Po fantastycznym "Nawiedzonym domie na wzgórzu" i wzruszającym "Nawiedzonym dworze w Bly" przyszedł czas na "Klub Północy". Postacie bardzo wyraźnie zakreślone, niesamowity klimat oraz historia, która jest świeża i nie powiela schematów. Poruszane są niełatwe tematy o przedwczesnej śmierci z perspektywy młodych, zbuntowanych i pełnych nadziej nastolatków. Produkcja zdecydowanie warta polecenia, natomiast nie obejdzie się bez kilku błędów, który jednak się pojawiły.
- Co najbardziej mi przeszkadzało to jumpscare'y, które trochę nie były potrzebne, jednak można na to przymknąć oko, bo nie było ich wiele. Bardziej bym przypisał ten serial do dramatu z pomieszaniem thrilleru psychologicznego.
- Główna postać - Ilonka, bywała czasami irytująca swoim panoszeniem, ale rozumiem, że to była trochę część jej osobowości
- Ostatni odcinek bez fajerwerków, trochę się ciągnął, ale bardzo ładnie zwieńczył sezon i zdecydowanie był dobrym zakończeniem. Cieszy mnie plot-twist pod koniec, bo nie chciałem się jeszcze żegnać z postaciami
- Lekko przesadna jest amerykańskość produkcji, strach przed "nieładnością" przez co dzieciaki, mimo że śmiertelnie chore, nie wyglądają tak jak osoby rzeczywiście chorują na takie np. raka. Trochę surowości w tym aspekcie by wpłyneła pozytywnie na odbiór historii.
Poza tym nie mam nic do zarzucenia. Dodatkowo historie opowiedziane przez dzieci bywały lepsze niż niektóre produkcje netflixa. Czekam na kolejny sezon :)