Przez 17 lat trwania tego serialu był doskonałym, kochającym i wiernym mężem, cenionym
lekarzem, zaradnym człowiekiem, dobrym duchem rodziny i wspaniałym mężczyzną. Teraz zrobił
najgorsze co mógł zrobić - zdradził ciężko chorą, umierającą żonę, walczącą o życie w USA. Założę
się, że długo nie będzie opłakiwać Krystyny i od razu wznowi romans z Wigą, potem pewnie ona u
niego zamieszka i wezmą ślub, a młody Pawełek będzie brał przykład z ojca i będzie myślał, że to
normalne, bo przecież jego ojciec, sam dr.Lubicz tak robi. Szkoda takiej postaci jak Paweł.
Dobrze chociaż, że Krystyna nic nie wiedziała o romansie swojego męża i umarła szczęśliwa - w poczuciu, że mąż i cała rodzina czekają na jej powrót z nadzieją, że w pełni wyzdrowieje.
Paweł miał do niego uraz, bo Rysiek będąc niemowlęciem NASIKAŁ MU W TWARZ, kiedy 12-letni Paweł chciał mu zmienić pieluchę...hihihi...
A co do żony i córek to być może tak było, w 2002 roku Krystyna była chora na raka piersi i prawdopodobnie choroba żony (pierwsza choroba którą szczęśliwie przeżyła) i zajście w ciążę z Pawełkiem Juniorem zbliżyło do siebie rodzinę Lubiczów.
Ja oglądałem pierwszy odcinek "Klanu" na VoD i wtedy Lubicz pracował jeszcze w szpitalu na etacie i dopiero zaczął przygodę z El-Medem jako małą ubogą kliniką i wtedy był strasznie zapracowany, nie miał czasu na nic i zlewał żonę i córki, przychodził późno do domu. No a jak Maria przepisała Elżbiecie w 100 % swoją aptekę to Lubicz się oburzył i robił wyrzuty "Ale ja też chcę moje pieniądze!" i gadał "Chcę zapewnić byt swojej rodzinie bo u nas w domu się nie przelewało" czyli łasy na pieniążki to doktorek był już od 1 odcinka, rzeczywiście nie był taki święty jak się wszystkim wydawało, podejrzewam że nawet jakby mógł to by resztę rodziny oskubał by samemu mieć. Dopiero potem się stał takim "miłosiernym Samarytaninem", który chciał wziąć kredyt pod swój dom by spłacić akcje Grażynki.
El-Med zaczynał bodaj w 1991 r., więc bez przesady. W pierwszym sezonie Lubicz chciał odejść ostatecznie do El-Medu i wtedy dostał propozycję ordynatorowania, więc jeszcze przez kilka odcinków pohamletyzował :)
Ale wciąż był rozdarty wewnętrznie...A że lubił rządzić, no cóż, najstarsze dzieci w rodzinie (w większości przypadków) tak mają.
Raczej chodziło o prestiż, nie o rządzenie (szef czy choćby współszef kliniki ma większą władzę niż ordynator). Zresztą o tym, że "to zupełnie inny prestiż" mówiła mu wtedy też żona, wówczas trochę mniej idealna niż klasic-Krysia.
Ja pamiętam, że Władysław też się do tego wtrącał. Awanturował się, że syn woli mamonę od ideałów ;)
No cóż, Władysław sporo przeżył - wojnę, powstanie, potem stalinowskie więzienie, w swojej pracy kuratora też był świadkiem wielu nieprzyjemnych momentów - on nie tylko w młodości, ale i później (dopóki go ta okropna choroba nie zmogła) walczył o swoje ideały, więc trudno mu się dziwić, że go postawa syna oburzyła.
Gdyby tak jeszcze mógł wrócić z zaświatów na chwilkę (młodszy i silniejszy) i - doopę Pawłowi sprać, za to co zrobił Krystynie!
Pamiętam, że wtedy kibicowałem Pawłowi. Dr Lubicz zatrudnia ludzi, dobrze im płaci, nie mobbinguje (wtedy tego słowa nie było jeszcze w obrocie, ale zjawisko istniało już oczywiscie). W zamian wymaga lepszej pracy niż w publicznej OZ i zaangażowania. To sa wartości na dziś. No a nie. Wciąż w to wierzę, serio.
W ogóle to dziwne, że takiemu ojcu narodziły się takie dzieci - neurotyczna swego czasu Ela (chociaż teraz nawet ją lubię ) albo Moni (komentarz jest chyba zbędny:-P) no i Paweł też ostatnio "dał ciała"
- Po utracie jednego chłopaka poszła do klasztoru.
- Gdy Rafalski się w niej kochał, to długo nie była w stanie jednoznacznie powiedzieć mu "nie".
Ela miała swoje powody, choćby to, że rodzina zmusiła ją do studiów farmaceutycznych (chciała na polonistykę), kiedyś wykrzyczała to matce w jakiejś kłótni. wtedy wykrzyczała też, że nie chciała drugiej ciąży i też ją zmusili, czego wtedy nie rozumiałem i teraz też nie rozumiem (mimo iż wtedy powiedziałem sobie dosłownie "jesteś dzieckiem, nie wszystko musisz rozumieć, dorośniesz, to zrozumiesz ;)). Jedyne, co mi przychodzi do głowy, to to, że chciała wyskrobać Michała.
