Może jestem trochę przewrażliwiony, a raczej na pewno nie znam się na ocenie zdolności aktorskich, jednak gra Hailee Steinfeld jest... bardzo średnia (moim zdaniem). Te nieraz komiczne grymasy zdziwienia, niedowierzania, rozpaczy i nietypowych min podczas rozmowy z innymi postaciami; bardziej kwalifikują się do jakiegoś niepoważnego sitcomu, gdzie niewidzialni widzowie śmieją się ze wszystkich poczynań bohaterów. Jej ekspresja twarzy zmienia się w moment. Często udawała uśmiech, a zaraz zdziwienie. Moim zdaniem to Tony Dalton wypadł najlepiej, pomimo tego, że często w sposób wymuszony się uśmiechał, to nie robił tego w sposób przesadny albo zbyt ekspresyjny, po prostu sztuczny, w przeciwieństwie do Hailee. Ale oczywiście mogę się mylić.