PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=476848}

Gra o tron

Game of Thrones
2011 - 2019
8,7 409 tys. ocen
8,7 10 1 408960
7,9 69 krytyków
Gra o tron
powrót do forum serialu Gra o tron

* Witam wszystkich w drugiej części gry! Zasady są pewnie prawie wszystkim dobrze znane, ale na wypadek wklejam link do regulaminu.
http://www.filmweb.pl/serial/Gra+o+tron-2011-476848/discussion/STRAŻNICY+NOCNEGO +FORTU+%28Przygoda%29,2514709

*Gracze, którzy nie uzupełnili jeszcze kart niech zrobią to pod tematem rekrutacja (macie tam objaśnione zasady) bym mógł zebrać wszystkie i wkleić poniżej.
Ok, to tyle, opowieść czas zacząć.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

Pojedyncze płatki śniegu niemrawo spadają ze sklepienia, dając jedynie upust mozolnie płynącym minutą które musimy spędzić na tej jałowej ziemi.
Towarzyszą mi Cave i Awart. Z tym pierwszym dobrze współpracowało mi się w Nocnym Forcie, i zapewne gdyby nie okoliczności, znów podjął bym z nim współpracę. Z tym drugim nie miałem okazji rozmawiać w cztery oczy od chwili gdy pożarłem się z przygłupem. Już wiem że chłopak nie jest skłonny do współpracy, ma gołębie serce i jak przystało na tchórza wychodzi na tym lepiej niż ja... W tym momencie w myślach próbuje ruszyć palcami nie istniejącej już ręki. Nim bardziej się zapomnę tym rozczarowanie jest większe. Bawiąc się krótkim mieczem z głownią w kształcie wilkora, który za pewne należał wcześniej do jednego z ludzi Starków, nie przychodzi mi nic konkretnego do głowy po za rozmową z Awartem. Jako że Cave poszedł za potrzebą, to na chwilę zostajemy sami.
- Sam rozumiesz że wtedy ,musiałem to zrobić ...- Spoglądam na zdziwionego Awarta - Oczywiście mówię o Karstarku, tej lalce i całym zamieszaniu. Nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę wierny Wronom. Spoczywa na mnie duża presja i odpowiedzialność więc nie mogłem ryzykować. Gdyby Król dowiedział się że go zdradziłem, całą moją rodzinę mogło by to kosztować życie. Ciągle się boje o rodzinę. Skoro Król ma innych informatorów to... Nawet nie chce o tym myśleć. Ta niepewność boli jeszcze bardziej niż to - W tym momencie kiwam swoim kikutem - Jeżeli jest choć pierwiastek nadziej na to że ten Róg Zimy istnieje, to muszę to sprawdzić. Gdyby udało mi się go znaleźć, rozmawiał bym z Targaryenem z pozycji siły. Jeżeli nam się nie uda Awarcia, będę chciał byś jechał ze mną na Południe ! - W tej chwili odkładam miecz i rzucam w kierunku Awrta bukłak z korzennym piwem - A o dziewczynę się nie martw, skoro już mu raz uciekła to da sobie sama radę - Pozdrawiam swojego rozmówcę najszczerszym od lat uśmiechem.

Lodowy

AWART
Zostanie tam samemu w tych warunkach naraziłoby mnie na niechybną śmierć, więc chcąc nie chcąc wyruszam wraz z resztą do Nocnego Fortu. Przynajmniej dała mi znak, że żyje, w każdym razie głęboko w to wierzę, muszę w to wierzyć, głupek ze mnie, przecież obiecałem sobie, że już na nikim nie będzie mi zależeć, że to przynosi tylko śmierć, a tu najpierw ten Petric, a teraz Syllene. To wszystko stało się tak szybko. Czy to przeznaczenie, czy jestem skazany na ciągłe odgrywanie tej samej historii, raz po raz, tylko przez innych aktorów? Byłem w zdecydowanie podłym nastroju, w dodatku dostałem za towarzystwo akurat tę dwójkę, co zdecydowanie nie pomagało. Zdusiłem w sobie pewną pokusę, to nie był odpowiedni czas ani miejsce, zresztą już prawie doszliśmy na miejsce. Przydzielili mnie do pilnowania koni, dobre sobie.
Nagle Ooa mówi do mnie przedziwne słowa, a jeszcze dziwniejsze jest to, że się do mnie uśmiecha. jeżeli myśli, że wezmę ten uśmiech na poważnie to się grubo myli. Poznałem jego prawdziwe oblicze i wiem, że te słowa to wiatr. Jego uśmiech to wiatr. I jego przymilny ton to wiatr.
Nie komentuję jego słów o Syll, tym bardziej nie mam zamiaru rozmawiać z nim o Petricu. Jego motywacje, nawet jeżeli są prawdziwe, w ogóle mnie nie obchodzą. Tym bardziej skoro nie jest jednym z nas. Co prawda miałem swoje powody, żeby wstąpić do Nocnej Straży, ale przysięgę swą składałem szczerze, nieważne, że noc już była we mnie obecna, a data mej śmierci - o ile bogowie nie zdecydują inaczej - wyznaczona, od tamtej chwili byłem i czułem się Bratem. Chociaż muszę przyznać, że nie mam pojęcia jak się do tego ustosunkowała teraz sama organizacja. Ale czy to zwalnia mnie z danego słowa?
Łapię bukłak i momentalnie go odrzucam. Jeszcze nie zgłupiałem na tyle, żeby się czymś od niego częstować. Po tym, co się działo w tamtych lochach, bardzo uważnie wybieram to co jem i piję, upewniwszy się, że wcześniej kosztowali tego inni, na czele z Ooą i Cavem.
- Zachowaj sobie ten napitek, w twoim stanie bardziej ci się przyda. Nie tylko ty masz chrapkę na ten rożek, Ooa. Skąd pewność, że trafi on akurat w twe ręce, wybacz, rękę? I niby dlaczego miałbyś akurat chcieć mego towarzystwa w podróży na Południe? To nawet ciekawy pomysł, z tym że ja nie mam akurat żadnego interesu w Królewskiej Przystani. - Po chwili dodaję - Coś długo nie ma tego Cave'a, nie sądzisz? Albo go przyszpiliło coś grubszego albo też coś kombinuje... - roześmiałem się.

fune

mała errata (bo chyba cosik źle przeczytałam;)
*To nawet ciekawy pomysł, ale niby dlaczego miałbyś chcieć akurat mego towarzystwa w podróży na Południe? I chyba nie masz na myśli - tfu - Dorne? Jakiż to ja miałbym mieć tam interes?

ocenił(a) serial na 10
fune

OOA

Przechwytuje z powrotem bukłak, po czym zębami wyrywam korek, a następnie pije szybko 2-3 łyki mętnego napoju. Nie powiem by w smaku przypominało to dornijskie wino, jednak nie jest najgorsze. A właśnie Dorne... - Awarcie naprawdę wiążesz przyszłość z Nocną strażą ? Ta formacja już przed wieloma laty straciła swój prestiż, stając się miejscem odosobnienia dla niechcianych bękartów, bandytów i nieudaczników. Decyzję na samej górze już zapadły. Jak zapewne słyszałeś są jeszcze inni ludzie króla na murzę. To znaczy mniej więcej tyle że czas Nocnej Straży dobiegł końca. Za pewne w przeciągu kilku miesięcy wśród Braci dojdzie do rozłamu. Wtedy król będzie mógł interweniować. W Królewskiej Przystani jest człowiek o imieniu Corn Halenfin. który od dłuższego czasu werbuje zwolenników zniszczenia Nocnej Straży i muru wśród Bogatych Lordów obiecując im rychłe zyski na nowych ziemiach północy. Astrologowie twierdzą że surowy klimat Dalekiej Północy zelżeje po zniszczeniu muru, w przeciągu kilku lat. A może nawet trwale się zmieni. Dobrze było by przestać mordować też tych nieszczęśników, których jedyną winą jest to że urodzili się po złej stronie muru. Na razie mogę ci więcej powiedzieć - Przerywam na chwilę, odkładając bukłak z napitkiem na miejsce - Co do wyprawy na Południe, to jedyne sensowne wyjście na uratowanie życia. Gdy przyjdą tu Targaryenowie, wszystkie wrony czeka zguba. Bo kto ich powstrzyma ? Szlachetny Brandon Stark ze swoimi chorążymi ? Bo innych chętnych na obronę Nocnej Straży i jej legendy nie widać ! Trzeba w porę stanąć po stronie zwycięzców. Na Południu co poniektórzy już szepczą o zamachu na króla. Tylko dokonując czegoś wielkiego udowodni że jest dobrym i silnym władcą, w przeciwnym razie nie dożyje starości...
Awarcie nie chciałeś nigdy patrzeć jak dorastają twoje dzieci ? Zapewniam cię że stajać po stronie Wron doświadczysz tylko zimna i rozczarowań aż do końca swych dni w obronie zabobonu i tej nikomu nie potrzebnej bryły lodu...

Lodowy

AWART
Nie wypowiedziałem na głos myśli, które nagle zakotłowały się w mej głowie. Migawki wspomnień przelatujących jedna przez drugą. Owszem Ooa, chciałem patrzeć jak dorastają me dzieci, dużo rzeczy do k#rwy nędzy chciałem, ale rzadko mamy to, czego chcemy. Plany są dla naiwniaków, co wciąż żyją złudzeniami, że mają kontrolę nad swym życiem. Zamiast tego odpowiedziałem nad wyraz spokojnym głosem:
- Tak czułem, że zaschło ci w gardle Ooa od tego całego gadania. Coś wcześnie dzielisz skórę na tym niedźwiedziu. Od szepczenia jeszcze żadnemu królowi głowa nie spadła. I jeżeli pisana ci zguba to żadna ucieczka nie pomoże, choćby do samych krańców Westeros, ani żaden zamach. Czy tu zamarzniesz czy wypali cię słońce, jeden diabeł. Zresztą nawet te dornijskie dzikusy nie tolerują uciekinierów ze Straży. Jak niby całe życie oglądania się za siebie miałoby być lepsze od tego tutaj? To jest ten twój cały genialny plan?
Wyraźnie widzę, że ziemia pali mu się pod stopami. Może ma rację, Straż upadnie, a o nim zapomną, zajęci tym, co będzie się działo. Bo nie przekona mnie, że Mur to tylko niepotrzebna bryła lodu. Wyraźnie czuję tu jakieś złe moce, od samego naszego przybycia do Nocnego Fortu. Jeżeli czegoś jestem pewien to tego, że nie wybudowano go bez przyczyny. Której zdecydowanie nie chciałbym poznawać, gdyby udało się go zniszczyć.
- A może ty mnie po prostu specjalnie tak zagadujesz, żebym nie zwrócił uwagi na to, że Cave gdzieś zniknął? Bo jak długo można szczać? Może po prostu znów coś z nim knujesz? - Wydało mi się to jedynym logicznym wyjaśnieniem, że Ooa zwrócił się akurat do mnie. Bo chyba nie myśli, że samo to, że stracił rękę, sprawi, że mu zaufam w czymkolwiek. To nic w porównaniu z tym jak wyglądał Petric, gdy go widziałem po raz ostatni.

killer83_2

HAMES

Tajemnicza i ponura aura jest nierozłącznym elementem wystroju tego miejsca. Przybywając do Nocnego Fortu wszystkiego należy się spodziewać. Po ostatnich wydarzeń najchętniej omijałbym to zamczysko z daleka. Cisza, przerywana rżeniem koni i donośny, przeraźliwy jęk kogoś ze środka fortu, dochodzący do moich uszu, potęgują napięcie. Ból, strach, lęk nic takiego nie czuję, jestem silny i gotowy do walki jak nigdy dotąd. Gdzie są strażnicy z Bractwa? Co się z nimi stało? Pytam sam siebie. Nie odpowiem sobie na nic, jeśli bezczynnie będę stał w ukryciu. Ruszam do Fortu, nie wiedząc czy reszta zwiadowców pójdzie moim śladem. Będąc przygotowanym na najgorsze, wyciągam miecz i topór. Spieszę się, przeczuwając że szybkość reakcji jest teraz najważniejsza.

killer83_2

Duch
Kolejny raz, gdy do mojej świadomości zakrada się myśl, że wiem co się dzieje i zaczynam panować nad swym losem, życie brutalnie wymierza mi sążnego kopa w morde. Nie daję jednak tego po sobie poznać. Na mej twarzy gości uroczy uśmiech, tylko oczy znów zaszły nieokiełznaną dzikością.
- Panowie mam wrażenie, że ktoś zabrał się za wymierzanie sprawiedliwości przed nami ... Ruszajmy do środka może uda nam się czegoś dowiedzieć ! - w tym momencie zobaczyłem, że Hames już biegnie w kierunku wrót.
- Ruszcie w 2 grupach, żeby zwiększyć obszar, który przeszukamy, a ja przypilnuję tego chojraka. Spotkajmy się za godzinę przy wrotach, albo krzyczcie gdy znajdziecie coś ważnego !- w tym momencie ruszam biegiem w ślad za Hamesem.
Odwracając głowę dodaję : Bracia ! tylko nie dajcie się zabić !
W biegu sprawdzam swoje sztylety i ukrytą kuszę, moje skupienie sięga zenitu, nie wiem co się tutaj wydarzyło, lecz nie czuję lęku. W czeluściach Nocnego Fortu panuje bowiem mrok, a ja jestem księciem mroku !

