Wrzucam wam fragmenty z sagi, byście mieli porównanie, jak to wyglądało naprawdę, a jak
wyszło w serialu. Wciąż telepie mnie ze złości. D&D, Pisarze od siedmiu boleści....
I. UWOLNIENIE TYRIONA I ROZMOWA Z JAIMEM.
– Dziękuję ci, bracie – rzekł Krasnal. – Za moje życie.
– To był... dług, który musiałem ci spłacić.
Głos Jaime’a brzmiał dziwnie.
– Dług? – Tyrion uniósł głowę. – Nie rozumiem.
– To dobrze. Niektóre drzwi lepiej jest zostawić zamknięte.
– Ojej. Czy kryje się za nimi jakaś paskudna, złowroga tajemnica? Czy to możliwe, że ktoś kiedyś
powiedział o mnie coś okrutnego? Spróbuję się nie rozpłakać. Powiedz mi.
– Tyrionie...
Jaime się boi.
– Powiedz mi – powtórzył Tyrion.
Jaime odwrócił wzrok.
– Tysha – rzekł cicho.
– Tysha? – Poczuł nagły ucisk w żołądku. – Co z nią?
– Nie była ku.wą. Wcale jej dla ciebie nie kupiłem. Ojciec kazał mi cię okłamać. Tysha była... była
tym, kim się wydawała. Córką zagrodnika przypadkowo spotkaną na drodze.
Tyrion słyszał słaby świst swego oddechu wydostającego się przez bliznę na nosie. Jaime nie
mógł mu spojrzeć w oczy. Tysha. Spróbował sobie przypomnieć, jak wyglądała. Była młodą
dziewczyną, nie starszą od Sansy.
– Moja żona – wychrypiał. – Wyszła za mnie.
– Ojciec powiedział, że dla złota. Ona była nisko urodzona, a ty byłeś Lannisterem z Casterly
Rock. Chodziło jej tylko o złoto, więc w sumie niczym się nie różniła od ku.wy i... to właściwie nie
byłoby kłamstwo... stwierdził, że potrzebna ci surowa nauczka. Że zrozumiesz swój błąd i potem
mi za to podziękujesz...
– Podziękuję? – zawołał zdławionym głosem Tyrion. – Oddał ją zbrojnym. Całym koszarom.
Kazał mi się przyglądać.
I nie tyłko przyglądać. Ja też ją wziąłem... własną żonę...
– Nie wiedziałem, że to zrobi. Musisz mi uwierzyć.
– Och tak, muszę? – warknął Tyrion. – Czemu miałbym wierzyć w choć jedno twoje słowo? Była
moją żoną!
– Tyrionie...
Uderzył go. Zadał cios na odlew, otwartą dłonią, lecz włożył w to całą swą siłę, cały strach,
wściekłość i ból. Jaime, który przykucnął obok niego, łatwo stracił równowagę i runął na plecy.
– Pewnie... pewnie na to zasłużyłem.
– Och, zasłużyłeś na znacznie więcej, Jaime. Ty, moja słodka siostra i nasz kochający ojciec.
Nawet nie potrafię ci powiedzieć, na ile zasłużyliście. Przysięgam jednak, że dostaniecie to, co
się wam należy. Lannister zawsze płaci swe długi.
Tyrion ruszył przed siebie, w swym pośpiechu omal znowu nie potykając się o strażnika. Nim
zdążył pokonać więcej niż dziesięć jardów, wpadł na zamykającą przejście żelazną kratę. O
bogowie. Z najwyższym wysiłkiem powstrzymał się od krzyku.
Jaime zatrzymał się tuż za nim.
– Ja mam klucze.
– To zrób z nich użytek.
Tyrion odsunął się na bok.
Jaime przekręcił klucz w zamku, otworzył kratę i przeszedł za nią.
– Idziesz?
– Nie z tobą. – Tyrion wyszedł na zewnątrz. – Daj mi klucze i idź. Sam znajdę Varysa. – Uniósł
głowę, kierując na brata spojrzenie różnobarwnych oczu. – Jaime, czy potrafisz walczyć lewą
ręką?
– Gorzej od ciebie – przyznał z goryczą jego brat.
– Świetnie. W takim razie, jeśli jeszcze się kiedyś spotkamy, szanse będą równe. Kaleka i karzeł.
Jaime wręczył mu klucze.
– Powiedziałem ci prawdę. Jesteś mi winien to samo. Czy ty to zrobiłeś? Zabiłeś go?
To pytanie było kolejnym nożem wbitym w jego brzuch.
