Wiem natomiast, że reklama tego serialu na Comedy Central puszczana co chwile irytuje mnie okrutnie. Szczególnie "najbardziej superowa dziewczyna na całym świecie to Clara".
Ja tam sama nie wiem... Czasem lubię obejrzeć taki kicz :) żeby się wyłączyć na chwilę i móc przestać myśleć o wszystkim przez jakiś czas... :P
Sama nie wiem... Nie "wnosi" on nic do mojego życia ale można się pośmiać (i jak mi się uda znaleźć) obejrzeć po hiszpańsku z napisami żeby się podszkolić w języku ;)
Oczywiście masz racje, bo ocena jest zawsze kwestią subiektywną.
Może oglądasz wiele, bardzo wiele filmów i ten jest kolejnym mającym podobne przesłanie
(a może nie dostrzegasz jego silnej edukacyjnej warstwy..
bo nie sądzę, abyś miała już to za sobą..
Gdyż człowiek uczy się całe życie.
Związków, przyjaźni, miłości, relacji..
prawdomówności i empatii, samorealizacji i współpracy).
Dla mnie oprócz tej rozrywkowej warstwy, którą ma film niemal każdy,
jest to ciekawe studium ludzkich zachowań w fascynującym mnie kontekście kontaktu ze sztuczną inteligencją. Ten film jest według mnie proroczy. Bardzo cenie sobie S-F..
Ludzkość od dawna pracuje nad stworzeniem takiego Androida..
Już są biegające na dwóch nogach roboty i sztuczna inteligencja..
Ale jeszcze aż tak dobrze nie przypomina to człowieka..
Przynajmniej to co wiemy oficjalnie i od ziemian..
(bo inne cywilizacje, podobno wysyłają tu rożne androidy..
Tak są kosmici.. na co jest dużo dowodów, współcześnie i w historii kultury u początków obecnej cywilizacji (freski naskalne, tabliczki gliniane i święte księgi równych religii informują o tym min wprost).
Ale to nie o tym miało być..
Chciałem zaznaczyć, że film zawiera różne symbole szczególnie ważne dla wtajemniczonych..
i nie jest taki znowu banalny, a przemyślany i jak już wspomniałem edukacyjny.
Przygotowuje dzieci, nowe pokolenia do akceptacji poruszającej się wśród nich maszyny.
Stare pierniki tego nie doczekają, konserwatyści nie lubią zmiany, starych drzew się nie przesadza, a ludzi nie zmiana. Cała nadzieja w nowych pokoleniach, które tego typu edukacyjna rozrywka kształtuje do tworzenia i akceptacji całkiem innej wizji świata.
Tak roboty będą poruszały się wśród ludzi jak na filmach S-F (to już się dzieje powoli).
Kiedyś wydawało się fantazją, aby komputer była każdym domu.
Dawne komputery tak duże, że zajmowały kilka pięter budynku, mieszczą się w zegarku,
a wszystko przyspiesza i dogania wizje z fantastycznych opowiadań.
Franky to marzenie nie jednego konstruktora, wizjonera..
Wiem, że dla dzieci to głównie rozrywka
(ale na ten film nie powinno się patrzyć jak na inne..
Przyświeca jemu idea adaptacji
- ekranowej Franky w świecie ludzi, ucząc się emocji,
a widzowi w świecie z tego typu androidami
ucząc się akceptacji sztucznej inteligencji niemal na prawach ludzi).
To zapowiedź nowej ery, niesamowitej rewolucji.
Nie oglądam dużo telewizji, raczej kinowe filmy.
Jednak wydaje się mi, że ze świecą szukać takich pozytywnych postaci robotów..
które do złudzenia przypominają ludzi i nie mają na celu zabijać, kraść itp.. a adaptować, uczyć i doskonalić się.
To piękna idea, rozciągnięta na serial, który ma silną warstwę wychowawczą
(na przykładzie rozwydrzonej Klary, uczy że nie warto kłamać,
na przykładzie Konkurentki Franky, że nie warto zazdrościć i mścić się..
na przykładzie kolegi i sąsiada konstruktorki robota, że nie warto być złym
i że ludzie są dobrzy.
Ośmielił bym się o twierdzenie, że na swój sposób to wybitne dzieło.
Choć tego typu seriali może być więcej (wcale nie orientuję się w tej materii, bo z zasady jak ognia unikam seriali ale ten jak kultowy już Star Treck Voyager, jest wyjątkowy - choć dla dzieci i młodzieży.
Jeśli dla młodszej widowni to nie znaczy, że zaraz kicz...
Od bajek najwięcej się oczekuje, bo one kształtują przyszłe pokolenie.
Pod względem znaczenia dla rozwoju cywilizacji są więc najważniejsze.
To bajki, fantastyczne opowiadania są znakomitym narzędziem do kształtowania człowieka.
Filmy tego typu, jak i znane opowiadania, czy wielkie działa typu Odyseja, nie są przypadkowe.
Nie jest to zlepek scen mający bawić czytelnika. Sztuka ma bardzo ważna misję doskonalenia jej odbiorcy. Dlatego w większości dzieł są ukryte przekazy. Jednak każdy ich nie widzi.
Za to, aby korzystać zeń nie trzeba ich zauważać, bo człowiek uczy się podświadomie przez obserwacje.
Oto tyle w temacie.
Sam fakt, że spodobała mi się tak historia, a nie należę już do młodzieży, nie cierpię telewizji, a od seriali trzymam się z daleka.. świadczy o tym, że w tym filmie jest coś wybitnego, niezwykłego.
Inaczej przecież nie pisał bym tu o tym i nie oglądał.. bo mam co robić w życiu, niż zapełniać czas TV.
Jednak wiele filmów za którymi kryją się wielkie, ponad czasowe, wspaniałe idee jest nie docenianych.
Bo nie rozumianych jak np. "Gost in the shell" albo "Avalon".
Niektórzy mówią, że nie wytrzymali do końca,
inni zaś uznają je za arcydzieło.
Może w tym przypadku jest podobne.
Trzeba wychwycić to coś..
To jak zakochanie, filmowy gust, zainteresowanie
Kwestia indywidualna:)
Nie ma wzorca, a demokracja tu nie działa.
Bo jeśli dla większości bicie wódy jest dobre, lub słodyczami obżeranie /do niedawna palenie/
to nie znaczy że to jest dobre, światłe i wskazane..
Tak samo z ocenami filmów..
Jednak złe słowo rani i lepiej się nie wypowiadać niż wieszać na jakimś filmie psy
(co jest bardzo modne - krytykowanie, hejtowanie i wzajemnie się opluwanie..
Kultura i empatia schodzą na psy.. ale to też przeminie i świat zmieni się..
po wojnie zapewne.. bo /tak przy okazji/ takiej niedługo spodziewam się).
Po pierwsze nigdy nie myślałam o tych filmach/serialach z Disneya jako nadto edukacyjnych, wszystkie są "wycięte z jednej formy", zmieniają się tylko aktorzy, ozdobniki i, w zależności od kraju w którym film/serial miał swój początek, perspektywa z której patrzymy na wydarzenia. Ale biorąc pod uwagę grupę do której te filmy/seriale są produkowane (15 i mniej) to logiczne że będzie uczył dzieci (bo moim zdaniem w tym wieku to jeszcze dzieci) że nie wolno kłamać, że zazdrość i zawiść są złe, że jeśli robisz komuś "na złość" to prędzej czy później to odbije się na tobie i tym podobne. Ja osobiście lubię je oglądać bo język jest tam prosty i łatwo i szybko można wyłapać podstawowe zwroty, formy gramatyczne, wymowę itp itd. (Jak już mówiłam wcześniej staram się wyszukiwać i oglądać odcinki "w orginale" po hiszpańsku i z napisami co to by się podszkolić w języku)
Po drugie ja bardzo lubię SiFi :) Avalonu nie widziałam ( i nie wiem czy chce... nie przepadam za polskimi produkcjami - z kilkoma wyjątkami) ale do obejrzenia "Ghost in..." się szykuje :)
Po trzecie - kosmici. Jak dla mnie każdy, kto wiedząc jak ogromnie nieskończony jest wszechświat i ile znajduj się w nim galaktyk, planet gwiazd i Bóg jeden wie czego jeszcze, nadal uważa że życie znajduje się tylko na naszej planecie jest po prostu naiwny. Inne pytanie w jakim stopniu rozwinięte są te inne planety i jaki mają pożytek z "nawiedzania" naszej planety itp itd.
Po czwarte w kwestii postępów w dziedzinie technologii i robotyki to rozwija się to wszystko w tak szybkim tempie ( robotyczne protezy kończyn połączone z impulsami nerwowymi wysyłanymi przez nasz mózg, komputery o pojemności kilkunastu/kilkudziesięciu terabajtów rozmiarów telefonu czy tabletu i wiele wiele innych) że nie wątpię że ktoś prędzej czy później stworzy androida do złudzenia przypominającego człowieka. Ale to nasuwa się (moim skromnym zdaniem) pytanie czy powinien? Już teraz mamy drony sterowane komputerowo "dzięki którym" na bliskim wschodzie bombardowane są całe wioski pełne bezbronnych kobiet i dzieci tylko dlatego że kilku wariatów chce zabić cały świat w imię jakichś chorych przekonań religijnych. Moim zdaniem każdy ma prawo wierzyć w co mu się żywnie podoba, o ile nie krzywdzi to nikogo innego, droga wolna - Alleluja i do przodu. Ale odbiegam od tematu robotyki, rozumiem tworzenie maszyn mających na celu ulepszenie naszego życia ale po co tworzyć maszynę, która wygląda jak my, mówi jak my ale nigdy nie będzie mogła poczuć jak to jest? A - za bardzo mi to "śmierdzi" szpiegostwem i tym podobnym, B - jak czujesz się samotny i nie masz z kim porozmawiać odłóż robota na bok i, nie wiem, znajdź klub w którym inni też mają ochotę zbudować jakąś "maszynę przyszłości" i wymyślcie samochód który sam jeździ, jest super tani, nie zanieczyszcza środowiska i ma czujniki zapobiegające wypadkom na drogach. ;-) Wszyscy będą chcieli takie cudo :-D
I w końcu po piąte - Strasznie dużo napisałeś...
Słuszne spostrzeżenie, piszę nazbyt obszernie - mim taki styl wypowiedzi.
Bardziej koncentrując się na ogólnej idei (także nie spiesząc się -czasu nie liczę).
Zatem rozdzielę tekst na dwie wersje: mniej i konkretnie - co najważniejsze.
Oraz dłuższe opowiadanie (proponując automatyzacje np. czytanie syntezatorem mowy. Gdzie też można sobie zrobić nagranie i przesłuchać na mp3 np. na spacerze)
________________________________________________________________________________ ___
1)..
Z perspektywy zaangażowanego widza, ot np. dziecka każdy film (choćby wydawał się podobny z pozoru) może być zupełnie inną pasjonującą, oryginalną i ciekawą historią. Każdy dostaje od życia to na czym się skupia.
(dwie osoby patrząc na to samo mogą widzieć coś zupełnie innego)
Czuję, że wstydzisz się oglądać filmy dla dzieci (usprawiedliwiasz, że to dla nauki). Czy aby na pewno trzeba robić sobie z tego wyrzuty. Znam dorosłych ludzi lubiących animowane bajki (to nie jest powód do osądzania się lub filmów jako gorsze - bo są dla dzieci produkowane). Co nie?
Film ten jak i inne ma bardzo, ale to bardzo wiele przesłań, wątków wychowawczych. Nie myślisz chyba, że w takim studiu Disneya, za miliardy dolarów nie mają pomysłów na dobry ciekawy, wielowątkowy film, a może wyobraźni.. To że film jest dla dzieci nie znaczy, że jest prymitywny (niektóre filmy z tej wytwórni to majstersztyki).
To sztuka, którą robi się nie dla kasy, a dla przesłania, dla idei i piękna..
Wczuj się i pomyśl tylko, co byś robiła mając górę kasy, miliardy dolarów - czy będziesz zatrudniała tępaków, czy geniuszy. Czy będziesz tłukła jak z taśmy jeden i ten sam scenariusz zmieniając dekoracje, czy ROZKAŻESZ swojej ekipie (bo pieniądz to władza właściwie) alby robili oryginalne działa, w które włożą serce.
Wiesz że z tej perspektywy nawet danie 10x wyższej pensji lub 100x wyższej nagrody to są śmieszne grosze.. Kiedy więc masz władze i zaplecze, czego dusza zapragnie nie produkujesz kiczu ani bubli, a działa. Których jednak dorosły człowiek nie musi rozumieć i lubić, bo nie ma tam typowej dla filmów grozy akcji, ani sensacji. Większość filmów jest pogodna, a akcja rozwija się subtelniej, jak na wiek dziecka.
Problem ludzi jest w tym, że WSTYDZĄ SIĘ utożsamiać z dzieckiem.
Chcą być jak dorośli, palić papierosy, przeklinać, chwalić posiadaniem itp..
Dzieciństwo to piękny czas, to wspaniała postawa..
której niewolniczy ustrój nie lubi, dlatego montuje takie kompleksy
(że coś jest dla dzieci, czyli głupie i prymitywne)
Wniosek: Dobrze jest czuć się dobrze z tym co się robi.
Nie poddając się głupim modą na osądzanie siebie i ludzi.
Sam oglądam różne filmy, czasem też bajki dla dzieci
(i jest mi z tym dobrze, bo moim celem jest szczęście
stąd mam gdzieś innych opinie, które zakłócają mi je).
Cenie sobie wolność, czyli pokój i pewność siebie
(bym mógł robić to co chce i czuć się z tym dobrze:)
Więc zamiast krytykować odnajdźmy w czymś piękno
Wtedy życie stanie się piękniejsze i bardziej radosne
(bo o to przecież chodzi, aby czuć się wspaniale:)
________________________________________________________________________________ ____
2.) Może lubisz japońskie S-F. Scenariusz "Avalon"napisał sławny Japoński reżyser.
(to film Polsko-Japoński). Tak jak np. jeden z ulubieńszych "Trudno być Bogiem" jest Niemiecko-Rosyjski). Jeśli ktoś nie lubi niemieckiego kina, to może obejrzeć ww. z uwagi na rosyjskie. Jeśli ktoś jest nastawiony negatywnie zawsze zobaczy problem
by odmówić sobie (tak koduje się obecnie całe społeczeństwa - do negatywnego myślenia, które prowadzi do zaniechana rozwoju, bogacenia doświadczenia.
Im więcej doświadczeń tym większa mądrość, a z tą odwaga do zmian, wolność).
Wniosek: Nie ufaj schematom.. bo to właśnie na nich opiera się niewola.
Łatwo jest wmówić komuś lub sobie, że coś jest złe
(odmawiając sprawdzania, czyli ubożąc doświadczenie życia).
Każda generalizacja jest błędna - mówi się.
Myśl pozytywnie, zakładając dobro i sprawdzając co jest jakie (zamiast odrzucać z góry).
3.) Na pytanie o powód zainteresowania naszą skromną planetą możemy znaleźć odpowiedzi obserwując siebie na co dzień oraz historię kolonizacji.
a) bardzo miło jest obserwować rybki w akwarium, choć z czasem można się znudzić jeśli nie wiele się zmienia i nie ma się wejścia, wizji zmian tego świata.
niektórzy w domach mają akwaria pełnione piaskiem i obserwują mrówki
inni robią metalowe odlewy podziemnych korytarzy mrówek i termitów
naukowcy wydają ogromne pieniądze, inwestując czas i ryzykując życie
by sięgać coraz dalej w głębiny oceny, gdzie nie dochodzi światło i jest marudząc ciśnienie. Co ich do tego "szaleństwa" tak odległych misji..
ciekawość nowych form życia, których odkrywają tam dziesiątki za każdą wyprawą, dziwiąc się niezmiernie, że w takich warunkach ono istnieje i nawet samo umie generować sobie światło (coś ala pływające świetliki:)
Pasja odkrywania, obserwacji, chęć organizacji, władzy, zmiany..
Tak jak my jako ludzie reorganizujemy Ziemię, przycinając równo trawniki, z krzewów robiąc rzeźby, krzyżując gatunki... też usiłując sklonować ludzi.., Ale na co dzień tworząc parki o ogrody botaniczne, zoologiczne- mniej i bardziej eksploatując i zmieniając świat, który nas otacza.
Mając egzystencjalne problemy trudno wczuć się w perspektyw eksploratora, który podróżuje i podbija różne plemiona nie dla zysku, a dla zabawy (aby dokonywać samej zmiany, dla bogacenia świata i własnego doświadczenia).
Obecnie chronimy dzikie prymitywne ludy, które jednak po zatchnięciu z o wiele wyżej rozwinięta cywilizacją już zmieniły się.
Można sądzić iż podobnie jest z Ziemią (obserwacja i zakaz dużych ingerencji)
polecam "Trudno być Bogiem" oraz "Przenicowany świat"
Też bardziej futurystyczny, zakręcony
-komedia SF: "Autostopem przez galaktykę":)
Oraz mój ulubiony prawie jak mini serial to jednak "Star Treck Voyager".
Albo utrzymany również w zabawowym klimacie "Moja żona jest kosmitką"
oraz "Faceci w czerni"..
___________________________________________________________________________
2. b) jako ludzkość możemy być nawet stworzeni i prowadzeni obecnie z ukrycia przez wyżej zaawansowane cywilizacje
Biblia i inne święte starożytne księgi są pełne takich odniesień
np. w Księdze Henocha to już dosłownie - opisano start rakiety, wizytę na pokładzie. Dla dawnych prymitywnych ludów, kosmonauci to byli wszechmocni, czasem straszni Bogowie mieszkający w Niebie.
(taki klimat próbuje oddać wspomniany film "Trudno być Bogiem").
Pomyśl tylko jakim cudem uchowały się dzikie plemiona żyjąc jak zwierzęta
(czyli prawie wcale nie zmieniając się - ganiając za objazdem z dzidami).
My tym czasem już byliśmy na księżycu, odkrywając tam dziwne budowle
(tak na marginesie - Amerykanie nie byli pierwsi i są tam wojskowe bunkry..
pewnej innej innowacyjnej, potęgi o której źle się mówi.. bo taka poprawność polityczna. Ale to też nie Rosja).
Jeśli tylko można dalej to dalej się sięga. Te wynalazki, są zapożyczone od innych cywilizacji jak np. anty-grawitacja (to prosta sprawa - wirujący z dużą prędkością ciekły metal po obrzeżach pojazdu.. stąd typowy spodek, tzw "ufo" ma okrągły kształt)..
W każdym zderzeniu cywilizacji następuje wymiana kultury i technologii.
Dlaczego to jest tajne ktoś może zadawać pytanie..
Bo nie opłaca się aby ludzie wiedzieli, że już dawno nie muszą pracować za rachunki na prąd, albo na wydobycie, rafinowanie i dystrybucje paliwa do auta. Po prostu tak się nimi rządzi, tak ustala ceny, aby nie mieli czasu i musieli pracować na tzw. utrzymanie.
Tym czasem gdyby wykorzystać technologie min. obcych, wszystko było by darmowe, a transport odbywał by się bez-oporowo po niebie (eliminując gigantyczne koszty budowy dróg, miesiące przepraw morskich i te całą logistykę, nie mówiąc o hałasie śmigłowców i ryzyku, oraz małej nośności samolotów).
Podsumowując.
Gdyby człowiek pierwotny sam się rozwiną tworząc matematykę, naukę, cywilizację. To ci odkrywani współcześnie w buszu nie byli by jak zaklęci w czasie, a także wyewoluowali by tylko, że w mniejszej skali.
Dawni przybysze uczyli ludzi, matematyki, astronomii, religii..
Starając ucywilizować tak jak my opiekujemy się różnymi gatunkami udomawiając je i szczycąc się, że pies nas rozumie, wykonuje polecenia, a czasem nawet w cyrku jeździ na rowerze..
(choć to było złe porównanie - bo jesteśmy genetycznie bliżsi z nauczycielami, także o wysokim potencjale twórczym, ale bez prowadzenia byli byśmy być może nadal pół dzicy).
Tak jak porzucone dziecko i wychowane na Ukrainie przez podwórkowe psy (szczekało i chodziło na czworakach).
Uczymy się przez inspiracje, ale bez impulsu z zewnątrz jak zwierzęta nie tworzymy nowych, daleko idących innowacji, takie jakie mamy obecnie przy plemionach Indian itp.
