Czyli, co was wzruszyło, śmieszyło być może? Czy była jakaś scena w książce, której zabrakło w filmie, a która byłaby godna uwagi? Ja oczywiście płakałam, kiedy to Jane okropnie poruszyła się zaraz przed oświadczynami pana Rochestera i kiedy spotkali się po rozłące. Brakowało mi sceny, kiedy pan Rochester "owidział" i podszedł do Jane, zapytał się, czy ma na szyi naszyjnik i oznajmił, że widzi częściowo na jedno oko.
uwielbiam scene kiedy Edward droczy sie z Jane kiedy tak przychodzi prosic o pieniadze na wyjazd do ciotki, ten jego usmieszek ach;)
jest jeszcze jedna z moich ulubionych scen rozmowa chyba w bibliotece, kiedy Rochester prosi aby Jane mowila do niego,pada z jego ust cos w rodzaju "misionary girl" uwielbiam ten jego akcent gdy padaja te slowa
kocham te jego usmieszki ktore przewijaly sie przez caly film
wogole uzaleznilam sie od tego filmu i chyba bede go ogladac non stop az kazdego dialogu nie naucze sie na pamiec;)
W filmie uwielbia scenę z Cyganką. Było to takie zabawne, choć w książce to p. Rochester jest przebrany za ową Cygankę. Byłoby to podejrzewa jeszcze śmieszniejsza scena. Ogólnie wszystkie sceny, kiedy p. Rochester się droczy z Jane, albo żartuje są bardzo fajne.
Uwielbiam scenę, gdzie ona wspomina ich chwile przed jej ucieczką, tyle w tym romantyczności i miłości, potem jej płacz-to takie przejmujące. A także końcową scenę, jak on jest zazdrosny o St.Johna i ona się z nim droczy. I potem na końcu, gdy pozują do obrazu, chociaż on ma strasznie głupią minę siadając na ławce z dzieckiem xD, ale ich szczęście jest balsamem dla mej duszy. Teraz jest jakieś nowe wydanie dvd, muszę je mieć, żeby sobie 50 razy ogladać stale to samo w lepszej jakości xD
O tak, Ruth to wspaniała aktorka. Jest pełna klasy.
Moja ulubiona scena to właśnie scena płaczu. Ale to taki płacz bez łez, bardzo prawdziwy - pewnie też bardzo wzruszył Was ten moment, kiedy Jane udało się wyrwać z towarzystwa głupich gości Rochestera. Nie widziała go od dawna, przeżywa wtedy taki największy ból w całym swoim kochaniu, a on jak gdyby nigdy nic wychodzi sobie za nią na korytarz i pyta "Jak się masz, Jane?". Jest taki męski, a zarazem troskliwy... To ta scena na schodach, no wiecie...
Jak gdyby nigdy nic? Przecież on doskonale wiedział co się dzieje, dlatego tak wypytywał DLACZEGO jest smutna, DLACZEGO płacze? Przecież w książce jest napisane, że od początku poczuł do niej sympatię. Od tego wypadku z koniem i, że czekał na jej powrót już właśnie wtedy, aż wróci z poczty... Przecież te jego "gierki" były po to, ażeby "zmusić" ją do wyjawienia uczuć jakie żywi wobec niego. A to jej unikał, a to jej nadskakiwał... wszystko robił, żeby ona go pokochała.
No może faktycznie..., jednakże scena faktycznie bardzo poruszająca.... I również pozdrawiam.
Zarówno w książce, jak i w serialu, te na których się droczą :D Czyli ich rozmowa przed wyjazdem Jane do pani Reed i rozmowa o St Johnie <3 banan na całej twarzy jak to oglądam :D No i ostatnia scena jest taka słodka i wzruszająca.
Ostatnia scena jak dla mnie zbyt cukierkowa.
Retrospekcje Jane są chyba wg mnie najlepszymi scenami filmu. Kiedy on próbuje ją przekonać, aby z nim została. Cudo! Scena przed wyjazdem Jane do ciotki też kapitalna.
Ogólnie bardzo często słyszę opinię, że to najlepsza ekranizacja. To była pierwsza, jaką oglądałam, i nie wiem, czy zabierać się za inne, żeby się nie rozczarować... Warto?
