Naprawdę kocham ten serial i rozumiem, że w filmach mało kiedy aktorzy strzelają poprawnie
technicznie. Przykładów jak na lekarstwo… Ale czy tak trudno poświęcić pół godziny na
prowizoryczną naukę?! Jak dobrze, że istnieją efekty specjalne…
a Dothrakowie powinni walczyć łukami jak Mongołowie,
tymczasem biegają z jakimiś sierpami jak ostatni idioci
Też mi się tak wydaje. Zwłaszcza, że podobno są doskonałymi jeźdzcami. A sierpem trudno z konia władać, przynajmniej tak to widzę.
pewnie że arakh. :D ale idea ta sama. Niby taka z nich niepokonana konnica a z tego co widzę to jeszcze jakiejś widowiskowej szarży nie było.
Konie służą uzyskaniu przewagi nad przeciwnikiem, szczególnie wśród ludu dobrych jeźdźców, działających w dużych oddziałach.
Zsiadanie z konia do walki to byłoby jak dzisiaj wychodzenie z czołgu z saperką w ręku - specjalnie żeby dać się zabić byle komu.
Szczególnie że dobra stal na takie wielkie, powykręcane arakhy była u ludów stepowych deficytowa, podczas kiedy wszystko do produkcji świetnych łuków te narody zawsze miały.
Jeszcze w XVII wieku nasi Tatarzy Krymscy (a więc bardzo wysoko rozwinięci i w stałym kontakcie z cywilizacją europejską) nie zawsze posiadali zwykłe szable. Opisuje się, że biedniejsi wojownicy walczyli różnymi prymitywnymi ustrojstwami typu końska szczęka na kiju. Ale doskonały łuk refleksyjny każdy z nich zawsze miał.
Martin tak se napisał, ale nie potrafił wyciągnąć z tego żadnych wniosków.
Za to opisana została jakaś bitwa Dothraków z Nieskalanymi, w której zrobili z siebie kompletnych debili. A raczej z niedouczonego anglosaskiego autora bez zielonego pojęcia o wschodnich militariach. Wojownicy stepowi nie rzucali się masowo do walki wręcz przynoszącej duże starty, zaś Mongołowie w kwadrans wystrzelaliby do nogi piechotę bez łuków i z małymi tarczami - bez straty choćby jednego człowieka.
Konny lud stepowy bez umiejętności walki łukiem i prawdziwej walki kawaleryjskiej (a nawet bez ostrzy koniecznych do takiej walki) to kolejny idiotyzm na miarę Wikingów z drakkarami w świecie galeonów i rozwiniętych żaglowców. Cały Martin.
Wikingowie z drakkarami?:D Wiesz, w sumie "Gra..." to serial fantastyczny, ale w zupełności się z Tobą zgodzę. Jednak jak na autora amerykańskiego Martin i tak jest bardzo dobry. W końcu Westeros to nie średniowiecze ale jakieś podstawowe zasady logiki i fizyki dotyczą też tamtego świata.
Z tym że ja mówię głównie o książce, w serialu w ogóle niewiele konkretów widać w jakiejkolwiek dziedzinie - co może i lepiej.
Nie masz racji co do żaglowców. W sadze nie pojawia się żaden galeon. Tam nie ma żadnej ery rozwiniętych żaglowców. Szczytem techniki żaglowej jest tam chyba zwykła koga. No, czasem pojawia się karaka i to chyba on właśnie niezbyt pasuje do realiów.
Cersei kazała zbudować wspaniała flotę i stanowiły ją dromony. Częste są galery. Do takich realiów drakkary jak najbardziej pasują.
Nie chce mi się szukać, ale pojawiają się galeony, albo coś o ich cechach.
A na czym pływają Murzyni (!), którzy zabierają Sama i Goździk, na kodze, czy pełnomorskim żaglowcu, na oko co najmniej XVIII wiek?
Wierz mi, w sadze nie pojawia się słowo "galeon".
"Cynamonowy Wiatr”, który zabrał Sama i Goździk, był łabędzim statkiem z Wysp Letnich, więc trudno się tu odnieś do jakichkolwiek znanych nam typów żaglowców, bo Martin nie udzielił zbyt wielu informacji.
XVIII wiek? Wtedy już budowano olbrzymie okręty liniowe. Może chodziło ci o XV.
I dlaczego uważasz, że Murzyni nie mogli zbudować takiego statku? Czemu patrzysz na Westeros pod kątem naszego świata? Wyspy Letnie to nie Afryka, tą "jest" Sothorys. A nawet jeśli, to Martin mógł wymyślić inny przebieg historii i rozwoju cywilizacji.
Ale pojawiają się statki typu galeon, żaglowe, wiecej niż jednomasztowe, do których nawet te galery i galeasy pasują jak pięść do nosa, a drakkary to już w ogóle śmiech na sali.
Udzielił wystarczających - wielki, szybki, pełnomorski wielomasztowiec.
Chodziło mi jak najbardziej o XVIII, to co pływało w XV wieku najczęściej bało się (zwykle słusznie) odpłynąć na odległość większą niż 1-2 dni od brzegów.
Już w XV wieku były trójmasztowe karaki i karawele, które wypływały naprawdę daleko. Przykładów chyba nie muszę podawać.
