Znam "Koło czasu" - to była moja pierwsza powieść fantasy. Od niej zaczęła się fascynacja gatunkiem. Ale wróćmy do serialu. Irytują mnie osoby wystawiające jedynki. To zwykli hejterzy, którzy swoje frustracje w ten sposób wylewają. Jak każdy serial czy film oparty na powieści ma swoje wady i zalety. Dla wielu miłośników książek niedopuszczalne są zmiany w fabule. Niektóre faktycznie mogą być niezrozumiałe i niepotrzebne, ale nie wpływają na bieg koła czasu. Moiraine ze swoim strażnikiem przybywa tam, gdzie miała przybyć, odnajduje tych, których miała odnaleźć. Próbuje ich chronić, jak to ma miejsce w powieści. A oni też jak w powieści są na początku beznadziejni, skołowani i wystraszeni. Padają krytyczne opinie do gry aktorów. Moim zdaniem niesłuszne. To ludzie z zapadłej wsi, kompletnie nieświadomi swojej roli. Popisy aktorskie wyglądałyby sztucznie w ustach wiejskich kmiotków. Tak sądzę. Ich rozwój powinien nastąpić znacznie później. Krajobrazy, kostiumy są wspaniałe. Pokazy magii może odrobinę zbyt spektakularne. Niedosyt pozostawił finał sezonu, ale ogólnie serial podoba mi się nie mniej niż książka. Wszystko zmierza tam, gdzie powinno.