PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=476848}

Gra o tron

Game of Thrones
8,8 381 680
ocen
8,8 10 1 381680
7,4 27
ocen krytyków
Gra o tron
powrót do forum serialu Gra o tron

REGULAMIN:

1. Gra dzieli się na tury, którymi określamy czas jaki gracze mają by odpowiedzieć na post
Mistrza Gry. Czas na odpowiedź to 48 godzin od czasu opublikowania przez Mistrza swojego
postu.

2. W przypadku gdy Gracz wie, że nie będzie w stanie mógł odpowiedzieć w określonym terminie
zgłasza to na prywatną wiadomość do Mistrza Gry lub pod tematem rekrutacja, gdzie odbywać
się będzie dyskusja na temat gry. Zaoszczędzi nam to zbędnego czekania na ostatnią chwilę i
ułatwi rozgrywkę.

3. Jeśli wszyscy gracze swoje posty zamieszczą szybciej niż zakładany czas czyli 48 godzin,
kolejny post Mistrza Gry również pojawi się szybciej by zachować dynamikę rozgrywki.

4. Jeśli Gracz bez wyjaśnionych przyczyn nie publikuje swoich postów na czas Mistrz Gry ma
prawo jego bohatera ukarać a nawet uśmiercić, postać usuwając z rozgrywki.

5. Piszemy poprawną polszczyzną i staramy unikać błędów ortograficznych, gramatycznych
interpunkcyjnych. Dialogi zaczynamy od myślnika jak to ma miejsce w powieściach i
opowiadaniach.

6. Niedbalstwo językowe również może zostać ukarane przez Mistrza Gry.
7. Zaczynając swoje posty pod tekstem podpisujemy drukowanymi literami nazwisko swojej
postaci:
Przykład:

GERORD SELMY
W końcu ruszyliśmy z Czarnego Zamku. Dwudziestu ludzi, zwiadowcy, zarządcy, budowniczy,
którzy mieli niebawem zamieszkać w Nocnym Forcie.

8. Posty Mistrza Gry są pisane w czasie przeszłym, w trzeciej osobie. Gracz powinien swoje posty
opisywać w czasie teraźniejszym, w pierwsze osobie, choć nie jest to konieczny wymóg. Jeśli
ktoś nie potrafi się odnaleźć w takiej formie pisania, może publikować posty w czasie przeszłym,
obowiązkowo jednak w pierwszej osobie.

9. Zabronione jest opisywanie przez gracza działań innych postaci, które jeszcze nie miały
miejsca, lub wkładanie w ich usta swoich własnych dialogów. W trakcie rozgrywki jeśli wasze
postacie chcą pewnie sprawy przegadać, przebieg dialogu wygląda tak.
Przykład:

GERORD SELMY
- A więc maestrze Aemonie mam kilka pytań – siadam naprzeciwko starca i zaczynam z nim
rozmowę. Najpierw pytam o Innych. Czy są ty legendą czy jest w tym co mówią jakieś ziarno
prawdy. Kiedy mi odpowiada, zadaje ostatnie pytanie
- A czy chociaż wiemy jak ich pokonać?

MAESTER AEMON
- Szczerze mówiąc chłopcze nikt tego nie wie – odpowiadam – Z czasem trudno oddzielić
legendę od historii.
Zapytany o to jak ich pokonać kręcę głową.
- No cóż, podobno skuteczne jest smocze szkło, ale ile w tym prawdy? Powiedz mi dlaczego
pytasz Gerordzie?

GERORD SELMY
Zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią, po czym mówię.
- Po prostu ostatnio mam strasznie dziwne sny. A ta karlica, którą spotkałem opowiadała, że
jakieś pradawne Zło budzi się na krańcu świata

WAŻNE!!! Jedna tura nie oznacza, że możecie opublikować tylko jeden post. Jak widzicie, na
przykładzie powyżej Gerord opublikował dwa posty a mógłby i 10 gdyby np. w dalszym prowadził
konwersację z drugim graczem, który wciela się w Aemona.

10. Nie możecie również pisać dialogów postaciom pobocznym (w branżowym skrócie NPC),
którymi kieruje i ich działania opisuje Mistrz Gry. Na przykład jeśli macie jakieś pytania do
swojego dowódcy, którym kieruje Mistrz, zadajecie je i czekacie na odpowiedź. To samo dotyczy
innych działań. Nie możecie opisywać reakcji postaci pobocznych na wasze działania np. „Ser
Gerord był zdumiony gdy zobaczył jak oddaję celny strzał prosto mieczy oczy dzikusa”. O tym jak
się zachowują postaci drugoplanowe w waszym otoczeniu decyduje wyłącznie Mistrz Gry.
Oczywiście, po wykonaniu przez NPC akcji możecie komentować i oceniać oraz reagować.
Przykład:

MISTRZ GRY:
Ser Gerold widząc, że Gracz próbuje wystrzelić w kierunku Dzikiego, doskoczył do niego i w
ostatniej chwili trącił łuk tak, że strzała pofrunęła gdzieś wysoko, nad zarośla mijając cel. Dziki
korzystając z okazji rzucił się do ucieczki i po chwili zniknął w lesie.

GRACZ:
Jestem zszokowany zachowaniem Gerorda o patrzę na niego dając do zrozumienia, że chętnie
bym mu przyłożył. Co ten gnojek zrobił, przecież miałem go już na muszce!
- Jesteś głupcem Selmy! – wrzeszczę mu prosto w twarz i czekam na jego reakcję – G….o mnie
obchodzi, że jesteś dowódcą, nie miałeś prawa tego robić!
Jeśli mnie uderzy to z pewnością mu oddam i to dwa razy mocniej.

MISTRZ GRY:
Gracz był wściekły i gotowy rzucić na Gerorda z pięściami. Gdy ten zaczął go wyzywać i podważać
w obecności grupy jego autorytet, Gerord zamachnął się i uderzył go pięścią w twarz. Gracz nie
próbował zrobić uniku. Przyjął cios, zachwiał się lecz utrzymał równowagę po czym postanowił
zrewanżować tym samym (Tutaj decyzja Mistrza Gry o powodzeniu akcji. Jeśli Gracz jest ma
dobre statystki szybkości i siły to rezultat wyglądać będzie tak). Wyprowadził szybki cios a Selmy
nie miał czasu na reakcję. Dostał w szczękę i padł zamroczony na ziemię.

11. Powyższy przykład to kolejna żelazna reguła gry. NIGDY NIE OPISUJECIE REZULTATÓW
SWOICH DZIAŁAŃ, LECZ TYLKO ZAMIARY. CO BYM ZROBIŁ i JAKBYM TO ZROBIŁ. Istnieją
jeszcze różne bardziej skomplikowane modyfikacje typu „Co zrobię jak moje działanie się nie
uda”.

Przykład:

GRACZ:
Jestem zszokowany zachowaniem Gerorda I patrzę na niego dając do zrozumienia, że chętnie
bym mu przyłożył. Co ten gnojek zrobił, przecież miałem go już na muszce!
- Jesteś głupcem Selmy! – wrzeszczę mu prosto w twarz i czekam na jego reakcję – G….o mnie
obchodzi, że jesteś dowódcą, nie miałeś prawa tego robić!
Jeśli mnie uderzy to z pewnością mu oddam i to dwa razy mocniej. A jeśli nie trafię odwrócę się i
po prostu sobie odejdę gdzieś dalej by ochłonąć.

MISTRZ GRY:
Gracz był wściekły i gotowy rzucić na Gerorda z pięściami. Gdy ten zaczął go wyzywać i podważać
w obecności grupy jego autorytet, Gerord zamachnął się i uderzył go pięścią w twarz. Gracz nie
próbował zrobić uniku. Przyjął cios, zachwiał się lecz utrzymał równowagę po czym postanowił
zrewanżować tym samym (Tutaj decyzja Mistrza Gry o powodzeniu akcji. Gracz ma słabe
statystyki szybkości i siły). Wyprowadził szybki cios jednak Selmy z łatwością się uchylił. Gotowy
był skontrować, lecz ku jego zaskoczeniu Gracz zrezygnował z dalszego ataku, odwrócił się i
ruszył przed siebie a po chwili wściekły zniknął wszystkim z oczu.

12. Gracze nie mogą się wzajemnie atakować i pojedynkować, chyba że sami ustalili to między
sobą (i zgłaszają Mistrzowi Gry), lub jeden z graczy podał Mistrzowi Gry rozsądne argumenty, za
taką opcją.

13. Pojedynki mogą trwać nawet kilka tur, zwłaszcza te skomplikowane, gdy przeciwnik jest
liczebny lub trudny do pokonania.

14. Podobnie jak w innych przypadkach gracz nie opisuje wyniku ani rezultatu swoich ataków lub
uników, lecz opisuje co i jakby zrobił atakując przeciwnika lub się przed nim broniąc. Może
również opisywać możliwe kontry, czyli przejścia z obrony do ataku itp.

15. Rezultat działań Mistrz Gry opisuje na podstawie statystyk bohaterów oraz jej talentów
specjalnych, wad, cech charakteru.

16. W przypadku gdy wynik działań postaci jest niejasny lub trudny do ocenienia, Mistrz Gry
decyduje o wyniku rzutem kością.

17. Rzut kością i ustalenie sukcesu lub porażki polega na określeniu poziomu trudności
wykonywanej akcji. Najwyższy poziom trudności wynosi 10, najniższy 1. Gracz osiąga sukces
gdy wynik rzutu jest wyższy lub równy określonemu poziomowi trudności.

Przykład:
Gracz postanowił skoczyć przez sześciometrową rozpadlinę na drugą stronę skały. Jest to
ryzykowny wyczyn mogący skończyć się śmiercią. O sukcesie będzie decydowały współczynniki:,
szybkość (rozbieg) i siła (wybicie się). Współczynniki w tym przypadku dzielone są na dwa,
różnicę zaokrągla się na niekorzyść gracza w dół. Poziom trudności takiego skoku Mistrz Gry
określa na 8 (albo i więcej jeśli gracz ma lęk wysokości). Współczynnik gracza po podzieleniu
atrybutów (Siła 5) (Szybkość 4) wynosi 4. Gracz na kostce k6 (sześć oczek) musi wyrzucić 4 lub
więcej by wykonać udany skok. Każdy inny wynik oznacza porażkę.

18. POJEDYNKI. W przypadku pojedynku gdy przeciwnik również prezentuje wyrównany poziom
lub jest silniejszy, Mistrz Gry rzuca kością. Nie określa poziomu trudności, lecz opiera się na
statystykach przeciwnika z którym walczy bohater. Rzuca kością zarówno dla sukcesu
przeciwnika jak i bohatera.

Przykład:

MISTRZ GRY:
Clegane rzucił się na Gracza, który nie mając dokąd uciec przytulił się do ściany, ściskając topór.
Olbrzym uniósł swój miecz, po czym oddał cios.

GRACZ
Clegane zbliża się a ja nie mam gdzie uciec. Widzę jak podnosi miecz a potem oddaje cios w
moim kierunku. Nie pozostaje mi nic innego jak odbić klingę, unoszę więc topór, gdy ostrze
spada na mnie. Jeśli uda mi się sparować cios, od razu przejdę do kontry i spróbuje uderzyć go
w korpus.

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

- Zabijesz mnie i co będziesz z tego miał? Pozbędziesz się jednego z lepszych zwiadowców. Gratulacje. Jak chcesz mnie zabić, to odłóż tę zabawkę i walcz ze mną jak mężczyzna. Honorowo.

Na razie jednak chowam miecz i daję Crayowi czas się namyślić, czy jest tchórzem, czy nie. Może niepotrzebnie go prowokowałem, bo ostatnie co powinniśmy teraz robić to walczyć ze sobą. Jeżeli muszę być tutaj tym rozsądnym to trudno, będę. Ale mam straszną ochotę posiekać kretyna na plasterki.

ocenił(a) serial na 9
pani_sroka

MARC CAVE

- G**no, a nie go znałeś, Awart. Skumplowaliście się przez kilka dni, aż do czasu, gdy bez powodu postanowił pozabijać sobie parę osób. Próbował spalić żywcem Ooa, a gdy go powstrzymaliście, to wsadziliście go do MOJEJ CELI! To było zaje***cie rozsądne z waszej strony!!

