Ktoś w ogóle zakumał tytuł, jako analogię - do starego westernu? Przyznaję. Wpadam tu rzadko. Ten serial za to (wszystkie sezony) zdobył mnie prostotą, aktorstwem i bezkompromisowym podejściem. Ciężko znaleźć równie naturalny w odbiorze - miniseries. Powstały, w ostatniej dekadzie, może ze 2, 3: - porównywalne. Mniej niż więcej. Dlaczego mniej? Ponieważ ten opiera się na aktorstwie. Pozostałe na kasie w produkcji. Choć - no przepraszam: True Detecives - seria pierwsza: no też głównie aktorstwo ;) Lokalizacje, plany, montaż - no kosztują. W Tin Star jest od początku jedność miejsc. Nawet jak w 3 sezonie, (krótkim, bo rzekoma "zaraza") pojechali na 6, a nie na 10 epizodów: wybaczalne. Dlaczego? Bo liczy sie historia i sposób jej pokazania. Oczywiście, że mam "ALE" do ostatnich odcinków. Ale na sam koniec: podoba mi się. I chyba po to się robi filmy. Dużo zdrowia Krytycy :)