Najnowsza ekranizacja z Michaelem Fassbenderem też jest bardzo dobra. Wiadomo, fabuła dość okrojona, bo to film do kina, ale ogląda się przyjemnie. W roki drugoplanowej Judy Dench.
Dzięki, za odpowiedź. :)
Byłam ciekawa tego filmu, ale nieprzychylne komentarze mnie trochę zniechęciły. Chyba jednak przekonam się na własnej skórze, czy są zasadne. ;)
Ekranizacja z Fassbenderem NIE JEST dobra. Nie jest, bo jest tam Mia Wasikowska. Amen.
Osobiście, nie kojarzę dobrej Jane Eyre w żadnej adaptacji. Każda wypadła blado, po prostu plain Jane... Żadna ekranizacja nie odda głębi charakteru tej postaci.
tak jak większości osób w tym wątku najbardziej zapadła mi w pamięć i podobała scena w sypialni Jane, kiedy Rochester prosi ją by została...ile było w tym namiętności i pasji, w tej scenie najbardziej widać chemię między bohaterami...uwielbiam
Moje ulubione sceny to również retrospekcje w których Rochester prosi Jane by z nim została. To jedne z najgorętszych scen serialowych jakie widziałam, tyle w nich namiętności między bohaterami : )
Moje ulubiona scena to ta gdy Jane prosi Rochestera o urlop aby pojechać do ciotki. Również ta w sypialni gdy Rochester prosi ją by została - scena pełna romantyzmu. I oczywiście rozmowa o St. Johnie gdy jest o niego zazdrosny :D
Dodam jeszcze rozmowę podczas której on się pyta czy uważa że jest przystojny :)
Większość moich ulubionych scen już wymieniono. Zostały jeszcze tylko chwile między zaręczynami a ślubem. Po prostu uwielbiam miny Rochestera w tych nielicznych momentach...
"- Sir?! Kiedy stałem się znowu panem?!" i chwilę później "Edward, obiecałaś mi mówić po imieniu."
Ta jego niecierpliwość i bezradność w stosunku do upartej Jane zawsze mnie rozbraja :D
To samo mogę powiedzieć o kolejnych scenach.
"W ogóle za ciebie nie wyjdę, jeśli każesz mi wejść do tego idiotycznego powozu." - i ten uśmiech pantoflarza...
Ach, no i oczywiście podróż w powozie do miasta, chwytanie za rękę, zamiana miejsc Jane i Adele, aż wreszcie komentarz, gdy mówi coś w stylu "Panienka będzie pokryta klejnotami od stóp do głów, gdy będzie cię uczyć matematyki!".
Ja dodam jeszcze sceny.
Gdy pan Rochester prosi Jane by zagrała dla niego na fortepianie, gdy ona gra to on robi taką fajną minę : )
Wszystkie ich rozmowy, są takie naturalne jakby znali się od zawsze i jest w nich taka olbrzymia chemia.
Gdy Jane, Rochester oraz Adele siedzą w ogrodzie i on opowiada jak poznał Bertę, Adele zaczyna śpiewać a on w pewnym momencie traci nad sobą kontrolę i zaczyna na nią krzyczeć. Ta scena jest rewelacyjnie zagrana przez Tobiego i idealnie ukazuje zmienny oraz pochmurny charakter pana Rochestera.
Scenę zaręczyn, fenomenalnie zagraną przez Ruth.
Wszystkie sceny w okresie ich narzeczeństwa, ich radość jest balsamem dla mej duszy.
Scena po nieudanym ślubie gdy Jane w ciszy zdejmuje suknię ślubną, zawsze wtedy się wzruszam. Kolejna scena fenomenalnie zagraną przez Ruth.
Pod koniec gdy Jane powraca do pana Rochestera i on zaczyna płakać oraz powtarzać "to ty Jene". Jakby nie mógł uwierzyć że ona do niego wróciła. Zawsze gdy ją oglądam to płaczę, Toby zagrał rewelacyjnie.
Zapomniałam wczoraj jeszcze o dwóch scenach.
Pierwsze spotkanie Jane i Rochestera oraz jego upadek z konia, świetnie sfilmowane. Oraz scena pożaru, oglądając ją zawsze mam motyle w brzuchu. Tyle w niej emocji.
Tak, scena z przebierającą się po ślubie Jane i jej powrót po roku do pana Rochestera też są niezwykłe. Uwielbiam ten ułamek sekundy, gdy na dźwięk jej głosu chwyta ją za rękę, jak gdyby został porażony prądem, a ona nie może się powstrzymać od uśmiechu.