Ponieważ Hames może zostać wykryty, będę utrzymywał bezpieczny dystans, jednocześnie mając go na oku. W ciemnościach jestem praktycznie niewykrywalny, więc mam zamiar atakować z ukrycia (jeśli będzie trzeba) i dowiedzieć się jak najwięcej o wydarzeniach, które miały tu miejsce. W głowie kłębią mi się myśli, że być może ktoś chce znaleźć róg przede mną i zagarnąć całe bogactwo ... PO MOIM TRUPIE !

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

SARENAS

Znów w Nocnym Forcie. Myślami wracam do Moritmora. Żałuje, że go zdradziłem i porzuciłem, ale nie dali mi innego wyboru. Mam teraz nowych kompanów i mam zamiar wspomóc ich z całych sił.
Atomosfera przed Nocnym Fortem jest bardzo napięta. Słyszę jęki z zewnątrz, a konie wyglądają na zdenerwowane i zmęczone. Wydaje mi się, że nie było ich tu ostatnio, ale nie jestem pewnien. Jednakże zwracam coraz większą uwagę na tajemniczye odgłosy. Czyżby kogoś torturowano ? Czyżby Lord Dowódca dowiedział się o organizacji Moritmora ? Ggłowę daje, że wcześniej nic nie wiedział i na pewno mu się to nie spodoba.
Zauważam, że Hames ruszył do przodu, i słyszę instrukcje Ducha. Tak to dobry pomysł. Rozglądam się po swoich kompanach i wybieram sobie towarzysza:
- Franklyn. Ty idziesz ze mną. Podejdziemy od drugiej strony i sprawdzimy tamten teren.
Wyciagam miecz, gdyż nie mam ochoty tracić czasu na to gdyby ktoś nas zaatakował. Ruszam przed siebie licząc na to że Dornijczyk także podąży moim śladem. Wybrałem właśnie jego, gdyż już go troche poznałem i wiem że jest dobrym wojownikiem. Na Siedmiu niech ten ktoś przestanie jeczeć dodaje w myślach.

ocenił(a) serial na 8
killer83_2

FRANKLYN

Przez całą drogę byłem lekko poirytowany, bo nikt nie znalazł czasu zeby wyjaśnić mi sytuację i plan drużyny. Nie okazywałem tego jednak, bo nie potrzebujemy dodatkowych nieprzyjemności. Nadal nie ufam do końca pozostałym i staram się mieć ich na oku, ale tak naprawdę to nie mam innego wyjścia niż trzymać się grupy.
Słysząc krzyki z Fortu dochodzę do wnioku, że to miejsce musi być przeklęte. Dziwi mnie zachowanie Hamesa i Ducha. Wyrywając się przed szereg dają wrogowi szanse pozabijać nas po kolei. Na własne życzenie pozbywają się głównej przewagi. Co za banda indywidualistów
Przynajmniej Sarenas wykazał się odrobiną rozsądku. Ruszam zaraz za nim i też wyciągam swoją broń - miecz i tarczę. Wydaje się mieć dobre zamiary, ale będę go bacznie obserwować z uwagi na to że najprawdopodobniej atakujemy jego poprzednich kolegów.

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

Hałasy dobiegające z Fortu brzmią niepokojąco. Czyżby ktoś nas ubiegł? Byłoby mi ogromnie szkoda, gdyby się okazało, że znowu nie uda mi się zemścić. Powinienem się pospieszyć, z drugiej strony trochę nieostrożnie będzie pchać się tam, nie wiedząc, co się dzieje. Możemy wejść prosto w jakąś pułapkę. Nie mam jednak więcej czasu na zastanawianie się i analizowanie, wszyscy ruszyli już w kierunku zamku, został mi tylko Solitaire. Naturalnie nie ufam mu na tyle, żebym poszedł pierwszy, a on szedł za mną. Jeśli ma zamiar się ruszyć, niech idzie przodem. Jak nie, to pójdę sam. Kiedy uda mi się zakraść na miejsce, postaram się jak najszybciej rozeznać, co to za krzyki i co się tam wyprawia. Wciąż wiemy bardzo mało o naszej sytuacji i sytuacji w Nocnej Straży, oprócz zemsty być może jest okazja do dowiedzenia się czegoś więcej. Można połączyć przyjemne z pożytecznym.

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

MARC CAVE

Przydzielenie do pilnowania koni budzi we mnie mieszane uczucia. Niby dobrze, że nie muszę się narażać i pozostali są gotowi odwalić całą czarną robotę, ale poczułem się też niedoceniony. Jako jedyny łucznik mógłbym przydać się w razie ewentualnej konfrontacji, a na otwartej przestrzeni byłbym wręcz zabójczy. No ale cóż, jeśli tacy z nich twardziele, to niech sobie radzą beze mnie. Dobrze przynajmniej, że dołączył do nas Duch z tymi dwoma olbrzymami. Wyglądają na solidnych żołnierzy, to może i faktycznie sobie poradzą...

Spokoju nie daje mi też ta mapa... Miałem dziwne wrażenie, że coś jest na niej ukryte. Nie mogę jednak tego znaleźć. Postaram się rzucić na nią okiem jeszcze raz, gdy tylko będę miał trochę czasu na osobności. I wyjdę z nią na słońce, zdaje się, że to pomaga.

Zdaje się, że Ooa znów coś kombinuję. Znów zasypał nas wręcz swoimi patetycznymi słowami i zaproponował jakiś dziwny plan. Nie do końca wiem, co siedzi mu w głowie, ale jeśli znajdziemy się w cztery oczy, to będę musiał z nim porozmawiać. Nie tylko o przyszłości, ale i o przeszłości....

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

SOLITAIRE

Brak jakiegokolwiek strażnika jest podejrzany, bardzo podejrzany. Nie sądzę, by była to pułapka, bo nawet nie mają prawa sądzić, że żyjemy. Ale wartownik powinien być zawsze, a nie ma go. Lub jest dobrze ukryty, choć wątpię w to. Lustruję wzrokiem dziedziniec, ale nie widzę nic konkretnego, to też dziwne, żadnego ruchu? Obserwacje i rozmyślenia przerywa mi dość lekkomyślne wyruszenie Hamesa i Ducha. Widzę, że kolejni już do nich dołączaja. Cóż, przynajmniej sprawdzą przedpole. Nie interesują mnie żadne marsze w parach, sam dam sobie radę o niebo lepiej, idę więc zdecydowanym krokiem w stronę dziedzińca obserwując uważnie okolice i trzymając dłoń na głowni jednej z szabli. Los tego wyjca nie obchodzi mnie zupełnie, wyruszyłem tu po moje rzeczy i zemstę. Po wejściu na dziedziniec skieruję się w stronę komnat dowódcy, może znajdę tam szefa tych zdrajców, jeśli nie to będę przeczesywał powoli komnaty. Sprzedali nieodpowiednią osobę...

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

Hames nie bacząc na ryzyko wyszedł z ukrycia i ruszył przez plac w kierunku zamku. Nie stało się nic złego, nikt go nie zaatakował, reszta zwiadowców jednak zachowała należytą ostrożność. Duch zaproponował podzielenie grupy na dwie drużyny. Sam ruszył za Hamesem, zachowując bezpieczna odległość w razie niespodziewanych kłopotów. Za Timmym ruszyli Franklyn i Sarenas a na końcu Maegor i Solitaire.
Po chwili zwiadowcy weszli kolejno przez wrota do zamku. I znowu, może ku zdziwieniu niektórych nic się nie stało. Towarzyszył im tylko roznoszący się echem krzyk jakiegoś nieszczęśnika.
Sarenas od razu domyślił się skąd dochodzą jęki. To był tunel, przez który wcześniej próbowali się przebić kilofami jego byli już kompani. Poprowadził resztę strażników przez korytarze aż dotarli na miejsce.
Nie potrzeba było budowniczego ani architekta by stwierdzić co się stało. Podłoga w korytarzu zawaliła się a w raz nią ściany i sklepienie podtrzymywane przez gruzowisko. Z posadzki wiała teraz wielka czarna dziura i to z niej dobiegał głośny jęk jakiegoś człowieka.
Gdy strażnicy rozpalili znalezione na ziemi pochodnie i spojrzeli w dół wyrwy sięgającej nie mniej niż pięć metrów. Na początku dostrzegli kupę kamieni , potem jednak gdy wzrok przyzwyczaił się do ciemności, zaczęli odkrywać kolejne fragmenty ciał przysypanych gruzem – ręce, nogi, głowy, tułowia. Tylko jeden z nieszczęśników wciąż się poruszał i to właśnie on wył z bólu. Gdy światło pochodni padło na jego twarz, Sarenas od razu go poznał. To był jego przyjaciel, Mortimer.
- Błagam, pomóżcie – jęknął stary strażnik widząc nad głową rozświetlone pochodnie – Liny są na wozie, wyciągnijcie mnie stąd.
Nie wiadomo w jakim stanie był zawalony tunel i czy znów się coś nie zawali. Dwaj budowniczy, Ooa i Awart zostali w lesie pilnując koni, podobnie jak jedyny solidny medyk w drużynie.

Awart wysłuchał tłumaczeń Ooa, który najwyraźniej znów próbował mieszać chłopakowi w głowie, tłumacząc swoją zdradę i zbrodnie mniejszym złem. Chłopak jednak nie dał się przekonać wzniosłej przemowie architekta. Zwrócił za to uwagę, że Marc zniknął na nieco dłużej niż trwa zwykłe szczanie, postanowił się rozejrzeć za zarządcą.
Cave nie odszedł zbyt daleko. Awart i Ooa, który podążył za nim, zauważyli zza drzew, jak ten przez chwilę studiuje jakieś dokumenty, kierując papier w stronę padających zza czubków sosen promieni słonecznych.

killer83_2

HAMES

Spoglądam w dół próbując ocenić szanse na wydostanie tego nieszczęśnika. Moja wiedza architektoniczna jest bardzo niska, szybko jednak oceniłem, że bezpieczniejszy będę opuszczając to pomieszczenie. Zasugerowałem pozostałym, by uczynili podobnie. Wedle słów poszkodowanego na wozie powinna znajdować się lina, tam też się udam.

ocenił(a) serial na 8
killer83_2

FRANKLYN

W kryzysowej sytuacji budzą się we mnie nabyte lata temu instynkty gwardzisty. Szybko się opanowuję i trzeźwym okiem oceniam sytuację - zawalona podłoga nie gwarantuje pewności że nie będzie walić się pod naszym ciężarem, a bez przygotowania i planu nie damy rady wyciągnąć ocalałego. Nie zapominam że jesteśmy na obcym gruncie i nie mamy pewności czy w pobliżu nie czyha więcej potencjalnych wrogów. Wycofuje się ostrożnie z korytarza i widząc konsternację na twarzach Hamesa i pozostałych, radzę drużynie:
- Wyjdźmy wszyscy z korytarza, byle spokojnie. Nie wiadomo czy się nie zawali bardziej. Trzeba pójść po pozostałych. I lepiej się nie rozdzielajmy, dopóki nie sprawdzimy całego zamku. Zachowajcie czujność.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

SARENAS

Gdy zobaczyłem Moritmora coś poruszyło się we mnie. Niby już sobie mówiłem, że to zdrajca, oszukał mnie, zostawił i okłamał, ale gdy zobaczyłem odrazu przypomniały mi się wszystkie nasze treningi i to jak mi pomagał. Na początku chciałem rzucić się mu natychmiast na pomoc, ale na szczęście w porę się uspokoiłem. Cale pomieszczenie wygląda na niestabilne i w każdej chwili może się zawalić. W tym momencie żałuje, że nie ma z nami żadnego budowniczego chyba że któryś z moich kompanów skrywa swój talent do architektury.
Wydaje mi się, że jest tu bardzo pusto. Gdzie jest reszta drużyny Moritmora ? Czemu jest sam ? Stojąc tutaj niczego nie wymyślimy. Ostrożnie spoglądam w dół czuje, że powinniśmy mu pomóc, martwy nie przyda się nikomu nie przyda. Sądzę, że moi towarzysze też tak uważają, gdyż to z pewnością chcą się dowiedzieć dlaczego ich wydano, a tylko Moritmor zna odpowiedź na to pytanie.
Wychylając się wołam do Moritmora:
- Gdzie jest reszta twoich kamratów ? Są tutaj ? Musimy to wiedzieć zanim ci pomożemy.
Po uzyskaniu odpowiedzi mam zamiar z pomocą towarzyszy wyciągnąć tego biedaka z tej dziury.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

Sam nie wiem dlaczego idę za Awartem. To co ukrywa przed nami Cave nie interesuje mnie aż tak bardzo
- Wracając do naszej rozmowy chłopcze, to jestem zdania że nim ta historia się skończy będziesz mnie błagał bym zabrał cię na Południe. Pytałeś mnie czy znowu coś knuje ? Wiedź że odkąd tylko postawiłem nogę na murze nie myślę o niczym innym jak o zabiciu kilku wron - Oczywiście moja odpowiedź jest sarkastyczna, albowiem przemawia przeze mnie frustracja. Sprawy nie układają się po mojej myśli.
- Powtórzę raz jeszcze ! Moja propozycja jest następująca: Gdyby na Północy, lub gdziekolwiek idzie nasza wesoła kompania coś poszło nie tak, ruszam na Południe i chcę mieć pewność że nie będę odosobniony. Sam nie przejadę przez Królewski trakt. Kolor mojej skóry, ubrania , kalectwo to wszystko sprawia że zbytnio się wyróżniam. Tylko w grupie mamy szansę się przebić. Pomoc za pomoc. Nic więcej kolego. Za zdobyte złoto będziesz mógł sobie kupić co zechcesz, łącznie z nazwiskiem... - Przerywam, bo zbliżamy się do Marca Cave`a który w pośpiechu coś przed nami chowa.
Podbiegam do niego tak szybko jak mogę, żwawo pokonując niewielkie zaspy śniegu po czym dostawiam miecz do jego szyi - Dobrze przyjacielu ! Teraz opowiesz mi dokładnie co tam przed nami ukrywasz !