___________________________________________________________________________
2.c) Na duchowym poziomie, świat jest powiązany i wszystko na siebie oddziałuje. Ziemia i ludzkość jest jak skwer gigantycznego ogrodu z którego, nasiona promieniują i krążą w reszcie przestrzeni.. Z punktu widzenia powiedzmy, opiekunów (starszych braci na wyższych poziomach rozwozu) to istotne co tu się dzieje... Tak jak dla nas istotne jest co dzieje się w lesie, mimo że tam nie mieszkamy to na nas to oddziałuje.. Mieszka tam mnóstwo gatunków i zachwianie ekosystemu to może być katastrofa na skale Ziemi (jak w filmie "Efekt Motyla") - efekt śnieżnej kuli. Tak jest w wyższych wymiarach, wszystko współgra, dlatego liczy się też nasza mała Ziemia.
(tutaj przypominają się statki kosmiczne wielkości planety - bo takie już się obserwuje przez teleskopy Nasa - na transmisjach na żywo, ze zbliżenia na słońce).
To nie powinno dziwić, bo wszystko przyspiesza..
Mamy już materiały lekkie i 100 razy twardsze od stali..
Gdy ma się darmową energię i maszyny robią maszyny..
Czyli zatrudnia się roboty do roboty, koszt nie istnieje
i można niemal wszystko - jaką ma się fanaberie i potrzebę.
Akurat na filmie był widoczny statek cysterna, który odsysał plazmę..
Podsumowując: Sami jesteśmy podróżnikami głęboko ingerującymi w odkrywany świat niezmiernego bogactwa przyrody (od nabijania motyli na szpilki, poprzez walki kogutów, po eksperymenty z krzyżowaniem, gatunków, Kolonowskiem owiec i uczeniem zwierząt służyć sobie, choćby dla przyjemności, że pies nosi nam torbę z zakupami - bo widziałem taką scenę na żywo).
Historię ludzkości ogląda się jak serial z dreszczykiem trzymający na napięciu (np. na kogo obstawiasz Chiny czy USA - bo szykuje się kolejna większa wojna, między mocarstwami)? Chiny dominowały przez tysiąclecia, w ostatnich stu latach tylko podupadły, a teraz wyszły z technologicznego zacofania odbudowując potęgę, co zagraża interesom USA (więc wojna wydaje się nie nieunikniona.. ale czas pokaże, co będzie i jak to się rozegra. Cokolwiek się stanie będę patrzył z fascynacją po po to żyję w ogóle, aby zachwycać się tym pięknym wspaniałym światem, pełnym niespodzianek i przygody, gdzie nie zawsze wiesz co będzie i grasz z tym co jest:)
________________________________________________________________________________ ___
4). Na pytanie czy ktoś powinien zrobić robota odpowiem tak..
że większość technologii nim trafi do powszechnego użytku jest tworzona przez wojsko. Gdyby nie to nie było by szybkiego postępu. Ludzie są oszczędni, zachowawczy. Wojsko ma ofensywne nastawienie, ściąga geniuszy i ma ogromne budżety.. To rodzaj zabawy.. (jak online gry, tyle że patrzysz od środka i wydaje się ci to złe.. Ale zło nie istnieje obiektywnie. To tylko Twoje wrażenie.
Jeśli ktoś chce kogoś zabić to nie przeszkodzisz mu zakazując rozwoju technologii.
Bo w Afryce współcześnie potrafią wyciąć maczetami całe plemię gdy "nie lubią się.."
Jeśli ktoś ma cel to go realizuje bez względu na narzędzia jakimi dysponuje.
Z punktu widzenia ofiary lepiej dostać z nowoczesnej broni gwarantującej precyzje i szybki zgon niż z jakiegoś łuku z zatrutą strzałą (lub dostawać truciznę w małych dawkach, jak to robi się obecnie, aby chorować przewlekle umierając powoli w bólu).
Chcieć to móc. Postęp techniki nie zatrzyma tej tendencji, a raczej ją wyhamuje.
Ponieważ bronie stają się coraz groźniejsze, więc trzeba ograniczać nerwowość, używając ich przemyślanie i bardziej ostatecznie.
Nie wiem po co używają dornów do strzelania, skoro mogli by zatruć wodę itp.
Naprawdę to wszystko jest bardziej zabawą niż na poważnie..
Życie to gra dla duchowych istot, którymi w istocie jesteśmy.
________________________________________________________________________________ ___
4. b) Piszesz o wojnie w Syrii "że kilku wariatów chce zabić cały świat w imię jakichś chorych przekonań religijnych"
Nie przejmuj się tym, nie daj zastraszyć.
To tylko propaganda wyssana z palca.
Przyjrzyj się filmom z zawalenia się wierz,
które rozpoczęły tzw. wojnę z terroryzmem.
Sięgnij do historii, poczytaj wywiady z politykami,
który obecnie nawet przyznają się, że sami stworzyli ISIS,
do odparcia Rosjan w Afganistanie. Tylko niby wymknęło się im z pod kontroli.. (ale sami je nadal zbroją, oraz min zapraszają do Europy całe tabuny).
To nie są, żadni wariaci, a chłopcy od brudnej roboty.. chodzi o rozpętanie wojny, która jest niezbędna dla ochrony interesów USA na kontynencie.
Czas pokaże jakie były istotne powody stworzenia takiej kolejnej prowokacji.
Bo to nimi karmi się ludzi usprawiedliwiając wojny.
Na chłopski rozum czy potrzeba było zrzucać aż 2 atomówki na raz?
Nie - ale na potrzeby testów tak.. (jeden milion ofiar w tą, jeden w tamtą..
co za różnica.. ważne aby sprawdzić siłę rażenia, by innej konfiguracji by doskonalić na przyszłe wojny). Czy wiesz, że z głodu na świecie (podobno) umiera 16 tyś osób dziennie?
Zanim zastanowisz się nad kolejną ściemą podawaną w TV, przemyśl czy można wierzyć politykom oraz ich propagandzie, skoro wydają miliardy na rakietę, by zaimponować konkurencyjnemu mocarstwu, która wybucha podczas startu.. straszne zatruwają środowisko toksycznym paliwem rakietowym przy każdym starcie.. i mają wiele, wiele różnych pomysłów jak imponujące budowle na pokaz, drogie pomniki itp.. Tym czasem tak obracają możliwościami produkcyjnymi aby trzymać i z czasem windować cenę produkcji żywności..
Skazując ludzi na ukryte niewolnictwo lub śmierć głodową.. (czy to nie szaleństwo).
Terroryści nie wydaje mi się aby mieli jakiś cel w niszczeniu świata zachodu. Też nie istnieją tacy, którzy mieli by choćby szansę stworzyć jakiś cień zagrożenia dla naszpikowanego technologiami wywiadu, który podsłuchuje wszystkie rozmowy, obserwuje przez satelitę szczegóły i monitoruje ruch samolotów, gdzie przy małym odchylę od trasy jest wstanie zestrzelić je lub wysłać eskadrę myśliwców by przechwyciły je najwyżej ostrzeliwując z karabinów.
Od dawien dawna ludzi zastrasza się na rożne sposoby zmuszając ich do przyjęcia zmian polityki.. Kościoły Szatanem i końcem świata, prasa przestępcami, a politycy obcymi mocarstwami. Zagrożenie ze strony osłabionej Rosji nie jest już argumentem dla zbrojeń i państwa policyjnego.
Więc stworzono nowego wroga, ukrytego barbarzyńce, który w ramach przenikania jako terrorysta do zachodnich państw świata rozpęta istne piekło aby ... stworzyć powód do zbrojnej interwencji USA.
Po każdej z dwóch pierwszych światowych wojen ktoś bardzo korzystał..
a inni tracili.. Najlepszą taktyką wydaje się być prowokacja. Stworzenie wielkiego zamieszana a potem pojawienie się w roli wybawiciela, zbierając łupy i roztaczając opiekuńczą kontrolę nad regionem (czyli wymieniając władzę na swoich ludzi). Tak to się robi. Irak - Saddam nie miał broni biologicznej, co było pretekstem do wojny. Ale został obalony i zabity, jak Kadafi. To strategia, polegająca na zmianie układu (jak szachy, tyle że gra całymi państwami zamiast pionkami). To prosty plan:
-pretekst (najczęściej prowokacja, zadyma -najemnicy, agenci itp)
-ogłoszenie światu problemu (propaganda, tendencyjna transmisja i larum)
-interwencja zbrojna polegająca na obaleniu prawowitej włazy (i zastąpieniu swoimi marionetkami, które mają robić tam burdel zamiast silne państwo)
Wtedy wyeliminuje się graczy, którzy gdyby połączyli siły mogli by stworzyć realne zagrożenie dla przyszłej strategii, która polega na ... (czas pokaże..
mam nadzieje, że tym razem Polska nie ucierpi jak w 2 poprzednich wojnach)
___________________________________________________________________________
5. Pytasz po co tworzyć maszynę na wzór człowieka (jak my, która jednak nie będzie czuła, tego istnienia, życia.. tak jak my).
Domyślam się po co to dodałaś (o odczuwaniu). Bo jako kobieta (być może już matka) masz taką potrzebę, by sama współtworzyć i wydawać na świat nowe istnienia..
Czy jeśli twoje dziecko nie będzie czuło i widziało tak dobrze jak Ty, to miało by być gorsze nie zasługując na narodziny (przecież nie - matki kochają nawet dzieci nie widome, głuche itp). Przy okazji - pewien ociemniały chłopiec nauczył się jeździć na rowerze orientując się w terenie na podstawie dźwięków -echosonda- jak nietoperze!
Ludzkie możliwości wdają się być nieograniczone (są ludzie o niezwykłych zdolnościach, który twierdzą, że tego można się NAUCZYĆ [jak i sam Jezus, uważany za cudotwórce]). Wiec jak byłbym ostrożny w osądach.. czy czyjeś życie jest warte.
Nawet gdyby robot był nie doskonały, udawał człowieka to to tylko pierwsze modele, jak pierwsze niezdarne kroki na drodze raczkującego dziecka. Nie odmawiajmy siebie prawa do sukcesu, do spełnienia marzeń, jeśli coś wydaje się być trudne lub nie możliwe. To tylko początki.. na drodze wiecznego doskonalenia maszyn i siebie.
Poza tym robimy maszyny wyglądające jak ludzie abyśmy czuli się z nimi swojsko.
Tak jak sztuczna trawa, sztuczne drzewa, sztuczne kwiatki itp.
Podoba nam się to co naturalne i staramy się odzwierciedlić się to możliwe dobrze.
Jeszcze kwestia religii..
Czy mamy prawo stworzyć sztucznego człowieka.
Kościół zawsze wtrącał się, niszczył i hamował postęp (zabraniał badań,
a papież zdaje się nawet nie chciał się leczyć -wolał naturalnie umrzeć).
Ludzi postrzega się jako zarazę na planecie, ale tacy nie są..
to dzieci które uczą się i dojrzewają w zabawie.
Dzieci, które są zawsze, ale to zawsze pełne marzeń
jednym z nich jest stworzenie kogoś takiego kto będzie taki jak ja
i będzie posłuszny, nie męczył się, nie miał humorów, nie chorował, nie będzie czół, więc nie będzie smucił się jak zwierzęta, gdy nie poświęcasz im uwagi.
Gdy będą do złudzenia podobne, naturalne roboty zaoszczędzi cierpień:
-psom i kotom oddawanym do schronisk lub wyrzucanym bo się znudziły
-dzieciom, które wykorzystuje się do ciężkiej pracy i tresuje w szkole na niewolników wykonujących polecenia zwierzchnika
- w końcu wielu, wielu ludziom trudzącym się i ryzującym życie
- ot choćby żołnierzom, saperom, policjantom, strażakom, opiekunom dzikich zwierząt.. (które wystraszyły by się kanciastego robota, a tak może zaakceptują to co znają).. Rozkodowaliśmy język zwierząt i ... będziemy mogli wchodzić do środka zwierzęcego świata, jak w filmie Avatar... (i tak to robimy ale niszcząc i płosząc, tworząc tramy, a tak będzie np. mini, mini robak naszpikowany kamerami kręcił filmy i komunikował się z innymi).
Paradoksalnie nie potrzeba złóż, anie eksploatacji..
Te rzeczy będziemy robić w większości dla zabawy..
Do listy odciążonych przez roboty można też dodać poniżane prostytutki.
Po prostu same korzyści. Nie będzie już powiedzenia..
Gdzie chłop nie może babę pośle..
Będzie, że pośle się tam robota!
Filmy, kaskaderzy, rajdowcy..
Po prostu, mnóstwo, mnóstwo żyć i cierpień się zaoszczędzi.
Oczywiście to będzie związane z reorganizacją społeczeństwa.
Ci którzy trzymają władzę duchową (czyli ciemnotę, kontrolę)
jak np. kapłani, boją się postępu, który odbierze im władzę
(każda instytucja chce przetrwać, dlatego opóźnia zmiany jak może)
Jednak zmiany tego typu są nieuchronne, bo cywilizacja opiera się na ciągłym postępie (gdyby nie on byli byśmy jak zwierzęta - nie zmieniając niczego przez wieki).
Życie to nie kara, lub wegetacja jak sugeruje propaganda z kościoła lub szkolnej ławy.
Życie to twórcza zabawa..
Kościół twierdzi, że nie możemy stawiać się w miejsce Boga.
Tym czasem oni tego swojego Boga nigdy nam nie pokazali, straszą tylko bajkami
i różnymi egzotycznymi wydarzeniami wynikającymi z niewiedzy (parapsychologia i tajemna nauka je wyjaśnia bez idei zewnętrznego, oceniającego nas z ukrycia Boga).
Sami jesteśmy Bogami, ale to jest taka tajemnica, która umożliwia utrzymywanie niewolnictwa.. (czyli zmuszanie ludzi do cierpienia i podporządkowania ze strachu..
przed złem, biedą, karą itp). Większość ludzi chyba pracuje bo musi, nie w tym co lubi..
Przy okazji, sam nie pracuje stąd mam tyle czasu na tego typu dyskusje
(odrzuciłem po prostu tą wizję gdy miałem 5 lat, nie chcąc być jak dorośli,
wiecznie zabiegany, zmęczony i przejęty że coś trzeba robić. Wolałem być wolny i żyć w beztrosce. Przy okazji zaznaczę, że marzenia spełniają się -bo po to one są i my, by pragnąć i spełniać się:)
Dlatego najlepszy, najbardziej światły cel..
który można sobie tylko wyobrazić..
(a który przyświeca twórcą androida)
to zrobić, stworzyć coś całkiem nowego
(niesamowite wyzwanie, wspaniała przygoda..
ciągłego doskonalenia prototypu nadając mu ludzkie cechy)
ma min.. taki oto powód, którą motywują się ludzie wolni (najczęściej artyści)..
D L A Z ABA WY
Czyli dla frajdy tworzymy roboty i je ulepszamy, czyniąc na własne podobieństwo tak jak sami siebie stworzyliśmy, albo (jak kto woli) nas stworzono.
Co jest nawet napisane w Biblii (ale to nie jakiś tam Bóg, a kosmici,
którzy są opisani w wielu dawnych księgach, jak genetycznie tworzyli ludzi
-na swój obraz i podobieństwo i jak ich wychowywali i to oni tworzyli tę kulturę).
aha..
dlaczego..
Jak zwykle z jednego głównego powody (dla którego się żyje właściwie)
czyli znów DLA ZABAWY..
Tak jak myślą i działają dzieci zanim zrobi się im pranie mózgu na bycie niewolnikiem, który wykonuje polecenia i goni za tym co wmówi się mu, że musi mieć lub robić aby być ceniony przez społeczeństwo.
Na tej zasadzie mnóstwo osób gnębi się samemu. Np. sportowcy niszczą zdrowie, trudzą się dla medalu by być rekordy, zamiast robić to dla przyjemności. Jak w wyścigu szczurów, ludzie poświęcają się eksploatując dla pochwały, po to aby czuć się docenianymi bo zakodowano im kompleksy.
To jak tzw.świadectwa świętych, męczenników i inne ofiary sekt..
Wmawia się im że są tu po to by się poświęcać, cierpieć i o coś walczyć.
Dlatego mało kto jest szczęśliwy, a zatem radosny jak dzieci (piękny i zdrowy). Ludzie od stresu, trudu i nerwów marszczą się i chorują.
Ale wmawia się, że to normalne, że tak trzeba bo.. coś tam..
Więc tak na prawdę społeczeństwo organizuje się jak jakiś obóz pracy.
Automatyzacja i roboty to szansa na zmianę tego stanu rzeczy.
Nie będzie już kultu pracy, indoktrynacji, gloryfikacji trudu i cierpienia.
Bo nie będzie potrzeba robić z człowieka niewolnika (od tego będzie maszyna, która upodobni się z czasem pod każdym względem do człowieka..
Biologia, przyroda to też technologia, którą można odszyfrować i kopiować).
To że robot nie będzie czół umożliwi stosowanie go wszędzie tam gdzie prawa człowieka będą zakazywać. Nie będzie cierpienia, bo nie będzie ofiar.
Np. wojny można będzie prowadzić wyłącznie na roboty..
Dlaczego wojny (bo jak piłka nożna, to forma zabawy).
Przecież nie stworzyliśmy tego świata z innego powodu, jak dla zabawy.
Po to tworzymy kolejne światy, jakby wymiary filmy i gry.
W nich jest masa problemów, wyzwania i często walki.
Oto idea świata i życia, zabawa..
Nasza natura jest nie z tego świata..
Nieśmiertelni, wieczni, wspaniali Bogowie właściwe..
którzy zstąpili na Ziemię, do tej niesamowitej gry w realny świat..
(o tym opowiada film Avalon, choć jest trudny i raczej trzeba interesować się tzw. oświeceniem aby go zrozumieć).
Za to polecam wszystkim (bo piszę na forum z myślą o wielu czytelnikach:)
super film o tym jak powstają światy.. jak prosto i z jaką intencją stworzy się rzeczywistość wirtualną i jaka jest struktura wielowymiarowego wszechświata.
Mówi się o nim, że to poprzednik słynnej serii Matrix
"Trzynaste piętro"
A więc tak :) 1 nie przepadam za syntezatorami mowy wole sama czytać ba KOCHAM CZYTAĆ :) takie moje małe uzależnienie... A jak słucham tego jak ktoś/coś mi czyta jakoś nie mogę się skupić bo za dużo rzeczy mnie rozprasza i jak zwykle mam milion myśli na minutę a jak się znów "włączę" i zacznę słuchać danego tekstu to nie wiem o co chodzi bo przegapiłam połowę...
Co do bajek "dla dzieci" wychowałam się na Disneyu, Duszku Casperku, Kreciku itp itd. i szczerze do tej pory oglądam bajki (i te stare i te nowe) i nie wstydzę się tego :) A że dodatkowo mogę się podszkolić w języku - Bonus points! :)
Nie ma akcji i sensacji?! Oglądałeś ostatnio jakiś film Disneya? Nie jest to może "Szklana pułapka" ale swoją działkę akcji mają. Ale co do tg że nie produkują tych filmów dla zysku... Wybacz że przebiję twoją bańkę ale oni to robią przede wszystkim dla pieniędzy - myślisz że Disney World czy Disneyland powstały aby dzieci miały się gdzie bawić i co zwiedzać czy po to aby właściciele zarobili na biletach?
A tak na marginesie gdybym ja miała takie środki finansowe jak mówisz pierwszą rzeczą jaką bym kupiła była by biblioteka ;) ale to ja...
Jeśli chodzi o przekreślanie z góry, to film owy może kiedyś obejrzę - kiedy bd mi się nudzić a nie bd mieć pomysłu na nic innego - ale po prostu jest coś w polskich filmach co mnie drażni i muszę mieć humor na polski film żeby go obejrzeć. Z resztą u mnie wszystko sprowadza się do tego na co w danej chwili mam ochotę - po co mam się zmuszać do robienia czegoś czego nie lubię o ile nie jest to absolutnie konieczne? Ale "Trzynaste piętro" obejrzę, podoba mi się opis ;) A w kwestii pozytywnego myślenia moja szklanka jest zazwyczaj do połowy pełna a nawet jeśli z jakiegoś powodu się ukruszy bądź pęknie wychodzę z założenia iż wszystko można naprawić a jeśli jest już nie do naprawienia zawsze można kupić nowe... A z japońskiego "kina" oglądam praktycznie tylko anime... (jak chcesz możesz się śmiać ;) )
Ok "Faceci w czerni" - uwielbiam. "Star Trek"/"Star Wars" itp itd nie widziałam... Ale są na mojej liście To Do więc może za twoim "wstawiennictwem" w końcu obejrzę ;) A co do kwestii kosmitów - może dlatego że żyję na tej planecie już jakiś czas to "na pierwszy rzut oka" nie wydaje mi się ona aż tak fascynująca ale masz rację i potrafię sobie wyobrazić dlaczego ktoś/coś chciał by "studiować" naszą kulturę. Ba nawet ja chciała bym kiedyś przestudiować/poznać kilka kultur istniejących, i tych niestety już nie, na naszej planecie.