– Jesteś pewien, że chcesz to wiedzieć? – zapytał Tyrion. – Joffrey byłby jeszcze gorszym królem
od Aerysa. Ukradł ojcu sztylet i dał go zbirowi, któremu kazał poderżnąć gardło Brandona Starka.
Wiedziałeś o tym?
– Podejrzewałem.
– No cóż, jaki ojciec, taki syn. Joff również by mnie zabił, gdy tylko przejąłby władzę. Za to, że
jestem niski i brzydki, której to zbrodni zawsze byłem tak niezaprzeczalnie winny.
– Nie odpowiedziałeś na moje pytanie.
– Ty nieszczęsny, durny, ślepy, kaleki głupcze. Czy muszę ci tłumaczyć każdy drobiazg jak
dziecku? Proszę bardzo. Cersei jest ku.wą i kłamczuchą. Pier.oliła się z Lancelem, Osmundem
Kettleblackiem, a całkiem możliwe, że również z Księżycowym Chłopcem. A ja jestem potworem,
za którego wszyscy mnie uważają. Tak, zabiłem twojego obmierzłego syna.
Zmusił się do uśmiechu. W słabym blasku pochodni musiał to być naprawdę ohydny widok.
Jaime odwrócił się bez słowa i odszedł.
II. ŚMIERĆ SHAE
Kominek! Omal się nie roześmiał. Na palenisku leżał gorący popiół oraz zwęglona kłoda, w
której jarzyło się jeszcze gorące serce. Szedł bardzo ostrożnie, stąpając szybko, by nie przypalić
butów. Ciepłe popioły chrzęściły cicho pod jego stopami. Gdy znalazł się w pomieszczeniu, które
ongiś było jego sypialnią, zatrzymał się na chwilę, zakłócając swym oddechem ciszę. Czy ojciec
go usłyszał? Czy sięgnie po miecz, podniesie alarm?
– Panie? – usłyszał kobiecy głos.
Kiedyś, gdy jeszcze czułem ból, mogłoby mnie to zaboleć. Najtrudniejszy był pierwszy krok. Tyrion
dotarł do łoża, odsunął zasłony i zobaczył ją. Odwróciła się ku niemu z sennym uśmiechem na
ustach. Kiedy go zobaczyła, uśmiech zniknął w jednej chwili. Uniosła koc pod brodę, jakby mogło
ją to osłonić.
– Spodziewałaś się kogoś wyższego, słodziutka?
Jej oczy wypełniły wielkie, wilgotne łzy.
– Nie chciałam mówić tego wszystkiego. Królowa mnie zmusiła. Proszę. Tak się boję twojego
ojca.
Usiadła, pozwalając, by koc opadł jej na kolana. Pod spodem nie miała na sobie nic oprócz
łańcucha na szyi. Łańcucha z połączonych ze sobą złotych dłoni.
– Lady Shae – rzekł cicho Tyrion. – Cały czas, gdy siedziałem w ciemnicy, czekając na śmierć,
wspominałem, jak bardzo jesteś piękna. W jedwabiu czy w wełnie albo bez niczego...
– Zaraz wróci jego lordowska mość. Lepiej uciekaj albo... czy przyszedłeś po mnie?
– Czy w ogóle kiedyś to lubiłaś? – Ujął w dłoń jej policzek, wspominając wszystkie chwile, gdy
robił to poprzednio. Gdy obejmował jej talię, ściskał małe, jędrne piersi, głaskał krótkie, ciemne
włosy, dotykał ust, policzków, uszu. Wszystkie chwile, gdy otwierał ją palcem, by dotknąć jej
sekretnej słodyczy, aż jęczała z rozkoszy. – Czy kiedykolwiek lubiłaś mój dotyk?
– Bardziej niż cokolwiek na świecie – zapewniła – mój lannisterski olbrzymie.
To najgorsze, co mogłaś powiedzieć, słodziutka. Tyrion wsunął dłoń pod ojcowski łańcuch i
pociągnął. Ogniwa zacisnęły się, wpijając się w szyję.
– Bo od złotych dłoni zawsze chłodem wionie, a dotyk kobiety jest ciepły – mruknął. Pociągnął raz
jeszcze za chłodne dłonie, podczas gdy te ciepłe okładały go po zlanej łzami twarzy.
III. ROZMOWA Z OJCEM
Znalazł ojca tam, gdzie spodziewał się go zastać. Lord Tywin siedział w ciemnej wieży wychodka
ze szlafrokiem owiniętym wokół bioder. Na dźwięk kroków podniósł wzrok.
Tyrion przywitał go płytkim, drwiącym ukłonem.
– Panie.
– Tyrionie. – Jeśli Tywin Lannister się bał, nie okazał tego w żaden sposób. – Kto uwolnił cię z
celi?
