jak szalona. Jak mnie ktoś kiedyś zapyta, jaka jest najbardziej motywująca i pobudzająca do działania piosenka, nie będę miała wątpliwości. A teraz jest 3 w nocy, piszę ten przydługi komentarz i bezgłośnie drę się pod kołdrą do "Somebody To Love" :) I, Boże, gdybym miała zacząć wypisywać tu moje ulubione piosenki, to nie skończyłabym do rana. Nie mogę doczekać się piątku i tego potoku łez, który zapewne wyleję na pożegnanie z jednym z ważniejszych elementów mojego dorastania.
Pozdrawiam :)
Ja, dokładnie od pierwszej klasy gimnazjum całe 6 lat razem z Glee. Nie mogę uwierzyć, że to już koniec. Pozostaje mi tylko słuchanie godzinami soundtrack-ów i próbowanie zapchania pustki nowym serialem Empire. :'(
O to super ja w 2009 roku byłam na etapie Hannah Montana itp. zazdroszczę Ci, że tak szybko odkryłaś Glee. Też cały ten tydzień wyję do piosenek Glee mam je na telefonie,komputerze mp3 wszędzie :3 i każdemu marudzę że w piątek koniec, wszyscy mnie już mają chyba dosyć :D do odcinków na pewno będę wracać a kariery aktorów bacznie śledzić i im kibicować! :3
Oglądam Glee od końcówki 2010 roku, także przez cały okres studiów. Początkowo podchodziłam nieufnie, ale gdzieś w połowie pilota zaczęłam się powoli zakochiwać, a przy DSB na koniec zrozumiałam, że na długo zwiążę się z tym serialem... miał swoje wzloty i upadki, przez te 5 lat moje uczucie słabło, choć nigdy za Finnem szczególnie nie przepadałam (pamiętam, że kiedyś wyraziłam wątpliwość, czy nie leci z playbacku na planie), tak gdy go zabrakło, zrozumiałam jak ważną osobą był Cory dla całej produkcji, ale i Finn dla grupy... Od dłuższego już czasu nie śledzę za bardzo Glee, np. bardzo lubiłam wątki NYC, ale nowi mnie wkurzali i ich sceny przewijałam (Mimoza Marley, Bieberowaty Ryder, czy Alex, którego nie znoszę każdym porem skóry... uhhhh!!!!), obecny sezon oglądam od czasu do czasu, przewijając większość scen... cóż, to nie jest już to samo Glee, co kiedyś... Coś pękło we wszystkich gdy umarł Cory, a odnoszę wrażenie, że Ryan też stracił zainteresowanie tym serialem i od dawna go już nie interesuje, co niestety przekłada się na jakość odcinków i dobór piosenek w serialu - kiedyś były one przemyślane, idealnie dobrane do scen i dialogów.
W sumie to dobrze, że kończą Glee. I tak od 1,5 roku wiadomo już, że zakończenie serialu zaplanowane od pilotowego odcinka nie będzie takie, jak sobie Ryan wymyślił. Fakt, że pociągnęli ten serial o 2 sezony to już osiągnięcie, dlatego niech już to zakończą jakkolwiek i zajmą się nowymi projektami.
Dodam jeszcze na koniec, że ucieszył się mnie widok Jonathana w ostatnim odcinku :) Od razu widać jaka przepaść dzieli starą obsadę od tych nowicjuszy nieopierzonych z ostatnich sezonów. I nie miałabym nic przeciwko, gdyby Rachel związała się z Jessem z powrotem. Bądźmy szczerzy, byłoby to bardziej naturalne niż ona i Sam - eee ?! Sam powinien być z Mercedes. Tylko i wyłącznie.