Co do Ich kontaktów z nami to nie zagłębiałam się w ten temat tak głęboko, nie interesowałam się tym do tego stopnia żeby wiedzieć takie rzeczy więc nie będę się wypowiadać bo nie chcę wyjść na niedoinformowaną ;) Ale w kwestii ludzi pierwotnych to przecież ich ewolucja nie nastąpiła z dnia na dzień a trwała miliony lat, tak jak my dziś, oni doszli do wszystkiego tego co (dla nich w danym czasie) nowe metodą prób i błędów. Mieli kilku swoich geniuszy-szaleńców (w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu) którzy wynajdywali różne rzeczy czy sposoby na robienie różnych czynności i udoskonalali i upraszczali inne idąc za starym, mądrym przysłowiem "Potrzeba matką wynalazków". Ludzie mieszkający "w dziczy" nie ewoluowali w tym samym stopniu co my bo nie mieli takiej potrzeby. Ich liczebność nigdy nie przekraczała pewnej (niskiej) normy ze względu na niekorzystne warunki do rozwoju przez co nie mieli potrzeby ulepszać czegoś co według nich działało idealnie pokolenia wstecz i według nich miało działać nadal wiele pokoleń w przód. I moim zdaniem żyło im się wtedy lepiej niż nam w naszych betonowych dżunglach obecnie...
Natomiast w kwestii - nikt nie pracuje, wszystko jest za darmo - nasuwa mi się obraz NUDA + przeludnienie. Jeśli ludzie nie mieli by co robić całymi dniami na pewno zaczęli by wolny czas "kreatywnie" pożytkować = BabyBoom. to 1 a 2 skoro nie chodzisz do pracy to bd się za często spotykał ze znajomymi i wygadacie wszystkie możliwe tematy do dyskusji, za szybko przeczytasz wszystkie książki i obejrzysz wszystkie filmy/seriale i co będziesz robił z resztą wolnego czasu... NUDAAAA ;) :P Poza tym zawsze będzie potrzebny ktoś kto będzie naprawiał usterki w owych robotach - bo nie wierzę że będą one działać bez zarzutu po wsze czasy.
Co do wojny USA-Chiny oni "biją się" ze sobą chyba już do zawsze tak samo jak USA-Rosja czy USA-"Bliski wschód"
Podsumowując: USA zaczepia wszystkich ale mam nadzieje że nie dożyje owej wojny i będzie mi dany przeżyć moje życie w świętym spokoju. Mimo iż jak już wiele razy wcześniej, jak uczy nas historia, kiedy żyje nam się za dobrze i powoli jest nas na tym świecie za dużo napięcie rośnie i wybuch jakaś wojna = zmniejszenie populacji. Ewentualnie zanim wybuchnie wojna mamy do czynienia z jakąś epidemią czy katastrofą która zmiata 1/3 populacji z powierzchni Ziemi (ok może przesadzam z tą 1/3 no ale...)
Czekaj, czekaj,czekaj... Będziesz patrzył z fascynacją na wojnę?? Ja, jak bym już miała wybierać, to wolała bym w zależności od okoliczności którąś z tych 2 opcji: 1 przyłączyć się - co to za frajda patrzeć jak inni się "bawią"? 2 zakopała bym się w jakimś bunkrze z rodziną i znajomymi żeby przeczekać najgorsze.
Ok racja - wolała bym zginąć w momencie od ataku dronem niż konać godzinami od rany ciętej bądź trucizny tu się zgodzę. Ale nadal nie rozumiem PO CO zabijać niewinnych ludzi kiedy można pozbyć się tylko tych psychicznych? (i nie mam tu na myśli ludzi naprawdę chorych tylko tych wariatów zabijających dziesiątki setki czy nawet tysiące w imię Boga, tylko dlatego że ten ktoś w niego nie wieży...? Niestety masz rację w 99% przypadków cel uświęca środki i do celu dąży się "po trupach" czasem dosłownie. I racja bez wojska nie rozwinęli byśmy tak szybko naszej cywilizacji. Może to powiedzenie powinno brzmieć "Wojna matką wynalazku"?
Wspominasz też o manipulacjach rządu, zauważyłeś że w Stanach praktycznie za każdym razem gdy jakiś polityk wpadnie przyłapany na czymś czego nie powinien robić bądź ma przejść jakaś uchwała która nie spodobała by się większości ludzi nagla jakaś znana gwiazda trafia na odwyk, zostaje aresztowana albo (poprawmy trochę atmosferę) ogłasza zaręczyny itp itd? I nagle mało kto interesuje się nadal polityką skoro świt gwiazd i show-bizu jest tak o wiele bardziej fascynujący... Natomiast co do cen żywności itp. zejdźmy do skali makro - mamy nieduże miasto a w nim kilkadziesiąt małych sklepików kilka kiosków itp itd. pewnego dnia otwierają tam moloch typu Stonka (nie chcę robić nikomu reklamy ;) ) i kusi niskimi cenami "dzięki czemu" po max kilku latach 80% sklepików plajtuje łącznie z kioskami. Po tym okresie - szok i zdziwienie - ceny w molochu szybują w górę jak balon z helem. Przypadek??
I w końcu 5 - owszem jestem kobietą (niestety jeszcze bez "potomków" ;) ) i owszem będę kochała moje dziecko jeśli nie będzie idealne ale odczuwanie w ten sposób nie jest tylko cechą kobiecą, mężczyźni też przecież czują? I owszem ludzie to z reguły duże dzieci, inne bardziej dziecinne niż pozostali, ale mimo iż w wielu sprawach się z tobą zgadzam to tutaj nie mogę. Skoro robot nie może odczuwać smutku, strachu, niepewności, bólu, gniewu, buntu (...) skąd będzie wiedział jak rozpoznać i docenić radość, odwagę, akceptację, ulgę, spokój czy zaufanie?
Nie wiem czy lubisz czytać ale jak by ci się kiedyś nudziło polecam ci książkę "Przez burzę ognia" Veroniki Rossi tam fajnie jest opisane co dzieje się z ludźmi którzy żyją i "idealnym świecie". Wspominałeś też o Matrix-ie nie wiem czy oglądałeś ten film uważnie ale tam na końcu ten "robot" mówi że ludzie nie potrafią żyć w idealnym świecie, zawsze doprowadzają w jakiś sposób do "samo-destrukcji" bo tak jesteśmy "zaprogramowani".
PS: Po informacjach zawartych w twoich wiadomościach śmiem wnioskować że nie jesteś wierzący? ;)
Odp. na P.S.
Przede wszystkim jestem przekorny (dziecięca przekora ułatwia mi rozwój, naukę tego co nowe, nie naśladując otoczenia)
Dlatego nie wierze, a wiem (to zupełnie inna sprawa).
Rozumiem nauki założycieli wielkich religii (tak jak bym sam je napisał).
Tym czasem większość tego nie jest rozumiane (i błędnie interpretowane).
Więc to co kościoły i religie wyznają jest jak informacja przekręcona 10x w głuchym telefonie (wiesz to taka zabawa, w powarzenie czegoś czego ktoś sam nie rozumie).
Jezus i Budda to dla mnie duchowi nauczyciele, który próbowali opisać świat i uszlachetnić, nauczyć szczęśliwego życia i współpracy w pokoju... swoich pobratymców, czyli jednak barbarzyńskie ludy, które były ortodoksyjnymi wyznawcami niewolących ich religii, które nakazywały min nienawiść wrogów.
Jezus nauczał miłości, choć kościół zrobił z niego autorytet sam tego nie stosował
(mając w swojej historii straszne czarne karty - mordował, torturował za byle co i wycinał w pień całe miasta pogan. Sam papież też prowadził wojsko do bitwy).
obecnie kościół jest świętobliwy, ale jego historia, tradycja, przeszłość nie jest taka.
Złe drzewo nie daje dobrych owoców, ani dobre drzewo złych.
Po owocach poznanie (np. wilka w owczej skórze..)
Poza tym świat się rozwinął i obecnie mamy naukę, która odkryła świat duchowy
Wiec kościół ani religia ze swymi przeinaczeniami i zabobonami oraz dodatkami do manipulacji tłumami (kiedyś rozgrzeszenie było za pieniądze).. więc kościół się przeżył.. tak jak religie.. Oczywiście dla mnie.. bo wyprzedzam współczesność trochę.
Ludzie może potrzebują religii która za nich decyduje w niemal każdej dziedzinie..
Może są jak Minionki, które boją się wolności, szukając sobie tyrana co ich zastrasza.
Współcześnie cała wiedza jest dostępna, można wyjaśnić sobie każdą wątpliwość.
Tak wyzwoliłem się od religii w której zostałem wychowany (czytałem książki).
Więc wiara mi nie jest potrzebna jako że zamieniłem ją na wiedzę (rozumiejąc świat).
Rozumiejąc kim jesteśmy, że jesteśmy duchowymi istotami, żyjąc w duchowym świecie (co potwierdzają rozmaite odkrycia naukowe, jednak w masowej kulturze to jeszcze nie funkcjonuje.. ). Kto się interesuje tematem ten wie.. fizyka kwantowa itp.
Tu bardzo dużo o tym dyskutowałem. To jeden z mych ulubionych, praktycznych tematów.
Jest tyle dowodów i możliwości sprawdzania samemu, że przestałem mówić że to wiara.. Najpierw wierzymy w coś, a potem gdy to poznamy, zrozumiemy, wypróbujemy (w jakimś zakresie) możemy posługiwać się wiedzą (zamiast wiarą).
Dodam, że to nie jest wiara w coś, ani żadna religia, sekta itp.
To jest znajomość natury świata, która nie jest żadną ideologią,
żadnym systemem warunkowania opartym o manipulacje ludźmi (jak religie).
Więcej niż w naukę.
Wierzę w:
1) siebie (czyli w możliwości poznania i zrozumienia siebie i świata). Czyli nie uważam, że człowiek jest skazany na nie wiedzę, na tajemnicę i lęk. Co powoduje liczne nadużycia
(czyli manipulacje takie jak teorie naukowe i religijne
- które mają jedną wspólną cechę: Mówią że świat jest tajemnicą, której należy się bać i to skutkuje.
I Nauka i religia mają ortodoksyjnych wyznawców
gotowych na skinienie pójść niemal w ogień.. np. na wojnę.
Zapominając o tym co najważniejsze czyli o uczuciach pokoju i miłości. Religia i nauka, a raczej rządy przypominają systemy kontroli bazujące na strachu. Im więcej strachu tym ludzie są korzy dać im więcej władzy, a odebrać wolność sobie).
Trochę zagmatwałem więc w skrócie.
-da się zrozumieć świat (dla chcącego nic trudnego)
-kto szuka ten znajdzie (nawet Jezus powiedział:
Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli).
Umysł ludzki ma zdolności do nauki.
Ale ludzie zwykle przestają się uczyć
może myślą, że nie ma nic do odkrycia..
(może nie sądzą, że wiedza jest niezwykle praktyczna)
Wiara dla mnie to narzędzie na zasadzie efektu placebo.
Tego uczyli duchowi mistrzowie i to bardzo jasno jest wyjaśnione w dość znanej (właściwie kultowej) książkę:
"Potęga podświadomości".
Dla mnie tzw. pogląd naukowy i religijny są równie ograniczone (jedno i drugie robi z człowieka ofiarę).
Jaka Altarnatywa?
Zanegować autorytety
i uczyć się samemu
a z czasem wszystko czego chce..
co wydawało się tajemnicze, trudne,
odkryje i zrozumie się tak bardzo
że z czasem wyda się oczywiste.
Bo kto chce to może.
Kto szuka ten znajdzie.
Kto póka temu będzie otworzone itp..
Te powiedzenia i samo życie,
ciekawość świata
pragnienie wolności
poznania i pokoju
to wszystko determinuje nas do zamodzielności.
Jak mówił Budda:
"Nie wierzcie mi w ani jedno słow
sprawdzcie sami."
Jak mówił Jezus:
"I Wy będziecie mogli czynić rzeczy takie jak ja
i WIĘKSZE jeszcze"
___________________________________________________
Świat to wielkie pole możliwości.
Też ludzkie możliwości są nie ograniczone.
Bo człowiek sięgając dalej uczy, rozwija, się doskonali (przekraczając kolejne ograniczenia
min. wyobrażenia, że coś jest nie do pojęcia).
Co dokonał jeden człowiek inny także może..
Bo to wszystko jest w umyśle..
Chcieć to móc..
i tu WIARA się przydaje.
Gdy ma się wiarę nie ma rzeczy nie możliwych.
Jednak trzeba:
1) CHCIEĆ = mieć pragnienie
(co niestety systematycznie zabijają religie
i schematy, w których więzi się ludzi.
W tym podświadomy lęk przed nie powodzeniem)
2) CZUĆ SIĘ BEZPIECZNIE, czyli ufać w dobro, nie mieć troski (tym czasem ludzi bombarduje się non-stop ideą zła. W czym specjalizuje się religia z całą demonologią, ideą piekła, kary, cierpienia, zesłania).
To straszliwa manipulacja, którą wtłacza się od kołyski. Tak jak w szkole ocenianie, stres, lęk.. i warunkową miłość (czyli coś za coś.. jeśli się zasłuży..) To tworzy poczucie napięcia, niepewności zagrożenia. Czyli nie pokój, rozwala wewnętrznie człowieka, który staje się jakby narkomanem, uciekającym od siebie, od ciszy, zrozumienia życia.
W rożne drobne przyjemności np. jedzenie, rozmowy, telewizja, gry.
3) WIARA, czyli przekonanie, że coś jest możliwe.
(o co trudno, bo całe wychowanie zdaje się zmierzać do tego aby zabić kreatywność i wyobraźnię. Aby ludzie opierali się na tym co istnieje. Prawdą aby były fakty, aby byli nie ufni sięgać w nieznane,
a opierali się na znanym im dawnym schemacie np.
wyjaśnienie świata od kościoła lub ze szkoły).
Fakt, filmy la dzieci też mają takie akcje.
Z wymienionych bajek pamiętam krecika..
Miło słyszeć, że ktoś na tym forum lubi czytać:)
(do tej pory byłem strofowany, że za dużo piszę:(
Trudno mi się wczuć w robienie czegoś dla pieniędzy.
na prawdę tego nie rozumiem (to wydaje się nie mieć sensu)
Po co robić coś dla pieniędzy mając nadmiar pieniędzy
(robienie czegoś dla pieniędzy to rodzaj niewoli..
Rozumiem, że większość ludzi jest do tego zmuszona przez okoliczności..
wszędzie opłaty i rosnące ceny) ale gdy ma się już jakiś kapitał, to pieniądz robi pieniądz i można zapomnieć o potrzebie robienia czegoś dla zysku żyjąc ideami.
Czyli realizując jakiś rodzaj misji.
Bo popatrz na to tak sama.. (gdybyś już kupiła wszystkie książki i zatrudniła armię ludzi do ich tłumaczenia) i gdybyś nadal miała miliony złotych, albo miliard dolarów,
to czy będziesz chodzić do pracy, albo starać się zarabiać pieniądze. Nawet jeśli przez całe swoje życie mogła byś zarobić drugie 100 milionów, to w praktyce nie zrobi to żadnej różnicy. Bo chleb kosztuje tylko kilka złotych, a wszystkie twoje nieruchomości luksusy itp, koszty życia pokrywają się same. Z oprocentowania, lokat, inwestycji i bezpiecznych nieruchomości.
Mieszkanie w Łodzi jest średnio połowę tańsze niż w Wa-wie i kosztuje ok. sto tyś.
Z wuagi na planowane centrum dystrybucji Chińskich towarów Łudź bardzo się rozrośnie i ceny pójdą w górę.
Wiec dajmy na to kupujesz ich sto takich mieszkań (zlecając ich obsługę zewnętrznej firmie za 10% zysków i dalej nic Ciebie nie obchodzi).
Tak za zaledwie 10 milionów zł generujesz zysk ok. 200 tyś zł miesięcznie.
(10 milionów to też nie jest dużo, bo ok. hektar działki w Warszawie tyle kosztuje)
Żyjąc w luksusie nie wydasz więcej na życie niż 200 tyś, gdybyś miała kupować najdroższe jedzenie i nie oszczędzać na pierwszą klasę latając samolotem na zakupy do Paryża po ciuchy (ale ile można - w końcu zapełnisz garderoby, zwiedzisz świat, kupisz najnowsze auta i wybudujesz rezydencje, posadzisz park i nie będziesz wiedzieć co robić z pieniędzmi... Bo po co komu więcej pieniędzy skoro już się ma ich bardzo wiele. Zyski rosną, a kapitał się kumuluje, a wydawanie na błyskotki w końcu znudzi się. Szafy i przestrzenie zapełnią.
Wtedy człowiek zajmuje się robieniem rzeczy dla idei, dla jakieś misji, przyjemności - czyli bez szczypania się, oszczędzania. Nawet bez względu na koszty.
Oczywiście jeśli ma się wielkie marzenia (czyli wydatki) typu założyć bazę na Marsie (jak producent pierwszego w pełni autonomicznego auta) Elon Musk, to ma się potrzebę zarabiania w większej skali. Wiec gdy dowiedział się, o kosztach lotów kosmicznych sam założył firmę świadczącą takie usługi:) To jest mieć odwagę i wizje.
Obecnie jest jedyną na świecie firmą, która świadczy prywatny transport do obsługi obiektów kosmicznych. Robi rzeczy dla idei.. ale pozyskuje pieniądze z biznesów przy okazji. Kolonia na marcie, a dokładniej eksperymentalna uprawa roślin raczej nie będzie opłacalna. Chodzi o to aby stwierdzić, czy można tam produkować żywność i tlen (zasadzić wielki ogród z którego ew. skorzystają przyszłe pokolenia).
Poza tym trzeba przyznać, że rzeczy które się robi zwykle się przedajne.
Więc jedno drugiego nie wyklucza. Zarabianie pieniędzy na robieniu czegoś dla idei.
Chciałem tylko powiedzieć, że oszczędzanie nie jest potrzebne na jakości, gdy się dysponuje milionami. Każdemu zależy aby dostarczać wysokiej jakości rzeczy.
To człowiek biedny oszczędza i na tym traci. Bogaty nie kupi taniej rzeczy, która się szybko rozleci (chyba że jest jak większość ludzi zarażony manią oszczędności).
To nie prawda, że wszyscy są dusigroszami i optymalizują tylko zyski..
To nie miało by zupełnie sensu, życie w niewoli pomnażania pieniędzy..
(to rodzaj choroby, który jednak obserwuje się i trawi ona część ludzkości).
Ale bądźmy rozsądni. Pieniądz to tylko narzędzie do realizacji.
Robiąc piękne i drogie rzeczy także się go zarobi.. (więc artystyczne produkcie nie muszą być jak szpitale w Polsce, zaniedbywane bo nie ma pieniędzy w budżecie).
Dochody z filmów to często setki milionów, więc po co miało by się oszczędzać na jakości. Skoro ludzie cenią sobie to co dobre (wg.mnie skąpy 5x straci).
Przypomniała mi się tu pewna sprawa niedoszłego parku rozrywki w Warszawie:
http://swiecicki.blog.onet.pl/2011/09/22/jak-nie-powstal-park-michaela-jacksona/
To nie tak, że sensem robienia czegokolwiek są pieniądze.
W przyszłości pieniędzy nie będzie i ludzie nie umrą z nudów
(chyba że minionki, ale dla nich stworzy się rzeczywistość wirtualną,
świat pełnej wyzwań gry, w której będą walczyć między sobą lub bawić się)
Film na podstawie opowiadania Lema "Kongres Futurologiczny"
wyprzedza ten genialny swoją droga projekt (na powiększanie Ziemi, dla tych którzy cenią sobie realne życie - bo wszystkich innych nie jak Hitler, w zaświaty, ale do świata gry i rozrywki teleportuje i to nie przymusowo, a jak TV obecnie - dobrowolnie jako rozrywka będąca odpowiedzią na nudę).
http://www.filmweb.pl/film/Kongres-2013-581986
Tu przypomniała się też seria czarne lustro:
http://www.filmweb.pl/serial/Czarne+lustro-2011-640699
________________________________________________________________________________ ____
Też cenie sobie filmy animowane.
