oczywiście Danka straciła dużo w oczach mych i pewnie w dużej rzesze jej fanów, bo jednak jej reakcja była aż nazbyt duża, za to ja uważam, że dużo winy niestety leży po stronie facetów za to, że ją opuścili kiedy ich potrzebowała. gniew opuszczonej i samotnej kobiety jest mocny, zwłaszcza że to baba i działa pod wpływem emocji ;p
jon snow po tym jak dowiedział się prawdy od razu się od niej odsunął, choć danka próbowała wielokrotnie z nim porozmawiać, opuścił ją, nawet w końcowej scenie zapytała się 'czy lud ma mnie kochać czy się mnie bać?" - jon odsuwa się - 'ok niech się boją' i voila dziękujemy jonie za to, że już do końca rozjuszyłeś bestię.
varys, który dowiaduje się prawdy i od razu odwraca się od Danki i jeszcze próbuje przekabacić Tyriona, który chyba już ze strachu, bo miałam wrażenie że też rozważa zdradę, ale ze strachu jednak kabluje na kumpla, żeby uniknąć gniewu.no kurde! gdzie wasza lojalność?! tak mnie to rozwścieczyło, wcale się nie dziwię że Danka się wściekła, tyle czasu z nią byli i jej doradzali, już nie mówiąc o ostatnich doradzaniach bo to było chyba po to, by osiągnęła porażkę, a tu zwykły fakt że jon może mieć tron i już odwrót.
koleś który ją kochał - chcę powiedzieć Javos? (sory, nie pamiętam) - zginął w walce, Missandei - ginie z rąk Cersei, drugi smok zabity przez żelazną flotę.
no kurcze nie tłumaczę jej, ale czy w tym wszystkim nie ma zrozumienia i wytłumaczenia dla wściekłości tej kobiety?
myślę, że gdyby nie te wszystkie wydarzenia to nic nie miałoby miejsca a po kapitulacji królewskiej przystani byłby koniec wojny. jednak wściekłość i zdrada zaważyły o tym.
już nie wspomnę nawet o tej sansie, która oczywiście pierwsze co zrobiła to musiała wypaplać i od tego się wszystko zaczęło. wielka mi lady winterfell - sansa w 8 sezonie to jakaś tragedia.
Jorah Mormont jak już.
Niezależnie od płci, pewne reakcje są niedopuszczalne. Wyobraź sobie coś takiego:
- na pewnego przywódcę, który chciał zmienić świat na lepszy (swoim zdaniem) był nieudany zamach,
- jego najwierniejsze oddziały zostały rozbite przez nienawidzących go barbarzyńców (jego zdaniem),
- pewne miasto odmówiło mu posłuszeństwa i podjęło walkę, nakazał rzezie mieszkańców,
- po kapitulacji kazał to miasto spalić, a wielu wziętych do niewoli też nie przeżyło.
Pytanie, kto to był?
Adolf Hitler.
dlatego mówię, że jej nie tłumaczę, ale jestem w stanie choć w połowie zrozumieć jej reakcję, bo została sama.
lojalność jej doradców oraz mężczyzny, który ją kochał powinny być do samego końca, a dużo osób okazało jej totalny brak szacunku, tak jakby dostała w twarz. ten jej doradza, by zachowała się dobrze, ale skąd ona ma wiedzieć czy jej doradza dla niej czy pod kogoś innego? wg mnie mogła poczuć, że stosowano wobec niej duże poczucie winy, że tam ludzie zginą, że tamto, ale ona już nie wiedziała komu ma ufać, jasne że powinna mieć własny rozum, ale bała się utracić wszystko na co do tej pory pracowała.
myślę, że gdyby nie krzywda w jej stronę, to nie byłoby wojny.
Daenerys od momentu zdobycia władzy ma problem z wyważeniem reakcji. Początkowo gdy jest świadoma krzywdy konkretnej osoby, to reaguje emocjonalnie. Spalenie córki pasterza przez Drogona spowodowało uwięzienie smoków, wcale nie tych winnych. Ale anonimowi "panowie" z Mereen zostali wysłani na kaźń bez możliwości złożenia wyjaśnień, a przynajmniej jeden był całkiem niewinny i nawet wcześniej bronił niewolników. Bunt Synów Harpii też został krwawo stłumiony, bo wyrżnęli ich Dothrakowie. Kto się sprzeciwiał, ginął, nie było negocjacji. A to się działo w Essos, gdzie było uwielbienie dla Mhysy. Na Westeros była obcym najeźdźcą i czego oczekiwała? Już wcześniej Daenerys miała zachowania tyrana. Były efekty, więc przyjęła to za właściwą metodę. Po prostu z czasem uodparniała się i jedno spalone dziecko przestało mieć znaczenie.
Zgadzam się co do Jaśka. Jon zachował się okropnie. Kiedy po egzekucji Missandei stoi taka biedna w tym oknie, to pierwsze co pomyślałam - Jon biegnij do niej, przytul ją. Widzimy natomiast, że on do niej idzie dopiero po egzekucji Varysa i zamiast ją nawet po przyjacielsku pocieszyć, pogłaskać cokolwiek odsuwa się. To jest jakoś tak źle pokazane.. Zepsute. Bardzo kibicowalam obojgu i cieszyłam się, że się zeszli, ale ich romans pokazany jest okropnie. Bez emocji, jakoś tak, że nie wierzy się w tą miłość. Zwłaszcza że strony Jona. Zrozumiałe jest to, że on powiedzmy z ciotką nie może, ale nie ma tam żadnego miotania się, rozpaczy że nie może być z ukochaną kobietą itd. żadnej szczerej rozmowy między nimi. Normalnie jakby rozmawiało 2 nieogaenietych nastolatków, a nie doświadczonych przez życie ludzi. Do tego stopnia, że końcowa scena po której powinnam ryczeć jak bóbr, nawet mnie nie szczególnie wzrusza To mówienie tylko moja królowio, takie puste... Szkoda, więcej czasu było na pokazanie miłości Robaka i Missandei niż Jona i Dany.