Pierwsza ekranizacja "Dziwnych losów Jane Eyre" jaką ujrzały me oczy, i z pełnym przekonaniem oraz stanowczością, napiszę, iż nie sądzę by którakolwiek z wcześniejszych wersji zdołała mnie zaczarować bardziej od powyższej. ;) Ruth Wilson jako Jane jest, doprawdy, strzałem w dziesiątkę - świeża, łagodna, zdecydowana, nie ujmująco piękna, (co, zważywszy urodę książkowej Jane, jest jak najbardziej słuszne) ale tak wewnętrznie urocza. Toby Stephens wcielił się w rolę pana Rochestera z równie udanym skutkiem - nie napiszę nic ponadto, iż dla mnie IDEALNYM panem Rochesterem jest. Ot co.
Muzyka, scenografia i kostiumy takoż nie rozczarowują.
Podsumowując - niezwykłe, pełne emocji 240 minut, do których powracałam już trzykrotnie. I jak sądzę powrócę jeszcze nieraz. ;)
To jest piękny serial. Jestem oczarowana! Szczególnie rolą Tobiego Stephensa jako Rochestera jest niesamowity, świetny aktor. Co do odtwórczyni roli Jane Eyre mam duże zastrzeżenia, uważam że aktorsko nie dorownuje partnerowi. I wygląda przepraszam ale staro... ( Jane miała 18 lat) . Ogólnie nie podoba mi się tylko Jane a ponieważ obejrzałam ten serial już jakieś 6 razy to muszę przyznać że się nie nudzi. Najlepsza ekranizacja jaką znam i rozkosz dla oka ( plenery) i ucha ( piękny głos pana Rochestra) Polecam szczerze!!!!
A wyobrażasz sobie 18-latkę w tej roli? Moim zdaniem wyglądałaby przy 37-letnim Stephensie raczej jak córka i mogłoby to nieco zniesmaczać... Poza tym nie wiem, czy 18-letnia aktorka poradziłaby sobie z tą dość złożoną postacią.
Tyle tylko, że książkowa Jane naprawdę mogłaby być córką Rochestera. Była od niego dużo młodsza i wszyscy zdawali sobie z tego sprawę. Pani Fairfax próbuje wyperswadować jej małżeństwo z Rochesterem m.in. właśnie z powodu różnicy wiekowej (choć, jak wiadomo, była to tylko przykrywka dla poważniejszego problemu). Osobiście bardzo lubię ten niejednoznaczny i niepokojący aspekt ich romansu, zresztą bardzo istotny, bo bez niego nie byłoby przecież kontrastu pomiędzy niewinnością a zepsuciem, nie byłoby też żadnego odkupienia.
Co do ekranizacji, nie widzę problemu. Wilson ma może więcej lat niż Jane, ale przecież Jane, przez to, jak się zachowywała, jak postępowała, co mówiła, mogła spokojnie wyglądać na starszą niż była (nawet Rochester miał trudności z określeniem jej wieku). Tym, co m.in. ujęło w niej Rochestera, była właśnie ta powaga, dojrzałość, mądrość rzadka u tak młodej osoby. Myślę, że Wilson świetnie to pokazała, mając też niewiele, bo raptem 24 lata. Uważam za to, że 37-letni Stephens wygląda za młodo jak na ok. 35-letniego Rochestera - książkowy sprawia jednak wrażenie dużo starszego i pewnie przez to, że to jednak postać nie z naszej epoki, że jest też nieco przerysowany i gotycko mroczny.
A to, czy 18-letnia aktorka podołałaby roli Jane Eyre, zależy, imo, od aktorki, nie od jej wieku (przypomina mi się tutaj 19-letnia Scarlett Johansson w świetnej i podobnie "niesmacznej" roli w Między słowami).
muszę przyznać że zmieniłam zdanie choć nie do końca. Faktyczne Ruth wilson jako jane eyre jest caŁKIEM NIE ZŁA ( w porównaniu z poprzednimi wersjami) ale będę się bronić co do wieku. Też uważam że gdyby wyglądała młodziej śiweżej to byłoby tak samo intrygujące jak w książce a tak jesteśmy tego smaczku lekko pozbawieni. Ale i tak film super!
Z tym że wtedy związek dziewczyny 18-letniej nawet z 40-latkiem nie był niczym nieprzyzwoitym. Np. w powieści innej pisarki, George Eliot, pt. "Middlemarch" 18-letnia bohaterka wychodzi za mąż za 50-latka - i jedyne co budzi zdziwienie to to, że dziewczyna wybrała nudnego człowieka nauki, a nie, że był 30 lat starszy.
"A to, czy 18-letnia aktorka podołałaby roli Jane Eyre, zależy, imo, od aktorki, nie od jej wieku (przypomina mi się tutaj 19-letnia Scarlett Johansson w świetnej i podobnie "niesmacznej" roli w Między słowami). "
Możliwe, a nawet bardzo prawdopodobne, że w Anglii znalazłaby się 18-latka utalentowana tak jak Scarlett, jednak często młode osoby nie radzą sobie dobrze w złożonych rolach, ostatnio np. zawiodłam się na aktorce, która uważałam, że ma talent, mianowicie na Anne Hathaway w filmie "Becoming Jane". W większości produkcji BBC aktorzy się starsi od odtwarzanych postaci, ale też dzięki temu niewiele jest ról, które byłyby płytko czy sztucznie zagrane - ja akurat się do tego przyzwyczaiłam.