Przyjemna drama, nie podzielam niskich ocen.
Za pierwszy epizod dałabym wręcz 10/10 (w mojej specjalnej skali dla kdram).
Dobre tempo, ciekawy, dynamiczny, migotliwy montaż, piękna muzyka, cudowne kadry, intrygująca, romantyczna fabuła, piękna para, ciekawe postacie w tle. Dużo się dzieje, sporo rozbudowanych dialogów, trudno skupić uwagę. Tymczasem przeoczenie jednego nawet szczegółu, krótkiego zbliżenia na jakiś z pozoru nieistotny detal, może zakłócić rozumienie całości. Męczące to było za pierwszym razem, przyznam. Ale po obejrzeniu wszystkich odcinków z przyjemnością wróciłam do pierwszych kilku, czyli warto było.
Interesująco ukazane tematy modowe i cudnie podane cytaty modowych guru na początku każdego odcinka dodające fabule głębi.
Wątek romantyczny głównej pary w pierwszych odcinkach był moim zdaniem świetnie poprowadzony przez twórców: podkreślony nietypowym montażem, wewnętrznymi narracjami bohaterów i poruszającą muzyką.
I genialnie zagrany przez Song Hye-kyo i Jang Ki-yong.
Kolejne fragmenty jednej sceny, którą uznaliśmy już za zamkniętą, dostajemy w dalszych odcinkach i składają się one z czasem w większy obrazek, nowy kontekst, często zaskakujący, zmieniający ocenę całej sytuacji.
Urzekały mnie bliskie plany, detale, a także z pozoru nic nie znaczące sceny, np. wspinanie się po schodach na przyjęciu w ep.1, czy potwornie długa (szczególnie jak na tak dynamiczną resztę), dwuminutowa scena otwierania drzwi w ep. 3.
Jednak z odcinka na odcinek tempo spada i cała drama przestaje się wyróżniać.
UWAGA SPOILER: z relacji głównej pary znika subtelny erotyzm, pozostają przeciągłe spojrzenia, trzymanie się za ręce, nienaturalne dla zakochanych, przyjacielskie uściski i poklepywanie po plecach.... A ja zastanawiam się co się stało? Czy to celowy zabieg, czy może jakaś obyczajowa poprawność? Bo tak poprowadzona relacja traci na wiarygodności do tego stopnia, że rozstanie przestaje dziwić. Wręcz trudno uwierzyć w wielkie uczucie, które nagle staje się tak platoniczne.
Do tego kulturowy szok dla Europejczyka, bo czy naprawdę w dzisiejszych czasach rodzice mogą mieć tak wielki wpływ na wybory życiowe swoich samodzielnych, dojrzałych, niemal 40-letnich dzieci?
Za to z odcinka na odcinek coraz ciekawszy zaczyna być tytułowy "breaking up" - do głosu dochodzą postacie z dotychczasowego tła i mamy wiele różnych rozstań, pożegnań, refleksji nad końcem wszystkiego w życiu. W tym kontekście polska wersja nie pomaga, bo przetłumaczone na różne sposoby "breaking up" może umknąć uwadze. Dlatego polecam obejrzenie tego serialu w wersji angielskiej, warto.