Jako fanka SG-1 i Atlantis, z niecierpliwością czekałam na nowy serial. No i? Rozczarowanie ... Nie dość, że kiepska obsada z nieznanymi aktorami, to nie wiem co tam robi Robert Carlyle, bo raczej go kojarzyłam z ambitniejszymi produkcjami, nawet dość słabo oceniany film "Totalna zagłada" (Flood), zdaje się mieć ciekawszą akcję. Jeśli chodzi o scenariusz, zresztą pełen kosmicznie nudnych "czarnych dziur", to co się tam właściwie dzieje? Albo się kłócą, albo ktoś umiera nie wiadomo na co, albo lądują na pustych planetach i jak się w końcu okazuje, żaden "geniusz" nie daje sobie rady z obsługą statku. Nawet kontakt z Ziemią przez kamienie jest desperacko naciągany, bo tam tylko ciągle płacz i nerwy (a to zdrada, a to tęsknota, a to zła przeszłość). Generał O'Neill jest strasznie sztywny i w niczym nie przypomina tego zabawnego Jacka z SG-1. No i nie ukrywam, strasznie mi brak Daniela, Sam, Teal'ca, no i obsady z Atlantisa. Jest drętwo, nudno i od początku każdego odcinka wiadomo, że nic spektakularnego się nie wydarzy. No może, ostatnia część przed przerwą w emisji rozkręci akcję, gdy nasz "geniusz" został sam na planecie (ach ten Zelenka i McKay... :] ) Szkoda, że marka Stargate traci na tym projekcie, dla nas, wiernych fanów, na pewno jest to spore rozczarowanie. Miejmy nadzieję, że oczekiwany film kończący Atlantis, okaże się dużo bardziej satysfakcjonujący. I nawiązując jeszcze do poprzednich postów, porównujących serial do "Mody na sukces" albo telenoweli brazylijskich, to chyba na plus dla nich ;) bo tam się chociaż się coś dzieje - chyba już każdy okręcał każdego ;)
Nie będę podważał twojej opinii o tej serii jednak takie pytanko. Kto oprócz Andersona i Davisa był znany w momencie rozpoczynania SG-1 i Atlantis? Wprawdzie Atlantis pomagał rozbujać Robert Patrick ale zginął w drugim odcinku. Pod tym względem Universe jest wyrównany ponieważ ma na stałe Louis'a i Carlyle'a.
Dla mnie minusem tej serii jest to, że podobno w Stanach radzi sobie całkiem nieźle przez co filmowe projekty zostały odsunięte na boczny tor bo niby wszyscy pracują nad serialem.
Nie sprzeczam się z tym, że aktorzy z SG-1 i Atlantis też mogli być nierozpoznawalni, prędzej znani byli Russell i Spader z filmu Stargate z 1994 roku. Jednakże znajomość aktorów to rzecz względna, SG-1 wystartował w 1997 roku, a Atlantis w 2004 roku. Trzeba wziąć pod uwagę, że nie każdy oglądał te serie od początku, a już na pewno nie SG-1, bo w latach 90-tych nie było tak powszechnego dostępu do internetu czy zagranicznych stacji. Ja zaczęłam to oglądać dopiero w 2005 roku. Wracając do aktorów, kto kogo zna i znał, to zależy co oglądał. Niektórych z nich już widziałam znacznie wcześniej w innych filmach i serialach, a niekoniecznie byli znani w Polsce, albo już ich nikt nie pamiętał. Jeśli sobie życzysz konkretnych przykladów, to mogę je podać :)
Uczciwie jednak trzeba przyznać, że Universe, jak na razie daleko do SG-1 i Atlantisa. Nawet jeśli ma dobrą pozycję, nie zmienia to faktu, że jest po prostu monotonny i dość nudny. Na jego plus, jak już wspominałam, uznałam ostatni, 10 odcinek przed przerwą, gdy Rush został sam na planecie z zepsutym statkiem. Jeśli nowe odcinki się rozkręcą, to nie zmierzam się czepiać :)
I tu dotknęłaś sedna sprawy. Zależy co kto oglądał. Jak zacząłem oglądać SG-1 to znałem jedynie Andersona i Davisa. Przy Atlantis kojarzyłem jedynie Hewlett'a ale głównie przez to że pojawił się w SG-1. W przypadku Universe jest tak samo są ludzie których kojarzę i dlatego nie uważam, że obsada jest mało znana.
Inną bolączką Universe jest na przykład to że przy pierwszym spotkaniu z SG-1 oglądałem odcinki na wyrywki i w niczym to nie przeszkadzało. Jednak w tym przypadku trzeba oglądać w kolejności. Odcinki stand alone nie są wcale takie złe jak sie niektórym wydaje.