Tutaj znów zwracam się do Stone'a:
- Macie szczęście, że udało mi się przeżyć, inaczej sam Lord Dowódca chyba kazałby was wszystkich powiesić za niekompetencję graniczącą z sabotażem. - Wzdycham krótko - Nie chcę już roztrząsać tej sprawy. Było, minęło, szkoda tylko, że wszystko odbyło się takim kosztem. Daj mi już stąd wyjść, Howland. Proszę, weźmy się do roboty: Napiszę ten cholerny list, a ty w tym czasie pozbieraj pozostałych do kupy, żebyśmy mogli się w końcu zastanowić co zrobić, żeby nie skończyć z widłami w d*pach.

ocenił(a) serial na 8
SarkazM

DURES ENOTS

- Dobra spokojnie. Nasza trójka praktycznie tylko potrafi walczyć. Śmierć któregokolwiek z nas byłaby wielką stratą dla powodzenia naszej misji.- Tłumaczyłem spokojnie Snowowi- Frey proponował nam zdradę. Ooa faktycznie był zdrajcą, ale się do tego przyznał.- Ciągnąłem- Nie możemy mu do końca zaufać, ale łącząc nasze plany odbilibyśmy Selmego. To jak zgoda?- Zapytałem, wyciągając rękę na zgodę.

ocenił(a) serial na 9
Obelix_filmweb

NOCNY FORT

Jako, że Awart obiecał Syll, że jej nie zdradzi i dotrzymał słowa nie wspominając co widziała dziewczynka, Marc miał nad nim przewagę. Dzięki swojej charyzmie i gładkim kłamstewkom przekonał Stone’a że zabójstwo Petricka nie zostało popełnione z premedytacją tylko w obronie własnej. Również jego tłumaczenia odnośnie zatrutego jadła wydawały się dla Howlanda przekonujące, choć gdyby próbował w ten sam sposób oszukać Gerolda Selmy zapewne jego głowa już by się toczyła po ziemi.
Robin widząc, że Stone kieruje miecz w jego stronę postanowił się bronić. Nim jednak zdążył wyjąć sztylet zza pasa, klinga miecza przeszyła jego serce. Młody niedoszły maester wydał przeciągły jęk po czym zakrwawiony padł twarzą na ziemię.
Zwiadowca popatrzył najpierw na truchło a potem na Marca.
- Do czasu gdy nie otrzymamy posiłków z Czarnego Zamku przejmiesz jego obowiązki. I wyślij kruki, wiech wyślą pościg za Bellym –

W tym samym czasie trzej zwiadowcy toczyli własną małą wojnę między sobą. O ile Maegor Snow przyznał Alanowi rację, tak Howland Crey i Dures Enots potraktowali słowa budowniczego jako zdradę. Snow stanął w obronie Freya odciągając od niego rozwścieczonego Enotsa. Teraz jednak Crey miał go na muszce i wystarczyła chwila by strzała wystrzelona z łuku strażnika przeszyła ciało zwiadowcy. Alan wciąż leżał na ziemi. Wiedział, że reputacja wnuka Lorda Przeprawy cieszącego się delikatnie rzecz ujmując złą sławą mu nie pomagała.
Już miał próbować przekonać braci by zaprzestali walki, kiedy Dures sam zaproponował całkiem rozsądnie rozejm.
- Enots ma rację – rzekł Frey podnosząc się z ziemi – Musimy odbić naszych braci, ale nie powinniśmy ufać Ooa. Przyznał się do zdrady, wie że czeka go przesłuchanie a i może egzekucja. Sami pomyślcie bracia, jako jedyni znamy jego tajemnice, nasza śmierć będzie mu na rękę. Chcecie oddać swoją przyszłość w ręce kogoś takiego?

Ooa postanowił przekupić Myrona. Słusznie założył, że kat tęskni za życiem normalnego mężczyzny, który bez skrępowania sypia z kobietami, uprawia ziemię, a na obiad zjada treściwe mięsiwo zamiast nędznej suszonej wołowiny podawanej co drugi dzień przez kucharza Nocnej Straży
- Do czego zmierzasz Ooa? - spytał Myron gdy już znaleźli się w celi Karstarka.
Ooa zaczął opowiadać o swoich obietnicach, których dotrzyma jeśli Rogostopy stanie po jego stronie i go poprze. Oczywiście było prawdą, że Myron chciałby żyć jak każdy inny człowiek, nieskrępowany przysięgami i obietnicami złożonymi przed obliczem swoich Bogów. Ponad wszystko cenił jednak uczciwość i nigdy by nie złamał danego słowa. Był Strażnikiem na Murze. Ooa naiwnie wierzył, że znajdzie w nim sojusznika, nie mógł wybrać jednak gorzej. Myron, dziwie milczący ściągnął swój słynny topór zza pleców. Oaa miał teraz dwie możliwości. Uciekać nim kat go dopadnie albo walczyć i liczyć, że uda mu się pokonać wielkiego, milczącego strażnika.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

Cóż nie pozostawiasz mi wyjścia Myron ! - Mówiąc te słowa dobyłem miecza i tarczy.
Byłbym idiotą gdybym nie zabezpieczył się na taki scenariusz. W chwili gdy szykowałem pakunek dla Cave`a, mając w pamięci perfidny atak Karstarka zrozumiałem że wiele osób może nie być przychylnych moim dalekosiężnym planom. Nie niepokojony przez nikogo sycie oblałem ostrze swego krótkiego miecza "Brzoskwiniowym sokiem", którego zabranie na tą wyprawę było najlepsza moją decyzją od czasu rozrysowania planu rozbudowy kanalizacji w Zapchlonym Tyłku do której niestety nie zdążyłem się zabrać.
W tych ciemnych piwnicach moja nieco ciemniejsza karnacja może się przydać do uniknięcia ciosu lub schowania się w jakimś kącie w razie gdyby przeciwnik miał na de mną nazbyt dużą przewagę. Wydaje mi się że Rogostopy nie będzie zadawał poziomych ciosów, bo jestem niski i trudny do trafienia. By zrobić mi krzywdę tym toporem będzie najpierw musiał się przebić przez wzmacnianą tarczę. Wydaje mi się że gdyby Myron był zaprawionym w bojach wojownikiem nie skończył by jako kat ścinający bezbronnych. Wcześniejsza walka z Karstarkiem dała mi trochę doświadczenia i wyrafinowania w walce z osiłkami. Będę poruszał się zwinnie i szybko. Gdy uderzy bezpośrednio we mnie sparuje cios tarczą, gdy zaatakuje od góry odskoczę na bok i swym mieczem będę chciał dosięgnąć jego opadających rąk, gdyby zaś zaatakował poziomo od prawej bądź lewej flanki ukucnę i popieszczę go mieczem bo nogach, te wydają się najbardziej odsłoniętą częścią ciała bo nosi na nich tylko ocieplane buty i materiałowe, nieco przechodzone spodnie. Każde zadane mu draśnięcie będzie stopniowo ograniczało jego zdolność bojową. Jeżeli padnę na ziemie pierwszy wykorzystam nóż Karstarka który wciąż dzierżę w rękawie, by wypatroszyć Myrona, którego w tym samym czasie będę błagał o litość. Biorąc pod uwagę moją arcywysoką charyzmę jak i to że byłem gotów stanąć do walki Rogostopy wcale nie powinien czuć się pewnie i powinien do nie podejść ostrożnie, bo przecież nie jest tak głupi i nierozważny jak Karstark.
Jeżeli będę przegrywał zacznę się drzeć i prosić o pomoc, Jeżeli wygram zawołam dwóch braci do pomocy przeniesienia zwłok a później przekupie ich by potwierdzili moją wersję wydarzeń - że Rogostopy jako kat chciał osobiście mnie zabić, mając w pamięci moje winy i lekceważąc los braci pojmanych przez Szczurzego Lorda, a ja tradycyjnie się tylko broniłem.
zrobię wszystko by ciało Myrona spoczęło na jednym stosie obok cielska "bezgłowego" Karstarka !!

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

- Nie chcę zabijać moich braci - mówię - W sytuacji, kiedy potrzebny jest każdy człowiek, należy odłożyć zdrady i wyroki. Do niczego się nie przyda kolejny trup ani kolejny więzień w lochach. - spoglądam na Freya - Powinniśmy wreszcie się ruszyć i odbić Selmy'ego, a na zdrajcę na razie uważać i mieć go na oku. Jeśli przeżyjemy, spotka go sprawiedliwy sąd.

ocenił(a) serial na 9
pani_sroka

MARC CAVE

Z przerażeniem wymalowanym na twarzy rzucam się na kolana do bezwładnie padającego na ziemię ciała Robina. Przezornie zabieram mu na wpół wyjęty zza pasa nóż (a nuż coś mu jeszcze odbije) i obracam go, by rzucić okiem na niewątpliwie śmiertelną ranę. Cios Stone'a trafił idealnie w serce i nie dał mu absolutnie żadnych szans. Podnoszę głowę, by spojrzeć na jego twarz i widzę jego gasnące momentalnie oczy. Po zaledwie paru uderzeniach serca Robin jest martwy. Cholera!

- Howland! - Odwracam się w jego stronę. - Mówiłem, żeby mu wybaczyć! Mieliśmy współpracować, do cholery! Nie zabijać się jak popadnie! Ja pie*rzę, z takim podejściem to nie dożyjemy nawet nadciągnięcia posiłków...

Podnoszę się powoli z załamaną miną i rozglądam się za czymś, czym mogę wytrzeć zakrwawione ręce. Ostatecznie decyduję się na czysty skrawek spodni Robina, bo nie znajduję nic lepszego.

- Dobra, świetnie. Mamy następnego trupa. Wynieście go, proszę. Pochowajcie go i wyjaśnijcie to jakoś pozostałym braciom, a ja w tym czasie spróbuję napisać ten list, bo trzeba go jakoś sensownie sformułować, żeby przekonać Lorda Dowódcę. Bierzmy się wszyscy w końcu do roboty.

ocenił(a) serial na 9
SarkazM

Ooa nie zamierzał uciekać przed Rogostopym i gdy ten zaatakował był gotowy. Kat potężnym ciosem przez głowę zamachnął się toporem próbując rozrąbać czaszkę architekta. Ooa zasłonił się tarczą. Była solidna, lecz choć Myron jako wojownik miał najlepsze lata za sobą wciąż pozostawał niewyobrażalnie silnym mężczyzną, czego nie można było powiedzieć o jego przeciwniku. Ostrze toporu wbiło się w tarcze. Gdyby Ooa był silniejszy z pewnością udało mu by się ją utrzymać w ręku, Rogostopy jednak wściekle szarpnął toporem dosłownie wyrywając mu ją z dłoni.
Ooa walczył zatrutym mieczem i to dawało mu szansę by przeżyć pojedynek. Korzystając z chwili gdy kat mocuje się z toporem i tarczą zaatakował. Nie był jednak zbyt szybki, a refleks i doświadczenie Myrona znów dawało mu przewagę. Toporem wbitym w tarczę udało mu się odbić cięcie a gdy architekt odsłonił się i podszedł pod zasięg jego długich ramion drugą ręką przyłożył mu prosto w twarz.
Ooa rzuciło do tyłu i odbiło od ściany. Architekt padł zamroczony na ziemię, było już za późno na ucieczkę, pozostawało się jedynie bronić przed kolejnym atakiem lub wzywać pomocy. Rogostopy wyciągnął ostrze topora i rzucił na przeciwnika. Ten próbował wykorzystać swoją naturalną zwinność, całkiem zresztą niezłą jak na budowniczego. Gdyby udało mu się odturlać na czas gdy topór spadł na niego, zapewne zaczął by wzywać pomocy widząc, że nie ma już większych szans na zwycięstwo. Niestety i tym razem Myron był szybszy i sprawniejszy. Choć celował w korpus, Ooa zdążył zrobić unik, lecz ostrze spadło prosto na lewe ramię budowniczego. Kość zachrupotała a krew bryznęła jak fontanna. Przyszywający ból i szok spowodowały, że architekt zemdlał nim zdążył doczekać końca swojej przegranej walki….

Stone wytarł zakrwawiony miecz o brzeg swojego płaszcza po czym popatrzył na Cave’a wzrokiem który mógłby zmrozić całe Dorne.
- Zabiłem go w obronie własnej, widzieliście jak sięga do pasa po sztylet– szepnął zmęczonym głosem – Nie będę więcej tolerował zdrad. I wiedz, że mam cię na oku Cave, jeden jedyny błąd i skończysz obok tego sprzedawczyka.
Stone splunął na ciało Robina.
- A teraz zajmij się krukami. Wyślij wiadomość do Czarnego Zamku, że potrzebujemy więcej ludzi. Powiadom ich też, że Belly zdezerterował, to teraz ich problem, niech sami go szukają.
Po tych słowach Howland wyszedł zostawiając Marca i Awarta samych razem z truchłem Robina i nieprzytomnym Dirkiem Conroye. Awart znał prawdę, wiedział, że Robin zasługiwał na śmierć w równym stopniu co Marc, który podstępem do spółki z Ooa zamordował jego przyjaciela. Słowem jednak się nie odezwał a całe zajście obserwował w milczeniu.