Nie umniejsza im artyzmu to że nie są tradycyjne.
Można powiedzieć, że film animowany to taki żywy komiks
(a komiks jest jak książka, łącząca obrazy i słowa)
Nie potrzeba czegoś widzieć realnie w 100% by cieszyć się i wzruszać
(po to mamy wyobraźnie, aby ożywić kreślone postacie i dostrzec w nich dusze,
choćby były to urocze pluszowe maskotki w filmie o cząstkach duszy.. i zjadającej je machinie -tytułu zapomniałem).
Z animowanych zapamiętałem za to dobrze:
http://www.filmweb.pl/Ruchomy.Zamek.Hauru
Oraz:
http://www.filmweb.pl/Spirited.Away
Nie oglądam wiele, ale czasem trafię na taką perełkę.
____________________________________________________
Historia planety jest bardzo ciekawa, sięga tysiące lat dalej.
Nie jedna cywilizacja powstawała i upadała.
To czego uczą w szkole to malutki ułamek.
Tysiące lat temu latało się tu podniebnymi statkami:) Ot np. tzw. wimany.
Odkrycia archeologiczne (polecam książkę: "Zakazana archeologia")
potwierdzają istnienie zaawansowanych cywilizacji.. ale to nie wygodne fakty.
Np. wmawia się ludziom, że piramidy zbudowali jacyś tam niewolnicy..
Tym czasem niektóre bloki skalne ważą 200 ton i współcześnie bardzo trudno było by je wycinać i transportować z kamieniołomów, a następnie ustawiać wysoko.
Logiczne jest, że jeśli budowniczowie nie dysponowali by taką technologią, która w sposób wygodny pozwala na dysponowanie takimi kolosami, to cieli by skały na mniejsze kawałki. Bo czy się coś zbuduje z małych czy gigantycznych megalitów na to samo wyjdzie. Nawet poziomo można coś pociąć na plastry jeśli się che.. Kamienie są bardzo ciężkie. Ciężarówki mają ładowność w dziesiątkach, a nie setkach ton.
Przy okazji największa ciężarówka świata ma ładowność 350 ton, pracuje w kamieniołomach i sama waży 350 ton (wymiary 20x9x10m)
https://www.youtube.com/watch?v=f2tFH74HHJ0
____________________________________________________________
Sam też głęboko się nie zagłębiałem się w takie i inne temat.
Pobieżnie z ciekawości prześlizgnąłem się po tym co znalazłem przy okazji
poszukiwania swoich ulubionych tajemnic podświadomości
(o historii dawnych cywilizacji i UFO współcześnie jest ogrom materiałów).
Staram się skupiać na jednym, aby być mistrzem tego co dla mnie najważniejsze.
Czyli mechaniki działania umysłu (bo to jest jak komputerowy system,
zanurzony jednak w tym nie widocznym, ukrytym duchowym świecie czarów i magii.
Tutaj mam na myśli tajemnice podświadomości - polecam o tym rożne książki..
Jeśli jesteś osobą wierzącą to J. Murphy, jeśli nie to np. "Transerfing Rzeczywistości".
(jedno to spojrzenie na temat od strony osoby zakotwiczonej w kulturze chrześcijańskiej, a drugi od fizyka).
Wiedza o własnym umyśle jest bardzo proktyczna tym bardziej że masowa edukacjia (kościoły i szkoły) albo mają bardzo przestarzałą, albo specjalnie zakłamują możliwości w zakresie.. to trudny temat.. i brak mi słów.. trzeba samemu poznać co można.. bo można bardzo, bardzo, bardzo, bardzo dużo i to w każdym zakresie..
Począwszy od samopoczucia, poprzez drowie, pewność siebie aż po stan konta, umiejętności, talenty, siły itp. (wszystko jest kwestią programowania podświadomości. Czyli czegoś czego nas nie nauczono, a tę wiedzę której nie mają ludzie wykorzystuje się z łatwością do manipulowania nimi z TV, ambony, w szkole i pracy. Tak aby podporządkować sobie ich. Bo łatwo rządzi się tym który nie wie jak działa jego własny umysł i nie ma się jak bronić przed odwoływaniem się wprost do jego podświadomości.. (ponieważ dla niego ta kwestia nie istnieje, a świat bierze za taki jaki zna. Czyli za taki jakim go widzieć NAUCZONO. Aby robić z niego niewolnika, na każdym kroku zakazy, nakazy i wyciskanie jak cytryna.. Jak patrzę na ludzi.. który narzekają na brak czasu, pracując i niewiele z tego mając (to przypominają się niewolnicy, których los był gorszy głownie o tyle, że wiedzieli ze są w niewoli.
Tym czasem współczesny przeciętny człowiek ma wrażenie wolności, dlatego NIC, nie robi ku zmianie, bo wydaje mu się, że to jest normalne.
Klasyczny niewolnik w zamian za ciężka pracę miał zapewniony dach nad głową jedzenie i leczenie.
Współczesny za pracę której zwykle nie lubi też czując się zmuszony kupuje sobie jedzenie, opłaca mieszkanie i na lekarza i inne niezbędne mu zostaje - podobno takie są koszta życia w Polsce przy średnich zarobkach, że jedna osoba domu nie utrzyma. Świetnie to ktoś wymyślił co nie - pozory wolności.
Kiedy ludzie mają kłopoty nie wiedzą co ze sobą zrobić i piją - uzależniono ich od trucizny, tworząc taką modę na ogłupianie i niszczenie się w ramach ROZRYWKI(!)
________________________________________________________________________________ __
Przy okazji pewna historia, od której zaczęła się moja przygoda z tematem.
(film na podstawie ksiazki - poradnika nt. szczególnego prawa spełniania..)
https://www.youtube.com/watch?v=HLytucB42Fo
Film to ksiązka 1:1 więc gdy wolisz czytać to znajdziesz dużo na Allegro:
https://allegro.pl/ksiazki-i-komiksy?string=sekret%20rhonda%20byrne&bmatch=base- relevance-floki-5-nga-cul-1-2-0222
________________________________________________________________________________ ____
Planeta może nie jest fascynująca, bo się nie wiele zmienia (jak już się ją mniej więcej pozna). Za to ludzie, jej mieszkańcy z pokolenia na pokolenie zmieniają kulturę, obyczaje, infrastrukturę.. stale coś zmienia się. Poza tym duchowo ewoluują.
Dawni światli nawet przedstawiciele inteligencji byli by dla nas jak barbarzyńcy.
Kultury mieszają się, powstają i upadają religie.
Ciekawe jak ludzie zareagują jak ta upadnie bo na to się zanosi.
Jak okaże się, że byli oszukiwani o ile są w stanie to dopuścić do siebie.
Sam jestem niesamowicie ciekawy jak ludzkość poradzi sobie ze zniesieniem niewolnictwa. Jak nowe pokolenia odnajdą się w świecie bez obowiązku pracy.
Jak podadzą sobie z tą masą bezrobotnych rządy, jak rozwiną się mody, rozrywki, technologie i czy nadal będą trwały rożne wojny (jak będą programować przez media, aby namawiać do wiary w zagrożenia i podburzać do walki obie strony).
Z czasem nie będę deficytu energii, pieniądze przestaną mieć znaczenie.
To mnie pasjonuje jak to wyewoluuje i co stanie się nowym celem dla ludzi.
Dziś są to przeważnie pieniądze (a jak one znikną jako sobie cel znajdą).
Dzięki rozwoju technologii, wirtualne światy, podróże kosmiczne..
będzie można nawet powiększać życiowe przestrzenie..
Wszystkiego będzie nadmiar..
więc wszystko się zmieni.
Z punktu widzenia człowieka przyszłości dziś mamy coś jak średniowiecze:)
Taki czas ma swoje wady ale też ogromne zalety. Jako możliwości, których potem nie będzie. Z czasem wszystko się spłaszczy.. nie będzie nic, ale to nic do zrobienia..
zero problemów, zero ograniczeń, a zatem pragnień i marzeń, nuda zapanuje.
W takim miejscu tworzy się sztuczne wyzwania, problemy i gry.. zaczynając wszystko on nowa (czyli naszą duchową podróż fundując sobie zapomnienie by uczyć się i rosnąć w siłę, przechodząc przygody jak na filmie. Jak w etosie amerykańskiego snu. Od zera do milionera. Od inteligentnego zwierzaka, od wszechmocnego boga. Od pełnego pragnień do spełnionego bytu.. Tak to wg. mnie działa. Życie to taka gra.
Każdy dąży do tego czego nie ma. Z perspektywy nie ograniczonego Boga do perspektywy człowieka i odwrotnie. Tak jak ludzie z miasta marzą o mieszkaniu na wsi, a ludzie ze wsi w mieście. Każdy dąży do poznania tego co nowe, by wrażeniami bogacić się. Tak stworzyliśmy świat z innego wymiaru i sami tworzymy kolejne.. komputerowe gry, by bawić się w przygody, rebusy, labirynty - wyznaczamy cele i rozwiązujemy problemy. Nic innego tu nie robimy jak tylko pragniemy i spełnimy się. Mając wszystko nie można pragnąć niczego. Dlatego to TERAZ najlepszy czas, o to chodziło. By żyć tu i być w drodze.. Religia kłamie i ustawia ludzi w pozycji ofiary świata.
Tym czasem nawet wg. zaawansowanej katolickiej teologii (już zapomniałem który z Polskich profesorów, autorytetów z tej dziedziny to napisał) ten Bóg.. którego wyznaje kościół, który jest poza czasem.. i to zbawienie o które wszystkim chodzi.. to nic innego (dalej cytat z pamięci) jak istotowe zjednoczenie, nie przebywanie obok, w pobliżu ale stanie się jednym z tym (koniec cytatu). Więc na chłopski rozum.
Jeśli zbawienie to bycie jednym z Bogiem to z jego perspektywy.. czyli poza czasem.. już dawno wszystko się dokonało. Innymi słowy z jego perspektywy to jest się i ZAWSZE było nim. Bo nie istnieje nic innego jak tylko sama świadomość istnienia.
Wszystko się zmienia ale to nie (i na tym polega życie to zabawa Boga w wędrówkę, wcielanie się w różne postacie i życie wymyślanymi przez siebie z wyższych poziomów światami, które od środka jak każdy sen wydają się prawdziwe. By mieć prawdziwe doświadczenie bo o to chodzi w życiu jak w grze i filmie - o przeżycia, o uczucia, emocje. Jeśli zagłębimy się w temat to okażę się oczywiste.. Tak to wymyśleliśmy i ten tzw. bóg, do którego ludzie składają modły to nic innego jak my sami.. Wiem, że to wydaje się dziwne.. nawet śmieszne bo nowe i zaprzecza indoktrynacji od kołyski na bycie albo ofiarą kosmicznego przypadku który powstał z jakiegoś wybuchu z niczego.. i do nicości kieruje się po tzw. śmierci. Więc całe życie się boi i czyje samotny. Albo eksperymentem sadystycznego kapryśnego demona/boga, który stworzył piekło, raj, zesłanie za jakąś karę i teraz obserwuje i ocenia ludzi zadając im cierpienie.
To są głupoty którymi kami się ludzi więc wierzą w te bzdury nie znając alternatywy.
Tym właśnie charakteryzują się sekty, że zastraszają wmawiając że ratunek jest u nich.
Wiec nie dość że ludzi się wykorzystuje i okłamuje to i trzyma się ich jak w sekcie w lęku przed śmiercią, albo potępieniem albo ocenianiem jak w szkle (kompleksy itp)
Mało kto jest szczęśliwy i robi to czego chce, zamiast podporządkowywać się społeczności, która ocenia i piętnuje posługując się zakodowanymi jej szablonami.
________________________________________________________________________________ ____
Postawiłaś bardzo ciekawe pytanie:
".. PO CO zabijać niewinnych ludzi kiedy można pozbyć się tylko tych psychicznych?"
Odpowiadając pokrótce:
a) uśmiercając cokolwiek (projekty, rośliny, zwierzątka, ludzi)
raczej nie kierujemy się "niewinnością" a interesami - czy to się opłaca.
Ale wmawia się ludziom, że wina rodzi karę (aby bali się i byli posłuszni).
b) zabija się ludzi ciągle na różne sposoby (w większości nawet nie są tego świadomi
bo tak ich się uczy by byli jak owce lub barany - są w pewnym sensie hodowani dla konkretnej potrzeby. W obce automatyzacji /jak zauważyłaś grozi przeludnienie/
ich nadmiar nie będzie potrzebny /wywoła bunt lub zniszczy planetę/ a na pewno
na dłuższą metę nie da się już oszukiwać i wmawiać sobie bycia gorszym i usługiwać..
lub wręcz czcić władzę tak jak było to w dawnych czasach..
Łatwiej żyć i rządzić małym stadem selekcjonując, czyli zabijając gorsze..
to jest eugenika w praktyce, będąca odpowiedziom na naszą ingerencje w naturę,
która sama eliminowała słabe jednostki, aby doskonalił się genotyp ludzkości
(inaczej zwyrodnieje, osłabnie i się zdegeneruje prawdopodobnie)
Selekcja naturalna jest czymś na porządku dziennym w doskonałym świecie przyrody. Jeśli leczymy człowieka to już ingerujemy, jeśli chronimy się przed dzikimi zwierzątkami i żywiołami to już ingerujemy w naturę. Gdy wyeliminujemy wszelkie zagrożenia przestaniemy się doskonalić i zaczniemy się cofać.. Tak mi się wydaje..
Dlatego sama cywilizacja wymyśla masę problemów, wyzwać i zagrożeń.
Dziś nie dziesiątkują ludzi naturalne a sztuczne choroby z wojskowych laboratoriów.
Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. To cześć większego planu zmiany..
Skracając opowiadanie wspomnę tylko, że chodzi o wprowadzenie nieśmiertelności.
Przy obecnym układzie, zacofaniu i nienawiści, barbarzyństwu oraz totalnej głupocie panującej wśród całych społeczności to wydaje się być bez celowe, wręcz groźne.
Oczywiście można nadal selekcjonować to lekarstwo na śmierć, dla elity..
ale życie w ukryciu nie jest dobre na dłuższą metę (chodzi o rewolucyjną zmianę
i uczynienia elitarnym miejscem całego świata). Czyli przygotować grunt pod zmianę..
c) piszesz o pozbyciu się tylko psychicznych (czyli nie pożytecznych, a stwarzających zagrożenie jak dzikie zwierzę, którego nie da się oswoić). Wyobraź sobie, że dla niektórych większość populacji spełnia to kryterium oceny. Jest jak obłąkana i nie reformowalna (więc zamiast czekać jak wymrze naturalnie w międzyczasie z dużym prawdopodobieństwem zarażając swoim chorym umysłem własne dzieci, czyli kolejne pokolenie.. wiec zamiast czekać stwarzając możliwości eskalacji głupocie..
można przyspieszyć ten proces i przerwać łańcuch kopiowania negatywnych wzorców, czyli ogólnie duchowej choroby, która czyni ludzi nieszczęśliwymi, wrogimi
itp.. Niektórzy mają mnóstwo cech prowadzących do zniszczenia.. Owszem były zakodowane, ale to nie jest kwestia winy i kary, a czyszczenia planety jak w filmie
"Dzień w którym zatrzymała się Ziemia".
Podsumowując
ludzie i tak umierają ale zwykle w cierpieniach
chorując latami lub miesiącami
wojna jest jak eutanazja
dla tych krajów
gdzie z głodu
wysychając
umierają
tysiące
dzienne
======
Wiem, że łatwiej jest bez zmian.
Ale bez zmian znaczy pozwalać cierpieć miliardom ludzi przez całe pokolenia.
Patrz szpitale, wypadki, przewlekłe choroby, starość, umieralnie..
Tj. ogrom cierpienia który można wyeliminować przez zmiany..
(ci ludzie i tak umrą ale w męczarniach niż we śnie..
z wizytą byłem na oddziale chorych na raka..
faszerowanymi przeciwbólowymi środkami.
Podobno to straszy ból.. )
Pomyśl o zyskach ze zmian tego chorego stanu rzeczy, które są o niebo lepsze niż kontynuowanie polityki powolnego uśmiercania co drugiej osoby..
Cóż z tego że wszyscy się do tego przyzwyczaili, to nie zmiesza cierpienia.
Można przestać je zadawać eliminując nadmiar ludzi, a pozostałym dając nieśmiertelność. Czyli nigdy więcej chorób, cierpienia, lęku przed śmiercią, wojen itp.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Nawet Jezus powiedział - zostaw umarłym grzebanie swoich umarłych i chodź za mną.
Zasłynął też z powiedzenia - nie dla psa kiełbasa, albo moją rodziną są ci którzy mnie słuchają (a nie tamci, którzy wydali na świat). Czyli buntował się tworząc izolacjonizm i elitaryzm. Owszem mówił bardzo wiele rzeczy..
Jednak bądźmy praktyczni..
Osoby decyzyjne nie zgodzą się na danie technologii w tym nieśmiertelności w obecnym układzie. To tak jak pół dzikim, agresywnym wyniszczającym się plenieniom dać naszą technologię - wytną się. Dzieciom nie daje się zapałek..
poczekajmy aż dorośnie - ktoś powie.. choćby dorastanie oznaczało cierpienie..
Lepiej cierpieć raz czy cierpieć wiele, długo i oswoić się czyniąc z tego standard jak współcześni ludzie ze starzenia się i powolnego umierania?
Nie wiem co wolisz - ja wybieram nieśmiertelność do póki mi się nie znudzi.
Wolę być wolny, niż podlegać ograniczeniom (abym cierpiał jak to każą kościoły, robiąc z cierpienia rodzaj kultu. Bo to one głownie podtrzymują stary układ i ta przyszła wojna jest głownie przeciw religią wymierzona. Zginą najbardziej ortodoksyjny i nie będzie się już kopiował na nowe pokolenia wirus religii.
To będzie wojna religijna - została już dawno zaprojektowana Islam vs chrześcijaństwo. Po to ci emigranci w zachodniej Europie.. nasilające się zamachy..
Po eskalacji konfliktu świat zgodzi się na zniesienie religii jako zaczynu konfliktów. Inaczej miliony wyznawców by się na to za nic nie zgodziły. Religia bowiem jest jak choroba psychiczna, a ta wojna to ma być dla ludzkości terapia szokowa).
Sorry za szczerość, ale czynników i przesłanek jest zbyt wiele..
Np. z czasem uboga Afryka (gdzie jest kult rozrodczości) uzyska dostęp do technologii (już Chiny inwestują tam bardzo wiele..) To zachwieje układ sił w świecie.
Świat zachodu zostanie przykryty czapkami przez bum demograficzny ludzkości, która do tej pory była albo ignorowana, albo potajemnie eksterminowana (Aids jest produktem naukowców i podrzucono im to aby się tak nie rozmarzali). Więc ta ogromna masa ludzi gdy zyska dobrobyt, bez skrupułów przejmie prym, a może też zemści się za kolonializm i wzgardzenie (bo jak nazwać taki stan rzeczy, gdy wydaje się miliony na dekoracje czy fajerwerki, obniża produkcje żywności i pozwala umierać z głodu milionom).. Pomyśl o tym jak oni muszą cierpieć.. Gdy się umocnią, dowiedzą..
Jaka będzie ich zemsta i jakie mają tam obyczaje (Patrz świetny film na faktach "Pan życia i śmierci" -to rodzaj komedii).
http://www.filmweb.pl/Pan.Zycia.I.Smierci
(i nie mam tu na myśli ludzi naprawdę chorych tylko tych wariatów zabijających dziesiątki setki czy nawet tysiące w imię Boga, tylko dlatego że ten ktoś w niego nie wieży...? Niestety masz rację w 99% przypadków cel uświęca środki i do celu dąży się "po trupach" czasem dosłownie. I racja bez wojska nie rozwinęli byśmy tak szybko naszej cywilizacji. Może to powiedzenie powinno brzmieć "Wojna matką wynalazku"? "
Odnosząc się do zapomnianej, ww (drugiej części) cytatu z twej wypowiedzi
Dodam, że ktoś pomyślał,zaplanował i pod pretekstem zagrożenia zamierza
wyeliminować najbardziej ortodoksyjnych wyznawców napuszczając ich na siebie w wielkiej religijnej wojnie, która na zawsze wyeliminuje religie jak zarazę.
