PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=628533}

Hell on Wheels: Witaj w piekle

Hell on Wheels
2011 - 2016
7,8 5,2 tys. ocen
7,8 10 1 5242
Hell on Wheels: Witaj w piekle
powrót do forum serialu Hell on Wheels: Witaj w piekle

Pora na tora!

ocenił(a) serial na 8

Krótki, ach krótki jest żywot seriali. Przekonał się o tym każdy, kto śledził losy młodocianych superbohaterów w serialu “Heroes”, ratował się z opresji z Christopherem Chancem w “Human Target”, czy obijał pijackie mordy w salonie miasteczka “Deadwood”. Świetne historie, interesujący bohaterowie, wierna publiczność... ano też wlasnie, co z tą publicznością? Wystarczy przecież niewielki spadek widzów, a stacja telewizyjna nadająca dany serial w niedługim czasie znajdzie sobie godnego następcę, który od nowa namąci nam w glowach i nabije nadawcy nowy rekord wyświetleń (swoiste circle of life). Od czasu perfidnego anulowania serialu “Deadwood”, fanów odcinkowych westernów spotkała absolutna posucha - o wskrzeszeniu serii w celu podomykaniu wątków nie moglo być mowy i choć pierwotnie planowano dwa obrazy pelnometrażowe uzupeniające przerwaną fabułę, wizja zmarnowania czasu oraz pieniędzy tylko po to, by nasycić mały odsetek odbiorców, mijała się z biznesowym planem HBO. Miłośnicy klimatów Dzikiego Zachodu musieli obejść się smakiem, choć od czasu do czasu podrzucano im jakiś smakowity kąsek w postaci produkcji pokroju “Appaloosa”, czy “Prawdziwe męstwo”. Znalazło się także coś i dla graczy, “Red Dead Redemption”, i dla najmłodszych, “Rango”, ale u tych, którzy oczekiwali pełnokrwistego serialowego westernu, wciąż na buźkach gościły smutne podkówki. Aż tu pewnego jesiennego dnia, niczym Indianiec z leśnych haszczy, totalnie nieoczekiwanie i bez ostrzeżenia, stacja AMC wyskoczyła ze swoim najnowszym serialem “Hell on Wheels”, który jako pierwszy od wielu lat ma szansę na zdobycie serc owdowiałych miłośników “Deadwood”.

PORA NA TORA
Żeby nie wprowadzać Was w stan nadmiernego i niezdrowego podniecenia, muszę parę rzeczy wyjaśnić, bo – jakby nie patrzeć – mimo wspólnego gatunku (western), czasu (końcówka XIX wieku) i miejsca akcji (Stany Zjednoczone), oba seriale trochę się jednak od siebie różnią. Fabuła “Piekła na kółkach” rozgrywa się w 1865 roku, tuż po zakończeniu krwawej wojny secesyjnej, która okazała się być najbrutalniejszym i najbardziej wyczerpującym konfliktem zbrojnym na amerykańskich ziemiach. Ofiarą walk północy z południem stał się również sam prezydent Lincoln, którego zabójca, aktor John Wilkes Booth, odebrał mu życie podczas spektaklu w teatrze (szalenie niefortunna śmierć, choć i tak o niebo lepsza, niż przypadek niejakiego Michała Korybuta Wiśniowieckiego, który podobno zadławił się kiszonym ogórkiem). Na szczęście, mimo jego nagłego zejścia, udało się znieść niewolnictwo w całych Stanach i podpisać Ustawę o Linii Kolejowej Pacyfiku, dzięki czemu zwaśnione niegdyś ludy połączyły swe siły we wspólnej odbudowie ukochanego kraju. Transkontynetalna linia kolejowa to nie byle co, więc za jej produkcję zabrały się aż dwie firmy – Union Pacific Railroad (wschód) oraz Central Pacific Railroad (zachód). Fabuła “Hell on wheels” - w wolnym tłumaczeniu “piekło na kółkach”, ruchome miasto towarzyszące budowlańcom, wyposażone w domy gier, burdele i tym podobne atrakcje – skupia się na wschodniej części budowy, kierowanej przez szczwanego finansistę (i oszusta) Thomasa “Doca” Duranta, w którego brawurowo wcielił się irlandzki aktor Colm Meaney. To zdecydowanie najbarwniejsza postać z całego zgromadzenia, choć wcale nie jedyna przykuwająca uwagę widza. Czego, jak czego, ale intrygujących bohaterów jest Ci tu pod dostatkiem!