Maegor Snow próbował przekonać swoich braci, że Frey wcale nie jest zdrajcą a najważniejszą sprawą jest teraz uwolnienie reszty braci uwięzionych przez Rattnera. Jako, że żaden z braci nie oponował, konflikt uznano za zakończony a Frey ostatecznie nie skończył w kajdanach. Po chwili wśród zwiadowców pojawił się Howland Stone, by powiadomić ich o swojej decyzji.
- Zdecydowałem, że zostajemy w Nocnym Forcie. Zaczekamy z odsieczą do następnego dnia. Jeśli ten cały Rattner ma choć trochę oleju w głowie odda nam zakładników dobrowolnie. Ma czas do jutra a potem niech go strzeże Siedmiu.
Po tych słowach zwrócił się do Maegora, który jak widać zdobył największy posłuch wśród swoich towarzyszy.
- Nie możemy wykluczyć, że Rattner będzie próbował zaatakować pierwszy. Musimy być przygotowani, więc tobie wyznaczam przygotowanie naszego fortu do obrony. Możesz wykorzystać kogo chcesz, przydzielisz braciom warty i strategię jak odeprzeć ewentualny atak. Wyznacz ludziom zadania, twoje polecenia mają być traktowane jak rozkazy oficera wyższego stopniem.
Nocny Fort od południa, tak jak wszystkie budowle na Murze był otwartym zamkiem. Około stu kroków o głównego placu, rozrastał się wysoki las. Od południa plac nie był zasłonięty żadnym ogrodzeniem, stare zrujnowane pozostałości po płocie z pewnością nie mogły nosić tego zaszczytnego miana. Prócz zamku na placu znajdowały się spróchniałe poniszczone budowle, spiżarnia, stajnia i magazyn na narzędzia. Jako, że budowniczy wciąż nie przygotowali zamku do zamieszkania, rozstawiono pod nim kilka namiotów, gdzie nocowali Strażnicy.
Koło namiotów rozstawiono dwa wozy, którymi przewieziono zapasy żywności, broń, narzędzia i jedzenie. Konie należące do strażników pozostawiono w prowizorycznej zagrodzie przy starej stajni, znajdującej się po przeciwległej stronie zamku, podobnie jak reszta budynków.
Nie było wątpliwości, gdyby grupa wrogów próbowała zaatakować Fort, strażnicy pozostawali bez ochrony, chyba, że ukryli by się w Nocnym Forcie, grożącym przecież zawaleniem. Do Maegora i jego ludzi zależało teraz jak przygotują się na ewentualny atak.
Maegor miał do dyspozycji niewielu ludzi. Ooa został ciężko ranny i nie nadawał do walki reszta jednak powinna być gotowa przyjąć rozkazy.

***
Nastał wieczór. Po kilku godzinach Ooa w końcu otworzył oczy. Był osłabiony, lecz nawet gorączka i utrata krwi nie pozbawiły go bystrości umysłu. Od razu zauważył opatrzony bandażem kikut swojej lewej ręki, uciętej kilka cali nad łokciem. Rana piekła niczym najbardziej gorący ogień piekielnych otchłani i gdyby nie makowe mleko architekt zapewne wyłby z bólu. Jego jęki usłyszano na zewnątrz bo za chwilę w namiocie pojawił się Myron Rogostopy.
- Dziękuj Siedmiu, że Cave zna się na medycynie – odezwał się – Gdyby nie wyparzył ci rany, wykrwawiłbyś się jak świnia. Jeśli o mnie chodzi, nie miałbym nic przeciwko. Jesteś zdrajcą i zasłużyłeś na śmierć, ale jesteś zbyt cenny by umierać. Przynajmniej na razie.
Jeśli Ooa udało się cokolwiek powiedzieć, Myron wydawał się go nie słuchać. W tym samym czasie w namiocie zjawił się Marc, z kolejną porcją mleka dla rannego.
- Stone się załamał, nad niczym już nie panuje, teraz Maegor przejął dowodzenie. Jest zajęty swoimi sprawami, ale na pewno nie będzie miał nic przeciwko jak sobie teraz porozmawiamy. Jak mężczyzna z mężczyzną.
Myron uśmiechnął się smutno patrząc na półprzytomnego Ooa.
- Nie zabiłem cię bo jak powiedziałem, jesteś zbyt cenny. W Nocnej Straży są spiskowcy, wysłani przez króla Aerysa. Chcę poznać ich nazwiska, w którym zamku stacjonują, czym się zajmują. Chcę wiedzieć wszystko a ty mu to powiesz Ooa.
Po tych słowach Myron nacisnął na zabandażowaną ranę architekta. Ból musiał być przerażający. Cave, odpowiedzialny za pacjenta, zapewne zaprotestował lecz Rogostopy go uciszył. Wyciągnął zza spodni sztylet i znów przyłożył do rany Ooa.
- Opowiesz mi wszystko o swoich wspólnikach. Powiesz mi co naprawdę stało się z Karstarkiem i Belly a jeśli uznam, że kłamiesz módl się o szybką śmierć.
Myron zaczął zadawać pytania. Najpierw o to jak zwerbowano Ooa, jakie rozkazy mu wydano i kto jeszcze brał udział w spisku. Na końcu zaś zapytał o martwych więźniów, którzy zginęli tajemniczą śmiercią.

Awart korzystając z chwili wolnego czasu wymknął się do lochów by przynieść Syllene trochę jadła. Przez dłuższy czas dziewczynka się nie pojawiała. Nieoczekiwanie jednak usłyszał kroki a z ciemności wyłoniła się Syllene. Była zapłakana i przerażona po czym zwróciła do Strażnika.
- Musimy uciekać z tego miejsca, mój ojciec już po mnie idzie i zabije was wszystkich! Błagam, zabierz mnie w jakieś bezpiecznie miejsce gdzie mnie nie znajdzie!

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

Ból był tak silny że powoli zacząłem odchodzić od zmysłów. Nie wiele mogłem zrozumieć z całej tej sytuacji.
Rogostopy okazał się bardziej bezwzględny niż mogłem się spodziewać. Ach gdyby wtedy do piwnic udał się ktoś inny, zapewne teraz z góry spoglądał bym na gnijące zwłoki tego chłystka Freya i tego gówno jada Rogostopego, a cała kompania bezpiecznie wracała by do Czarnego Zamku.
Cóż czy uda mi się uratować skórę ? Nie sądzę...
Zacząłem szeptać coś pod nosem opierając głowę o poduszkę i patrząc się na Myrona. Jeżeli ten kretyn pochyli się nade mną chcąc dowiedzieć się co mam mu do powiedzenia ogryzę mu ucho lub w ostateczności napluje w twarz temu sadyście.
Spoglądam również katem oka na Marca licząc że podświadomie uda mi się go zmotywować do jakiegokolwiek działania. Jeżeli mamy się wydostać w miarę cali z tego gówna to jest to ostatnia szansa !

killer83_2

AWART
Oczywiście wiedziałem, że Marc łże jak pies i że gówno wie o mnie i Petricu, zwłaszcza teraz, ale to nie miało znaczenia. Nie widziałem żadnego sensu w tłumaczeniu Stone'owi, czym Oaa podpadł "Karstarkowi", czy że ten nie zaatakowałby współwięźnia bez prowokacji. Skoro nasz tymczasowy dowódca nie wyczytał między wierszami tego, co chciałem mu przekazać, jego strata.
Postanowiłem olać ich wszystkich i spotkać się z Syll. Nie wiem, dlaczego aż tak panicznie boi się swojego ojca, ale jestem przekonany, że zdecydowanie jest coś na rzeczy.
- Oczywiście, że cię zabiorę, ale powiedz gdzie. Znasz to miejsce o wiele lepiej ode mnie. Tak samo jak umiejętności swojego ojca. Potrafi to co ty?
Mam nadzieję, że szybko uporam się z dziewczynką i zapewnieniem jej schronienia, bo w tej sytuacji najważniejsze jest nie dopuścić napastników do środka zamku. Muszę jak najszybciej ostrzec braci, że wróg nadciąga.

ocenił(a) serial na 8
fune

DURES ENOTS

-Dobra to ja stanę na warcie. Coś czuje że dziś te d**ki postanowią nas odwiedzić.- Wiedziałem że jak dojdzie do potyczki z tymi chłopami to ja będę musiał wziąć na siebie odpowiedzialność. Mój długi zasięg rąk wraz z wielkim toporem mogą siekać wroga nie narażając samego mnie na obrażenia od przeciwnika.- Zapowiada się ciężka noc.- Powiedziałem.

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

Będziemy bronić się z Fortu. W tym wypadku nie mamy najmniejszych szans na otwartej przestrzeni, Rattner nie może nas tam zaskoczyć. Natychmiast rozkazuję przenieść cały obóz do zamku. Jest wprawdzie ryzyko, że budynek zawali się nam na głowy, ale trzeba to ryzyko podjąć. Następnie zamierzam się naradzić z pozostałymi braćmi w sprawie planu obrony. Może ktoś ma już doświadczenie w oblężeniach albo jakieś przydatne umiejętności. Mogliby się zorientować wcześniej, że to mnie należało przekazać dowództwo, zanim sprawy zaszły za daleko. Przystaję na propozycję Enotsa, niech na razie stanie na warcie, ktoś musi. Potem ktoś go zastąpi.
- Łucznicy niech zajmą miejsce w wieży, będą musieli się zmieniać. Reszta zdolnych do walki powinna się rozdzielić i pilnować wszystkich możliwych wejść do Fortu. Wypadałoby też, żeby ktoś został przy rannych, zwłaszcza, że może ich przybywać.
Teraz czekam na jakieś sensowne pomysły.

ocenił(a) serial na 9
pani_sroka

NOCNY FORT

Maegor postanowił, że cały obóz stacjonujący pod zamkiem zostanie przeniesiony do wnętrza fortecy. Bracia na jego rozkaz uwijali się jak w ukropie. Szybko zwinięto namioty a z wozów zabrano do zamku prowiant, broń i narzędzia. Następnie zajęto się końmi, które wprowadzono do jednego z bocznych wejść do fortecy. Znajdowała się tam odpowiednia ilość miejsca by trzymać zwierzęta. Te z każdą minutą wydawały się coraz mniej spokojne.

Mimo, że Ooa próbował nawiązać kontakt wzrokowy z Marciem dając mu do zrozumienia, że liczy na jego pomoc, zarządca albo to zignorował, albo po prostu nie zauważył. Stał i patrzył w milczeniu jak Rogostopy próbuje torturować architekta.
W końcu w akcie desperacji Ooa zaczął szeptać coś pod nosem licząc na to, że Myron pochyli się nad nim. Strażnik rzeczywiście skłonił się, lecz nie na tyle nisko, by budowniczy mógł zaatakować go zębami. Ostatecznie Ooa splunął więc mu w twarz. Myron stał pochylony, z kamienną miną, nie wyrażającą żadnych uczuć. Starł ślinę z policzka po czym przyłożył nóż do rany architekta.
W tym samym momencie w namiocie zjawił się Maegor Snow, Polecił Myronowi i Marcowi by zwinęli namiot a następnie przenieśli rannych do budynku, gdzie Cave w wolnym czasie będzie ich doglądał. Wśród braci już plotkowano co zaszło między katem a architektem. Myron opowiedział lakonicznie o próbie przekupstwa i przekonał Stone’a by zatrzymać Ooa przy życiu jako cenne źródło informacji o reszcie zdrajców służących w Straży. Stone wydawał się w tym wszystkim całkowicie pogubiony, zapewne wciąż rozmyślał, czy dobrze postąpił zabijając Robina, którego nawet nie zdążyli jeszcze pochować . Swoją władzę oddał Maegorowi, ten jednak na razie był zbyt zajęty szykowaniem fortu do obrony niż dochodzeniem.
- Dokończymy naszą rozmowę później – szepnął do Ooa Myron po czym zwrócił do Marca – Nie dawaj mu więcej makowego mleka, musi mieć jasne myśli, jak już przyjdą tu ci wieśniacy. Jeśli chce zmazać swoje winy, niech walczy w naszej sprawie.
Myron i Cave wyszli zabierając się do pracy. Po chwili Dirka i Ooa na noszach przeniesiono z namiotu do zamczyska.

Nocny Fort wydawał się gotowy do obrony.

Alan Frey i Howland Crey byli najlepszymi łucznikami w drużynie, zgodnie z rozkazem zajęli miejsca w jednej z wieżyczek zamku skąd mieli doskonały widok na plac. Niestety nastały już kompletne ciemności a ilość pochodni nie wystarczyła by oświetlić rozległe tereny znajdujące się przed fortecą.

Dures Enots pierwszy postanowił pełnić wartę. Jako jedyny pozostał za murami zamku. Był odsłonięty, więc Stone zasugerował mu wcześniej by znalazł dla siebie jakąś kryjówkę. Strażnik był w bojowym nastroju a jego odwaga, być może nieco naiwna, dodawała z pewnością innym braciom otuchy.

W zamku znajdowało się sześć wejść, jednak cztery z nich naruszył ząb czasu i albo zostały zawalone odpadającymi ścianami bloków lub jak Mur stały lodową zmarzliną.
Myron Rogostopy i Howland Stone mieli bronić głównej bramy prowadzącej do zamku i w gotowości czuwali za masywnymi, pordzewiałymi wrotami, czekając na ewentualny sygnał od łuczników lub Enotsa.

Marcowi i Awartowi do obrony przydzielono drewniane wrota, znajdujące się najbliżej Muru, na tyłach zamku. To przez nie wcześniej przeprowadzono konie, urządzając w holu prowizoryczną stajnię. By przejść do głównej części zamku, zwiadowcy musieli pokonać trzy długie rozwidlenia korytarzy grożące niestety zawaleniem.
Jako, że Marc miał co jakiś czas doglądać rannych, wszedł do sąsiedniej izby, gdzie złożono rannych. Niegdyś znajdowała się tu jedna z zamkowym garkuchni. Świadczyły o tym stare pordzewiałe naczynia i fragmenty pieców, stojące przy ścianach. Ooa był przytomny i powoli dochodził do siebie. Gorączka spadła choć ból ręki nie ustępował.

