No bo przecież Nick przyjaźni się z różnymi gatunkami, które normalnie nie żyją z Grimami w zgodzie, jak choćby z Monroe. I trochę już tu pięknych słów padło o tej międzygatunkowej przyjaźni. W końcu dlatego Nick miał być inny. Nawet niektórych puszczał wolno, jak nie wiedzieli, co czynią, szukał lekarstwa itp. A nagle jak Juliette zostaje Haxonbeast to jest taaaaaki problem. Z matką Sheana jakoś potrafili współpracować, chociaż jej nawet nie znali, a z Juliette nie potrafią? Potem tłumaczy się to tym, że ona się zaczęła jakoś inaczej zachowywać. Ale chodzi mi o samą reakcję na jej osobę. Nic dziwnego, że poczuła się oszukana. Najpierw ją wplątali w to przywracanie Nickowi mocy, a potem jak coś się stało, to co? Zwłaszcza Nick, tak miał ją kochać, walczył, jak była w śpiączce i nagle mu się odechciało.