Nie zainteresowałem się tym serialem wcześniej gdyż wydawał mi się kolejnym gównem dla panienek. Niedawno postanowiłem jednak sprawdzic cóż to jest zachęcony różnymi opiniami. Jak na razie obejrzałem dopiero kilka odcinków pierwszej serii i... uważam, że serial jest bardzo udany :) Nie ma tutaj ani sekundy na nudę, wszystkie postacie są świetnie pomyślane i ogólny pomysł świetny. Uważam jednak, że mogłoby być jeszcze lepiej. Czasem widać, że twórcy starają się ułagodzić serial by obejrzało go jak najwięcej osób. Jest trochę kontrowersyjnie, ale TYLKO trochę. Przydałoby się więcej pazura. Niemniej jednak klimat jest interesujący. Takie sztuczne, wysłodzone do granic mozliwości miasteczko, które zwykle wzbudziłoby niesmak na mojej twarzy, jest tutaj świetne. Dzięki czemu? Mrocznej tajemnicy, która odkrywana jest po kawałku, sukcesywnie w każdym kolejnym odcinku. Ważny jest tutaj także humor. Może dla niezbyt wymagającego widza, ale bardzo przyjemnie się przy czymś takim odpoczywa. "Gotowe na wszystko" (swoją drogą beznadziejny polski tytuł) są dość świeżym serialem, który przypomina mi bardzo trochę ugrzecznioną wersję "Twin Peaks". Nie wiem jak będzie w dalszych odcinkach, ale na razie wyglada do dość ciekawie, lecz tak jak mówię - zbytnio ugrzeczniony ten serial :)
Warto pochwalić także obsadę, która jest bardzo dobra. Każda postać różni się od drugiej, każda jest bardzo zauważalna. Żadnej gwiazdy a jednak aktorstwo na niezłym poziomie. Najbardziej polubiłem niezdarną i całkiem zabawną Teri Hatcher. Naprawdę dobra jest także Felicity Huffman. Postacie Cross i Langorii też są intersujące, ale ustępują tym dwu paniom. Jak z resztą obsady? Na razie nie mogę zbyt wiele powiedzieć, bo co tu dużo się rozpisywać - praktycznie tylko te cztery panie widać przez cały czas ;)
Podsumowując. "Gotowe na wszystko" to w żadnym razie nie jest wybitny serial. Daleko mu do produkcji HBO takich jak "Sześć stóp pod ziemią" czy "Anioły w ameryce" ale to naprawdę świetna rozrywka, w któej nie ma ani sekundy na nudę. Mówi się, że to dla pań. Może i tak, w końcu tematyka i bardzo mocno zaakcentowany wątek feministyczny (już na samą czołówkę Adam dostaje jabłekiem w łeb) są tego doskonałymi przykładami. Będę śledził ten serial dalej i mam nadzieję, że nie stanie się on 100-odcinkowym tasiemcem. Bo jak wszysscy doskonale wiemy - dobre jest to co świeże. Odgrzewany kotlet nie smakuje już tak samo.
gdzie tam dla pań, ja myślę że największa przyjemność z OGLĄDANIA mają panowie :D
Właśnie obejrzałem 9 odcinek :) Poćwiartowane ciało? Olala... Seks z nieletnim (myślałem, ze on ma te 18 lat), morderstwo starszej pani ... no no jest coraz ostrzej :)
Ciekawe co będzie dalej ;)
Już jestem po 14 odcinkach pierwszej serii i niestety po raz pierwszy pojawia się znużenie. Akcja zaczyna być już denerwująca - bo jak wytłumaczyć coś takiego: Bree mówi swojemu mężowi w dość dobitny sposób, że go zniszczy itp., a potem wracają do sibie. Eh, troszkę to naciągane - a już myślałem, że Bree będzie knuć jakąś intrygę itp. Lynette zaczęła brać te tabletki, po paru tygodniach wpadła niby w nałóg i koniec, też takie naciągane - mogło to przybrać bardziej dramatyczny obrót, ale twórcy koniecznie chcą udowadniać jaką ona jest dobrą matką, podobnie jej sąsiadka, niby wredna jędza, ale po tym jak chłopcy przyszli do niej okazało się, że dobra z niej babina... Jest tego pełno, chociażby cały ten romans Gabrielle z Johnem, zapowiadało się, że to zimna babka i wykorzystuje go tylko do.. hmmm... a tu sie zakochała, szkoda gadać i okazuje się nawet, że i ta zimna bitch ma serce. Po prostu irytuje mnie już to, że wszystko zawsze kończy się dobrze, a odpoadają z serialu postacie drugorzędne. Przydałoby się więcej zamieszania. Najbardziej jednak wnerwia mnie to, że nieby jest tak kontrowersyjnie itp., ale jednak w głębi duszy wszyscy chcą dobrze, mają dobre serduszka itp. Przesada. Po pierwszych 10 odcinkach myślałem, że będzie coraz mocniej, a w chwili obecnej zaczyna się to staczać w dół niestety - zaczyna być wręcz przewidywalnie. Moim zdaniem odcinki 11 i 12 to jak na razie najgorsze jakie obejrzałem - właściwie nic się tam nie dzieje. Pożyjemy zobaczymy, może dalej będzie ciekawie - a finał mnie zaskoczy. Cóż, jak chcecie to mnie zbluzgajcie - ja tylko będę tutaj komentował co uważam o rozwoju akcji - ten mi nie odpowiada jak na razie, a było tak pieknie na początku.
