Zastanawiam się, czy bardziej spójnym zakończeniem nie byłoby spalenie Jona przez Drogona. Bo niby dlaczego nie zareagował tak na widok zabójcy swej "matki"?Czyżby wywęszył w nim Targaryena? Pokazałoby to też konsekwencję w działaniach R'hllora, za którego sprawą Jon wrócił do żywych. W końcu Berrick i Melisandre po zrealizowaniu zadania odeszli. A tak utrzymywanie Jona przy życiu sugeruje niezrealizowanie do końca boskiego planu.
I tak, i nie. Jon powrócił bo niejako był siłą wypadkową. On poprowadził ludzi na innych, on miał zakończyć szaleństwo Danki, ale w przeciwieństwie do innych albo dostał nagrodę w postaci wolności, albo jego rola jeszcze się nie skończyła. Być może w przyszłości Bran okaże się kimś innym niż się do tej pory wydawało, albo coś innego? No i czy były to działania Pana Światła? A i sprawa książki też zostaje bo tam mamy Lady Stoneheart.
Tyle, że w książkach jest równowaga bóstw. Jest Wielki Inny - bóg lodu i śmierci, oraz R'hllor - bóg światła. W serialu NK jest raczej związany ze źle użytą mocą Starych Bogów. A z nimi R'hllor nie rywalizował. Niby miał w Westeros jakiś interes, emisariusze czynili cuda, czy zdobywali wyznawców, a on nic. Pewnie wyjaśniono by to w sezonie 17.