– Z radością bym ci to powiedział, ale złożyłem świętą przysięgę.
– To był eunuch – zdecydował jego ojciec. – Zapłaci mi za to głową. Czy to moja kusza? Odłóż ją.
– Ukarzesz mnie, jeśli cię nie posłucham, ojcze?
– Ta ucieczka to szaleństwo. Nie zostaniesz stracony, jeśli tego właśnie się obawiasz. Nadal
jest moim zamiarem wysłać cię na Mur, nie mogłem jednak tego uczynić bez zgody lorda Tyrella.
Odłóż kuszę, to pójdziemy do moich pokojów i porozmawiamy o tym.
– Możemy porozmawiać tutaj. A może ja nie chcę jechać na Mur, ojcze? Tam jest cholernie
zimno, a ja już mam dość chłodu od ciebie. Powiedz mi jedną rzecz i ruszę w drogę. Jedno
proste pytanie. Jesteś mi to winien.
– Nic nie jestem ci winien.
– Całe życie dostawałem od ciebie mniej niż nic, to jednak mi dasz. Co zrobiłeś z Tyshą?
– Z Tyshą?
Nawet nie pamięta jej imienia.
– Z dziewczyną, z którą się ożeniłem.
– Ach, tak. Z twoją pierwszą ku.wą.
Tyrion wycelował w pierś ojca.
– Jeśli jeszcze raz powiesz to słowo, zabiję cię.
– Brak ci odwagi.
– Sprawdzimy to? To krótkie słowo i wygląda na to, że bardzo łatwo pojawia się na twoich
wargach. – Tyrion skinął niecierpliwie kuszą. – Tysha. Co z nią zrobiłeś, kiedy już udzieliłeś mi tej
małej nauczki?
– Nie przypominam sobie.
– Pomyśl. Czy kazałeś ją zabić?
Jego ojciec wydął usta.
– Nie było potrzeby. Nauczyła się już, gdzie jest jej miejsce... i dobrze jej zapłacono za
całodzienną pracę, jak sobie przypominam. Pewnie zarządca ją odesłał. Nie przyszło mi do
głowy go o to zapytać.
– Odesłał dokąd?
– Tam, dokąd odsyła się kur.y.
Tyrion nacisnął spust. Kusza wystrzeliła z głośnym brzękiem w tej samej chwili, gdy lord Tywin
zaczął się podnosić. Usiadł z głośnym stęknięciem, kiedy bełt wbił mu się w brzuch nad
pachwiną, głęboko aż po pierzysko. Wzdłuż drzewca spłynęła krew, która skapywała na włosy
łonowe i nagie uda.
– Strzeliłeś do mnie – stwierdził z niedowierzaniem w głosie. Oczy zaszkliły mu się na skutek
szoku.
– Zawsze potrafiłeś szybko ocenić sytuację, panie – zauważył Tyrion. – Pewnie dlatego jesteś
królewskim namiestnikiem.
– Nie... nie jesteś moim synem.
– I tu się właśnie mylisz, ojcze. Sądzę, że jestem po prostu miniaturką ciebie. Bądź tak uprzejmy i
umrzyj szybko. Śpieszę się na statek.
Choć raz ojciec uczynił to, o co prosił go Tyrion. Dowodem na to był nagły smród. Jego kiszki
rozluźniły się w momencie zgonu. No cóż, siedział akurat w odpowiednim miejscu – pomyślał
Tyrion. Fetor, który wypełnił wychodek, świadczył jednak dobitnie, że często powtarzany żart o
jego ojcu był tylko kolejnym kłamstwem.
Okazało się, że Tywin Lannister wcale nie s.ał złotem.
Najs!
ale myślę, że nie wspomnieli o Tyshy teraz żeby już nie dodawać kolejnej postaci, kolejnego imienia do zapamiętania jak i tak ilość wszystkich nazw itd dla przeciętnego widza jest strasznie przytłaczająca.
Sądzę też, że niektórych scen z sagi, które nie zostały pokazane w serialu można będzie się spodziewać w edycjach kolekcjonerskich. Tak zdrobili z Władcą Pierścieni
O Tyshy była mowa w 1. sezonie, w dość obszernej scenie, w której Tyrion opisał całą sytuację, wspominali o niej też w 3. i być może w 2., nie pamiętam. Tak czy siak można było śmiało zrobić recap przed odcinkiem, ale i bez tego by się obeszło, gdyby pojawiał się książkowa rozmowa z Jaimem, w której ten powiedział bratu prawdę. Ale po co, skoro można spieprzyć jeden z najlepszych dialogów w sadze?