PS - niemniej jednak oglądam dalej bo nie powiem, wciąga to trochę ;P
oglądaj, oglądaj dalej ;) z tego co napisałeś wnioskuję że drugi sezon bardziej przypadnie Ci do gustu, ale myślę że na końcówkę 1. sezonu nie będziesz narzekać :)
Mam nadzieję :) Niebawem obejrzę kolejne odcinki aż do 18 i znów skomentuję, oczywiście jeśli będzie co :P
I znowu obejrzałem tego trochę, aktualnie jestem po 18 odcinkach. Niestety jest tak jak myślałem. Początkowo próbowałem ten serial traktować jak coś więcej, ale niestety wygląda na to, że jest to zwykła telenowela. Nie jest to wcale taki niepoprawny serial jak wszyscy chcą go nazywać. Po kilku odcinkach uważałem ten serial za całkiem udany, akcja była szybko, humoru dużo i intryga rozwijająca się w błyskawicznym tempie. Niestety teraz tego nie ma :( Od conajmniej 5 odcinków intryga nie posunęła się praktycznie wcale, a to co zostało odkryte nie wydaje się być zbytnio interesujące, a co najgorsze zachowania bohaterów i powielający się schemat zaczyna działać mi na nerwy. Po każdej postaci doskonale wiem czego już mogę się spodziewać, są postacie podzielone na te złe jak chociażby Paul Young czy siostra Marthy Huber (wyraźnie coś z nią jest nei tak) ina te dobre (Susan Mayer - gapowata, słodka idiotka, muhy by nie skrzywdziła, Lynette Scavo - wspaniała matka, a przy okazji ostra babka, Bree Van De Kamp, którą początkowo uważałem za najabardziej tajemniczą i którą podejrzewałem, że coś z nia jest nie tak w chwili obecnej zaczyna coraz bardziej przypominać resztę kur domowych, Gabrielle Solis - podobnie jak Bree była początkowo dla mnie interesująca, ale po tych wszystkich "zajściach" też już doskonale wiem kogo chcą z niej zrobić twórcy serialu), zwykle jak coś się stanie, ktoś się pokłuci - zostaje to wyjaśnione natychmiast, to co początkowo robi wrażenie zagmatwania teraz bardzo gwałtownie się rozwiązuje. Na razie z odcinka na odcinek serial ten zaczyna podobać mi się coraz mnie, z początku sprawiał wrażenie tajemnicy, nie było wiadomo co będzie dalej - teraz jest zupełnie inaczej - i nie chodzi mi tutaj o tajemnice, którego rozwiązania nie znam, ale o to o czym już wspomniałem czyli zahcowania bohaterów. Niesamowite wahania nastrojów. Gabrielle raz kocha swojego męża, raz nie - raz kocha Johna raz nie - raz kocha pieniądze raz nie - a to po prostu głupia suka, a z tego co widzę twórcy staraja się pokazać ją jako... zagubioną dziewczynę? Bez przesady.
Jeszcze wracając do tej całej tajemnicy. Cóż... Niestety przestała być interesująca. Początkowo (przynajmniej takie miałem wrażenie) była sukcesywnie odkrywana, wszystko było takie sztuczne, wszystkiego można było się spodziewać - teraz zaczyna się robić strasznie familijnie - mam nadzieję, ze finał mi to wynagrodzi, ale faktycznie zaczynam się przekonywać, ze to jest rzeczywiście rpzeznaczone dla kobiet.
