Zastanawia mnie czym się kierujecie wystawiając oceny serialom komediowym. Fakt, nie jest to może najlepsza produkcja Polsatu, ale można się naprawdę pośmiać:) Zauważyłem, że zarzucacie tu przede wszystkim sztuczność gry aktorskiej, a nikt nie wpadł na to, że to wszystko jest tak zrobione specjalnie? Aktor taki jak Linda nie obniża lotów tak, że jego gra wygląda sztucznie, sposób zachowania aktorów jest wyreżyserowany.
Porównałem oceny serialu Sabrina Nastoletnia czarownica, jest to typowy serial dla trzynastolatek, który prawie nie może śmieszyć, a jaką ma ocenę? 7,19 pytam za co? Mając do wyboru I kto tu rządzi bądź Sabrinę bez zastanowienia się wybieram ten pierwszy serial.
Jak słusznie zauważyłeś, ty wybierasz i ty uważasz, że Sabrina nie jest śmieszna. Według mnie klasyczny sitcom to gatunek, który dobrze wypada tylko w wydaniu amerykańskim. Już sam twardy polski język przeszkadza w odbiorze szybkiej akcji komediowej. Ale co najważniejsze - po co na siłę udawać mentalność inną niż mamy? Sitcom w polskim wydaniu to sztucznizna, bo Polacy tacy nie są. "I kto tu rządzi" to już w ogóle kaszana, więc nie powinien być brany pod uwagę w tej analizie. "Miodowe lata" to chyba jedyny fajny sitcom zrobiony przez Polaków (choć też na licencji). A Sabrina? Średniak, ale można się pośmiać. Problemem "I kot tu rządzi" jest sztuczność wynikająca też z montażu, scenografii i użytego sprzętu. Do tego kilku marnych aktorów (z Pietruchą na czele).
Każdego śmieszy coś innego. Fakt, że całość wygląda nieco prymitywnie i nie jest to dowcip na jakimś wysokim poziomie, ale potrafi rozbawić dość często. Na pewno wykonanie pozostawia wiele do życzenia, ale ocena chyba jednak za niska w porównaniu do typowo nastolatkowego filmu jakim jest Sabrina to jednak jest ubaw po pachy
Może scenariusz "I kto tu rządzi" jest rzeczywiście śmieszniejszy od scenariusza "Sabriny", ale ten pierwszy jest zrobiony tak nieudolnie, że w ogóle nie da się tego oglądać (wg mnie i moich znajomych). Nie wiem dokładnie z czego to wynika, ale na pewno po części problemem są przestoje w akcji. "I kto tu rządzi" wygląda tak: AKCJA - przerwa - AKCJA - przerwa - AKCJA... Jakoś dziwnie to wygląda porównując np. do REWELACYJNEGO sitcomu, jakim są "Przyjaciele". Tam kluczem do sukcesu są główni bohaterowie i właśnie dynamika. Może gdyby "I kto tu rządzi" zajął się lepszy reżyser...