Podchodząc do drugiego sezonu Iron Fista nie spodziewałem się rewelacji i tak też w gruncie rzeczy było. Oczywiście drugi sezon jest znacznie lepszy niż pierwszy ale bez szału. Na pewno na dobre serialowi wyszło skrócenie liczby odcinków z 13 do 10 przez co jest mniej niepotrzebnych dłużyzn choć i tak występują ale akcja jest w miarę spójna. Pierwsza połowa sezonu trochę się wlecze, serial dostaje przysłowiowego kopa dopiero od drugiej połowy gdzie ogląda się go znacznie lepiej. Na pewno na plus zasługują sceny walk które są widowiskowe, zdecydowanie więcej jest tutaj tytułowego Iron Fista niż to miało miejsce w pierwszym sezonie.
Chodziło mi o to, że na filmwebie było 13 odcinków mimo, że sezon miał tylko 10. Przytyk tyczył tego kiedy to poprawią ale już poprawili. Niestety takie kwiatki często tygodniami mam na swoim serialowym grafiku. Np. teraz mam do obejrzenia cały sezon "The Umbrella Academy" Mimo, że jeszcze nie powstał i zmieniono mu nawet datę premiery. A samo nawiązanie do ilości odcinków zamieściłem w tym temacie bo kolega wyżej wspomniał o tym , że serialowi wyszło to na dobre. Nie wiem czy tak jest faktycznie bo dopiero jestem po pierwszym odcinku.
Niesamowity postęp w porównaniu do pierwszego sezonu, ale to ciągle nie jest to... Chociaż jest coś w tym serialu, że chce się więcej. Nie mogę się doczekać kiedy ogłoszą realizację trzeciego sezonu... Ach już mam wizję jakby to mogło wyglądać. Ostatnia scena w Japonii była bardzo intrygująca. Wiem, że sercem tych seriali Netflixa jest Nowy Jork, ale nie mam nic przeciwko, by cały trzeci sezon nakręcili w Azji :P Jeszcze tylko niech dołożą więcej ninja i mroku z Daredevila i może wreszcie będzie hit.
Mary bardzo na plus. Ja to bym jej nawet dała własny serial, albo wrzuciła do Daredevila czy Punishera.
Oceny nie zmieniam 8/10 <3
świetnie to słyszec. Ja jestem dopiero na 4tym epku ale już to czuje że jest znacznie lepiej ;) Takiego IF chce! Wincyj i wincyj ! ;)
Czy tylko ja widzę drugi sezon jako udaną próbę wyprostowania błędów jedynki? Przede wszystkim nie próbują zrobić z Dannyego mistrza kung fu, bo po prostu się w tej roli nie sprawdził, dodatkowo koniec pokazuje, że dalszych sezonach w ogóle przerzuci się bardziej na broń palną. W drugą stronę poszło to z Wing, która ma chyba znacznie więcej scen walki, a dodatkowo zmieniają ją w Iron Fista, co jest w ogóle strzałem w dziesiątkę. O ile jestem przeciwnikiem feminizacji filmów i seriali, bo najczęściej jest to robione na siłę, tutaj wręcz się z tego cieszę. Dialogi z Knight dodatkowo mocno sugerują powstanie damskiego teamu, który ma ręce (nie wszystkie :P) i nogi. No i wisienka na torcie, czyli pani Walker - chyba największa niespodzianka sezonu. Postać tak niejednoznaczna, że może stać się zarówno kolejnym bohaterem, jak i złoczyńcą. W sumie jest to świetna damska alternatywa dla Punishera, której, mam nadzieję, nie zmarnują.
Wrażenia mam podobne, jednak Danny jest chyba jeszcze bardziej irytujący niż był i szczerze to się nawet ucieszyłem, jak Davos go okradł i do pewnego momentu wolałem właśnie jego w roli IF.
Nie czytałem komiksów i nie wiem jak tam był Danny przedstawiony, ale tutaj jest to strasznie naiwna i przygłupia ciapa, podczas gdy był przecież kreowany na mistrza KungFu.