Trafiłam na "Grimma" przypadkiem, gdy czekałam na kolejny sezon "Supernatural" i miałam głoda na serial o podobnej tematyce. Cóż, staram się być na bieżąco, ale w gruncie rzeczy oglądam bez przekonania. Owszem, główny bohater jest ładniutki, Weseny fajne, a sam pomysł oparcia serialu o baśnie braci Grimm interesujący, ale niewiele poza tym. Nick nawet ucinając głowy kosiarzom jest po prostu mdły i nieciekawy. Dopasował się zresztą ze swoją narzeczoną pod tym względem. Juliette spodobała mi się raz: gdy znokautowała tę smokopodobną laskę (wybaczcie, nie jestem w stanie zapamiętać nazw Wesenów, są zbyt skomplikowane jak na mój prosty umysł). To było świetne, totalnie nie w stylu damsel in distress i imo zupełnie do Julki niepodobne. :P Ale może po prostu kobitki nie doceniam. Może jej wielka chwila w serialu jeszcze nie nadeszła.
Po cichu liczę na to, że drugi sezon przyniesie jakiś ogólny przełom. Widzę potencjał w wątku Juliette i Renarda, mam nadzieję, że trochę to wszystko pokomplikują i nasz śliczny Grimm będzie miał okazję pokazać trochę ikry. Niechby tak spuścił Renardowi łomot z prawdziwego zdarzenia...
Mam nadzieję, że nie przyjdzie im czasem do głowy uśmiercać Monroe. Moja absolutnie ulubiona postać i jedna z niewielu rzeczy, które każą mi kontynuować oglądanie "Grimma". Co prawda myślę, że jego śmierć jest mało prawdopodobna, przynajmniej w najbliższym czasie, ale i tak drżę o niego. :D Wkurzyłam się, gdy utłukli mi Angelinę. Serio? Naprawdę musieli zabić akurat ją? Najciekawsza postać kobieca idzie do piachu? Jeśli serial będzie podążać (nie)chlubną tradycją "Supernatural" i mordować co fajniejsze laski, to ja dziękuję, wysiadam.
Oczywiście "Grimm" ma swoje plusy. Jak już pisałam, bardzo lubię Monroe (wilkor-zegarmistrz lubiący pilates, czegóż chcieć więcej?). Sympatyczni są Hank, Rosalee czy Budd, którego na szczęście świr udający Grimma nie zdążył wykończyć. No i Angelina, Angelina! Czemu musieli ukatrupić dziewczynę noszącą imię brzmiące prawie tak samo jak moje. ;p Przysięgam, że kiedyś będę zasuwać w czarnej skórze na motorze, jak ona. ^^
Jeszcze jeden plus jest taki, ze czasem w serialu pojawia się ktoś z obsady "Supernatural" (przynajmniej dla mnie to plus ;)). Amy Gumenick czy Mark Pellegrino w epizodach sprawili mi przyjemną niespodziankę. A już jak zobaczyłam Sebę Roche i usłyszałam jego twarrdy akcent, to w ogóle kwiknęłam z uciechy. :D
Tak na zakończenie dodam, że przypomniało mi się, jak to z tymi kosiarzami było: właściwie to Nick im nawet tych głów nie uciął. Jeden kosiarz zdekapitował drugiego przez przypadek, jak nasz bohater się uchylił, a drugiego pozbawił łepetyny Monroe. I wysłanie uciętych głów do Niemiec (dobrze pamiętam, że do Niemiec?) to też był w sumie pomysł Monroe. Nie, żebym generalnie propagowała ucinanie łbów komu popadnie, albo żebym sama była taka cwaniara, co to bez mrugnięcia okiem skraca o głowę. Ale przyznacie, że opis całej sytuacji brzmi mało efektownie. :P
Nieraz ciekawy opis jest nieefektownie wykonany:)
A Nick i tak chciał im wysłać jakąś wiadomość :)
No nie, znów jakaś kobieta ocenia film na podstawie tego jak prezentuje się główny bohater nie zważając uwagi na fabułę, okropieństwo.
"Ale przyznacie, że opis całej sytuacji brzmi mało efektownie" fakt opisałaś fatalnie, jednak jeden nie obciął drugiemu głowy przez przypadek a przez spryt głównego bohatera.
Cały post jest jakimś wielkim bełkotem, stary nie jestem, mam dopiero 21 lat na karku, ale jak czytam takie posty, to włos się jeży na głowie, nie jesteś w stanie zapamiętać nazw - możesz sprawdzić w sieci, zamiast pisać o tym że są zbyt skomplikowane na twój umysł, "totalnie nie w stylu damsel in distress i imo zupełnie do Julki niepodobne"(?!), Jezu Chryste, emocjonalnie przywiązane do serialu przedszkole wbiło na filmweb, wszystkie znaki w internecie wskazują na rychły koniec świata.