Nie, to było między matką a córką. Cała wypowiedź brzmiała mniej-więcej tak: "Całe życie pod twoje dyktando, całe życie! Mam iść na farmację, nie, nie na polonistkę, na farmację! Mam mieć drugie dziecko, nie chcę, ale mam mieć! Całe życie przez ciebie wyreżyserowane!" No to jak to zinterpretować?
Może Ela po prostu NIE PLANOWAŁA drugiej ciąży (wtedy jak Beata była malutka), tylko chciała karierę robić, ale Maria tak jej głowę suszyła, że właśnie TERAZ jest odpowiedni na to czas (w myśli: "Im mniejsza różnica wieku między rodzeństwem, tym silniejsza więź między tym rodzeństwem" - a wiedziała co mówi, w końcu między jej dzieciakami były spore różnice wieku) że Ela w końcu skapitulowała i zdecydowała się jednak na drugie dziecko?
W PRL z robieniem kariery było trochę inaczej niż dziś, zwłaszcza, jak się miało już małe dziecko. No, ale nie wiem...
Swoją drogą między bliźniętami Elą i Pawłem nigdy nie było jakiejś wielkiej więzi.
Moim zdaniem była większa więź Pawła z Elżbietą niż resztą rodzeństwa - Paweł, gdy go coś poważnego trapiło, to właśnie do Eli z tym szedł; m.in. to jej się zwierzył ze swoich rozterek odnośnie ciąży Krystyny.
Czy taki miłosierny Samarytanin znowu z niego był? Nie chciał się zgodzić, by Wiesia z nimi na jakiś czas zamieszkała (a ona uciekła od męża, bo ją maltretował!) - Krystyna natomiast była gotowa udzielić jej schronienia, więc to raczej ona była miłosierną Samarytanką.
P. S. Ojojoj, jakże mi jej brakuje...
No to właśnie piszę, że Lubicz zawsze był skąpy i apodyktyczny. Miłosierny samarytanin zrobił się z niego na starość wtedy gdy chciał wziąć kredyt pod zastaw domu by wykupić akcje Grażynki bo nagle go sumienie ruszyło.
I tak uważam, że postać Pawła została zepsuta bo jaki by nie był nie przypuszczałbym, że zdradzi żonę, szczególnie ciężko chorą. No i szybko się pocieszył po jej śmierci.
"I tak uważam, że postać Pawła została zepsuta bo jaki by nie był nie przypuszczałbym, że zdradzi żonę, szczególnie ciężko chorą. No i szybko się pocieszył po jej śmierci."
Całkowicie Cię popieram; dla mnie to jest tak nieprawdopodobne psychologicznie, że ja tego kompletnie nie kupuję - jak też samej postaci Wigi i tego że przez KILKA LAT miałby uprawiać z nią seks nie będąc w niej PRAWDZIWIE zakochanym.
"Maria przepisała Elżbiecie w 100 % swoją aptekę"
Pawłowi nie chodziło tylko o pieniądze; bał się też że jego niestabilna emocjonalnie (wtedy) siostra nie da sobie rady sama.
W sezonie "przedchorobowym" przeszli kryzys, ale Paweł już wcześniej potrafił okazywać żonie swoje uczucia, sporo było takich scenek.)
On cały czas mówił "kochanie", to był taki jego nawyk, w jednej rozmowie z Krystyną kilka razy takim określeniem do niej mówił, chociaż do córek też.
To akurat bardzo piękny nawyk; raz do niej powiedział "Krysieńko, kochanie", raz "skarbie".
"Krysiu" mówił chyba tylko w pierwszych latach Klanu".
A ja jestem ciekaw jak ten student Szymon, który w 2008 roku kochał się w Kryśce zareagowałby na wieść o jej śmierci jakby się znowu pojawił w serialu.
Szymon już skończył studia (w czasie debiutu był "pierwszoroczniakiem") - kto wie, może był na jej pogrzebie? A może nie, bo wyjechał z Warszawy, a może nawet i z Polski?
A co do małżeństwa Lubiczów to zawsze śmieszyła mnie jedna rzecz - jak w ostatni odcinek piątkowy stało się jakieś dziwne wydarzenie to oni zawsze rozmawiali o nim i komentowali to w poniedziałkowy poranek, tak jakby w sobotę i niedzielę się nie widzieli lub totalnie zapomnieli o tym ;p
Już kiedyś pisałem - w roku 2001 Gazeta Wyborcza wydawała w wakacje dodatek satyryczny, nazywało się to Gazeta na Plażę. Po wakacjach zostało, z tym, że tylko w piątki (z uzasadnieniem "Już nie ma plaży, ale Wyborcza jako taka też nie zawsze pisze o wyborach). W jednym z numerów pisali o kryzysie małżeńskim Lubiczów, o możliwych zamieszkach z tym związanych, załamaniem na giełdzie itd., dzwonili do posłów itd. :)