Marna fabuła, głupie dialogi, no i Malkovich, który deklamuje jakby grał Szekspira w podrzędnym teatrze. Idiotyczne wątki chronometru i Antoinette, że wspomnę tylko o tym. Co na Karaibach robili hinduscy wojownicy? No i te wschodnie elementy scenografii jak np. posąg zdaje się Sziwy u Teacha itp. Całość kończy się głupio, tak jak seria na to zasługiwała. A atuty były, choćby Richard Coyle, żaglowce, wiatr i ładna pogoda.