A co do pożaru...
http://www.youtube.com/watch?v=_FjElJeJ6k8
Z całego serca polecam ten filmik. Miałam ścisk w żołądku przez sposób, w jaki połączono pewne sceny.
Świetne video, znów mi się zrobiła ochota na ten serial, jak skończę oglądać inne ekranizacje Jane Eyre to może go sobie powtórzę: )
PS
Właśnie zauważyłam w mojej poprzedniej wypowiedzi błąd. Jane w serialu grała na pianinie, widocznie wciąż mam w głowię książkę którą znów przeczytałam niedawno. W niej pan Rochester prosi Jane by zagrała dla niego na fortepianie.
tak na dobrą sprawę, to ten serial składa się z samych ulubionych scen ;)
lubię scenę w bibliotece, gdy Jane odkłada na miejsce książkę, która inspirowała ją w dzieciństwie marzeń, w które uciekała przed cierpieniem, mówi "teraz jej miejsce jest tutaj", a Rochester stoi za nią i na jego twarzy przez chwilę pojawia się uśmiech szczęścia
podobnie kiedy Jane wraca od ciotki, spotyka Rochestera i wybucha - że jest wdzięczna za wszystko, że gdzie on, tam jest jej dom - on wtedy zastyga i całym sobą chłonie jej wyznanie
również jego reakcje na skandaliczne wypowiedzi na temat guwernantek czy "złej krwi" - słucha zniecierpliwiony, rozdrażniony, wszystko się w nim gotuje, bo wie, że słucha tego również Jane, którą te słowa upokarzają i ranią
scena w nocy po pogryzieniu Masona, gdy wszyscy goście wybiegli na korytarz - Jane od razu widzi kropelki krwi spływające na podłogę i osłania Rochestera, porozumienie bez słów, potem poranek i jej zmęczona twarz
retrospekcje aż parzą ;) kiedy on mówi, że przyrzeka, że jej nigdy nie będzie dotykał to tak bardzo widać, że to było niemożliwe, zbyt mocno się pragnęli
zawsze też te sceny mnie trochę rozbawiają - nie ma to jak mężczyzna uwodzący kobietę gorąco zapewniający, że nie uwodzi :)
bardzo lubię tę Jane, myślę, że lepszej już nie będzie - dobra, mądra, namiętna, pełna godności, z poczuciem humoru
acha, bardzo lubię scenę, gdy Jane przychodzi do pokoju Adelki i całuje ją we śnie - wcześniej Rochester opowiedział jej historię z Celiną i podrzuceniem dziecka
podczas opowieści Rochestera była powściągliwa i nie okazywała emocji, potem widać ciepło i czułość, lubię taką Jane :)
Dla mnie absolutnie najlepsze są dwie sceny:
- oświadczyny: wiadomo, przemowa Jane, ale też Edward, który jak młody chłopaczek mówi o swojej miłości, ten jego drżący głos... Cudowny.
- po pożarze: napięcie między nimi udzieliło się i mnie, całą scenę siedziałam sztywno i patrzyłam, elektryzująca :)
Poza tym, też lubię tę, kiedy wychodzi za nią, a ona jest "depressed";) i również wszystkie te, kiedy się droczyli, uśmiech Edwarda... :D O, i tak jak Htra - kiedy ona wraca, on gdy tylko słyszy jej głos, łapie za rękę w jedną sekundę - i potem jego łzy...
I jeszcze jedna :) Jak Rochester pokazywał jej nową karocę, którą nabył dla "pani Rochester". I ona taka nie świadoma, że może chodzić o nią, patrzy na nią i mówi, że chciałby być choć trochę przystojniejszy, żeby dorównać JEJ urodzie. Cudne :)
Scena przy rzece, kiedy siedzą oboje na kocu. Jane droczy się z Rochesterem, to jedna z tych końcowych scen gdzie to Jane jest górą. Wzbudza w nim zazdrość, pogrywa mówiąc, że jak jej nie chce to może odejść. Kiedy to mówi czuje się mu równa. Poza tym Jane pięknie wygląda w rozpuszczonych włosach, dlatego podoba mi się scena kiedy ukochany widzi ją również piękną na zewnątrz :)