Nie ma w tym anime absolutnie niczego odkrywczego, ale przyjemnie się je ogląda. Motywy znane z innych podobnych produkcji (bohaterka zmieniająca się pod wpływem klątwy; panna z ogonem jako towarzyszący jej comic relief; magia, skarby, zły czarownik) zrealizowano sympatycznie. 20 lat temu pewnie jarałbym się faktem że przez dwie sekundy widać cycki ;) obecnie zresztą też mnie to w pewnym sensie jara jako kolejny element "anime-owej układanki". Jestem z tych, co japońskie kreskówki oglądają sporadycznie, mimo ogólnego sympatyzowania z tym stylem; stąd, gdy nie mam akurat ochoty na filozofowanie "Ghost In The Shell" czy rozpiździel "Akiry" - "Ruin Explorers" sprawdza się znakomicie na lekki wieczorny seans. Najbardziej mnie dziwi, że "jestę hipsterę" - byłem pewien że ten tytuł jest jakoś bardziej znany, ale liczba tematów na forum mówi sama za siebie.

8/10, polecam.