Przy okazji inne strategiczne cele, mogę wymieniać co mi się wydaje ale czas pokażę. W każdym razie wojna to znakomita okazja do załatwienia rożnych trudnych spraw dla tego kto ją naprawdę wywołuje (bo zwykle oficjalna historia kłamie). O czym nawet zabawnie powiedział jeden z cenionych geopolityków (mając na myśli drugą wojnę światową) że o tym kto wywołał wojnę decyduje jej zwycięzca (dopowiem - bo to on piszę obowiązkowo nauczaną historię i on trzyma media). Wiec ludzie uczą się takiej wersji która pasuje zwycięzcy przedstawiając go w pozytywnym świetle:) Niezłe -prawda!
Przed wojną nie musisz chować się do bunkra. Polska nie wydaje się być zagrożona (w wielu powodów nie opłaca się to ... choć może jakiś jeden symboliczny atak, jak na WTC, lub roztrzaskanie tupolewa, stanowiący pretekst do wojny i dawkę nienawiści.. morze mieć miejsce..
Kto wie.. ja tutaj nie spodziewam się czegoś poważnego..
Społeczeństwo polskie wydaje się być spolegliwe..
Pójdzie tam gdzie mu się wskaże.. zrobi co każe..
Wiec na obcą wojnę jak już to nie raz miało miejsce
(propaganda odegra dużą rolę tworząc sztuczne zagrożenie)
Nie wydaje mi się aby mieli zorać kraj atomówkami.
Tu raczej nie ma żadnego realnego zagrożenia dla nikogo.
Krążą anegdoty, że gdy jednostka wojskowa przenosiła się
połowa ciężarówek nie dojechała bo ich stan techniczny był tak zły (lol)
Poza tym to piękna ziemia..
Pomiąłem pytanie "Będziesz patrzył z fascynacją na wojnę??"
Jak inaczej proponujesz patrzyć na wojnę?
Albo
jak lepiej patrzeć na wojnę?
czyli na historię ludzkości, na motor jej rozwoju, postępu cywilizacji
(konsolidacji po wielkich lekcjach humanizmu, empatii)
Bo jak się jej przyjrzymy to ciągle są jakieś wojny.
Jeśli miała byś na nie patrzeć z nienawiścią
(którą zatrówała byś siebie i ludzi w okół
to lepiej w ogóle zamknąć oczy).
Wiesz co Jezus powiedział w tym temacie
"Wszelkie zło pochodzi z ludzkiego serca"
(w czystym sercu nie ma idei zła, więc nie ma złości, goryczy, nienawiści, żalu itp
Bo pękną dusze wypełnia radość, miłość, pokój i zadowolenie.
Fascynacja i zachwyt to sposoby bycia niezależne od okoliczności
podobnie jak szczęście i zabawa - patrz bezcenny film o sile pozytywnego myślenia:
"Życie Jest Piękne"
http://www.filmweb.pl/Zycie.Jest.Piekne
Wszystko czego doświadczasz zależy od interpretacji.
Wszystko jest względne i na wszystko można spojrzeć dowolnie.
Mądrość to takie spojrzenie, na rzeczy które dzieją się, aby tworzyć dobre uczucie.
Goryczą i narzekaniem oraz nienawiścią nikomu nie pomożesz (a zniszczysz sobie zdrowie i puścisz w obieg negatywne energie. Bo to właśnie nimi wrogość i wojna żywi się. Zło rodzi zło, negatywne myśli są wprost tworzeniem negatywnej rzeczywistości.
Bo negatywne doświadczenie opiera się o negatywne uczucie).
Zmieniając, wybierając swoje myśli świadomie (nie automatycznie wg. społecznego zaprogramowania, czyli bezmyślnie kopiując to co myślą inni) jesteśmy w stanie regulować własne uczucie i gdy dojdziemy do wprawy (jak duchowi mistrzowie) będziemy szczęśliwi ZAWSZE!
Widząc i rozumiejąc życie jak rodzaj akcji filmu lub gry (czyli rożne zabawy nieśmiertelnych duchowych istot wcielających się w ludzi).
Czy płaczesz lub szlochasz gdy ktoś w grze zginie?
Wiem że filmy są realistycznie (więc nie pytam o nie:)
Wiec moje oryginalne podejście jest racjonalne.
Nie opłaca się tworzyć złego samopoczucia
(mimo tego, że właśnie tak nauczono REAGOWAĆ).
Ludzi nauczono rożnych dziwnych rzeczy:
Palenia, picia, zazdrości, zawiści, narzekania, urazy, hejtu i wielu innych zachowań, które im nie służą. Np. uzależnienia od słodyczy, tytoniu, alkoholu, kościoła opinii innych (czyli zindoktrynowanej niewolniczej masy, która poraża głupotą i w takim duchu wychowuje swoje dzieci na kolejnych niewolników dyscypliny, religii, autorytetów, obowiązku tzw. ciężkiej pracy i myślenia obcymi schematami kładzionymi do głowy. Zamiast dbać o własne uczucia posługując się intuicją, głosem serca. Dlatego ludzie mają problemy z motywacją, łapią doła, chorują, upijają się i walczą mało kiedy bywając szczęśliwi.. Bo tak ich rozwalono wewnętrznie uzależniając od szkodliwego sposobu myślenia polegającego na samoumartwieniu oraz od ww trucizn (do których należy dodać brukowe gazety, kronikę nieszczęść, polityczne boje gdzie w mediach opluwają się wzajemnie..) To wszystko po woli zabija ich odbierając żywicą siłę. Ale ponieważ nie rozwijają się robiąc wciąż to samo, otaczają podobnymi nawet nie przychodzi im do głowy że można żyć inaczej, że można być wolnym i szczęśliwym bez powodu. Ot tak bo się che.. Piszę to ogólnie (robię też tych wpisów kronikę - kiedyś wydam być może książkę lub coś w tym rodzaju).
Więc czasem warto przemyśleć czy to co robią i w co wierzą inni jest słuszne.
To co dzieje się na świecie jest arcyciekawe (przecież to do złudzenia przypomina dobry film z dreszczykiem emocji albo strategiczną grę). Trudno się nie fascynować.
Nie gańmy siebie za bycie szczęśliwymi i radosnymi jak dziecko.
Jezus czasem wspominał - bądźcie jak ci najmniejsi (czyli jak dzieci nieco:)
Dziecko nie ma jeszcze tylu negatywnych programów i NIE OSĄDZA
(przygląda się i adaptuje jako zabawę, bo tak patrzy na życie tym się zajmuje
- szukaniem uczucia radości w czymkolwiek na co patrzy, bo ze wszystkiego jest w stanie zrobić zabawę jeśli zechce. Nawet z monotonnej pracy o ile ktoś go nie zastraszy - jak religia wmawiając od urodzenia, że życie to kara i trzeba bać się Boga i Szatana.
Popatrz jak dzieciaki lgną go gier. Choćby były trudne angażują się, nie dają za wygraną. Zaś w codzienności, jakby umarli za życia - nie wykazują odwagi, polotu, entuzjazmu, smętnie wykonując rutynowe polecenia - dom - szkoła - praca.
A świat to wielkie pole możliwości gdzie można wszytko. Organizować inicjatywy, zakładać działalności, mieć ambitne cele i z zapałem realizować je pokonując wszelkie przeszkody jak w strategicznej grze.
Nie robią tego bo zaszczepiono im lęki wmawiając że życie jest trudne, w mediach naświetlając problemy, nie powodzenia.
Popatrz na wiadomości - to litania nieszczęść. To nie przypadek to urabianie na ofiarę, która boi się przejawiać inicjatywę w życiu (żyjąc w zapodanym niewolniczym schemacie, czyli wegetując niemalże).
To bardzo ważne aby pracować nad tym jak się myśli i czuje.
Wszystko jest możliwe i złe nawyki można zmienić w czasie.
Coraz bardziej ufać życiu, traktując je jak wesołe miasteczko pełne atrakcji.
Jak to powiedział na końcu filmu "Mr NoBody" starzec,
(ostatni stary człowiek) który dobrze znał życie:
"Życie jest placem zabaw albo niczym!
To powinno być w każdej szkole"
________________________________________________________________________________ ____
Linki:
http://www.filmweb.pl/Zycie.Jest.Piekne
http://www.filmweb.pl/film/Mr.+Nobody-2009-269102
Fajnie to ujęłaś "Stonka" (widać że masz wyobraźnię:D)
Tak świat jest pełen wyzwań, krytykowałem kiedyś też takie "Stonki.."
Tak bardzo przypomina to grę.. jeśli nie wojna militarna, propagandowa, to gospodarcza.
Zamiast narzekać powinniśmy uczyć się, doskonalić, tworzyć nowe, lepsze rozwiązania. Zawsze można być konkurencyjnym.
Konkurencja jak i wojna matką wynalazku..
Ja mając sklep dostarczał bym towary do domu jak Piecceria.
Albo zrobił sklep internetowy z opcją odbioru osobistego
(by nie stać w kolejne. Postawił bym przy drodze automat do wydania zakupów.
Gdyby się przyjęło postawił bym kolejne i otworzył następne sklepy).
Jeden wygrywa drugi traci. Rynek zawsze wybiera to co lepsze wygodniejsze, a czasem tańsze (jak w Stonkach). Ale to ostateczne ludzie decydują (czy kupują własne czy obce). Trudno winić władzę, wolny rynek polega na braku ingerencji.
Wszystko się optymalizuje (automatyzuje, centralizuje).
Wg. mnie (choć to zabrzmi dziwnie - za to zganił mnie kolega księgowy)
mogła by być jedna marka.. (bo do mistrzostwa prowadzi optymalizacja).
Wyobrażasz sobie świat bez reklam (bez szukania, do niedawna swojego bankomatu.
Bez szukania swojego serwisu, bez fatygowania się do swojego sklepu. Bez tego strasznego chaosu. Gdzie trudno coś znaleźć coś dobrego, a gdy się znajdzie to jest czasem daleko). Bez 80% produktów nie spełniających wysokich standardów jakości.
Bez bubli, bez awarii i wycieczek po markecie lub całych dni wertowania artykułów, recenzji zanim się coś droższego kupi.
Wydaje mi się, że było by o wiele łatwiej gdyby był jeden bank, a nie ponad 30 detalicznych (jak np. w Wa-wie). Czyli jeśli chce założyć konto, albo już je mam i chce załatwić sprawę to nie muszę tracić czasu na myślenie, szukanie. Przecież ta usługa jest prosta, nie ma tu jakiś wielkich różnic jakości. Gdyby połączyć wszystkie banki też nie czekało by się prawie 3 dni w weekend na przelewy krajowe, a blisko z tydzień na zagraniczne. Nie było by tego bałaganu, kosztów, biurokracji. Wszystko było by lepsze, bliższe. Bo wspólnie zastosowało by się najlepsze rozwiązania konsultując je z klientami, których dopiero to podzieliło by się na grupy (wg. ich preferencji).
Tak widzę przyszłość świata. Gdy ludzie dojrzeją do robienia rzeczy dobrych nie dla zysku, a dla siebie, czyli dla idei doskonalenia. Będzie można darować sobie ten mechanizm rozproszenia i konkurowania (globalna wioska zjednoczy wszystko co do tej pory walczyło z sobą wymuszając postęp i jednocześnie tworząc niezły chaos, jak reklamy. Jest np. 2000 tyś. firm z danej branży i każda przekrzykuje się aby dotrzeć do klienta. Reklama mogła by być informacją, a firmy ujednolicone.. bo to zapewni im mistrzostwo. Jak burza mózgów - co dwie głowy to nie jedna (w jedności postęp i siła, jeśli ma się taką ideę, doskonalenia dla podnoszenia jakości życia, a nie robi rzeczy z przymusu tylko gdy trzeba, stymulowanym przez problemy i zagrożenia - jak konkurencja lub wojna).
Więc gdy ludzkość wejdzie na wyższy poziom rozwoju, to nie będzie im potrzeba negatywna stymulacja, ani pieniądze jako wynagrodzenie.. Będą robić rzeczy dla idei.. Będą wolni i odnajdą radość w swojej działalności. Obecnie praca jest negatywnie postrzegana, bo ustawiono ją jako rodzaj przymusu. Ale tak być nie musi. Można wyciągnąć mnóstwo przyjemności być może z każdej pracy (gdy zmieni się doń podejście). Bo to wewnętrzne, duchowe postawy, sposób myślenia decyduje o sposobie doświadczania życia.
Jeśli nakazywać, przymuszać do czegoś dziecko to chyba z najlepszej zabawy można by uczynić torturę. To tak jak by się ciągle obżerać ulubioną rzeczą i na siłę (gdy nie ma się ochoty).
To od nas, jak myślimy zależy najwięcej..
Dlatego narzekanie jest jak obezwładnianie się.
Pokazuje się wtedy własną niemoc wskazując na winę zewnętrznych ludzi, rzeczy
(która jest poza naszą osobistą mocą zmiany).
Wiem że poprzez nie zadowolenie i negatywne myślenie także wyzwala się zmiany.
Ale można zmieniać rzeczy, ulepszać życie będąc skoncentrowanym na tym co dobre.
Jeśli zaś coś się nie układa to pójść dalej i uznać to za dobre dbając o swoje szczęście.
Bo to z życia się ma jak się czuje. Czuje się zaś tak jak się myśli (stąd narzekanie szkodzi). Dobrze było by zapytać siebie za każdym razem jak złapiemy się na tym,
co mogę lub co chcę z tym zrobić (jeśli nic to darować sobie wchodzenie myślami w taką ciemną ślepą uliczkę, gdzie czeka na nas tylko opór, gorycz i nie zadowolenie).
Nie zadowolenie lub zadowolenie z czasem powiększa się, automatyzuje stając nawykiem. Większość ludzi nawykowo bardziej dostrzega zło niż dobro.
Bardziej koncentruje się na ograniczaniach niż możliwościach.
Bardziej boi niż odważnie sięga po nowe możliwości.
Dlatego jest taki wielki podział.
Podobno 1% populacji posiada 98% bogactw.
Tu przypominała się anegdota z jednej książki nt tajników sukcesu.
Jeśli odebrać by majątek bogatemu i dać biedakowi to po pewnym czasie
biedak znów zbiednieje, a bogaty się znów wzbogaci.
(bo to nie kwestia pieniędzy, a mentalności decyduje o statusie ludzi).
Słyszało się o takich ludziach, który wygrywali w totka miliony i po kilku latach byli goli plus zadłużeni (bo przyzwyczaili się do wydawania wiele). Albo o historii, że ktoś sprzedał ogromne pole za miliony i przepijał to (bo tego był nauczony, że gdy ma pieniądze to nie musi pracować i może pić). Tak naprawdę pieniądze nie mają dużego znaczenia. Ludzie je przeceniają. Gdy obejrzysz film Sekret (jest kilka więc ten z 2006 roku) http://www.filmweb.pl/film/Sekret-2006-408150 to będziesz wiedzieć na czym polega prawdziwa władza, czyli wolność - na czym opiera się też trwałe szczęście w życiu. Pieniądze wydają mi się czasem rodzajem narzędzia, które jak wspomniane przez Ciebie plotkarskie sensacje, odbiera ludziom uwagę, zamydla oczy tym co nie ważne. Przez co zapominają po co żyją, o tym co mogą zrobić dla siebie (zamiast tylko gonić za wyższą płacą, karierą. Choć to rodzaj sportu, wyzwań więc trudno im odmówić prawa do takie zwaby w wyniki i szczycenia się nimi jak sportowcy).
Jednak jeśli robią coś dla samego wyniku to zapominają o tym co najważniejsze.
O własnym zadowoleniu z bieżącej chwili, czyli o satysfakcji z pracy, z realizowanej idei.
Trudno się do tego przyzwyczaić, aby robić rzeczy dla samego doświadczenia radości.
Bo niewolnictwo i ocenienie siebie z wyniku jest tak powszechne i głęboko zakodowane.
Jednak na tym polega prawdziwa radość życia, na czerpaniu satysfakcji z obecnej chwili.
Z samej drogi, z doświadczania, a nie z czegoś co mamy osiągnąć dopiero w przyszłości. Czyli z celu naszej pracy. Jeśli skojarzymy szczęście wyłącznie z celem, to nigdy nie będziemy szczęśliwi dłużej niż chwilę w której osiągamy cel. Bo po osiągnięciu celu naturalnie rozglądamy się zaraz za kolejnym.. by być w drodze realizacji, robić coś.. dokądś zmierzać.
Więc jeśli szczęście umieszcza się tylko w przyszłości to w teraźniejszości się go nie ma. Wiem, jak to jest bo żyłem tak całe lata. Tym czasem można odnaleźć się w teraz (bo zawsze jest się w teraźniejszości, a przyszłość jest odległym mirażem. Horyzontem który zawsze przesuwa, oddala się gdy robimy krok naprzód na drodze życia).
To taka ciekawostka z nauk duchowych min E. Tolla
(książka "Potęga Teraźniejszości" -bestseler z rozwoju osobistego)
Rzeczywiście (pamiętam, bo oglądałem w zeszłym roku wykład z cyklu interpretacja serii Matrix i ktoś zwrócił na to uwagę) że arhitekt powiedział, iż ludzie nie potrafili żyć w idealnym świecie (dlatego stworzono im taki). Bo rzeczywiście tu mają zawsze z czym walczyć, o co zabiegać i nie nudzą się.. (świat ten przypomina przygodową grę,
której być może większość nie wykożystuje tak jak mogła by. Ale co tam większość, ważne, że my to wiemy i bawimy się w miarę dobrze. Dbając o pozytywne postrzeganie i sięganie po to co podoba nam się (więc jeśli to filmy animowane to bardzo proszę. Jeśli czytanie lub pisanie ponad innych miarę to także. Czas bowiem nie luczy się gdy my czujemy się dobrze, bo o to w życiu chodzi aby tworzyć dobre samopoczucie. To jest właśnie chwili szczęście. Wtedy nie spieszymy się bo uniezależnimy swoje zadowolenie w tym co robimy obecnie:) Choć z czasem sięgamy też po inne, bogacąc stale swoje doświadczenie (jak 4 pory roku, ciągłe zmiany i kontrasty sprawiają, że doświadczamy ciesząc się z tego co nowe gdy coś już znudzi się, albo swój potencjał radości wyczepie na dany cykl - dzień, tydzień, miesiąc, rok, dekada lub dane życie. Bo ono mija jak jeden dzień w wyższej perspektywie. Zasypiamy i budzimy się tak jak tu. Żyjemy zawsze jako duchowe istoty, więc nic ostatecznie nam nie szkodzi, a wszystko służy do bogacenia doświadczenia, jak przygody na filmie lub w grze. Wszystko jest względne - biel bez czerni nie istnieje, ciepło bez zimna, wolność bez niewoli, radość bez smutku, sukces bez porażek, łatwość bez trudu i pokój bez niepokoju, jak i spełnienie bez pragnienia. Wiec cokowliek się dzieje kożystamy, bo przechodzimy przez kolejne cykle i wszystko zmienia się na lepsze - oczywiście jak chcemy na to tak patrzeć. Bo sami wybieramy naszą interpretacje. Dla jednych świat się doskonali, a dla innych zapada i kończy.
Jedni ciszą się [jak ja] ze zmian, w postępie dostrzegając możliwości, dobre strony.
Inni narzekają koncentując uwagę na tym co negatywne, widząc w zmianach zagrożenie. Zmiany to życie, trzymać się kurczowo tego co stare [jak np. religie i poglądy konserwatywne] to skazywać się na niezadowolenie, narzekanie czyli w praktyce wieczne cierpienie [do puki tego nawyku nie zmieni się].
Bo z życiem, czyli mechanizmem ciągłych zmian nigdy się nie wygra.
Nawet kamienie zmieniają się ulegając erozji, metale przenikają..
Co dopiero zaś kultura, świat i ludzie.. technologie, prawa, normy.
Starzy zwykle ubolewają nad zmianami, młodzi zaś cieszą się..
Starzy umierają, młodzi rodzą się i biorą świat za piękny adaptując się.
Wszystko jest względne jak w filmie "Życie jest piękne"
(w pozornie najgorszym miejscu można bawić się dobrze.
Zło w istocie nie istnieje obiektywnie, a tylko jako subiektywne doświadczenie
za które każdy odpowiada samodzielnie - wybierając negatywną interpretację, czegoś co w istocie jest neutralne. Np. wojna jest dobra dla tego kto ją inicjuje i wygrywa.