Nie czytałam skrupulatnie jednak co do aktorów to: bardzo dobrze znałam Roberta Carlyle'a (naprawdę bardzo dobrze), Justin Louis był mi również znany i to nie z jednej produkcji a z 3 filmów i 3 serialów, David Blue... znalam jego twarz i wydawało się mi, że widziałam go w jakimś filmie i że był bardzo dobry:D Jednak pomimo mych poszukiwań do dziś nie wiem gdzie go widziałam;/ Alaina Huffman była mi bardzo dobrze z nana z jednego serialu i to przez nią przestałam oglądac ten serial:D Nie dawałam rady:D Byla tak beznadziejna, że chyba bardziej tragicznym sie nie dało być. Ming-Na też bardzo dobrze ja znałam. Lou Diamond Phillips to samo widziałam z nim nie jeden film:D Takze w SGU grają większe "sławy" niż w SG-1 i SGA! Nie chodzi o ilość widzianych przeze mnie filmów tylko ilość zagranych przez nich filmów.
I tu dotknęłaś sedna sprawy. Zależy co kto oglądał. Dlatego moim zdaniem obsada Universe nie jest mało znana. Co prawda większość to debiutanci ale wspomniani Louis i Carlyle jednak pojawiali się tu i tam.
Ja oglądam Universe nie patrząc przez pryzmat SG-1 i Atlantis. Uważam że tamte serie były świetne ale zupełna zmiana formuły sprawia że porównania mijają się z celem. Chociaż zgadzam się, że Universe ma swoje bolączki i momentami przynudza.
Kiepska obsada ? No co Ty.http://www.filmweb.pl/o4932/Robert+Carlyle , http://www.filmweb.pl/o76875/Justin+Louis, http://www.filmweb.pl/o130533/Patrick+Gilmore, http://www.filmweb.pl/o150396/Jamil+Walker+Smith. to jakiej obsady chcesz w serialu?. Atlantis?
jest denne do potęgi entej.
Tak naprawdę dobry jest SG-1 ale tylko do momentu kiedy występuje R.D.Anderson
Jak więc widzicie, można o tym wszystkim dyskutować długo :) Oczywiście nie patrzę na te 3 seriale jako całość, porównywałam bardziej pod kątem akcji i zdarzeń. Rozumiem, że twórcy chcieli zrobić coś innego, nie twierdzę, że wyszło tragicznie, mam tylko nadzieję, że jeszcze się rozkręci.
Co do aktorów, jak mówiłam, to rzecz względna. Nikt nigdy wszystkich filmów nie obejrzy i każdego nie skojarzy. Jako, że Carlyle'a znam od dawna, Young'a widziałam tylko w Pile 4 i Bagnie. No i jeszcze Davida Blue w serialu Moonlight. Co do wypowiedzi Papilon190, to przyznam mu rację, że jak Anderson odszedł z drużyny i wzięli Browdera, to już nie było to samo. Co do Atlantis, nie jest wcale taki zły, pod koniec zaczęły im wychodzić niektóre odcinki dość nudne, chyba pomysłów zabrakło. Była nawet taka dyskusja w swoim czasie, na Hataku bodajże, ze SG-1 trwał 10 sezonów, Atlantis 5, to Universe dają 2,5. Wierzę jednak, że nowe odcinki zachęcą do dalszego oglądania :)
Wydaje mi się, że z czasem ciągłość fabuły wymusi przynajmniej częściowy powrót do formuły poprzednich serii. Ciągłe problemy statku i emocjonalne wycieczki na Ziemię z czasem zaczną nużyć widzów i będzie trzeba wprowadzić coś nowego. Chociaż z opisu niektórych odcinków drugiej połowy pierwszego sezonu można by wnioskować, że jednak akcja nabierze tępa.
no dobra, a jakie sf jeszcze lubisz ?
bo ja np lubie horrory sf,
no i jestem fanem starwars
poza tym duuuużo czytam .
np Dicka, Whitea, Webera, oraz horrory.
A ja mam to w dupie to czy aktorzy są znani czy też są nie znani każdy kiedyś był nieznany :p
Jeżeli grają dobrze to nie narzekam na takie duperele .
Teraz na temat tego serialu muszę powiedzieć że jestem wielkim fanem SG-1 i Atlantydy strasznie czekałem na SG-U i rozczarowałem się na nim :(
Koncepcja serialu odbiega bardzo od dwóch poprzednich :(
To jest jakiś kosmiczny melodramat a nie dawne gwiezdne wrota :(
Więcej srania jak bardzo cię kocham , nienawidzę i ojej jakie to straszne że on nie żyje :(
Żałosne :(
Ja tam mysle ze on sie dopiero rozkreca :) 10 odcinek juz sie skonczyl super:P zobaczymy co bedzie dalej, po 10 odcinkach nie da sie poprostu ocenic:( mysle ze nie bedzie tak zle:) moga jeszcze tyle zeczy wymyslic ze o ja pierd.. wiec prosze nei narzekac:P
Ta łączność kamieniami służy głównie do wrzucania wątków osobistych, potrzebnych w takiej postaci jak psu piąta noga. Tu statek zmierza ku nieuchronnej zagładzie, wszyscy w duchu zmawiają modły, a co robi pułkownik Young? Idzie sobie uciąć tkliwą i melodramatyczną pogawędkę z żoną. Fajnie, niechby powiedział jej papa kochanie, ale piętnaście minut melodramatu pod hasłem "wolałeś pracę ode mnie!!!" to nie na moje siły.