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

Na początku bardzo mnie zdziwiło, że udało nam się dostać do środka z taką łatwością. Spodziewałem się rozmaitych trudności, jakiejś pułapki, zasadzki, a tu nic. Zaczynałem już podejrzewać, że to też jest jakaś forma pułapki: zwabić nas i uśpić naszą czujność, ale zaraz wszystko się wyjaśniło. Tym razem to przypadek wymierzył sprawiedliwość. Gdy tylko orientuję się, co się wydarzyło, jak najszybciej wycofuję się z uszkodzonego korytarza, nie słuchając gadania strażnika. Nie trzeba być architektem, żeby wiedzieć, że to miejsce grozi zawaleniem, a ja nie zamierzam tak zginąć. Ten nieszczęśnik tutaj sam jest sobie winien, trzeba było tu nie włazić. Na pewno nie będę mu pomagać, ryzykując życie, tym bardziej, że przyszedłem tutaj wyłącznie po to, żeby go zabić. Wciąż nie mam pewności, czy w Forcie nie ma jeszcze jakichś wrogów. Jednak po tym, co zobaczyłem, boję się chodzić po tej ruderze, bo jeszcze coś mi spadnie na głowę.

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

(Lodowy trochę pospieszył się z interpretacją, bo nigdzie nie było napisane jakobym cokolwiek pośpiesznie ukrywał. Zauważyliście gościa, który czyta coś z kartki papieru, wasi bohaterowie nie wiedzą absolutnie nic o tym, że ją w tajemnicy dostałem i zdradza ona jakieś niezwykłe właściwości. Zostało to opisane przez MG, ale przecież Ooa tego nie wie. Tak samo jak nie wie co aktualnie dzieje się we wnętrzu Fortu (mimo że zostało to opisane). Uwzględniając to, dochodzę do wniosku, że reakcja z przyłożeniem miecza do szyi i wymuszaniem zaznań jest całkowitym nieporozumieniem, bo po prostu nie mogła mieć miejsca.)

MARC CAVE

Zauważając zbliżających się kompanów, opuszczam dłoń z mapą, lecz nawet nie silę się na żadne jej chowanie. Nie jest to dla mnie żaden wielki sekret, jednak nie podjąłem jeszcze decyzji czy komuś o tym powiem. Nikt nie ma podstaw, żeby cokolwiek podejrzewać, więc wykpię się z tego bez problemu. Spoglądam na nich z konsternacją.

- O, ale szybko się stęskniliście - zauważam z przekąsem. - Szkoda, że nie byliście tacy troskliwi, gdy katował mnie Rattner... A teraz poważnie. Człowiek idzie się wylać i chce pozbierać myśli w samotności przez dwie minuty, a wy od razu opuszczacie wartę przy sprzęcie? OBAJ? - kręcę głową z nieudawaną dezaprobatą i irytacją i nie czekając na reakcję ruszam ku naszym koniom, delikatnie potrącając zmierzającego w moją stronę architekta.

- Cała reszta poszła walczyć ze zdrajcami, a wy nie potraficie nawet usiedzieć na dupach na warcie. - kontynuuję w pełni zasłużone opieprzanie Awarta i Ooa, nawet się do nich nie odwracając - Wracamy. Pozostali mogą potrzebować naszej pomocy.

Unoszę dłoń z mapą lekko do góry i przed schowaniem jej za pazuchą zwracam się do architekta:
- A to, mój drogi, to się nazywa 'czytanie'. Naprawdę polecam, przydaje się nawet jednorękim architektom.
Przyspieszam kroku z wymalowaną na twarzy irytacją i już idąc, staram się nasłuchiwać odgłosów, które mogłyby przybliżyć nam wydarzenia z Fortu.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

SOLITAIRE

Powoli wszedłem do tunelu idąc tyłem i lustrując wzrokiem okolicę, jednak nie zauważyłem żadnych zagrożeń. Widok tych ciał nieco mnie rozczarował, miałem nadzieję się zabawić i zarżnąć kilku zdrajców. Widzę, że jeden jeszcze żyje, ale pomimo iż żaden ze mnie znawca oczywiste jest, że nie można tu zostać długo. Krzyczę więc od razu do uwięzionego w dziurze:
- wyciągniemy cię, ale musisz powiedzieć kilka rzeczy, po pierwsze, gdzie są nasze rzeczy, po drugie, czy ktoś jeszcze z biorących udział w uwięzieniu nas jest gdzieś tutaj lub w innym miejscu, po trzecie, czego tu szukaliście i czy to znaleźliście? Nie próbuj kręcić i mów wszystko inaczej osobiście powstrzymam każdego kto spróbuje Cię najpierw wyciagnąć. Niech ktoś w międzyczasie idzie po te liny

To mówiąc wbiłem jako stablizację i ostrożnie wychyliłem się ku wnętrzu dziury. Oczywiście nie mam zamiaru go stad wyciągać, niech zdycha. Staram się jednak wyglądać na szczerze poruszonego jego losem, wiem, że nie ma czasu. Po linę też nikt iść naturalnie nie musi, dlatego rzuciłem to w próżnię.

Aegish

Duch
Nie obchodzi mnie los jakiegoś niedobitka, chyba że zdradzi gdzie ukryli swój cały ekwipunek, może tam byłoby coś cennego. Niech reszta zajmie się jego wydostawaniem, ja nie mam ochoty dłużej siedzieć w zawalającym się korytarzu.
Możliwe, że Marc już odkrył coś nowego dotyczącego mapy, powinienem to sprawdzić.
- Przyprowadzę tutaj pozostałych braci i konie, ktoś musi natomiast stanąć na warcie, musimy być czujni bo nadal nie wiemy czy jesteśmy tu sami.

wronio

kontynuacja*
Gdy spotkam sie z Marciem podpytam go o jego spostrzeżenia i wybadam czy nikomu nie zdradził naszego sekretu !

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

Żadnemu ze zwiadowców, w chwili gdy odkryli zapadniętą wyrwę w chodniku korytarza nie przyszło do głowy, by natychmiast posłać po architekta i budowniczego, mimo, że niektórzy z nich chełpili się inteligencją i sprytem. Na szczęście zachowali jednak instynkt samozachowawczy i wycofali z miejsca katastrofy nie chcąc ryzykować losem nieszczęśników uwięzionych pod gruzami. Jedynie Franklyn zasugerował by sprowadzić resztę drużyny czatującą w lesie, z czego skwapliwie skorzystał Duch zgłaszając się na ochotnika. Timmy opuścili obóz i ruszył w las by sprowadzić resztę swoich braci.
Sarenas nachylając się nad przepaścią zwrócił się do Mortimera z pytaniem o resztę jego towarzyszy. Zamiast odpowiedzi usłyszał jednak kaszel a potem pełen zdziwienia głos starca.
- To ty Sarenasie? Co tu robisz? Przecież posłałem cię i Voltera do Czarnego Zamku!
Do rozmowy natychmiast się wtrącił Solitaire. Zarzucił ciężko rannego nieszczęśnika pytaniami, asekurując się dodatkowo szantażem. Być może ktoś pokroju tchórzliwego Alana Freya dał by się zastraszyć i omamić obietnicami uratowania życia, jednak stary Mortimer służył na Murze zbyt długo by targować się o życie z człowiekiem, który nawet wobec bezbronnego umierającego człowieka nie żywił żadnych uczuć, choćby litości czy współczucia.
- Teraz chyba żałuję, że zostawiłem wam ten sztylet – westchnął cicho strażnik, lecz echo rozbrzmiało po ścianach tak, że wszyscy strażnicy zdążyli usłyszeć. Mortimer znów zakaszlał a potem nagle zamilkł jakby stracił przytomność.

Hames pierwszy wyszedł z zamku na dziedziniec, po czym zbliżył się do wozu. Gdy odkrył płachtę rzeczywiście znalazł liny, ale także coś jeszcze…
Przedmioty były oplecione w węzły, jak snopki siana. Strażnik prócz własnych rzeczy poznał część znajdującego się tam ekwipunku. Proteza na pewno należała do Ooa, a chakramy do Solitaire’a. Wyglądało na to, że wszystkie przedmioty należące do strażników zostały przywiezione do Nocnego Fortu wraz z nimi samymi. Tylko po co? Tymczasem z zamku zaczęli wychodzić kolejno Sarenas, Franklyn, Maegor, Solitaire. Hames pokazał im swoje odkrycie. Najszczęśliwszy zapewne był sam Solitaire.

Gdy Marc schował mapę za pazuchę Ooa wybiegł z ukrycia i na oczach Awarta przyłożył zarządcy ostrze miecza do krtani. Architekt wykazał się nadmierną zapalczywością . Być może wciąż miał w pamięci obojętność Marca, gdy okaleczony , pozbawiony ręki, był torturowany i przesłuchiwany przez Myrona Rogostopego? A może przypuszczał, że Cave podczas przesłuchania w Czarnym Zamku puścił parę z ust i by uratować głowę przyznał, kto mu zlecił zabójstwo przygłupa? A może po prostu uznał, że oddawanie się lekturze w środku lasu, podczas szczania jest nieco dziwne? Tak czy inaczej, stosunki między spiskowcami od czasu ich ostatniej wizyty w Nocnym Forcie uległy pogorszeniu. Cokolwiek Ooa obiecał Marcowi za zdradę, chyba już nie miało znaczenia dla nich obydwóch.
Marc zachował zimną krew. Ba, wręcz wykpił architekta gdy ten zaczął mu grozić. Pokazał nawet mapę, która rzeczywiście wyglądała jak najzwyczajniejsza w świecie i nie skrywała żadnych tajemnic. Nim Ooa zdążył się jej dokładnie przyjrzeć usłyszeli przeciągły charakterystyczny gwizd. Jeden oznaczał, że nadciągają bracia z Nocnej Straży, dwa, że zbliżają się Dzicy, trzy…cóż to mało kto pamiętał co oznacza trzeci gwizd zwiadowcy. Awart próbował uspokoić współbraci. Cokolwiek zaszło między Markiem i Ooa na razie nie miało znaczenia. Strażnicy zabierając konie wraz z a kilka mil dalej spotkali Ducha, który wyszedł im na spotkanie. Timmy opowiedział co zastali w Nocnym Forcie. Było jasne, że bez pomocy budowniczych się nie obędzie a jeśli uda się uratować mężczyznę, zajmie się nim Marc. Timm nie miał okazji porozmawiać z zarządcą o mapie, być może po dotarciu do Nocnego Fortu uda się zamienić parę słów.
Gdy strażnicy zjawili się na miejscu wszystko było już przygotowane na akcję ratunkową. Prócz lin zwiadowcy znaleźli dodatkowo kilofy i czekany.
Ooa i Awart udali się do korytarzy gdzie doszło do zawalenia podłogi. Szybko ocenili przyczynę katastrofy po czym zajęli się ocenianiem stabilności pozostałej części tunelu. Rzeczywiście po zawaleniu się stropu i podłogi, dalszej części chodnika również groziło zawalenie. Trzeba było ostrożnie się poruszać i nie narażać podłoża na zbyt duży ciężar. Gdy budowniczy już doszli do pewnych konkluzji, można było zająć się ratowaniem uwięzionego w pięciometrowej przepaści Mortimera.