Jest spektaklem dla postronnego obserwatora, jak film akcji, rodzaj rozrywki.
Może jest przygodą też dla żołnierza, który sam zgłosił się np. do legii cudzoziemskiej (ze słyszenia z okolicy znam takich dwóch braci, którzy nieźle się dorobili na tym).
Może więc i sposobem zarobku.. dla ofiar, które cierpiały jeśli wierzą w Boga jest wybawieniem z niewoli złego dla nich matrixa [który odbierali jako rodzaj zesłania].
Dla kogoś kto ogląda relacje reportera mającego na celu wzbudzić smutek i rozpacz, będzie to negatywny straszny obraz. Dla handlarza bronią z filmu "Pan Życia i Śmierci" będzie to złoty interes. Dla jego rodziny, żony, która została zmanipulowana przez agentów organizacji tropiącej handlarzy.. będzie to.. powód do rozstania się z mężem, który być może ją zaniedbywał.. Czy to złe czy dobre.. to każdy inaczej odczuje. Przecież nie znamy planu Boga, który z każdego pozornego zła dobro wyprowadza.. [heh, napisałem jak ksiądz.. ale to prawda. Nie nam to oceniać.. chyba że chcemy pierwsi rzucić kamień. Co zakażemy wojny gospodarczej.. to będzie inna..
taka jest ludzka natura, że dąży do powiększania strefy wpływów.. do ekspansji... taka jest natura w ogóle. Jeśli ktoś kto wierzy, powie, że człowiek jest zły.. to odeprę ten zarzut, że to nie możliwe. Bo człowiek i świat jest doskonały. Ponieważ storzony przez doskonały byt z doskonałej perspektywy. Bóg nie popełnia błędów, nie tworzy bubli tym bardziej "na swój obraz i podobieństwo" tym bardziej jeśli pisze list w postaci księgi "stworzyłem świat w 7 dni i powiedziałem, że jest DOBY" i "Czyńcie sobie Ziemię poddaną" Czyli róbcie co wam się podoba, to wasz dom. Jest dobry jak wy. Dodał bym od siebie.. jesteście dziećmi i uczycie się poprzez doświadczenie w zabawie.. więc bawcie i uczcie się dobrze.. bo to tylko do zrobienia tu macie.. nic popsuć nie możecie.. bo wszystko, ale to absolutnie wszystko zostało przewidziane w doskonałym planie. Tak jak gracz nie może popsuć gry od środka, jeśli zrobiona przez geniusza, który przewidział, a więc umożliwił wszystkie dane jego posunięcia.
To wirtualny świat i ja to wiem bardzo dobrze, tak jak naukowcy postulujący koncepcję "chorograficzny wszechświat" albo pasjonaci duchowości wiedzący o co chodzi w idei tzw. "fraktalnej rzeczywistości". Władza człowieka jest ogromna bo jest on w istocie w swoim świecie Bogiem [choć zapominał o swoje prawdziwej naturze dzięki czemu może tworzyć bardzo bogate doświadczenie. Od poczucia rozpaczy, poprzez zagubienie, aż do poczucia pokoju, radości i mocy. I o to chodziło, jak w każdym filmie o emocji i uczuć grę - po to wymyślaliśmy życie].)
Tak więc wybierajmy świadomie nasze myśli i uczucie.
Interpretacja rzeczywistości zależy od nas.
A jaka ona takie jej doświadczenie.
A gra uczuć to to co z życia ma się.
To takie proste, wystarczy uwrażliwić się zauważać jakie uczucie rodzi nada myśl
i ulepszać je wybierając te myśli które dają radość, albo modyfikując je..
Tak powiększa i powiększa i powiększa się szczęście..
(gdy wyrobi się nawyk pozytywnego oceniania wszystkiego to
czy jest pogoda czy nie w Twoim wewnętrznym domu,
w sercu zawsze świeci słońce i jest ciepło:)
Można coś widzieć dobrze i to zmieniać na lepsze.
Unikanie nie zadowolenia nie oznacza bierność.
To raczej nienawiść zaślepia, a lęk paraliżuje.
Jeśli jest się w dobrym nastroju jaśniej myśli się.
Podchodzić do życia na luzie to mieć siłę i odwagę
wybierać to czego się chce bez względu na ryzyko.
Ludzie w większości boją się porażki, zawodu
dlatego nie spełniają marzeń lub boją nawet marzyć.
Zmiana postawy, podnoszenie uczucia wspomaga entuzjazm i chęć do życia.
Czyli sięgania dalej po to ci się nam podoba dlatego że się podoba.
Bez potrzeby wszystkiego racjonalizowania, do życia z pasją dla uczucia.
Bo uczucia to jest to co ma się z życia, a resztę to ozdoba, taka gra:)
Pozdrowienia i dzięki za zainteresowanie tym tematem..
Bo zwykle film to pretekst dla mnie do rozpisania się na rozmaite (filozofowanie:)
Zapomniałem podziękować za wskazówkę, abym zajął się konstrukcjami pożytecznych rzeczy współpracując z ludźmi (np. samochód Tesli)
Mam dziwny problem, że za wiele rzeczy chciałbym zrobić na raz..
Moja lista pomysłów zawsze jest za duża..
Szczerze to nigdy się też nie nudzę..
Przyzwyczajony do spędzania czasu w świecie wyobraźni..
Skąd właśnie wracam po godzince, w tym w połowie przeprojektowywałem koncepcyjny jakby tramwaj przyszłości, poruszający się nad pasami ruchu na wysięgnikach zamontowanych na skraju drogi.. (takie coś planują Chińczycy, jako rozwiązanie komunikacji miejskiej dla zakorkowanych tras).
Od dawna, tj. od dziecka zajmuję się w wyobraźni przeprojektowywaniem, ulepszaniem zastanych rzeczy.. (np. w poczekalni i fryzjera rozglądając się przeprojektowywałem w wyobraźni cały salon).
Wyglądając przez okna buduję w wyobraźni domy, sadzę drzewa, projektuję ulice, wiadukty, metro, pociągi itp.. Zwyczajnie to taka forma rozrywki.. zwykle miałem wiele czasu w życiu, bo zbuntowałem się przeciw pracy i nawet jeśli ojciec prosił mnie o pomoc na budowie, w ramach budowania jako takich relacji rodzinnych, aby spędzić ze sobą trochę czasu.. On był pracoholikiem, którym jest też matka (tacy ludzie zwykle nie biorą urlopów i pracują od rana do wieczora do samej śmierci).
Więc nawet wtedy gdy miałem coś robić, przedłużałem sobie posiłki, albo robiłem przerwy na projekty w wyobraźni, dotyczące wprawdzie czasem pracy. Więc mam drugi świat, gdzie jakby piszę scenariusze, rozmawiam z ludźmi i projektuje różne rzeczy (trochę jak w filach "Siła myśli" i "Incepcja".
Jako dziecko spędzałem po szkole mnóstwo czasu samemu, więc nauczyłem się tego i dla mnie to jakby naturalne (nie muszę mieć niczego aby dobrze się czuć będąc w jakiejś twórczej podróży, tak jak byłbym oglądał filmy lub faktycznie robił jakieś rzeczy, grał w gry. Więc nie znam czegoś takiego jak nudy).
W filmie J"estem Franky" szukam inspiracji, bo bardzo pasjonuje mnie poruszany tam temat.
W końcu jakiś nie wojenny, nie katastroficzny, a swojski, o pogodnych klimatach
(jak dla mnie rodzaj przygodowej komedii) o sztucznej inteligencji wśród ludzi.
Nie uwierzysz być może, ale to co robię na co dzień jest z tym związane..
Po prostu uczę się programowania takiego systemu, z którym pracuje
o ile można tak powiedzieć. Bo to moje chyba życiowe wyzwanie...
Samochód autonomiczny, elektryczny, który sam jeździ jest obecnie do kupienia za ok sto tyś zł
marki Tesla (od 2017 roku produkowany seryjnie z systemem nie wzmagającym kierowcy.
Innymi słowy automatyczny, samo-uczący się i jego twórca przewiduje w przyszłości, że ludzie będą mieli zakaz prowadzenia aut, (gdy ten póki co nowatorski standard się upowszechni) ze względny na stwarzanie zagrożenia na drodze. Ponieważ system komputerowy o wiele lepiej sobie z tym radzi.
Innymi słowy to już jest i nawet w Japonii z tego systemu korzystają taksówki.
W dziedzinie motoryzacji jest wiele ciekawych wynalazków, które nie zostały wdrożone ponieważ były za dobre. Więc istnieje też problem opłacalności różnych rozwiązań. Np. pędnik, zderzak i hamulec dynamiczny Lucjana Łągiewki, zostały odrzucone (a dzięki nim ludzie nie płacili by nic za paliwo, nie odczuwali by skutków gwałtownego hamowania i nie ponosili by obrażań z powodu przeciążenia przy zderzaniach). Kilkadziesiąt lat temu zademonstrowano projekt elektronicznych amortyzatorów , cudo gdzie samochodem nie trzęsie i z dużymi prędkościami może pokonywać przeszkody typu próg zwalniający, oraz dziury w drodze. Ale nikt go nie wdrożył, pewnie dlatego, że auta wtedy mało spóły by się, nie było py potrzeby wymiany zawieszenia i innych części. Więc to się nie opłaca, tak jak systemy antykradzieżowe. Producent potrzebuje aby auto szybko się psuło, łatwo uszkadzało, części były drogie, naprawa nie opłacalna lub nie możliwa do wykonania samemu.. były kradzione..
ogólnie aby wymusić ich częste zmieniania. Bo na obrocie, a nie jednorazowej transakcji robi się pieniądze. Gdyby auta były dobre każdy kupił by jedno lub 3 na całe życie, a tak sypią się..
Polecam film "Spisek żarówkowy" o tym jak projektuje się, skraca, planuje cykl życia produktu
(aby wymuszać zakupy kolejnych i kolejnych co pewien regularny czas. Wspomnę, że pierwsze żarówki świeciły po 100 lat. Potem ulepszono je aby szybko się przepalały. Tak jak pierwsze świetlówki kompaktowe były drogie, ale świeciły po 5-10 lat. Obecnie często wymienia się je..
Forma abonamentu jest najlepsza, niska cena, ale często pobierana. Choć to planetę zaśmieca).
Zapomniałem też odnieść się o wątku o szpiegostwie (roboty.. tak ale raczej miniaturowe..
lub sztuczna inteligencja analizująca wszystkie dane z telefonii i w sieci jak z filmu "Eszelon").
Myślę, że najlepszym szpiegiem nadal pozostanie człowiek, bo maszyny są przewidywalne.
Rządzą się powtarzanymi schematami i łatwo je obejść, przechytrzyć, przewidując ich zachowanie.
Człowiek dzięki swej kreatywności długi czas będzie nie zastąpiony w wymagających zmian zawodach.
Myślę, że ludzie i maszyny mogły by współegzystować..
Słyszy się tu i tam, że postępowe lobby chce stworzyć jakby nowy gatunek..
Konserwatyści są oburzeni, ale oni wymrą i świat się bardzo zmieni (jak to już nie raz bywało).
Jesteśmy świadkami narodzin drugiej przemysłowej rewolucji, która wszystko zmieni (świat będzie inny). Franki podczas wizyty ma na sobie bardzo dużą ozdobę, naszyjnik z charakterystycznym symbolem (który można pośrednio kojarzyć z trans-humanizmem)..
Gdy rozmawia w łazience z koleżanką z drużyny, widać że obie mają koszulki ze tymi samymi liczbami po zsumowaniu (13 i 4). Kamera łapie też jakby specjalnie, niemal na pierwszy plan różne symbole, które są porozstawiane w reprezentacyjnych miejscach (co przypomina, że film to nie przypadkowa bajka dla dzieci ze zbiorem losowych scen, robiona przez dyletantów, a pewna przemyślana opowieść, za którą stoi konkretna, przemyślana idea. Wg. mnie akceptacji sztucznej inteligencji wśród ludzi.
Bez tego przygotowania to się nie uda, bo w demokraci to ludzie aprobują lub nie tego typu pomysły.
Link do polecanego, wymownego filmu SF o wielowymiarowej wizji świata.
Niema w nim polotu ale świetne odzwierciedla teorię naukową holograficznego wszechświata.
http://www.filmweb.pl/film/Trzynaste+pi%C4%99tro-1999-30840
Aha, doprecyzuje, że zajmuję się już jakąś trudną do opanowania, inną niż ta mechaniczna, technologią (nie z tego świata). I właśnie szukam inspiracji, aby rozgryźć tę "maszynę"..
którą większość ludzi bierze za coś zwyczajnego i nie zastanawia się co potrafi..
(ot jak w filmie "Luccy" albo "Jestem Bogiem" - dające do myślenia, w jakim kierunku podąży nauka).
Jestem trochę jak artysta, szukam natchnienia, aby gdy coś robię jechać na wysokoenergetycznym paliwie uczucia pasji, ekscytacji..
Trudno mi robić rzeczy na zasadzie wymuszania, że coś trzeba
(na szczęście nie muszę zamieniać pracy na pieniądze, mając zapewnione finansowanie na takim poziomie, który wystarcza, aby żyć zwyczajnie. Choć to jest kuszące, by zarabiać tyle co ojciec w najlepszych swych czasach lub niektórzy znajomi, czyli o jedno lub dwa zera więcej niż miesięczne wynagrodzenia przyjęło w Polsce liczyć się. To jest taka chora ambicja, która trochę mi przeszkadza - bo mam takie powiedzenie "wszystko albo nic". Więc jak już coś robię to na 100%).
To czym się fascynuje to programowanie neurolingwistyczne (oto komputer, z którym pracuje ma każdy z nas. Nie doceniając tej tajemniczej i wspaniałej, ale jednak cyfrowej tyle, że bardzo zaawansowanej technologii, do złudzenia przypominającej sztuczną inteligencje:)
Te dyskusje jak i rozmowy z ludźmi pomagają mi w jakimś sensie upewnić się w czymś o czym piszę i mówię. Każde słowo, każda interakcja ma znaczenie (to nie jest strata czasu absolutnie. W ogóle najlepiej nie myśleć kategoriami strat idąc przez życie).
Wszystko jest względne i na wszystko można spojrzeć dowolnie.
Najlepiej więc myśleć pozytywnie, rozwijając dobre samopoczucie.
Bo to z życia ma się jak się czuje..
a problemy mają tendencje to rozwiązywania się samemu, poza świadomie.
W tym miejscu polecam film o charakterze poradnika:
http://www.filmweb.pl/film/Sekret-2006-408150
ok. pamiętaj, że skoro sam wiele piszę
to nie znaczy, że oczekuję podobnego stylu
(każdy dąży do tego czego nie ma..
na tej zasadzie sam wolał być mało mówmy:)
Wiem że nie muszę ale nie wiem jak w skrócie zanalizować (??) i skomentować twoją wypowiedź. Poza tym to taka fajna zabawa :D
Jeśli Tobie się to podoba, to oczywiście pisz więcej
(bo życie na tym polega, aby robić to co się lubi
dlatego że się lubi - istniejmy dla doświadczenia radości,
a reszta to gra. By tę radość uzyskiwać wobec ograniczeń i przeszkód. Radość jest najbliższą nam, bezecną walutą, duchowym pokarmem. Masowe przekonania, pęd dostosowania do innych i alternatywne wartości to takie pułapki, albo labirynty, rebusy, w których kluczymy, by rozwijać się i bawić w wyznaczanie i spełnianie celów, marzeń.. Fajnie być, akceptować bycie trochę jak dziecko..
w lekkim oderwaniu od świata, który jest zbytnio wyrachowany, prze-racjonalizowany, logiczny..
zaniedbując dbanie o uczucia, spontaniczność, zabawę.
Nie wiem czy zauważyłeś ale odpowiedziałam na twój komentarz do mojego komentarza wcześniej... ;)
Nie wiedziałam że jesteś (swego rodzaju) wynalazcą :) ale jeśli mam być szczera to nie sądzę żeby "metro" nad dogami było dobrym pomysłem... w Chinach może - dużo trzęsień ziemi w razie czego łatwiej ratować ludzi z wraku niż z pogorzeliska. ale u nas? Za duża ingerencja w krajobraz, lepiej zostawić je pod ziemią tam mniej "szpeci" a spełnia swoją funkcję a w zaoszczędzone miejsce przy drogach posadzić kilka drzew co zmniejszy emisje spalin do środowiska, obniży temperaturę w miastach i podniesie wilgotność = zmniejszy zapylenie = mniejszy smog.
Jeśli chodzi o "reorganizację otoczenia" mam podobnie ale z ogrodami :) jak jestem u kogoś albo przejeżdżam obok czyjegoś domu z ogrodem to zawsze wpadnie mi do głowy myśl "Ja bym to zrobiła tak a tak".
Co do samochodu to owszem wiem że jest taki ale mimo wszystko ktoś musi siedzieć za kierownicą i obserwować co się dzieje na drodze (co robi kierowca przed, za i obok, co robią piesi, rowerzyści, goście na motorach... i milion innych czynników) a ja bym chciała tylko wsiąść pod domem wysiąść pod pracą/uczelnią/sklepem i nie musieć się martwić o nic innego. I tak wiem że jest taki fenomen jak komunikacja miejska taksówki itp itd ale albo trzeba na nie czekać na mrozie, w deszczu bądź w upale albo płacisz majątek żeby cię ktoś woził w te i z powrotem...
W kwestii psucia się nowoczesnych sprzętów (nie tylko samochodów) to dobrze wiem o co chodzi. I sama mam czasem ochotę kogoś kopnąć jak po 2-3 latach używania "nowa" pralka zaczyna szwankować a stojąca w koncie ROMO ("stara" pralko-wirówka) chodzi jak złoto. Ale popatrzmy na to z innej perspektywy - jeśli elektryka, samochody itp chodziły bez zarzutu to przecież trzeba by zamknąć większość fabryk co skutkowało by wzrostem bezrobocia a potem to już efekt domina...
Co do "tła" we Franki to szczerze powiem nie przyglądałam mu się za bardzo. Zazwyczaj na takie rzeczy zwracam uwagę dopiero jak oglądam film czy odcinek któryś raz z kolei - wiem już co się stanie więc nie skupiam się już tak bardzo na tym co się dzieje w centrum a na tym co dzieje się w tle.
Co do uczucia pasji to mogę sobie wyobrazić po części o co ci chodzi, kiedy dostanę do ręki dobrą książkę czasem zapominam że trzeba jeść i spać... Jak już wpadnę w wir opowieści to zapominam o Bożym świecie i dopiero jak mnie ktoś z niego wytrząśnie (czasem dosłownie) to orientuję się ile czasu minęło... Ale rzeczywiście jeśli już coś robić to nie na "pół gwizdka" i tylko po to żeby odbębnić coś z listy, lepiej poświęcić temu trochę więcej czasu i zrobić to porządnie.
Widzę że z ciebie optymista :) witam w klubie.
Dopiero zauważyłem (przy okazji odświeżając sobie pamieć pierwszego odcinka)
wypisałem kilka oryginalnych myśli (jedna od pisarza poradników, który jest ojcem rodziny - chyba to dość oryginalne nawet jak na filmy dla dzieci - co nie)>?
Założyłem nowy temat z tymi spostrzeżeniami - "Dlaczego lubię ten film"
http://www.filmweb.pl/serial/Jestem+Franky-2015-758337/discussion/Dlaczego+lubi% C4%99+ten+film%2C+na+czym+polega+jego+oryginalno%C5%9B%C4%87+%28i+spo%C5%82eczna +warto%C5%9B%C4%87%29,2876931
________________________________________________________________________________ ____
Smogu nie będzie za dekadę lub dwie. Niemcy w 2025 roku zaplanowali ustawę o zakazie produkcji silników spalinowych. Z czasem wszystko będzie jeździć na elektrycznych (jak lokomotywy, pociągi, trolejbusy. Już znane marki mają wersje aut z silnikami elektrycznymi, które mają o wiele lepsze przyspieszenie, nie kopcą, nie hałasują, nie wymagają baku, chłodnicy, wydechu, miski olejowej i takich tam do obsługi ogromnego silnika spalinowego, który jest najdroższą częścią auta i się szybko zużywa. Już w Polsce podobno za zaledwie za 5 tyś zł można przerobić zwykłe auto na elektryczne (pewnie tak tanio bo warsztat zostawia sobie i zbywa potem stary silnik). Auto przerobione jest lżejsze o dziwo, bo są dostępne coraz lepsze, lekkie baterie. Na horyzoncie mamy refrenowe akumulatory o nieograniczonej pojemności (to da nieograniczony zasięg i silnik spalinowy spotkamy tylko w muzeum jak parowy). To dzieje się teraz.. co to jest 5 tysięcy wydatku, po to aby praktycznie nie płacić za drożejące paliwo. Bo koszt przejechania 100 km autem elektrycznym to ok. 5 zł. Rowerem elektrycznym to około 1 zł.