Maegor Snow jako dowódca obrony, miał pełnić rolę łącznika między oddziałami i pilnować by każdy należycie wypełniał swoje obowiązki. Gdy upewnił się, że wszystko jest zrobione tak jak to sobie zaplanował zauważył brak Awarta. Nawet jeśli go zawołał, zamczysko było tak ogromne, że ten prawdopodobnie go nie usłyszał. A nawet jeśli miał jakiś powód by nie odpowiadać na wezwanie.

Awart próbował uspokoić dziewczynkę, jednak o ile wcześniej obecność i spokojne usposobienie strażnika dodawało jej otuchy, teraz była zupełnie przerażona, wyglądała jakby miała zaraz odejść od zmysłów. Zapyta czy jej ojciec również jest wargiem, przez chwilę patrzyła na budowniczego smutno zamyślona. Skinęła głową.
- Tak, mój ojciec potrafi to co samo co ja. Dlatego jestem dla niego taka cenna. Zrobi wszystko by mnie odzyskać a ja nie chcę…
Tu na moment Syllene się zawahała, po czym opowiedziała Awartowi starą legendę o Szczurzym Kucharzu, który podał królowi pasztet z jego własnego syna. Być może Awart znał tą opowieść z innych przekazów, w którym zdradziecki kucharz został przez bogów zamieniony w olbrzymiego białego szczura. Według Syllene jednak historia skończyła się inaczej, Szczurzy Kucharz chcąc ratować głowę przed toporem, po prostu przeniósł w ostatniej chwili swojego ducha w ciało gryzonia. Według Syllene ta historia wydarzyła się naprawdę i nie była tylko bajką opowiadaną przez stare nianie.
- To właśnie mój ojciec jest Szczurzym Kucharzem – odparła dziewczynka kończąc opowieść. Nawet jeśli Awart powątpiewał w prawdziwość tych słów, sama Syllene najwyraźniej w to wierzyła.
- Jest już stary i potrzebuje mojego ciała bo tylko ja z wszystkich jego córek i synów potrafię wchodzić w ciała zwierząt. On żyje już tysiące lat i od tysięcy lat odprawia na kolejnych naznaczonych dzieciach swój rytuał.
Po chwili Syllene wyjaśniła również Awartowi dlaczego on i strażnicy znaleźli się w Nocnym Forcie i jak ta cała historia się naprawdę zaczęła. Syllene nie znała alfabetu, ojciec jednak trzymał w domu stare księgi meldunkowe Nocnej Straży służącej przed tysiącami lat w Nocnym Forcie. Syllene zapamiętała kilka zdań z księgi, sądziła, że Strażnicy posługują się nimi na co dzień. Gdy udało jej się uciec i ukryła się w Nocnym Forcie, spisała na pergaminie wiadomość a następnie wchodząc w ciało kruka poleciała na wschód Muru szukać Nocnego Zamku. Chciała sprowadzić strażników, zanim jej ojcu uda się ją odnaleźć i zabrać z powrotem do wioski.
Resztę historii mógł dopowiedzieć sobie sam Awart. Kruk doleciał do maestra Aamona, który odczytał wiadomość, mylnie sądząc, że nadał go zaginiony patrol, poszukiwany przed drużynę ser Gerolda Selmy.
Najwidoczniej Syllene, nie wiedziała nic o trójce zaginionych Czarnych Braci.
Dziewczynka zapytana gdzie chce by Awart ją zabrał, zastanowiła się krótką chwilę.
- Widziałam, że macie konie. Nie jest jeszcze za późno, jeśli teraz zbierzesz swoich współbraci i ruszymy w do Czarnego Zamku nie uda im się nas dogonić!

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

Byłem niezwykle podirytowany faktem że Marc nie zrobił nic w mojej sprawie, jednak niesnaski jakie zaistniały przestały mieć znaczenie.
Z relacji przewijających się w okół mnie strażników wynikało że szykujemy się do oblężenia.
Wreszcie gdy wylądowałem w starym zamkowym pomieszczeniu, zacząłem zdawać sobie sprawę z powagi sytuacji.
Leżałem tak nieruchomo z wyraźnym grymasem na ustach czekając na niewiadome.
Rogostopy zabrał mi moje rzeczy lub zrobił to ktoś inny, jednak nikt nie pomyślał by schować przede mną rzeczy Dirka. Szczególnie zainteresował mnie jego miecz, który wydawał się zbliżony gabarytami do mego ostrza. Patrząc na mego kolegę, byłem pewien że jemu się już nie przyda.

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

A ten gdzie znowu przepadł? Pytam Cave'a i innych znajdujących się w pobliżu braci, czy nie widzieli gdzieś Awarta. Jak znam życie, to pewnie zdezerterował. Jakbym nie miał wystarczająco mało ludzi, to jeszcze ten debil musiał teraz zniknąć. Może zanim ktokolwiek nas zaatakuje to wszyscy pouciekają? Mam tego wszystkiego serdecznie dosyć. Marc nie może sam zostać przy tych wrotach, zwłaszcza, że ma jeszcze doglądać rannych. Zaczepiam pierwszego lepszego strażnika, który stoi najbliżej i każę mu się rozejrzeć, czy domniemany dezerter nie ukrywa się gdzieś w Forcie. Niech tylko zajrzy w najbliższe korytarze i jak najszybciej wraca. Nie ma teraz czasu na takie bzdury i nie potrzebuję, żeby kolejny człowiek gdzieś się zagubił. Na razie ja zastąpię Awarta przy wrotach. Jeśli Rattner ma atakować, niech robi to jak najprędzej. Ze zdenerwowania rozbolała mnie głowa, zwariuję tu od bezczynnego czekania. Jeżeli sytuacja w najbliższym czasie się nie odmieni, pójdę zmienić Enotsa na warcie.

killer83_2

AWART
Oczywiście znałem legendę o Szczurzym Kucharzu, nasłuchałem się jej nie raz podczas drogi na Mur, gdy w gospodach orientowano się dokąd zmierzam, im bliżej mojego miejsca docelowego tym częściej, ale na Siedmiu, to miała być tylko legenda. Poczułem jeszcze bardziej przejmujące zimno w kościach i przeszył mnie dreszcz obrzydzenia. Potarłem się po czole i westchnąłem, próbując zebrać myśli.
- Słuchaj Syll, to niemożliwe, bracia nie zgodzą się uciec, zobowiązuje nas przysięga jak i rozkazy, a twój ojciec przetrzymuje naszego dowódcę, nie da rady, jak on nie przyjdzie tutaj, to my go sami zaatakujemy. Starcie jest nieuniknione. A jak im powiem prawdę o tobie to też nie wiem, co zrobią. Ten cipa, co zastępuje lorda Selmy'ego zapewne wymieniłby cię na niego. Dobrze jeździsz konno? Weź jednego i pędź nie oglądając się za siebie do Czarnego Zamku, zaalarmuj co się dzieje, wyjaśnij o co chodziło z tamtą wiadomością i przekaż, że prosimy o jak najszybsze wsparcie.
Dobrze wiem, że łatwiej powiedzieć niż zrobić. Ale tutaj na pewno dziewczynka nie będzie bezpieczna, to rozwiązanie wydaje mi się jedyną jej szansą, zanim jej ojciec spostrzeże, że jej tu nie ma, ona będzie daleko. Co prawda nie mam pewności jak ją przyjmą w Czarnym Zamku, nawet jeżeli uda się jej tam dotrzeć, ale dochodzę do wniosku, że warto zaryzykować, o czym staram się ją przekonać. Postanawiam rozejrzeć się, jak wygląda sytuacja z końmi, czy jest szansa niezauważenie przemycić do nich Syllene, muszę też spróbować zadbać o jakiś prowiant.

fune

Trzeba też zaalarmować braci o niebezpieczeństwie, może powiem, że przypadkiem trafiłem na jakąś wieżę i inną górną kondygnację, skąd zauważyłem, że nadchodzą, albo wymyślę jakąś inną historyjkę, byle wzięli do serca, że trzeba być w gotowości.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

Rozumiem że nowy fatalny wizerunek filmweba odstraszył nawet najbardziej zagorzałych wyjadaczy, ale chyba powinniśmy skończyć grę a nie pozostawiać ją w martwym punkcie ?

ocenił(a) serial na 9
Lodowy

* Bez obaw, gra będzie kontynuowana, ale te forum rzeczywiście jest paskudne. Graczy zachęcam by jednak się nie poddawali, to już finisz, na razie tylko Ooa, Awart i Maegor mogą dotrwać żywi do ostatecznego starcia, więc pomóżcie swoim braciom :-)

NOCNY FORT

Syllene słysząc propozycję Awarta pokręciła głową.
- Nigdy nie jeździłam konno. A nawet gdybym spróbowała sama pokierować wierzchowcem wchodząc w jego głowę, mój ojciec mógłby zrobić to samo i go zawrócić z powrotem. Gdyby jednak był ze mną ktoś z Nocnej Straży – popatrzyła na strażnika wymownym spojrzeniem – Ktoś komu ufasz i wiesz, że mnie nie skrzywdzi mogłabym spróbować.
Mimo tego Awart postanowił rozejrzeć się po forcie i sprawdzić gdzie dokładnie zostały ukryte konie i czy ktoś ich pilnuje. Chłopak bał się panicznie zwierząt i miał świadomość, że w chwili najcięższej próby może nie podołać. Drugie rozwiązanie zaproponowane przez Syllene wydawało się ciekawsze. Tylko czy jest wśród Braci ktoś komu Awart zawierzył by życie tego dziecka?
Jako, że fort był słabo obsadzony i brakowało ludzi, Awart niepostrzeżenie przemknął z lochów na korytarze. Usłyszał jak ktoś woła jego imię, jednak skupił się na zadaniu. W ciemnych tunelach słychać było nerwowe rżenie koni, dzięki czemu budowniczy, który zdążył już poznać najniższe partie zamku bez problemów dostał się do komnaty, gdzie trzymano zwierzęta. Przycupnął przy jednej ze ścian obserwując co dzieje się w środku.
Maegor Snow zastąpił Awarta przy bocznych wrotach. Cave był od jakiegoś czasu dziwnie milczący i nie nadawał na towarzysza do rozmowy a Maegor miał już dość bezczynnego czekania. W końcu zdecydował, że teraz on zajmie miejsce na posterunku i zmieni Enotsa.
Wyszedł na zewnątrz w ciemna nic zostawiając Marca samego.
Awart czekał cierpliwie i obserwował dalej.

Ooa słusznie założył, że nieprzytomnemu Dirkowi nie odebrano broni. Nie znalazł jednak przy nim miecza, lecz długi na dziesięć cali wysłużony sztylet. Zważywszy, że wciąż był osłabiony utratą krwi a resztki makowego mleka powodowały zawroty głowy to nie był wcale zły wybór. Utrzymanie miecza mogło by przerosnąć siły architekta, nie mówiąc już o walce. Oaa dokładnie przeszukał izbę oraz rzeczy należące do Dirka, nie znalazł jednak miecza. Musiał zostać złożony wraz z resztą rzeczy z wozów w prowizorycznej zbrojowni, znajdujących się koło bocznych wrót zamku. Ooa podobnie jak Awart świetnie znał już rozkład starego zamczyska. Garkuchnię, w której złożono rannych od bocznych wrót oddzielał zaledwie mały korytarz, do którego prowadziły poniszczone drewniane drzwi. To właśnie w tym korytarzu stał teraz Awart, próbując się zorientować czy udało by mu się niepostrzeżenie wykraść jednego z koni.

Maegor zostawił Marca samego po czym wyszedł w mroźną noc oświetlając sobie drogę pochodnią. Enots nie posłuchał sugestii Stone’a i nie znalazł sobie żadnej kryjówki, stał po prostu na dziedzińcu przy wbitych w ziemię pochodniach, więc Maegor bez trudu go wypatrzył. Skoro on nie miał z tym problemu, co z ich wrogami? Snow, który poważnie potraktował rolę dowódcy miał z pewnością parę mocnych słów na temat wątpliwych umiejętności kamuflażu swojego zwiadowcy.
Cokolwiek powiedział Maegor do Duresa ich rozmowę nagle przerwał dźwięk. Ledwo słyszalny i dochodzący z prosto z lasu. Frey i Howland Crey czający się na jednej z wieżyczek również musieli to usłyszeć, bo po chwili jeden z nich przeciągle zagwizdał w stronę zwiadowców.
Początkowo dźwięk trudno było zidentyfikować, jednak z każdym kolejnym uderzeniem serca stawał się coraz głośniejszy aż w końcu stał zupełnie słyszalny. To była melodia. Smutna melancholijna melodia wygrywana na flecie. A raczej kilku fletach na raz w równym usypiającym tempie. Czy miała wzbudzić we wrogach przerażenie? Dezorientację?
Po chwili melodia ucichła a zastąpił ją inny dźwięk. Tym razem nie trzeba było się wsłuchiwać by go rozpoznać. To był szczęk łańcuchów.
Jakieś postaci wyłoniły się nagle zza drzew i człapiąc niezdarnie ruszyły w kierunku dziedzińca brzęcząc za sobą żelaznymi ogniwami ciągniętymi po śniegu. Nagle jednak intruzi zatrzymali się i stanęli w miejscu.
Maegor krzyknął w stronę łuczników, którzy zapalili strzały i posłali je w kierunku tajemniczych przybyszów. Strzały spadły tuż przed ich nogami rozświetlając sylwetki.
Przed dziedzińcem, między lasem a zniszczonym ogrodzeniem stali ser Gerold Selmy, oraz bliźniacy Eryck i Uryck. Usta mieli zakneblowane a dłonie skrępowane powrozem. Do stóp przyczepiono im kajdany, do których przymocowano długie łańcuchy. Te rozciągały się na pełną długość i znikały za ciemnymi konarami drzew.
- Chcę rozmawiać z waszym dowódcą! – rozległ się w leśnych ciemnościach donośny głos, który Enots i Snow doskonale kojarzyli. To nie był nikt inny jak Tom Rattner, szczurzy lord.

ocenił(a) serial na 8
killer83_2

HOWLAND CRAY

Stwierdzam, że nie warto ryzykować. Uciekam z wieżyczki do podziemi zamku i odszukuję sławetną czarną bramę.