i nie byłabym sobą, gdybym jednej rzeczy jeszcze nie zauważyła:
Jonathan zbrzydł, czy mi się wydaje? ;p
o jak dobrze, że nie jestem sama :D nie wiem czy zbrzydł, czy się trochę postarzał, czy może to wina fryzury - wolę go w nieco dłuższych włosach, ale od razu zwróciło to moją uwagę ;)
myślę że wydoroślał dawno nie było go więc to normalne że przez kilka lat ludzie zmieniają się troszkę z wyglądu, dla mnie nadal jest uroczy *.*
Ja zaczęłam oglądać Glee po natknięciu się na YT na kilka coverów w wykonaniu ND. Po prostu zakochałam się w "One of us" i postanowiłam sprawdzić inne piosenki. Tym sposobem trafiłam na "Make you feel my love" i "Without you", które po prostu zrobiły ze mnie miazgę. Nie wiem dlaczego śmierć Cory'ego tak na mnie wpłynęła, skoro nawet nie oglądałam tego serialu, ale przy okazji wylewania przy tych piosenkach morza łez, postanowiłam, że chyba zacznę oglądać. No i zaczęłam. Teraz jestem na 3 sezonie, ale i tak nie mogę pogodzić się z myślą, że to już koniec ;___;
Moje życie społeczne skończyło się, kiedy założyłam tumblra w 2011 roku i to chyba właśnie ten portal zaszczepił we mnie taką miłość do seriali. Wtedy leciał 2. sezon Glee i rządził na tumblr. Nie pamiętam dokładnie, czemu zaczęłam to oglądać ani jak mi szło na początku to oglądanie... Coś mi tam migocze, że bardzo szybko się w tym serialu zakochałam, podobały mi się ich wykonania piosenek i bardzo przyjemnie się to oglądało. Potem wiadomo, coraz gorzej, 5. sezon prawie mnie odrzucił, ale jakby nie patrzeć - mało który serial umie zachować klimat z początkowych sezonów. Ale Glee kiedyś było genialne, to trzeba przyznać, i w ogóle te piosenki, które wtedy wykonywali, bardziej podchodziły, nawet jeżeli się ich nie lubiło w oryginale.
Ja zaczęłam oglądać Glee chyba z niecały miesiąc temu i jestem obecnie na chyba 20. odcinku 4. sezonu. Nie pamiętam dokładnie dlaczego zaczęłam oglądać ten serial, pewnie jak zwykle przez tumblr, który zachęcił mnie również do oglądania Sherlocka, Przyjaciół, Broadchurch, Orphan Black, Gry o tron i Jak poznałem waszą matkę. No więc po tym jak skończyłam oglądać wszystkie swoje ulubione seriale, a seriale są częścią mnie, bez której żyć nie mogę, więc zaczęłam na siłę szukać czegoś nowego. Obejrzawszy pilota stwierdziłam, że tak źle nie jest i jeszcze tego samego dnia obejrzałam pięć kolejnych odcinków, a w ciągu następnych trzech tygodni trzy pierwsze sezony. Z początku należał do mojej listy seriali, które średnio lubię, ale oglądam, bo są nawet wciągające. Myślałam, że jest trochę infantylny, a piosenki raczej mi się nie podobały (oprócz Roses Turn w wykonaniu Kurta, które było tak... emocjonalne, że mnie wbiło w fotel i Born this way). Zakochałam się w nim dopiero w połowie trzeciego sezonu, czwarty uwielbiam i jestem strasznie ciekawa dlaczego piąty uważacie za najgorszy. Ale chyba dowiem się już za dwa dni. Co zabawne, od początku myślałam, że serial jest już dawno skończony, o tym że ostatni odcinek ma dopiero być dowiedziałam się cztery dni temu z Instagrama gdzie wszyscy wylewają swoje żale z tego powodu i przyznam, że też zrobiło mi się strasznie smutno. Nie mam jakichś ulubionych cytatów, ale za to uwielbiam kilka piosenek, jak Smooth criminal, Dont speak, Womanizer oraz te dwie, które już wcześniej wspomniałam. To, czego mnie ten serial nauczył to na pewno tolerowania homoseksualistów. Shipuję strasznie Kurta i Blainea (moje dwie ulubione postacie), bo ci dwaj są po prostu dla siebie stworzeni ^^
