Film zrealizowany z rozmachem i świetny aktorsko jednak wiele jego fragmentów jest sprzecznych z Biblią. Polecam takie filmy pod warunkiem, że zaraz po seansie sięgnie sie po tekst źródłowy czyli Pismo Święte.

A które konkretnie fragmenty są sprzeczne? Nie zauważyłam. Może jedynie podkoloryzowane, ale to nieuniknione, gdy z dokumentu robi się film fabularny.

Np scena chrztu Jezusa. Chrzest biblijny to chrzest przez zanurzenie, a nie polanie wodą jak to czyni w tej scenie Jan. Maria Magdalena - wcale nie była prostytutką jak to się powszechnie w filmach ukazuje. Wątek z Barabaszem - wymyślony. Nawet taki drobiazg jak to, że w filmie kur po zdradzie Piotra pieje trzy zamiast dwa razy...Generalnie oceniam film jako bardzo dobry tym nie mniej zachęcam do lektury tekstu źródłowego, który jest o wiele ciekawszy.

To chyba inną Biblię czytamy. :)

Zapewne tak skoro według Ciebie te fragmenty, które wymieniłem są z nią zgodne (ja mam w domu np Biblię Tysiąclecia). Zresztą przydałby się dowód, ale tak to jest z ludźmi - prawie każdy ma w domu Biblię, ale prawie nikt jej nie czyta.

Jeśli czytasz Ewangelie, to zapewne wiesz, że one różnią się między sobą znacznie istotniejszymi szczegółami niż te, które podajesz. Czasami nawet przeczą sobie. Ale w swym przekazie są identyczne- i to jest najważniejsze.

Ok. Ale dlaczego filmowcy uparcie robią z Marii Magdaleny prostytutkę - tego nie wiem.

W internecie jest wiele artykułów - naukowców historyków, i oni twierdzą , że Maria Magdalena była umiłowaną uczennicą Jezusa, może nawet jego żoną, a na pewno nie była prostytutką. U nas ludzie przeważnie nie czytają biblii, a jeszcze bardzie nie czytają wypowiedzi historyków, które mogą mieć sens inny niż biblia. A szkoda!

Teza, że Maria Magdalena była żoną Jezusa jest tak samo absurdalna jak ta o jej rzekomej prostytucji.

Niech Pani Irenka nie śledzi artykułów w takim razie owych "naukowców-historyków" to bzdury jak widać i droga przez bagna... Proszę nawrócić się lepiej, bo poza Kościołem nie ma zbawienia, nie ma niczego.

Ja nie należę do Kościoła. Czy pójdę do piekła?