Nie czytałam. Streszczenie cyklu wskazuje na klon najsłynniejszego dzieła Tolkiena, doprawiony dalekowschodnimi inspiracjami. Jak zwykle, Czarny tkwi w szczegółach, a tych serial widzowi nie szczędzi. Jeśli ekranowe dialogi są powtórzeniem literackich, to musi to być okropna literatura. Postacie nie mówią, tylko notorycznie wygłaszają jakieś nabzdyczone kwestie, prawdopodobnie kierowane wyłącznie do czytelników, znających powieściowe źródło. Nie każdy świat fantasy musi wyglądać, jak amatorska podróbka obrazów Hieronima Boscha, ale tu bohaterowie przypominają młodzieżowych modeli, ściągniętych z planu reklamy sieci odzieżowej, na gwałt czyszczącej magazyny tuż przed ogłoszeniem upadłości. Choć to jedynie wtórna baśń, to nie rozumiem, dlaczego twórcy każą robić postaciom tak idiotyczne rzeczy, jak np. zrzucanie kogoś z wysokości kilkunastu metrów do koryta górskiego potoku. Gdyby to miała być forma egzekucji, to można by to jeszcze zrozumieć, ale w ramach obrzędu inicjacyjnego, to już czysta głupota. Oczywiście ludzie namiętnie uprawiają motywowane religijnie matołectwo, tylko co zyskiwałaby mała społeczność górskiej mieściny, żyjąca z pracy własnych rąk w jakiejś formie feudalizmu, zabijając lub skazując na kalectwo dziewczęta w kwiecie wieku? Gdyby zrzucona z urwiska skończyła na brzeg np. z pogruchotanymi nogami lub zerwanym kręgosłupem, to jaki sens miała jej nauka, wychowanie, czy choćby odkarmienie przez te kilkanaście lat, od narodzin do inicjacji? Otwierająca pierwszy odcinek scena pościgu też woła o pomstę do nieba. Mając pokazaną przewagę nad konnymi, wystarczyło schronić się na zalesionym zboczu, jednak uciekający postanawiają dowieść, że na odcinku być może kilometra, są szybsi od konia w galopie. Rozumiem, że szaleństwo o podłożu magicznym, ale nawet wariat dążąc do realizacji szalonego zamiaru, jest zmuszony respektować ograniczenia narzucane przez rzeczywistość, w innym przypadku nie ma mowy o realizacji jakiegokolwiek planu. Coś jest bardzo nie tak z czarodziejką, graną przez Rosamund Pike? Nie dość, że ucharakteryzowana na Liv Tyler w roli Arweny, to jeszcze scenarzyści zmuszają ją do gry jedynie powłóczystymi spojrzeniami, jak gdyby cierpiała na paraliż mięśni twarzy. Spędziłam nad tym Kołem około czterdziestu minut i stwierdzam, że się nie kręci.
Z tego, co piszesz, widać, że nie znasz powieści. Może się komuś podobać lub nie, ale Aes Sedai nie okazują emocji, a z ich twarzy trudno wyczytać wiek, więc taka też musi być gra. I Pike bardzo dobrze to zrozumiała.
To, co na papierze może się bronić, np. brak okazywania emocji, na ekranie wygląda tak sobie. Swoją wypowiedź zaczęłam od stwierdzenia, że nie czytałam powieści, więc odkrycie, że nie czytałam jest mało odkrywcze. Twoja ocena wskazuje, że to wręcz perfekcyjna ekranizacja, co z mojej perspektywy nie świadczy dobrze o jakości literackiego źródła. Jak to mówią, jeden obraz wart tysiąc słów.
Jak można napisać tyle bełkotu krytykującego książkę, której się nie czytało? Następnym razem ogranicz wypowiedzi do serialu. Wymieniony przez ciebie skok z urwiska i pościg to wymysł serialu, nie książki i to sobie krytykuj do woli.
Książka nie jest wtórna w żadnym wypadku. Przy tej książce, wyprawa Froda to jak wyjście do spożywczaka po masło. A przedstawiony świat jest trochę post-apo i wogóle do Tolkienowskiego nie podobny.
Jeśli przyjąć, że to ekranizacja, to chyba można. To co zobaczyłam, nie zachęciło mnie do lektury. Twój histeryczny komentarz też nie jest jakąś wyjątkową rekomendacją. Rozumiem, że Twoim zdaniem to obfitujące w ważkie treści fantasy. Po prostu na ekranie jest już tylko niezłe, jeśli znasz oryginał. Słabo.
Serial nie umywa się do książki. Jeszcze liczę, że się obroni, ale sporo zmieniają fabuły i w regułach świata, co mi się nie podoba. Nie wiem dlaczego uznałaś mój komentarz za histeryczny.
Z tymi ważkimi treściami to bym nie przesadzał, ale to dobre, bardzo rozbudowane i nieszablonowe fantasy.
Po obejzeniu pierwszego sezonu zainteresowałem się literackim pierwowzorem i w tym miejscu zderzyłem się z murem. Adaptacja moim skromnym zdaniem nie umywa się do książki, bez sensu zmienia pewne wątki fabularne i nakreśla nowe sprzeczne z oryginalem. Fajnie się ogląda postacie które grają swoje rolę poprawnie, Moirein i Lan rewelacja a pozostałe postacie zostały przerysowane, relacje między poszczególnymi postaciami skrzywione i wypaczone. Żałuję ale nie spodziewam się po drugim sezonie nic więcej niż po Wiedzminie. Niemniej cała literacka saga niewiele przypomina Tolkiena i bije go na głowę jeżeli chodzi o zawiłość świata a Tolkiena też czytałem i uwielbiam.