Powinno być mroczniej, chłodniej, bardziej tajemniczo, zabawniej, a zagrywki typu: "pokłucone przyjaciółki godzą się po zwyobrażaniu się i słodzą się przez pół odcinka" powinny polecieć do kosza. Obejrzę te ostatnie 5 odcinków i jak nie stanie się w nich coś co wyjaśni mi ten cały bezsens to będę mocno rozczarowany.
PS - oceniam po kolei moje odczucia, po obejrzeniu wszystkiego moja ocena może ulec zmianie, ale nie zmienia to faktu, że serial ten jest w gruncie rzeczy słodką opowiastką, aby skołowane kury domowe patrząc w ekran poczuły, że można radzić sobie lepiej - być babą z jajami.
Nigdy nie przypuszczałem, że serial ten może się sprowadzać do oczekiwania na kolejne pogodzenia, pokłucenia, morderstwo, bądź kradzież. To już nie jest oryginalne, to jest nudne. Mam nadzieję, ze twócy pokuszą się jeszcze o jakieś mocne zagranie, choć szczerze wątpię - bo wygląda na to, ze aż do ostatniego odcinka, w którym wszystko się odkryję będę zwodzony tymi mniejszymi lub większymi zdarzeniami. był jeden potwornie interesujący wątek - a tutaj jak widzę "co serię" będziemy otrzymywać kolejną "tajemnicę". Trochę naciągane, ale dobra - nie zrzędzę już. Widocznie mam zbyt duże wymagania, każdemu dogodzić nie można.
Niemniej jednak "Twin peaks" było chyba dużo lepsze. Nie wiem czemu porównuję te dwa seriale, ale osobiście widzę pomiędzy nimi olbrzymie podobieństwa, tyle, że w "Desperate..." ta cała sztuczność i dziwaczność z każdym odcinkiem zaczyna zanikać - twórcy starają się z każdego bohatera zrobić "dobrego człowieka" :P - no dobra, teraz definitywnie kończę.
Osobiście serial mi się podoba. Zaskoczył mnie bardzo pozytywnie. Początkowo oglądałem go od niechcenia, aż w końcu naprawdę się wciągnąłem. 1 seria była świetna, druga też mi się podoba. Muszę jednak powiedzieć, że zarzuty Albertino są po części słuszne, gdyż momentami naprawdę irytuje dobroduszność głównych bohaterek
No dokładnie. Już nawet z zimnej suki jaką była Edie Britt zrobili biedną dziewczynkę, której nikt nie lubi. Nie byłoby lepiej gdyby nie pozostała taka jaka była na początku? Przecież to było zabawne - te jej pojedynki z Susan :P
No. Nareszcie ukończyłem pierwszy sezon. I niestety... Jakieś rozczarowanie jest :P Zaczyna to przypominać coraz bardziej telenowelę, to wymieszanei wątków, ten o czymśtam nie wie i wynikają z tego porozumienia itp :P No ale dobra, taki serial. Ponoć miało być na koniec dość kontrowersyjnie - W którym momencie? Co prawda było dość ostro i był to jeden z najlepszych odcinków, ale mogło być lepiej. Śmierć Rexa przewidziałem już wcześniej, niestety - z kolei zachowanie Bree - niczym huśtawka. Po tym jak się dowiedziała o śmierci męża, faktycznie przeszło mi przez myśl, że zacznie się kontrowersyjnie, w końcu przyjęła to z chłodem, ale zaraz później zaczęła ryczeć - w końcu musiała skończyć prasowanie, eh. Rozwiązanie zagadki? Cóż, żadne mecyje, można było się domyślić - na pewno zapowiadało się na początku na większą intrygę. Finał z Gabrielle - to akurat pochwalam :) Lynette do roboty? Też :) Właściwie w wypadku Susan żadnego obrotu wydarzeń nie dostrzegłem, ale cóż - może kiedyś. Coś mi podpowiada, że szykują się jakieś zmiany - może na koniec drugiego sezonu? Dokłądnie chodzi mi o to, że jakaś pani (jedna z głównych bohaterek!) może... odejść :) Tak gdzieś to odczytałem między wierszami, może się mylę. Cóż, pomimo rozczarowania stwierdzam, że było nieźle, ale mam nadzieję, że Zach nagle nie stanie się ulubieńcem Susan bla bla bla... Cóż, trochę mnie już drażni ten serial, bo pomimo tego, że jest kontrowersyjny, nie wykracza poza pewne ramy. Nie znajdziemy tu nagości, bluźnierstwa, nadmiernej brutalności czy przekleństw - przez co i serial jest mniej przewidywalny. Dlatego pewnie bardziej przemówił do mnie serial "Bez skazy" czy "Sześć stóp pod ziemią" ponieważ tam twórcy nie starali się przypodobać jak największej publice i robili swoje. Tu ma być tak, aby nie przegiąć a zarazem trochę podrażnić... Nie lubię dostawać małego kęsa - wolę cały obiad!