Ja "przez przypadek" zaczęłam oglądać Glee od połowy pierwszego sezonu i zakochałam się! szybko nadrobiłam straty i byłam na bieżąco z każdym odcinkiem. Pokochałam wiele postaci:Rachel, Kurta, Blaine'a ,Jessego, Sebastiana, Santanę, Roryego, Willa,Emmę, Becky, no i Sue oczywiśćie. Co prawda innych też strasznie lubię ale gdybym miała wybrać czołówkę to właśnie na nich stawiam. Uwielbiam musicale dlatego ten serial tak przypadł mi do gustu :) No i to uczucie gdy słyszysz jakąś piosenkę a uważasz, że w wykonaniu ekipy Glee brzmi ona dużo lepiej :D Nie przestałam oglądać nawet jak sezon 4 i 5 pozostawiał wiele do życzenia ..trwałam. W 6 sezonie strasznie polubiłam nawet nowe postacie..Poniekąd dojrzewałam z tym serialem. Wszystkie piosenki i mashupy są świetne! Gdyby nie glee nie poznałabym też innej twórczości Darrena Crissa i Lei Michele. Mam nadzieję, że zobaczę wszystkich aktorów w innych produkcjach lub chociaż o nich usłyszę, gdyż darzę ich wielką sympatią. Tak trudno uwierzyć w to że nie będzie nowych odcinków.
Trafiłam na Glee całkiem z przypadku, postanowiłam go obejrzeć ze względu na dużą oglądalność, i się jakoś nie zwiodłam.
Wiadomo miał swoje wzloty i upadki, ale zawszę będzie "tym" Glee, który podnosił na duchu, rozweselał i pocieszał w trudnych chwilach.
Gdy miałam zły dzień, Glee mi go poprawiało na lepsze.
Dziękuje <3
Ja na Glee trafiłem dzięki gazecie Świat Seriali który regularnie kupuje moja siostra. Tam był plakat z Glee między innymi z chłopakiem na wózku i dlatego się tym serialem zainteresowała Wyszukałem pierwszy sezon w necie i obejrzałem chyba pierwsze 3 odcinki Potem miałem kilkumiesięczną przerwę powiem szczerze nie wiem czym spowodowaną. Potem wróciłem i wsiąkłem na dobre. Żaden serialu nie wciągnął mnie tak jak Glee przy żadnym serialu nie szukałem spoilerów mało tego do tej pory próbowałem obejrzeć w całości takie seriale jak Gra o Tron House of Cards czy Rodzina Borgiów i prędzej czy później poległem. Do tej pory jedynymi serialami które obejrzałem do końca lub jestem na bieżąco jest właśnie Glee i 2 Broken Girls. Odpuszczę sobie pisanie co Glee zmieniło w moim życiu i jak na mnie wpłynęło bo musiałbym przepisywać większość waszych wypowiedzi
Moja przygoda z Glee zaczęła się w najgorszym momencie mojego życia, kiedy to również rozpoczęły się moje największe (jak do tej pory) problemy. Zaczynałam dorastać, byłam w 6 klasie szkoły podstawowej i rosły moje kompleksy, a rówieśnicy przystąpili do regularnego przypominania mi o nich. Wygląd, figura, no i moje rzekome "kujoństwo", czyli problemy, które często były w Glee poruszane. W listopadzie 2011 roku, kiedy to FOX emitowało 2 sezon serialu, pewnego niedzielnego popołudnia leciała powtórka "Duets". Włączyłam kanał AKURAT podczas piosenki "Lucky" i nigdy nie zapomnę jak bardzo mnie ona zachwyciła. Momentalnie wyszukałam ją w internecie. Zaczęłam oglądać serial i...zakochałam się. Pierwszy sezon troszkę mnie nudził i sporo omijałam, jednak nadrobiłam go chyba w miesiąc. Za to przy drugim, Glee stało się moją obsesją. Byłam jeszcze naprawdę mała, dlatego serial ten miał bardzo duży wpływ na moje zachowanie, poglądy i hobby. Wcześniej wiedziałam kim są homoseksualiści (pochodzę z tolerancyjnej rodziny o lewicowych poglądach), jednak śmieszyło mnie kiedy ktoś nazwał kogoś "pedałem". Wszystko się zmieniło. Dostałam niesamowitą lekcję odnośnie akceptacji. Jeśli chodzi o zainteresowania, to