* "O, ale szybko się stęskniliście - zauważam z przekąsem. - Szkoda, że nie byliście tacy troskliwi, gdy katował mnie Rattner" Zabiłeś mnie tym SarkazM, śmiałem się jak głupi aż mi się dziecko obudziło. Zasłużyłeś w pełni na swój nick :-)

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

*Lodowy, nie wiem czemu, ale twój odpis pojawił się pod wcześniejszymi postami, wrzuć go tutaj jeszcze raz.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

* Jak coś to nie z mojej winy, coś się kitwasi z tym filmwebem. A to posty znikają, a to pojawiają się po iluś godzinach itp.

OOA

Ostrożnie wychodzę z tunelu, umorusany od stóp do głów w pylę. Widząc przed sobą wszystkich zainteresowanych, nieporadnie klękam na jedno kolano i wyjmuje mały kozik który zabrałem ze sobą z chaty Rattnera. Będzie mi służyć za ołówek, moim pergaminem będzie wydeptana grudka ziemi - Przyjrzałem się dokładnie waszemu znalezisku. Kondygnacja musiała runąć nie wcześniej niż kilka godzin temu. Doprowadził do tego brak odpowiednich wsporników, złe rozeznanie sytuacji, i skupienie zbyt dużej siły naporu w jednym punkcie. Skała w której drążyli jest wulkaniczna, podatna na erozję, szczególnie biorąc pod uwagę co nad nią jest, a konkretnie ten niewyobrażalny ciężar i wilgoć powinni się lepiej zabezpieczyć. Nie wiem kim jest człowiek który tam leży, ale musimy mu pomóc, być może będzie znał odpowiedzi na nasze pytania. Musimy skończyć z prywatą choć na chwilę. Powinniśmy podzielić się na trzy grupy. Pierwsza będzie zabezpieczała strop przed dalszym zawaleniem i asekurować resztę. Przydadzą się wam drewniane bale, które musicie rozmieszczać nierównomiernie z przerwami po 2-3 metry. Druga grupa musi zabezpieczyć i uprzątnąć miejsce katastrofy. Z lin możemy zrobić siatkę, w której usuniemy gruz. Pozostali zejdą na linach po rannego. Pamiętajcie trzymajcie się ścian tunelu. Sufit i podłoga raczej na pewno nie załamią się przy samej krawędzi. Było by dobrze też związać się linami na wszelki wypadek. Musimy wszystko przygotować. Ten człowiek może niedługo umrzeć, zabierając swoje tajemnicę do grobu. Powinniśmy się pospieszyć !

killer83_2

AWART
Nie zdążyłem odnieść się do tego, co powiedział Ooa, ale mam wrażenie, że był ze mną szczery, chyba pierwszy raz. Przynajmniej jeżeli chodzi o jego zamiary względem własnego losu, bo nie sądzę żeby dotrzymał słowa względem mojego. Zresztą jaki ma inny wybór niż to, o czym mówił. Byłem zaskoczony, gdy okazało się, że jednak ta dwójka nie trzyma razem. Co to zatem było, te morderstwa? Chwilowa współpraca? Myślałem, że takie przeżycia zbliżają ludzi, cóż, najwyraźniej nie, bo to, czego byłem świadkiem, wyglądało na zupełnie przeciwną relację. Najwyraźniej nie są zadowoleni, że łączą ich wspólne doświadczenia, a na dodatek mają przed sobą tajemnice, co nie powiem, sprawiło mi przyjemność. To, co trzymał Cave, a potem dostał w swe ręce Ooa, wyglądało mi na jakąś mapę. Niestety musieliśmy wracać do Nocnego Fortu, więc cała ta dziwna sytuacja z Cavem, który najwyraźniej już zdążył oddać swą potrzebę zanim go tak zaskoczyliśmy, o ile w ogóle ta właśnie potrzeba spowodowała jego oddalenie, została zignorowana, gdyż musieliśmy pilnie zająć się czymś zgoła innym. Co ku memu zdziwieniu okazało się tym, do czego zostałem tu, jako budowniczy, przeznaczony, a o czym już dawno zdążyłem zapomnieć. Co prawda najczęściej sprowadzało się to do spełniania poleceń architekta i tak było i tym razem, ale jakoś teraz mi to nie przeszkadzało, postanowiłem przestać rozmyślać i się zamartwiać, a skupić się na konkretnej pracy i zadaniu do wykonania, nie zdawałem sobie sprawy jak tego potrzebowałem, a wyglądało na to, że Ooa naprawdę zna się na rzeczy. Ciekawe kim jest uwięziony człowiek i czemu jest sam. Oby przeżył.

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

MARC CAVE

Jadąc z pozostałymi do Nocnego Fortu rozmyślam o wielu sprawach naraz. Martwi mnie brak wyraźnego planu działania dla drużyny i wszystkie wewnętrzne konflikty. Zdecydowanie wolałbym być członkiem dużego, współpracującego zespołu, niż bandy skłóconych indywidualistów o sprzecznych celach. To znacznie zmniejsza szanse powodzenia, a być może i przeżycia. Jedyna chyba nadzieja w tym człowieku, którego znaleźli pod gruzowiskiem. Być może uda nam się go uratować i wyciągnąć z niego jakieś informacje. Mam nadzieję, że nie dobrał się do niego jeszcze ten cały Solitare, bo inaczej albo nie będzie miał nam kto opowiadać, albo dostaniemy stek bzdur wymyślonych naprędce przez przerażonego człowieka.
Irytuje mnie też Ooa - jak na człowieka, który szuka sprzymierzeńców, zbyt pochopnie przystawia ludziom broń do gardła. Zaczynam mieć poważne wątpliwości, czy warto być po jego stronie...

Po przybyciu na miejsce z radością odnajduję swój ekwipunek. Póki nie ruszamy się z miejsca, nie mam nic przeciwko posiadaniu po dwóch mieczy i łuków, a gdy będziemy musieli gdzieś jechać, to po prostu wezmę ze sobą te, które uznam za bardziej mi odpowiadające. Odzyskanie apteczki pozwala mi posmarować miejsca oparzeń maścią przyspieszającą gojenie i przynoszącą ulgę, natomiast wysłuchując opinii architekta, postanawiam założyć swój hełm, gdy będę w zagrożonej strefie. Może się przydać dla ochrony przed spadającymi kamieniami.

Wiem, że ratowanie zasypanego jest bardzo ważne, jednak nie za bardzo uśmiecha mi się włażenie tam zanim ruina zostanie zabezpieczona. Informacje od niego z pewnością bardzo nam pomogą, ale jeśli mam wybierać, to wolę żyć w nieświadomości, niż zginąć z wiedzą. Póki nie jest bezpiecznie, nie schodzę do środka. Chętnie pomogę w robieniu siatki do usuwania gruzu, ale noszenie tych wielkich bali i głazów z radością odstąpię Franklynowi, Sarenasowi i pozostałym siłaczom.

killer83_2

HAMES

Decyzja o wyjściu na zewnątrz była dobra, gdyż pozostała część podłogi, mogłaby również w każdej chwili runąć w dół. Stojąc nad gruzowiskiem moglibyśmy pogorszyć tylko sytuację. Dziura w jaką zapadła się podłoga, ma około pięciu metrów… Pięć metrów dół. To oznacza, że jest tam jakieś obszerne pomieszczenie. Jeśli nie są to lochy i piwnice, do których mamy dostęp, być może trafiliśmy na ukrytą kryptę, albo komnatę, bądź najzwyklejszy korytarz, odseparowany ścianą od reszty pomieszczeń. Jeśli chcemy pomóc człowiekowi tam uwięzionemu, musimy działać rozsądnie, na chłodno analizując sytuację. Na zewnątrz u bram fortu sprawdzam ładunek znajdujący się na wozach. Odsuwam płachtę i wyciągam znajdujące się tam przedmioty. Zauważam, że część z nich to ekwipunek odebrany nam w momencie uprowadzenia. Kiedy dociera do nas reszta grupy, rozpoczyna się narada poprzedzona opinią na temat stanu budynku, wystawioną przez budowniczych, zwracam się do Ooi:

- Nie uszło mojej uwadze, to z jaką pasją opowiadasz o swoim fachu i z jaką lekkością dobierasz słowa, a dziedzina o której przyszło nam słuchać, zapewne wymaga wiedzy. Jesteś dość przekonujący w swoich wyjaśnieniach zaistniałej sytuacji Savquelis i niemal tak dokładny jakbyś widział całe zdarzenie na własne oczy. Kiedy wspomniałeś o wulkanicznych skałach, jestem przekonany że gdyby te wszystkie słowa dotarły do uszu Brandona Budowniczego, to piałby z zachwytu. Niestety tylko niektóre przedmioty potrzebne do wykonania zadań o których mówiłeś są pod naszą ręką. Mamy linę i czekany doskonałe do wspinaczki, w spuściźnie po Bractwie nie otrzymaliśmy żadnych bali, najwidoczniej nie korzystali z nich. Zanim wszystko przygotujemy minię trochę czasu. Jeśli nie walący się strop, to kurz i pył, utrudniający oddychanie, albo już odniesione rany wykończą ocalałego. Póki on żwawy, rzućmy mu linę, dwa czekany i wciągnijmy na górę. Kiedy nie odpowie i wszystko inne zawiedzie, trzeba będzie wdrożyć plan z ostrożnym zejściem na dół. Naruszona konstrukcja jest bardzo podatna na kolejne zawalenie. Jakbyśmy się nie starali to i tak stawianie bali może nie pomóc, bo pod podłogą jest jakieś pomieszczenie albo nawet korytarz na tyle duży, że mógłby przez niego przejść jeździec nie schodząc z konia, co sprawia że podłoga jest bardzo niestabilna. Może być też sposób, by dostać się do tego korytarza… - wyciągam miecz i zaznaczam punkt na ziemi, gdzie Ooa narysował plan Fortu - z lochów. Pamiętam jak mówiliście, że Sylenne ukrywała się tam, potrafiła być niewidoczna i nieuchwytna. Może przemieszczała się tymi ukrytymi korytarzami, dlatego czuła się tam tak bezpieczna.

ocenił(a) serial na 8
killer83_2

FRANKLYN
Zdezorientowany słucham mówiących Ooa i Hamesa. Obaj mają trochę racji ale pierwszy z planów jest zdecydowanie zbyt czasochłonny. Nie znam Nocnego fortu na tyle żeby wypowiedzieć się na temat lochów i korytarzy, a najpewniejszym pomysłem zdaje się być opuszczenie jednego z nas na linie do ofiary, a następnie wyciągnięcie obu po kolei
- Ktoś powinien zejść na dół i pomóc temu biedakowi. Ja i Sarenas jesteśmy za ciężcy żeby ryzykować, ale bez problemu utrzymamy was na linie i damy radę wyciągnąć z dziury. Znajdzie się jakiś ochotnik?

killer83_2

HAMES

- W roli ratownika, widziałbym najlżejszego z nas Ooę – mówię z przekąsem, lekko żartobliwym tonem - który bez protezy waży mniej niż średniej wielkości kamień wulkaniczny. Najchętniej przywiązałbym linę do jego nogi i powoli opuszczał w dół, wysłany jako pierwszy, poczułby się jak zwiadowca. Nocny Fort w swej długoletniej bytności, zapewne takiego czegoś jeszcze nie widział.

