W porównaniu do "Ludzkości - Historii nas wszystkich", serial jest arcydziełem. Wiele się z
niego dowiedziałem, np. o tym Zimmermanie. Każdy odcinek dotyczy innej epoki - kolejno
prehistorii i starożytności, antyku, średniowiecza i początku renesansu, rozkwitu renesansu
i baroku, oświecenia, epoki przemysłowej (do końca IWŚ), kończac na współczesności.
Wiele drobnych ciekawostek i przy tym opowiedziane są chyba najważniejsze rzeczy.
Andrew Marr, bardzo sympatycznie opowiadał i równoległe do dziejów Zachodu opowiadał
o Wschodzie: głównie Japonii, Chinach i Indiach.
Dałbym 10, gdyby odcinki trwałyby 30 minut dłużej i zawarto w nich więcej Ameryki
Prekolumbijskiej i Afryki. Szkoda też, że słowem nie wspomniano o Polsce - no chyba
można zaliczyć wspomnienie o powstaniu przeciw carowi (w domyśle Powstanie
Styczniowe).
Jest też wspomnienie o cytuje "polskim astronomie Koperniku". To brytyjski serial, Brytole nie są wielkimi miłośnikami Polski i Polaków. Normalną rzeczą jest, że w produkcjach brytyjskich rola Polski i Polaków będzie marginalizowana i pomijana na wszystkie sposoby (Są nieliczne wyjątki). Jaki by nie był serial dokumentalny produkowany przez brytyjskie media, tam zawsze rola naszych rodaków i państwa jest pomijana i marginalizowana. Taka smutna prawda.
W amerykańskiej serii "Ludzkość", o wiele gorszej od tej, było nieco więcej o nas. Wspomniano między innymi o epidemii cholery oraz o "rewolucji", gdzie umiejscowiono je razem z USA i Francją. W domyśle chodziło o Konstytucję 3 Maja i Insurekcji Kościuszkowskiej, którą chyba uznano za rewolucję przeciwko ucisku monarchii (chyba, że chodziło o carat).
Tak czy siak, wersja Andrew Marra bardzo mi się podobała. Więcej ciekawostek, równomiernego rozłożenia (w "Ludzkości" w końcowych odcinkach gadali głównie o USA jako miejscu wolności itp.) itp. Brakowało tylko fajnych map.
Szkoda, że na DVD Andrew Marr został wycięty i zastąpiony narratorem. Dla mnie serial stracił wiele uroku.
bzdura.
"Ludzkość" jest o wiele bogatsza (bo też ponad dwa razy dłuższa) w informacje z całego przekroju dziedzin (polityka, religia, nauka, wojsko) niż w 'Andrew".
Andrew bardzo (ale to bardzo) pobieżnie porusza informacje o wojnach i wynalazkach.
Prawie nic o Imperium Rzymskim, Karolińskim, wyprawach krzyżowych, rozwoju broni, w ogóle o wynalazkach (nic o elektrycznosci) i wielu innych rzeczach.
Andrew skupia się bardziej na przemianach społeczno-religijnych niż na wojnach i wynalazkach, co czasami staje się nudne.
Niemniej najlepiej obejrzeć obydwa seriale, bo w sumie się uzupełniają.