Glee totalnie zmieniło mój gust muzyczny. Moi rodzice dbali o to bym poznała "klasykę", tata jest ogromnym fanem Jackson'a i Queen, jednak Barbra i ogólnie same musicale (które stały się moją OGROMNĄ pasją) znam właśnie dzięki temu serialowi. No i Blaine. W drugim sezonie po prostu się zakochałam. Moja fascynacja tą postacią była chorobliwa, mogłam patrzeć na Darren'a całymi godzinami. Wiązało się to oczywiście z jego wcześniejszą działalnością, którą szybko odkryłam, czyli Starkid, AVPS, AVPM i świetna muzyka, którą tworzył. Kiedyś przez całą noc oglądałam jego występy na YT! Od godziny 21:00 do ok. 8 rano. Oczywiście obsesja przeniosła się na cały serial. Bardzo szybko nadrobiłam 2 sezon i zaczęłam oglądać 3, który właśnie leciał w USA. Wtedy poznałam całą Gleekową rodzinę, wiele wspaniałych osób, z którymi pisałam o Glee, rozmawiałam, dyskutowałam. Byli to ludzie z całej Polski. Niestety w szkole nikt nie podzielał mojego entuzjazmu, udało mi się jedynie wkręcić przyjaciółkę, ale chyba nie miała aż takiej obsesji. Zaczęło się moje "zbieractwo"; kupowanie gadżetów, płyt, koszulek, plakatów. Myślałam i mówiłam tylko o Glee, co zaczęło denerwować już rodziców i całe moje otoczenie. Ale ja nie dawałam za wygraną. Kiedy poszłam do gimnazjum, problem zaczęły narastać. Poznałam kilka nieciekawych osób, które chciały uczynić z mojego życia piekło i...Glee było moją jedyną odskocznią. Nie chciałam obarczać problemami swoich rodziców, a byłam na tyle silna psychicznie, by nie popełniać jakichś głupstw (z małym wyjątkiem). Serial naprawdę stał się życiem, moim wybawieniem. Chciałam być jak Rachel, chciałam być tak odważna jak ona. Moimi przyjaciółmi byli członkowie ND. To u nich znajdowałam pocieszenie, to oni towarzyszyli mi w każdej chwili życia. Dlatego traktuję ten serial inaczej niż większość Gleeków. Myślę, że tylko osoby, które przeżyły coś podobnego są w stanie to zrozumieć. Rozpaczałam oczywiście pod koniec 3 sezonu, podczas 4 wciąż wierzyłam, że najlepsze chwile serialu nie minęły. Oczywiście wszystko runęło kiedy umarł Cory. Czuję, że wtedy skończył się pewien etap mojego życia. Może brzmi to niedojrzale, ale tak właśnie było. Od tego czasu zdarzało mi się popełniać wspomniane wyżej głupstwa. 5 sezon obejrzałam z opóźnieniem, kiedy to już otrząsnęłam się po tej tragedii, przestałam robić głupie rzeczy i zaczęłam myśleć. Przez ostatni rok, kiedy poszłam do liceum, poznałam nowych ludzi, bardzo się zmieniłam. Zyskałam prawdziwych przyjaciół, również Gleeków i zaczęłam naprawdę żyć. Ale na Glee patrzę z wielkim sentymentem, nie zapomniałam ile ten serial wniósł do mojego życia. Wciąż korzystam z tego, czego się dzięki niemu nauczyłam. 6 sezon sprawił, że przypomniałam sobie "tamte" czasy. Czas 1,2 i 3 sezonu, radość towarzyszącą nowemu odcinkowi. To wszystko powróciło ze zdwojoną siłą, bo mam teraz z kim się tym dzielić. Słowa nie są w stanie wyrazić nawet ile ten serial dla mnie znaczy, jednak jestem pewna, że dałam mu tyle miłości, ile on dał mi radości i nauki. Cudowna obsada, wspaniałe piosenki, niespotykany humor i radość. Glee to coś więcej niż serial. Teraz, kiedy ludzie znają już "nową mnie", moją inspiracją stała się Rachel. Naśladuję jej styl, zachowanie i nawet marzenia mamy podobne :)
Nie oglądałam jeszcze 2 ostatnich odcinków i nie wiem kiedy to zrobię. Nie jestem jeszcze gotowała psychicznie na pożegnanie z Glee, bo czuję się tak, jakbym traciła bliskiego przyjaciela.