Już dajcie spokój. Czy serio ludzie to tacy debile i nie zapamiętają kilku postaci z serialu? Nikt im nie każe znać całego ich życiorysu. Zresztą wspominali o niej wcześniej, to dlaczego nie w tym momencie, kiedy właśnie trzeba było?! Jeżeli już "przeciętny" widz ma tak duże problemy z pamięcią, od czego jest google?
Nie oglądałem jeszcze odcinka, ale błagam, powiedzcie mi, że pojawił się tekst o sraniu złotem.
to nie oglądaj tej sceny, bo sobie mocno zepsujesz opinię o serialu...
jedyne zdanie jakie tam pada z książki to: "nie jesteś moim synem"
To raczej dobrze ;p jak patrzę na te dialogi w tych fragmentach to żal serce ściska, tak są słabe
Genialne fragmenty. Serial jak zawsze potrafi wszystko spieprzyć :) Jak można było coś tak dramatycznego przedstawić w tak żałosny i pozbawiony jakichkolwiek emocji sposób...
Teraz zdaje sobie sprawę, że jeszcze bardziej dramatyczna była scena z Jaimem niż Tywinem... Kiedy w książce Tyrion okłamuje Jaime'a że naprawdę zabił Joffa, serce mi się kraja, bo to naprawdę jest definitywny koniec niezwykłej przyjaźni i więzi braterskich między nimi. Tutaj żegnają się jakby Tyrion wyjeżdżał na biwak i niedługo wrócił opalony i pogryziony przez komary.
O tak. To było takim heartbreakiem... A tutaj przytulenie, całus i łzy. Dzieci z tumblra będąmiały pożywkę, ale kto szuka prawdziwych emocji niech poczyta książkę :P
No...muszę przyznać że na tumblrze (tak to się odmienia w polskim?) aż się roi od gifów Tyrion/Jaimie ;). Ale nie uważacie, że scena między nimi w książce była przesadzona w drugą stronę? Jaimie zachował się od początku fabuły w porządku względem Tyriona i tak jak na brata przystało. Tyrion tak samo - nie jest on najłagodniejszą i najsprawiedliwszą postacią w uniwersum, jednak wciąż posiada swoje wartości oraz honor, ponadto zawsze cenił brata. Rozumiem, że mógł być wściekły na Jaimie'ego (i znów nie wiem, czy dobrze odmieniłam), mógł powiedzieć mu kilka ostrych słów czy też, jak to się dziś mówi, "fochnąć" :D Jednak zachowanie Tyriona z książki jest dla mnie wręcz drastyczne, ewidentnie kończące jakiekolwiek więzi między nimi. A przecież gdyby nie brat, mógłby zginąć już dawno i mieć o wiele cięższe życie w dzieciństwie, co, jak mi się zdaję, sam Tyrion przyznał. Mam nadzieję, że zachowanie Tyriona jest ukazane jako wybuch żalu naładowanego emocjami, które miną gdy się uspokoi.
Z góry uprzedzam, że względem psychologii postaci mogę się mylić, ponieważ dopiero kończę pierwszą książkę z sagi i mogłam przeoczyć coś, co nie było zaznaczone w serialu.
W tym fragmencie z ksiazki widać ze Tyrion zachowuje sie jak 5cio letni rozpieszczony i sfrustrowany bachor, ktory do konca zycia rozpamietwac bedzie wydarzenia z przeszłosci i nigdy nie zazna spokoju. W serialu jest on o wiele dojrzalszą i rozsądniejszą postacią - jak dla mnie na plus.
Zgadzam się absolutnie. Szczerze mówiąc, czytając podane w temacie fragmenty zaczynam odczuwać niepokój co do sagi. Jestem w trakcie czytania Gry o Tron i jak na razie uważam, że książka jest znakomita, momentami nawet lepsza od serialu. Jednak to co tu przeczytałam znacznie odbiega od jakości pierwszej książki. Mam wrażenie, że Martin zaczynał pisać świetnie a kończy mizernie, dlatego boję się teraz chwycić za kolejne części.
Przecież Jaimie zawsze mówił że ma w nosie swoje dzieci, tak samo specjalnie się nie przejął śmiercią Joffa, nawet bzykał Cersei w pokoju z jego trumną.
Akurat cieszy mnie zmiana rozmowy z Jaimem, bo w książce była absolutnie debilna i bez sensu. Reszty faktycznie trochę szkoda. Zwłaszcza teksu o dłoniach, ale nie są to zmiany, które coś dla mnie znaczą.
Rozumiem, że Tyrion zdenerwował się na brata, ale przyjęcie na siebie winy za zabicie Joffreya było przedobrzeniem.
