Przepraszam, ze zakładam taki temat, zwykle nie wypowiadam się na forach, ale tym razem muszę się wyżalić.
Heroes zacząłem oglądać, gdy kończył się pierwszy sezon. Jednym tchem przeleciałem wszystkie odcinki. Znalazłem w tym serialu wszystko, czego od dawna poszukiwałem w tego rodzaju produkcjach - akcję, fabułę, niebanalne postaci i misję - ocalić świat. Przede wszystkim jednak znakomity klimat już od pierwszej sceny - gdy Peter stoi na dachu, a w tle słychać głos Suresha, aż do ostatniego pojedynku, który mógł oczywiście być trochę bardziej widowiskowy, ale niekoniecznie ("w końcu jeszcze się spotkają" powtarzałem sobie naiwnie "to była tylko rozgrzewka"). Jednym słowem pierwszy sezon był magiczny.
Nie mogłem doczekać się drugiego. I tu spotkało mnie pierwsze rozczarowanie - całe stosy beznadziejnych wątków miłosnych, idiotyczne powroty z zaświatów i generalnie chaos. Jednak główny wątek był bardzo dobry, Hiro w Japonii i powrót Kensei/Adama wstrząsnął mną i zacząłem oczekiwać, że ten nowy wróg spotka się w przyszłości z Sylarem (bo czemu nie?). Niestety sezon zakończył się słabo, zbyt szybko, a ja tłumaczyłem sobie to strajkiem scenarzystów. ("W trzecim sezonie to dopiero się zacznie").
Przyszedł rozdział trzeci i z każdym odcinkiem ja pogrążałem się w coraz większej rozpaczy. Chaos był już totalny - złe postaci stawały się dobre, dobre złe, rozpoczęto wątki, o których potem kompletnie zapomniano. Niepostrzeżenie zniknął klimat. Finał jednak był całkiem w porządku, a ja łudziłem się, że może w rozdziale czwartym (którego fabuła wydawała mi się totalnie ściągnięta z X-Menów) coś się zmieni.
I rzeczywiście początek rozdziału czwartego wydawał się powrotem do korzeni. Poczułem nawet tę specyficzną, mistyczną atmosferę z początków historii. Z każdym odcinkiem jednak było coraz gorzej. Oczekiwane spotkanie Sylara z ojcem rozczarowało mnie zupełnie. Denko był postacią o ogromnym potencjale, jednak w całości zmarnowanym.
I w końcu dzisiejszy finał - najbardziej bezsensowny, durny, nudny, idiotyczny (i mógłbym tak mnożyć epitety bez końca ale mi się nie chce)... Błędy jakie były każdy widział. Scenarzyści pokazali, że nie mają absolutnie żadnego pomysłu na dalszy ciąg, a jak już na coś wpadają kompletnie to niszczą. Po klimacie pozostało tylko wspomnienie.
Jednym słowem Heroesi umarli. Potrzeba im cudotwórcy, a takowych raczej wśród scenarzystów nie ma. Sezon czwarty zapowiada się do bólu przewidywalnie.
Spoczywajcie w pokoju Heroes. Niech wam ziemia lekką będzie i śnijcie sny o pierwszym sezonie. Ja już raczej do tego serialu nie wrócę.
popieram całkowicie, aczkolwiek mi pierwsze część 3 sezonu się podobała, jednak sukcesywnie od 13 odcinka (może z wyjątkiem1-2 odcinków) serial stała sie na dno.
Amen dla tego co piszesz. Pierwsza seria była wyjątkowa, zdumiewająca i fantastyczna, pomimo drobnych błędów miała niesamowity klimat i wciągała jak bagno.
Czekałam z utęsknieniem na drugą serię. Totalny misz masz, porzucone wątki też tłumaczyłem sobie strajkiem. Widać jednak było, że nie ma pomysłu na serię, jedynie końcówka była niezła - nathan zastrzelony na mównicy. Trzecia seria to droga na dno, niestety, ilość absurdu przekracza jakiekolwiek normy, rozwleczone, niewiarygodne wątki, brak generalnego przekazu, generalnego zamysłu (widać zmiany w reżyserii). Zakończenie kładzie na łopatki całą serię. Ja rozumiem, serial itp. ale żadna matka nie pokochałaby skorupy, która niby byłaby jej synem, szczególnie osoba taka jak Angela Petrelli. Brawo dla aktorki za grę, klaps dla scenarzystów. Oczywiście na koniec powróciła Ali Larter, heh mam się śmiać czy płakać?
Ogólnie tylko płakać bo zacząłem się nawet zastanawiać czy ja jakiś głupi nie jestem i może pierwsza seria też była taka debilna. Wspomnienia mam dobre. Na pewno odświeżę, żałuję tylko, że nie zakończyłem oglądania na pierwszej serii.