Szkoda, że popularność tego serialu w Polsce (i chyba ogólnie poza USA) jest taka niska. Obok Scrubs i The Office to zdecydowanie najlepszy serial komediowy jaki kiedykolwiek oglądałem. Choć jego jakość często wahała się przez te wszystkie sezony (choć nigdy nie spadała poniżej akceptowalnego poziomu), to sezonowi 12 udało się osiągnąć chyba jeden z wyższych poziomów świetności jakie ten serial prezentował przez cały czas swojej emisji. Chociażby odcinek "Making a Murderer" to jeden z lepszych w historii tego serialu. Sezon 13 niestety trochę stracił tą formę. Może zacznę od największych minusów tego sezonu, a następnie przejdę do plusów.
- Dennis. W sumie na początku serialu Glenn Howerton trochę mnie drażnił. Z biegiem czasu jednak został moją drugą ulubioną postacią (oczywiście zaraz po Charliem). Jego erotyczne zainteresowania i skłonności psychopatyczne połączone ze świetną grą aktorską (może i najlepszą w serialu) złożyły się na świetnego bohatera. Tym bardziej bolał mnie prawie jego całkowity brak w tym sezonie (przez jego zobowiązania z innym serialem). Był w tylko 6 odcinkach na 10 i w dodatku było go wyjątkowo mało. Aktorsko też się nie popisał - to nie był ten sam Dennis. Postać zdecydowanie za bardzo "znormalniała", strasznie brakowało mi jego psycholskich odpałów. Z tego sezonu zapamiętałem zaledwie jedną scenę z jego udziałem (ta scena z Dee i "aktywacją" jego sypialni). Wyglądało to trochę tak, jakby po prostu miał być na planie, i tyle.
- Charlie w tym sezonie został kompletnie zepchnięty na boczny tor. Gdyby nie chyba najlepszy odcinek w tym sezonie ("Charlie Home Alone"), to nie byłoby nawet za co go pochwalić.
- W ogóle ten sezon wydaje się zbytnio koncentrować na zmienionej postaci Maca. Sam pomysł z przyznaniem się do homeseksualizmu mocno zepsuł tę postać. W ogóle logicznie ten pomysł kompletnie leży: pamięta ktoś odcinek z wybieraniem modelek na billboard baru? Mac przespał się wtedy z dwoma dziewczynami, a jego frajda trochę się gryzła z tym jego homoseksualizmem. Albo epizod w którym bardzo chciał też ponownie przespać się z matką Dennisa i Dee. W ogóle w jednym odcinku Mac opowiada o swoim systemie w którym podbiera laski rzucone przez Dennisa. Czy tak zachowuje się skryty gej?
- Ogólnie pomysł na odcinki mocno kulał w tym sezonie. Odcinek z rozpamiętywaniem dawnych wydarzeń miał się nabijać z tego typu odcinków w innych serialach, a przypadkowo stał się dokładnie takim odcinkiem. Odcinek z podpisywaniem toalet miał przestawić problemy pierwszego świata z kłopotliwą identyfikacją ludzi, a szybko stał się męczący. Odcinek z żeńskim lotem miał nabijać się z kobiecych rebootów filmów, a był po prostu średni i szybko zaczęło mi brakować reszty Gangu.
+ Z plusów to zdecydowanie ostatni odcinek sezonu. Sama końcówka była naprawdę epicka (świetny pokaz Roba i tej tancerki) chociaż znowu odcinek koncentrował się przede wszystkim na Macu i Franku. A gdzie reszta paczki?
+ Było też kilka innych dobrych odcinków. Escape room dawał radę, odcinek z Time's up był świetny, "The Gang gets new wheels" też był przedni.
+ Gra aktorska też ogólnie nadal jest w porządku (może poza Dennisem).
+ Sporo czasu antenowego dostali też ci fajniejsi bohaterowie drugoplanowi, jak Cricket, matka Charliego, Bill Panderosa czy Ben The Soldier. Niestety, sporo czasu dostała też nasza Kelnereczka, która przynajmniej mnie wybitnie denerwuje.
Chyba największym minusem tego sezonu była chęć skupienia się na współczesnych problemach. Chcieli wepchnąć wszystko teraźniejsze bolączki do zaledwie dziesięciu dwudziesto-minutowych odcinków. Niekorzystna przemiana Maca i brak "tego" Dennisa też nie pomogły. Nie było aż tak źle, ale mam nadzieję, że ekipa ogarnie coś znacznie lepszego na 14 sezon i liczę, że Glenn znajdzie jeszcze czas żeby wykrzesać z siebie dawnego Dennisa.
W sumie jeszcze bardzo duży plus dla Dee i Franka, Kaitlyn Olson to moim zdaniem jedna z lepszych komediowych aktorek i pomimo że jest jedyną kobietą w obsadzie to przez wszystkie sezony świetnie współgra z chłopakami. Danny'ego de Vito zawsze miałem za świetnego aktora, ale trochę martwiłem się czy nadąży za tymi świrami z IASIP. Frank czasami wydawał się doklejony do niektórych odcinków (np. ten zjazd absolwentów), ale w końcu dostał też sporo własnych wątków i odcinków ("You've unzipped me!!!" czy świetny "Being Frank"). Ogólnie stwierdzam, że spokojnie nadążył za świrami, a ze swoim ślinieniem, krzyczeniem, ciągłym bieganiem nago czy bez butów stał się nieodłączną cześcią IASIP.
