Dla mnie to najsłabszy odcinek drugiego sezonu, który zresztą utwierdził mnie w przekonaniu, że pozbycie się Jerome'a to po prostu samobójstwo dla tego serialu. Wątek z Galavanem zaczyna już męczyć, rozczarowujące były zwłaszcza sceny z Brucem i wiedzą na temat mordercy jego rodziców (w kluczowym momencie wyrzucę kopertę do ognia, no oczywiście!). Na mały plus jedynie akcja w katedrze, ładne nawiązanie zrobili do finału Batmana'89.
Erin Richards potrafi grać wariatkę-to trzeba przyznać :) również podobało mi się nawiązanie do finału Batmana '89
Ja osobiście żałuję, że w tym odcinku nie było mojej ulubionej Cat, no i Pingwina było tyle co... kot napłakał.
Nigma jedzie po bandzie. Oby nie zrobili z niego od razu seryjnego zabójcy bo widać idzie po trupach. Zdziwiła mnie trochę postawa Alfreda że był gotowy stojąc za Bruce'em poświęcić firmę dla nazwiska zabójcy. Motyw z kopertą śmieszny... Zgodzę się że jeden ze słabszych odcinków tym bardziej że akcja dopięta na detale jeśli chodzi o transport Barbary a tu nagle taka obława, która chyba spadła z nieba bo dziwne że cały orszak policji tego nie dostrzegł i na dodatek porwany został Gordon :)