Oczywiście będę wracać do serialu, jednak zdaję sobie sprawę, że wraz z nim kończy się pewien rozdział mojego życia.
Jeśli ktoś z Was przeczytał te wypociny, to dziękuję :)
Moja przygoda z Glee zaczęła się we wrześniu 2011 roku, kiedy to przeglądałam sobie TeleTydzień i nagle natrafiłam na notatkę mówiącą o tym, że serial ten będzie emitowany na TVP 1. Pomyślałam sobie " Hm.. Chyba już gdzieś o tym słyszałam. Zobaczę pierwszy odcinek, co mi szkodzi". Jako, że mój gust nie jest raczej wybredny, to oglądałam dalsze odcinki z coraz większym zainteresowaniem. Kiedy sezon się skończył, chciałam więcej! Było to około czerwca i zaczęłam oglądać sezon drugi w internecie. Jadnak z jakiś powodów ( prawdopodobnie technicznych), przestałam na 12 odcinku. Na wakacje zrobiłam sobie przerwę, sądząc, że we wrześniu puszczą go w telewizji. Niestety tak się nie stało :( Kiedy dopadła mnie chandra roku szklonego, postanowiłam do Glee wrócić. Pozostałe odcinki sezonu drugiego i cały trzeci obejrzałam w jakieś dwa tygodnie. Od sezonu czwartego byłam już na bieżąco.
A teraz nie mogę uwierzyć, że to koniec. Oczywiście tak jak już wcześnie było pisane serial miał swoje dobre i gorsze momenty, ale całość oceniam jak najbardziej pozytywnie. Może niektóre wątki były naciągane i dramatyzmom nie było końca, ale Glee miało w sobie coś ważnego - przesłanie. Wiadomo, że nasza rzeczywistość różni się trochę od tej amerykańskiej, ale pewne wartości takie jak tolerancja, podążanie za swoimi marzeniami czy siła prawdziwej przyjaźni są uniwersalne. I choć można mieć wrażenie, że Glee to takie skupisko wszystkich problemów świata to pokazuje ono, że nie ma takiej przeszkody w życiu, której nie można przezwyciężyć. I za to właśnie jestem temu serialowi wdzięczna.
Poza tym dzięki tym 121 odcinkom znacznie poszerzyła się moja widza muzyczna, szczególnie jeśli chodzi o te stare piosenki, o których nie miałam wcześniej pojęcia, a teraz z przyjemnością nucę je sobie pod nosem. Cieszyły mnie także covery nowszych utworów, które często były lepsze od oryginału.
