W książce widać to doskonale, że np. Starkowie pieczętują się wilkorem, ród Tullych pstrągiem, a Targaryenowie trójgłowym smokiem.
W serialu niby tak trochę to widać (choć barwy sztandarów są przekłamane: np. Lannisterowie w oryginale mają złotego lawa w karmazynowym polu), ale tak jakby nie do końca.
I w związku z tym pytanie brzmi:
Czy osoby, które książki nie czytały, a świt Gry o tron znają jedynie z serialu, jakoś to wszystko ogarniają?
Czy wiedzą jakie godła (i/lub flagi) mają Freyowie, Greyjoyowie, Baratheonowie, Arrynowie, Martellowie, Tyrellowie, Clegeanowie i inne istotne rody i postacie?
Czy to w ogóle jest jasne, potrzebne i czytelne dla zrozumienia całości?
Nie wiem właśnie.
Jeżeli ktoś ogląda ten serial dla cycków i smoków (o czym można przeczytać w innych wątkach), to pewnie nie. :-)
Nie sądzę żeby miało to jakiekolwiek znaczenie dla zrozumienia całości. Tak czy inaczej w serialu kilkukrotnie wspomniane jest jakie godła posiadają wymienione przez Ciebie rody, a przynajmniej większość z nich, zwłaszcza Baratheonowie - jeleń, Greyjoyowie - kraken i Tyrellowie - róża.
Dla zrozumienia całości faktycznie może to nie jest konieczne.
Ale mogłoby być pomocne, i gdyby to było lepiej przedstawione, może nikt by nie pytał, czy Jon Snow i Ramsay Snow mieli tą samą matkę?
Kastowość, klanowość, rodzina - na tym Martin opiera całą intrygę.
Tymczasem gdy w serialu maszeruje wojsko, nie zawsze widzimy co to za ludzie, dokąd i po co idą?
No pomocne na pewno, zawsze lepiej się ogląda doskonale wszystko rozumiejąc i rozróżniając co muszę przyznać w przypadku Gry o Tron nie jest rzeczą łatwą. Jeśli nie czytało się książki to połapanie się w tym wszystkim, zwłaszcza w 1 sezonie jest momentami dość trudne. Wiem, bo sama sięgnęłam po książkę dopiero po obejrzeniu 4 sezonów i często spotykałam się z tym, że nie do końca rozumiałam np kto dokładnie do jakiego rodu należy, kto jest z kim spokrewniony, czemu właśnie Jon Snow nazywa się Snow itp. W takich momentach musiałam się niestety wspierać internetem ;)
Właśnie w tym rzecz!
Ja zaczynałem podobnie: obejrzałem 1-wszy sezon i czułem niedosyt, sięgnąłem więc po książkę, i teraz już jestem bardzo mądry i zorientowany. :-)
Poza dość lichym i mało charakterystycznym przedstawieniem przynależności postaci do danych rodów (np. dlaczego Theon od początku nie nosi krakena na klacie? Byłoby z miejsca widać, że to jakiś inny zawodnik, a nie Stark!), postacie dość rzadko zwracają się do siebie po imieniu, co także nie sprzyja przejrzystości.
A wydaje się to takie proste:
Ubrać Tullych w ich barwy i przyozdobić pstrągami. Arrynom dać po sokole, a obu braci Cleganów odziać w wamsy z wyszytymi psimi głowami.
No nie do końca.
Nienawidził tylko swojego starszego brata, a innych z rody Clegane'ów nie wspominał.
"[...]często spotykałam się z tym, że nie do końca rozumiałam np kto dokładnie do jakiego rodu należy, kto jest z kim spokrewniony, czemu właśnie Jon Snow nazywa się Snow itp. W takich momentach musiałam się niestety wspierać internetem ;)"
Bez przesady - jeśli ogląda się serial nie zajmując się niczym innym to z pewnością nie trzeba posiłkować się internetem. Oglądałem 2 pierwsze sezony bez znajomości książek i już po 3 odcinku wiedziałem co z czym kim i dlaczego (tak, po 3, nie napiszę, że serial jest prosty w odbiorze ale też nie uważam, że nie oglądając uważnie nie da się wszystkiego wyłapać.. zwłaszcza, że D&D łopatologicznie wręcz przedstawiają każdego). Nie wiem jak ludzie oglądają dzisiaj seriale, powaga, ale stereotyp co by GoT był trudny w odbiorze jest nadinterpretacją, wg mnie.. xd
Co do tematu: racja, mogłoby to zostać mocniej akcentowane, przecież nie wymaga to wiele - nawet 'nieświadomie' dołożyć w scenografii parę konkretnych dodatków w tle i byłoby lepiej. Samo wypuszczanie dvd/br z limitowanymi edycjami z godłami rodów to nie wszystko, haha :D
Ja np. gdy przeczytałem po raz pierwszy tytuł odcinka "Wilk i Lew", myślałem, że chodzi o Starka i króla (jakoś tak mi się skojarzyło z Lwim Sercem i wydawało mi się oczywiste, że lew to musi być król). No ale w trakcie oglądania tego odcinka zostałem wyprowadzony z błędu. Jest w nim taka scena, kiedy maester Luwin przepytuje Brana ze znajomości rodów, herbów i zawołań. Dzięki niej jakoś mi się to wszystko poukładało.