Można mieć kolektory słoneczne na dachu domu, albo za ok. 25 tyś, estetyczną, przeźroczystą, cichą pionową turbinę wiatrową, pokrywającą zapotrzebowanie w energię dla całego budynku, a więc i ładowanie aut.
Więc nie dość, że prąd już można mieć za darmo, to jeszcze do puki inni go potrzebują elektrownia płaci nam odkupując jego nadmiar (w wietrzne lub słoneczne dni). Co ciekawe na tej samej zasadzie można zrobić ogrzewanie (energia gratis:)
________________________________________________________________________________ ___
Co do prototypu, to właściwie autobus
http://technowinki.onet.pl/futurystyczny-chinski-autobus-sposobem-na-miejskie-ko rki/302mp1
Co ciekawe już można to zobaczyć na żywo, czyli zostało zrealizowane (filmy po minutę)
https://www.youtube.com/watch?v=lPdl3uxW3aI
https://www.youtube.com/watch?v=xzpU4RjjJ8k
Nie wyklucza to równoległego używania wszelkich innych rozwiązań komunikacyjnych.. (Chiny nie mają problemów z pieniędzmi i raczej nie muszą wybierać to lub tamto).
W mojej koncepcji ulepszenia tej wizji mogło to wyprzedzać ciężarówki i przejeżdżać pod niskimi wiaduktami, poprzez krzyżówki, oraz zjeżdżać z drogi i wymijać się w razie awarii (nie jak tramwaje - gdy się jeden zepsuje to wszystkich hamuje).
Po prostu nogi byłby by ruchome podwyższane od 0 do 6m (na teleskopach).
Oczywiście naszpikowane czujnikami i bez możliwości zderzenia się z za wysokim autem, lub podczas obniżenia na potrzeby przebycia pod niższym wiaduktem.
________________________________________________________________________________ ___
Jeśli chodzi o zabużanie krajobrazu. Transport towarowy skierował bym pod ziemie na tory, do autonomicznego systemu przesyłania pojedynczych paczek wprost do bloku mieszkalnego lub sklepu, a w praktyce mini windom do rąk zamawiającego (taka wielka poczta pneumatyczna, tyle że z silnikami i skrzynkami ala wagoniki.. Mogą być to i pancerne, wartościowe przesyłki.
Co do widoków to podróżne metrem pod ziemią właśnie je zupełnie eliminują.
Więc sam rozwijał bym jednoszynowe koleje, z których można podziwiać piękne widoki na miasto, a które są ciche (przejeżdżają min przez środki budynków) i nie zajmują wiele miejsca, a co ważne tanie i szybkie w budowie (w porównaniu do metra)
Gdybyśmy postawili na coś takiego mieli byśmy już o wiele większą infrastrukturę niż 2 małe linie w Warszawie - co jest śmieszne, jak na tyle lat.
https://www.youtube.com/watch?v=z6yOo4Rt9zY
Wygoda, słońce, piękne widoki i wiesz gdzie jesteś (nie musisz czytać napisów i zastanawiać się ile stacji czy już za..).
są też takie pociągi dużych prędkości:
https://www.youtube.com/watch?v=8VnxczZWk_s
Więc pytanie brzmi tak:
-czy chce się podróżować jak kret w ciemności czy podziwiać piękne widoki
-czy w klaustrofobicznych podziemnych bańkach, u nas jak magazyny wyglądają niektóre stacje, czy w pięknych przeszklonych podniebnych dworcach
które mogą być w budynkach, rozstawionych po drodze.
-czy czekać kolejne parędziesiąt lat, aż doprowadzą metro do naszej dzielnicy
czy wielokrotnie taniej i szybciej rozwijać nowoczesną kolej podniebną...
(z czasem transport ludzi wychodzi w górę, bo pojazdy latające ewoluują.
Więc jeśli komuś to przeszkadza, że już nie jeździ się tylko po ziemi, to gdyby zamierzał żyć 200 lat mógłby już teraz zacząć się przyzwyczajać, że coraz więcej będzie latać po niebie, aż transport naziemny w 100% tam przejdzie, bo koszty budowy dróg, przeszkody cena ziemi to ogromne ograniczenia w porównaniu do pustego nieba (a są już takie technologie i od dawna wizje - kwestia czasu, aż na niebie zagęści się, a odciąży i z czasem skazuje ulice). Bogaci ludzie nie stoją w korkach a latają.
To co teraz jest elitarne lub czego nie ma, kiedyś stanie się nowym standardem jak auta (przed którymi ludzie się dawniej burzyli, ale już nie ma na ulicach bryczek i koni.
Kiedyś samochód będzie przeżytkiem, dziś może być już przeżytkiem metro podziemne. Bo jeśli wzdłuż każdej większej drogi puści się taki pociąg na wiadukcie.
To miejsca nie ubędzie, a podziwianie widoków i dbanie o okolice, o piękno miasta będzie bardziej znaczące (nie tak jak wszyscy mieli by podróżować w metrze, bardzo drogim, wolnym w budowie i nie zbyt sympatycznym w użytkowaniu).
________________________________________________________________________________ ___
Linki z tego wpisu:
O orginalnosci filmu (dlaczego go lubię)
http://www.filmweb.pl/serial/Jestem+Franky-2015-758337/discussion/Dlaczego+lubi% C4%99+ten+film%2C+na+czym+polega+jego+oryginalno%C5%9B%C4%87+%28i+spo%C5%82eczna +warto%C5%9B%C4%87%29,2876931
Do artykułu o prototypie gigantycznego autobusu poruszającego się nad pojazdami:
http://technowinki.onet.pl/futurystyczny-chinski-autobus-sposobem-na-miejskie-ko rki/302mp1
i oto on w realu:
https://www.youtube.com/watch?v=lPdl3uxW3aI
https://www.youtube.com/watch?v=xzpU4RjjJ8k
alternatywna kolej do metra:
https://www.youtube.com/watch?v=z6yOo4Rt9zY
także w szybkiej wersji:
https://www.youtube.com/watch?v=8VnxczZWk_s
Chciałabyś, aby samochód sam jeździł..
Tak właśnie już jest (sztuczna inteligencja obserwuje co dzieje się na drodze i kieruje autem za Ciebie). Jednak przepisy prawne nie są jeszcze dostosowane do tego, aby pozawalać auto jeździć w Polsce bez kierowcy. Marka tesla to wydatek rzędu stu tyś zł.
Autonomiczny samochód to nie jest patent tesli, inne marki też to powoli wprowadzają.
Więc poczekaj trochę, a będziesz mogła zamawiać sobie własny samochód gdziekolwiek jesteś przyjedzie sam. Ale ja póki co wolał bym taksówkę lub blablacar, bo uwielbiam rozmawiać z ludźmi i zwykle przegaduję całą drogę:)
Poza tym w mieście są takie korki (przynajmniej tu w stolicy) że rowerem elektrycznym (nie to co motorem tylko po jezdni) można przemieszczać się (w pogodę) znacznie szybciej i jak się chce (metrem, autobusem, tramwajem - nawet gdy tłok - mój e-rower
tak się szybko składa na pół, że wygląda jak wózek inwalidzki i ludzie wpuszczają mnie z nim odruchowo nawet gdy już pozornie nie ma miejsca). Mogę też jeździć po lasach, parkach, skwerach (tam gdzie nie ma zakazu jazdy rowerem), a jeśli już decyduje się iść na piechotę to trzymam rower tylko za manetkę gazu, delikatnie przekręcając i sam obok jedzie co bardzo wygodne gdy prowadzi się go pod górkę (gdy mnie wyprzedza ręka się przekręca i sam zwalania). Podobno są już rowery z żyroskopami same utrzymujące równowagę jak segway (choć tego nie sprawdzałem).
Elektryczne deskorolki, hulajnogi i jednokołowe pojazdy elektryczne, mieszczące się do plecaka za niecałe tys. zł, 10km zasięgu:
https://www.youtube.com/results?search_query=AirWheel
Wszystko szybko się rozwija, mało kto z czasem będzie chciał przebijać się przez miasto w korkach, chyba że ma jakieś zajęcie jednocześnie..
Nie ma to jak radość z podróży gdy jedzie się i podziwia zmieniające się WIDOKI.
Krótka zapowiedź zmian - samochody w pełni autonomiczne za 4 lata:
https://www.youtube.com/watch?v=aGPjmvk9qKE
ale w praktyce już jest wpominany Tesla:
https://www.youtube.com/watch?v=vmgDAa1Fy7E
ów. 100 tyś zł to niedużo w porównaniu do co bardziej luksusowych
mercedesów jakie się często widuje po 300 i 500 tyś
(więc szybko się to rozwinie, tym bardziej że Tesla ma ekstra przyspieszenie
i jedno drugiego nie wyklucza - więc można cieszyć się z jazdy samodzielnej:)
________________________________________________________________________________
Wspomniałaś o pracy.. że ludzie stracą pracę..
Tak będzie, ale na szczęście..
bo praca to rodzaj przymusu, niewolnictwa (w obecnym układzie)
Chyba nikt nie lubi być przymuszanym do czegoś..
Robotyzacja wyeliminuje pewnie z 90% zawodów
(mówi się że sztuczna inteligencja wyręczy aż 80% informatyków).
________________________________________________________________________________ ____
Właśnie z tym czasem mam tak samo, gdy się angażuję w coś uwaga zapominam o jego istnieniu. Wcześniej się przejmowałem tym, starając się liczyć czas.. jak ludzie...
ale odpuściłem sobie dowiadując się (z kursu) że najważniejsze jest moje dobre samopoczucie /a liczenie czasu zabija beztroskę, pokój i zadowolenie/
Tak jestem optymistą i marzycielem
doskonalącym się w tej dziedzinie
(mianowicie studiuję tzw. prawo-przyciągania,
aby bardziej korzystać z życia w zakresie spełniania i szczęścia chwili).
Można się już oswajać z powiększającym się bezrobociem i rewolucją przemysłową.
Producenci i właściciele maszyn będą się bogacić w tempie wykładniczym..
a społeczeństwo robotnicze ubożeć. Ale to ludzie kupują te produkty robione przez maszyny. Nie mając pensji nie będą mieli za co kupować i wszystko się zawali.
Dlatego władza będzie ZA DARMO (za nic nie robienie, za to tylko że się istnieje) wypłacać co miesiąc pieniądze - tzw. dochód podstawowy (po woli wprowadzany)
https://www.google.pl/search?q=doch%C3%B3d+podstawowy&rlz=1C1AOHY_plPL709PL709&o q=doch%C3%B3d+podstawowy&aqs=chrome..69i57j0l5.6936j0j7&sourceid=chrome&ie=UTF-8
Np. w jednym z bogatszych krajów Europy w parlamencie zaproponowano aby wypłacać każdemu obywatelowi równowartość 10 tyś zł m-c (niezłe co nie)
Więc nie należy bać się zmiany. Prace wyeliminują maszyny, a ludzie aby mogli kupować produkty będą dostawać pieniędzy da darmo[bo maszyna nie pobiera pensji, gdyż nie konsumuje i wypłat nie potrzebuje].
Wiec dochód bez pracy do puki jeszcze będzie jakikolwiek deficyt dóbr (bo z czasem i same pieniądze zostaną wyeliminowane jako relikt przeszłości.. Pieniądze mają sens tylko wtedy gdy jest więcej potrzeb niż możliwości.. automatyzacja + darmowa energia wyeliminuje ten problem.
Robotyzacja i rozwój super-technologii sprawia, że można bez-kosztowo wyprodukować dowolną ilość czegokolwiek się tylko zapragnie..
więc na co po co komu pieniądze.. każdy z czasem będzie mógł żyć jak król..
ale aby utrzymać porządek wprowadzi się inne regulacje, zmieni mentalność ludzi.
-------------------------------------------------------------------------------- ----------------------------------------
Co do angażowania pełni uwagi w to co się robi.
To wspaniała sprawa, wtedy poczucie czasu niknie.
Najpierw się tym przejmowałem, licząc czas tak jak ludzie
(którzy są skąpi wobec siebie - bo tak ich wychowano w idei braku,
ograniczania się, oszczędności i pośpiechu -czyli wyrachowania).
Uwolniły mnie od tych masowych przekonań, programów
studia tzw. prawa-przeciągania (bo uczę się tego kilka lat w domu)
To jest mój ulubiony temat..
Dowiedziałem się, że najważniejsze w życiu jest dobre samopoczucie,
radość chwili (a liczenie czasu, strofowanie się za wydatki różnych zasobów,
odbiera poczucie radości, pokoju i szczęścia).
Szczęście wydaje się jak naturalny stan (co wiedzą dzieci)
ale poprzez ocenianie, strofowanie, straszenie itp..
zakłada się ograniczające je programy,
warunkuje zadowolenie z siebie i z życia.
Dlatego na powrót uczę się żyć spontanicznie, beztrosko jak dziecko:)
To jest coś co daje ciekawe możliwości - wyznaczania i spełniania marzeń
tylko dlatego że coś się podoba (a nie że się opłaca, lub inni to cenią).
To jest życie dla siebie, prawdziwa wolność, czyli bycie wiernym głosu swego serca.
Niesamowita dyskusja! Czytałam z zapartym tchem..
@zjonizowany gdy wydasz tą książkę koniecznie daj znać :) Masz dużą wiedzę o życiu, z ciekawości spytam w jakim jesteś wieku?
Nie spodziewałam się, że na forum pod serialem dla nastolatek rozwinie się taka filozoficzna konwersacja.
Btw. zaczęłam oglądać "Jestem Franky" z młodszą siostrą, i również dostrzegłam, że Franky jest jakby ideałem.. i jak to ująłeś "obraca negatywne sytuacje na pozytywne" :) Jest po prostu sobą i nie ma ograniczeń, jakich mają ludzie - na przykład wstyd lub obawa przed wyśmianiem i opinią innych. Dlatego ten serial inspiruje mnie do bycia najlepszą wersją samej siebie i mam nadzieję że kiedyś nauczę się być tak odważną i spełniać swoje marzenia :)
Świetnie wszystko zaczyna się od idei..
Gdy masz jasną intencję czego chcesz od życia..
to POWIEDZIE CI SIĘ :)
Jestem jedną wielką tajemnicą
niechętnie podaję wiek.. tu jeszcze nie.
Bo myślenie kategoriami liczb, stereotypów,
przedziałów to także ograniczający nas schematyzm.
Dziękuję za miłe słowa uznania, docenianie mego pisania..
i wspomnę tylko, że to zdjęcie z czasów między l.o. a studiami, już wspominam jako nie do powtórzenia..
Bo jednak mimo wszystko z wiekiem człowiek się zmiania
(och te zakola i fryzur jak u Brusa Willisa mi z tym pomaga
by jeszcze może czasem być postrzeganym jako młodzież
ale ta bardziej starsza. Przynajmniej tak się czuję jak w
drugiej pracy. Bo tym jest dla mnie filozofowanie, sposobem na życie. Wcześniej gdy ociec zmarł, wygoniony przez matkę do pracy, abym się usamodzielnił, nauczył życia, cenić tj. zarabiać pieniądze.. założyłem firmę, ale po paru latach przekonałem się, że to nie dla mnie.. więc rzuciłem się w wir
samodoskonalenia, czytałem książkę za książką. Kożystając z uprzejmosci matki, która pogodziła się, że nie zrobi ze mnie pracującego człowieka (czyli wygrał plan ś.p. ojca..
życie na luzie.. bez obowiązków, lczenia czasu.. Niebieski ptak, mówi o mnie ciotka.. ale ja nie rezygnuję w swojej pustelni z życia jakie wiodą ludzie.. Tylko po odniesionej porażce w pierwszej pracy, czyli własnej firmie. Postanowiłem najpierw zyskać madrość, wiedzę, pewność siebie. Zaczeło się od studiowania tajników sukcesu, a skońćzyło na poznaniu wielkich tajemnic umysłu, Boga i świata.. (czyli ogólnie natury i sensu życia). O tym chciałbym pisać naturalnie dzieląc się z ludźmi tym czego sam się uczę..
Ale póki co utrzymuje mnie w tym przyzwyczajenie by robić to co zwykle.. pisać tylko na forum, oglądać filmy, siedzieć w necie, jeździć terenowo na rowerze po górkach w lesie, na przełaj nawet w zimę.. (przeskakując czasem przez kierownice gdy w ukryty dół wpadnę) Ale póki co też bawię się kolekcjonerstwem i chce zacząć pisać dopiero po zamknięciu tego rozdziału w życiu.. czyli sprzedaży tego wszystkiego, co nie jest może bardzo drogie.. choć starczyło by na nowe auto.. ale w życiu potrzeba mi wolności, wyciszenia aby zajmować się czymś na 100%. Wtedy gdy posprzątam to co stare.. ustabilizuje się.. (mam tu na myśli nowy biznes.. może 3 lata mi to zajmie, ale warto chyba, bo wydaje się bardzo intratny) Więc wtedy napiszę książkę..
Chyba, że wykorzystam do tego dawne wypowiedzi i nagrania... Bo póki co tworzę tego bardzo dużo, ot tak spontanicznie. Przychodzi mi to bardzo łatwo..
i teoretyczne gdyby mieć wenę, to można by usiąść na parę dni i spisać wszystkie najważniejsze idee.. Książka wydaje się trochę nie wygodną, ograniczającą formą przekazu..
Planuję coś nowego (w międzyczasie może e-booki)
ale docelowo chce wrzucić wszystko w jedno miejsce..
Mam dosłownie tysiące dość spontanicznych notatek..
może dziesiątki tysięcy w ogóle (bo notować myśli bardzo lubię i od lat to robię -nawet parę lat temu nagrywałem filmiki na YouTubę z przemyśleniami o życiu, kulturze).
Ale tak jakoś ustawiłem sobie w głowie, że nie publikuje
(czyli z wyjątkiem tego forum wszystko idzie do szuflady,
czekając na czasy kiedy poczuję się człowiekiem sukcesu.
Bo czytając pamiętniki znanych osób, ma się wrażenie, że ludzie cenią ich wypowiedzi dlatego że czegoś dokonali..
Może to mnie więzi, chęć wykazania się by jak to się mówi
dać w swoim życiu świadectwo swoje wiedzy, praktycznej mądrości. Bo piki co prześlizgnąłem się przez życie unikając wyzwań.. i nie mogę powiedzieć o jakimś spektakularnym sukcesie. Moja rodzinka (brat i mama, ciotka) oceniają mnie jak i ludzi w ogóle, ilością zarabianych pieniędzy, mierząc ludzką wartość miarą wykonywanej pracy. To mnie bardzo boli i tworzy dziwne kompleksy, gdzie zwyczajnie obawiam się wychodzić na zewnątrz do puki nie odniosę sukcesu w jakiejś dziedzinie.. Haha.. (zauważyłem właśnie jakie to głupie.. Przecież nie odniosę sukcesu jak nie wyjdę do ludzi).
Odzwyczaiłem się bardzo.. wiodąc życie pustelnika..
ale to z kolei rozwojowi duchowemu sprzyja..
Może to jeszcze nie czas aby odnosić sukcesy.
Bo pewnie tak to będzie gdy zacznę publikować.
Nie potrafię robić rzeczy zwyczajnie, mało.
Jak już coś robić to dawać z siebie wszystko.
Dlatego czasu nie liczę i tak dużo piszę.
Żyjąc trochę jak dziecko w sielance...
Bo dom rodzina utrzymuje, ale nie że
jakimś kosztem... że jej ciążę..
Zwyczajnie jest bogata na tyle
że nigdy w życoiu nie myślałem,
iż będę musiał pracować u kogoś.
Najwyżej zakładając firmę, by pokazać
że nie jestem gorszy od nich i też potrafię.
Okazało się jednak że nie mam serca do pracy
na pieniądze dla nich samych. Mimo kapitału początkowego sto tyś i ludzi,którymi się wspomagałem
nie zaglądałem tam prawie wcale i mnie.. jak to ludzie..
okazja czyni złodzieja.. Więc z dziwnej przekory i z kompleksem czarnej owcy, która tylko marnuje pieniądze..
postanowiłem jeszcze pokazać rodzince i sobie, że jakiś super biznes zrobić mogę. Posłów i szczęścia mi nie braknie.
