Pomysł na serial fajny, ale postac samego Iron Fista stworzona tragicznie. Ktos kto trenował siłe umysłu w klasztorze, medyotował przez kilkanascie lat, dostał zaszczytne miano Iron Fista i zachowuje sie jak rozkapryszony dzieciak. Niby skromny, a na początku filmu zwracając się do włóczegi zalatuje snobizmem. Gościu astetyczny, ale przyszedł po to co jego: udziały, kasa, apartament.... jeździ Aston Martinem! Jeśli chodzi o jego "siłe ducha" tragedia, z jednej strony pełen opanowania, gdy za chwile traci panowanie na sobą jak baba, tu pewny siebie, a za chwilę pełen watpliwosci, zapłakany siusiumajtek. Tu potęzny wojownik, za chwile dostaje wpierdul od byle włóczęgi. Sceny walki z jego udziałem to masakra, rusza się strasznie, wyglada czasami jak kaleka. Dawno nie wiedziałam, zeby scenarzysci tak bardzo nie potrafili okreslic się co za postać stworzyli, bo ja też nie wiem... Za to stworzona i pokazana postać Warda Meachuma.... rewelacja...brawo dla tego pana!