Jeżeli ktoś nawet miał wątpliwości, to po sensie tego serialu spokojnie mógł się targnąć i popełnić seppuku. Na pewno w PRL, kiedy była mały wybór filmów, ale i teraz lepiej się w to nie wkręcać.
- ultra smętna, depresyjna muzyka
- szarzyzna w kadrze
- pesymizm i beznadzieja bijące z ekranu
- wiecznie zdołowany główny bohater, który mieszka z mamusią i któremu nic nie wychodzi
Nigdy nie rozumiałem fenomenu tego serialu, to typowo rosyjskie klimaty, vibe tzw. "rosyjskiej duszy" Samonakręcające się dołowanie dążące do beznadziei, szare i brudne obrazy, przy którym można tylko pić wódę.
Masz rację, dlatego lubię ten serial, dziś można go czytać z dystansem. Pozdrowienia.
Rozpatrując to jako pokazanie jaką drogę przeszliśmy od 1989 to jasne, że można traktować go jako dokument. :) Sam serial jest jednak (pomijając depresyjną aurę) wyraźnie słabawy warsztatowo, szczególnie, że powstał w okresie, kiedy mieliśmy jeszcze całkiem niezłe kino. I to mimo kryzysu. Sam K. Kaczor nie grał najgorzej, ale główny sentyment mam do niego jako prowadzącego sekcję gier strategicznych w programie "Joystick", w pierwszej połowie lat 90-tych. :) No może jeszcze trochę za rolę Kurasia w "Polskich drogach" i Kotka w "Alternatywy 4".
Byłem fanem gier strategicznych i to pamiętam; z drugiej strony jako prowadzący Vabanque wydawał się absolutnie nietrafiony, a jednak trafiony.