Właśnie tak jak napisałem w podobnym temacie cała 'nienawiść' do brata w tej sytuacji sprowadziła się do tego że on mu wyznał prawdę więc to jemu się oberwało. To że kiedyś w książce tak się stało nie znaczy że ma się ten sam błąd powtórzyć w serialu. Ta cała kłótnia nie ma później większego znaczenia, tzn. tyrion dodatkowo ma do niego żal ale i tak jego plany się nie zmieniają. To siostry chce się pozbyć, bo bratu i jego dzieciom nie zrobiłby nigdy krzywdy.
zaraz mnie wszyscy pojadą ale cóż..
nie wiem może oglądanie filmu mnie spaczyło
ale straszną telenowelą mi ta książka zajeżdża...
szczególnie scena z Shae...'Spodziewałaś się kogoś wyższego, słodziutka?'
'Bo od złotych dłoni zawsze chłodem wionie, a dotyk kobiety jest ciepły – mruknął. Pociągnął raz
jeszcze za chłodne dłonie, podczas gdy te ciepłe okładały go po zlanej łzami twarzy.'
wtf?
jakoś mnie to śmieszy nie wiem czemu... jaki lowelas z Tyriona, jaki zimnokrwisty.
Dużo bardziej go lubię w filmie niż w tych dialogach.
Błagam, niech ktoś powie, że ma takie same odczucia jak ja...
hahha, ale mówisz szczerze, czy zeby mnie nie pojechali :p
bo mi o to szczere chodziło :D
Mam takie same odczucia :) Serial jest po prostu bardziej.. Prawdziwy, skłania się w czasy średniowiecza o wiele bardziej niż książka. Pamiętajmy, że w średniowieczu mieliśmy w sumie to samo co ukazano w serialu, prócz oczywistych fantastycznych elementów, też były mordy, intrygi, królobójstwa itd. A książka to taki miks fantastyki z średniowieczem i teraźniejszą inteligencją.
Właśnie serial jest telenowelą w stosunku do książki. Shae w książce ciągle dawała do zrozumienia, że jest zwykłą ku.wą, a nie jak w serialu, kiedy w 3 sezonie odrzuciła klejnoty Varysa i nie chciała opuścić Królewskiej Przystani. Książkowa Shae zabiłaby się o własne nogi biegnąc na statek z klejnotami po takiej propozycji. W książce tylko Tyrion coś zaczynał do niej czuć, ale jednocześnie sobie powtarzał, że to tylko ku.wa i on dla niej nic nie znaczy, dlatego tak zareagował. A taką nienawiść już do niej czuł po procesie, kiedy oczerniła i upokorzyła go o wiele bardziej niż w serialu. Stąd jego zimnokrwistość.
"Bo od złotych dłoni zawsze chłodem wionie, a dotyk kobiety jest ciepły – mruknął. Pociągnął raz
jeszcze za chłodne dłonie, podczas gdy te ciepłe okładały go po zlanej łzami twarzy" - a ten cytat, znając kontekst, jest świetny. Otóż w książce atrybutem Namiestnika był łańcuch z rąk na szyi, a nie przypinka do ubrania jak w serialu. Chłodne dłonie - dłonie łańcucha. Cytat pochodzi z pieśni wykonywanej przez pewnego barda w KP, który dowiedział się o sekrecie Tyriona (pukaniu Shae - i tu, a dotyk kobiety jest ciepły ;)) i szantażował go, że ową pieśń zaśpiewa na dworze.
Warto dodać, że bard, nie dał się przekupić Tyrionowi. Po nieudanej pokojowej próbie załagodzenia sprawy Bronn zabił barda, a aby usunąć zwłoki jego kawałki wrzucił do garnków z gulaszem w karczmie podającej żarcie w Zapchlonym Tyłku (slumsy Królewskiej Przystani). Jak widać Tyrion jest troszeczkę w serialu wybielany, ale to akurat jest dla mnie zrozumiałe.
No i ty uważasz, że to jest lepiej? Dlaczego widz/czytelnik ma się przejmować relacją dwojga ludzi, którzy nic dla siebie nie znaczą? Co mnie to by miało obchodzić w ogóle?
Dzięki bogu, że w serialu poprowadzono ten wątek inaczej. Przynajmniej czuć jakąś wagę tych zdarzeń, czuć wagę jej zdrady, jej śmierci.
W ogóle ten Tyrion w książce (w cytowanych fragmentach) to jakiś niepoważny, głupkowaty pajac- "spodziewałaś się kogoś wyższego złociutka", "okazało się, że Tywin wcale nie srał złotem"- dzięki ci panie za ogarniętych scenarzystów i Dinklage'a
Co do śmierci Shae. Zmienia bardzo charakter postaci Tyriona i jego motywów zabójstwo w samoobronie (jak w serialu), zamiast nienawistnego z chęci zemsty, prawda? Nigdzie nie napisałem, że nic dla siebie nie znaczyli, Tyrion zawiódł się na niej dużo bardziej w książce niż w serialu.
