I to już koniec! Desperatki dały mi 8 sezonów szczęścia i wzruszeń. Finalny odcinek miał wszystko to, co wyznaczało siłę tego serialu jednocześnie uświadamiając mi unikalność tego obrazu. Dobry scenariusz, genialne role, miks emocji...
Zgadzam się w zupełności, oglądając wczoraj ostatnie dwa odcinki uroniłam nawet łezkę:) Szkoda, że to juz koniec, ale wszystko musi się kiedyś skończyć. Zresztą lepiej skończyć w dobrym momencie, niż później na siłę ciągnąć. A kto wie, ostatnia scena i nowa mieszkanka domu Susan, zapowiadała nową, ciekawą historię:)
Chociaż dodam, że szkoda, iż nie pokazali co się stało dalej z Susan i że nie pokazali historii desperatek wiele, wiele lat później, czyli kiedy były już w podeszłym wieku, jak choćby Karen- do której mam wielki sentyment:)- spoko z niej była babka;)
No i koniec czy odcinek fimalowy zakomczenie takie humorystyczne nasze panie pozegnaly z nami takim stylem jakim nas przywitaly na poczatku serialu .Wiem jedno nie zaluje tego serialu Zacząłem przygode z tym serialem w Polsacie a zakonczyłem na Foxlife .
Chcialem zaznaczyc ze nie zaluje ze zaczalem przygode z tym serialem na Polsacie za zakonczylem na Foxlife ciesze ze dalem sie porwac przebojowym panią
Mnie się chlipnęło przy scenie na ulicy z Tomem i Lynette i na końcu, kiedy Susan odjeżdżała, ta muzyka i niezastąpiony, tajemniczy głos Mary Alice Young *,*
A co do tej nowej mieszkanki Wisteria Lane, to nie podobało mi się to. Pomyślałam sobie "pfff, jakaś brzydula w domu Susan, że niby nowa desperatka? W życiu!"