Sięgam po linę, sprawdzając jej wytrzymałość i czekany, które przytwierdzam do pasa.
- Hmm, miałem mały epizod z chęcią wejścia na dach Rattnera… by nie wyjść na tchórza, nie będę dziś stronił od zejścia w dół. Będziemy się trzymać zaleceń architekta, jednak zamiast bali do ściany umocujemy linę, wspartą na hakach lub zakrzywionych gwoździach, tak by swobodnie można było nią poruszać. Ściana boczna, która ciągnie się przez długi korytarz, najczęściej jest nośna, nie powinna runąć w wyniku uszkodzeń innych powierzchni. Stojąc nad krawędzią podłogi, której konstrukcja jest naruszona i nie wspiera się ścian nośnych, wciągając dodatkowo nie mały ciężar do góry, jest ryzyko że runiecie w dół. Co dwa trzy kroki, na sztywnej linie oplątanej wokół ciała, będę podchodził do gruzowiska i na wysokości metra przymocowywał linę do ściany. Nie wiem jednak na ile będę w stanie pomóc ocalałemu. Być może będzie potrzebował pomocy medycznej na miejscu, albo będzie przysypany gruzem na tyle, że moja siła, może być nie wystarczająca by go wygrzebać. Wciągnięcie go na górę, jak kukłę bez zatrzymania krwotoku, usztywnienia złamań, może go zabić. Okaże się, że więcej nas będzie potrzebnych na dole, niż na górze. Gdyby udało nam się dostać do poszkodowanego innym sposobem, przez lochy albo piwnice ratunek byłby pewniejszy. Nie będąc jednak pewnym, czy inne przejście istnieje, albo jego znalezienie może zając dużo czasu, wdrożymy więc czym prędzej plan z zejściem po linie, najwyżej wrócę innym przejściem, myślę że ten korytarz, jeśli był ukryty, może coś przed nami jeszcze skrywać.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

SARENAS

Z uwagą wsłuchuje się we wszystkie pomysły towarzyszy. Po części wszystkie są podobne, ale jednocześnie inne. Najważniejsze żeby wyciągnąć biedaka spod tego gruzu. Z wdzięcznością przyjmuje słowa Hamesa i Franklyna. Faktycznie jesteśmy zbyt ciężcy, aby to nas spuszczano po linie, ale mam wystarczająco dużo siły, aby wciągnąć ochotnika do góry. Cieszę się też, że ktoś podjął bardziej zdecydowane kroki w sprawie ratunku Moritmora. Patrzę jak Hames obowiązuje się linami i mówię:
- Spokojnie możesz schodzić na dół. Ja i Franklyn będziemy cie asekurować. Uważaj jak bedziesz schodził. Wyciągnij do stamtąd.
Powinienem się także zastanowić jak wyjaśnimy śmierć Voltera oraz fakt, że opuściłem kompanię Moritmora. Najważniejsze jest jednak to, aby wyciągnąć go całego choć pozostali zpewmością nie będą zadowolenii, że to on wydał ich Rattnerowi, choć jednocześnie dał im szansę na ucieczkę zostawiając kozik w chacie. Muszę się uspokoić oczyścić umysł i utrzymać Hamesa na linie gdy będzie się opuszczał. Resztą zajmę się później.

ocenił(a) serial na 10
NighT_Giant

OOA
- Nie mamy bali ? Doprawdy ? Zapomnieliście już czym wzmacnialiśmy kondygnację w Nocnym Forcie ? No ale co ja tam mogę wiedzieć... Skoro mamy tu tak wielu bohaterów i ekspertów od wszystkiego to radźcie sobie sami !! - Tym razem nie kryję oburzenia, tych kretynów nie da się w żaden sposób okiełznać. Przeciskam się przez grupę kipiąc ze złości. W końcu udaje mi się zamocować protezę.Nie jest to może prawdziwa ręka ale chwilowo czuje się nieco sprawniejszy, a przynajmniej bardziej symetryczny. W jednej z sakiewek znajdujących się na wozie dostrzegam znajomy szef, ku mojemu zdziwieniu sakiewka ze złotem jest pełna. To nie bywałe że nikt z naszych oprawców nie połasił się na złoto, lub co bardziej prawdopodobne nie zwrócił na nie uwagi ? Widok złotych smoków napełnia mnie otuchą, przez jakiś czas...
Nieniepokojony przez nikogo niezwłocznie zamierzam dosiąść pierwszego lepszego osiodłanego wierzchowca i wyruszyć do Mole`s Town, a później do Białego Portu, skąd ruszę odnaleźć rodzinę do Essos. Mam w D_pie Króla, ten cały Mur, a przede wszystkim tych tutaj... Gdyby ktoś próbował mnie zatrzymać zabiję na miejscu !

killer83_2

HAMES

- Na załadunku ich nie widziałem, a pierwszy tam okiem rzuciłem, mówię więc szczerze. Może ja usiądę i popatrzę, a co tam!

Odwróciłem się i odszedłem w drugą stronę, z dala od wszystkich, wcześniej gniewnym wzrokiem mierząc architekta. Na odchodne, oddalając się od strażników, mając wszystkiego wyraźnie dość, wskazałem ręką w stronę lasu i mówię - Tam są nasze bale, róbcie z nimi co chcecie!

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

Cieszy mnie odzyskanie ekwipunku. Miecz, który zabrałem z chaty Rattnera był całkiem przyzwoity, ale nie tak dobry jak mój własny, no i miał chyba co najmniej ze sto lat. Kategorycznie odmawiam ratowania tego uwięzionego człowieka, ktokolwiek to jest i cokolwiek ma do powiedzenia. Nie obchodzi mnie to na tyle, żebym miał ryzykować. Może i to dziwne, biorąc pod uwagę, jak mało wartościowe jeszcze niedawno wydawało mi się życie, ale jest tysiąc lepszych powodów i okoliczności śmierci. Z całą pewnością nie zamierzam wchodzić ponownie do tego korytarza. Wierzyć mi się nie chce, że ostatnio spędziłem w Nocnym Forcie tyle czasu i jeszcze żyję. Ciekawe, czy w zamku są jakieś szczury. Bo jeśli są, to Rattner też może tutaj być. Ale tego i tak nie da się sprawdzić. Podczas kiedy inni planują akcję i wydzierają się na siebie, ja sobie kulturalnie poczekam na zewnątrz, nie przeszkadzając w niczym. Z pewnym zainteresowaniem przysłuchuję się dyskusji Hamesa i Ooi. To całkiem zabawne, kiedy inni tak się kłócą o jakieś bzdury. Fascynujące, o jak bezsensowne rzeczy ludzie potrafią się pozabijać. Zastanawiam się, czy może i w tym przypadku dojdzie do rozlewu krwi.

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

MARC CAVE

Cieszę się, że Hames zaoferował swoją kandydaturę do wskoczenia do dziury. Wydaje się być najlepszym kompromisem między wagą a siłą fizyczną, która może okazać się niezbędna do uwolnienia ofiary spod gruzu.

- Jeśli ten facet przeżył i był w stanie mówić, to znaczy, że jego głowa i tułów nie zostały poważnie uszkodzone. Prawdopodobnie przygniotło mu nogi, więc gdy uda się go uwolnić, można obwiązać go liną pod pachami i spróbować wyciągnąć. Na pewno nie będzie to dla niego komfortowe, może urazi mi uszkodzone już kończyny, ale daje szansę na uratowanie go. Wiem, że ten plan nie jest idealny, ale faktycznie nie mamy wiele innych możliwości. Wyciągnijcie go z tej pieprzonej dziury, a spróbuję go poskładać i dowiedzieć się czegokolwiek o tym g*wnie, w którym wszyscy tkwimy po uszy!

Ze zniecierpliwieniem rozglądam się po twarzach towarzyszy, czekając na ich reakcję. Mam już dość tej sytuacji i bardzo chciałbym, żeby ten dzień się skończył. Po swoich słowach mam zamiar pójść za architektem i po raz ostatni spróbować przemówić mu do rozsądku. Może i ma rację w wielu elementach, ale musi nauczyć się działać w grupie. A rozwiązanie zagadki to dla nas priorytet, wręcz sprawa życia lub śmierci.

Niezależnie od powodzenia akcji ratunkowej i mojej rozmowy z Ooa, w nocy pewnie nie będę mógł spać. Mam nadzieję, że uda mi się znaleźć chwilę spokoju i przyjrzeć się tej cholernej mapie nad ogniem. Jeśli ktokolwiek coś zauważy i zacznie wypytywać, to powiem po prostu, ze nie mogłem spać i studiuję mapę, żeby lepiej zorientować się w terenie i mieć cokolwiek do powiedzenia podczas ewentualnego planowania naszych dalszych kroków. I wcale nie będzie to całkowicie sprzeczne z prawdą, bo taka orientacja na pewno mi się przyda.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

SOLITAIRE

Jak sobie chce, niech zdycha w tej dziurze skoro taka jego wola. Wzmianka o sztylecie mnie nie rusza, skoro chciał być taki szlachetny trzeba było nie przyłączać się do tej bandy.

Po wyjściu na dziedziniec dowiedziałem się o odnalezieniu moich rzeczy, świetnie, w końcu mogę czuć się swobodnie, nie ma to jak sprawdzone oręże w dłoni. Wchodzę na wóz i szukam swoich rzeczy, po znalezieniu siadam wygodnie i sprawdzam ich stan, możliwe, że coś ostało uszkodzone. Oględzinom towarzyszą snucia planów wyciągania tego zdrajcy oraz jakieś kłótnie, słucham ich bardziej z rozbawieniem niż irytacją. Naturalnie nie zamierzam już wracać do środka, nie pozwolę też użyć mojej liny, jak któryś spróbuje ją tknąć poucinam paluchy.

Po oględzinach pójdę zapolować, to zawsze mnie odprężało, a na dodatek zgłodniałem. Może jak wrócę kilku z nich będzie gryzło gruz będąc przysypanym, to może być zabawne.

killer83_2

Duch

Bacznie obserwując moich towarzyszy spostrzegłem, że Ooa znalazł coś w jednej z sakiewek z wozu, jeśli jest w niej złoto to bardzo niesprawiedliwe, że znalazł je akurat on. Mam zamiar niezwłocznie podejść do niego i pod pretekstem rozmowy na temat jego pomysłu na działanie w Nocnym Forcie odwrócić jego uwagę i zręcznie przyczynić się do zniknięcia sakiewki. Dzięki moim zdolnościom kieszonkowca powinienem dokonać tego bez wydawania się.

Następnie udam się szybko do Marca, aby wypytać go o mapę.

Jeśli Marcowi nie udało się nic nowego odkryć, przypomnę mu o zachowaniu naszego sekretu w tajemnicy, a sam wymknę się do Nocnego Fortu i poszukam lochów, o których ktoś wspomniał. Może uda mi się dostać do rannego zanim reszta zbierze się do działania. Wtedy używając mojego talentu do zjednywania sobie ludzi przekonam nieznajomego, że jestem po jego stronie i może mi bezgranicznie zaufać, natomiast na górze znajdują się agenci działający przeciwko straży. W ten sposób mam zamiar zdobyć informacje do których nikt inny nie będzie miał dostępu, a poufna informacja w rękach odpowiedniego człowieka może stać się bardzo cenna ...

Jeśli zdobędę takie informacje, a będę musiał podjąć decyzję czy ów nieznajomy nadal jest mi potrzebny czy może bardziej na rękę będzie mi jego niespodziewana śmierć z wycieńczenia lub pod kolejnym osuwiskiem ...

killer83_2

AWART
Miałem nadzieję na dobrze skoordynowaną pracę, ale jak widać w tym gronie nie jest to takie proste. Morale zostało tak zszargane, że kompletnie stracili umiejętność działania w grupie. Widzę, że co niektórzy z nich w ogóle nie są zainteresowani uratowaniem nieszczęśnika, co dziwne zważywszy nawet nie na to, że jakby nie patrząc uratował nam życie, ale na możliwość dowiedzenia się co naprawdę z nami zaszło. W każdym razie ja chętnie pomogę w miarę możliwości, z tym, że dla mnie ekspertem jest Ooa, z którym miałem okazję wcześniej pracować i przekonać się o jego wiedzy i profesjonalizmie w swoim fachu. Pomijając całą resztę, akurat w tych sprawach mu ufam i wolę się na opierać na jego ocenie, nawet jeżeli jest przesadzona to lepiej dmuchać na zimne, więc jak on się wycofał to i ja wolę obserwować całą akcję z bezpiecznej odległości, Włączę się tylko, gdy będzie to bezwzględnie potrzebne zachowując najwyższą ostrożność i wycofując się natychmiast, gdy gołym okiem będzie widać, że grozi mi to śmiercią bądź kalectwem, a nie ma szans na jakieś udane działania.
Nie mam zamiaru zapomnieć przy tym wszystkim o Cave'wie, to jasne jak słońce, że nie poszedł wtedy szczać, dla samego szczania by się tak nie oddalał, a poszedłby do najbliższego drzewa, których było tam do wyboru pod dostatkiem. Nawet przy czymś grubszym można było zachować dyskrecję będąc znacznie bliżej. Ewidentnie chciał coś przed nami ukryć. Ooa z pewnością pomyślał to samo, skoro aż tak gwałtownie wtedy zareagował. Co takiego szczególnego miał tamten kawałek papieru, że trzeba było się aż tak oddalić, żeby go odczytać? Niby do czego ta mapa, zresztą mapa to mapa, nie wymaga aż tak wielu zachodu. I skąd ją ma, czyżby przywłaszczył ją sobie z domu Szczura? A skoro ewidentnie Cave nie działa z Ooą to z kim? Czyżby tym razem jednak sam? Zdecydowanie, dla własnego spokoju, wolę mieć go na oku.

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

Duch nie był w stanie wykraść sakiewki, w której, jak podejrzewał, architekt mógł ukrywać coś cennego. Zawalony korytarz nie został należycie zabezpieczony , strażnicy zdani byli teraz tylko na wiedzę i doświadczenie Awarta.
Wszystko dlatego, że Ooa po prostu zniknął.
A wraz z nim jeden z wierzchowców.

Solitaire postanowił odpuścić sobie jakiekolwiek działania w drużynie i samotnie udał na polowanie wraz ze swoim bojowym sokołem.

Duch uznał, że zamku znajdują się podziemne tunele, które mogą doprowadzić go do ciężko rannego Mortimera. Nigdy jednak wcześniej nie był w zamczysku dłużej niż pół godziny i nie znał rozmieszczenia korytarzy. Udało mu się znaleźć zejście do piwnic, prosto do podziemnych lochów. Duch z pochodnią w ręku poruszał się między wilgotnymi, zimnymi pomieszczeniami. Być może gdzieś tam znajdowało się właściwe wejście, jednak na razie go nie odnalazł.