Recytuję tekst przysięgi - brama powinna się otworzyć.

- Jestem strażnikiem na murach. Jestem ogniem, który odpędza zimno, światłem, które przynosi świt, rogiem, który budzi śpiących, tarczą, która osłania krainę człowieka.


Idać po stronie muru zamierzam wrócić do Czarnego Zamku.

ocenił(a) serial na 10
KarmazynowyKokos

OOA

Wolnym krokiem wyszedłem z pomieszczenia w którym się znajdowałem, żegnając nieprzytomnego Dirka spojrzeniem pełnym żalu i rozgoryczenia.
W prawym ręku dzierżyłem sztylet. Mój krok nie był pewny,miałem problemy by utrzymać równowagę, co rusz obijałem się lewym barkiem o ścianę jeszcze bardziej podrażniając ranę. Korytarz wydawał się znacznie dłuższy niż w rzeczywistości. Mimo iż przed oczyma miałem rozmazany i niewyraźny obraz udało mi się dostrzec jakąś postać, która okazała się tym poczciwcem Awartem. Przez chwilę zapanowała cisza... widać że chłopak jest spięty i najwidoczniej coś przede mną ukrywa.
- Rozumiem że opuszczasz posterunek bracie ? - Przerwałem ciszę tym ironicznym pytaniem.
- Pomóc ci okiełznać wierzchowce ? - Zwróciłem się do niego raz jeszcze, uśmiechem przysłaniając grymas bólu na swojej twarzy.

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

Nie zdążyłem jeszcze porządnie ochrzanić Enotsa, że stoi kompletnie na widoku jak ta dupa w polu, że nawet ślepy by go zobaczył, kiedy nadszedł Rattner. Co to za błazenada z ukrywaniem się i graniem na fletach? Przyszedł z nami walczyć czy wystawiać komedię? Przyprowadził zakładników, więc pewnie chce się układać. To na pewno dla nas lepiej, że mamy szanse uniknąć prawdopodobnie samobójczej walki. Zastanawiam się jednak, czego on może od nas chcieć.
- Ja jestem dowódcą - wołam - Czego chcesz, Rattner?!

killer83_2

Momentalnie przypomniałem sobie wszelkie przekleństwa, jakie kiedykolwiek poznałem. Miałem nadzieję, że może uda mi się spotkać kogoś z odrobiną chociaż honoru, ale wydaje się, że wszyscy bracia, z którymi mógłbym zaryzykować rozmowę przygotowują się właśnie do odparcia ataku. Dobre i to, przynajmniej problem z ostrzeżeniem mam z głowy, ale teraz, przy tej liczebności, jaką mamy, z pewnością nie namówię nikogo porządnego na opuszczenie zamku. A jak zaufać nieporządnemu? Gdybym chociaż miał na to szansę i jakiegoś spotkał. Wystarczyłby zwykły tchórz, który być może zgodziłby się na wykonanie ważnego dla Straży zadania, które w praktyce tak czy owak byłoby ucieczką i uratowaniem własnej dupy, ale dałoby mu to możliwość czmychnięcia stąd bez dezercji w pakiecie. Przekonany zdecydowanie o jednym, że nigdy w życiu nie zbliżę się do tych czworonożnych potworów, zwłaszcza teraz, gdy są takie niespokojne, oraz w myśl zasady, jak się nie ma, co się lubi... mówię:
- Nigdzie się stad nie wybieram, zapewniam cię. Wpadłem tylko na chwilę, upewnić się, że zwierzęta są bezpieczne i że nikt zdolny do walki się tu nie zapodział. No, ale ty wyglądasz, jakbyś już wrócił ze spotkania z tymi szczurami... czyżbyś sam się teraz gdzieś wybierał?
Sam nie wiem, po co to robię, Patrząc na jego stan to powątpiewam, czy byłby zdolny nawet do samodzielnej wyprawy. Chociaż gdyby chodziło w grę uniknięcie dezercji to może zebrałby siły? A może Syll jest urodzonym jeźdźcem, tylko jeszcze o tym nie wie. Przynajmniej nie boi się wierzchowców, a to chyba najważniejsze, myślę sobie. W każdym razie mam świadomość, że czasu coraz mniej.

ocenił(a) serial na 10
fune

OOA

Awart tradycyjnie nie zamierzał mi ułatwiać sprawy...
- Naprawdę masz mnie za głu.. - Nie zdążyłem dokończyć, bo nagle rozbrzmiała jakaś słabo słyszalna melodia, dobiegająca z bliskiego otoczenia zamku. Co by nie powiedzieć o Nocnym Forcie, to akustykę miał dobrą, dzięki wyszczerbieniom i dziurom niemal w każdej ścianie.
Z przerażeniem w oczach spojrzałem na Awarta, dając mu do zrozumienia że siedzimy w tym gównie razem ...

Lodowy

AWART
Tak patrzę na tego Ooę i przelatują mi przez głowę różne scenariusze. I chociaż 99% z nich kończy się źle dla sprawy to tak naprawdę nie mam innego wyjścia. Tu już nie chodzi o to, komu ufam a komu nie, osobiste porachunki również muszą odejść na dalszy plan. A paradoksalnie, niezależnie od tego ile wiedział, jego wcześniejsze zachowanie chroniło Syll, a przynajmniej pozwoliło zachować jej obecność w tajemnicy, co było wtedy dla niej kluczowe. Wygląda teraz naprawdę nędznie i wyraźnie widzę, że nie jest w stanie walczyć w obronie Fortu. Tak czy owak to czas zdecydował o wszystkim i nie ma co się zastanawiać, trzeba działać błyskawicznie, wóz albo przewóz.
- Trzeba dostarczyć pewną przesyłkę do Czarnego Zamku, zainteresowany?

ocenił(a) serial na 9
fune

NOCNY FORT

Howland Cray w pewnym momencie rzucił łuk po czym w pośpiechu ruszył w stronę schodów. Frey spojrzał na niego zaskoczony.
- Cray, co ty wyprawiasz cholerny głupcze, wracaj tu natychmiast!
Być może strach i trwoga odebrały strażnikowi rozum, bo nie zważając na krzyki towarzysza wybiegł z wieży. Gdyby wcześniej posłuchał ostrzeżeń Ooa, że zamek jest w ruinie i większość kondygnacji nie nadaje do naprawy, być może byłby bardziej ostrożny. Cray zbiegając w pośpiechu po schodach nagle poczuł jak kamienie osuwają mu się z pod stóp. Stracił równowagę i runął z impetem do przodu, i staczając po kolejnych stopniach a dźwięk łamanych kości roznosił echem po korytarzach. Zdążył jeszcze usłyszeć wrzaski i przekleństwa Alana, który przywoływał go z powrotem.
Gdy schody zaczęły zakręcać, Howland przyrżnął w ścianę a potem nastała ciemność.

Ooa jako jedyny ze strażników słysząc dźwięk fletów poczuł coś w rodzaju trwogi. Dźwięki jednak nie sparaliżowały go lecz zmusiły do działania. Krótka wymiana zdań między nim a Awartem zakończyła się w chwili kiedy spostrzegli, że Marc Cave, mimo że z pewnością słyszy ich głosy stoi przy wrotach patrząc pustym wzrokiem przed siebie.
Wyglądał jakby śnił lub był w jakiś dziwny sposób zahipnotyzowany. Tak czy inaczej, nie było już nikogo kto pilnowałby koni, ani tym bardziej bocznego wejścia do Nocnego Fortu.

Maegor zawołał w stronę Rattnera i czekał na odpowiedź. Po chwili usłyszał skrzeczący, donośny głos starca.
- Macie w zamku coś co należy do mnie. Nazywa się Syllene i jest moją córką. Chcę ją odzyskać z powrotem, a obiecuje się, że nikomu z was nie stanie się krzywda. Puszczę waszych braci wolno i więcej się nigdy nie zobaczymy!
W chwili gdy Rattner wypowiadał te słowa, Maegor spojrzał na Enotsa. Strażnik stał i patrzył pustym wzrokiem przed siebie. Nawet szturchnięty nie zareagował. Zupełnie jakby śnił. Cokolwiek się z nim stało musiało mieć związek z jakimiś demonicznymi czarami. Z wieży dobiegały zaś wrzaski Alana Frey. Tam też musiało stać się coś złego.
Tymczasem Rattner kontynuował.
- Daję wam czas do północy. Potem zacznę kolejno zabijać moich jeńców a jeśli dalej nie spełnicie mojej prośby, przyjdę też i po was. Ser Gerold nie był zbyt rozmowny, ale w końcu rozwiązałem mu język. Wiem, ilu macie ludzi w zamku. Teraz jak widzisz jest was jeszcze mniej – powiedział wyraźnie nawiązując do stanu Enotsa – Nie bądźcie głupi, życie jest tylko jedno. Oddajcie dziewczynkę a przysięgam, że zostawię was w spokoju.
Maegor spojrzał w stronę gwiazd. Zmrok zapadł kilka godzin temu, do północy zostało niewiele czasu.

ocenił(a) serial na 8
ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

Widok Cave`a mocno mnie zdziwił. Odkąd ten zostawił mnie na pastwę Rogosotpego i stał się jakiś cichy, przestałem go postrzegać jako sojusznika.
Swoim wzrokiem obejmował na obu, nie odzywając się ani słowa
- Hej Cave ! Przyszedłeś odwiedzić swojego kompana ? A może również tych chcesz ratować skórę, jeżeli tak to naprawdę już nasza ostatnia szansa - Zwróciłem się do Marca, jednak nadal nie usłyszałem żadnej odpowiedzi.
- Odezwij się do cholery ! - Krzyknąłem wystawiając w jego kierunku sztylet, którego nie był w stanie pewnie trzymać. W tym momencie zdałem sobie sprawę że jest z nim coś nie tak.

Lodowy

AWART
Momentalnie pojąłem, co się dzieje z Cavem, tzn. mniej więcej więcej, bo wyglądał jak jakaś kukła, ale może z bardziej rozumnymi tak się dzieje, jednakże nie było czasu tego roztrząsać, zdawałem sobie sprawę, że liczą się sekundy. Miałem nikłą nadzieję, że to może sprawka Syll, a nie że tamci są tak blisko, że nie wdarli się, chociażby mentalnie, aż tutaj. Pocieszyło mnie to, że Cave zdawał się nie ruszać, ale i tak dreszcz przeszedł mi po plecach, a dłoń zacisnęła się na sztylecie.
- Nie zwracaj na niego uwagi! To pojedziesz czy nie? Bo za chwilę może być za późno na cokolwiek!

ocenił(a) serial na 10
fune

OOA

- Masz rację ! Nie jestem w stanie walczyć, jednak wydaje mi się że utrzymam się w siodle. Konie powinny być wypoczęte - Po oczach Awarta dostrzegłem że właśnie takiej odpowiedzi oczekiwał.

Lodowy

AWART
Nie było chwili do stracenia. Musiałem jak najszybciej wysłać bezpiecznie tę dwójkę w stronę Czarnego Zamku, a potem skorzystać z chaosu i wmieszać się pomiędzy braci, jak gdyby nigdy nic. Mam nadzieję, że Syll kręci się gdzieś w pobliżu i jest w gotowości. Jeżeli uda mi się nawiązać z nią kontakt wzrokowy, postaram się za pomocą mimiki i spojrzenia dodać jej otuchy, liczę, że rozumie powagę sytuacji i że nie przestraszy się widok towarzysza, na którego wolą bogów padło. Staję przed Cavem, tak aby zasłonić mu widok na Ooę, jednocześnie dając mu ręką znak, żeby zabierał konia i (jeżeli się pojawi) dziewczynkę. Nie chcę mówić nic więcej, bo nie jestem pewien, czy aby "Cave" nie podsłuchuje. Jeżeli tylko się ruszy, powinienem być w stanie zatrzymać go wystarczająco długo zanim spostrzeże co się dzieje. Następnie postaram się za pomocą jakiegoś powrozu czy innej liny, jaką być może znajdę, związać mu ręce i doprowadzić do dowódcy. Tak na oko w tym stanie nie wydaje się zbyt szybki ani w ogóle za bardzo na chodzie, żeby mógł mi sprawić jakieś specjalne kłopoty (bardziej obawiam sie jego zmysłów wzroku i słuchu), ale na wszelki wypadek będę uważał, co by mnie czasami nie zaskoczył.