Sam i Goździk płynęli z Braavos Wąskim Morzem, przez Stopnie i dalej wzdłuż wybrzeża Dorne. W żadnym miejscu nie musieli się oddalać od brzegu na więcej niż 100 mil.
Nom, i poczytaj sobie jak Kolumb na trzech najnowocześniejszych wówczas statkach płynął do Ameryki w 1492r. - ledwo, ledwo.
Wspomniany żaglowiec ma się do średniowiecza tak jak loty na Księżyc do baroku.
Ale nieważne. Nawet gdybyśmy pozostali jakoś z grubsza przy technice morskiej XV-XVI wieku, to i tak wikińskie łódki z X wieku nie mają tam czego szukać. A tymczasem u Martina biegają za morska potęgę, zaś miniludność malusieńkich Wysp Żelaznych za potęgę militarną. Idiotyzm goni tu idiotyzm, podobnie jak we wszystkich kwestiach dotyczących Dothraków i w większości dotyczących wolnych miast Essos. Jedyne na czym Martin trochę się znał, to typowe późne średniowiecze zachodnioeuropejskie, obecne w Westeros, choć i tu nie ustrzegł się głupstw, zaś konstrukcja całego królestwa nijak nie trzyma się kupy.
Strzelanie z łuku to drobnostka.
Gdyby zachować poprawność w walkach - szczególnie w walkach rycerzy w zbrojach to byłaby masakra - taka walka nie wyglądała "majestatycznie". W sumie całkiem dobrze są zrobione pojedynki Brienne z Lorasem i Bronna z rycerzem z Doliny, gdyż są słabe do oglądania. I tak tam technicznie jest mało prawdy.
Mnie tam strzelanie z łuku boli osobiście bo że tak powiem trochę się na tym znam. I nie ma nic wspólnego z widowiskowością. Po prostu ręka ma być na swoim miejscu i postawa prawidłowa.
Strzelać da radę jakkolwiek, że potem np. Bran nie trafiał w cel można właśnie tłumaczyć złą postawą ;p
Po co mieli szkolić ludzi do gry niewyszkolonych.
Ja co większość forumowiczów wie bardzo słabo oceniam serial i samego Martina, a to głównie z jego braku jakiegokolwiek pojęcia o szeroko pojętej batalistyce która dla mnie który się tym "jara" w jego wykonaniu jest tragiczna. Facet nie ma pojęcia o czym pisze, nie można tego oczywiście porównywać do średniowiecznej historii ponieważ jakby nie było to fantasy, ale jakby nie było w różnych częściach świata niezależnie powstawały podobne jednostki wojskowe, z tego względu że na podobnym poziomie rozwoju okazywały się najskuteczniejsze. A kiedy widzę Dathraków, którzy oparci są na wschodnich plemionach koczowniczych, wyglądają jak oni, zachowują się jak oni, a walczą jak ch... wie kto. Lekka jazda bez łuków, włóczni, pancerza, za najlepszą metodę walki uznaje bezsensowne szarże na ścianę włóczni, brawo. Zresztą sama ta bitwa z Nieskalanymi to jest śmiechu warta co już nie raz było ponoszone.
Właściwie każde starcie każda walka, bitwa czy zarys działań wojennych nie jest pozbawiona wad, a z reguły jest ich mnóstwo. Toteż przestałem na to zwracać uwagę ponieważ nie chce się niepotrzebnie wk... . Chciałbym teraz napisać że dzięki temu mogę cieszyć się fabułą, wspaniałą historią itd. niestety nie mam już 10 lat i za dużo już przeczytałem i obejrzałem żeby się cieszyć historyjki na poziomie Krecika.
PS Do wszystkich wojujących fanów, to nie jest zaproszenie do dyskusji nie mam na to czasu i chęci, a z reguły także sensownego partnera do niej, więc sobie darujcie.
To co wie większość forumowiczów to to że Twoja obecność na filmwebie sprowadza się głównie do hejtowania Gry o Tron, jednocześnie wynosząc pod niebiosa takiego np. Ziemiańskiego, który kilkoma stronami Achaji bije w absurdach, niespójnej i nielogicznej konstrukcji świata oraz zaprzeczaniu sobie w każdym kolejnym zdaniu Martina na głowę.
Hejtowanie hejtowaniem ale 6 jest i to jeszcze uzasadnione a nie "nie lubię bo nie".
Dodam tylko że, po pierwszym sezonie ocena była 9, niestety wraz z kolejnymi sezonami systematycznie spada niestety.
Taki już ze mnie typowy szablonowy hejter.
Niektórzy lubią przyklejać etykiety ich sprawa.
Miło mi że mam własny hejtklub, ale dosłownie we wszystkim co napisałaś się mylisz.
I kolejny raz dowiaduję się że, że w dziele FANTASTYCZNYM najważniejsze jest nie samo dzieło a to, jak potraktowano jakieś elementy fizyczne czy techniczne. Duh, mamy tam zombiaków i smoki, dziwne że to nie zmniejszyło oceny o kolejne parę oczek, bo przecież takich istot NIE MA.
Książki Martina niczym wybitnym nie są, a im dalej to nawet gorzej, ale akurat czepianie się tego elementu to zwykłe bufoniarstwo. Bo książki fantastyczne z zasady gatunku nie aspirują do pokazania pełnego realizmu. Jak zresztą chyba wszystkie książki, poza podręcznikami technicznymi i dziełami historycznymi.