Zauważyliście? W każdym sezonie wszystkie mają ciekawe wątki, ale zawsze jedna się wybija. W pierwszym wyraźnie była to Susan, w drugim Bree, w trzecim (jak na razie)Lynette. W ogóle można dojść do wniosków, że w każdej serii poszczególne Desperatki wzbudzają różne odczucia. Tak było ze mną. Wyodrębnię to:
Sezon 1:
1. Susan - cała seria megazabawnych sytuacji głównie związanych z Mikem i Edie
2. Lynette - perypetie związane z dziećmi
3. Gabrielle - ogrodnik
4. Bree - irytująca pomimo kilku świetnych scen (w basenie z Georgem, wiadomość o śmierci Rexa)
Sezon 2:
1. Bree - mocne akcje na i po pogrzebie, z teściową, z Georgem (jego śmierć), Andrew
2. Gabrielle - ciekawa przemiana, wątek z dzieckiem i Xiao Mei
3. Lynette - praca
4. Susan - prócz sceny, gdy rzuca ją Mike, mało interesujących, szczególnie naciągany wątek z ojcem
Sezon 3:
1. Lynette - Nora, supermarket, Art
2. Susan - Mike a Ian, Julie i Austin
3. Bree - na razie zbyt wiele sielanki w jej małżeństwie z Orsonem, pewnie nie na długo
4. Gabrielle - powielanie schematu kłótni z Carlosem też nieco nudziło, zobaczymy dalej
Macie podobne odczucia?
ale na te wątki głównych bohaterek składa się masa postaci drugoplanowych, nawet epizodycznych, także
Pani McClusky RULEEEEEEEEEEEZ :D:D
jednak przy całej mojej niechęci do Bree, trzecia seria sprawia, że zaczynam ją lubić... aaaaaaaaaaaaa!!! ja chyba wariujeeeee :O:O