Jak to się stało, że spin-off do Hazbin Hotel jest dużo lepszy od oryginalnej serii? Głównej bohaterki nie da się lubić, jest zupełnie bez charakteru. Poziom dialogów ciągnie się za grzesznikami szurając po ziemi, nic z nich nie wynika. Zamiast rozmawiać śpiewają. Piosenek jest zbyt dużo - nie popychają akcji do przodu, zastępują normalne wymiany zdań i występują w losowych momentach. Poboczne wątki są zdecydowanie bardziej interesujące niż główna linia fabularna. Po obejrzeniu Helluva Boss miałam znacznie wyższe oczekiwania, zawiodłam się. Koncepty postaci pomiędzy obiema seriami są niespójne - w Hazbinie nie widać impów, nawet w tle, mimo że w Helluvie aż się od nich roi. Sprawę ratują różnorodne motywy postaci, które przyjemnie łączą się w spójną całość. Relacje i backstory są fajnie zbudowane, co wybrzmiewa chociażby w piosence Angel Dusta i Huska (nota bene jednej z trzech mających fabularnie sens). Podsumowując - resztę sezonu obejrzę tylko dla postaci pobocznych i ich backstory.
Był jeden imp - ten z drutem kolczastym jak Charlie wyszła na ulicę w pierwszym odcinku. Są też hellhoundy. A reszta to takie różne wyższe demony jak często są też w Helluvie. Natomiast z innych kwestii - piosenek jest sporo, ale na razie całkiem fajne (zwłaszcza Adama, Carmilli z Velvette i właśnie Huska z Angel Dustem). Fabuła ciekawie się rozwija a Charlie jest zbyt dobrotliwa, ale pewnie jeszcze się rozwinie w kolejnych odcinkach. Oczywiście Alastor nadal pozostaje najbardziej intrygującą postacią. Reszta postaci z hotelu to taka klasyczna ekipa gdzie każdy ma jakiś problem, ale też cechę charakterystyczną i jest w czymś dobry. Ogólnie Helluva bazuje na ciekawszym koncepcie (jak to spin-off oryginalnej animacji), ale też idzie w kierunku mocno musicalowym i bardziej stawia na historie i rozwój postaci niż komedię (czego trochę mi szkoda, bo luźnych pierwszych odcinkach). Hazbin pewnie też jeszcze musi się ukształtować, ale na razie podoba mi się ścieżka jaką obrali.
Ja oglądając zapewne w odwrotnej kolejności niż większość, czyli Hazbin najpierw, a potem Helluva, to myślę, że Hazbin ma dużo lepsze utwory muzyczne, natomiast Helluva nieco lepsze historie... Zaznaczę, że to moje obiektywne zdanie, ale od soundtracku z Hazbina nie mogę się oderwać (niektórych pozycji, bo są też słabe), a po obejrzeniu Helluvy (btw, 2 sezon oglądało mi się lepiej niż 1) jakoś żadna piosenka mi się szczególnie nie zaznaczyła w pamięci. A najbardziej to chyba nieoficjalne utwory mi zapadły w pamięć, zwłaszcza te wykonane przez Black Gryph0na, pierwszego VA Alastora.
hazbin hotel ma miejsce w kręgu dumy (jego księciem jest lucyfer), gdzie znajdują sie dusze grzeszników. helluva boss dzieje się w pozostalych kręgach takich jak krag chciwości (jego księciem jest mammon) albo krag obżarstwa (jego księciem jest beelzebub) i tam jest najwiecej impów i hellhoundów. hazbin hotel ma sie skupiac na zyciu „wyższych sfer” w piekle, którymi sa chociazby overloadzi, zaś helluva boss skupia sie na niższych warstwach takich jak impy czy hellhoundy. często w helluva boss podkreśla sie te hierarchie - impy i hellhoundy sa najniższymi warstwami w społeczeństwie piekla
Totalnie nie podzielam zadania, ale rozumiem wszystko oprócz jednego. Że niby Helluva, której sezon 2 jest strasznie niespójny jest lepsza od Hazbina?
No nie dziwne, że nie widzisz impów skoro oni są najniższą warstwą społeczną i są w kompletnie innym kręgu. To tak jakbyś wszedł do miasta i narzekał, że nie widzisz rolników z traktorami w środku miasta albo pasącej się krowy ;p
te piosenki, jak dla mnie słabe, muszą mieć dookoła jakąś treść. Helluva ma ogólnie dużo lepsze postacie i historię, a piosenki nie przeszkadzają. Tutaj chyba pieniądze z amazonu się nie przysłużyły.
Piosenki akurat są bardzo dobrze wykonane i dawno nie widziałem czegoś na takim poziomie. Dookoła treść jest wystarczająca, ale zgodzę się, że mogło być tej treści więcej. Helluva robi lepszą "podkładkę" pod piosenki niż hazbin
A jak dla mnie się przysłużyły jak najbardziej, kilka z nich są dla mnie wręcz rewelacyjne i nie wychodzą mi z głowy, podczas gdy te z Helluvy po prostu dla mnie są, jest kilka lepszych, ale żadnych nie śłuchałbym jakoś dłużej za to tych z Hazbinu mogę słuchać po kilkanaście razy, a patrząc na to jakie wyświetlenia zbierają na youtube, spotify i wszęzie indziej, to nie tylko ja tak twierdzę :) kwestia gustu najwyraźniej, jak dla mnie są jak najbardziej bardzo dobrze wykonane, z świetnymi aktorami głosowymi a i otoczka pasuje do takiego musicalu.
Ja oglądając zapewne w odwrotnej kolejności niż większość, czyli Hazbin najpierw, a potem Helluva, to myślę, że Hazbin ma dużo lepsze utwory muzyczne, natomiast Helluva nieco lepsze historie... Zaznaczę, że to moje obiektywne zdanie, ale od soundtracku z Hazbina nie mogę się oderwać (niektórych pozycji, bo są też słabe), a po obejrzeniu Helluvy (btw, 2 sezon oglądało mi się lepiej niż 1) jakoś żadna piosenka mi się szczególnie nie zaznaczyła w pamięci. A najbardziej to chyba nieoficjalne utwory mi zapadły w pamięć, zwłaszcza te wykonane przez Black Gryph0na, pierwszego VA Alastora
Ja pierwsze oglądałem Helluvę, później Hazbin, dodam że pilot Hazbina totalnie mi nie podpasował i piosenki w nim, za to mimo to piosenki w tym Hazbinie pokochałem i słucham ich teraz obsesyjnie i pomimo tego że te z Helluvy też mi się podobają, to te z Hazbinu uważam za o kilka dobrych poziomów lepiej wykonane i z zdecydowanie wyższą jakością.
Kurczę, a ja obejrzałam najpierw Hazbin potem Helluva i jak na razie nie skończyłam pierwszego sezonu drugiego (jestem po 6 odcinkach). Dla mnie Helluva dużo słabsze pod każdym względem. Historie płaskie, nie ma żadnej głębi, każdy odcinek skupia się jedynie na rozwałce z jakimś tam niby motywem (poza kasą) ale na tyle słabym że kompletnie ma się gdzieś każdą śmierć. Postacie totalnie jednowymiarowe i płaskie (jeden gamoń, jeden, który chciałby rządzić, ale rządzą nim, jedna nastolatka i jedna zabójcza żonka)