Niestety jednak pomimo wad to cholerstwo wciąga :P Jestem ciekaw jak rozwinie się akcja i co tam jeszcze wymyślą (cholera, przecież to jest telenowela!!!). Cóż, chyba występują u mnie wszystkie symptomy jakie można spotkać u mojej babci podczas oglądania "M jak miłość" ;) No dobra, żartowałem - aż tak nie, chyba wciąż mam nadzieję, że ujrzę jeszcze coś ciekawego w tym serialu.
No to czas rozpocząć sezon drugi - kurde, wogóle się nie cieszę - ale poczuwam się w obowiązku do oglądania tego serialu :P Eh, tasiemcem będzie to bez wątpienia, widać to gołym okiem i pewnie dalsze serie będą już dla zbicia kasy, no ale co mi tam, niech stracę. Były lepsze seriale, ale w tym jest coś co nie pozwala mi go zostawić - może ten ogromny potencjał, którego się nie wykorzystuje. Podsumowując - zakończenie dość dobre, ale to tak jakby oglądać bajkę, a tu nagle wilk nie zjada babci :P
Aby nei było, ze tak narzekam to napiszę przykład tego co byłoby dla mnie zaskakujące. Chociażby takie coś:
Rex umiera, ale tak naprawdę okazuje się, że nie był to taki czysty przypadek czy raczej zemsta George'a. Niee... To Bree uknuła spisek wraz ze swoim kochankiem, który ją docenia, ma erekcję od samego jej dotyku i który (co ważne) interesuje się tym co ona. Po tym jak dowiedziała się o zdradzie męża obiecała mu, ze wynajmie adwokata i zrobi wszystko by go zniszczyć. Widzi jednak marne szanse na wygraną, albo po prostu boi się reakcji syna po tym jak zniszczy jego ojca, postanawia się go pozbyć. Sprawia jej to dodatkową satysfakcję, bo przecież mąż ją zdradzał - tak naprawdę znienawidziła go - trzeba było się pozbyć delikwenta...
Ale nie... Musiało wyjść tak sztucznie. Bree sama nie wie czego chce, miota się, raz jest sztuczna, raz bezpośrenia, raz skryta, kocha tego syna tak straszliwie. Zupełnie tego nie mogę zrozumieć.
Cóż, "Zdesperowane kury domowe" są po rpsotu dobrymi, kochanymi kobitkami i twórcy ciągle muszą to udowadniać. Nie mówię, ze ma być aż tak kontrowersyjnie, ale to w końcu twócy narzucili taki styl.
A moze będzie tak jak mówię, ale w drugiej serii? Wątpię, ale cuda się zdarzają. W końcu jej płacz mógł wynikać z tego, że poczuła się winna? Ze źle zrobiła? Może... ale szczerze mówiąc, wątpie w to.
Pozdrawiam fanów serialu, którzy podobnie jak i ja nie wiedzieli co czynią zagłębiając się w ów (powtórzę jeszcze raz) serial nie wiedzieli co robią i są teraz uzależnieni. Ta ciekawość, eh...
Aha i aby uzupełnić luki w mojej wypowiedzi dodam, że oczywiście George troszkę ją oszukiwał, aby mu ona pomogła - czyli puścił kita o tych lekarzach, którzy się z niej śmiali.
Brak nagości, wulgarności, przekleństw i innych bardziej kontrowersyjnych scen jakie zobaczyć można w Six Feet Under czy Nip/Tuck wynika z tego dla jakiej tv powstaje dany serial.
DH jest serialem który leci na ogólnodostępnej ABC. Tym samym musi on być ogólnie mówiąc "poprawny". Jedynie stacje kablowe, czyli SHOwtime czy HBO moga sobie pozwolić na takie sceny w serialach jakie są w Nip/Tuck czy 6 Feet Under.