Rzeczywiście jest tam taka scena, podczas której Bran bawi się blaszanym (czy tam srebrnym) pstrągiem, który jest godłem rodu jego matki. Nie wiem jednak czy dla szerszej, nieobeznanej z książką widowni jest to zrozumiałe?
Jak dla mnie w serialu takich rzeczy mogłoby być więcej, aby lepiej było widać kto, kogo, komu, z kim, po co i dlaczego?
Widocznie należysz do osób, które nie tylko uważnie serial oglądają, ale przy okazji także myślą i zestawiają fakty.
Zawiłości, domyślności, mnogość wątków i postaci zmuszają do skupienia, bez którego zrozumienie nie będzie dane. Tak więc GoT niewątpliwie nie jest serialem dla osób z ADHD oraz dla tych wszystkich, którzy oczekują rozrywki lekkiej, łatwej i niezobowiązującej. :-)
Zależy kto jest dumny ze swojego rodu - trudno zapomnieć, że Tyrellowie mają róże, bo każdy ma na ubraniu, Cersei nosi złote lwy, a Roose Bolton obdartego człowieka. Ale co ma Clegane z serialu raczej się nie dowiesz.
A właśnie że to widać w serialu, i to w przypadku obu braci Clegane'ów:
- Góra podczas turniejowej walki z Lorasem ma konia przystrojonego w swe barwy z herbem.
- Sandor często nosi na łbie swój sławetny hełm w kształcie psiego łba!
Lecz właśnie w tym rzecz, że na ekranie niby to widać, lecz niewiele z tego wynika i widzom raczej trudno wywnioskować z czym to się wiąże i co to oznacza?
Mówię z mojej perspektywy przed przeczytaniem książek, tzn. psy Cleganeów nigdy nie rzucały mi się w oczy, mimo że gdzieś tam były (poza hełmem Ogara ale z drugiej strony bękart Gendry też miał swój charakterystyczny hełm więc to nic nie mówi o rodzie). Już bardziej wyróżnia się przedrzeźniacz Littlefingera czy kraken Theona w Winterfell niż chociażby wilk Starków. Wyżej wymienione postacie (Tyrellowie, Cersei i Bolton) najbardziej ze wszystkich pokazują swoją przynależność do rodu według mnie.
Zgadzam się, fajnie by było aby ten element - tożsamość rodów był bardziej dopracowany. Wydzierganie kilku flag więcej i ustawienie ich w tle, rycerze noszący płaszcze, biżuterię, szarfy z insygniami swojego rodu, znacznie ułatwiłoby widzom rozeznanie i dodało klimatu. Przecież nie jest to coś, co rujnuje budżet epizodu czy sezonu. Takie rekwizyty mogłyby służyć praktycznie przez cały okres emisji (lub w zależności od tego, kto ile pożyje ;)
Scenarzyści, na którymś z paneli (przepraszam, nie pamiętam na którym :( ) powiedzieli, że chcieliby aby widzowie sami wyszli z inicjatywą i poprzez czytanie sagi poznawali szczegóły, których oni nie byli w stanie przedstawić ze względu na ograniczony czas emisji i budżet.
Moim skromnym zdaniem serial obcina tyle faktów i wątków z powieści, że pominięcie ciągłego powtarzania, czy pokazywania kto jest kim, przy innych "grzechach" adaptacji jest mało istotne. Można by zrobić to lepiej, ale uważny widz zna "podstawy", najważniejsze postacie zostały odpowiednio przedstawione. Jasne, można się z tym czasem pogubić, ale "biedni" twórcy mają ograniczony czas i zamiast wzbogacać uniwersum detalami, wolą nas uraczyć opowieścią o upośledzonym kuzynie lub rzucić cycem tu czy tam.