Shae w serialu zastąpiła Tyshę, i jej los był głównym motywem zabójstwa Tywina. I sam jestem ciekaw jak scenarzyści rozwiążą ten wątek w przyszłości, skoro w książce to tajemnicze miejsce "gdzie odsyła się ku.wy" (ostatnie zdanie Tywina) jest sporym motywem kolejnych działań Tyriona, a w serialu tego brak.
Ingerencja w charakter i motywy działań bohaterów jest jak igranie z ogniem. Dało się to już zauważyć przy wątku Aryi z Ogarem, gdzie scenarzyści, sprzecznie z książką, zrobili z nich słodką parkę w stylu Leona Zawodowca, a potem zgodnie z książką przedstawili scenę ich pożegnania, która gryzła się z ich wcześniejszą relacją. Nawet na tym forum widziałem pytania o sens zachowania Aryi wobec Ogara, skoro on był dla niej taki dobry i tak się o nią troszczył i o to samo pytali się moi znajomi. Brak tu konsekwencji w kreowaniu profili psychologicznych postaci.
A cytat o sraniu złotem był jego myślą, nie powiedział tego na głos. Dużo można zarzucić Martinowi, ale zapominasz, że mimo pomijania wielu kwestii Tyriona, wiele, z których zapewne się śmiałeś, było jednak wykorzystanych.
Nie wiem czy takie brawa dla scenarzystów. Ich autorstwa są takie znakomite sceny z tego sezonu jak chociażby: akcja ratunkowa siostry Theona i ucieczka przed groźnymi psami (uuuuu), pięciominutowy monolog Tyriona o kuzynie rozwalającym robaki, wątek miłosny eunucha - Szarego Robaka i Missandei i późniejsza rozmowa o tym co Nieskalanym jest ucinane, kąpiel Melissandre i pozbawiona logiki cała akcja w twierdzy Crastera.
W książce to się sprawdza, ale w serialu ten dialog wyglądałby komicznie. Tyrion jak badass po każdym morderstwie strzela one-linerem? Gdyby wypowiedział na głos tekst o sraniu złotem czy zimnych dłoniach to wyglądałoby to tak:
http://www.youtube.com/watch?v=23ARFCQlb3M
Należy też pamiętać, że twórcy znają fabułę przyszłych tomów. Jeżeli zabrakło wątku Tyshy to najpewniej oznacza, że nie odegra jakiejś roli. Pewnie mają już rozplanowane sezony do końca serialu.
PS:- Zawsze potrafiłeś szybko ocenić sytuację, panie – zauważył Tyrion. – Pewnie dlatego jesteś
królewskim namiestnikiem.
Ale ten tekst wymiata i szkoda, że go nie było.
"Bo od złotych dłoni zawsze chłodem wionie, a dotyk kobiety jest ciepły – mruknął."
To słowa piosenki, którą napisał o sekretnym uczuciu Shae i Tyriona pewien minstrel, który przypałętał się do Shae i potem próbował szantażować Tyriona (za co skończył utopiony w gulaszu przez Bronna). Użycie tego tekstu, gdy jedno morduje drugiego, to kapitalny moment.
"Jechał przez miejskie ulice
ze wzgórza na wysokości.
Po bruku, przez kręte zaułki
jechał do kobiecej czułości.
Była jego skarbem sekretnym
jego wstydem i nadzieją ratunku.
A twierdza i łańcuch były niczym
wobec jej pocałunków.
– Jest tego więcej – oznajmił, gdy muzyka umilkła. – Och, znacznie więcej. Chyba najbardziej podoba mi się refren. Bo od złotych dłoni zawsze chłodem wionie, a dotyk kobiety jest ciepły..."
Bardziej lubisz Tyriona w serialu, bo został wybielony i obdarty z wielowymiarowości. Czy serialowy Tyrion kazałby Bronnowi zabić takiego śpiewaka? Nie sądzę.
Dokładnie tak, podoba mi się Tyrion we wersji, dobrego i sponiewieranego,
jak jedna z niewielu naprawdę dobrych postaci (pod względem charakteru), jak ktoś, kto mimo
cierpień jakich doznał stara się być dobrym człowiekiem.
Nie sądzę, że został 'odarty z wielowymiarowości' został po prostu zmieniony.
Bardzo się cieszę, że serialowy Tyrion nie topi nikogo w gulaszu :P
Teraz rzeczywiście książkowe słowa Tyriona mają większy sens.