Maegor pozostał obojętny na to co się dzieje z ciężko rannym strażnikiem, z rozbawieniem za to słuchał kolejnych awantur między braćmi. Dla własnego bezpieczeństwa postanowił wyjść z korytarza i na czas akcji ratunkowej poczekać na dziedzińcu. Wrócić miał dopiero gdy Mortimera uda się wydostać z gruzów.

Reszta drużyny podjęła jednak współpracę. Hames obwiązał się liną wokół pasa po czym podtrzymywany przez strażników zaczął opuszczać się na dół, trzymając się blisko ściany bocznej i asekurując czekanem. Gdy w końcu zszedł na dół, zapalił pochodnie rozglądając po gruzowisku. Zauważył kilka ciał przysypanych kamieniami. Po chwili usłyszał cichy jęk, odwrócił się i dostrzegł poruszającą się dłoń. Ostrożnie podszedł do strażnika po czym zaczął odrzucać kamienie, które go przygniotły i uwolnił nieszczęśnika z pułapki. Nie był w stanie ocenić jego obrażeń, z pewnością Mortimer doznał wielu złamań, pozostawał jednak przytomny. Hames odwiązał linę z bioder po czym obwiązał nią pod pachami ciężko rannego mężczyzny. Krzyknął w stronę Sarenasa i Franklyna, którzy zaczęli go ostrożnie wciągać na górę. Gdy ten znalazł się już bezpieczny na korytarzu, Sarenas odwiązał mężczyznę po czym zrzucił linę z powrotem Hamesowi. Po chwili strażnik znalazł się na górze. Tymczasem Awart i Marc przenieśli Mortimera na przygotowane wcześniej posłanie, gdzie zarządca miał udzielić mu pomocy medycznej. Cave szybko ocenił, że Mortimer ma zmiażdżoną prawą stopę, połamane żebra i strzaskany kręgosłup. Jedyne co mógł zrobić dla biedaka to uśmierzyć ból i utrzymać przy życiu, przynajmniej te parę godzin. Podał mu makowego mleka i przygotowany naprędce wywar na wzmocnienie.
- Dziękuje – szepnął Mortimer gdy upił łyk wody z bukłaku. Trzeba było przyznać, że jak na starego człowieka i tak trzymał się zaskakująco dobrze. Rozejrzał się po twarzach strażników i zatrzymał na Sarenasie. Jego wzrok wyrażał smutek i rozczarowanie. Hightower naprędce wyjaśnił przyjacielowi co stało się po drodze do Czarnego Zamku i jak dołączył do drużyny, którą pozostawiono na pastwę szalonego Szczurzego Lorda.
- Ratując swoich braci wykazałeś się honorem, którego mi zabrakło - przyznał starzec po czym zwrócił do reszty strażników – Uratowaliście mi życie, choć mogliście mnie zostawić w tych gruzach i czekać aż skonam w bólach. Dziękuję wam i przepraszam za to co uczyniłem.
Strażnicy nie podzielali wzruszenia starca. Wciąż tak naprawdę nie wiedzieli za wiele o tym jak i dlaczego znaleźli się w wiosce Rattnera a Mortimer prawdopodobnie był jedynym człowiekiem, który mógł im udzielić odpowiedzi na nurtujące ich pytania.
I tak w końcu zwiadowca wyjawił im całą prawdę. Zresztą, umierający, nie miał nic do stracenia.

Kilka miesięcy temu Mortimer został zaatakowany przez grupę wieśniaków uzbrojonych w cepy i widły. Dla tych drugich skończyło się to masakrą, lecz jedyny ocalały parobek wyjaśnił powód ataku. Okazało się, że od jakiegoś czasu z wiosek znikają niemowlęta i małe dzieci. Porywane przez ludzi w czarnych płaszczach. Wśród wieśniaków żyjących na Północy szybko rozeszła się plotka, że Nocna Straż wykrada dzieci wieśniaków by następnie szkolić ich na członków upadającego bractwa. Mortimer początkowo nie wierzył w te opowieści, sądził że ktoś podszywa się pod strażników by wzbudzić niechęć wobec Nocnej Straży. Podjął jednak własne śledztwo i wtajemniczył w nie niektórych z braci. Pewnej nocy udało im się schwytać dwóch porywaczy, którzy próbowali uprowadzić niemowlę w jednej z osad niedaleko Muru. Okazało się, że to rzeczywiście członkowie Straży a nie żadni przebierańcy. Groźbami Mortimer zmusił ich do wyjawienia prawdy. Działali na zlecenie samego maestra Pycelle, choć prawdopodobnie rozkaz wydał król Aerys. Porywając dzieci, chcieli zniszczyć reputację Nocnej Straży wśród ludów Północy. Gdy dojdzie do upadku Muru i chroniącego do bractwa, nikt nie wstawi się za strażnikami, taki był zamysł Aerysa i jego sługusów. Mortimer był wstrząśnięty swoim odkryciem, niewiadomo ilu jeszcze zdrajców działało w szeregach straży. Zawiązał więc z grupą zaufanych braci tajny sojusz mający na celu wytropienie i eliminację wrogów. Niestety ci byli skutecznie zakamuflowani, nie udało się zdemaskować żadnego z nich. Jednak bacznie obserwowali nowych rekrutów, głównie tych przebywających z Królewskiej Przystani.

Kilka tygodni temu w Czarnym Zamku pojawiła się nowa grupa. Wśród ochotników jak zwykle byli skazańcy i miejska biedota. Mortimer osobiście zajął się ich szkoleniem. Jeden z nowych wzbudził jego podejrzenia. Choć podawał się za sierotę z Zapchlonego Tyłka, biegle posługiwał się zarówno mieczem jak i językiem. Strażnik przeszukał jego rzeczy i wtedy znalazł list z królewską pieczęcią, napisany prawdopodobnie przez samego Aerysa. Okazało się, że z królem skontaktował się człowiek, który jak twierdził odnalazł Róg Zimy. W zamian za magiczny artefakt zażądał dla siebie tytułu Lorda Namiestnika Starej Północy, ziem znajdujących się za Murem, którymi miał władać po jego upadku. Najwyraźniej król uwierzył w brednie szaleńca bo w liście zlecił zdradzieckim strażnikom zdobycie Rogu. List jednak nie zawierał informacji gdzie ma dojść do spotkania, jedynie czas – trzecia w tym roku pełnia księżyca. Ludzie Mortimera schwytali rekruta lecz zanim wzięli go na spytki ten połknął truciznę zabierając wszystkie tajemnice do grobu.

Strażnicy stracili szanse by wytropić spiskowców, lecz wtedy z Nocnego Fortu wróciła grupa niedobitków, którą dowodził zabity w trakcie misji Gerold Selmy. Podczas przesłuchań kilku strażników zeznało, że jeden z nich, architekt Ooa Savquelis jest zdrajcą i w rzeczywistości działa na polecenie króla Aerysa. Mortimer dopilnował by Savquelis nie trafił w ręce kata. Jego druhowie bacznie obserwowali strażnika i zarządcę, Marca Cave, który prawdopodobnie został zwerbowany przez architekta. Sprawdzali z kim i kiedy się spotykają, śledzili każdy ich ruch. Savquelis najwyraźniej jednak działał sam, nie miał pojęcia, że w bractwie jest więcej kretów, albo był ostrożny i nie dał przyłapać. Sytuacja zmieniła się gdy do Czarnego Zamku wrócili strażnicy, ścigający wieśniaka Toma Rattnera, odpowiedzialnego za atak na strażników. Rattner uciekając z wioski zostawił dla nich list i dołączył fragment mapy. Twierdził, że ktoś odnalazł miejsce gdzie ukryto Róg Zimy, jedyną broń mogącą zniszczyć Mur. Gotowy był oddać mapę prowadzącą do artefaktu pod kilkoma warunkami – bracia zwrócą mu jego córkę Syllene oraz oddadzą w jego ręce strażników z Nocnego Fortu, którzy podczas walk wymordowali mu synów.
Dla jednych to mogły być majaki obłąkanego starca, jednak Mortimer czytając list uznał, że starzec może mówić prawdę.
- Podjąłem najtrudniejszą decyzję w całym moim życiu – odparł Mortimer – Zgodziłem się uprowadzić niewinne dziecko i oddać moich współbraci w ręce tego mordercy. Nie żal mi było Savqelisa, on akurat zasłużył sobie na śmierć, ale reszta z was nie była niczemu winna. Gra toczy się jednak o wyższą stawkę niż mój honor czy wasze życie. Wiem, że tego nie zrozumiecie, ale…
Mortimer na chwilę zamknął oczy i wydawało się, że stracił w końcu przytomność. Po chwili jednak ocknął się i kontynuował opowieść.
Gdy strażników oddano w ręce Rattnera, ten przekazał ostatni fragment mapy, wskazującej gdzie ukryty został Róg Zimy. Mortimer i jego ludzie dowiedzieli się także, że w Nocnym Forcie znajdują się wrota, przez które można dostać się na drugą stronę Muru. To właśnie jej szukali próbując usunąć gruz z korytarzy.
- Do pełni zostało dwa dni i dwie noce. Wtedy dojdzie do spotkania między zdrajcami i Namiestnikiem Starej Północy. Chcieliśmy ich dorwać a spiskowców doprowadzić przed oblicze lorda Starka by dowiedział się co knuje Aerys i zdusił jego plany w zarodku.
Mortimer rozejrzał się po twarzach strażników po czym włożył rękę w kieszeń płaszcza i wyciągnął z niego kilka fragmentów mapy.
- Nikt nie wie co was spotkało, w Czarnym Zamku zostaliście uznani za dezerterów, nie ma dla was powrotu. Chyba, że uda wam się dopaść zdrajców i oddać w ręce lorda Rickarda. Jeśli zależy wam na Nocnej Straży, jeśli zależy wam by Mur nie upadł, błagam…
Mortimer upojony makowym mlekiem, w końcu zamknął oczy i zasnął.

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

Duch nie był w stanie wykraść sakiewki, w której, jak podejrzewał, architekt mógł ukrywać coś cennego. Zawalony korytarz nie został należycie zabezpieczony , strażnicy zdani byli teraz tylko na wiedzę i doświadczenie Awarta.
Wszystko dlatego, że Ooa po prostu zniknął.
A wraz z nim jeden z wierzchowców.

Solitaire postanowił odpuścić sobie jakiekolwiek działania w drużynie i samotnie udał na polowanie wraz ze swoim bojowym sokołem.

Duch uznał, że zamku znajdują się podziemne tunele, które mogą doprowadzić go do ciężko rannego Mortimera. Nigdy jednak wcześniej nie był w zamczysku dłużej niż pół godziny i nie znał rozmieszczenia korytarzy. Udało mu się znaleźć zejście do piwnic, prosto do podziemnych lochów. Duch z pochodnią w ręku poruszał się między wilgotnymi, zimnymi pomieszczeniami. Być może gdzieś tam znajdowało się właściwe wejście, jednak na razie go nie odnalazł.

Maegor pozostał obojętny na to co się dzieje z ciężko rannym strażnikiem, z rozbawieniem za to słuchał kolejnych awantur między braćmi. Dla własnego bezpieczeństwa postanowił wyjść z korytarza i na czas akcji ratunkowej poczekać na dziedzińcu. Wrócić miał dopiero gdy Mortimera uda się wydostać z rozpadliny.

Reszta drużyny podjęła jednak współpracę. Hames obwiązał się liną wokół pasa po czym podtrzymywany przez strażników zaczął opuszczać się na dół, trzymając się blisko ściany bocznej i asekurując czekanem. Gdy w końcu zszedł na dół, zapalił pochodnie rozglądając po gruzowisku. Zauważył kilka ciał przysypanych kamieniami. Po chwili usłyszał cichy jęk, odwrócił się i dostrzegł poruszającą się dłoń. Ostrożnie podszedł do strażnika po czym zaczął odrzucać kamienie, które go przygniotły i uwolnił nieszczęśnika z pułapki. Nie był w stanie ocenić jego obrażeń, z pewnością Mortimer doznał wielu złamań, pozostawał jednak przytomny. Hames odwiązał linę z bioder po czym obwiązał nią pod pachami ciężko rannego mężczyzny. Krzyknął w stronę Sarenasa i Franklyna, którzy zaczęli go ostrożnie wciągać na górę. Gdy ten znalazł się już bezpieczny na korytarzu, Sarenas odwiązał mężczyznę po czym zrzucił linę z powrotem Hamesowi. Po chwili strażnik znalazł się na górze. Tymczasem Awart i Marc przenieśli Mortimera na przygotowane wcześniej posłanie, gdzie zarządca miał udzielić mu pomocy medycznej. Cave szybko ocenił, że Mortimer ma zmiażdżoną prawą stopę, połamane żebra i strzaskany kręgosłup. Jedyne co mógł zrobić dla biedaka to uśmierzyć ból i utrzymać przy życiu, przynajmniej te parę godzin. Podał mu makowego mleka i przygotowany naprędce wywar na wzmocnienie.
- Dziękuje – szepnął Mortimer gdy upił łyk wody z bukłaku. Trzeba było przyznać, że jak na starego człowieka i tak trzymał się zaskakująco dobrze. Rozejrzał się po twarzach strażników i zatrzymał na Sarenasie. Jego wzrok wyrażał smutek i rozczarowanie. Hightower naprędce wyjaśnił przyjacielowi co stało się po drodze do Czarnego Zamku i jak dołączył do drużyny, którą pozostawiono na pastwę szalonego Szczurzego Lorda.
- Ratując swoich braci wykazałeś się honorem, którego mi zabrakło - przyznał starzec po czym zwrócił do reszty strażników – Uratowaliście mi życie, choć mogliście mnie zostawić w tych gruzach i czekać aż skonam w bólach. Dziękuję wam i przepraszam za to co uczyniłem.
Strażnicy nie podzielali wzruszenia starca. Wciąż tak naprawdę nie wiedzieli za wiele o tym jak i dlaczego znaleźli się w wiosce Rattnera a Mortimer prawdopodobnie był jedynym człowiekiem, który mógł im udzielić odpowiedzi na nurtujące ich pytania.
I tak w końcu zwiadowca wyjawił im całą prawdę. Zresztą, umierający, nie miał nic do stracenia.