Dodatkowo nie ma w Glee postaci, której bym nie lubiła. Nawet taka wredna Sue zaskarbia sobie sympatię widzów. No może nie przepadałam za Terry ( dopóki nie obejrzałam odcinak "2009", zupełnie o niej zapomniałam), ale w gruncie rzeczy bez niej nie było by to samo. A tak uwielbiałam wszystkich i jak pisano pod innym tematem, szkoda, że wątki niektórych bohaterów zostały niedomknięte. Ale w sumie sami możemy sobie resztę dopowiedzieć :)
Podsumowując, Glee jest to jedyny serial dla nastolatków, który obejrzałam od deski do deski. I naprawdę nie żałuję. były to cudowne ( w moim przypadku) 4 lata i nigdy o tym serialu nie zapomnę. Zastanawiam się nawet czy nie zacząć oglądać od nowa, bo już słabo pamiętam pierwsze odcinki... W każdym razie jeśli ktoś jeszcze nie oglądał - gorąco polecam! :)
jejku wzruszyłam się jak czytałam twoją wypowiedź, mam nadzieję że teraz u ciebie wszystko w porządku :) nie znam cie ale wydajesz się bardzo silną osobą i szacunek za to dla ciebie :) ja akurat mam to niesamowite szczęście że przyjaciół mam cudownych i zawszę mogę na nic liczyć. Ja jestem osobą niepełnosprawną jak Artie jeżdżę na wózku i mam do tej postaci wielki sentyment bo bardzo wiele jego sytuacji,trudności cech widzę w sobie i swoim zyciu, oglądając Glee byłam bardzo zaskoczona jak realnie wykreowali postać Artiego i jak wiele jego problemów miałam właśnie i ja :) Pozdrawiam cię serdecznie :)!
Bardzo, bardzo Ci dziękuję! Strasznie miło mi, że ktoś to przeczytał i tak uważa; dzięki Glee można poznać niesamowitych ludzi! No to też musi Ci być ciężko, świetnie, że masz takich przyjaciół i tyle optymizmu! Czyli nie tylko mnie Glee tak pomogło, naprawdę niesamowity jest ten serial :D Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie też jest ok i jeszcze raz dzięki! Również bardzo serdecznie pozdrawiam! :)
widzę, że każde pokolenie ma swojego Harrego Pottera :)
Z Glee nie mam jakiś szczególnych wspomnień, może oprócz momentu zdziwienia, że to mi się podoba. Serial zaczęłam oglądać gdy dowiedziałam się, że istnieje coś takiego - serial musical. Uwielbiam musicale, wiec stwierdzilam, że to coś dla mnie. Na początek strzeliłam sobie dawkę uderzeniową, chyba pół sezonu na raz, żeby się wciągnąć, bo po pierwszym odcinku za dobrze nie było. Muzyka muzyką, ale fabuła kompletnie do mnie nie trafiła. I w sumie wciąż nie trafia. Takiej dawki moralizatorstwa i "nauki tolerancji" nie zafundował mi żaden film ani serial. Fabuła jest potraktowana bardzo lekko, z humorem, ale mam wrażenie, że nikt na trzeźwo by tego nie napisał. Co ma swoje plusy i minusy.
Finał sezonu jest przesłodzony do granic, ale wybaczam.
Ciężko bezkrytycznie podchodzić do Glee, ale fakt faktem - muzycznie serial stoi naprawdę dobrze. Niektóre covery przebijają jak dla mnie oryginały, do tego świetne mixy. Jak mam wspominać Glee to pierwsze co mi przychodzi do głowy to "Run Joey, run", później I'll stand by you, i Defying Gravity. Swoją drogą żałuję, że reżyserzy nie wykorzystali dwóch wspaniałych aktorek, które mieli w ekipie. Aktorek z broadwayewskiej obsady Wicked. "Popular" świetnie by pasowało do postaci April. Za mało Broadwayu, szczególnie w późniejszych sezonach. I nie doczekałam się żadnego numeru z Lion King:< W sumie ciężko byłoby jakikolwiek wpleść, ale nasi szaleni scenarzyści napewno wpadliby na jakiś pomysł.
Moja przygoda z Glee zaczęła się bodajże końcem 2010/ początkiem 2011, kiedy to w kioskach pojawił się pierwszy sezon na DVD. Z ciekawości chciałem zobaczyć co to, a że kosztowała płytka 10zł to jeszcze lepiej. Włączyłem w domu i po pierwszych dwóch odcinkach stwierdziłem, że to dobry serial. Każdy odcinek oglądałem już w dniu premiery i tak było do finału serialu. Będzie mi go bardzo brakowało. Piosenki cały czas siedzą mi w głowie i będzie tak jeszcze długo, długo :)