Chcę podkreślić, że nie krytykuję książki jako całości, gdyż jej nie czytałam, jednak powyższe fragmenty
nie przypadły mi do gust jako 'tekst i kreacja' są w moim, całkowicie osobistym odczuciu przeładowane
i trochę przerysowane.
Dzięki za wyjaśnienie, piosenka całkiem fajna.
Tak samo :)
Chociaż te sceny w serialu były i tak gorsze. Nie było moim zdaniem żadnych uczuć! A w przytoczonych fragmentach, chociaż melodramatycznych, przynajmniej są jakieś emocje.
Dzięki, że zamieściłeś cytaty. Utwierdza mnie to w przekonaniu, żeby nie sięgać po książki, co za koszmarna grafomania :p tfu tfu fuj
<3 a jednak nie tylko ja mam takie odczucie.
Już kilka razy przymierzałam się do zakupu książki będąc w CH, jednak zawsze odstraszyła mnie ta
http://www.otofotki.pl/img22/obrazki/wr6419_piesnlodu2.jpg (oczywiście mowa o książce nr 1)
koszmarna okładka :D. No i nie kupiłam, teraz wiem, że słusznie.
Ciekawostka. Przedostatnia okładka nie ma nic wspólnego z treścią książki i była już użyta jako okładka innej powieści. Widać gra o tron nie zawsze była tak popularna ;)
To wyjaśnia, czemu za nic nie mogłem dopasować obrazka do sceny z książki, chociaż w przypadku wcześniejszych tomów skojarzenia były oczywiste :D
Swoją drogą... nie wiem, czemu ludzie aż tak czepiają się okładek. Fakt, arcydziełami sztuki poligraficznej nie są, ale trzymają się konwencji typowego fantasy, nie odróżniając się od książek leżących na półkach obok. Po prostu mają swój charakterystyczny klimat, jak kiczowate okładki albumów heavy metalowych z lat 80 ;p
Kiedyś tu na filmwebie ktos usilnie starał się wszystkich przekonać, że ta ''grafomania'' Martina wynika z tłumaczenia. Że ogólnie tłumaczenia nie oddają pierwowzoru i książki powinno sie czytać w jezyku w jakim powstały. Ok. Dobry argument. Więc po przeczytaniu ''Gry o Tron'' w jezyku polskim zakupiłam kolejne części w jezyku rodowitym dla Martina. Jakież było dla mnie rozczarowanie, kiedy zderzyłam się z tą samą grafomanią, tylko, że po angielsku.
I tak, masz rację. Te trzy fragmenty pokazują wiele. Po pierwsze, że Martin nie jest dobrym pisarzem. Po drugie, że w tak newralgicznych momentach nie potrafi opisać emocji bohaterów- głównie stawia na dialogi, dialogi, dialogi, po trzecie, że ma niestety słaby dowcip- mnie np. nie rozbawił tekst o sraniu złotem, w ogóle w tamtej sytuacji nie był na miejscu.
Ale zeby nie było. Przeczytam kontynuacje sagi, która wyjdzie spod jego pióra, bo jednak historia choć grafomańsko opisana jest bardzo dobra i warto wiedzieć jak sam Martin postanowił to skończyć.
Nigdy nie przywiązywałem wagi do stylu pisania. Najważniejsza jest dla mnie fabuła, dlatego nie widzę u Martina wielu wad.
Wad w sadze jest wiele. Martin proponuje czasem tak niedorzeczne rozwiazania, że sama się dziwię, jak często traci wenę. Są też całe rozdziały tak nudne, że nie dziwię się ludziom iż je ''skipują''.
Powiem Ci co mnie zaskoczyło już przy pierwszej części. Przyznaję, że zaczęłam czytać dopiero po pierwszym sezonie. Zwyczajnie cholernie mi sie spodobał i nie mogłam się doczekać, co będzie dalej. No wiec siegnęłam po książki i zaczęłam oczywiście od ''Gry o tron''. Nigdy nie zapomnę swojego rozczarowania, kiedy przeczytałam śmierc Neda. Jak głupek wyobrażałam sobie, że Martin opisał jego ostatnie chwile, jego myśli i w tamtym momencie. Może byłam nastawiona tak przez serial, który wprost genialnie ukazał co się w środku Neda moze dziać. Ten tłum skandujący, gra dźwiękami, jego oddech, spojrzenie na miejsce gdzie stała Arya i cała ta otoczka tuż przed ścięciem. Naprawdę w serialu to było coś! A w ksiązce? Tego niedosytu, niedowierzania, że jest to opisane tak na sucho, bez emocji, bez niczego głębszego, nigdy nie zapomnę.