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

Mam ochotę się głupio roześmiać. To wszystko z powodu jakiegoś dzieciaka? Dobre sobie. Nie można było tak od razu? Rozumiem, że facet się zdenerwował, w końcu córka uciekła od niego, ale po co od razu zakładnicy? Czy już nie można załatwiać spraw kulturalnie? Teraz trzeba tylko szybko znaleźć tę dziewczynę. Nie mam pojęcia, co stało się Enotsowi ale muszę się natychmiast zorientować, kogo jeszcze spotkał podobny los. Nie mam teraz czasu sprawdzać, co się zdarzyło na wieży, dlaczego Frey się tak wydzierał. Niech ktoś obserwuje zakładników i las, a reszta zaraz zaczyna poszukiwania tej Sellyne czy jak jej tam.

ocenił(a) serial na 9
pani_sroka

*Witam w przygodzie, trójkę nowych graczy, wronio, Sayeera i Aegisha. Zgodnie z obietnicą wrzucam dla was pierwszy wpis. Tradycyjnie, czas na odpis to dwa dni. Miłej zabawy :-)

Okolice Muru, dwadzieścia mil na Zachód od Nocnego Fortu..

Hames, Solitaire i Timmy zwany Duchem spędzili w Wieży Cieni blisko pół roku. O pół roku za dużo. Lord Dowódca wysłał ich wraz z grupą trzydziestu strażników, gdy okazało się, że na zachodnich rubieżach zbierają się bandy Dzikich. Wieża Cieni była najsłabiej obsadzonym zamkiem Nocnej Straży, istniało ryzyko, że Dzicy spróbują to wykorzystać i zaatakować fort. Nic takiego się nie stało. Hames, Solitaire i Timmy Duch większość czasu spędzali patrolując Mur i wypatrując niewidzialnego wroga. Mijały tygodnie, miesiące, żadni Dzicy się nie pojawili. Ich obecność w Wieży Cieni okazała się zbyteczna. Ostatecznie oni trzej postanowili wrócić do Czarnego Zamku a dowódca Wieży Cieni nie miał nic przeciwko.
Tydzień temu wyruszyli w drogę.
Noce spędzali pod murami opuszczonych zamków Nocnej Straży rozbijając prowizoryczne obozy. Tego dnia, popołudniu dotarli do Icemarku. Konie jednak nie wydawały się zmęczone, więc uznali, że przed zmrokiem uda im się nadrobić drogi i obóz rozbić w Nocnym Forcie.
Byli w połowie drogi do największego opuszczonego zamczyska na Murze, kiedy znaleźli ciało….
Pewnie by go nie zauważyli gdyby ich uwagi nie zwróciło krakanie stada wron dochodzące z zarośli. Gdy weszli w krzaki płosząc ptaszyska, znaleźli leżące na śniegu zwłoki mężczyzny. Był praktycznie nagi a wrony zdążyły się zająć jego oczami i częścią twarzy. Trudno było stwierdzić kim ten człowiek był. Dzikim zza Muru, czy też mieszkańcem południa? Niemniej uwagę zwiadowców zwróciło coś jeszcze. Ślady butów. Jako, że nieboszczyk miał buty na nogach, strażnicy od razu spostrzegli, że ślady podeszew jego kierpców i ślady podeszw na śniegu się różnią.
Zeszli z koni i ruszyli za odciskami odbitymi w ziemi.
Nie musieli długo szukać. Przyczajeni za drzewami zauważyli mężczyznę, który ściągał właśnie z siebie swój czarny płaszcz a następnie rękami próbował wykopać dół w ziemi by ukryć przebranie. Czarny płaszcz, który chciał zakopać był na tyle charakterystyczny, że strażnicy nie mieli wątpliwości. To jeden z ich braci. Który najwyraźniej postanowił zdezerterować.
Timmy Duch przyglądając się twarzy strażnika od razu go poznał. Nie raz spędzali długie godziny w Mole’s Town grając w karty i kości. To był Raymond Belly, jeden z zarządców służących w Czarnym Zamku. Wyjątkowy cwaniak i oszust, komediant. Szuler. Plotka głosiła, że na Mur trafił uciekając przed długami. Najwyraźniej życie w zimnej, twardej północy mu się w końcu znudziło.

NOCNY FORT

Jako, że Syllene prawdopodobnie wciąż ukrywała się w lochach, Awart musiał krzyknąć za nią licząc, że ta go usłyszy i zjawi się szybko na miejscu. Wszystko wydawało się gotowe. Cave nie stanowił problemu, a związanie go było dziecinnie proste. Ooa, kimkolwiek był wcześniej i jakie zbrodnie popełnił, teraz wydawał się dla dziecka jedynym ratunkiem. Fakt, nie mógł walczyć lecz z pewnością mógł odkupić swoje winy inaczej. Uratować niewinne dziecko i wypełnić świętą przysięgę Nocnej Straży.

Niestety wszystko potoczyło się inaczej.

Maegor wycofał się w stronę Nocnego Fortu zostawiając śniącego Enotsa przy palących się pochodniach. Przeszedł przez główne wrota pilnowane przez Howlanda Stone’a i Myrona Rogostopego. Howland znajdował się w takim samum stanie jak Enots. Stał w miejscu wpatrując pustym wzrokiem przed siebie. Nie reagował na szturchnięcia przerażonego Myrona. Snow kazał mu go zostawić. Postanowił sprawdzić co stało się z resztą strażników pilnujących drugiego wejścia. Wbiegł więc w wąskie korytarze a kat dotrzymywał mu kroku. Nawet jeśli wcześniej nie miał pojęcia o żadnej Syllene, dziewczynce ukrywającej się w zamku, teraz do jego uszu doszło echo rozmowy Ooa i Awarta. Nie było żadnych wątpliwości, że oni wiedzą po kogo przyszedł Tom Rattner.
Maegor i Rogostopy wbiegli do komnaty w chwili gdy Awart krępował powrozem Marca Cave. Ooa stał przy koniach, próbując zdecydować, który z nich nada się do szybkiej ucieczki.
Konfrontacja wydawała się nieunikniona.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

Dosłownie chwilę dzieliły mnie od wydostania się z tego zamczyska, do którego nigdy nie powinienem trafić.
Moje zadanie było proste: Unikać konfrontacji z dzikimi, werbować kolejnych ludzi na swoją stronę, tych niechętnych do współpracy likwidować i wreszcie obalić Lorda Dowódcę, tak aby bez problemu wreszcie móc posłać po budowniczych z Królewskiej Przystani i Alchemików którzy przy wykorzystaniu dzikiego ognia wysadzą ten cały mur w powietrze, tak aby Król mógł poszerzyć swoje Królestwo, robiąc z owych dzikich swych poddanych.
W momencie gdy Maester Pycell dokładnie krok po kroku opisywał mi co mam robić, to zadanie nie wydawało mi się aż tak trudne jak jest w rzeczywistości.
Po tych dniach kolejnych niepowodzeń, których końcowym efektem była strata ręki i oblężenie twierdzy, przyszedł czas by wyjść z tego letargu. Czas by w pełni wykorzystać swą inteligencję i charyzmę by przekonać wszystkich w okół że pozostanie w tej twierdzy to szaleństwo. Gdybym publicznie nie przyznał się do pracy na rzecz Króla, a nie Nocnej Straży to w tym momencie ja bym dowodził. Trzeba spróbować to wszystko odkręcić.
Groźnym wzrokiem spoglądam na Rogstopego, mając w pamięci jego sadystyczne metody.
- Rozumiem że znów przyszliście ustawiać nas po kątach bydlaki ?! - Wybucham gniew wyrzucając z siebie całe rozgoryczenie.
- W momencie gdy pod murami stoi chorda dzikusów, a ktoś raz po raz robi papkę z mózgu naszym braciom wy macie jeszcze czelność nastawać na nas !? - Wyrzucając z siebie te słowa gestykuluje, wskazując kolejno na Marca i na dwóch nieproszonych gości do których się zwracam.
- Może błędem było wyznanie moich win przed wami prostaki, ale pojmijcie wreszcie że jestem po waszej stronie !! Zacznijcie ruszać trochę mózgiem ! Jeżeli nic nie zrobimy utłuką nas jednego po drugim ! Także pozwólcie mi jechać po pomoc lub zbierzcie wszystkich i wydostańmy się z tego zamku. Gdy przyjdzie czas, odbijemy go ! - Prawie nie mogę złapać tchu, na moim łysym czole widać żyły i kroplę potu. Jeżeli ta przemowa nic ni pomoże, wszyscy jesteśmy już zgubieni.

pani_sroka

HAMES

Leżąc w bezruchu obserwuje jak Belly, którego wcześniej rozpoznał Duch, zakopuje swój czarny płaszcz w ziemi, rozkopując ją gołymi rękoma. ,,Co on wyprawia - myślę sobie. - Jeżeli zabił tamtego człowieka, a teraz próbuje przebrać się w jego rzeczy, by ukryć swoją dotychczasową tożsamość, może to być ostatnia rola, jaką odegra w swej komedianckiej farsie". Na patrol wysyłanych jest przeważnie trzech ludzi, nie mniej, chyba że okoliczności są inne niż zazwyczaj. Każdy jeden, jest strażnikiem drugiego, gdyby dopuszczać do masowych dezercji, równie dobrze Nocna Straż mogłaby przestać istnieć, a ludzie którzy do niej trafiają, zamiast na murze gniliby w lochach, bądź zostaliby straceni. Chronimy więc samych siebie, a z każdą dezercją, strażnicy mają tylko coraz mniej swobody, jest trudniej. Ta niepewność, że ktoś może donieść o próbie dezercji, albo złamaniu przysięgi, sprawia że większość członków Nocnej Straży. nie decyduje się na taki krok, chyba że są bardzo zdesperowani... Co więcej są zasady, które łamiemy i na które nawet Lord Dowódca przymyka oko, oby tak zostało, co jednak nie jest już takie pewne, bo przy tak licznych dezercjach, będzie tylko coraz mniej swobody, co odbije się negatywnie na morale strażników i ich codziennym trwaniu na posterunku.
- Musimy z nim porozmawiać - zwracam się do współtowarzyszy. - Jednak obawiam się, że może zacząć uciekać, kiedy tylko wyjdziemy z ukrycia. Znalezione zwłoki mężczyzny, mogą oznaczać, że Belly jeśli jest sprawcą tego mordu, na co wszystko wskazuje, w akcie desperacji jest w stanie zrobić wszystko by tylko nie wpaść w niepowołane ręce. Za taki czyn grozi mu śmierć, więc będzie mu wszystko jedno czy zginie rzucając się na nas, uciekając, czy też zajmie się nim kat. Powinniśmy go schwytać żywego, niech się wytłumaczy z tego co widzimy, potem zdecydujemy co z nim zrobić.

Trudno z tej odległości ocenić, czy Belly ma broń. Wszystko wskazuje na to, że nie. Ciało mężczyzny obdartego z ubrania, nie było ubrudzone krwią, na śniegu również nie było żadnych śladów krwi, zatem prawdopodobnie nie został przebity żadnym ostrzem, mogliśmy jednak czegoś nie zauważyć, lepiej więc mieć się na baczności. Każda rzecz w rękach szaleńca, może okazać się niebezpieczna.

- Nie zwlekajmy - kontynuuje wypowiedź. - Póki co nie wie o naszej obecności, powinniśmy go zatem otoczyć, zmniejszymy wtedy szanse, na to że nam ucieknie, przy podjęciu przez niego takiej próby. Kiedy od razu się ujawnimy, może natychmiast rzucić się do ucieczki, a wtedy może być problem z jego wytropieniem, nie wiemy też czy jest sam i czy to nie jest tylko pułapka, by móc zabrać nam nasze konie. Sugeruje by Duch obszedł obszar z lewej strony, natomiast Solitaire pójdzie w prawo, zachowując bezpieczną odległość, będąc cały czas w ukryciu. Ja zostanę tutaj, otoczony przez nas z każdej strony, będzie miej niebezpieczny i łatwiejszy do schwytania.

Wkładam w usta garść śniegu, by wraz z oddychaniem nie wydobywała się para, która mogłaby zdradzić miejsca mego ukrycia.