Moja rada - jeżeli ktoś pokochał serial, niech bierze się za książkę lub z braku czasu jakieś sagowe wiki.
Widzę, że się dobrze rozumiemy PieczykuM.
Smoki i widoki są dopracowane, podobnie jak i większość cycków, zabrakło jednak ochoty i pomysłu na ubranie postaci w charakterystyczne dla nich stroje i detale.
Cóż prostszego, jak odwalić Lannisterów po książkowemu na czerwono i złoto, a Starków na biało i szaro? Już z daleka byłoby widać kto jest kim!
Rada kończąca Twój post jest oczywiście słuszna.
... ale tylko dla tych, którzy traktują ten serial jako coś więcej, niż efektowną, miałka rozrywkę, a ci z pewnością dobrowolnie i samodzielnie sięgają po książkę bez dodatkowej, specjalnej zachęty.
Ja należę do osób, których razi już samo to, że Boltonowie nie chodzą na różowo :D
Poza tym oglądałam pierwszy sezon bez znajomości książki, ale było jasne, że skoro są rody to muszą być i herby. Moim zdaniem były dość dobrze wprowadzone. Liczyli się wtedy Starkowie, Lannisterowie, Baratheonowie, Targaryenowie i poniekąd Arrynowie/Tully'owie i wiadomo było z czym dany ród kojarzyć. Zresztą było to też widoczne i w czołówce. Jak ktoś był bardziej zainteresowany to jeszcze mógł co nieco wyhaczyć na turnieju czy posłuchać Brana. Kolorystycznie też wystarczająco, co jak co, ale do kostiumów się tam przykładali, również jeżeli chodzi o szczegóły rodowe.
I owszem, teraz jak patrzę, to chciałabym widzieć więcej, i jak Pieczyk widzę, gdzie co by można by można dodać, ale z drugiej strony myślę, że większość Nieskalanych nie czuje takiej potrzeby, i tak ich oszołamia ilość wszelkich danych, jaką mają przed sobą. A skoro i tak wszyscy wpatrują się z zachwytem to dedecy nie będą się bardziej pod tym względem starać, raczej wykorzystają swą energie do wymyślenia, co by tu jeszcze zmienić w fabule.
Boltonowie nie chadzali odziani cali na wściekło różowo. :))
Dla Nieskalanych (dla umysłów niekalanych żadną głębszą myślą) niewątpliwie te wszystkie pierdalansy nie mają żadnego znaczenia, póki widać cycki, smoki i parę efektów specjalnych. Jednak dla przejrzystości osób chcących zobaczyć coś więcej, twórcy serialu śmiało mogli dać więcej.
Więcej wierności z książką w takich niefabularnych, ale istotnych, sprawach.
Na Rulora, jakie chadzanie w całości, i to jeszcze we wściekłym, różu?
Raczej chodzi o takie akcenty, jak słynny jasnoróżowy płaszcz w kropki obszyty białym futrem należący do seniora rodu czy różowy aksamitny wams juniora. Inne części garderoby były z reguły czarne.
Ciekawe, czy chociaż zachowają rodowe kolory podczas ślubu - jedwabną różową szarfę z granacikami pana młodego i różowy z czerwonymi granatami płaszcz ślubny panny młodej.
A co do Nieskalanych to absolutnie nie miałam na myśli umysłów nieskalanych myślą głębszą, choć zapewne w tej grupie i tacy się zdarzają, ale i u Skalanych można takowych spotkać, więc nie szłabym tą drogą ;)
Martinem Skalanych bądź też Nie-.
Siedmiu, miejcie nas w opiece!!!
Oczywiście pisząc o tych wszystkich różach (w sensie: o kolorach, nie o kwiatach), miałem na myśli różowe akcenty, a nie całość stroju!
I fakt: dobrze by było, gdybyśmy to zobaczyli przynajmniej podczas ślubu Bękarta - o ile w ogóle HBO raczy być na tym ślubie, sfilmować go i nam pokazać! :))
Jeśli zaś chodzi o Niekalanych, to poniekąd przypadkiem wymyśliliśmy całkiem trafny termin odnośnie osób, które nie czytały książki, a które oglądają serial "dla cycków i smoków" i które niewiele z tego wszystkiego kumają. :-)