Co do reakcji Bree na śmierć Rexa - wg mnie scena jest rewelacyjna. Zawarta jest w niej cała osobowość Bree i jej pedantyzm. Po pierwsze skoro czyściła srebra to nie mogła najpierw tego rzucić i zając sie opłakiwaniem mężą, lecz musiała do kończyć jedną rzecz żeby przejść do drugiej ;) Po drugie, mowiła że zawsze jak coś się jej z Rexem nie udawało czy byli w konflikcie to zabierała się za czyszczenie tych sreber które dostali z jakiejś tam okazji (ślub?) bo czyszcząc je, przypominają jej się najszczęśliwsze chwile któe przeżyła z Rexem. Warto też zwrócić uwagę na spoósb w jaki ona czyściła te srebra po telefonie - szybko, natarczywie. To była taka reakcja, próba odreagowania psychicznego spowodowana śmiercią Rexa. Bree jest osobą którą uważa że nie wypada płakać bo jest to oznaką słabości. Jak widać nawet dla Bree śmierć męża to za dużo...
Ja nei wymagam wcale tej brutalności, ale czasem po prostu widać, że byłoby mocniej, twórcy chcą tego, ale zaczynają się cofać bojąc się, ze przez to stracą jakąś część widowni.
Oczywiście, stacja ma na to wpływ - ale to chyba nie oznacza, że mam tego nie uważać za wadę? Jakby chceli to zrobiliby kontrowersyjniejszy serial, ale tego nei robią.
W związku z tym, że jestem zacofany obejrzałem dzisiaj (dopiero) pierwszy odcinek drugiej serii, pozwolę więc go sobie skomentować :)
Otóż wygląda na to, że druga seria nic nowego nie wniesie. Będą kontynuowane wątki z serii pierwszej, dojdzie trochę nowych, ale rewolucji nie będzie. Niemniej jednak jestem w miarę zadowolony. Odcinek był w miarę udany, a scena z zakładaniem krawata świetna ;)
Otóż wygląda na to, ze każda seria będzie zaczynała się od pogrzebu, ciekawe ;)
No i powstaje pytanie. Wokół czego będzie kręciła się intryga drugiej serii? No, chyba wszystko jasne - nowi sąsiedzi. Nie wiadomo tylko jednego - kto jest w piwnicy. Hmmm, mam tylko nadzieję, że nie ojciec bo byłoby to zbyt oczywiste.
Wygląda więc na to, że tak jak w wypadku pierwszej serii początkowe odcinki będą ciekawe. Intryga będzie się rozwijać, a koło 10 odcinka wszystko to stanie w miejscu. Pierwsza seria wyraźnie była rozciągnięta. Mogła zmieścić się w 15 odcinkach, a zrobili 23. Cóż, zobaczymy jak będzie tym razem.
PS - Odcinek był ok, ale wydaje mi się, ze za mało zabawny. Mam nadzieję, że powrócą te przepychanki Susan i Edie, bo były świetne, albo ewentualnie jakiś inny ciekawy wątek.
Eh, tyle komentarzy, a wszystkie moje ;p Eh, co tam - zwykle ludzie tego typu przemyślenia zamieszczają na blogach, ja robię to tutaj.
hehe Albertino mam tak samo - stwierdziłam że akiego debilnego serialu oglądac nie będę a tu nagle z nudów obejrzałam jeden, potem leciał drugi i teraz oglądam kolejny i już mnie troszkę wciągło hehe:)
Właśnie obejrzałem 2 odcinek 2 serii i muszę powiedzieć, że jedna pani zaczyan wysuwać się na pierwszy plan! Otóż ten odcinek należał do Bree Van De Kamp! :) Było tutaj wszystko co w "Gotowych na wszystko" polubiłem najbardziej - mam nadzieję, że będzie tak dalej :D
hehe, a więc jednak tak jak mowilem - drugi sezon bardziej będzie Ci pasować niż pierwszy ;)
A co do Bree to ona w drugim sezonie wogóle wiedzie prym. I bardzo dobrze!
Masz rację. Obejrzałem przed chwilą 5 odcinek - Rewleacja! Ten wybuch Bree po prostu wspniały, pierwszy raz w historii serialu tak się zachowywała - ona naprawdę tutaj wymiata. Druga seria należy do niej - absolutnie! Aż zacząłem się zastanawiać czemu Złotego Globa ma Teri Hatcher, a ona nie :P
Pisałem wcześniej o tych wątpilowściach, że ta Bree tak z kwiatka na kwiatek - wycofuję! Wszystko co było z nia nie tak wyjaśnia się w drugiej serii. Szkoda tylko, że przez nią inne postacie schodzą na dalszy plan - jak jeszcze Lynette widać, to Susan już powoli przestaje być interesująca, w serii pierwszej było najlepsze to, że pomiędzy bohaterkami była rónowaga, każdej po trochu - w sumie teraz też tak jest, ale Marcia Cross jest niezwykle wyrazista i po prostu wspaniała pod względem aktorskim :)