Niestety duży spadek, zarówno jako całość, jak i patrząc na poszczególne epizody. Na szczęście można wracać do wcześniejszych serii :)
Zgadzam się praktycznie z każdym zdaniem. W pierwszych sezonach Mac wielokrotnie był ewidentnym heterykiem, kręciła go mama Dennisa i Dee, podczas konkursu na billboard praktycznie chciał błagać Franka żeby mu przekazał kobiety, a kiedy ten zrobił to bez problemu, zaliczył chyba każdą kandydatkę. Jedynym momentem, że można było mieć mieszane uczucia, był jego pociąg do transa (Carmen), która mimo wszystko była super laską i bardzo kobieca (pomijając pewne kwestie:D z którymi on sam miał problem i przecież z nią zerwał, dopóki nie usunie "problemu").
Podobnie sytuacja z Dennisem. Na początku nie była to moja ulubiona postać, z czasem jednak bardziej doceniłam jego grę aktorską i rolę socjopaty. Pomyślałam w pewnym momencie, że to on jest perełką tego serialu. Teraz wydaje się, że twórcy poczytali trochę komentarzy fanów w stylu "Mac to chyba gej; uwielbiam Dennisa jako psychopatę" i zaczęli po prostu robić wszystko na jedno kopyto. Z Maca zrobili wręcz skrajnego geja, że aż ciężko się ogląda jego zachowanie np wobec Dennisa, lub ta przejaskrawiona scena z rowerkiem bez siodełka. Płaczliwe teksty do Dennisa i ogólnie podkreślanie tego, kim jest, praktycznie w każdym zdaniu. Z Dennisa zrobili zbyt skrajnego psychola, który już nie ma naturalnych zachowań, a jedynie się drze, robi wiecznie te same miny oraz wymyśla sztucznie brzmiące teksty i drze się do ludzi "be gone from me!" (początkowo było to zabawne, jednak z czasem mam wrażenie, że jest na siłę). Gdzie te czasy, kiedy zachowywał pozory normalnego człowieka, a niuanse socjopatii wychodziły w sytuacjach jak z protestem aborcyjnym, kiedy zastanawiał się czy być za, czy przeciw, bo nie wiedział, gdzie będzie miał większe szanse zaliczyć :D A prospos - Mac też wykorzystał tę szansę, żeby spiknąć się z nawiedzoną dziewoją. Dennis był świetny kiedy nie obchodziło go nic, np. że Mac i Charlie nie żyją i pierwsze co wtedy zrobił, to rekrutację na nowego współlokatora. Kiedy miał z siostrą gdzieś, że ojciec chce się zabić, tylko zrobili sobie konkurs, kto więcej rzeczy ukradnie z jego bogatego domu, zanim zdąży to rozdać biednym.
Charlie kiedyś był moim faworytem, trochę głupi, trochę analfabeta, trochę postrzelony - nie wiadomo, czego się spodziewać. Zaprzepaścili tę kreację kompletnie, od chyba kilku sezonów nie miał nic wspólnego z postacią, którą grał na początku. Jak wcześniej rozbawiał swoim zachowaniem do łez, tak teraz jego darcie się i "żarty" sprawiają wrażenie wymuszonych. Jak zresztą chyba już jest w przypadku każdej postaci.
Kiedyś ten serial był realistyczny, a aktorzy wykazywali niezwykły kunszt aktorski, kiedy w pozornym codziennym życiu normalnego człowieka zachowywali się wobec siebie wzajemnie wręcz nieświadomie socjopatycznie. Niby chcieli pomóc Charliemu jako ofierze molestowania, ale kiedy okazuje się, że wcale nią nie był, a oni rozdmuchali bańkę i sprawili, że Charlie ma się gorzej niż dotychczas, uczcili swój sukces jako psychologów. Kiedy chcieli zrobić coś złośliwego konkurencji i przypadkiem doprowadzili do wybuchu niczym terroryści, kiedy dla podbudowania własnego ego doprowadzili księdza do wylądowania na ulicy i jeszcze wkręcenia go później do sprzedaży narkotyków żeby spłacić mafię za to, że "znaleźli" na ulicy głośniki :D. Teraz ciągle jedne żarty, odgrzewane kotlety, przejaskrawienia poprzednich zachowań. Robienie dobrze największemu procentowi komentujących fanów, żeby się sprzedało. Jestem tym bardziej zawiedziona, że był to chyba jedyny serial tak oderwany od komercji i poprawności politycznej, a jednocześnie życiowy i z czarnym, lekko kontrowersyjnym humorem. Teraz to jest pseudo kontrowersja i tematy wałkowane na siłę, gagi o pierdzeniu i sikaniu (jak ostatni odc w ZOO).
Pamiętaj że minęło 14 lat od pierwszego sezonu, wg mnie ta ich ewolucja następuje powoli i jest jak najbardziej akceptowalna. Mac już w pierwszym sezonie, tak jak zauważyłaś całował się z transwestytą, w 3 sezonie uprawiał seks, zaklejając taśmą przyrodzenie Carmen więc tu jakiejś nagłej zmiany nie widzę, w dodatku w wielu wcześniejszych sezonach członkowie ekipy wyrażali przekonanie że Mc jest gejem. 14 sezon był bardzo dobry warto go zobaczyć. Podobnie z zachowaniem Dennisa, też już dobre 10 lat temu miał niezłe odchyły.