Najlepszy sezon. Każda postać jest niesamowita.
Zakończenie najlepsze.
A co w nim najlepszego? Za dużo otwartych wątków: czary mary oddziel kość od ducha, przemyt Meksykanów z Ameryki do Kanady, a kończy się że broń przypadkiem wystrzeliła i zabiła gościa który pojawia się w 7 odcinku jakby trzeba było kończyć i szybko zamykać wątki.
Kurcze, mam podobne odczucia… sezon świetny, ale to zakończenie… widz nie zdążył się zżyć z tym Bo żeby jakoś przeżyć jego smierć. I nie gra mi to, ze Muldoonowie którzy byli za to odpowiedzialni nadal darli koty z Lamami - te całe akcje z przecinaniem sznurów na statkach, czy wykłócanie się o jakieś bzdury… niby zżerało ich poczucie winy, ale jakoś nie było tego widać w relacjach między rodzinami.
Też mam niedosyt. Tak do czwartego odcinka zagadka była pompowana w stronę czegoś niesamowitego a la 1. Detektyw (choćby motyw z nagraniem z kamery, gdzie Percy panicznie boi się gościa w kapturze czy "nagie kąpiele" w nocy), tymczasem rozwiązanie zagadki okazało się dość banalne. Myślę też, że było o kilka odcinków za dużo i - zwłaszcza druga część sezonu - była przegadana. Natomiast in plus ciągłe mylenie tropów i niejednoznaczni bohaterowie (najlepiej pod tym względem wypada seniorka rodu Meg).