Kilka miesięcy temu Mortimer został zaatakowany przez grupę wieśniaków uzbrojonych w cepy i widły. Dla tych drugich skończyło się to masakrą, lecz jedyny ocalały parobek wyjaśnił powód ataku. Okazało się, że od jakiegoś czasu z wiosek znikają niemowlęta i małe dzieci. Porywane przez ludzi w czarnych płaszczach. Wśród wieśniaków żyjących na Północy szybko rozeszła się plotka, że Nocna Straż wykrada dzieci wieśniaków by następnie szkolić ich na członków upadającego bractwa. Mortimer początkowo nie wierzył w te opowieści, sądził że ktoś podszywa się pod strażników by wzbudzić niechęć wobec Nocnej Straży. Podjął jednak własne śledztwo i wtajemniczył w nie niektórych z braci. Pewnej nocy udało im się schwytać dwóch porywaczy, którzy próbowali uprowadzić niemowlę w jednej z osad niedaleko Muru. Okazało się, że to rzeczywiście członkowie Straży a nie żadni przebierańcy. Groźbami Mortimer zmusił ich do wyjawienia prawdy. Działali na zlecenie samego maestra Pycelle, choć prawdopodobnie rozkaz wydał król Aerys. Porywając dzieci, chcieli zniszczyć reputację Nocnej Straży wśród ludów Północy. Gdy dojdzie do upadku Muru i chroniącego do bractwa, nikt nie wstawi się za strażnikami, taki był zamysł Aerysa i jego sługusów. Mortimer był wstrząśnięty swoim odkryciem, niewiadomo ilu jeszcze zdrajców działało w szeregach straży. Zawiązał więc z grupą zaufanych braci tajny sojusz mający na celu wytropienie i eliminację wrogów. Niestety ci byli skutecznie zakamuflowani, nie udało się zdemaskować żadnego z nich. Jednak bacznie obserwowali nowych rekrutów, głównie tych przebywających z Królewskiej Przystani.
Kilka tygodni temu w Czarnym Zamku pojawiła się nowa grupa. Wśród ochotników jak zwykle byli skazańcy i miejska biedota. Mortimer osobiście zajął się ich szkoleniem. Jeden z nowych wzbudził jego podejrzenia. Choć podawał się za sierotę z Zapchlonego Tyłka, biegle posługiwał się zarówno mieczem jak i językiem. Strażnik przeszukał jego rzeczy i wtedy znalazł list z królewską pieczęcią, napisany prawdopodobnie przez samego Aerysa. Okazało się, że z królem skontaktował się człowiek, który jak twierdził odnalazł Róg Zimy. W zamian za magiczny artefakt zażądał dla siebie tytułu Lorda Namiestnika Starej Północy, ziem znajdujących się za Murem, którymi miał władać po jego upadku. Najwyraźniej król uwierzył w brednie szaleńca bo w liście zlecił zdradzieckim strażnikom zdobycie Rogu. List jednak nie zawierał informacji gdzie ma dojść do spotkania, jedynie czas – trzecia w tym roku pełnia księżyca. Ludzie Mortimera schwytali rekruta lecz zanim wzięli go na spytki ten połknął truciznę zabierając wszystkie tajemnice do grobu.
Strażnicy stracili szanse by wytropić spiskowców, lecz wtedy z Nocnego Fortu wróciła grupa niedobitków, którą dowodził zabity w trakcie misji Gerold Selmy. Podczas przesłuchań kilku strażników zeznało, że jeden z nich, architekt Ooa Savquelis jest zdrajcą i w rzeczywistości działa na polecenie króla Aerysa. Mortimer dopilnował by Savquelis nie trafił w ręce kata. Jego druhowie bacznie obserwowali strażnika i zarządcę, Marca Cave, który prawdopodobnie został zwerbowany przez architekta. Sprawdzali z kim i kiedy się spotykają, śledzili każdy ich ruch. Savquelis najwyraźniej jednak działał sam, nie miał pojęcia, że w bractwie jest więcej kretów, albo był ostrożny i nie dał przyłapać. Sytuacja zmieniła się gdy do Czarnego Zamku wrócili strażnicy, ścigający wieśniaka Toma Rattnera, odpowiedzialnego za atak na strażników. Rattner uciekając z wioski zostawił dla nich list i dołączył fragment mapy. Twierdził, że ktoś odnalazł miejsce gdzie ukryto Róg Zimy, jedyną broń mogącą zniszczyć Mur. Gotowy był oddać mapę prowadzącą do artefaktu pod kilkoma warunkami – bracia zwrócą mu jego córkę Syllene oraz oddadzą w jego ręce strażników z Nocnego Fortu, którzy podczas walk wymordowali mu synów.
Dla jednych to mogły być majaki obłąkanego starca, jednak Mortimer czytając list uznał, że starzec może mówić prawdę.
- Podjąłem najtrudniejszą decyzję w całym moim życiu – odparł Mortimer – Zgodziłem się uprowadzić niewinne dziecko i oddać moich współbraci w ręce tego mordercy. Nie żal mi było Savqelisa, on akurat zasłużył sobie na śmierć, ale reszta z was nie była niczemu winna. Gra toczy się jednak o wyższą stawkę niż mój honor czy wasze życie. Wiem, że tego nie zrozumiecie, ale…
Mortimer na chwilę zamknął oczy i wydawało się, że stracił w końcu przytomność. Po chwili jednak ocknął się i kontynuował opowieść.
Gdy strażników oddano w ręce Rattnera, ten przekazał ostatni fragment mapy, wskazującej gdzie ukryty został Róg Zimy. Mortimer i jego ludzie dowiedzieli się także, że w Nocnym Forcie znajdują się wrota, przez które można dostać się na drugą stronę Muru. To właśnie jej szukali próbując usunąć gruz z korytarzy.
- Do pełni zostało dwa dni i dwie noce. Wtedy dojdzie do spotkania między zdrajcami i Namiestnikiem Starej Północy. Chcieliśmy ich dorwać a spiskowców doprowadzić przed oblicze lorda Starka by dowiedział się co knuje Aerys i zakończył te szalone intrygi.
Mortimer rozejrzał się po twarzach strażników po czym włożył rękę w kieszeń płaszcza i wyciągnął z niego kilka fragmentów mapy.
- Nikt nie wie co was spotkało, w Czarnym Zamku zostaliście uznani za dezerterów, nie ma dla was powrotu. Chyba, że uda wam się dopaść zdrajców i oddać w ręce lorda Rickarda. Jeśli zależy wam na Nocnej Straży, jeśli zależy wam by Mur nie upadł, błagam…
Mortimer upojony makowym mlekiem, w końcu zamknął oczy i zasnął.

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

OOA

Nim mój wierzchowiec zniknął za drzewami pobliskiego lasu, zdążyłem pożegnać Nocny Fort ostatnim spojrzeniem, które mogło oznaczać cokolwiek.
Później już tylko słyszałem tętent kopyt mojego konia i czułem świst wiatru między znikającymi świerkami...

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

MARC CAVE

Ucieczka architekta wcale mnie nie zaskoczyła - ten wariat był zdolny do wszystkiego. Szkoda trochę, że nie udało mi się przemówić mu do rozsądku, bo jego umiejętności mogłyby okazać się przydatne dla drużyny, ale z drugiej strony bez niego mamy spokój i większą szansę na zgodną współpracę grupy. Pościg za nim nie wchodzi w naszej sytuacji w grę. Niech jedzie gdzie chce, a jeśli coś mu się stanie, to nikt nie będzie za nim płakać.

Przykro mi się zrobiło, gdy uznałem, że nie będę w stanie uratować Mortimera. Co prawda, wystawił nas, ale wydawał się rozsądnym człowiekiem, a utrata pacjenta nigdy nie jest miłym uczuciem. Podczas jego opowieści narosła jednak irytacja. Znów zostałem nazwany zdrajcą, do cholery! Gdy staruszek zasypia, przemawiam do wszystkich znużonym, ale pewnym głosem:
- Jak widać, bajeczka Belly'ego rozprzestrzeniła się dalej, niż myślałem. Jeśli ktoś ma zamiar napiętnować mnie jako zdrajcę, to proszę bardzo. Nie chce mi się tłumaczyć po raz kolejny. Nie zapominajmy jednak, że informacje macie od strażnika, który sprzedał nasze zaopatrzenie na poprzednią misję, próbował mnie szantażować, gdy się o tym dowiedziałem, następnie zdezerterował i prawie zasztyletował Hamesa. Jeśli mamy zachować głowy, to musimy współpracować i dorwać prawdziwych zdrajców, niezależnie od tego, czy ten cały Róg Zimy naprawdę istnieje, czy nie. Trzeba znaleźć to przejście - i to szybko.

Po krótkiej chwili namysłu spoglądam przepraszająco na Ducha. Z tego, co udało mi się odkryć, jego mapa po podgrzaniu wyjawia pewne sekrety Nocnego Fortu i okolicy. Może być pomocna dla naszej misji, ale raczej nie przyda się dla celów, które zdają się przyświecać Timmy'emu. Tajemne przejścia w Murze i legendarne artefakty to nie są błyskotki, które można po cichu i bez szumu spieniężyć na czarnym rynku. Kontynuuję wypowiedź:
- Tak się składa, ze mapa, którą posiadam, może okazać się pomocna. Jest jednak zaszyfrowana w dziwny sposób, więc będę potrzebować jeszcze paru chwil, żeby się jej przyjrzeć - rzucam pozostałym rozbawione spojrzenie i uśmiecham się lekko - I jeśli ktoś z nas potrafi ją odczytać, to - bez urazy - będę to raczej ja.

Bardzo zależy mi współpracy, bo tylko ona da nam szanse na powodzenie misji, wiec dorzucam na szybko:
- Jesteśmy świetną drużyną, gdy tylko działamy razem. Zrozumcie wreszcie, że od powodzenia zależy bardzo dużo: Nasze życie i los Nocnej Straży. Weźmy się wreszcie w garść i działajmy razem, a poradzimy sobie ze wszystkim! Kłóćmy się dalej i skupiajmy na własnych kaprysach, a macie moje słowo, że skończymy wszyscy na katowskich pieńkach lub pozamarzani w zaspach. Mogę na was liczyć?

killer83_2

Duch
wracam do reszty drużyny i czekam aż Marcowi uda się coś odczytać z mapy

ocenił(a) serial na 10
killer83_2

SARENAS

Gdy Moritmor zamknął ocz balem się, że umarł. Na szczęście tylko zasnął choć patrząc na jego stan wątpie by wyszedł z tego żywy. Tak wiele razem przeżyliśmy, tyle lat razem spędziliśmy, był dla mnie jak ojciec, a nawet gdy go zostawiłem on stwierdził, że postąpiłem słusznie, lecz na pewno go to zabolało. Muszę dopełnić jego misję zrobić to co jemu się nie udało. Patrząc na współbraci rozumiem, że są to ci, na których będzie można polegać, współpracować. Wspólnie możemy dokończyć misje staruszka. Zresztą nie mamy chyba wyboru, gdyż z tego co mówił Moritmor uznano nas za zdrajców. Ale czy mnie też? Przecież nie było mnie wśród moich towarzyszy gdy ich porwano. To staruszek wziął mnie ze sobą. Czy mogę bezpiecznie wrócić do Czarnego Zamku? Lepiej nie ryzkować i złapać tych ludzi, którzy zdradzili nasze bractwo.
Przez większą cześć czasu nie słuchałem Marca, gdyż klęczałem przy Moritmorze, lecz doskonale usłyszałem końcówkę. Cieszę się, że również ma zamiar złapać tych zdrajców, nie jestem jak widać sam. Z tego co zauważyłem jest on osobą szanowaną w większości liczę więc, że reszta go posłucha i wspólnie pokonany i dostarczymy do lorda Starka zdrajców. Słyszałem coś o jakiejś mapie nie wiem o co konkretnie mu chodziło, ale na pewno ma to związek z naszą misją.
- Możesz na mnie liczyć Marc. Szybko rozszyfruj ta mapę i złapmy tych zdrajców.

