Kto po śmierci Stannisa w serialu będzie głową rodu i poniesie teraz sztandar Rodu Baratheonów
I co jeśli w książce też zginął oby nie to kto będzie przywódcą rodu
On nie pochodzi z rodu Baratheon a na dodatek pewnie wyzionie ducha
Ciekawe czy Gendry Edric i Mya odegrają jakieś role w dwóch ostatnich tomach
Gendry odegra pewnie jakąś rolę w wątku Lady Stoneheart. Edric uciekł za morze i boi się wrócić. Mya odegra swoją rolę poganiacza mułów w rozdziałach Sansy.
Tommen ( w przeciwieństwie do Gendry'ego, Edrica czy Myi) jest przypisany do rodu Baratheon i w serialu ostał się tylko on. Jak nie spłodzi potomka to po ptakach, chyba że jakiś król odbękarci wyżej wymienionych.
Według prawa jest Baratheonem ale nim nie jest więc nie można go uznawać za Baratheona
Skoro według prawa jest Baratheonem, to jest z dynastii Baratheonów, nie Lannisterów, więc póki co on jest głową rodu.
Ale i tak się nie liczy, bo zaraz umrze.
Cóż, w serialu taki z niego był młody byczek, więc może zdążył zapłodnić swą żonę zanim trafiła do pudła, pardon lochu ;)
Zarówno i Margaery i Sansa mogły być w ciąży. Sądzę jednak, że nawet jakby były, w obu przypadkach doszłoby do poronienia. Margaery- przez złe warunki w jakich przebywa, niedojadanie, wilgoć i zimno w celi, a Sansa z wiadomych względów.
W ogóle czy Sansa przeżyła? Tak sobie myślę, że zarówno ona jak i Theon byli na skraju załamania psychicznego i może wcale nie zamierzali przeżyć i uciec, tylko skoczyli, bo uznali, że śmierć jest lepsza, od tego co ich spotka z ręki Ramsaya.
Masz rację, tak to powinno by się skończyć.
Sansa powinna przeżyć, Theon również, choć w gorszym stanie, zobaczymy. Cieżko powiedzieć, co tam sobie myśleli, wyglądało na to, że mieli nadzieję, że może nie zginą, ale też są pogodzeni z ewentualnym losem, wszystko lepsze niż łapy Ramsaya. Chyba łatwiej podjąć taką decyzję wspólnie. Przy czym jak dla mnie Myranda posunęła się za daleko i Ramsay nie powinien mieć pretensji do swojego Fetora za uratowanie swej żony. Pozostaje pytanie, czy widział świeczkę ;) Tak czy owak możemy się spodziewać, że będzie wściekły i że czeka nas polowanie.
Rany, w ogóle jeszcze nie myślałam o Ramsayu. Ale on się wścieknie niemiłosiernie. Pojechał, wygrał bitwę, wraca w chwale, a tu się okazuje, że jego ulubiona kochanka nie żyje, a po Fetorze i żonie słuch zaginął. Warto oglądać 6 sezon choćby dla jego reakcji.
O wiele bardziej wolę Ramsaya w serialu niż w książce
Mam nadzieję, że pokażą nam jego minę :D
Oj tak, w książce to była bodajże jedyna postać, której szczerze życzyłam śmierci i to w męczarniach ;) W serialu w sumie życzę mu tego samego, ale jednak mogę z tym poczekać :D
W książce był jedną z postaci, której szczerze życzyłam śmierci i dodatkowo mnie odpychał. Te jego mięsiste wargi.
W serialu też mu życzę śmierci, ale nie odpycha mnie za bardzo. Nawet przyznam, że sceny z Boltonami są jednymi z lepszych. No i ma swój elitarny oddział 20 ludzi.
Ród Baratheonów wymarł. Bękarty nie mogą zostać uznane za członków rodu, chyba że ojciec zdecyduje im przyznać swoje nazwisko i pełne prawa. No, ale teraz Gendry i reszta już nie mogą na to liczyć.
W książce Baratheonowie żyją więc na razie nie można ich skreślać a z resztą Baratheonowie są jednym z najlepszych rodów Martin nie może ich o tak usunąć
W książce śmierć Stannisa nie oznacza śmierci Selyse i Shireen, więc myślę, że Shireen.
Shireen musi spłonąć i w książce, bo scenarzyści mówili o tym wprost w filmikach po dziewiątym odcinku, że Martin im powiedział o tym wątku i postanowili go już wsadzić do fabuły zanim wydarzył się w książce, żeby mieć "mocny moment". Mogli sobie coś pozmieniać - skrócić wątek, wydłużyć, zamienić w pewnym momencie postaci rolami, ale raczej nie łudziłbym się aż tak drastycznymi różnicami, że np. Stannis przeżyje itp. Scenarzyści nie wymyślili sobie tego przecież znikąd, tylko po to, żeby na końcu się okazało, że będzie musiało być inne zakończenie książki i serialu. Wszystkie główne wątki dotyczące kluczowych postaci w serialu i książce raczej zbiegną się do tego samego.
Póki Wichry Zimy nie wyjdą to można mówić i pisać bo nie wiadomo czy Stannis poległ jak na razie to tylko w serialu a to dlatego że scenarzyści zrobili tak z powodu listu Ramseya a z udostępnionego fragmentu książki widać że Stannis jeszcze żyje
Podsumujmy. Wszyscy trzej bracia Baratheonowie nie żyją - Robert, Stannis i Renly. Renly był bezdzietny, a Stannis spalił jedyną córką. Robert teoretycznie miał trzech prawowitych potomków (jeśli założymy, że nikt nie może udowodnić, że są bękartami Cersei), z czego Joffrey i Myrcella nie żyją, a Tommen prawdopodobnie niedługo też polegnie, jeśli założymy, że Cersei ma zobaczyć jego śmierć. Jeśli do tego czasu nie spłodzi z Margeary potomka, to ród całkowicie wygaśnie. Bękarty Roberta musiałby zostać uznane przez króla za prawnych dziedziców, a Tommen nie ma w tym interesu, poza tym większość z nich została zabita lub uciekła. Próżno też szukać w drzewie Baratheonów kuzynów Roberta.
Założyciel rodu był spokrewniony z Targaryenami oraz ród miał w trakcie swojego istnienia koneksje z Targaryenami poprzez małżeństwa (m.in. babcia Roberta pochodziła z ówczesnego rodu królewskiego). Prawa do tronu dla Roberta opierały się m.in. właśnie na tym w chwili obalenia króla Aerysa. Tak więc teraz wychodzi na to, że nadal najbliżej do tronu ze względu na pochodzenie ma ostatnia z Targaryenów czyli Daenerys. Prawa Baratheonów, które wywalczyli sobie siłą, istniały dopóki istniał ich ród.