Sayeer

Cieszyłem się, że w końcu wracamy do czarnego zamku, miałem już dość bezczynności i ciągłego oczekiwania na dzikich, którzy nie pokazali się nawet raz. Dodatkowo jako kompanii trafili mi się osobnicy delikatnie mówiąc małomówni i ceniący samotność. Mimo wszystko spędziliśmy ze sobą ostatnie pół roku więc nawet ich polubiłem, może nie siedzimy każdego wieczora przy piwku i nie zwierzamy się sobie nawzajem, co w rzeczywistości mi pasuje bo moja przeszłość to tylko i wyłącznie moja sprawa, ale wydaje mi się, że wzajemnie się szanujemy i możemy sobie ufać.
Teraz powrót na stare śmieci znowu musi trochę poczekać. Ten pieprzony Belly nachylający się nad czyimś ciałem na pewno nie wróży niczego dobrego. Pamiętam jak próbował mnie oszukać przy pomocy swoich szulerskich trików, nie miał pojęcia, że trafił na kogoś dużo bardziej doświadczonego w tego typu przekrętach. To nikczemna piz*a i musimy na niego uważać. Zwracam się do moich towarzyszy :
- Dobra Hames zrobimy jak mówisz tylko z małą korektą. Ja i Solitair się zakradamy, potrafimy być nie do wykrycia, więc gnój nie ma szans. Ty musisz mu się pokazać gdy już będziemy na pozycjach i go zagadać. Wtedy my wyjdziemy z ukrycia i go obezwładnimy. Uważajcie jest całkiem zwinny, ale to nie typ, który bezmyślnie atakuje. Jego największą bronią jest jego fałszywość i spryt więc nie ufajcie jego słowom.
Moje oczy zmieniły się nie do poznania i przepełniły złowieszczym chłodem. Zauważyłem, że moi towarzysze lekko się wzdrygnęli na ten widok, ale jestem już przyzwyczajony, każdy tak reaguje od prostego wieśniaka po szlachetnych rycerzy, ale gdyby wiedzieli co w życiu widziałem nie dziwiliby się aż tak ...
- Pamiętajcie, że gnida będzie kłamać więc prawdopodobnie prawdę wydusimy z niego jedynie torturami, ale nie powinno to wam przeszkadzać bo wierzcie mi, ten śmieć prawdopodobnie zdezerterował i nie jest wart waszej litości.
Wyjmuję moje ukochane ostrza i bezszelestnie wtapiam się w ciemność, która wielokrotnie była moją najwierniejszą kochanką skrywającą najstraszliwsze tajemnice. Chcę się zakraść do tego śmiecia i podejść go w odpowiednim momencie tak aby nic nie zagroziło moim towarzyszom. Pamiętam jednak, że najważniejsze jest wydobycie z Bellego informacji, nie mógł ot tak po prostu uciec, coś musiało się stać, a znając jego naturę nie zrobiłby tego gdyby nie był całkowicie pewien sukcesu. WArto również sprawdzić kieszenie tego starego szulera - o tym jednak nie mam zamiaru informować towarzyszy i zrobię to niepostrzeżenie.

wronio

Kiwam porozumiewawczo głową. Jeżeli nie wydarzy się coś nieprzewidzianego, jeszcze dzisiaj tak jak zamierzaliśmy, powinniśmy dotrzeć do Nocnego Fortu.

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

Przepraszam za długą dość nieobecność, tak jakoś wyszło. Zauważyłem, że sporo się zmieniło w kwestii wizualnej, ale co najważniejsze, akcja dalej się toczy, a moja postać jeszcze żyje, więc bardzo chętnie po raz kolejny 'dołączę' do ekipy i postaram się aktywnie uczestniczyć w akcji.

Z tego, co się orientuję, to Marc jest aktualnie w dziwnym stanie (jakaś hipnoza?) i nie za bardzo wiem, co się konkretnie stało, ale zdaje się, że nie jest teraz zdolny do podjęcia żadnych sensownych działań. Dzisiaj zatem nie napiszę, co myśli i robi, lecz chętnie się tym zajmę, gdy tylko powróci do siebie. :)

Jak już piszę takie ogłoszenia zamiast normalnego posta, to chciałem serdecznie powitać wszystkich nowych graczy. Mam nadzieję, że będziemy się wszyscy razem dobrze bawić. :)

ocenił(a) serial na 9
SarkazM

Cieszę się że jednak żyjesz SarkazM :-) Marc podobnie jak niektórzy strażnicy jest w stanie przypominającym sen lub hipnozę. Wywołany prawdopodobnie za pomocą zaklęcia. Zdradzę ci tylko, że wszystko słyszy i widzi, lecz nie jest w stanie się poruszyć. Zaklęciu nie ulegli tylko strażnicy posiadający bardzo silną wolę, więc jeśli Marc wraca do gry może spróbować uwolnić się z uroku. To samo tyczy oczywiście Duresa Enotsa.

PS: Jeśli planujecie dłuższe nieobecności po prostu napiszcie, w temacie rekrutacyjnym, waszym postaciom nic się wtedy nie stanie i będą kierowane przez MG na czas waszego powrotu.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

Solitaire

Ach Ci strażnicy. Zabawne. Zabawne, jak ci wyrzutkowie klasowi potrafią zatrzeć pochodzenie, zabawne jak starają się udowodnić swoją wyjątkowość. w pewnym stopniu mnie to zadziwia, może nawet fascynuje. Muszę przyznać, że nawet polubiłem moich towarzyszy, co prawda jeden bywa irytujący próbując mnie zagadać, ale z reguły wystarczy moje spojrzenie, by mu przeszła ochota na pogawędki. Ogólnie nie mam nic przeciwko patrolom, lubię je, ale tutaj traciłem tylko czas, dobrze, że coś się zaczyna dziać. Czasem zdarza się potrenować z wolnymi ludźmi, gdy napatoczą się zbyt blisko. To nie dzicy, jak próbują wmawiać moi "bracia". Szanuję mieszkańców tych ziem, są prawie jak ja, prawie jak łowcy, tylko głupsi. I bardziej gadatliwi. Ale ten tutaj nie wydaje się być wolnym, może wiedzieć coś ciekawego. Moi towarzysze o czymś debatują, chyba jakiś plan podejścia, nie chce mi się słuchać, i tak nic nie wiedzą o prawdziwym polowaniu. Chyba chcą, go okrążyć. Nie mam ochoty się w to bawić, za dużo zachodu, widzę dokładnie, że mężczyzna ma lewą nogę słabszą, nie ucieknie. Cóż, właściwie jeszcze nikt nigdy mi nie uciekł. Ale niech będzie, załatwmy to tak jak chcą, wymruczałem coś do nich i ruszyłem zajść osobnika. Jeśli spróbuje uciec po prostu wyjdę na niego, może będzie ciekawie, w końcu.

killer83_2

HAMES

Czarny strażniczy strój jest zbyt charakterystyczny i od razu wzbudziłby niepokój niemal u każdego, a przede wszystkim u dezertera. Zależy mi na tym, by jak najdłużej Belly był zdezorientowany sytuacją w jakiej się znalazł i spróbował wobec mnie swoich krętackich sztuczek. Rozpinam pelerynę koloru śniegu, którą przypiętą mam pod szyją, zachodząc niemal na wysokość oczu. Czarny strój w jednym momencie zostaje przysłonięty, a wraz z nim miecz, który dzierżę przy pasie. Chcę go mieć cały czas przy sobie, jednak lepiej by był niewidoczny dla oczu innych osób. Dla pewności, żeby mnie nie rozpoznał, jeśli kiedykolwiek mnie widział, na głowę nakładam kaptur będący częścią furta. Ktoś taki jak on jest z pewnością spostrzegawczy.
Zamierzam poruszać się wolno i nie w jego stronę, niech skupi swój wzrok na mnie, lecz niech nie czuję się zagrożony. Kroki będę stawiał blisko drzew, niemal się o nie ocierając. Spełnią funkcję tarczy, w sytuacji kiedy Belly byłby w posiadaniu broni dystansowej i próbował nią we mnie wymierzyć, bądź gdyby próbował czymś we mnie rzucić. Ukryje się za najbliższym mi drzewem, unikając obrażeń.
Będę musiał ważyć słowa, nawet najmniejszy fałsz może zostać przez niego wykryty, będę starał się mówić prawdę chodź nie całą.
Podczołguje się do najbliższego drzewa, podniosę się w momencie kiedy Belly nie będzie patrzył w moją stronę, drzewo trochę ułatwi mi sprawę, nie chcę by widział jak podnoszę się z ziemi. Nie chcę by wiedział, że go obserwuje.
W stroju zakrytym białą peleryną wychodząc za drzewa mam zamiar zwrócić się do Bellego słowami: ,,Jeżeli szukasz korzonków, to nie znajdziesz ich w tym miejscu. Lepiej w ogóle tutaj nie przebywać.

W tych lasach, aż roi się od wilków. Wraz z dwoma kompanami polujemy na dziką zwierzynę i wiemy do czego jest zdolna wygłodniała wataha. Jak widzisz jestem dobrym myśliwym, skoro nie słyszałeś jak nadchodzę. Gdybyś był zwierzyną, już byłbyś martwy”.

Jeśli nie będzie dogodnej okazji i towarzysze nie ruszą do ataku, oddalając się powolnym krokiem od Bellego, będę kontynuował wypowiedź: ,,Niedaleko mamy konie – wskazuje ręką w kierunku, gdzie powinien czekać Solitaire – boję się, żeby te bestie ich nie dopadły. Spróbuje znaleźć swoich kompanów i zaraz się stąd wynoszę. Tobie też tak radzę”.

Liczę na to, że będzie łasy na to, by ukraść nam wierzchowce i pochwyci przynętę, a wtedy wpadnie prosto w łapy przybysza zza Wąskiego Morza.

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

MARC CAVE

Gdy tylko usłyszałem tę dziwną melodię, straciłem władzę nad swoim ciałem. Spanikowałem, bo stojąc jak słup soli jestem absolutnie bezbronny i pomimo pełnej świadomości wystawiony na atak wroga. Nie mogłem nawet poruszyć oczami, lecz usłyszałem niewyraźne głosy. To byli Awart i Ooa. Coś tam planują, ale nie słyszałem ich rozmowy wyraźnie, a poza tym, bardziej skupiony byłem na bezowocnych próbach odzyskania władzy nad samym sobą.

Nagle widzę, jak Awart się do mnie ostrożnie zbliża. Cholera, myślę sobie. Co on kombinuje?! Serce zaczyna mi mocniej walić, gdy ten mnie wywraca i zaczyna wiązać. Gdybym tylko mógł się poruszyć, to wyprułbym mu flaki!

Po paru sekundach dochodzę do wniosku, że Awart chyba nie chce mnie skrzywdzić. Może kombinują coś więcej z Ooa? Ale dlaczego, do cholery, mi o tym nie powiedzieli?!
Nadal próbuję poruszyć choćby małym palcem, ale nie wiem, czy cokolwiek z tego wyjdzie. Cała ta sytuacja wydaje mi się coraz bardziej zabawna i zwariowana. Gdybym tylko kontrolował swoją mimikę, to może nawet bym się ironicznie uśmiechnął...
Nagle do środka wchodzą Myron i Maegor. No, piękne rzeczy tu zobaczą. Mam nadzieję, że nie rzucą się od razu do idiotycznej walki, a mnie się uda szybko ogarnąć i dowiedzieć dokładnie co się tu wyrabia...

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

Wcale mnie nie dziwi, że Ooa jest w to zamieszany. Architekt stoi przy koniach i wygląda jakby właśnie wybierał wierzchowca.
- Wybierasz się dokądś, Ooa? - pytam z krzywym uśmiechem.
Jestem pewien, że oni coś wiedzą. Na pewno nie mogę ich stąd teraz wypuścić. Czasu jest coraz mniej, Rattner stoi pod murami a ja nie mam już cierpliwości. Odruchowo pocieram dłonią rękojeść miecza. Lepiej, żebyśmy szybko doszli do jakiegoś porozumienia.
- Widzę, że Awart się znalazł. Powiesz mi, co ważnego miałeś tu do załatwienia, że postanowiłeś opuścić posterunek bez słowa?

ocenił(a) serial na 9
pani_sroka

Okolice Muru, dwadzieścia mil na Zachód od Nocnego Fortu...

Podczas gdy Timmy Duch i Solitaire bezszelestnie zakradali się próbując dezerterowi uniemożliwić drogę ucieczki, Hames wyszedł z ukrycia ujawniając swoją obecność. Jako, że z pochodzenia był wieśniakiem a swój czarny strój zakrył białą peleryną, liczył, że Raymond Belly nie domyśli się jego prawdziwej tożsamości. Raymond słysząc głos zwiadowcy początkowo wydawał się zaskoczony a jego twarz wyrażała minę człowieka przyłapanego na jakimś niegodnym uczynku. Nie miał już na sobie płaszcza Strażnika, ten już bowiem w prawie całości ukryty został pod błotem i śniegiem. Nosił teraz brązowe sfatygowane futro i obdarte ocieplane spodnie zawiązywane rzemieniem z boku nogawek. Zapewne wcześniej ubiór ten należał go nieszczęśnika, którego znaleźli chwilę wcześniej w gąszczu krzaków.
Gdy Raymond usłyszał wzmiankę o koniach, natychmiast się ożywił i uśmiechnął szeroko do Hamesa. Jako, że był uzdolnionym komediantem, z powodzeniem udało mu się naśladować akcent mieszkańców Północy.
- Cieszę się w takim razie przyjacielu, że nie jesteś wilkiem. Może pójdziemy stąd i razem poczekamy na twoich przyjaciół?
Hames przytaknął po czym ruszyli w stronę gąszczy gdzie już przyczajeni czekali Timmy i Solitaire. Hames liczył na prowokację, jeśli Belly by próbował go zadźgać nożem by ukraść konia, miałby niepodważalny dowód, że człowiek ten nie zasługuje na nic innego jak szybką, bolesną śmierć.
Nic takiego jednak się nie stało, a gra w końcu musiała zakończyć. Strażnicy wybiegli z ukrycia otaczając zdezorientowanego przeciwnika. Jeśli ten miał ochotę do walki, to szybko mu przeszła gdy zobaczył w dłoni Ducha dwa ostre sztylety, a Solitaire’a złowieszczo wyglądające czakramy.
Soltaitre i Duch szybko go przeszukali sprawdzając czy Belly ma przy sobie broń. Znaleźli za pasem krótki sztylet. Duch przy okazji korzystając ze swoich zdolności kieszonkowca, sprawdził jego kieszenie. Niezauważenie wyciągnął coś co wyglądało jak zwinięta kartka papieru i lekka sakiewka.