ocenił(a) serial na 1
killer83_2

MAEGOR SNOW

Zdecydowanie pościg za zdrajcami to teraz najlepszy pomysł. Ten tutaj prawie nie żyje, zemsta na nim to żadna zabawa.
- Na mnie też możesz liczyć - mówię niechętnie do Cave'a. On ma rację, że jeśli mamy coś zdziałać w tej sprawie to razem. Tylko niech szybciej rozszyfruje tę mapę.

ocenił(a) serial na 8
killer83_2

FRANKLYN

Słuchając słów Marca zacząłem zastanawiać się nad swoim udziałem w tej szalonej misji. Nie byłem z nimi od samego początku i nie zostałem porwany z Czarnego Zamku, więc nie powinienem zostać uznany za dezertera. Musiałbym tylko trochę nakłamać na temat Ducha, że go nigdy nie znalazłem, albo że też zdezerterował i byłbym bezpieczny...
Rozglądam się po twarzach braci. Nie, zostawienie ich w potrzebie będzie aktem tchórzostwa. Wplątałem się w to całkiem świadomie, czyli musze im pomóc. Po prostu muszę
- Jeśli mamy działać jako zorganizowany zespół, to trzeba wybrać dowódcę. Jacyś chętni?

killer83_2

*tak czytam i na samym początku "Zawalony korytarz nie został należycie zabezpieczony , strażnicy zdani byli teraz tylko na wiedzę i doświadczenie Awarta" i myślę, OMG :D

AWART
Z ulgą przyjąłem, że akcja ratunkowa, za którą po ucieczce Ooi czułem się niejako odpowiedzialny, zakończyła się sukcesem. Żyjemy, a nawet żyje, przynajmniej na trochę, i ratowany. Do tego dowiedzieliśmy się co nieco na temat niedawnych wydarzeń, co również było dobrą wiadomością. Wiedza jest zawsze lepsza od niewiedzy, jaka by nie była. Przynajmniej jesteśmy w stanie coś zrobić. Co do Ooi to nie naszą broszką jest go ścigać. Nie wiem, co mu do głowy strzeliło, wydawało się, że chce najpierw przygotować sobie jakiś grunt, a nie rzucać się samemu na głęboką wodę, nawet zwierzęta wiedzą, że najbezpieczniej w grupie, a co jak co, ale zawsze wykazywał, że posiada instynkt samozachowawczy. Może się mylę, ale coś czuję w kościach, że go jeszcze zobaczę. Ale w tej chwili waży się co innego, więc muszę się wtrącić:
- Jesteś zdrajcą Cave i nie zaprzeczaj, przynajmniej nie przede mną - splunąłem z obrzydzeniem. Nie zapomniałem jeszcze, jak kłamał mi prosto w twarz i mnie obmawiał w obecności Stone, gdy ten był wtedy dowódcą - Ale masz szansę na zrehabilitowanie się, jeżeli faktycznie teraz twe słowa o współpracy są prawdą. Ci, którzy wystąpili przeciwko nam są o wiele więksi od ciebie i nie mówię tu o wzroście. Ale paczcie mu na ręce bracia, bo ma w nich moc czynienia tyle samo dobrego, co złego i groźnego. Moim zdaniem nie mamy innego wyjścia, jak znaleźć tych nikczemników, chyba nie chcecie już całe życie oglądać się za siebie. Z tego, co mówił ten stary, każdy w Westeros ma teraz prawo nas zabić. Nie uśmiecha mi się jakieś wybieranie dowódcy. Nie jesteśmy już regularnym oddziałem wykonującym rozkazy, a grupą niedobitków walczącą wspólnie o przeżycie. Powinniśmy zdać się na grupową współpracę. W przypadku różnicy zdań niech decyduje większość, ale na Siedmiu reszta niech się podporządkuje, a nie olewa sprawę jak teraz przy ratowaniu tego Mortimera. Bo tak daleko na pewno nie zajedziemy.

killer83_2

HAMES

Kawałki mapy znajdujące się przy Mortimerze, wedle jego własnych słów, są kluczem do odnalezienia Rogu Zimy. Przez krótką chwilę zastanawiam się jak daleko od muru może znajdować się artefakt.
- Jeśli mamy ruszać na północ, na wyprawę z której może nie być powrotu i najpewniej ginąc tam wśród mroźnych i złowrogich terenów, musimy pamiętam jaki cel nam przyświeca. Nikt o naszej wyprawie nie wspomni, nie zostaniemy bohaterami w lśniących zbrojach, jacy goszczą w legendach i pieśniach bardów. Nasze imiona przez Maesterów zostaną wpisane w poczet dezerterów albo zaginionych. W przyszłości będą wspominać o nas z pogardą albo wcale, nie wiedząc nic o naszym poświęceniu. Na wycofanie się jest czas tylko teraz, zrozumiem to gdy ktoś podejmie taką decyzje, po przekroczeniu muru będzie już za późno. Jesteście ciekawi co kryje mapa Rattnera?

Przykucam, nie zwlekając już chwili dłużej, łącze dwie części mapy w całość i w napięciu odwracam na właściwą stronę, rozkładając ją na ciele Mortimera.

ocenił(a) serial na 9
killer83_2

Strażnicy w większości byli zgodni by wyruszyć za Mur, dopaść zdrajców, oddać w ręce sprawiedliwej ręki lorda Starka i odzyskać dobre imię. Sarenas, Franklyn i Duch mogli się wycofać, mogli wrócić do Czarnego Zamku i nie narażać na niebezpieczną misję, jednak ostatecznie wykazali się honorem i odwagą, gotowi wspomóc swoich braci. Choć Timmym zapewne kierowała też inna motywacja, wszak cały ten Róg Zimy mógł być wart sporo złotych smoków.
Do Pełni nie zostało wiele czasu, więc Hames od razu wziął się za odczytywanie kawałków map, które przekazał im Mortimer. Mapa była stara, mogła liczyć setki, może nawet tysiące lat lecz poprzedni właściciel należycie o nią dbał i nie pozwolił by rozsypała się w rękach.
Mapa przedstawiała coś co mogło być Murem. Naniesiono na niej kilka zamków Nocnej Straży, które istniały po dzień dzisiejszy, inne jeszcze nie zostały wybudowane. Dalej oznaczono jasnymi liniami drogi, które przecinały jakieś osady. Każda osada była podpisana dziwnymi runami, zapewne był to jakiś zapomniany alfabet, którym posługiwali się Pierwsi Ludzie, a może nawet Dzieci Lasu. Zwiadowcy, którym zdarzyło się patrolować te okolice wiedzieli, że osady te już dawno nie istnieją. Ich miejsce albo zajęły dzikie pustkowia albo malutkie wioski dzikich ludzi, niegroźnych i raczej przyjaznych Nocnej Straży. Dalej na mapie ciągnęła się puszcza, dziś już prawie wycięta w pień a za nią zaczynały wzgórza i wąwozy. To właśnie jednym z wąwozów oznaczono krwistoczerwonym rysunkiem przypominającym róg. Wąwóz był doskonale znany strażnikom na Murze, nazywano go Białą Otchłanią i cieszył się wśród zwiadowców złą sławą. Nie wiadomo jak był głęboki bo otaczała go zawsze mgła i rozciągał na wiele mil. Dzicy twierdzili, że zamieszkują go straszliwe plemiona, pożerający własnych zmarłych i śmiałków którzy odważyli zapuścić w te niegościnne tereny. Według legend to właśnie tu ostatni raz widziany był Nocny Król, trzynasty Lord Dowódca Nocnej Straży, który jeśli wierzyć opowieściom zakochał się w kobiecie, ze skórą zimną jak lód i oczami błękitnymi jak gwiazdy. Nikt nigdy nie odważył zejść się do Białej Otchłani w poszukiwaniu jego szczątków. Niektórzy uczeni, jak słynny piewca starych legend, septon Barth wątpili nawet w jego śmierć. O dziwo jednak kolejna część mapy dokładnie opisywała co znajduje się w wąwozie. Najwidoczniej jakiś szalony kartograf tysiące lat temu zdobył się na odwagę by opisać przeklętą krainę. Na mapie znajdowały się oznaczone runami kurhany, ludzkie osady, jezioro, wyspa i kopalnie.

Hamesa bardziej interesowała odległość między Murem a miejscem gdzie ukryto statożytny artefakt. Według legendy Biała Otchłań znajdowała się nie więcej niż kilkadziesiąt mil od Muru.

Podczas gdy część strażników studiowała mapę Mortimera, Marc zajął się drugą mapą, przekazaną przez Ducha. Mimo próśb Timma, Cave zdradził drużynie, że jest w posiadaniu jego cennego skarbu wykradzionego Raymondowi Belly. Gdy Duch wrócił z wycieczki po podziemnych korytarzach, Marc rozłożył pergamin nad ogniem z pochodni. Ostrożnie, by ogień przypadkiem nie zniszczył cennego manuskryptu, lecz na tyle blisko by ciepło ognia ogrzało papier. Przez chwilę nic się nie działo, potem jednak na mapie zaczęły pojawić się kolejne wzory, jakby niewidzialna ręka rysowała je czarnym tuszem. Szybko się okazało, że ukryta część mapy z czardrzewa przedstawia schemat zamku, najpewniej Nocnego Fortu. Kolejne korytarze, piętra i komnaty pojawiały się na pergaminie. Awart, nieco zorientowany w architekturze tej starej budowli rozpoznał kilka miejsc, które wspólnie z Ooa zbadali gdy po raz pierwszy przybyli do Nocnego Fortu. Część korytarzy widoczna na mapie rzeczywiście albo została zawalona gruzem lub zapadła się pod ziemię. Na mapie oznaczony był jakiś symbol, coś co przypominało twarz jakie czasem widziano wyryte na czardrzewach. Być może właśnie tam znajdowały się te tajemnicze wrota o których wspominał Mortimer.

Marc odczytując mapę szybko zorientował się, że zawalony korytarz, który pochłonął życie strażników rzeczywiście prowadzi do tajemniczej twarzy. Na mapie znajdowały się również inne przejścia, o których Mortimer i jego towarzysze nie mogli wiedzieć. Na drugiej stronie mapy czerwonym blaskiem rozjaśniły się zaś słowa. Strażnicy doskonale znali. Była to święta przysięga którą złożyli przed swoimi Bogami gdy z rekrutów stali się członkami Nocnej Straży. Jako że ciężko ranny zwiadowca spał upojony makowym mlekiem, bracia mogli go zostawić i ruszyć za Markiem. Weszli w głąb zamku przedzierali przez kręte korytarze aż znaleźli drzwi prowadzące do prowadzące do…kuchni. Kuchni w której kilka tygodni temu walcząc w Rattnerem strażnicy złożyli rannych – pozbawionego ręki Ooa i półmartwego Dirka Conroye. Znajdowała się tam studnia, zupełnie niepozorna, normalna, zwykła studnia. Lecz gdy zajrzeli w jej głąb zobaczyli, że w jej ścianę wbudowano schody, które prowadziły po spirali w ciemność. Kamienie były wilgotne i pokryte plamami saletry.
Strażnicy zaczęli kolejno schodzić w głąb studni. Z każdym okrążeniem w studni było zimniej i ciemniej. Gdy Franklyn uniósł wreszcie głowę by spojrzeć w górę, wylot był już nie większy niż księżyc w kwadrze.
W pewnym momencie znajdujący się najniżej studni Marc zauważył coś co rzeczywiście mogło wydawać się wrotami.
Zrobiono je z białego czardrzewa i widniała na nich twarz.
Od drewna biła poświata, jasna jak mleko i księżycowy blask, tak delikatna, że wydawało się, iż niemal nie oświetla niczego po za drzwiami. Twarz była stara i blada, zwiędła i skurczona. Oczy miała zamknięte, czoło zmarszczone a podbródek opadający.
Drzwi otworzyły oczy. One również były białe, a do tego ślepe.
- Kim jesteś? –padło pytanie.
Strażnicy spojrzeli po sobie zadziwieni odkryciem. Wśród nich brakowało Ooa, który oddalił się twierdząc, że rusza do Mole’s Town i Soliteire’a który gardząc braćmi udał się samotnie na polowanie. Nie było wątpliwości, to były wrota prowadzące na drugą stronę Muru. Marc Cave, Hames, Awart, Franklyn, Sarenas Hightower, Maegor Snow. To oni stanowili drużynę, od nich zależało jaką decyzję podejmą.

killer83_2

HAMES

Słysząc dźwięczny spokojny głos skierowany w naszą stronę, lekko znieruchomiałem i delikatnie szturchnąłem Marca stojącego najbliżej wrót do których się zbliżaliśmy, dając mu tym samym do zrozumienia by przemówił w naszym imieniu odpowiadając na zadane nam pytanie.