Jestem pełen podziwu dla Mike'a, ja na jego miejscu strzeliłbym sobie w głowę po
miesiącu znajomości. Chociaż, to natężenie nieporadności, głupoty, niezdarności i
zwykłego pecha może zasługiwać na pewien podziw bo taki okaz rodzi się chyba raz na
tysiąc lat.
Kaman, to tylko serial ;) Wiele rzeczy było tam przejaskrawionych. A dziewczyny miały być "zrobione" na zasadzie silnych kontrastów: kompulsywno-obsesyjna Bree, ciapowata Susan, ładna i próżna Gabi [wiem, uogólniam], inteligentna i pracowita Lynette.
Tak jak michu mnie wkurzał, tak teraz mu muszę przyznać rację i chylę czoła za dystans do samego siebie ;)
Była jednocześnie opiekuńczą, troskliwą matką, kochającą żoną, życzliwą przyjaciółką i delikatną kobietą. Każdy ma wady i zalety, ale jej zalety biły na głowę jej wady. To co napisałam chyba wystarczy, żeby się zakochać, co?