I tak dla porównania- śmierć Cat. W książce są emocje, a jakże. Tylko te jej wewnętrzne gadanie do Nedzika jest tak żałosne i głupie, że naprawdę zastanawiałam sie w jakim stanie emocjonalnym Martin to napisał i jeszcze uznał to za dobre :/ Potem zrozumiałam, że Martin zwyczajnie nie potrafi opisywać wewnętrznych stanów i dlatego mamy w tym temacie albo ZERO albo KICZ. Tym samym w serialu nie było pazurów na licu, za to emocje Cat były dobitne bez większego operowania jakimiś niepotrzebnymi środkami wyrazu. Wszyscy widzieli bez tego jak Cat wciąż jeszcze żywa, już stała sie wewnętrznie martwa. I w takich właśnie momentach serial wygrywa z książką na przedbiegach.
Przeważnie czytając całkowicie nie zwracam uwagi na stylistykę i emocje bohaterów, więc takie rzeczy mi nie przeszkadzają. ;p Zależy mi raczej na rozwoju fabuły. Kwestia gustu. ;p
Czytanie tych fragmentów porównywalne jest dla mnie z chodzeniem po potłuczonym szkle. Ten paskudny, nieudolny styl pisania dotkliwie kaleczy mój mózg.
Jakby tego było mało, Martin zwyczajnie niszczy postacie, pozbawiając je głębi, dzięki której są dla nas ciekawi i dzięki której przejmujemy się ich losami, zastępując ją jakimiś głupawymi żartami (żeby one chociaż jeszcze były śmieszne, ale nawet na to Martina nie stać).
Jak ci zależy na rozwoju fabuły to po prostu poczytaj sobie spoilery opisujące co się dzieje z każdą postacią po kolei i tyle, po co marnować czas na książkę?
Ze względu na twoją opinię mam wyrzuty sumienia z powodu czytania książki. W końcu to czy powieść jest dobra nie jest sprawą subiektywną. Plio odniosła duży sukces, ale jest to oczywiście powieść beznadziejna. Pozdrawiam serdecznie.
Dobrze, że ktoś ma tu podobne zdanie do mnie. Nie czytałem książek, ale przedstawione powyżej fragmenty to jakaś KPINA. Język autora katastrofalny, po prostu FA-TAL-NY. Aż jestem w szoku, że ludzie rozpływają się w zachwytach nad taką grafomanią.
i to właśnie dowodzi, że coś jednak w tym jest ;) sam piszesz, że jest to słabo napisane, ale jednak chcesz się dowiedzieć, co będzie dalej. A to już u pisarza spory atut. Możesz pisać świetnie stylistycznie, ale co z tego, skoro nikogo to nie będzie obchodzić. ;)
Przeczytać, przeczytam choćby z tego powodu, żeby się dowiedzieć cóz takiego Martin wymodził, że zajeło mu to tyle lat. Spodziewam sie naprawdę czegoś mocnego, pomimo jego całej grafomanii.
Swoją drogą ''Mein Kampf'' też przeczytałam i wcale nie uważam tej pozycji za geniusz literacki, wręcz przeciwnie. Ale posiadam w zbiorach jak najbardziej. I co w związku z tym? To też mam traktować jako spory atut ''pisarza''?
Nie hejtuję Martina, bo to byłaby hipokryzja. Czytałam sagę z większą lub mniejszą przyjemnoscią- zależy od części i rozdziału. To samo dotyczy Sapkowskiego, czy Tolkiena, którego Władcę Pierscieni naprawdę zmeczyłam. Ten z kolei poszedł w tą druga stronę, której nie znoszę. Wielokartkowe opisy, niczym w Nad Niemnem (co nie znaczy wcale, że Nad Niemnem jest słabe). Po prostu ten styl też nie jest jakiś niesamowity. Niemniej na niekorzysć Martina z mojej strony wpływa to, że po inne jego utwory literackie (nie dotyczy PLiO) nie mam ochoty sięgnąć, choć należę do tych ludzi, którzy zaczytują sie na śmierć :)
Mysle, ze nie przepadasz za fantasy.
Ot co.Widac, ze gustujesz w tematyce faszystowskiej, wiec tego sie trzymaj.
Jeśli nie potrafisz czytać ze zrozumieniem, nie potrafisz radzić sobie z krytyką i normalnymi argumentami, nie odnajdujesz się w merytorycznej dyskusji, to przynajmniej daruj sobie tą g@wnianą erystykę na poziomie niedorozwoja i analfabety mentalnego. Na mnie to nie robi wrazenia, a tobie nie dodaje i tak śladowej inteligencji.