Dziewczęta i Kobietki, panienki przy nadziei i te z odzysku, a też nie tracące nadziei na swój wygrany los. Twórcy serialu postanowili 10.odcinkowym i okrojonym w formie testem popularności tego dziełka reanimować ideę wtłaczaną w podświadomość fanom Julki krążącej na obicie wpływów starego kawalera. Serialik rozpoczęli mocnym wejściem głównych bohaterów, czyli od głupawki gejowicza i burdelmame, bo właśnie te postacie w całym serialu miały odgrywać role destruktorów podświadomości widza, by łagodnie i niezauważalnie wykasować z niej wpojony kiedyś dekalog zasad. Scenopismaczki nie troskają się o to by Julka przestała pełnić rolę taniej kochaneczki wywiezionej pod palmy nad plażami w cieplejszych rejonach tej błękitnej planety. Stary kawaler do poślubienia tej słodkiej kruszynki się nie kwapi, bo to nie jest trendy. Janka na kurs Ars Amandi do Zakościelnego, czy chociaż na opanowanie sztuki całowania, to też nie poślą, bo to by podrożyło koszty produkcji. Janek więc nadal będzie Julcię cmokał na prosiaczka i zniesmaczał wyrobionego widza. Poradźcie reżyserowi by chociaż zlecił zakup czekoladek nugatowo-trufelkowych dla Janka do scen całuśnych, to może chociaż Julcia czując słodycz wpije się w jego usta, by ona organoleptycznie i widz wizualnie skorzystali na większej autentyczności granej sceny. Kierujcie też apele do scenopismaczków, by głównym wątkiem serialu uczyniono stan błogosławiony Kasi z piękną i wzruszającą paletą barw jej rodzinnych relacji. A na tym tle i w tamtejszych klimatach Julcię wydać za mąż i pozwolić rozwijać się tej miłości w formie uświęconych sakramentem uniesień, nawet z przyzwoleniem, by widz w migawkach miał sposobność zerknąć do alkowy na poetycką alegorią odmalowane scenki miłosnej gry wstępnej. Taką Julcię kochać będą miliony internautów i oglądalność zadziwi wszystkich magnatów medialnych, co zamknie ryje pedalskiemu lobby.