Poziom gry aktorskiej, humor jaki się tu pojawia, niedomówienia, uproszczenia, ilość nic nie wnoszących do fabuły pierdół, które się pojawiły, efekty specjalne godne pożałowania. Z odcinka na odcinek byłem coraz bardziej poirytowany zachowaniem bohaterów. Tulip jest "zła" więc musi obowiązkowo w każdym odcinku komuś coś złamać albo włamać się do jakiegoś domu. Aniołki oczywiście nie wiedzą jak się zachowywać na Ziemi więc będą chodzić w śmiesznych czapkach i zachowywać się niezręcznie(heheszki -.-). W opisie jest napisane dramat, horror a ja musiałem się męczyć przez 10 odcinków i jeszcze na końcu uraczyli mnie widokiem Boga w klimacie rodem z Power Rangers, który sobie dłubie w nosie i robi jaja a potem wybuchają krowie odchody i miasto zostaje zniszczone O_o Co to jest za poziom humoru?!?!
To jest zrobione na podstawie komiksu więc czego się spodziewałeś? Fantastyka z elementami horroru. Polecam komiks jeśli nie czytałeś/
Nie. To jest komedia niskich lotów dla ludzi, którzy mają strasznie małe wymagania odnośnie fabuły i w sumie wszystkiego. Dlaczego po mieście chodzą ludzie przebrani za maskotkę i Indianina? Czy wybuch krowiej kupy wielkości małej atomówki jest dla Ciebie przykładem dobrego humoru? Potrafisz mi wyjaśnić dlaczego żona Donniego tłumaczyła Jessiemu jak obsługiwać anielski telefon jakby to była wiedza powszechna? Jakim sposobem szeryf wpadł na tak głupi pomysł, że Cass jest wampirem? Czy każdy szeryf w USA podejrzewa ludzi o takie rzeczy? Potrafisz mi powiedzieć co się stało w scenie kiedy złapali tego kolesia, który ich oszukał? Przez cały film pokazywali jaka ta Tulip zła i w ogóle a na samym końcu zachowała się jak jakaś mała dziewczynka i się jej nagle odwidziało zabijanie ludzi O_o
Jeśli w komiksie jest dokładnie to samo co w serialu, to dzięki ale nie chce mi się marnować czasu na takie produkty ludzkiej "kreatywności".
Każdemu według potrzeb, każdy ogląda to co lubi. W komiksie jest o wiele więcej wątków które obrzydzą ci to na dobre.
Zwykle nisko oceniam te filmy i seriale, które mają np. denne aktorstwo, dziury w fabule, nudziarstwo albo żenujące efekty specjalne. Po prostu całość musi być wyjątkowo zła, żebym sypnęła mniej niż cztery-pięć gwiazdek (jestem przesadnie litościwa dla potknięć filmowców;). "Preachera" obejrzałam tylko pierwszy odcinek i w sumie nie bardzo wiem, co to u diabła, miało być? WTF. Co ja pacze. Teraz doczytałam, że to na podstawie jakiegoś komiksu. Ale ja go nie znam, i piszę z niezmąconej, neutralnej pozycji widza ściśle filmowego.
Więc tak patrzyłam, patrzyłam na kolejne sceny, w których prowincjonalny kaznodzieja coś tam mówi (a nie mówi nic ciekawszego niż recytowanie listy zakupów), rozmawia rozwlekle z kobietą, z dzieckiem, potem jakiś czubek-barman dźga pasażerów włócznią i maczetą (?!), po czym wyskakuje z samolotu i leży na polu przykryty flakami, kaznodzieja bije trzech rekonstruktorów w knajpie, kobieta rozwala jakichś kolesi i śmigłowiec, i tak dalej. Wszystko jest głupie, niepowiązane ze sobą, bezsensowne, nudne, kompletnie nieśmieszne i nieporywające. To wygląda tak, jakby jakiś nieutalentowany amator filmował dosłownie co popadnie, a potem to wszystko posklejał, też bez większego ładu. Pierwszy raz widzę takiego dziwoląga, a dużo łajna filmowego widziałam (z niesławnym "Wiedźminem" i produkcjami typu "Piaskowe rekiny atakują" na czele).
Godzina życia zmarnowana, a mogłam spędzić ją owocniej, na przykład obserwować, jak mech rośnie. :(