Tyle, że doszedłem do tego niedawno, przeszkadzają mi chore ambicje. Po prostu nie potrafię zadowolić się czymś co zwyczajne, a nie da się od razu zarabiać bardzo wiele..
Im większą postawię sobie poprzeczkę, do zdobycia na raz
(w miesiąc cele) tym bardziej odkładam do podświadomie.
Porażki boją się (bo sukcesów raczej nie osiągałem nawet w szkole).Jestem jak duze dziecko trochę, bawię się czymś i nie kończę (pisałem kiedyś programy, budowałem urządzania elektroniczne.. ale wszystko rzucałem dla czegoś nowego, co mnie zainteresowało. Teraz chce zrobić porządek w życiu. Pozbyć się starych rzeczy, zapomnieć o kolekcjonerstwie.
Zająć poważnym, ale łatwym, jednak wymagającym dużej cierpliwości, biznesem w którym co lepsi zarabiają miliony rocznie.. i ukryć to przed rodziną znów z dziecięcej przekory.
Po prostu wyprowadzić się i potajemnie kupując sobie wymarzoną działkę w lesie, z dala od hałasu miasta.
Ciąży więc na mnie pewną jakby klątwa, rzucona przez rodziców.. Ci z filmu to ideały przy moich, nieczułych i nastawionych wydawało by się tylko na kasę (dorobili się ale ciepła, miłości i choćby zainteresowania mną nie dali za grosz).. To dziwne, że człowiek nawet dorosły myśli tymi programami z dzieciństwa. Nadal szukam antidotum aby wyzwolić się od takiego fatum.. Czyli przeceniania rzeczy..
zaniedbując wrażliwość na uczucia, czyli na ludzi i siebie.
W życiu najważniejsze jest szczęście często powtarzam sobie,
a prawdziwe szczęście to bycie ze sobą w zgodzie.
Nie kierowanie się oczekiwaniami innych.
Pytasz o wiek, a zamiast tego opowiadam całą historię:)
Każdego kształtuje doświadczenie życia.
Niektórzy dorastają szybko usamodzielniając się.
Inni jak ja nie chcą być dorosłymi..
Gdy miałem 5 lat czułem się wspaniale.
100% wolnego czasu, rysowałem, bawiłem się modelami..
Patrząc na życie ludzi dorosłych nie zazdrościłem im..
raczej byłem przerażony, że nie mają czasu dla siebie.
Wiecznie zabiegani, przejęci rożnymi sprawami..
(Skonfliktowani min o podział majątku lata sądząc się).
Wtedy pomyślałem, wyraziłem intencje..
że zawsze chce żyć tak beztrosko jak dziecko
(że nie chce być jak oni - zestresowany i się spieszący).
Możenia spełniają się.. mimo, że może nie tak dokładnie..
Bo w optymistycznej idealistycznej wersji dostawał bym może nawet ze sto tyś tyś m-c dysponując majątkiem liczonym w milionach, które można było by inwestować (a nie zamrożone w używanych nieruchomościach).
Dlatego walczę ze sobą wewnętrznie aby najpierw ustawić się, odbębnić swoje z 5 lat w biznesie po czym zapomnieć, w ogóle że istnieje coś takiego jak pieniądze. Mając duży nadmiar, nie do wydania żyjąc w miarę dobrze w Polsce.
Potem gdy odniosę ten wymarzony spektakularny sukces dopiero wydać książkę. Brat powiedział mi parę lat temu, gdy opowiadałem jemu o filozofii pozytywnego myślenia, sile wiary itp.. że ludzie i on nie będą mnie słuchać do póki sam czegoś nie osiągnę. Dając za przykład Kulczyka, że gdy on coś powie to wszyscy od razu słuchają z uwagą.. (bo udowadnia swymi osiągnięciami, że jego wiedza jest cenna).
To jest mój problem, że mam kompleks braku zaufania..
(luzie współcześnie nie wydają się mieć do siebie zaufanie).
Boję się odrzucenia i krytyki bo gdy coś robię, piszę, tworzę to dodaję do tego swoje serce i rozczarowanie było by duże.
Dlatego póki co się asekuruje, chowam na potem publikacje.
Gdy osiągnę sukces w biznesie pokażę masą niedowiarków, że miałem racje, że moja filozofia też przekłada się na dochody. Z drugiej strony gdybym miał większą wiarę, wolał bym zaryzykować i wydać książkę, na której też można zarobić miliony (jeśli stanie się bestsellerem jak te które czytałem i z nich czerpię inspiracje, więc mam jakieś szanse:)
Z trzeciej strony uwielbiam programować i chciałbym napisać aplikację, która była by jak książka ale taka trochę inteligentna. Ona dobierała by sposób czytania do oczekiwań słuchacza. Tekst zmieniał by się, mając wiele waersji. To była by żywa książka, która też komunikwała by się z całym systemem innych czytelników, tworząc jak na e-puls lub tu, pewne grupy znajomych, góstopodonych, może grupy dyskusyjne i jednocześnie to wszystko było by w łączności ze mną. Mógłbym widzieć co luziom się podoba i dawać tego wiecej, wiedział bym kto co sobie zanzacza, dodaje do ulubionych framgentów itp. Chciałby stworzyć książkę interaktywną, która współpracuje z autorem i łączy podbnych czytelników wskazując im na inne podobne książki i tematy. To tak jak w internetowej księgarni. Gdy coś przeglądasz, wyświetla się na dole lista tytółów, które także kupili nabywcy tej skiązki. Wtedy możesz więcej.. jak na YouTube, podobne tematy.. Jednak najlepsze to jest to że nie lubię wybierać. Chciałbym dać ludziom swoje tysiące notatek w formie programu udostępniającego je i poprosić aby zaznaczali, jakby punktowali to co im się podoba. Dzięki temu w praktyce z tego dla mnie chaosu.. sami wybrali by z czasem to co najlepsze, jakby wirtualnie poprzez wyróżnianie edytując książkę. Na końcu można było by ją wydać w takiej zwięzłej papierowej formie. Wiedząc, że to spodoba się ludziom, bo przecież oni sami na to wskazali.
Można też przy okazji nieźle zarabiać na pisaniu aplikacji.
Jeśli stworzy się jakiś hit, który dajmy na to kupi 10% populacji danego kraju.. w abonamencie 1 dolar miesięcznie.
To będzie się zarabiać milionami złotych miesięcznie..
Bo tyle właśnie zarabiają najbogatsi ludzie których zna się ze słyszenia głównie.. choć w tym biznesie, do jakiego przymierzam się znam kogoś osobiście, kto jest do tego na dobrej, szybkiej drodze pokonując z roku na rok kolejne skale ludzkich wyobrażeń.. (tak to jest, że wszystko jest względne to co dużo gdzie indziej jest zwyczajne i więcej się chce..
Ale tu przypomina mi się, że tajemnicą sukcesu nie jest innych kopiowanie w tego co robią zakresie, ale robienie w życiu tego co samemu lubi się. Mówi się, że tajemnicą bogatych jest robienie tego co kochają.. Nauczyć się kochać pracę, albo zrobić ze swojej pasji biznes to jest to co wyzwala od trudu i cierpiana pod brzemionami obowiązków codziennego życia..
Więc nie jestem już w wieku studenckim..
a koncentruję się na tym co cenią sobie dorośli,
będąc trochę pod presją rodzinki
i mając schedę po ojcu..
Którą rodzina chce abym zbył, matka
sprzedawszy już dom po dziadkach
użyła argumentu, że nie potrafimy (z bratem)
o niego zadbać, czyli domyślnie dużo zarabiać..
Tamten om był duży, a i tak 4x mniejszy od obecnego
(czyli tego który wybudował ojciec na pokaz aby kuł w oczy jego wrogów - bo sondował się latami z własną siostrą, dzieląc rodzinę na 2 zwaśnione strony).
Tak więc tu aby co cokolwiek zrobić typu wymiana okien, lub brukowej kostki, w przyszłości remont lub zmiana dachu, trzeba liczyć się z wydatkami rzędu po sto tyś.
(dom kosztował miliony i jest wielkości małej szkoły)
Szkoda było by go sprzedać z drugiej strony, bo to rodzaj pamiątki po ojcu i także pewien prestiż. Bo wiadomo, że takiego już nigdy się samemu nie kupi i nie wybuduje..
Chyba że właśnie odniesie się jakiś duży sukces..
Będąc między młotem a kowadłem zacząłem więc szukać sensu życia.. wyrabiając własny system wartości by wiedzieć co robić by być szczęśliwym.
Z jednej strony chęć zachowania i pomnażania majątku po ojcu, oraz chęć wykazania się prawie obsesyjna (bo rodzinka jako czarną owcą, totalnym leniem , który tylko umie tracić pieniąze.. raczej mną wzgardza.. a słuchać to wogóle nie chce, unikając rozmowy lub przygadując mi negatywnymi sugestiami). Przez co czuję się trochę zaszczuty i trudno mi wychodzić z nowymi, odwaznymi projektami z niepewnoscią co do własnej wartości (z brakiem w siebie wiary). Wiec z jednej strony czują na sobie presję otoczenie i brzemię nie zwykłego życia (choć przyzwyczajenie to drugoa natura człowieka, wszędzie zapewne z czasem można zaadaptować się - cokolwiek nie wybiorę będzie dobrze:)
Z drugiej strony chciałbym być indywidualistą, trochę buntownikiem jak artysta, żyjącym w swoim świecie..
Ale boję się, że matka zmusi mnie do sprzedaży domu..
Zainwestuje pieniądze tak aby zmusić mnie abym poszedł do pracy, bo dla niej to była by właściwa szkła życia..
Tak naprawdę nie ufam swojej rodzince (oni wzajemnie oszukują się i czasem sądzą o majątki, nie równo dzieląc je po dziadkach). Stabilność finansowa umożliwia beztroskie życie w pokoju.. Chyba bardziej muszę zaufać sobie..
że uda się.. Zrobić plan na 2 lata.. urzeczywistnić marzenia o pełnej finansowej wolności bez rezygnacji z tego co mam.
(bo sprzedać dom i kupić ileś mieszkań pod wynajem - jak doradzał raz brat, to każdy potrafi - a mi śni się jakiś wyczyn) Chciałbym zastosować te metody których się nauczyłem, aby z pewnością siebie dalej przekazywać te niezwykłą wiedzę jaką nabyłem o sile umysłu, znaczeniu wiary w tym co się robi (czyli sile marzeń, idei). Gdzie najważniejsze jest życie wewnętrzne, to co się myśli i czuje..
Wybacz, że tak rozpędziłem się..
Chciałbym pisać pamiętnik ale często skąpię sobie czasu..
za to uwielbiam interakcje z ludzmi, choćby na forum tak długie wpisy, przypominające monologii.
Widać bardzo brakuje mi dzielenia się przemyśeniami.
Jestem bowiem ekstrawertykiem który stroni od ludzi..
uwarzając, że musi się czymś ekstra wykazać aby zyskac ich aprobatę, posłuch, docenianie. Skoro jako dziecko odrzucili go właśni rodzice. Potem gdy stał się dorosły oczekując zarabiania pieniędzy i od tego uzależniając akceptacje (to własna matka życiła na mnie taką jakby klątfę -mówiąc, że uzna, że to co mam do powiedzaina ma wartość, jak będę zarabiał.. a ja miałem wtedy różne pasje np. naukę programowania. To był czas między szkołą średnią, a studiami.. (kiedy rodzice zwykli wygania dzieci do pracy).
Nie wiedziałem, co miałbym w życiu robić..
Wolałem plan ojca, który póki żył chronił mnie przed wizją matki.. (czyli nie musiałem myśleć o pracy, pomagając trochę ojcu na kolejnych jego budowach.. Dlatego postawił tak olbrzymi dom bo to z kolei jego wielkie hobby, a jednocześnie rodzaj pracy. Kupował działki i powoli budował na nich domy, wynajmując, a działki sprzedając je po części. Tak bardzo łatwo dorobić się. Ziemia z czasem drożeje.. Gdy miasto rozszerza się to wielokrotnie w dekadę - np. ha w tej okolicy jest warte blisko 10 mln, co można podzielić na 10 dużych działek po milion zł każda). Ale pieniądze to nie wszystko.. chodzi o głębszy sens życia, np.mieć jakąś pasję, misje.. Tworzyć coś dobrego.. Moje życie to rodzaj lekcji..
Chciałem okopać się i zamknąć przed "złym" światem jakby
w rodzaju bunkra.. (czy też posiadłości z ogrodem jak park).
Tym czasem ludzie są największą wartością, a nie rzeczy.
Świat zaś jest dobry, tylko gdy skoncentrujemy się na tym co złe, możemy mieć takie wrażenie, że nie jest dobrze i można bać się. Więc trzeba asekurować, odcinając się od świata wysokimi murami (domu jak obronnej fortecy).
Te filmy akcji o gangsterach, wojnach i mafiach rodzą lęki!
Teraz dzięki temu, że mogłem porozmyślać w tym tekście..
doszedłem do wniosku, że życie jest wartościowe nie tyle co bogate w pieniądze, ale na ile ciekawe (!)
i na ile doba się o swoje dobre samopoczucie
czyli robi się to co lubi (bo to lubi się dla samego doświadczenia radości, a nie że ktoś tego wymaga,
przecenia lub jak moja mama warunkuje od tego uznanie.
Czyli tak naprawdę wartość człowieka - warunkując miłość pieniędzmi). Moja mama to ofiara indoktrynacji na studiach,
nie wydaje się być szczęśliwa, bo boi się życia i zaszyła w pracy. Co z tego że jest uznają specjalistką i przeszła trzymając się całe życie jednej firmy doszła aż do stanowiska prezesa, jak nie ma czasu zadzwonić do własnego syna aby spytać się co u niego słychać. Gdy zaś ten sam che zaprezentować swoje przemyślenia, przedstawić zarys książki, to słyszy, że za kilka miesięcy bo to lub tamto w pracy się dzieje.. Obawiam się, że nawet gdyby był ten czas i wiele okazji do rozmowy (matka mieszka odzienie i nawet do póki mogła ukrywała gdzie -ale jej dane adresowe były w przelewie, 2 lata temu czasem pożyczałem od niej pieniądze, a tak płaci tylko wszystkie rachunki uważając, że ja sam powinienem zarobić sobie chociażby na jedzenie. Jednak brat załatwił mi stały, tzw,. pasywny dochód, aby nie płacić za mnie ew. rachunków, gdy matka robić to przestanie, gdy przejdzie na emerytuje - co od lat zapowiada i jakoś okazuje się, że bez pracy żyć nie umie -taki los pracoholików:( Z drugiej strony jeśli robią to co kochają.. to jest dobre, ale nie powinni zakładać rodziny albo ostrzec ją, wyjaśnić, że nie będą budować ogniska rodzinnego i nie będą mieli za grosz czasu dla dzieci. Wtedy te nie czuły by się odrzucone. Starając się jak ja teraz jeszcze, aby czymś zaimponować rodzicowi, by ten w końcu nas docenił.
Może przedstawianie mojej nowoczesnej filozofii doceniania wartości duchowych, a nie materii
byłoby obce, ryzykowne mojej mamie.
W końcu urodzonej w PRL-u więc zindoktrynowanej na kult pracy i zapominania o sobie dla zwiększania wyników.
Może dobrze, że nie ma czasu bo jej opinią rozczarował bym się. Nawet Jezus buntował się przeciw rodzinie, która miała do niego żal, że nie jest posłuszny, a lgnie do ludzi, z którymi może się rozumieć ("powiedział coś w stylu, że moją rodziną są ci którzy mnie słuchają").
Może to jest dla mnie wybawienie.
Wyjście ze swymi ideami do ludzi.
a nie walka z wiatrakami wysokich oczekiwań rodzica,
polegających na ignorowaniu swego uczucia i robieniu tego co się opłaca. By na pieniądze przeliczać wartość człowieka!
To jest straszne jak tak zastanowić się przez chwile.
Ludzie dla pieniędzy potrafią zaprzedać swoją duszę.
Stając się niewolnikami, bo robić to czego nie lubią.
Będę o tym więc pisał, będę ich inspirował
w jakiś sposób swoją małą twórczością
oddziaływając pozytywnie na los świata.
To będzie mój dorobek, moja praca.
Zamiast budować domy pisać książki,
zamiast powiększać stan konta grupę przyjaciół:)
To jest właśnie życie wyższymi wartościami
bezpośrednio przekładające się na szczęście.
Robić w życiu to co się uwielbia nie bojąc się oceny
(bo robić to głównie dla siebie, a nie pod ocenę tych co narzekają i cokolwiek się nie zrobi nie zadowolonym nie dogodzi). Matka jest nie zadowolona ze mnie bo jest nie zadowolona z siebie (kompleksy i poczucie niskiej wartości kopiuje się jak wirus komputerowy, ale na ludzkie umysły).
Więc zamiast rzebrać o uznanie otoczenia przepychem
(budząc jednoczesnie zazdrosć)
można zaskarbiać je serdecznością
(będąc dla ludzi jak Anioł.
/bo tak czasem sobie myślę
zastanawiając nad powołaniem..
Jak to było by zapomnieć o sobie i żyć dla innych..
pomagając rozwiązywać problemy, służyć pomysłowością i radą.. Moim wielkim marzeniem jest stworzyć jakąś organizację.. mieć jakąś piękną ideę, którą będę dzielił się.
To może jest ta wiedza o świecie, jak być wolnym od zakłopotania ciągłymi oczekiwaniami i ocenieniem ze strony otoczenia. Jak kochać siebie prawdziwie, czyli bezwarunkowo. Żyjąc radością chwili jak dziecko:)
Cóż życie jest ciekawe bo tajemnicze i czas pokaże..
Życie jest jak dobry film, który od czasu do czasu zaskakuje.
Dlatego je lubimy, marzenia cenimy, bo pewności nigdy nie mamy (jak, co i kiedy będzie).
Jedno jest pewne to nasz czas samorealizacji.
I ogólnie co wybierzemy, jaką drogę, ta się rozwinie..
zapewniając nam jak w każdej grze niezłą zabawę..
W wyznaczanie i realizowanie się, w odkrywanie
kolejnych możliwości tego co świat jako bezkresne pole możliwości ma nam jeszcze do zaoferowania..
Wiec żyjemy dla przygody doświadczania.
Jak filmowi bohaterzy, by coś działo się.
Tak na to popatrzę dzięki czemu zyskam motywacje.
Aby realizować to co mnie cieszy
i radości mierzyć wartość tzw. sukcesu.
Wiec sukces to być szczęśliwym
(a nie mieć poważanie u wyrachowanych,
chłodnych, nie uczyciowych ludzi,
mierząch wartość człowieka trudem pracy i pieniędzmi.
Czyli zmanipulowanych przez niewolniczy system indoktrynacji na życie wynikami, efektami,
a nie tym co komuś daje szczęście.
Choćby to było czytanie i pisanie książek
lub małych artykułów, które nie będą zbyt poczytne.
Liczy się satysfakcja, zadowolenie z tego co robi się
(a nie obiektywne wyniki - czyli dostosowanie do mody).
Robić rzeczy, których inni sobie życzą to nie być wolnym
Więc nie być wolnym to oznacza w praktyce cierpienie.
Być wolnym to wyrażać własną wolę,
czyli wybierać wg. głosu serca
(czyli uczucia, które samo w sobie jest najlepszą nagrodą).
Tego się uczę i po to piszę też tak długie opowiadania
Czasem gdy się obudzę (w pamiętniku) po 2 lub 4 godziny,.
__________________________________________________________
To było by na tyle, jeszcze raz dziękuję i chętnie spiszę
te rozmaite przemyślenia by dzieląc się przemyśleniami
dawać ludziom inspiracje, jak bardziej cieszyć się życiem:)
I jak pokochać bardziej świat, ludzi i życie
odwracając to co negatywne na pozytywne
dokładnie tak jak robi to Franki w filmie:D
To nie jest forum do komentowania nie udanych reklam.
Reklama nie odzwierciedla filmu, a w takiej formie jest dużym nieporozumieniem.
Clara to raczej bardziej negatywna postać i ten jej głupkowaty tekst nie jest reprezentacją próbką serialu.
Sondować na podstawie tej reklamy, to jak oceniać wartość artystyczną dzieła na podstawie opakowania (nawet nie plakatu).