CHARAKTERNI
Siłą serialu, poza mglistym i chłodnym klimatem oraz rewelacyjną scenografią, jest właśnie plejada ciekawych osobowości, z którymi poszczególni widzowie mogą się identyfikować, bądź też wręcz przeciwnie – mogą ich znienawidzić i życzyć im wszytkiego najgorszego, plus rózgi pod choinką. Pisząc te słowa, jak zapewne zgadliście, mam na myśli konkretną postać, na widok której jeżą mi się włosy na karku i mam ochotę przyozdobić jej szyję śladami po pętli od stryczka. Jegomość przedstawiony w “HoW” jako Szwed, grany przez Christophera Heyerdahla, jest tak oziębłym i pozbawionym duszy skurczybykiem, że nie pozostaje mi nic innego, jak tylko pogratulować aktorowi jego bezbłędnej kreacji (bo zakładam, że właśnie takie, a nie inne emocje miał u nas wzbudzać). Działający z ramienia Duranta stróż fałszu i nieporządku zrobi wszystko, by napsuć krwi Cullenowi Bohannanowi, którego znienawidził od pierwszego wejrzenia, oskarżając go o zabójstwo jednego z głównych kierowników konstrukcji Union Pacific Railroad. Bohannan (Anson Mount), kolejna tragiczna postać tego westernowego dramatu, to były żołnierz konfederatów, który przybył na budowę, by odnaleźć i, ekhm, unieszkodliwić zabójców swej ukochanej żony. Ze stratą małżonka uporać się musi także Lily Bell, której mąż – niegdyś zacny kartograf – kopnął w mapę... to znaczy, kalendarz podczas potyczki z niezadowolonymi Indianami. Oj tak, ryzyko ataku ze strony czerwonoskórych było wówczas olbrzymie, bo gdy blada twarz chce przeprowadzić żelaznego konia przez ich nieskażone progresją domowe tereny, coś się w indiańskich duszach bardzo mocno burzy. Żeby nie było zbyt nudno, do wesołego kramika dorzucono również dwójkę irlandzkich emigrantów, Mickey’a i Seana, Cole’a - kaznodzieję o niejasnej przeszłości, oraz ex-indianina, Josepha Czarnego Księżyca, który próbuje znaleźć złoty środek między cywilizacją w jakiej przychodzi mu żyć na co dzień, a swymi kicającymi po krzakach i wyraźnie obrażonymi braćmi. Bohaterowie są tu być może mocno stereotypowi, ale pod zewnętrzną warstwą kryje się ich wielowymiarowość, co można odkryć dopiero po kilku odcinkach – póki co wyszło ich tylko sześć (sezon składa się z dziesięciu epizodów), ale już od drugiego lutego serial będzie można obczaić na Sundance Channel HD Polska. Czy warto?

SLEEPY HOLLOW
Cóż, serial jest z pewnością specyficzny, przez co niektórym wyda się przegadany i nudny, ale jeśli tylko nasiąkniecie tą wczesnojesienną atomosferą, delektując się aktorskim kunsztem Meaneya, czy Mounta, z pewnością bedziecie chcieli na bierząco śledzić ich dalsze losy. Początkowo sądziłem, że mój zapał zgaśnie jeszcze w pilocie, kiedy to na osadników zaczaiły się rumiane twarze, by w iście bojowy sposób powitać i pożegnać nowoprzybyłych (z sekwencją walki zlepioną chyba przez pierwszorocznego studenta montażu) ale później ich rolę ograniczono, przenosząc całą uwagę na osobników jej godnych - z Durantem na czele, koleś jest po prostu wybitnie utalentowanym cwaniakiem. Kurczę, już samo intro “Hell on Wheels” z zabawą dymem i światłem wygląda rewelacyjnie, a to klimatyczne brzdąkanie w tle tylko podkreśla swojski klimacik całości. Mimo widocznego niskiego budżetu serial nadrabia świetnymi zdjęciami, wykonanymi na kanadyjskich ziemiach – ponoć twórcom początkowo strasznie dała się we znaki deszczowa pogoda, ale moim zdaniem, było to swego rodzaju błogosławieństwo dostarczone prosto z nieba. Zresztą, sami zobaczcie te deszczowe i ubłocone równiny otaczające Piekło na Kółkach... pot pracowników wręcz spływa po ekranie, dzięki czemu nastrój jest wyjątkowy. Jeżeli w pierwszych minutach nie przyśniecie, nie powinniście tego żałować, a już na pewno, jeśli spędzaliście kiedyś długie wieczory przy “Deadwoodzie”. Dajcie szansę nowym twarzom. Nawet, jeśli są wyjątkowo blade.
-------------------------------
+ scenografia i zdjęcia budują niesamowity klimat, Bohannana i Duranta ogląda się z dużą przyjemnością, dobrze zmontowana czołówka, muzyka, serial kryje w sobie jeszcze wiele tajemnic...
- ...choć zapewne nie każdy będzie na tyle cierpliwy, by do nich dotrwać; bywają przegadane i nudnawe momenty; czuć budżetowość (szczególnie podczas walk – na szczęście jest ich niewiele); Szwed jest wybitnie irytujący... ale dla niektórych to zapewne zaleta

Ocena: 7.5/10

Słów kilka: Przypominam, że nie oceniam całego pierwszego sezonu, jako że ten jest dopiero w połowie. Niecierpliwi pewnie i tak już go dorwali, a wszystkim innym polecam poczekać na jego polską premierę (za niecałe dwa miesiące). Nie jest to może “Deadwood” i raczej nie doczekacie się tu rewolwerowych pojedynków w samo południe, ale być może “Hell on Wheels” wpasuje się akurat w Twoje gusta. Kolej na zmiany.
=====================
http://cinemacabra.blog.onet.pl/