Duch już wcześniej zaproponował by z Bellym obchodzić się ostro i od razu przejść do tortur by wydusić z niego wszystkie informacje. Raymond widząc jego zimne, nieludzkie oczy zwiadowcy podniósł ręce w geście kapitulacji.
-Dobrze, macie mnie bracia, wpadłem – rzekł po czym posłał strażnikom jeden z swoich uśmiechów – Zanim postanowicie mnie zabić wysłuchajcie mnie, dobrze? Przysięgam, nie będę kłamał, powiem wszystko co chcecie wiedzieć.
Strażnicy zaczęli zadawać pytania. Najbardziej ich interesowało dlaczego Belly postanowił zdezerterować i skąd wziął się w tej okolicy. Nie omieszkali również zapytać o zwłoki nieszczęśnika, którego odzież, były komediant sobie przywłaszczył.
Belly opowiedział im o misji zleconej przez Lorda Dowódcę. Po tajemniczej wiadomości wysłanej z Nocnego Fortu, Qorgule zebrał grupę strażników, którzy mieli sprawdzić co stało się z trzema zaginionymi zwiadowcami. Dowódcą drużyny został ser Gerold Selmy. Już pierwszej nocy sprawy zaczęły się sypać, gdy dwójka zwiadowców uciekła wcześniej prawie zabijając jednego z Czarnych Braci, który im towarzyszył. Selmy ruszył za zdrajcami w pościg. Wróciło tylko trzech zwiadowców, reszta zginęła lub stała się zakładnikami wieśniaka, który tytułował się Szczurzym Lordem. Nie to jednak okazało się powodem dezercji byłego komedianta. Jak twierdził, jeden z jego braci, architekt o imieniu Ooa do spółki z zarządcą Marckiem Cave usiłował go podstępem go otruć. Na oczach Bellego Cave zatłukł przygłupa, którego zamknięto z nim w celi. Potem Ooa publicznie przyznał się, że działał na polecenie króla Aerysa przeciwko Nocnej Straży. Belly więc wykorzystał fakt iż uznano go za martwego i uciekł z obozu. Przysięgał, że nie zabił wieśniaka,którego ciało znaleźli, lecz natknął się na nie w zaroślach.
- Sami rozumiecie, nie miałem wyboru. To prawda, złamałem naszą przysięgę, ale gdy wstąpiłem do Straży nie pisałem się na to by któryś z moich braci próbował mnie zamordować. Chciałem tylko ratować swoje życie, nie wiem jak daleko sięga spisek i kto jeszcze prócz Ooa jest w to zamieszany. Ludzie mają mnie za kłamcę i komedianta, ale uwierzcie mi, tym razem mówię prawdę.
Belly spojrzał na strażników wzrokiem zbitego psa.
- Mogę dowieść swoich racji, Robin, jeden z zarządców w Nocnym Forcie zna prawdę.
Nawet jeśli Soltaire i Timmy powątpiewali w prawdziwość tej historii, Hames coś sobie przypomniał. Jego ojciec, zanim zginął wspominał mu o zdrajcach w Nocnej Straży, którzy mieli działać na zlecenie króla Aerysa.
Zwiadowcy mieli trzy konie. Jeśli zdecydowali się dostarczyć jeńca z powrotem do Nocnego Fortu , któryś z nich musiał zaryzykować i wziąć Bellego na grzbiet wierzchowca.


NOCNY FORT

Gdy Maegor i Myron Rogostopy weszli do komnaty, Awart krępujący właśnie Marca Cave, struchlał i zamilkł. Wywołany przez dowódcę do odpowiedzi stał nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Ciszę przerwał Ooa. Widać, że architekt był zmęczony i sfrustrowany ostatnimi wydarzeniami. Powiedział co mu leżało na sercu w mocnych żołnierskich słowach. Maegor był człowiekiem twardym i zdyscyplinowanym a przemowy wydawały się nie robić na nim wrażenia. Nieoczekiwanie jednak budowniczy dostał wsparcie od człowieka, którego być może nienawidził i szczerze nim gardził.
Gdy Maegor dotknął rękojeści miecza, Rogostopy położył mu dłoń na ramieniu.
- Potrafię poznać kłamcę Maegorze, a ten człowiek nim nie jest . Cokolwiek zrobił wcześniej, jakie zbrodnie popełnił, zmienił się, teraz to widzę. Być może za zdradę spotka go kara ale nie dziś, nie tej nocy. Prawdziwy wróg stoi pod naszym zamkiem. Jesteśmy Strażnikami na Murze, jesteśmy braćmi ,razem będziemy walczyć i razem zwyciężymy albo zginiemy próbując.
Nim Maegor zdążył odpowiedzieć za plecami usłyszeli głos dziewczynki.
- Jest już za późno na walkę –
Odwrócili się. Za nimi stała Syllene, choć tylko Awart znał jej imię. Dziewczynka patrzyła na strażników smutnym wzrokiem a z jej oczu spływały łzy.
- Nie powinnam was była tutaj sprowadzać. Przeze mnie wasi przyjaciele nie żyją. Nie chce by i wam stała się krzywda. Niech ktoś po prostu odprowadzi mnie do ojca i wszystko się skończy.
Marc Cave, do tej pory pogrążony w dziwnym stanie snu, słyszał wszystko co dzieje się wokół niego. Próbował walczyć i uwolnić z tej przeklętej pułapki własnego umysłu, lecz dopiero słysząc głos Syllene zauważył, że jest w stanie poruszać palcami a potem całą dłonią. Chwilę później jego ciało znów stało się ciężkie a on sam obudził z koszmarnego snu.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

Patrzę przenikliwie na tego tchórza usiłującego zachować zimną krew rozważając potok słów, który przed chwilą wyrwał się z jego ust. W końcu podjąłem decyzję.
- Nie obchodzi mnie to, że złamałeś przysięgę. Nie mi ją złożyłeś. Nie obchodzi mnie też kim był tamten trup ani czy to Ty go zabiłeś. Jesteśmy teraz tu, za murek, tutaj musisz sobie radzić i wykorzystywać każdy sposób by przeżyć. Jednak teraz przysiągłeś przede mną, a jeszcze nikt bezkarnie nie pluł mi w twarz. Jeśli mówisz prawdę to wykorzystamy to, jeśli nie, cóż, zabije Cię.
Odwracam się do moich towarzyszy.
- Proponuję zrobić następująco. Do fortu mamy 20mil, oszczędzając konie będziemy tam w dwie godziny. Pojawmy się tak jakbyśmy niczego nie słyszeli od tego tutaj, wybadajmy sytuację. On zaś niech idzie tam pieszo, powinien być dwie lub trzy godziny po nas. Jeśli mówi prawdę jego przybycie na zamek wiele rozjaśni. W czasie drogi będzie pilnował go mój ptak. Jeśli zawróci lub spróbuje uciec znajdę go nawet w dupie Innego.
To mówiac przywołuję mego Sokoła. Jest nieco smuklejszy niż inne ptaki tego gatunki, ma dłuższe ale węższe szkrzydła, przez co jest szybszy i zwinniejszy. Patrzę na niego z nostalgią, kiedyś były tych ptaków tysiące, został prawdopodobnie tylko ten.

ocenił(a) serial na 9
Aegish

* Mała uwaga. Nad wpisami podpisujcie się imionami swoich postaci.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

Kolejną napiętą sytuację, nie co rozluźniło pojawienie się dziewczynki która była głównym powodem tego zamieszania.
Powolnym krokiem zbliżam się do niej, odkładając sztylet na jedną ze skrzyń. Udaje mi się przecisnąć obok Maegora i Rogostopego, których pozdrawiam grymasem. Jestem niski więc nie muszę się nad nią pochylać.
- Hej mała, jesteś w wieku mojej córki. Rozumiem że to twoją lalkę wrzuciłem do ognia ? Przepraszam cię za to, nie zawsze dobre zamiary idą w parzę z dobrymi uczynkami. - Zwróciłem się do tego dziecka uśmiechając się dobrotliwie (na tyle ile mógł mi pozwolić nieustannie towarzyszący mi ból). Następnie wyprostowałem się i odwróciłem w stronę braci. Kątem oka zauważyłem ruch gałek ocznych Marca, co najwidoczniej świadczy o tym, że w jakiś sposób uwolnił się z tego letargu.
- Bracia ! Jeżeli się zgodzicie ja odprowadzę to dziecko do ojca ! I tak wam w niczym nie pomogę przy obronie zamku - Wskazałem na swego kikuta z miną wyrażająca moją bezradność, po czym kontynuowałem dalej - Mam tylko jeden warunek ! Jeżeli wyjdziemy z tego cało, chciałbym żeby nikt w Czarnym Zamku nie dowiedział się o moich grzechach. Przy okazji może uda mi się zmyć plamę na mym honorze.

killer83_2

Duch
Zbyt długo obracałem się w towarzystwie nałogowych kłamców, żeby wierzyć w ich nawrócenie. Biorę sztylet znaleziony prze Bellym i porównuję z ranami na ciele które znaleźliśmy. Jeśli się pokrywają to znaczy, że ten cwaniak znowu nas okłamał i może dla nas stanowić jedynie zagrożenie ( w takim wypadku poderżnę mu gardło na miejscu bez oglądania się na moich towarzyszy ). Jeśli mówił prawdę i to nie on zabił tego przypadkowego człowieka zgodzę się na plan Solitaira.
Bardzo zainteresował mnie liścik znaleziony przy Bellym, zapoznam się z jego treścią przy pierwszej nadarzającej się możliwości, oczywiście nie chcę w to na razie nikogo wtajemniczać - może to informacja o ukrytej kasie albo coś w tym rodzaju.
Zwracam się do kompanów:
- Towarzysze, jeżeli nasi Bracia są zakładnikami jakiejś Szczurzej Pały czy jak on się tam nazywał, a kilku zostało zabitych to znaczy, że dzieją się tu posrane rzeczy. Proponuję zajechać w okolice obozu, ukryć się w mroku i dopóki nie rozeznamy się w sytuacji nie podejmować żadnych pochopnych decyzji. Skoro w Nocnej Straży pojawili się zdrajcy chwilowo ufajmy wyłącznie sobie.
- Solitair czy twój ptaszek jest w stanie sprawdzić teren obozu przed nami i w razie czego nas ostrzec ?
( nie wiem do czego zdolny jest ten ptak, ale z opowieści Solitaira wyprawia cuda - hahaha ciekawe jak "blisko" jest ze swoim pupilem )
Czuję się strasznie wyposzczony - pół roku z dala od moich panienek to stanowczo za długo. Oczywiście trafiały się jakieś okoliczne dziewki, ale bez cudów, ciekawe czy w wiosce tego Szczurka żyją jakieś prawdziwe ślicznotki ...
Odrzucam od siebie jednak chwilowo tego typu myśli i koncentruje się na chwili obecnej.

wronio

Poza liścikiem sprawdzam też oczywiście zawartość sakiewki - ponownie gdy nikt nie widzi. Dla pewności obie rzeczy trzymam w mojej ukrytej kieszeni.

killer83_2

AWART
- A kiedy to niby się zgubiłem, co?! A już zwłaszcza od kiedy to odpowiadam przed tobą, Stone?! - Ujawnienie się Syll otrzeźwiło mnie i poczułem, jak ogarnia mnie wściekłość. - Czyżby każdy dzień przynosił nam nowego dowódcę? - Dodałem kpiącym tonem. Na Siedmiu, to się już robi niepoważne. - Lepiej mądrale byście uwolnili Cave'a, wygląda na to, że nie jest już pod wpływem tego parszywego szczura stojącego pod naszymi bramami. I z jakiej racji mamy spełniać żądania tego odrażającego mordercy? Zapomnieliście już wasze przysięgi? Gdzie wasz honor tchórze?! - Wykrzykując to jednocześnie odpycham Ooę od dziewczynki i staję przed nią, jednocześnie ją osłaniając przed resztą. - Pomyślcie, czego oczekuje od nas nasz PRAWDZIWY dowódca. Mamy z nim jakiś kontakt? I skąd pewność, że i tak ich, a potem i nas, nie zabije, jeżeli oddamy mu to bezbronne dziecko? Myślicie, że pozwoli nam tu tak sobie egzystować, gdy już poznaliśmy jego sekrety?
Następnie zwracam się do Syll:
- Jeszcze nie jest za późno. Jeszcze możesz uciec. A my - to znów mówię do Strażników, choć ciężko mi już o nich w ten sposób myśleć - a my możemy zawiadomić Czarny Zamek, co tu się naprawdę dzieje, A następnie zachować się tak jak na Nocną Straż przystało.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones