PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=233995}

Kości

Bones
2005 - 2017
7,6 78 tys. ocen
7,6 10 1 78195
7,2 4 krytyków
Kości
powrót do forum serialu Kości

Przedstawiam Wam kolejne moje opko, które zostało zainspirowane tekstem Erica Emmeanuella Schmidta "Oskar i Pani Róża", mam nadzieję, ze się Wam spodoba:)
Przed Wami pierwsza część. Z dedykacją dla Marysi, Kai i Beaty oczywiście i tych, którzy są ze mną i mają ochotę czytać wymysły mojej wyobraźni:)
Buziaczki:*:*:*
A no i oczywiście nie mogę pominąć w dedykacji naszego ukochanego Hinrika. Hinriku- całusy!!!:):):):*


1.

„Na imię mi Oskar, mam dziesięć lat, podpaliłem psa, kota, mieszkanie (zdaje się nawet, że upiekłem złote rybki) i to jest pierwszy list, który do ciebie wysyłam, bo jak dotąd z powodu nauki nie miałem czasu. No więc, równie dobrze mógłbym napisać: Nazywają mnie Jajogłowym, wyglądam na siedem lat, mieszkam w szpitalu z powodu mojego raka i nigdy się do Ciebie nie odzywałem, bo nawet nie wierzę, ze istniejesz”


Wszystko zaczęło się bardzo niewinnie. Dr Temperance Brennan została zaproszona przez władze hospicjum w DC. Dzieci bardzo chciały poznać słynną autorkę i antropolog sądową. Bones nie wiedziała, czy powinna tam pójść, w końcu jej kontakty z dziećmi nie były najlepsze, tak myślała, ale przecież to nieprawda. Jest mnóstwo dzieci, które uwielbiają jej towarzystwo, Parker- syn jej partnera i przyjaciela, a ostatnio już kogoś więcej, dzieci Amy…
Ale, wracając do powyższego zdania… Tak, Seeley Booth już od jakiegoś czasu nie był tylko partnerem Bones. Ich przyjaźń przerodziła się już w coś więcej. Po ostatniej sprawie, kiedy oboje o mały włos nie zginęli, odważyli się wreszcie wyznać sobie swoje uczucia. Stojąc w swoich objęciach z przystawionymi lufami pistoletów do skroni, byli przekonani, że już nikt ich nie uratuje i powiedzieli te dwa magiczne słowa „Kocham cię”. W tamtym momencie do pomieszczenia, w którym się znajdowali wpadła grupa FBI. Ocaleli. Nie żałowali tego, co powiedzieli. Cieszyli się, że w końcu się do tego przyznali. Teraz są szczęśliwą parą i nie muszą się więcej ukrywać przed przyjaciółmi. O ślubie i dziecku na razie nie myślą. Wszystko przyjdzie z czasem, kiedy naprawdę będą na to gotowi. Nie było sensu niczego przyspieszać. Po co niszczyć to co już mają. A mają więcej niż niejeden człowiek na świecie. Siebie. I tylko to się liczyło. Miłość i szczęście.
Kilka nocy po cudownym ocaleniu odważyli się na kolejny krok. Po kolacji przyrządzonej przez Bootha razem udali się do sypialni. To była ich wspólna decyzja. Byli na to gotowi. Dwa spragnione bliskości ciała w końcu połączyły się w jedno. W chłodną zimową noc w mieszkaniu Tempe wydarzył się cud.
Cztery i pół miesiąca później przyszło zaproszenie z Hospicjum. Po rozmowach z Boothem, Angelą i Cam, Tempe zdecydowała się je przyjąć. Nie wiedziała, że ta decyzja zmieni całe jej życie. Ma przyjechać za dwa tygodnie. Spotka się z dziećmi, pogada z nimi, pobawi się, może zechce im przeczytać jakąś bajkę.

Dwa tygodnie minęły bardzo szybko. Nie było żadnych nowych spraw, więc Bones skupiała się przez ten czas na identyfikacji szczątek z Limbo. Nadszedł w końcu ten dzień.
Spotkanie z dziećmi było bardzo udane. Wszystkie były zachwycone panią antropolog. Obawy Tempe okazały się niesłuszne. Po spotkaniu, kiedy rodzice zabrali wszystkie dzieci z świetlicy, Tempe zaczęła się pakować i poczuła na swoich plecach czyjś wzrok… Odwróciła się i jej oczom ukazał się mały chłopczyk, może ośmioletni, siedzący na krzesełku w rogu sali. Wpatrywał się w Bones tymi swoimi małymi zielonymi oczkami z ogromnym zaciekawieniem. Wyglądał na przestraszonego, rączki trzymał ściśnięte na kolanach. Wyglądał jakby chciał uciec, ale bał się poruszyć. Tempe ostrożnie do niego podeszła i usiadła na krześle obok.
-Cześć, jak masz na imię?- spytała, ale chłopiec nie odpowiedział, tylko patrzył.- Ja jestem Temperance. A ty?
- Michael…- odpowiedział nieśmiało.
-Bardzo ładne imię.
-Pani też ma bardzo ładne imię.
-Mów mi Temperance.
-Dobrze.
-Czemu siedzisz tutaj sam? Gdzie są twoi rodzice?
-Moi rodzice się mnie boją…
-Jak to?
-Boją się mojej choroby. Cały czas płaczą… przychodzą dwa razy w tygodniu… i zawsze są smutni. Pan doktor powiedział, że ja umrę…- Bones nie wiedziała, co powiedzieć. Nie spodziewała się takiej otwartej rozmowy. Co prawda ze śmiercią obcowała na co dzień, ale przecież to tylko małe dziecko…- Ty też się boisz ze mną rozmawiać?
-Nie.
-Czemu nic nie mówisz? Powiedziałem ci, ze umrę, a ty nic nie mówisz… Tak jak oni…
-Michael… Nie boję się ciebie. Gdyby tak było, nie siedziałaby tutaj teraz z tobą. Widzisz, tak to już jest na tym świecie, ze ludzie umierają…
-Tak, ale ja mam tylko osiem lat…
-Tak. Ale życie nie wybiera, Michael.
-Jesteś fajna.
-Dzięki- uśmiechnęła się do chłopca.
-Nie jesteś taka jak oni. Nikt nie chce ze mną rozmawiać, bo wiedzą, ze umieram. Tylko kilku kolegów i jedna dziewczynka bawią się ze mną…
-Chcesz to ja też mogę się z tobą pobawić?
-Chcę- na twarzy chłopca pojawił się uśmiech i iskierki radości w oczach.
-Jak chcesz mogę jutro do ciebie przyjść. Dzisiaj muszę iść do lekarza…
-Też jesteś chora?
-Nie, nie chora. Lekarz musi zobaczyć, czy z moim dzidziusiem jest wszystko w porządku.
-Dzidziusiem?
-Tak- Tempe położyła rękę na swoim zaokrąglonym brzuszku, już dość widocznym, w końcu to piąty miesiąc.- Tutaj jest mój dzidziuś.
-Naprawdę?- spytał niedowierzając. Cała ta sprawa z ciążą była dla niego bardzo fascynująca.- Tutaj?
-Tak.
-Cześć, maluszku- powiedział Michael nachylając się nad brzuszkiem Bones- Masz bardzo fajną mamę, wiesz?- Tempe się uśmiechnęła- I bardzo ładną.
-O, dziękuję ci Michael.
-To prawda, Temperance…- zarumienił się lekko.- Przyjdziesz mnie jutro odwiedzić?
-Tak, jak obiecałam.
-Super! To do jutra!- mały wstał i z uśmiechem wyszedł z sali.
-To niesprawiedliwe…- pomyślała Bones, jak mały zniknął za drzwiami- Taki mały… Przecież to jeszcze dziecko…
Zebrała swoje rzeczy i poszła zapytać lekarza, co takiego dzieje się z Michaelem. To co usłyszała, było przerażające. Chłopiec ma raka i już nic nie da się zrobić. Operacje, terapie.. nic nie pomaga… Został mu najwyżej tydzień, może dwa tygodnie życia…
Z tą smutną wiadomością Tempe wyszła z Hospicjum… „Nie powinno być takich miejsc- mówiła do siebie idąc do swojego lekarza- Dzieci nie powinny chorować. Nie powinny tak cierpieć… Nie powinny umierać…

just_american_girl

No hej dziewczyny...

U mnie wakacje nie ciekawie... :( Dzisiaj w nocy zmarła moja babcia - miała 93 lata... :(
Teraz tak pusto bez niej (mieszkaliśmy z nią)... W czwartek pogrzeb... Będę strasznie ryczeć - nie wytrzymam...
Sorki, że Was tym zadręczam, ale czuje potrzebę podzielenia się z Wami tą smutną wiadomością...

Kaiu mam nadzieję, że przezwyciężysz wszystkie swoje dolegliwości i będziesz zdrowa...

Kasiu rzeczywiście było wesoło... Już sobie wyobrażam miny tych z komisji... To prawie jakby Bones mówiła...

Sorki ale nie jestem w nastroju to wesołego pisania... Chyba rozumiecie...

Życzę Wam Wszystkim Kochane abyście na nic nie chorowały a jak już to szybko przezwyciężyć chorobę...

Pozdrowionka Kochany Teamie :*
Kisses :*

ocenił(a) serial na 9
mara625

Jej Maryś bardzo mi przykro...:(
Nie zadręczasz nas, trzeba czasem się komuś wygadać, zrzucić z siebie cieżar, czasami to pomaga. Naprawdę mi przykro Kochana. Trzymaj się tam! A wiesz, że Ci których kochamy nigdy nas nie opuszczają, nigdy. Twoja babcia na pewno nad Tobą czuwa i zawsze będzie blisko, nawet jeśli nie ciałem to duchem.

Kochane, jutro wyjeżdżam nad morze i z racji tego, ze nie będzie mnie przez dwa tygodnie, wrzucam nowe opko, które napisałam wczoraj i kolejną część Czarnego scenariusza.
Kisses dla Najcudowniejszego Teamu:*:*:*:* Trzymajcie się cieplutko:)


Codziennie witasz się z…

Dzień się kończy. Na niebie jasno świeci księżyc. Dzisiaj jest pełnia.
Zrobiło się troszkę chłodniej- w końcu zbliża się jesień
Na klatce schodowej słyszysz kroki
Siedzisz na kanapie z kubkiem gorącej herbaty
Czekasz na Nią
Kroki stają się coraz głośniejsze.
Zbliża się Ona
Jeszcze chwila i znowu się z Nią spotkasz
Słyszysz, jak wkłada klucz do zamka? Wolno go przekręca?
Słychać ciche kliknięcie
Przez chwilę masz wrażenie, ze się waha, jednak uspokaja Cię odgłos naciskanej klamki
Czekasz cierpliwie
Jak zawsze jest punktualna
Twój dzień pracy się skończył
Zdążyłeś wejść do domu, zaparzyć herbaty, usiąść i czekać
Ona nigdy Cię nie zawodzi.
Ona jako jedyna zawsze dotrzymuje słowa
Ani razu nie skłamała
Słyszysz stukot obcasów
Tak! Idzie do Ciebie, jak obiecała
Jest.
Upijasz łyk herbaty, odstawiasz kubek i patrzysz na drzwi
Po chwili uchylają się i widzisz w nich postać
Bezosobową?
Niewidoczną?
To Ona!
To na Nią czekałeś?
Widzisz Ją
Na Twojej twarzy pojawia się…

Budzą Cię promienie słońca wpadające przez przerwę między zasłonami
Nowy dzień budzi się do życia
Za oknem prószy śnieg
Okrywa świat puszystą, białą kołdrą
Jest pięknie.
Otwierasz oczy i pierwsze, co widzisz, co czujesz…
Z kim się witasz?
Z Nim.
Z Nim witasz się każdego ranka
I z Nim żegnasz się wieczorem, na kilka godzin, które poświęcasz na sen
Ale wiesz, że jak tylko otworzysz oczy On tam będzie
Jest obecny w Twoim życiu i nie ma zamiaru Cię opuścić
Obiecał jedno
„Kochanie, zawsze z Tobą będę. Zawsze”
Pamięta ten szept
Pamięta jego niski głos tuż przy swoim uchu
I te ciarki, które wówczas wędrowały po Jej plecach.
Obiecał, a On zawsze dotrzymuje słowa
Ani razu Jej nie skłamał
Ani razu Jej nie zawiódł
Zawsze jest obok
Ona też będzie z Nim na zawsze
Dopóki świat się nie skończy
Dopóki nie pozwoli komuś…
Będzie z Nim

Bo kto byłby z Tobą tam gdzie jesteś?
Odezwij się!
„Jeśli słyszysz głos w tej ciszy
Czy pozwala Ci Ona coś pomyśleć?
Czy pozwala Ci dojść do wniosku
Że nie masz obowiązku
Być razem z Nią w związku…”

Wstaje i idzie pod prysznic
Jest z Nim
Śniadanie
Jest z Nim
„Ja Cię nie opuszczę”- mówi kolejny raz
Powtarzał to tak wiele razy, ze Mu uwierzyła.
Uwierzyła, że zawsze będzie z Nim i z nikim innym
Tak zdecydowała
Jedzie do pracy i dopiero tam żegna się z Nim na kilka godzin
Wie, że jak tylko wróci do domu- On tam będzie na nią czekał
Obiecał
Tylko w pracy nie jest z Nim…
Tylko w pracy nie ma Jej przy Nim
Tylko wtedy są osobno, ale resztę życia spędzają razem
Chyba, ze coś się zmieni…

Kiedyś stali na rozdrożu
Teraz podążają wybraną drogą
Wciąż w jednym kierunku
Jakim? Czy to dobry kierunek?
Strach!
Ona z Nim
On z Nią
Zawsze razem
Boi się!
Czasem wystarcza odrobina odwagi
Podjęcie ryzyka i ruszenie odpowiednią drogą
Strach! Boisz się! Ciemno!

Nie słychać muzyki- głucha pustka
Nie słychać żadnego głosu
Koło Ciebie oprócz Niego- nie ma już nikogo
Koło Ciebie oprócz Jej- nikogo nie będzie

Wiesz o Niej wszystko
Kiedy tylko jesteś sam, wtedy zawsze pojawia się Ona
Zawsze!

Czasami próbujesz przed Nią uciec, ale Ona i tak zawsze jest przy Tobie
Może spróbuj tym razem poczekać
Może ktoś inny też będzie próbował uciekać
Wtedy będziecie mogli uciec razem
Może Tobie uda się uciec przed Nim
Może Tobie uda się uciec przed Nią
A może Wasze próby znowu skończą się porażką

Nagle słońce gaśnie- tylko w jednym miejscu
Tylko w jednym jedynym miejscu jest ciemno
Tam gdzie przed chwilą stałeś Ty
Tam gdzie przed chwilą stała Ona
Dlaczego w tym miejscu zabrakło światła?
Dlaczego nie zdecydowali się na ten krok, który tak bardzo pragnęli zrobić?
Dlaczego nie ruszyli dalej razem?
Czyżby strach Ich sparaliżował i nie pozwolił pójść w jednym kierunku?
Dlaczego nie chcą podać sobie ręki?
Dlaczego nie poznają swoich ust?
Czemu nie złączą swoich ciał w namiętnym tańcu?
Oboje przecież tego pragną?
Dlaczego się boją?
Czy każdego dnia muszą z Nimi żyć?
Zawsze będą Ich mieli obok siebie
Bo Oni nigdy Ich nie opuszczą
Przecież obiecali, ze zawsze będą
Zawsze- do końca świata, jeśli Oni tego nie zmienią

Świat się zmienia, lecz dla Nich wciąż jest taki sam
Każdy dzień wygląda tak samo
Nie ma żadnej różnicy
Coś się zmieniło?
Nie!
Każdego dnia witają się z…
Każdego dnia skazani są na swoje towarzystwo
Budzi się rano
Wita się z Nim na nowo
Kładzie się spać
Wita się z Nią na nowo

Wita się z Nim na nowo- z Życiem w Samotności
Wita się z Nią na nowo- z Samotnością

Samotność jest wtedy, kiedy nie ma obok Ciebie nikogo
Ani nikogo nie będzie
Samotność nigdy nie opuszcza
Samotność jest Waszą najlepszą przyjaciółką
Najlepszym przyjacielem
To z Nimi żyjecie
Bo…

„Nie ma takiej chwili
Aby ludzie natrafili
Na to żeby Jej nie było
Wśród żywych”

Wita się z Nim na nowo- z Życiem w Samotności
Wita się z Nią na nowo- z Samotnością

ocenił(a) serial na 9
brenn73

A tu kolejny rozdział Czarnego scenariusza:

25.

-Co się dzieje?- ponownie spytała.
-Chodźmy stąd, szybko. Proszę cię.
-Ale…
-Nie pytaj o nic. Wszystko ci wytłumaczę, ale nie tutaj. Chodź!- złapał ją za rękę i razem wybiegli z parku.
-Booth? Nie rozumiem…
-Obiecuję, że wszystko ci wytłumaczę, ale chodźmy najdalej jak to możliwe od tego parku. Nie możemy tutaj zostać. Nie pozwolę, żeby coś ci się stało. Kocham cię, nie mogę cię stracić!- mówił praktycznie na jednym wydechu. Biegli, nie oglądając się za siebie. Być może w tych krzakach nikogo nie było, może tylko mu się wydawało, że coś słyszy, ale cała ta sytuacja… słowa, które oboje wypowiadali… to wszystko działo się już wcześniej. Dokładnie tak samo wyglądało to w jego śnie. Park, fontanna, gwiazdy, życzenie… Oboje mówili słowo w słowo to samo, co we śnie… Może przez to Booth słyszał ten szelest? Może jego podświadomość podsunęła mu te dźwięki, obrazy… cokolwiek to było, nie mógł ryzykować życia swojej ukochanej. Dopiero, co zyskał jej miłość, dopiero powiedziała mu, że go kocha, przyznała się i już się nie boi. Może to było emocjonalne, może nic się nie stało, ale po co ryzykować stratę ukochanej kobiety?
-Dlaczego miałbyś mnie stracić? Czemu miałoby mi się coś stać?- pytała wciąż nie wiedząc, co jest powodem dziwnego zachowania agenta- To tylko park…
-Kochanie… Obiecuję, że wyjaśnię. Obiecuję.
-Wierzę ci- szepnęła. Po chwili szybkiego biegu znaleźli się poza parkiem. Booth nerwowo rozejrzał się dookoła, by sprawdzić czy nikogo nie ma. Pusto.
-Wszystko dobrze- szepnął Booth.
-Czemu miałoby być źle?- spytała wpatrując się w jego twarz.
-Bones… Kiedy mówiłem, że mam wrażenie, że już byłem w takiej sytuacji… Ja… nie kłamałem.
-Nie rozumiem…
-Cała ta sytuacja w parku… Najpierw Royal Dinner, potem park, fontanna i to co mówiłaś o gwiazdach w niej…
-Wiem, ze to niemożliwe, Booth. Gwiazdy nie mogą skakać na wodzie w fontannie. Myślałam, że wiesz, że ja…
-Bones, kochanie nie o to mi chodzi.
-Więc o co?
-Dobry wieczór- powiedział mężczyzna, który przechodził obok nich. Do nóg partnerów podszedł maleńki czarny piesek. Bones schyliła się, by go pogłaskać.
-Dobry wieczór- odpowiedziała z uśmiechem.
-Dobry wiecz… wieczór…- powiedział Seeley spoglądając na mężczyznę.
-Wszystko w porządku?- spytał.
-T… tak, chyba tak…- odpowiedział zdezorientowany Booth- Ja… a nie ważne.
-Ma pan pięknego psa- powiedziała Brennan głaszcząc zwierzaczka po brzuchu.
-Dziękuję pani- mężczyzna uśmiechnął się.
-Ja… Przepraszam, ale… Bones, powinniśmy już iść- podał jej rękę by pomóc jej wstać.
-Gdzie chcesz iść?- spytała.
-Musimy szybko pojechać do domu- schylił się i szepnął jej do ucha- proszę cię, zaufaj mi i o nic nie pytaj. Wyjaśnię ci w domu- Seeley wstał podnosząc Bren.
-Masz rację, kochanie, powinniśmy już iść- powiedziała- Do widzenia panu- uśmiechnęła się do mężczyzny.
-Do widzenia- odpowiedział. Seeley i Temperance odwrócili się i ruszyli, tym razem szybszym krokiem, w kierunku domu pani antropolog.

Bardzo szybko do niego dotarli. Po drodze Bones nie pytała o nic, ufała Boothowi, widziała, że coś się dzieje, wiedziała, że wszystko jej wytłumaczy i że teraz nie chce o tym rozmawiać. Rozumiała to, dlatego milczała. Booth też nic nie mówił. Zastanawiał się, co takiego wydarzyło się przed chwilą w parku. Czy on wariuje? Czy rzeczywiście jego sen mógłby się spełnić? Czy gdyby stamtąd nie uciekli, teraz gnałby do szpitala i bał się o życie Bones? Czy za te kilka minut usłyszałby to, co w swoim śnie… że ją stracił? Ją i dziecko? Chwila… To nie mogła być prawda. Oni jeszcze ze sobą nie spali, nie ma mowy, żeby Brennan była w ciąży, czyli… to nie było odzwierciedlenie jego snu? A ten mężczyzna, którego spotkali? To był ten sam człowiek, który odwiózł go do szpitala, wtedy kiedy postrzelono Tempe… Co się dzieje? Co to wszystko miało znaczyć? Oszukał los? Zmienił przyszłość swoją i przyszłość Bones? Jak ma jej to powiedzieć? Ona nie wierzy w takie rzeczy? Nie wierzy w realność snów…

Weszli do salonu Temperance, zapalili światło, powoli się rozebrali i nadal milcząc usiedli na kanapie. Bones nie chciała nic mówić, czekała aż Booth zacznie. Czuła, że to jest dla niego na swój sposób trudne, że próbuje ułożyć sobie w głowie, co i jak dokładnie ma powiedzieć. Czekała.
Dopiero po jakiejś chwili Booth wziął głęboki oddech i zaczął:
-Bones… Nie wiem, jak mam ci o tym wszystkim powiedzieć, jak mam ci wytłumaczyć, co stało się w parku… Znam twój stosunek do pewnych rzeczy i wiem, że nie przekonam cię moimi argumentami, ale…- Bren położyła swoją rękę na jego ręce i dała mu tym samym znak, że jest z nim, gotowa do wysłuchania wszystkiego, co ma jej do powiedzenia. Seeley przykrył swoją ręką, jej drobną dłoń, westchnął i mówił dalej- Dobrze… Widzisz kochanie… Jakiś czas temu, wtedy kiedy po raz pierwszy mówiłem ci, że mam ci coś ważnego do powiedzenia, przed tą sprawą, którą mamy… śniło mi się coś- po tych słowach Bones lekko zadrżała, przypominając sobie o swoim śnie- To było coś gorszego niż koszmar… Wszystko wydawało mi się takie prawdziwe… Czułem to wszystko… twoje ciepło, twój zapach, bliskość… Śniło mi się, że jesteśmy razem już jakiś dłuższy czas… siedzieliśmy w Royal Dinner, wieczorem i jedliśmy to, co dzisiaj… na dworze było ciemno, ciepło, niebo było gwieździste… dokładnie takie jak dzisiaj… wszystko wyglądało tam, tak jak dzisiaj. Poszliśmy do parku na spacer i zatrzymaliśmy się przy fontannie… wtedy powiedziałaś… „Krople wody wyglądają jak gwiazdy… Miliony gwiazd w zasięgu naszych rąk…”, tak zaczęła się nasza rozmowa… każde jedno słowo, które dzisiaj wypowiedzieliśmy mi się śniło...- Tempe patrzyła na niego i czuła jak ogarnia ją strach. Jemu też coś takiego się przytrafiło- potem ten szelest w krzakach, który we śnie zignorowałem, bo byłem zajęty podziwianiem ciebie. Czułem się szczęśliwy… Wtedy coś dwa razy huknęło, krzyknęłaś, przewróciłaś mnie i… i wtedy dotarło do mnie, ze ktoś strzelał. Osłoniłaś mnie… poczułem krew na swoich dłoniach… czułem jej ciepło… czułem, że to dzieje się naprawdę, rozumiesz?- spojrzał w jej oczy, Bones mocniej zacisnęła rękę- Potem ten mężczyzna, którego dzisiaj spotkaliśmy… To on we śnie odwiózł mnie do szpitala, do ciebie… Dlatego tak się go dziś wystraszyłem… A w szpitalu… w szpitalu…- z jego oka spłynęła łza. Samo wspomnienie tego snu bardzo bolało.
-Booth…- szepnęła i otarła łzę.
-W szpitalu dowiedziałem się, że cię straciłem… powiedzieli mi, ze nie żyjesz… ty i… i nasze dziecko…
-Dziecko?
-Tak… w moim śnie okazało się, ze byłaś w ciąży. Nie wiedzieliśmy o tym, a potem… potem po prostu wszystko nam odebrano. Czułem jak się ze mną żegnasz, słyszałem twój szept w mojej głowie, jak mówisz „Przepraszam, musiałam…” Wszystko było takie prawdziwe Bones… pogrzeb, park… fontanna, strzały, twoje ciepło i ten ogromny ból, jaki czułem, kiedy dowiedziałem się, ze cię straciłem, że już nigdy w życiu cię nie zobaczę… Ja po prostu czułem, jak moje serce się rozpada, jak ulatuje ze mnie życie i całe szczęście, jakie wtedy czułem mogąc mieć ciebie blisko… Dlatego dzisiaj tak się przestraszyłem tego wszystkiego. Dlatego chciałem stamtąd jak najszybciej uciec… miałem wrażenie, że znowu jestem w moim śnie, że to wszystko się stanie… nie mogę cię stracić…
-Booth…- szepnęła, teraz z jej oczu spływały łzy.
-Dzięki temu, co się stało w tym śnie, zrozumiałem, ze dłużej nie mogę czekać z wyznaniem ci tego, co czuję. Wiedziałem, że muszę ci powiedzieć, jak bardzo cię kocham, zanim będzie za późno, zawsze chciałem ci to powiedzieć, zawsze cię kochałem, tylko… bałem się. Teraz wiem, ze strach mógłby zniszczyć wszystko…. Wiem, że nie mogę bez ciebie żyć, że kocham cię, jak nikogo innego na świecie. Jesteś dla mnie najważniejsza, zawsze to wiedziałem. Zawsze…. Bones, kochanie… wiem, że ty nie wierzysz w sny, że nie szukasz w nich ukrytego znaczenia, ale… ja naprawdę w tamtym momencie bałem się, że cię straciłem… Ja wierzę, że to był znak… znak, że musimy zrobić coś z naszym życiem, powiedzieć, to co chcemy, bo któregoś dnia może być za późno. Nie chcę umrzeć ze świadomością, że źle pokierowałem swoim życiem… że nie dałem nam szansy, nie pomogłem ci zrozumieć miłości, nie nauczyłem żyć razem i kochać się… Nie chcę stracić ciebie… Wiem, że nie wierzysz w takie znaki, ale…
-Booth…- przerwała mu, kładąc palec na jego ustach. Z jej oczu wciąż spływały łzy- Booth, ja… ja wierzę- otworzył szerzej oczy i spojrzał na nią ze zdziwieniem- wierzę, że sen może być znakiem- delikatnie pogłaskała jego policzek- Wierzę, że sen może pomóc nam coś zrozumieć i podjąć ważną decyzję… Wierzę w to.
-Bones…- na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech.
-Dzisiaj w nocy… Dzisiaj sama się o tym przekonałam. Widziałem, jak wyglądałoby moje życie, gdyby ciebie w nim zabrakło…
-Co ty mówisz Bones?
-Ja… śniła mi się nasza kolacja, na której wyznajemy sobie nasze uczucia, a potem… potem chcieliśmy spędzić razem noc… i się obudziłam… To znaczy, myślałam, ze się obudziłam. Próbowaliśmy rozwiązać sprawę, nad którą pracujemy teraz… Pojechaliśmy do Jeffersonian… i przed wejściem…
-Bones, cała się trzęsiesz- dotknął jej policzka i wytarł spływające łzy.
-Ja też wciąż… to nadal boli, jak o tym myślę. Booth, szliśmy i nagle po prostu upadłeś… Podobnie jak w twoim śnie… szpital… powiedzieli mi, że nie ma szans na uratowanie twojego życia, że… mam się z tobą pożegnać… że umrzesz… i czułam jak ktoś wyrywa mi serce…- płakała coraz bardziej. Booth starał się ścierać spływające po jej policzkach łzy. Czując jego ciepło na chwilę się uspokajała. Po chwili jednak łzy wracały.- Patrzyłam jak cię reanimują, jak przykrywają twoje ciało białym prześcieradłem, a potem… powiedzieli mi, ze nie żyjesz… Przeraźliwy dźwięk zatrzymanego serca, ta pozioma linia… długo mnie to prześladowało… Potem coś się działo… byłam u Angeli, rozmawialiśmy o tobie… potem pogrzeb, na którym wydawało mi się, że ze mną rozmawiasz, mówisz mi, ze mnie kochasz, żegnasz się i odchodzisz… Nie uwierzyłam… wiesz, co myślałam o życiu po śmierci… Wtedy podszedł do mnie Cullen i dał mi list, który u niego zostawiłeś, a który miał mi przekazać gdyby coś ci się stało… W tym liście przepraszałeś mnie, ze nie miałeś odwagi powiedzieć mi, ze mnie kochasz… Powtarzałeś, że zawsze mnie kochałeś, kochasz i będziesz kochać… ze powinnam ułożyć sobie życie bez ciebie, ale… ale ja nie wyobrażałam sobie życia bez ciebie… Teraz zrozumiałam, co oznaczają te uczucia, co się dzieje kiedy jesteś ze mną… Wiedziałam, ze jesteś dla mnie najważniejszy, ale bałam się uwierzyć, ze to miłość… Nigdy nie potrafiłam kochać i bałam się, że tylko cię skrzywdzę, że jedyne co mogę ci dać to cierpienie. Nigdy nie pomyślałam, ze mógłbyś pokochać kogoś takiego jak ja. Kiedy czytałam ten list, czułam, ze straciłam wszystko… swoje życie… wszystko, co było dla mnie ważne… Kiedy byłam w parku, widziałam twoją twarz… wtedy podszedł do mnie mężczyzna i przystawił mi pistolet do skroni… chciał mnie zabić, a ja… wiedząc, że nie mogę już dalej żyć, powiedziałam, żeby mnie zastrzelił, że i tak nikt mnie nie kocha, nikt nie będzie po mnie płakał… mojego życia nie było… Wierzę, ze to był znak Booth… Tak jak w twoim przypadku, znak, ze powinnam się zmienić, zaryzykować… Wiesz, w tym śnie prosiłam, żeby czas się cofnął… Prosiłam o drugą szansę, żebym mogła powiedzieć ci, ze cię kocham i… to się spełniło. Dostałam drugą szansę i… jak się obudziłam wiedziałam, co powinnam zrobić. Wybiegłam z domu prosto do ciebie. Widocznie przeznaczenie chciało, żebyśmy dzisiaj na siebie wpadli, żebyśmy już dłużej nie czekali… Czy to nie dziwne, ze ja mówię o przeznaczeniu?- spytała lekko się uśmiechając.
-Zmieniłaś się Bones… Uwierzyłaś… To nie jest dziwne. Mieliśmy się spotkać…
-Tak sobie myślę- oboje już lekko się uspokoili. Zrzucili z siebie ten ciężar, który nosili przez ostatnich kilka godzin- antropologia nie pozwalała mi w to wierzyć, ale… skoro czas się cofnął, to czemu celem losu nie miało być nasze spotkanie? Tak musiało być. Zrozumiałam, ze cię kocham i nigdy nie pozwolę ci odejść. Nie potrafiłabym żyć bez ciebie… Wiem to. Zawsze to wiedziałam.
-Bones… Jak ja cię kocham…- powiedział przytulając ją mocno do siebie. Bren zanurzyła głowę w zagłębienie jego ramienia i wdychała jego zapach, jakby chciała się upewnić, ze jest przy niej.
-Tak bardzo cię kocham Booth…- szepnęła i powoli zbliżyła swoje usta do jego…



KISSES:*:*:*:*:*

brenn73

Hej dziewczyny :)

Bardzo Ci dziękuję Kasiu za słowa otuchy... - na prawdę jest mi lepiej a jeszcze kiedy napisałaś, że babcia zawsze będzie ze mną, bo ci których kochamy nigdy tak na prawdę nie odchodzą... - już mi lepiej :) Bardzo się wzruszyłam - dziękuję :*

No to życzę udanego wypadu nad morze :) Opal się dużo... :) Heh no to widzimy się dopiero za dwa tygodnie... :) A i czekam na relację z wakacji nad morzem... :)

Wow Kasiu ni wiem co mam napisać po przeczytaniu tego nowego opoka... - jestem w szoku (może to przez tę porę... - może tak jest już późno :P Ale i tak muszę powiedzieć, że bardzo mi się spodobało... a te momenty kiedy nie kończyłaś zdania - takie... hmm.. trudno mi określić :P heh... Doskonale Ci wychodzą opowiadanka w takim właśnie stylu - dają wiele do myślenia i dużo własnych reflekcji... :)

.A co do "Czarnego Scenariusza" to muszę to na samym początku powiedzieć, że bardzo się cieszę, że wrzuciłaś kolejną część... :) OK to teraz mogę przejść do sedna :P
...Jejku jestem strasznie wzruszona tymi wyznaniami... - wszystkim ale najbardziej tym co sobie mówili w mieszkaniu Bones... Jakie to mega, hiper, ekstra super piękne... - miałam łzy w oczach (wyobraziłam sobie ich jak stoją na przeciwko siebie i mówią to co czują płacząc przy tym...) Na reszcie odnaleźli siebie, nie boją się już i są razem... Mam nadzieję, że już im siebie nie odbierzesz i będą żyli długo i szczęśliwie i kto wie, może nie sami... :P :) Widzisz jak mi poprawiłaś humor, za co bardzo Ci dziękuję... :)
Aaaa... i jeszcze jedno... - mówił ci już ktoś kiedyś, że jesteś genialna ?
- Tak ja :P już ci to sporo razy mówiłam :) i nie zmienie zdania :) Heh... to było rewelacyjne (muszę sobie przeczytać te ich wyznania raz jeszcze... )

Co tam dziewczyny u Was ciekawego ? Opowiadajcie Kaiu i Beatko jak żyjecie :P

Pozdrowionka dla Najwspanialszego Teamu, Hinriusia, Matta oraz Calli :)
Kisses :*

ocenił(a) serial na 9
mara625

Heeeeej Kochaaaaneeee!!!!!:):):):)
Wróciłam z wakacji i wreszcie wracam na forum, miałam napisać wczoraj, ale nie miałam kiedy, bo musiałam przeprowadzić sobie biurko:P hehehe, wreszcie mi się nie rozpada i jest większe<hura>:)!
No to może tak jak obiecałam, trochę o wakacjach:) Kolonia była niesamowita! W życiu nie byłam na tak WSPANIAŁEJ kolonii i takich wakacjach- moje najlepsze wakacje w życiu. Morze- przez dwa tygodnie przepiękna pogoda. Spaliłam się jednego dnia, bo z koleżankami na godzinę zasnęłyśmy na słońcu i to koło 12tej... ale co tam!:) Kąpaliśmy się, skakaliśmy na falach, nurkowaliśmy, opalaliśmy się! Aach, ja chce tam z powrotem. Nie mogę sobie teraz miejsca znaleźć:( Brakuje mi tego.
Dzieciaczki były naprawdę kochane- nie mogłam się od nich uwolnić, cały czas się kłóciły, które ma mnie trzymać za rękę. Także miałam towarzystwo przez caluteńki czas, nawet w drodze na stołówkę:P
Były wycieczki- Kołobrzeg, Międzyzdroje, Aquapark- CUDOWNIE!!!
Zachody słońca cudowne, kąpanie się o zachodzie jeszcze lepsze:)
Robiliśmy z dzieciaczkami spektakl Mam talent:) TO było wspaniałe, ciężko było ich uspokoić, ale daliśmy radę:)
Śluby, Chrzest [na którym byłam żoną Neptuna. Potem kąpaliśmy sie w morzu, ja w prześcieradle i potem nie miałam na czym spać:P hehehehe] przebieranki, konkurs miss... Dużo tego było.
ZIelona noc była genialna! Najstarsze dziewczyny i wszystkie wychowawczynie poprzebierały się [ja też oczywiście] w różne śmieszne stroje i chodziliśmy po pokojach straszyć dzieci, potem wężykiem do niedaleko położonej restauracji. Myśmy mieli ubaw, ale tam siedzieli sami sztywniacy, no ale to już ich problem, jak się bawić nie umieją:P my bawiliśmy sie cudownie. Potem siedzenie na ławce do 2giej w nocy, na godzinkę spać i heja na wschód słońca. Słońca nie było widać, bo było pochmurno tego ostatniego dnia, ale ja z jedną panią kąpałyśmy się w tej lodowatej wodzie o wschodzie słońca:) BOSKO!
Poza tym miałam też, jak dla mnie mrożącą krew w żyłach przygodę... Biegałam sobie prawie codziennie rano, przed śniadaniem brzegiem plaży [bo mieliśmy do niej 5 min w linii prostej, z ośrodka było je widać]. No i w przedostatni dzień, mówię sobie, musze ten ost raz pobiec. w nocy była burza, ale rano jak wstałam świeciło słoneczko, więca ja Hej na plaże i biegnę sobie z mp3 z 15 min w jedną stronę. potem przerwa, wchodze do wody i zaczyna kropić, ja mówię "super, jeszcze w deszcyku będę wracać, to mi się podoba" więc zaczęłam biec z powrotem i nagle... BUM! Ściana deszczu, burza, błyska mi się nad głową, grzmi, leje, a ja na środku plaży, 15 min drogi do wyjścia, nikogo nie ma... ale się bałam! W życiu tak szybko nie biegłam, chyba pokonałam tą trasę w 4 minutki. Myślałam, ze tam zwariuję, a potem, ze nie dojdę do ośrodka, nie mogłam złapać tchu... ale doszłam, zmoczona, przestraszona, mokra... ale nic się nie stało:P To było straszne.
No ale ogólnie kolonia była tak cudowna, wspaniała, że mogłabym siedzieć tam calutkie wakacje, byle tylko mieć neta i móc zaglądać na forum:)
Oki, kończę opisywanie, bo chyba znowu się rozpisałam:P
BYŁO BOSKO!!!:):):)

NAJSERDECZNIEJSZE POZDROWIONKA I NAJWIĘKSZE BUZIAKI DLA KOCHANEGO TEAMU, NAJCUDOWNIEJSZEGO TEAMU!!!!

KISSES:*:*:*:*:*:**:*:*:*:*:*

ocenił(a) serial na 9
brenn73

I oczywiście obiecany next:):):)

26.


-Tak bardzo cię kocham Booth…- szepnęła i powoli zbliżyła swoje usta do jego…
Chwilę się wahała, ale w końcu zdecydowała się delikatnie musnąć jego wargi. Booth niczego nie przyspieszał. Oboje czuli, że ich pierwszy pocałunek, jako pary, powinien być naprawdę magiczny i wyjątkowy. Na początku zdecydowali się „zapoznać” swoje usta ze sobą. Sposób w jaki to robili przypominał parę dzieci z podstawówki, które po raz pierwszy zdecydowały się na „poważny” pocałunek. Delikatne muśnięcia przynosiły im wielką radość, ciepło rozpływało się powoli po całych ich ciałach, serce przyspieszało. Czuli słodki smak i nagle zapragnęli czegoś więcej. Chcieli zatracić się w tym smaku i poczuć, jak świat wiruje dookoła nich. Tak się stało. Pogłębiając pocałunek, zmieniając go w coraz bardziej odważny, poczuli nowy nieznany smak, doświadczyli nowego nie odkrytego jeszcze doznania, jakie dawała im odzwierciedlona w pocałunku miłość. Po raz pierwszy żadne z nich się nie bało. Wiedzieli, że im musi się udać. Taka miłość nie ma prawa zostać przerwana. Będzie istniała do końca świata, a kiedy oni umrą… miłość przetrwa i będzie im towarzyszyć w miejscu, do którego się udadzą, ale, ale… Po co mówić o śmierci? Oboje są młodzi, mają przed sobą całe życie. Chodzi o to, że nic nie będzie w stanie zdusić tego uczucia i nawet śmierć w tym wypadku nie będzie oznaczała końca. Kto wie, może śmierć dla nich będzie kolejnym etapem? Może dla nich zacznie się drugie, inne życie, w którym ta miłość nadal będzie istniała? Nadal będzie równie potężna. Może nawet jeszcze silniejsza niż teraz. Czy to możliwe? Świat i życie są pełne tajemnic i chociaż Bones nie wierzy w życie pozagrobowe, może Booth pomoże jej uwierzyć? Wiele się od niego nauczyła. W znaczenie snów uwierzyła, to czemu nie miałaby uwierzyć, że kiedy umrą, na zawsze pozostaną razem? Ma szczęście, że spotkała kogoś takiego, jak Booth. Człowieka, mężczyznę, który nauczył ją, jak żyć. Uzbrojony w cierpliwość, pomógł jej odnaleźć się w tym do niedawna obcym dla niej świecie. Pomógł jej znaleźć miłość i… wierzyć.
Bones rozchyliła lekko usta, czym dała znać Boothowi, że jest gotowa na jeszcze bliższe poznanie. Zaprosiła jego język do siebie i ostrożnie, powoli pozwoliła mu zetknąć się z jej językiem. Widocznie od razu poczuli, że to właściwy towarzysz, bo pogrążyli się we wspólnym tańcu. Jeden rytm, wspólny, płytki oddech i piękny, namiętny taniec, który raz odbywał się w Bones, raz w Boothie. Małymi krokami poznawali swoje usta, ich smak, swoje języki i naprawdę poczuli, jak świat dookoła wiruje. Nie słyszeli muzyki z głośników, nie było jej, wsłuchiwali się w rytm ich miłości, który nawet przez moment niczym się nie różnił. To było to. To było to, na co czekali, czego szukali przez całe swoje życie. Teraz mogą być pewni, że wreszcie to znaleźli. Oddechy przyspieszały, z każdą chwilą stawały się płytsze. To była rozkosz, o jakiej nawet nie śnili. Nic, nawet pocałunek pod jemiołą nie mógł się równać z tym, co działo się teraz. To tak, jakby w tym jednym pocałunku, w tym jednym miejscu zebrała się całą radość świata, całe szczęście jakie istniało wpadło teraz do nich i oplotło swoimi ramionami, uradowane, że ta dwójka wreszcie się odnalazła i weszła na właściwą, wspólną drogę.
Jednak nawet najbardziej namiętny taniec, musiał się w końcu skończyć. Potrzeba zaczerpnięcia powietrza, po kilku minutach zwyciężyła.
Równie wolno rozdzielili swoje usta, wzięli głęboki oddech, jakby chcieli uzupełnić brakujący tlen, czuli, jak kręci im się w głowach, dobrze, że siedzieli… uśmiechali się do siebie. Świat nadal tańczył, trzeba było odzyskać równowagę. Wciąż w swoich ramionach, wpatrywali się sobie w oczy i widzieli potwierdzenie i odzwierciedlenie tego wszystkiego, co przed chwilą się wydarzyło. Bił od nich niesamowity, jasny blask, a iskierki skakały wesoło. Nadal ciężko oddychali i próbowali złapać trochę powietrza.
-Kocham cię…- szepnęli jednocześnie i uśmiechnęli się do siebie.
-Zawsze o tym marzyłam…- mówiła cicho, mocno się w niego wtulając- Zawsze chciałam poczuć, że… komuś na mnie zależy, że… naprawdę mnie kocha. Teraz się tak czuję, Booth… Czuję, że moje życie przy tobie ma sens, że chcę żyć, uśmiechać się, być… dla ciebie- z oka Seeleya spłynęła łza szczęścia, którą Bones delikatnie scałowała.
-Nawet nie wiesz, Bones, jaki jestem szczęśliwy…W najskrytszych marzeniach nie śniłem, że kiedyś dane mi będzie dzielić życie z tobą i być z tobą, zawsze. Jestem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi.
-Ja też kochanie…- Mocno w siebie wtuleni, po prostu siedzieli. Nic więcej nie było im teraz potrzebne. Czuli, że ich serca biją jednym rytmem. Jedno obok drugiego. Razem, jakby były jednym sercem. Byli jednością. Może nie doszło do aktu fizycznego, ich ciała nie złączyły się w jedno, ale… Wydarzyło się coś ważniejszego- ich dusze się połączyły.

W końcu zaczęło robić się naprawdę późno.
-Booth?- odezwała się Bones- Zostań dzisiaj u mnie. Nie chcę już nigdy być daleko od ciebie. Nie jeśli, nie jest to konieczne. Już nigdy…
-Dobrze, zostanę- powiedział z uśmiechem i pocałował ją w czoło.
-A może… wprowadzisz się do mnie?
-Co?- spytał lekko zaskoczony.
-Za wcześnie? Przepraszam, ja tylko…
-Bones- przerwał jej, zamykając jej słodkie usta pocałunkiem- Nie, nie jest za wcześnie- szepnął, kiedy ponownie zachłannie próbowali złapać powietrza- Chcę z tobą mieszkać, chcę z tobą żyć. Zestarzeć się u twojego boku, patrzeć, jak rosną nasze dzieci, jeśli będziesz chciała je ze mną mieć…
-Pragnę tego tak samo, jak ty…- szepnęła. Jeszcze niedawno nawet by o tym nie pomyślała, ale przecież wiele się zmieniło. Ona już nie jest tamtą Brennan. Teraz, może jeszcze się trochę boi, jak da sobie radę, ale wie jedno, Booth zawsze przy niej będzie.
-Chcę kochać cię do końca naszych dni. nie możemy tracić czasu, życie jest zbyt krótkie…
-Chcesz…
-Chcę, chcę, chcę- mówił obsypując pocałunkami jej twarz- Chcę z tobą zamieszkać. Zawsze marzyłem, by móc, co rano budzić się u twojego boku, spoglądać w twoje błękitne, jak ocean oczy, zatopić się w nich, obsypywać pocałunkami całe twoje piękne ciało i udowodnić ci, że jesteś najważniejszą osobą w moim życiu, że cię kocham i liczysz się tylko ty. Tylko ty, Bones. Chcę żebyś każdego dnia czuła się kochana i wierzyła w miłość prawdziwą i czystą, taką, która będzie istniała wiecznie.
-Booth… ja… wierzę… ja…- nie była w stanie nic więcej powiedzieć. Te wszystkie piękne słowa, całkowicie ją wzruszyły i po prostu się rozpłakała. Zarzuciła ręce na szyję Seeleya i wtuliła się w niego najmocniej, jak tylko mogła, najmocniej, jak potrafiła. Przez łzy szepnęła tylko- Kocham cię…


KISSES:*:*:*:*

brenn73

Wow no to Kasiu bardzo się cieszę z udanych wakacji... :) Z Twojego jakże obszernego opisu wnioskuję, że musiało być bosko :) Bardzo Ci zazdroszczę, bo ja jeszcze nie byłam na wakacjach nigdzie... siedzę cały czas w domu... no może nie licząc jak tydzień temu pojechaliśmy do Boszkowa ale i tak się nie kąpałam, bo zapomniałam stroju i sobie tylko nogi pomoczyłam ale to żadna frajda w porównaniu do kąpieli... Ale cóż takie życie i mam nadzieję, że zdążę jeszcze gdzieś pojechać zanim się wakacje skończą...

Bardzo się ciesze z wrzuconego opoczka... bardzo się stęskniłam za tym opowiadankiem :)
Kasiu jesteś genialna całość była po prostu magiczna :) normalnie odpłynęłam w krainę... czegoś tam i brak słów tylko GENIALNE... sama miałam łzy w oczach ze wzruszenia jakie mnie ogarnęło... a opis pocałunku w wielgaśnym stylu został opisany... Kasiu wrzucaj cedeka bo nie mogę się doczekac co dalej :)
PS:Jednak ten "Czarny scenariusz" nie jest taki czarny... xD :P

Co tak u Was słychać ciekawego dziewczynki Beatko i Kaiu ? (mam nadzieję, że jest już ok)
Piszcie :)

Pozdrowionka dla najwspanialszego Teamu :) Calli i Hinriusia :)

Kisses :*:*:*:*:*:*:*:*

mara625

Kasia, Kasia, Kasia! Wróciłaś! Ja jestem ucieszona ty lubiłaś swój czas z dzieciami ;)

Ja dzisiaj zostawiam Gdansk dla miesiąc, potem ja wracam i ponieważ ja muszę kawałek wrzesień być w Polska, ja zostawam do 9/18 ;) Teraz ja jadę moja babcia, bo mama wraca do London i ja będę powoli odnawiała mój świat i szukała moje... wszystko. Tydzień temu ja... nieważny. Jeśli wy chcecie wiedzieć, pytywajcie Marysia, ona wie.
Ja nie wiem kiedy ja będę online następny raz, więc ja życzę miłe wakacje wam i czekam dla dalszym częściom opowiadań i wasze wakacjowe opisy ;)

God bless you! ;*
Kaia

ocenił(a) serial na 10
just_american_girl

Cześć Kochane :)

Oj Kasiu widzę żę wakacj upływają ci w bardzo miłym nastroju. Dziękuję że pdzieliłaś się z nami wrażeniami.
Co do opka to jak pisała Marysia jest Genialny aż brak słów by go komplementować. Z niecierpliwością czekam na następną część :)

Marysiu u mnie wszystko w porządku tylko teraz w pracy długo o 15 minut jesem w domu teraz do 23 jest ciężko ale daję radę :)

Kaiu Pamiętaj że jesteśmy z Tobą i Kochamy Ciebie. Modlę się za Ciebie i wierzę że będzie dobrze Gorące uściski :)

Pozdrowienia dla ukochanego Teamu , Calli i Hinrusia :):):):):)
Bardzo mi WAS brakowało:):):):*:*:*:):):):*:*:*:):):):*:*:*:):):):*:*:*:):):):*:*:*:):):)
Kisses :*:*:*

bartkowiak_b

Witajcie Dziewczyny :)

Nom to Beatko no to życzę przyjemnej pracy (o ile tak się da xD :P) No to super, że u Was jest w porządku :)

Kaiu ja również modlę się codziennie od kiedy się dowiedziałam, aby było wszystko dobrze. Tak jak napisała Beatka jesteśmy z Tobą i Kochany Ciebie :) Jesteś silna... :)

Również bardzo się stęskniłam za Naszymi pogaduszkami... :) Ale mam nadzieję, że to nadrobimy... :)

Pozdrawiam Najwspanialszy Team na świecie, przesyłam Gorące uściski i buziaczki (takie jakie jest nasze słoneczko :P:P)

Kisses :*

ocenił(a) serial na 9
mara625

HEJ KOCHANE!

Kaiu Najdroższa ja też stale o Tobie myślę i wierzę, że wszystko Ci się poukłada. I podpisuje się pod tym, co napisała Beatris TAK- Kochamy Cię!!!:)

Wakacje, wakacje, niby wolne, a czas ciężko znaleźć, ja nie wiem co się dzieje. Tu się biega, tam, tu coś sie robi i tak zlatuje cały dzień.
Tęskno mi do kolonii i do tych wszystkich ludzi, ale za rok się znowu spotkamy [prawie jak w Bones, spotkanie po roku, nie przy wózku z kawą, ale na przystanku i w autokarze:P]

No cóż, wypadałoby chyba dorzucić cedeka, przepraszam Was, że znowu zrobiłam taką przerwę, musimy to wszystko nadrobić i na nowo rozkręcić nasze pogaduszki:)

Pozdrówka i Uściski dla Jedynego w swoim rodzaju, najukochańszego Teamu na świecie, KOchani:*:*:*:*!!!!!!
Kisses!!!:*:*:*

I cedek:)

27.



-Chyba czas spać, kochanie- szepnął po dłuższej chwili Booth- Jutro niestety musimy iść do pracy. Sprawa wciąż czeka na rozwiązanie- lekko się uśmiechnął. Bones niechętnie zabrała głowę z jego ramienia i spojrzała w jego czekoladowe oczy.
-Masz rację, kochanie… Powinniśmy się położyć- powiedziała- Jutro chyba będziemy musieli wcześniej wstać. Trzeba wstąpić do twojego mieszkania. Przydadzą ci się jakieś ciuchy na zmianę- oboje się uśmiechnęli.
-Masz rację.
-Angela od razu by się domyśliła, że u mnie spałeś i nie dałaby mi spokoju. Chciałaby wiedzieć wszystko, a skończyłoby się na wniosku, ze spaliśmy ze sobą.
-Oj tak, przed Ange nic się nie ukryje. Ale powiedz mi Bones…- zawahał się- Chcesz to ukrywać… No wiesz, to że jesteśmy razem?
-Nie, nie chcę. Chcę żeby wiedzieli- powiedziała czule- ale chcę żebyśmy powiedzieli im to razem. Nie chcę, żeby Angela to ze mnie wyciągnęła, a znasz ją.
-Znam- ponownie się zaśmiali.
-Powiemy im jak tylko rozwiążemy sprawę, dobrze?
-Oczywiście. Cieszę się, wiesz?
-Ja też- Booth złożył na jej ustach kolejny namiętny pocałunek.
-Dziękuję- szepnął.
-Za co?
-Dziękuję, ze jesteś ze mną, że nie chcesz wszystkiego ukrywać, że już się nie boisz…
-Chcę, żeby wszyscy wiedzieli, że jesteśmy szczęśliwi, chcę się tym z nimi podzielić. Już nie będą musieli nas przekonywać, że coś do siebie czujemy, nie będziemy musieli udawać…. Już mnie to trochę męczyło.
-Mnie też, kochanie. Cieszę się, ze wreszcie powiedzieliśmy sobie prawdę, że przede mną nie uciekasz, że mnie nie odpychasz, że uwierzyłaś w miłość i dajesz nam szansę.
-Nie mogłabym od ciebie uciec. Jesteś całym moim życiem. Wiem, ze bez ciebie nie istnieję.
-Kocham cię.
-Kocham cię- jeszcze jeden pocałunek na dobranoc.
-Chodźmy spać, kochanie- szepnęła.
Wzięli szybki prysznic i znaleźli się razem w sypialni Bones. Wtulili się mocno w siebie, szepcząc cicho „Dobranoc, kochanie” i niedługo potem zasnęli. Jutro czeka ich praca, potrzebują siły.

Rano obudził ich dźwięk budzika.
Jak zawsze pierwsza zareagowała Bones. Wolno otworzyła oczy, wyłączyła dzwoniące urządzenie i spojrzała na twarz śpiącego Seeleya. Wyglądał tak słodko, kiedy spał, tak niewinnie. Na jego ustach malował się szeroki uśmiech, nawet przez sen było widać, ze jest szczęśliwy. Bones czuła to samo. Po raz pierwszy w życiu poczuła, co to znaczy być szczęśliwą i kochaną. Nigdy nie myślała, że to właśnie Booth da jej to szczęście, nie sądziła, że mężczyzna, którego traktowała jako najlepszego przyjaciela, kiedyś zmieni się w jej ukochanego, że wspólnie przekroczą tą granicę, którą kilka lat temu wyznaczyli. Co prawda, w głębi serca wiedziała, że tylko z nim będzie mogła być szczęśliwa, ale do tej pory nie wierzyła w prawdziwe znaczenie tego narządu, było dla niej tylko mięśniem, a to co się nim działo potrafiła naukowo wytłumaczyć. O tak, antropologia przez całe życie kierowała jej postępowaniem, to ona wyznaczyła jej wszystko to, w co może wierzyć, a w co nie. Ona była jej przyjaciółką. To ona była dla niej najważniejsza, do czasu, kiedy poznała nieziemsko przystojnego agenta FBI o ciemnych włosach i pięknych oczach w kolorze najsłodszej czekolady, w których bez wątpienia mogła się zatracić, cała, mogła w nich utonąć i wcale nie miała zamiaru wydostawać się na powierzchnię. Na początku starała się wmówić sobie, że jego urok i osobowość na nią nie działają, ale tylko ona wiedziała, że to co mówi nie było prawdą. Z każdym dniem poznawała go coraz lepiej i z każdym dniem uczucie, które w niej kiełkowało, rozwijało się i dojrzewało, aż w końcu pochłonęło ją całkowicie. Wtedy już była stracona, wtedy wiedziała, że uzależniła swoje życie od niego, chociaż i do tego długo nie chciała się przyznać.
Patrzyła z uwielbieniem na śpiącego Bootha, ręką delikatnie musnęła jego policzek, podniosła się tak, by dosięgnąć jego ust, by po chwili całkowicie się w nich zatracić. Najpierw zaczęła delikatnymi muśnięciami, ale kiedy Seeley nie reagował, zmieniła pocałunek w bardziej odważny. Wiedziała, że to musi zadziałać i nie myliła się. Poczuła jego ręce na swoich plecach, które teraz zaczęły niewinną wędrówkę w górę i w dół. Jego usta odpowiedziały na pocałunek, przymknęła oczy i oboje zatracili się w sobie. Dopiero po chwili przerwał im dźwięk dzwoniącego po raz drugi budzika.
-Powinniśmy wstać, bo spóźnimy się do pracy- powiedziała cicho Bones, otwierając oczy.
-Wolałbym zostać z tobą w domu- odpowiedział, uśmiechając się.
-Ja też, ale wiesz, ze nie możemy. Mamy sprawę w toku… musimy znaleźć mordercę
-Wiem, kochanie…
-Chodź- Bren pocałowała go w policzek i wstała z łóżka- Trzeba jeszcze wstąpić do ciebie.
-Bones, jeszcze chwilkę.
-Nie ma mowy. Idę wziąć prysznic, a ty w tym czasie wstaw wodę na kawę, dobrze?
-Dla ciebie zrobię wszystko.
-Wiem- uśmiechnęła się i poszła do łazienki.
Seeley zwlókł się z łóżka, poczłapał do kuchni i zajął się robieniem kawy i śniadania.
Po chwili Bren wyszła z łazienki, ubrana, z częściowo mokrymi włosami opadającymi na ręcznik, który miała na ramionach.
-O, widzę, że zrobiłeś śniadanie- powiedziała, wycierając rogiem ręcznika wilgotne włosy.
-Jeśli można nazwać to śniadaniem, kochanie. Jak zwykle masz pustą lodówkę. Będziemy musieli to zmienić, teraz będę pilnował, żeby zawsze było coś do jedzenia.
-Wiem, liczę na to- powiedziała składając mu na ustach kolejny pocałunek- A teraz, kochanie idź do łazienki, bo zostało nam niewiele czasu…
-Już idę…- skradł jej jeszcze jednego całusa i z uśmiechem na twarzy poszedł pod prysznic. Bren w tym czasie zajęła się śniadaniem. Zwykłe kanapki z dżemem, ale zrobione przez Seeley’a, to było najważniejsze. Po raz pierwszy mężczyzna zrobił jej śniadanie, czuła jak ciepło rozchodzi się po jej ciele.
Kiedy już zjadła, Booth się wykąpał, wypili kawę, byli gotowi do wyjścia.
Jak ustalili wcześniej, wpadli do mieszkania Seeleya, tam się przebrał, zabrał do torby kilka rzeczy, wrzucili je do bagażnika i ruszyli w kierunku Instytutu.

-Wejdę z tobą- powiedział wyłączając silnik pod Jeffersonian- może wczoraj udało im się czegoś dowiedzieć.
-Dobrze, chodźmy…- odpowiedziała. Wysiedli, zatrzasnęli drzwi- Booth…- Bones nagle zbladła.
-Co się stało?- spytał zbliżając się do niej.
-Pamiętasz, jak opowiadałam ci o moim śnie i o tym, co się stało pod Instytutem, jak…
-Bones, kochanie, to był tylko sen, nie musisz się niczego bać, jestem z tobą.
-Wiem, ale..
-Nic mi nie będzie, obiecuję. Wierzysz mi?
-Wierzę.
-To chodźmy. Nie możesz się spóźnić.
-Masz rację- wzięła głęboki oddech i razem weszli do budynku.
-Witajcie- przywitał ich głos Dr Saroyan.
-Cześć, Cam- odpowiedzieli.
-Wyspałaś się Brennan?- spytała.
-Tak, dziękuję, za wczorajsze wolne. Nie wiem, jak to się stało, ze zaspałam.
-A ja wiem- Bren spojrzała na nią zaskoczona- Brennan, jesteś człowiekiem, nie możesz pracować dniami i nocami i nie czuć się zmęczona. To była naturalna reakcja.
-Tak, tylko mi się to nigdy nie zdarzyło.
-Zawsze musi być ten pierwszy raz.
-Cam ma rację, k… Bones- ugryzł się w język, oboje z przestrachem spojrzeli na Cam, ale chyba nie słyszała tej drobnej pomyłki, jaka wkradła się Boothowi. Odetchnęli z ulgą.
-Planowałam wysłać cię do domu, jakbyś przyszła. Hodginsa odesłałam, chciał zostać, ale zmusiłam go do odpoczynku. Dobrze mu to zrobiło.
-Sweety, cześć- powiedziała Angela, która właśnie weszła do Instytutu- Wypoczęta?
-Hej, Ange. Tak, dzięki- odpowiedziała Bren.
-Cześć, Booth- zwróciła się do agenta.
-Cześć- odpowiedział uśmiechając się.
-Co macie takie dziwne miny?- spytała widząc „coś innego” w oczach partnerów.
-Jakie?
-No nie wiem… Coś się zmieniło miedzy wami.
-Ange, nie próbuj proszę cię, nie znowu- powiedziała Bones.
-Ja wiem, ze coś jest inaczej, coś… nie wiem co, ale…
-Udało się wam coś wczoraj ustalić?- przerwał jej Booth.
-Tak, nawet sporo. Chodźmy, zaraz wam wszystko powiemy- odpowiedziała Cam, Ange zrobiła dziwną minę, chyba nie podobało jej się to, że tak brutalnie przerwano jej „wywiad”, ale ona i tak wszystkiego się dowie.
Wszyscy ruszyli na platformę, gdzie o dziwno już była Daisy i Hodgins…

brenn73

Witajcie Dziewczyny... :)

Kaiu jesteśmy z Tobą i Cię bardzo ale to bardzo kochamy... :)

Tak jest Kasiu zgadzam się z Tobą... niby wakacje a tak na prawdę nie ma się na nic czasu... Heh przekichane... Ale wiecie gdzieś czytałam, że oni wrócą po siedmiu miesiącach a nie po dwunastu... i że Booth będzie miał jakąś dziennikarkę która ma się pojawić w 2 odc 6 sezonu... rrr... i podobno ma to być coś poważnego niestety.. :( bo mają razem zamieszkać... ja nie wiem jak ja to "przedstawienie" wytrzymam... Co Wy na to Kochane ?

A co do cedeka Kasiu to bardzo się cieszę, że się ukazał kolejny... :) i mam nadzieję, że kolejne również będą się pojawiać częściej :) Heh... pięknie... nareszcie jest tak jak powinno być między nimi już dawno... :) śliczny obrazek... :) ciekawe jak tam postępy w śledzctwie i kiedy zezulcy :P dowiedzą się o ich związku :) Heh a przed Angelą nic się nie ukryje... :) od razu poznała, że coś się zmieniło :) heh... :) ale nie ma się co dziwić, w końcu to Angela Montenegro :) :P super i jak zwykle czekam na cd :)

Opowiadajcie Kochane co tam u Was ? U mnie nic się za bardzo nie zmieniło :P heh...

Pozdrowionka dla Najukochańszego Teamu :) Buziaczki i uściski :)

Kisses :*:*:*:*:*:*:*:*:*

ocenił(a) serial na 9
mara625

HEEEJJJ!!!:):):)):*:*:*
To prawda Maryś, tłumaczyłam nawet różne teksty dotyczące tego no i na Comic-Con mówili o tym. Booth ma wrócić z dziennikarką, która ma się pojawić w około 5-ciu odcinkach- czyli możemy mieć nadzieję, ze to jednak nie będzie nic super poważnego- będą mieszkać razem, bo Booth nie będzie chciał by zatrzymywała się w hotelu. Najgorsze jest to, że HH nie chce połączenia B&amp;B, a David na tej konferencji powiedział, że połączenie ich to koniec serialu "Bye!" z czym się oczywiście nie zgadzam, bo łącząc ich otwierają sobie nowe nieznane dotąd drzwi, a to daje im mnóstwo możliwości, w końcu tu chodzi o B&amp;B, a oni dają duże pole do popisu- sam związek to byłyby niezłe sceny, hehehehe juz widzę te ich potyczki słowne i zachowanie:) To byłoby boski i niech HH to w końcu zrozumie:P
I prawdą jest też to, że wszyscy wracają wcześniej do DC, bo Cam wpada w jakieś kłopoty i muszą przyjechać jej pomóc. Coś ze sprawą i mediami.
Hodgela oczywiście będzie razem i jak powiedział HH "stawią czoła każdej przeszkodzie".
Emily mówiła też coś bardzo fajnego o związku Bones i Bootha. Powiedziała, że Brennan podczas pobytu na Maluku będzie myślała o tym, co znaczy ich partnerstwo/przyjaźń i może nawet zda sobie sprawę z tego, że czuje coś do Bootha. Dokładnie było to tak:
„Pobyt na Maluku sprawił, ze zdała sobie sprawę z tego, jak silne uczucia łączą ją z Boothem i może nawet żałuje tego, że odrzuciła go, kiedy otworzył przed nią serce w zeszłym sezonie"
To daje nam nadzieję:)
No dobra już koniec tego gadania:P hehehe
U mnie też nic się nie zmienia, cały czas to samo. Jedyna atrakcja i zmiana to taka, że byłam dzisiaj do-przebić uszki moje:P No i mam trochę więcej kolczyków niż po jednym na ucho:P No i to tyle:)

Pozdrówki najszczersze i najcieplejsze dla Najlepszego Teamu na świecie!!!!
Kaju cały czas jesteś w moim sercu i myślach!!!
Kisses Kochani:*:*:*:*


Dorzucam Wam Kochane kolejną część opka. Napisałam ostatnio też dwa onepartowce, są smutne, nie wiem czy wrzucać, macie ochotę poczytać?

Kisses*:*:*:** Jeszcze raz:*

28.

-Witam, Dr Brennan- od razu odezwała się Daisy- Tak się cieszę, że wróciła pani do nas wypoczęta. Udało mi się ułożyć szkielet i nawet znalazłam coś bardzo interesującego, myślę, że będzie pani mogła być ze mnie dumna. Martwiłam się, że sama sobie nie dam rady, bez pani czujnego oka, ale jednak nie było tak strasznie. Wiele się od pani nauczyłam, jest pani…- mówiła jak zwykle bardzo szybko, była podekscytowana.
-Panno Wick!- przerwała jej Brenn- Spokojnie, nie tak szybko.
-Przepraszam, ale tyle udało nam się ustalić. Jestem taka podekscytowana tym wszystkim.
-Niepotrzebnie- burknęła pod nosem Cam- Wciąż nie znamy mordercy- powiedziała głośniej- Mamy kilka wskazówek dotyczących przyczyny zgonu.
-I znamy tożsamość drugiej ofiary- dodała Angela, zbliżając się do komputera. Parę kliknięć i na ekranie pojawiło się zdjęcie młodej dziewczyny- Alice Wonder, 22 lata.
-Również rasy czarnej- powiedziała Bones.
-Tak. Wiemy również, ze mieszkała na tej samej ulicy, co pierwsza ofiara, Kathy Bergman. Par Street nr 26
-Niedaleko Kathy- wtrącił się Booth.
-Tak.
- I jak wcześniej ustaliłem, czas zgonu, w dniu znalezienia ciała to 24 dni- mówił Hodgins.
-Cam udało ci się zrobić toksykologię z tej niewielkiej ilości tkanek na kościach?- spytała Tempe.
-Tak. Co prawda łatwe to nie było, ale na nasze szczęście, toksykologia wykazała śladowe ilości rohypnolu, podobnie, jak u Kathy. Nie znalazłam jednak żadnych środków przeciwdepresyjnych i psychotropowych.
-Możliwe, że toksykologia ich nie wychwyciła?
-Możliwe.
-Jestem ciekaw czy ofiary się znały.- powiedział Booth- To by mogło nam coś rozjaśnić.
-Na przykład?- spytała Cam.
-Gdyby się znały, może odwiedziły tą samą imprezę i podano im rohypnol. Możliwe nawet, że to ta sama osoba.
-Tak, tylko jedno nam tutaj nie pasuje. Jeśli to była ta sama impreza, dlaczego dziewczyny zginęły w różnym czasie?- odezwał się Jack.
-Może nie dokładnie ta sama impreza, nie tego samego dnia, ale to samo miejsce w różnym odstępie czasowym. Kathy nie wróciła do domu z imprezy, a jak zaginęła Alice?
-W raporcie było napisane, że miała odwiedzić koleżankę, ale nigdy do niej nie dotarła. Do domu też już nie wróciła- powiedziała Angela.
-Właśnie. Może Alice wymknęła się z domu na imprezę.
-Ma 22 lata, jest dorosła. Myślisz, że rodzice zabranialiby chodzić jej na imprezy? Musiała się kryć, żeby się gdzieś zabawić?- pytała Ange.
-Rodzice są różni. Najlepszym sposobem będzie udanie się do rodziców i sprawdzenie wszystkiego. Może oni nam pomogą.
-Znacie przyczynę zgonu?- odezwała się Brenn.
-Kathy podano dużą dawkę rohypnolu. Niestety nie możemy powiedzieć czy ją zgwałcono, nie było możliwości zbadania tego, ale podejrzewam, ze po coś jej to podano. Jej ubrania były porwane, ale ciężko powiedzieć, jak to się stało- mówiła Cam.
-Mogę ja coś powiedzieć?- spytała Daisy, machając wysoko podniesioną ręką.
-Proszę- zezwoliła Brennan- ale powoli i spokojnie. Chciałabym zrozumieć, co do nas mówisz.
-Oczywiście- wzięła głęboki oddech, uspokoiła się i zaczęła mówić- Znalazłam na czaszce dosyć spore wgłębienie, przyjrzałam się temu bardzo, bardzo dokładnie. Wydaje mi się, że Kathy została uderzona jakimś tępym przedmiotem. Jej nadgarstki były wgniecione, a kości paliczkowe zmiażdżone.
-Co ci to mówi?
-Wydaje mi się, że napastnik przygniótł ją do ziemi, trzymając za nadgarstki i gniotąc palce… potem zabawił się z nią, kiedy była nieprzytomna, a potem ją czymś uderzył.
-Bardzo naukowe wyjaśnienie- szepnął Booth do Hodginsa. Oboje się uśmiechnęli.
-Dlaczego miałby ją zabijać, skoro była nieprzytomna. Nie wiedziała, kto jest jej napastnikiem- odezwała się Ange.
-Może ja gdzieś przetrzymywał przez jakiś czas- wtrącił Seeley.
-To możliwe- powiedziała Cam- Ok., uporządkujmy to trochę. Kathy Bergman, lat 16, rasa czarna, nie żyje od 9 dni. mieszkała na Par Street nr 8, ma zmiany na kości czaszki, wgniecione nadgarstki i zmiażdżone paliczki. Toksykologia wykazała rohypnol…
-Czyli pigułkę gwałtu- Daisy wtrąciła zadowolona tym, ze wie o czym mówi Saroyan. Cam i reszta tylko przewrócili oczami, wzięli oddechy, by się uspokoić i nic nie powiedzieć.
-Rohypnol- kontynuowała Cam- środki antydepresyjne i psychotropowe. Nie wróciła do domu z imprezy.
-Co wiemy o drugiej ofierze, Alice Wonder?- spytał Booth.
-O Alice wiemy, że mieszkała niedaleko Kathy, Par Street nr 26. miała 22 lata. Toksykologia wykazała rohypnol, ale nic oprócz niego. Jej zwłoki zostały zakopane. Nie żyje od 24 dni, czyli mamy inny czas zgonu. Dziewczyny nie były wtedy razem. Nawet nie wiemy czy się znają. Miała iść do koleżanki, ale nie dotarła ani tak, ani nie wróciła do domu.
-Co wiemy o przyczynie zgonu?- spytała Bones.
-Ja powiem, ja powiem!- krzyczała Daisy- tak, tak wiem, spokojnie- dodała widząc miny przyjaciół. Wzięła kolejnych kilka oddechów- Już. Oglądając kości Alice, znalazłam wgłębienia na żebrach i na kręgach. Wygląda mi to na uraz ostrym przedmiotem, prawdopodobnie jakimś długim nożem. Musiał się przebić na wylot. Do tego, podobnie, jak Kathy, miała zmiażdżone paliczki, żadnych śladów na nadgarstkach czy czaszce.
-Coś jeszcze?
-Tak. Miała złamaną prawą nogę.
-Świeże złamanie?
-Tak. Nie zdążyło się zrosnąć.
-Złamanie mogło powstać przed śmiercią, może napastnik złamał jej nogę…
-To bardzo możliwe.
-Sporo informacji udało wam się zdobyć- powiedział Booth.
-Troche tak. Najważniejszego jednak wciąż nie wiemy- mówiła Cam- nie znamy mordercy tych dwóch biednych dziewczyn.
-To się niedługo zmieni- zapewnił Seeley- Znajdziemy tego drania, lub tych drani.
-Z całą pewnością- powiedziała Bones- Dobrze, to ja pójdę do siebie, przejrzę może zdjęcia z miejsca znalezienia ciał. Jakbyście czegoś jeszcze się dowiedzieli, dajcie mi znać.
-Oczywiście Dr Brennan!- powiedziała szybko Daisy.
-Będziemy musieli odwiedzić rodziców tych dziewczyn, Bones- powiedział Booth.
-Wiem. Najlepiej jeszcze dzisiaj. Sprawdzę tylko te zdjęcia i będziemy mogli jechać.
-Ok.
Brennan zeszła z platformy. Po chwili za nią poszedł Booth, jednakże po drodze został zatrzymany przez Angelę
-Czekaj, czekaj, Booth. Mam do pogadania z Brenn. Dopiero po tej rozmowie będziecie mogli jechać do tych rodzin. Nie odpuszczę jej- mówiła.
-Ok., Ang- odpowiedział Seeley. Doskonale wiedział po co artystka chce zostać sam na sam z Bones. Uśmiechnął się tylko pod nosem, kiwnął głową i poszedł usiąść na kanapie w holu.

Brenn dotarła do gabinetu. Tuż za nią, jak cień podążała Angela. Jak tylko Bones zamknęła za sobą drzwi, usłyszała miarowe stukanie butem o podłogę i stanowcze:
-Sweety…- Bones odwróciła się i ujrzała bardzo poważną minę przyjaciółki i jej stanowcze spojrzenie, które mówiło, że za żadne skarby świata nie odpuści. Ta mina i cała postawa artystki rozbawiła panią antropolog. Patrząc na Ange, zaczęła się śmiać.
-O co ci chodzi, sweety? Dlaczego się ze mnie śmiejesz? Jeszcze nic nie powiedziałam- pytała zaskoczona.
-Nie wiem właściwie, co mnie tak rozśmieszyło- mówiła cały czas z szerokim uśmiechem na ustach- ale wyglądasz bardzo zabawnie z taką groźną miną.
-Zapewniam, ze za chwilę nie będziesz miała powodu do śmiechu. Teraz już wiem na 100%, że coś się między wami zmieniło, to znaczy między tobą i Boothem. Jesteś szczęśliwa, to widać gołym okiem. Nigdy bez powodu nie wybuchałaś śmiechem.
-Jak oko może być gołe, Ang?
-Nie zmieniaj mi tu tematu, słodziutka. Mów mi zaraz, co się takiego wydarzyło?
-Nic nowego.
-Nie uda ci się mnie pozbyć taką odpowiedzią, nawet o tym nie myśl- powiedziała, przekręciła klucz w zamku i schowała do kieszeni- Spaliście ze sobą, prawda?- przeszła od razu do sedna. Brenn pokiwała głową na „nie”- I tak ci nie wierzę. Mów mi wszystko i to już- zagroziła jej palcem. Siadła na krześle Tempe za biurkiem, założyła nogę na nogę i czekała. Bones siadła naprzeciwko. Wyglądało to, jak przesłuchanie.
-Ange, dlaczego ty zawsze doszukujesz się czegoś, czego między nami nie ma? Między mną a Boothem jest wciąż to samo. Nic się nie zmieniło. Niby dlaczego miałoby? Jesteśmy przyjaciółmi, o czym do znudzenia wszystkim wam powtarzamy. Nie jesteśmy w sobie zakochani i nigdy nie będziemy. Moglibyście wreszcie nam odpuścić.
-Odpuścimy wam, w momencie, gdy zobaczymy was przed ołtarzem. Ciebie w pięknej, białej sukni, z długi welonem i najpiękniejszym bukietem kwiatów, a naszego gorącego agenta w najcudowniejszym, czarnym garniturze, w którym będzie wyglądał zabójczo przystojnie i tak seksownie, że jedyną myślą, jaka będzie cię nawiedzać, będzie to, że jak najprędzej chcesz znaleźć się z nim w sypialni i uprawiać seks do samego rana, do utraty tchu, aż wam siły zabraknie i pójdziecie spać, wtuleni w siebie. A jakiś czas później zrobisz test i dowiesz się, e nosisz w sobie maleńkie dziecko, które będzie tylko dopełnieniem waszego szczęścia.
-Widzę, że zaplanowałaś mi już całe życie, co?- Brenn dopiero po chwili odzyskała głos- Mi i Boothowi.
-Jeśli wy nie potraficie tego zrobić, ja muszę wam pomóc.
-Tak, tylko zapomniałaś o jednej bardzo ważnej rzeczy, najważniejszej rzeczy- spojrzała na artystkę, która zrobiła bardzo dziwną mię. O czym mogła zapomnieć? Jej plan jest idealny w każdym calu. Bardziej dopracowany być już nie może- Zapomniałaś o tym, że my nie jesteśmy razem, to po pierwsze….
-Ale kiedyś…
-Dwa- przerwała jej Brennan- Ja nie wierzę w instytucję małżeństwa, a trzy, nie widzę się w roli matki i nie wyobrażam sobie mieć dziecka, a już na pewno nie teraz. Mam pracę. Nie jestem na to gotowa. A i jeszcze cztery, nie będę uprawiać seksu z najlepszym przyjacielem. Nasza przyjaźń jest dla mnie najważniejsza na całym świecie i nie chcę jej zniszczyć- Angela siedziała zamurowana, ale gdyby tylko wiedziała, że wszystko to, co przed chwilą usłyszała, nie jest prawdą, gdyby wiedziała, że tak naprawdę już nie musi ich swatać i próbować połączyć, bo oni już są razem, jej mina i zachowanie z pewnością byłyby inne.
-Sweety, ja już naprawdę nie wiem, jak mam z tobą rozmawiać- powiedziała załamana i zrezygnowana- Czy ty nie widzisz, ze związek z Boothem nie musi zniszczyć waszej przyjaźni? Może być szansą na szczęśliwe życie, na poznanie miłości i czucie się kochaną. Zmiany nie muszą oznaczać nic złego. Uwierz w to wreszcie. Zrozum kochana, ze to jest wasza szansa. Macie między sobą coś naprawdę pięknego, nie możecie żyć osobno. Żadne z was nie będzie szczęśliwe w innym związku. Nigdy.
-Ja nie mam zamiaru z nikim się wiązać. Nie teraz.
-Zobaczysz, że któregoś dnia przyznasz mi rację. Ja ci to mówię, a ja na takich rzeczach się znam.
-Nie sądzę- powiedziała, ale pomyślała „Miałaś rację, Ang. zawsze ją miałaś i teraz też masz.”
-Jesteś uparta, jak osioł. Normalnie grochem o ścianę.
-Jakim grochem, o jaką ścianę?
-Powiedzonko. Nie zmieniaj znowu tematu. Ja wiem, że coś jest między wami inaczej i nie oszukasz mnie stanowczo wypowiedzianymi słowami. Nie chcesz, nie musisz nic mówić, ale pamiętaj, że jestem twoją przyjaciółką, a przyjaciołom mówi się wszystko. jeśli dowiem się, ze coś przede mną ukrywacie, nie chcę być w twojej skórze sweety- powiedziała poważnie, ale w głębi duszy wcale się na Bones nie gniewała i obie to wiedziały. Ang rozumiała, ze Brenn często potrzebuje więcej czasu na zwierzenia i w tej odpowiedniej chwili przyjdzie do niej i wszystko powie, ale co poradzić na ciekawską naturę panny Montenegro?
-I tak nie mogłabyś być w mojej skórze. Nie jest to możliwe- powiedziała cicho Bones.
-Zapamiętaj moje słowa. Ja mam być pierwszą osobą, zaraz po Boothie oczywiście, która dowie się o waszym związku- Ang ruszyła w kierunku drzwi. Chciała, niby zła wyjść z gabinetu. Nacisnęła klamkę z całej siły, pchnęła drzwi i… wpadła na nie z całym impetem. Odbiła się i znalazła się jakieś trzy kroki od nich.
-Klucz masz w kieszeni, Ang- powiedziała Brennan z uśmiechem. Artystka wyjęła klucz, otworzyła drzwi i wyszła, a Bones ponownie wybuchnęła śmiechem. Po chwili szepnęła do siebie
-Czy ty zawsze musisz mieć rację Ange?

brenn73

Hejka moje krejzolki :*:*:*
OMG... jak na razie tylko to przychodzi i do głowy... Nom to jak ta cała dziennikarka ma być tylko w ok 5-ciu odcinkach to dobrze, jednak to nie będzie nic aż tak poważnego, ale to przecież wiadomo, że Booth już nie będzie w stanie zakochać się w kimś tak jak w Bones, w pełni się oddać, bo wiadomo, że prawdziwa miłość zdarza się tylko raz... :) Hmmm... :P
Nom z tego co zacytowałaś :P to wynika, że Bones po tak długiej rozłące jednak powoli rozumie to co czuje do Bootha... :) Ale musiało być tak to "chyba" :P xD Heh...
Tak masz racje, gdyby HH ich połączył to wcale serial nie straciłby na wartości ani nic z tych rzeczy... :) Szczerze mówiąc to kiedy oni tak krążą wokół siebie to się zaczyna robić nudne i chętnie chciałabym zobaczyć te właśnie ich potyczki słowne jako pary zakochanych a nie tylko "pare przyjaciół" tak inaczej... Bo wiadomo, że przy tym towarzyszyły by jakieś Kisses :P itp :) heh...i niech to HH z łaski swojej weźmie pod uwagę... było by o wiele ciekawszych momentów w serialu... :P

Kasiu bardzo dobrze, że tyle pisałaś... :) Dowiedziałam się z tego bardzo ciekawych informacji dotyczących naszego kochanego serialu "Bones" :P
A co do części to jest genialna a nawet więcej niż genialna :P:P Heh... istny "Bonesowy" świat wszystko tak piszesz naturalnie, że jak to sobie wyobrażam to normalnie mógłby być z tego niezły odcinek... :) i mówię poważnie jak Angela xD :P:P heh...
Najbardziej oczywiście spodobała mi się ta scena w gabinecie naszej Bones :P xD Angela mnie zawsze rozwalała xD heh... a to jak się odbiła od drzwi xD :) hehe... jesteś genialna :) heh... oczywiście czekam na cd :) heh...

Beatko co tam u ciebie ? Tak dawno Cię u nas nie było na naszym forum... Tęskno... Opowiadaj co tam ciekawego...

A u mnie nic... Heh... siedzę w domu i teraz jakoś jak nie ma tych upałów to się gorzej czuje... Dosłownie nic mi się nie chce... Czyli wychodzi na to, że ja chcę słoneczko... hmmm... a tak po za tym to nic ciekawego...

Tak my Kaiu cały czas jesteśmy z Tobą i bardzo bardzo Cię kochamy, pamiętaj o tym :)

Jej to teraz ja się rozpisałam, wybaczcie bardzo ale tak jakoś mnie poniosło xD :P ... no i zaniosło... :P (przepraszam ale musiałam to napisać...) :P

A i jeszcze Kasiu jeśli chcesz to możesz wrzucić te smutne onepartowce... Bardzo chętnie przeczytam i zostawię nawet komcia xD :P:P choć smutne ale takie są najpiękniejsze jak to już kiedyś pisałam... :P

To nic na tym kończę mój wywód, mam nadzieję, że Was nie zamęczyła Kochane, bo jakże to tak... - a jak ? - Nieładnie :P :P
Pozdrowionka dla Najwspanialszego Teamu, Hinriusia oraz Wróżki Calli, która czuwa nad naszym zdrowiem :)
Kisses :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

Udanych wakacyj :P

ocenił(a) serial na 10
mara625

Witam Was Kochane:):)

Niestety ja nie mam czasu na nic. Wpadłam na chwilę na forum a tu tyle się dzieję.

Mój dzień wygląda tak:
7:30 pobudka i wyszykowanie się do pracy
9:00 wyjazd z domu do pracy
9:30 zaczynam pracę
22:30 kończę pracę
23:00 jetem w domu, szybka kąpiel, zaglądam na forum i nawet nie wiem kiedy robi się północ i trzeba iść spać bo rano trzeba wstać :):):)

Co do HH to niech on słucha fanów Bones bo ich straci . MY CHCEMY B&B RAZEM JAKO PARA

Kasiu kolejne piękne części. Już nie mogę się doczekać aby poznać zakończenie. Z drugiej strony wiem że będzie mi brakować tego opowiadania :):):)

Marysiu jestem tylko nie mam kiedy sie odezwać ale zapewniam Was że myślę o Was cały czas i przeważnie wieczorem mam czas żeby coś przeczytać tylko nie bardzo mam siły komentować:):)
Dziś zdobyłam się żeby napisać parę słów

Kaiu wiedz że zawsze jesteśmy z Tobą i że Ciebie Kochamy:):):)
Wierzę że wszystko się ułoży i będziesz szczęśliwa gorąco się o to modlę:):):):):)

Ale się rozpiasłam haha:):):)

Nie może zabraknąć pozdrowień dla Najlepszego Teamu na świecie gdzie każdy czuję sie wyjątkowy i kochany
Uściski dla Hinrusia i Wróżki Calli:):):0

Kisses :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*
I już północ :( Dobrej Nocy:):):):):)

bartkowiak_b

No to widzę Beatko, że strasznie jesteś zabiegana, praktycznie od rana do wieczora... :P Wow jak Ty wytrzymujesz tyle godzin w pracy... ? Podziwiam Cię za to :) Tak racja MY CHCEMY B&B RAZEM JAKO PARA !!!!... Przydałoby się zrobić HH jakąś demonstracyjkę w tym stylu... xD :P heh... Ale by się zdziwił... :-O To może wtedy by ruszył te swoje cztery litery i połączył w końcu nasze dynamiczne duo... :P Oj wtedy by się działo... :P heh..
Nom dałaś czadu Beatko :) Aż się zadymiło... :P heh... he he he :)

Kaiu my zawsze jesteśmy z Tobą :) Będziesz szczęśliwa :) Musisz być ;)

No i na koniec pozdrowionka dla Najukochańszego Teamy na świecie (a nawet i całej galaktyce :P) ... tak jak Beatka napisała, gdzie każdy czuje się wyjątkowy i kochany i w ogóle... :P
No i całuski dla naszego kochanego listowego Hinriusia oraz Wróżkę Calli

Kisses :*:*:*:*:*:*:*:*

ocenił(a) serial na 9
mara625

Hej!!!
No widzę Beatris, że naprawdę dzień masz wypełniony po same brzegi. Dobra strona- przynajmniej się nie nudzisz:)
Oj tak podpisuje się pod "B&B RAZEM"!!! Niech w końcu to do nich dotrze!:P

Nie mam coś dzisiaj weny na pisanie czegokolwiek, jakiś taki leń mi się właczył, ale obiecałam niedawno, ze wrzucę onepartowce, także jestem:) hehehe
U mnie nic ciekawego sie nie dzieje, wakacje, ja się trochę nudzę, choć nie powiem przez ostatnie dwa dni moja wena szalała i nie mogłam sie z nią nudzić:P ale dzis się obraziła na mnie chyba. no cóż poczekam na nią:)

A Wam Kochani oddaję do oceny jeden z onepartowców. Mam nadzieję, ze się Wam spodoba.
Gorące pozdrowionka dla SUPER TEAMU:*:*:*!!!!
Kisses Kochani:*:*:*:*

Give me my heart back

Czy zastanawialiście się kiedyś, że podczas waszej zabawy, ktoś gdzieś, w innej części świata właśnie żegna się z życiem i umiera?
Ja nie, nigdy o tym nie myślałam, do dzisiaj. Dzisiaj, kiedy leżę na łóżku, na moich policzkach tańczą wesołe promienie słońca…
Dzisiaj, kiedy słyszę wesołe krzyki małych dzieci za oknem…
Dzisiaj pomyślałam o tym, że gdzieś daleko ode mnie, ludzie się bawią.
Ktoś na pewno wita z uśmiechem swoje nowo narodzone dziecko.
Gdzieś ktoś płacze, bo ktoś złamał mu serce.
Gdzieś ktoś bierze ślub.
W innej części świata dwójka kochanków splata swoje ciała w tańcu
Gdzieś ktoś umiera.
Tyle rzeczy dzieje się w tej samej chwili, w różnych częściach świata i nikt nie zdaje sobie z tego sprawy.
Leżę sobie i myślę o tym, że moi przyjaciele właśnie spotykają się na obiedzie.
Śmieją się, bawią, żartują i nie wiedzą, co dzieje się kilka kilometrów dalej- w małym, białym pokoju.
Patrzę na śnieżno białe ściany, patrzę na monitor stojący niedaleko mnie.
Myślę o nim. Na pewno teraz dobrze się bawi.
Myślę o niej. Na pewno się uśmiecha
Chciałabym jeszcze raz móc usłyszeć jego głos.
Chciałabym móc jeszcze raz ją przytulić
Chciałabym móc powiedzieć mu, że zawsze moje serce będzie należało do niego
Chciałabym móc powiedzieć, że ją kocham i zawsze z nią bedę
Ale nie chcę ich na to narażać.
Tam, kilka kilometrów dalej, moi przyjaciele są radośni, dlaczego miałabym im to psuć?
Dowiedzą się potem, wyleją mniej łez.
Tak wybrałam.
Żałuję, że już ich nie zobaczę, ale mam ich twarze przed oczami- uśmiechnięci i takich chcę ich zapamiętać.
Leżę na łóżku, przykryta białym prześcieradłem.
Monitor obok wydaje dziwne „pik”, coraz wolniejsze.
Czuję, że chce mi się spać.
Już nie mam na nic siły…
Obok mnie stoją jacyś ludzie
Chcę po prostu zamknąć oczy i wreszcie odpocząć.
Czuję się senna…
Powieki stają się dziwnie ciężkie
Nie potrafię dłużej tego powstrzymywać
Zamykam oczy…
I już nie czuję bólu, nie czuję nic.
„Booth… Carmen…”

Zamknęła oczy
Dźwięk z monitora stał się jednostajny, po chwili ucichł całkowicie
Ktoś w sali coś mówi
Ktoś coś zapisuje
Ktoś wykonuje telefon, do szczęśliwego mężczyzny, oddalonego o kilka kilometrów
Śmiech i radość z drugiej strony milknie i przemienia się w cichy szloch.
„Nic nie powiedziała…”- ktoś mówi.
„Dlaczego nic nie powiedziała?”- zastanawiają się.
„Jak ja jej to powiem?”

Nie chciała pamiętać zapłakanych twarzy przyjaciół.
Nie chciała, by oni zapamiętali jej drobne, blade ciało w białej pościeli
Nie chciała, by widzieli, jak walczy o życie
Chciała, by pamiętali ją taką jaka była dawniej
Chciała, by pamiętali uśmiech na jej twarzy, a nie zmęczenie i poddanie
Nie chciała by patrzyła na jej smutną, chorą twarz…
„Nie było żądnej szansy”
„Pogodziła się z tym”
„Odeszła z uśmiechem na twarzy, szeptając ich imiona”
Ostatnie ciche słowa, które wydobyły się z jej ust- „Booth… Carmen…”
Potem zamknęła oczy…
Już jej z nami nie ma.

Gdzieś kilkoro przyjaciół wsiada do samochodu
Gnają przed siebie
Gdzieś ojciec zabiera swoją córeczkę
Nie wierzą w to, co się stało
Gorzkie łzy spływają po ich policzkach
W sercu pojawił się nieznośny ból
Czują, że ktoś odebrał im cząstkę ich samych
Czuje, że skończył się dla niego świat
Czuje, że już jej przy niej nie ma

Gdzieś kilka osób wbiega na szpitalny korytarz
Gdzieś ludzie patrzą przez szybę na osobę, którą znali, którą kochali
Gdzieś ktoś z kimś się żegna
Gdzieś komuś coś odebrano
A gdzieś ktoś dobrze się bawi…
Gdzieś dziecku odebrano matkę
Gdzieś mężczyzna stracił właśnie swoją żonę
Gdzieś szczęście zostało zabite
Gdzieś ktoś zamordował miłość
Ktoś już nigdy nie będzie szczęśliwy
Gdzie indziej ktoś właśnie odnalazł szczęście

Ale dla nich tego dnia życie straciło sens
Im wyrwano dzisiaj serce
Oni nigdy się z tym nie pogodzą

Oni kochają ją
Ona kocha ich
Ale już jej nie ma…

Słychać tylko płacz i ciche słowa mężczyzny
„Tempe… Bones…”
I cichutkie, tłumione przez płacz
„Mamusiu…”
Maleńkiej dziewczynki, wtulonej w ramiona ojca

Czy zastanawialiście się kiedyś, że w momencie, w którym się śmiejecie i dobrze bawicie, gdzieś indziej, daleko, a może całkiem blisko ktoś inny umiera?
„Nikt nie stoi, wszyscy dobrze się bawią, a może właśnie teraz… ktoś umiera”

* Give me my heart back- oddaj mi moje serce:)

brenn73

Wow Kasiu pełne skupienie na mojej twarzy gdy czytałam tego onepartowca... Normalnie łzy mam w oczach i tyle...
Odpowiem Ci na to pytanie całkiem szczerze: Nidy przedtem nie zastanawiałam się nad tym, że gdzieś daleko ktoś może się bawić, albo ktoś umrze zabierając ze sobą całe szczęście, zostawiając tych których kocha i tego kogoś kochają.. :(
Dopiero teraz gdy przeczytałam tego onepartowca zaczęłam się nad tym zastanawiać... Skłoniło mnie to reflekcji... I to jest strasznie smutne, kiedy np ja jestem szczęśliwa, dobrze się bawię a kogoś innego spotyka nieszczęście... :(
Mimo, że smutne to strasznie mi się podobało..., bo właśnie takie są najpiękniejsze...
Kiedy czytałam to od razu pomyślałam sobie o naszej Kochanej Kai... Przez co ona musiała przejść, kiedy ja się bawiłam w gronie przyjaciół, rodziny i znajomych... trudno mi nawet o tym myśleć...
Kasiu pięknie piszesz... uwielbiam Twoje onepartowce... dają bardzo dużo do myślenia i nawet uczą.. Genialnie...
Ja już nic na razie nie jestem w stanie napisać...
PS:Na początku od razu sobie pomyślałam, żeby poprosić Cię Kasiu o przetłumaczenie a tu na koniec taka niespodzianka... :P Śliczny tytuł...

Pozdrawiam Was serdecznie - Najlepszy Team na świecie :) Całuski Kochane :*:*:*:*:*
Kisses :*:*:*:*:*:*:*:*:*

ocenił(a) serial na 9
mara625

Właśnie dlatego pytałam czy chcecie przeczytać, bo też od razu pomyślałam o Kai... Opko powstało kilka dni po tym, jak się dowiedziałam. Przez przypadek je napisałam i dlatego pytałam, czy macie ochotę je czytać, bo wiedziałam, że jest smutne...
Bardzo się cieszę, że jednak Ci się podobało Maryś. To miło czytać, że moje opko skłoniło Cię do refleksji, że nie przeszłaś obok obojętnie. Ja kiedyś też się nad tym nie zastanawiałam, ale jak słuchałam piosenki Łez "Anastazja, jestem", nie wspomniałam, że to ta piosenka mnie zainspirowała, to zastanawiałam sie nad tym, ale to było ładnych parę lat temu. Tak jest niestety, że w różnych miejscach na świecie ludzie w tym samym momencie odczuwają skrajne emocje. Większość nawet o tym nie myśli i nie zdaje sobie z tego sprawy...

Sorka, że znowu więcej nie piszę, ale dzisiaj pęka mi głowa i w ogóle wszystko mnie boli [ucho najbardziej, bo kilka dni temu dorabiałam sobie kilka dziurek i teraz proces gojenia nie jest zbyt przyjemny, a dziś to już istny koszmar. Nie potrafię myślec]

Wakacje mijają sobie jako tako, a ja nie mogę doczekać się 23 września i premierowego odc 6 sezonu Bones:) To jeszcze tak dużo dni... Ciekawość mnie już zżera, co nam zaserwują:P Hehehe.
Poza tym nic ciekawego się nie dzieje, sama nie wiem, gdzie ucieka mi ten czas. Coś się dzieje, raz nic się nie dzieje i tak leci:P

Aaa ostatnio zrobiłam kilka tapet z Bones, jak byście miały ochotę zobaczyć:) i namalowałam dwa obrazki:P

A dzisiaj zostawię Wam jeszcze jednego onepartowca. Też należy do smutnych, ale nie wiem, coś ostatnio miałam natchnienie na pisanie właśnie takich. Mam nadzieję, ze się spodoba.

POZDROWIONKA DLA NAJWSPANIALSZEGO TEAMU!!!:):):):**:*
LOTS OF KISSES:*:*:*:*
KAIU PAMIĘTAM O WAS!!!:*:*:*:*


Stracić przyjaźń?

Jestem tu, gdzie chciałam być. Wyspa Maluku, gdzie czuje, ze robię coś ważnego. Jestem i… i co? Czuję dziwną pustkę, czuję, że brakuje kogoś w moim życiu. Doskonale wiem, kogo mi brakuje i wiem też, że prędko go nie zobaczę… ale…

Teraz już wiem, co mam mu powiedzieć. Rok to długo, miałam dużo czasu na przemyślenia i odkryłam coś ważnego. Ważnego chyba dla nas obojga. Zdałam sobie sprawę z tego, co naprawdę znaczy nasza przyjaźń, zrozumiałam, że łączą mnie z nim naprawdę silne uczucia i nie potrafię tak długo być sama, bez niego. Dlaczego zajęło mi to tak dużo czasu? Nie wiem, może rzeczywiście musiałam wyjechać, żeby zobaczyć, jak bardzo mi na nim zależy i jak bardzo mi go brakuje. Będąc tak daleko, nie mogąc się z nim skontaktować, poczułam, że czegoś w moim życiu brakuje, poczułam dziwną pustkę, którą nic nie potrafiło zapełnić. Nawet praca, której starałam się całkowicie poświęcić nie pozwalała mi jej zapełnić, nie mogłam przestać o nim myśleć. Każdego dnia, każdego poranka, kiedy słońce witało mnie swoimi promieniami, kiedy tańczyło na mojej twarzy, widziałam ten piękny biały uśmiech i głębokie czekoladowe oczy. Kiedy zasypiałam to jego twarz miałam przed oczami. Nie potrafiłam myśleć o nikim innym, tylko on się dla mnie liczył, tylko on był dla mnie ważny.

Co noc czułam to samo. To dziwne uczucie, które nie dawało mi spokoju. To uczucie, którego najbardziej nie znoszę, to uczucie, którego nigdy więcej nie chciałabym czuć. To przed którym uciekłam z Waszyngtonu. Tym uczuciem był strach.
Każdej nocy, każdego dnia, każdej chwili drżałam o jego życie. Wiedziałam, ze jest teraz w strefie wojny, że w każdej chwili coś niespodziewanego może się stać i nikt nie będzie mógł na to nic poradzić. nikt nie będzie mógł pomóc, a ja? A ja nie mogłam być przy nim… nie mogłam czuwać, żeby nic mu się nie stało. Nie mogłam trzymać go za rękę i pocieszać w trudnych chwilach. Tak wiem, on jest silny, nic go nie złamie. Nie boi się! Nie boi się o siebie, zawsze bał się o mnie, o swoją rodzinę, ale nigdy nie bał się o siebie. Taki jest. Dlaczego ja nigdy tego nie dostrzegałam?
Teraz też drżę o jego życie. Wiem, że już niedługo nastąpi ten dzień. Ten dzień, w którym mamy się spotkać przy wózku z kawą, tak jak obiecaliśmy sobie prawie rok temu. Wiem, że mogę mu ufać, ale czasami nawet najszczerszej obietnicy nie da się dotrzymać, jeśli… Właściwie, o czym ja mówię? Nie mogę tak myśleć! Na pewno się spotkamy, tak jak mówiliśmy. Tak będzie, nie może być inaczej. Obiecaliśmy to sobie!

Często mam przed oczami tą scenę… wtedy, kiedy wyszliśmy od Sweets’a. cały czas, podczas pobytu tutaj, na Maluku, przewija mi się przed oczami. Analizuję ją po raz setny i nadal nie wiem, dlaczego wtedy to powiedziałam. Czyżbym aż tak się bała? Dlaczego? Przecież wiem, ze jest moim najlepszym przyjacielem i fakt, że moglibyśmy żyć w związku wcale nie musi tego zniszczyć. Zrozumiałam to dopiero teraz. Zrozumiałam, że otwierając przed nim swoje serce, wcale nie muszę go stracić. Angela zawsze miała rację mówiąc mi, że dzięki niemu mogę mieć szansę na szczęście, na poznanie prawdziwej, czystej miłości, takiej, która nie zdarza się często. No tak, tylko ja, jak zawsze musiałam być mądrzejsza i co teraz z tego mam? Tak, byłam głupia, jestem głupia, że tak postępuję. Wiem to, ale nic dla mnie z tego nie wynika, że wiem. Nadal się obawiam. Słyszę swój głos, jak mówię mu „Jestem naukowcem, nie potrafię się zmienić. Nie wiem jak.”.
We śnie czuję smak jego ust. Rozpływam się pod wpływem ich dotyku, czuję fale gorąca, kiedy dotyka mojego ramienia, czuję, że chcę z nim być, że chcę go kochać i chcę, żeby on kochał mnie, ale po chwili widzę, jak go odtrącam, mówiąc to swoje cholerne, stanowcze „Nie!”. To nieprawda, że jego trzeba chronić, to ja chciałam się ochronić przed bólem. Powiedziałam tak, ale to ja nie chciałam ryzykować, by nie czuć bólu. Może on też potrzebowałby ochrony, ale wtedy ja nie mogłabym być obok, bo to przede mną musieliby go chronić, ale… ja nie chcę tego. Nie chcę, by ludzie bronili go przede mną, ja naprawdę chcę go kochać. Czy naprawdę nie jestem zdolna do uczuć? Czy naprawdę skrzywdziłabym go, gdybym powiedziała „Kocham”? Wydaje mi się, że krzywdzę go właśnie teraz, że najmocniej skrzywdziłam go, kiedy powiedziałam, że nie możemy być razem, że nie chcę jego miłości, a potem zapytałam, czy nadal możemy razem pracować? Tylko na tyle było mnie stać? Myślę, że najbardziej go zabolało, to, że tak powiedziałam. Wyszło na to, że mu nie ufam na tyle, by podarować mu swoje serce, a przecież znamy się już tak długo, jesteśmy przyjaciółmi, zawsze mogliśmy na siebie liczyć, spędzamy… spędzaliśmy ze sobą więcej czasu niż z kimkolwiek innym, było nam dobrze razem.
Za każdym razem, kiedy analizuję tą scenę, kiedy widzę to, co się działo, słyszę to, co oboje mówiliśmy, dochodzę do jednego wniosku- byłam naprawdę głupia! Teraz dopiero mogę stracić jego przyjaźń, teraz, kiedy znajdzie sobie nową kobietę, przecież wtedy odejdzie ode mnie, to z nią będzie się widywał. Nie potrafię nawet znieść takiej myśli. Nie chcę go stracić! A teraz wiem, ze mogę…
Pozostaje mi tylko wierzyć i mieć nadzieję, że nie znajdzie sobie nikogo innego, tam w Afganistanie. Wojna zbliża ludzi, tworzy silne więzi… Mam tylko nadzieję, że jednak zdążę mu o tym wszystkim powiedzieć, że jednak nie pójdzie dalej i nie zostawi mnie z tyłu, choć wiem, za sobie na to zasługuję…

Maluku… wyspa, na której spełniają się moje marzenia zawodowe, gdzie się spełniam jako antropolog, gdzie odpoczywam od tych wszystkich przerażających zbrodni, od pogoni za mordercami, od ofiar, bólu, smutku, śmierci… Tutaj odkrywam coś wartościowego i tylko to trzyma mnie na siłach. Ciężko mi bez niego. Ciężko mi, kiedy wiem, ze nie mogę do niego zadzwonić, usłyszeć jego głosu i tego „Bones”, które tak kocham. Tylko on może tak na mnie mówić i tylko w jego ustach brzmi to prawdziwie i jest w tym tyle uczucia, tyle miłości, tyle… ciepła. Tęsknię za tym, tęsknie za nim.

Maluku, wyspa, która pozwala mi rozwinąć antropologiczną karierę…
Maluku- wyspa, na której chciałam być…
Maluku- wyspa, która może zmienić historię…
Maluku- tu chciałam uciec przed światem…
Maluku- tu chciałam uciec przed miłością…
Maluku- tu chciałam przemyśleć wszystko i odpocząć od pracy z morderstwami…
Maluku- jedyne miejsce na świecie, w którym nie chcę teraz być…
Maluku- jedyne miejsce, w którym go nie ma…
Maluku- jedyne miejsce, z którego chcę, jak najszybciej uciec…
Do Niego, do mojego Booth’a, którego tak bardzo kocham… przed którym uciekłam
którego skrzywdziłam
któremu chcę podarować moje serce
któremu chcę oddać moje życie
którego chcę kochać do końca świata

I zbliża się godzina, w której wreszcie się zobaczymy, w której będziemy mogli wszystko wyjaśnić, a raczej, w której ja będę mogła powiedzieć wszystko to, do czego dojrzałam.
W tej godzinie będę mogła powiedzieć, że chcę oddać mu swoje serce, że chcę zaryzykować, że jest we mnie hazardzistka, która już się nie boi.

Mój samolot już wylądował, teraz idę się z nim spotkać. W tej chwili zmienią się nasze życia, moje na pewno. Nie wiem, jak na to zareaguje, nie wiem czy nadal będzie mnie chciał, ale muszę mu wszystko powiedzieć. Teraz już wiem, że to on jest tym, z którym chcę być, tylko on może dostać się do mojego serca i tylko on może je mieć.
Coś się musi zmienić…

Wózek z kawą- tam chciałam być…
Wózek z kawą- tam chcę być…
Wózek z kawą- tam spotkam się z nim…
Wózek z kawą- tam będzie on…
Wózek z kawą- tam będziemy my…
Wózek z kawą- czy ja śnię?

Jestem na miejscu… tak długo na tą chwilę czekałam, tak bardzo chciałam tu być, tutaj wszystko ma się zacząć od nowa. Tak bardzo chcę go zobaczyć. Będę tęsknić dopóki go nie ujrzę, dopóki nie poczuję jego ciepłej dłoni, do tego momentu będę tęsknić…

Maluku- uciekłam…
Maluku- nie wracam!
Wózek z kawą- gdzie on jest?
Wózek z kawą- …

Czy rok to za mało?
Czy teraz będę tęsknić całe życie…?
Dlaczego…?

Wózek z kawą- i zmieniło się wszystko…

Wakacje mijają sobie jakoś, a ja nie mogę doczekać się 23 września i premierowego odcinka sezonu Bones.

brenn73

To jest strasznie smutne to co się przydarzyło naszej Kochanej Kai... Jeszcze bardziej zaczęłam o tym myśleć po przeczytaniu tamtego onepartowca... Bardzo mądrze piszesz i dzięki temu się mogę jeszcze sporo nauczyć o życiu... bo jestem jeszcze młoda nie mam jeszcze osiemnastki... Dziękuję Ci Kasiu za takie śliczne opowiadania :)

Oj to na pewno musi boleć... Mnie wystarczy jak na razie po jednej dziurce na ucho :P:P heh... a z tego co piszesz to bardzo boli, więc pewnie się nie skuszę na więcej... :P

Tak to jeszcze tyle dni... przez to wszystko jeszcze bardziej się wydłużają... :P No ale dzisiaj już jest 2 sierpnia, lipiec jakoś zleciał, więc dotrzemy do września i nie zdążymy się oberzeć a już będzie "Bones" :P jestem właśnie takiej myśli, więc jakoś daje radę :P :)

OOOOO... obrazki bardzo chętnie obejrzę i jeśli podasz linki to z przyjemnością "przerzucę przez nie oko :P" - jak za pewne powiedziała by Bones :P:P

Kasiu właśnie te smutne opowiadanka są najpiękniejsze a Tobie to akurat zawsze uda się mnie rozczulić na maksa...

A co do tego onepartowca to piękny piękny i jeszcze raz piękny... Bones na reszcie zrozumiała jaki błąd popełniła, zrozumiała, że kocha Bootha i jest dla niej najważniejszy... Ale to zakończenie zabrzmiało tak jakby to było już za późno, jakby straciła swoją szanse na prawdziwe szczęście u boku tego jedynego faceta, który ją NA PRAWDĘ KOCHA !!!! Nie wiem czy dobrze zrozumiałam przekaz ale właśnie to przyszło mi do głowy... Coraz bardziej nie mogę się doczekać września... niby wiem co i jak (mniej więcej) ale ja to muszę zobaczyć... Ciekawe czy ten jakże długi pobyt bez Bootha uświadomi jej co do niego czuje i przestanie się bać... A do tego ta dziennikarka... ale gdyby tylko Booth wiedział, że Bones zrozumiała zostawiłby tamtą... Jak sądzicie dziewczęta ?

OJ troszkę się rozpisałam ale tak to ja już mam... :P A jeśli chodzi o wakacje to nic się u mnie nie zmieniło... :P

Pozdrawiam Was serdecznie - najlepszy Team na świecie Buziaczki i całuski w Wasze strony śle :)
Kisses :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

ocenił(a) serial na 9
mara625

Heeej Kochane!!!!
Jej jak mnie tu dawno nie było <szok>! Nie miałam kiedy zajrzeć i napisać. Ostatnio tylko było coś do załatwiania, potem na wieś do cioci, potem wena wariowała i tak zeszło.:( Ale już jestem i mam sporo rzeczy dla Was, Kochani, jeśli oczywiście macie ochotę czytać, oglądać:P
A no i ból ucha był tak nieznośny przez cztery dni, że tylko leżałam i nic więcej.... ale już przeszło, kolczyki wyglądają ładnie i już jest ok:) warto było pocierpieć. Hehehe.
A i muszę sie pochwalić, że wreszcie dostałam się na studia! Od października będę studiować filologię angielską:) YEAH!:):):)
Poza tym kręcą u nas teraz jakiś film, Kamfora, czy jakoś tak. Ciekawe, co z tego wyjdzie.
Hmm jestem na dobrej drodze żeby wreszcie przejść na weganizm:)
Cóż jeszcze? Nic takiego sie nie zmieniło. Podczas chorowania z uchem zrobiłam 4 filmiki z Bones, jakbyście miały ochotę zerknąć i powiedzieć mi, jak się Wam podobają?:) hehe Ciekawa jestem:)
I chyba właściwie tyle. Mam nadzieję, że ożywi nam się tutaj trochę, bo brakuje mi naszych rozmów na forum. Tylko ten czas, co? ech, złośliwy...
Oki to ja już nie gadam, tylko wklejam dla Was kilka tapet, obrazków itp. Cedeka i opko. Coby trochę wynagrodzić Wam czekanie:)

Najserdeczniejsze pozdrowienia, mocne uściski i lots of Kisses dla najlepszego Teamu na świecie!!! KOchani!!!
:*:*:*:*:*:*:*:*

A teraz tak, linki do obrazków i tapet:

1
http://img844.imageshack.us/i/magicoflove.jpg/

2
http://img707.imageshack.us/i/wowbones.jpg/

3
http://img202.imageshack.us/i/deschanel.jpg/

4
http://img231.imageshack.us/i/deschanel.jpg/

5
http://img210.imageshack.us/i/emmw.jpg/

6
http://img203.imageshack.us/i/19012820.jpg/

7
http://img514.imageshack.us/i/erind.jpg/

8
http://img826.imageshack.us/i/emilyernicdeschanel.jpg/

9. Projekt mojej torebki0 pierwotny
http://img96.imageshack.us/i/48732633p.jpg/

10. Tu projekt ostateczny
http://img12.imageshack.us/i/bonesbones.jpg/

11. A tak wygląda moja torebka
http://img801.imageshack.us/i/dsc00101p.jpg/

12. Obrazek Emily
http://img833.imageshack.us/i/demily.jpg/

13. I taki żarcik
http://img704.imageshack.us/i/img195.jpg/

Tłumaczenie- Are you okay?- wszystko w porządku?
It’s you Little Bones- To ty, malutka Bones.
5 months after they back form Majpupu [Maluku] I Afganistanu.



Drabble:

Obraz morza

Jeden z wakacyjnych dni.
Brennan i Booth są nad morzem. Fale uderzają o brzeg, przy którym stoją. Podbiega do nich mały chłopczyk o czekoladowych oczach. Chlapie wodą i sprawia mu to ogromną przyjemność. Śmieje się. Po chwili Booth podnosi go do góry i kilka razy się z nim obraca. Tempe stoi z boku i się uśmiecha.
-Tatusiu jeszcze!- krzyczy malec, wyciągając ręce do góry, kiedy Seeley stawia go na piasku.
-Mamusia nie będzie zadowolona- powiedział.
-Mamusiu?- spojrzał na Bones.
-Tym razem wam pozwolę- powiedziała z uśmiechem. Mały ponownie szybował w górze, unoszony przez silne ręce agenta. Byli szczęśliwi, byli rodziną.

Ale tak niestety nie było naprawdę. To był tylko obraz szczęścia, który oboje kiedyś mieli przed oczami. Tak wyobrażali sobie życie razem za parę lat. Teraz jednak są w szpitalu. Bones leży w białej pościeli, Booth siedzi obok i trzyma ją za rękę. Płaczą. Były komplikacje, życie nie pozwoliło im zaznać tego szczęścia. Czy kiedyś uda im się wypełnić tą pustkę, która się pojawiła po śmierci pierwszego dziecka?

ocenił(a) serial na 9
brenn73

Opko.

Linia była dla mnie!

„Wiesz to, co przydarzyło się Cam, stało się, bo byliśmy w związku”
„Byliście?”
„Ludzie, którzy mają do czynienia z ryzykiem w pracy nie mogą się uczuciowo angażować, bo to prowadzi do takich rzeczy, jak ta właśnie.”
„Ryzyko”
„Towarzyszy nam w każdej chwili. Jest tu ta linia, której nie możemy przekroczyć, rozumiesz o co mi chodzi?”
„Tak. Rozumiem”

Tak, wtedy rozumiałam, co miał na myśli, mówiąc o tej linii.
Narysował ją. Wyraźną linię, której nie wolno nam było przekraczać.
Rozumiałam, co miał na myśli, mówiąc o sobie i Cam, ale…
Czasem zastanawiałam się, dlaczego powstała ta linia i nie potrafiłam sobie odpowiedzieć na to pytanie. Nie wiedziałam, dlaczego właściwie powstała ona między nami, przecież nic nas nie łączyło i nie wyglądało na to, że kiedyś będzie.

Teraz dokładnie wiem, dlaczego parę lat temu wyznaczyliśmy tą linię. Wtedy nie byłam tego świadoma, nie myślałam o nim, jak o potencjalnym partnerze, partnerze nie do łóżka, tylko na całe życie. Nie sądziłam, że się w nim zakocham. Owszem, kiedy pierwszy raz go zobaczyłam, bardzo chciałam wylądować z nim w łóżku. Nawet miałam taką okazję, ale z niej nie skorzystałam- tequila! Pociągał mnie fizycznie i to bardzo! Mam niemałe doświadczenie, jeśli chodzi o seks i wiedziałam, że z nim będzie on niesamowity, patrząc na jego budowę, umięśnione, dobrze wyglądające ciało, siłę… Ale nie spędziliśmy ze sobą nocy. Ani jednej. Kilka razy zdarzyło nam się pocałować.
Raz pod jemiołą, ale to był szantaż prokurator Caroline Julian, chciała się poczuć figlarnie, a ja chciałam urządzić święta dla ojca i Russ’a… Nie powiem, podobało mi się to i czułam, ze jemu też. Pocałunek, który miał być tylko na pokaz, przerodził się w coś więcej i chyba nawet Julian to zauważyła, miała bardzo dziwną minę, jak się wreszcie od siebie odkleiliśmy… Pewnie gdyby nie ona, to trwalibyśmy w tym pocałunku wieczność i wcale by mi to nie przeszkadzało…
Wcześniej całowaliśmy się po tym, jak mnie zwolnił. Ledwo się znaliśmy, dużo wypiliśmy… wtedy chciałam spotkać się z nim na seks, też tego chciał, od razu zadzwonił po taksówkę, ale ja wtedy go odepchnęłam- to był pierwszy raz, jak go od siebie odsunęłam. Kto wie, co stałoby się potem, gdyby nasze ścieżki lekko się nie rozeszły…
I ten najważniejszy pocałunek, po wyjściu od Sweetsa. Nie spodziewałam się go. Seeley po prostu przyciągnął mnie do siebie i zaatakował moje usta. Przez te ułamki sekund, nic więcej się nie liczyło, tylko my, ale oczywiście i to zniszczyłam!

Już wiem, dlaczego między nami powstała ta linia. Wiem dla kogo ona powstała. Dla mnie. Żebym mogła się na nią powołać. Pamiętam tą naszą rozmowę. Wtedy mi tak nie zależało. Linia była dla mnie czymś oczywistym. Wtedy była na tym etapie, w którym powtarzałam, że nigdy z nikim się nie zwiążę, a już na pewno się nie zakocham. Nigdy, bo miłość nie istnieje. Teraz oczywiście jest już inaczej.

Linia była dla mnie, żebym mogła powiedzieć, że nie możemy być razem, bo ona wciąż między nami jest. Chcieliśmy oszukać siebie. Może już wtedy gdzieś głęboko w nas tliło się jakieś uczucie, które podpowiadało, że kiedyś coś miedzy nami się zmieni i nasz „związek” stanie się dla nas niebezpieczeństwem. Może Booth chciał w ten sposób chronić mnie? Nie ma związku, nie ma miłości- nie ma zagrożenia życia. Po co atakować kogoś „bliskiego”, jeśli ma się świadomość, że nic poza pracą nas nie łączy? Po co mieliby chcieć skrzywdzić jego, albo mnie, skoro nic dla siebie nie znaczymy? Może to miała być ochrona? Nie wiem.
Dla niego ta linia już dawno nie istnieje. Wiem to. Gdyby było inaczej nie zaryzykowałby z wyznaniem mi swoich uczuć.
A dla mnie?
Dla mnie chyba też już nie istnieje. Więc dlaczego stale wmawiam sobie, że ona jest? Dlaczego ją widzę?
Bo chcę ją widzieć, żeby nie ryzykować. Chcę by ona była, bo wtedy mogę powtarzać te słowa, które kiedyś usłyszałam od Seeley’a, wtedy mówił o Cam, ale teraz mogę podpiąć to pod siebie. Teraz ja mogę powiedzieć, że nasza praca jest niebezpieczna, że cały czas ryzykujemy i głupotą byłoby narażanie się na niebezpieczeństwo.
Ludzie, którzy pracują razem, nie mogą być razem.
Tak chcę sobie to tłumaczyć.
Gdyby nie ta linia, nie miałabym już żadnej wymówki i musiałabym coś powiedzieć. Tylko co? Że go nie kocham? Nie mogłabym tak powiedzieć, bo to nieprawda. Wydaje mi się, że go kocham. Naprawdę to czuję, choć tego nie znam, ale Booth dużo mi o tym opowiadał i wydaje mi się, że powoli zaczynam to rozumieć. Dzięki niemu wiem tyle różnych rzeczy o świecie. Nauczyłam się czym są uczucia, jak wyrażać emocje, jak dogadywać się z ludźmi, jak nie być zimną rybą… Nauczył mnie być człowiekiem. Kobietą.

Linia była zabezpieczeniem przed rozwijającym się związkiem. Myślałam, że mając świadomość, ze ona jest miedzy nami, będę bardziej odporna na takie uczucie, jakim jest miłość. Przecież wtedy nawet nie wiedziałam, co ono oznacza, dla mnie to była tylko chemia, nic więcej, ale Seeley nauczył mnie, że to jest coś więcej. Nie chodzi o chemię w mózgu, chodzi o coś o wiele ważniejszego, piękniejszego, o coś bez czego człowiek nie może żyć. Miłość- wtedy człowiek czuje, że może latać bez pomocy sprzętu, wtedy czuje, że w jego brzuchu, nie wiedzieć dlaczego, latają maleńkie motylki. Antropologia nie potrafi mi tego wyjaśnić, bo niby, jak motyle mogą fruwać w naszych brzuchach? Ale znam to uczucie i wiem, że na swój sposób to jest możliwe.
Miłość sprawia, że człowiek czuje się szczęśliwy. Cokolwiek by się nie działo dookoła, nic się nie liczy, tylko ta osoba, dla której bije nasze serce.
Kiedy ta osoba jest blisko, może dziać się wszystko, ale ty czujesz, że możesz pokonać każdą przeszkodę Czujesz niesamowitą, potężną siłę, która pozwala ci przenosić góry, jak to kiedyś mówił Seeley. Nie do końca wiem, co to znaczy, ale teraz nie jest to dla mnie ważne, bo taką siłę w sobie czuję, kiedy Booth jest blisko mnie. Kiedy jesteśmy razem czuję się naprawdę szczęśliwa, wiem, że chcę spędzać z nim każdą jedną chwilę mojego życia. Wiem, że nigdy nie chcę go stracić, bo nie potrafiłabym bez niego żyć.

Wyobrażałam sobie często, jakby wyglądało moje życie bez niego. To było straszne! Czułam, jak moje serce zwalnia, jak zanika mi puls i jak brakuje mi powietrza. Myśląc, że nie ma go ze mną, obok mnie przestawałam oddychać, jakby całe powietrze, jakie mnie otaczało po prostu zniknęło, odeszło razem z nim! Widziałam oczami wyobraźni, jak powoli umieram.
Odebrać nam ukochaną osobę to jest tak, jakby zamknąć powietrze w szklanej kuli, położyć ją nam przed oczami, kazać na nią patrzeć i czuć, jak powoli tracimy zmysły, jak powoli wszystko staje się zamazane, aż w końcu znika, a ty umierasz. Nie dosłownie, nie zakopują cię w trumnie, głęboko pod ziemią, ale czujesz, że przestajesz należeć do tego świata, że już cię nie ma, twoje życie zniknęło, bo nie może z tobą zostać, jeśli nie ma przy tobie ukochanego.

Odebrać komuś ukochaną osobę, stracić miłość to jest tak, jakby wyrwać komuś serce i wyrzucić je do kosza, bo bez miłości nie jest ono do niczego potrzebne. Po co je zostawiać jeśli się nie kocha? Żeby czuć ból, samotność i rozdzierającą pustkę? Nie! Kiedy nie ma miłości, kiedy ją tracisz, najlepiej nie mieć serca, bo to za bardzo boli.

Zrezygnować z miłości to jest tak, jak strzelić sobie w głowę, czekać na wykrwawienie i na śmierć, która nie chce po ciebie przyjść.

To jak życie między dwoma światami, w miejscu, w którym tylko w jednym z światów jest sens.

Linia powstała dla mnie, ale ja już dłużej nie chcę jej widzieć. Nie chcę, by ta linia była dla mnie, nie chcę jej w moim życiu! Tyle razy wmawiałam sobie, że nie potrafię kochać, że nie chcę kochać, a teraz mam już dość własnych słów. Nie chcę ich nigdy więcej słyszeć!

Na początku linia była bardzo wyraźna. Doskonale widoczna! Ale z czasem, jak poznawaliśmy się coraz bliżej, jak spędzaliśmy ze sobą więcej czasu, jak zaczęło łączyć nas coś silniejszego, widziałam, ze linia zaczyna blednąć, zaczyna się rozjaśniać i powoli zanikać. Chyba gdzieś w głębi duszy zawsze nie lubiłam tej linii, może w głębi duszy już, jak tylko została narysowana chciałam, żeby powoli się zacierała i któregoś dnia po prostu zniknęła.

Dzisiaj czuję, że linii już nie ma i podoba mi się to uczucie. Chcę dać nam szansę! Chcę chociaż raz w życiu zaryzykować i cieszyć się z tego, cieszyć się z życia.
Chcę mieć prawdziwą rodzinę, ale chcę ją stworzyć tylko z Seeley’em. Tylko on jest dla mnie rodziną, tylko z nim czuje się szczęśliwa i… kochana.
Wiem, że przed nami długa droga, ale ja już czuję się kochana. On jeszcze nie wie, że ja też go kocham, ale ja zawsze czułam jego miłość. Zawsze wiedziałam, że jesteśmy dla siebie najważniejsi. Może nie robił tego specjalnie, ale teraz jak sobie o tym myślę, zawsze dbał o mnie, zawsze dawał mi do zrozumienia, że jestem dla niego ważna i że naprawdę mnie kocha…

Linia powstała dla mnie, ale ja już jej nie widzę i nigdy więcej nie zobaczę, mam nadzieję!

Seeley mówi, że zniknęła, a ja mu ufam!
Ja go po prostu kocham! I teraz on też już o tym wie.

Linia powstała dla mnie, ale już jej nie ma!
Nigdy jej nie było!
I jak zawsze miał rację!
Nigdy jej nie było!

ocenił(a) serial na 9
brenn73

I cedek:)

29.


Niedaleko gabinetu Bones
Booth właśnie wyszedł z holu i szedł w kierunku gabinetu ukochanej. W tym samym czasie Angela wracała do siebie. Wpadli na siebie, artystka powiedziała tylko:
-I tak wiem, że oboje coś ukrywacie, złociutki. Dowiem się, co to jest, choćby to miała być ostatnia rzecz, jaką zrobię w życiu- i poszła do siebie, zostawiając osłupiałego agenta. Po chwili otrząsnął się, uśmiechnął i poszedł do Brenn.
-Kochanie- powiedział cicho i zamknął za sobą drzwi- Przeżyłaś nalot swojej przyjaciółki?
-Jakoś tak- odpowiedziała z uśmiechem- Nic jej nie powiedziałam, ale ona oczywiście i tak czegoś się domyśla.
-Bo to Angela Montenegro- zażartował- Podziwiam cię, że tak długo z nią dziś wytrzymałaś. Mnie też napadła po drodze- zbliżył się do Brenn i przytulił do siebie.
-Ciebie też?- Bones również się przytuliła. Głowę ułożyła na jego klatce piersiowej.
-Tak. Musimy bardzo uważać. Powiedziała, że o wszystkim się dowie, choćby to miała być ostatnia rzec, jaką zrobi w życiu- oboje się zaśmiali.
-To właśnie jest nasza Ange.
-Tak- zbliżyli do siebie swoje usta i na kilka chwil zatracili się w nich. Pocałunek, choć krótki, jak zawsze niesamowicie smakował, był słodki i przepełniony najsilniejszym na świecie uczuciem. Muszą teraz uważać. W każdej chwili może się ktoś pojawić i ich zobaczyć, a wtedy wszystko by się wydało. Nie mają nic przeciwko temu, ale nie w taki sposób, chcą powiedzieć im o wszystkim osobiście.
-Chyba na chwilę musimy zrezygnować z przytulania- powiedział Booth.
-Dlaczego?
-Jestem pewien, ze za chwilę wpadnie tu Ange i powie, że zapomniała czegoś.
-Myślisz?
-Przekonajmy się- na chwilę się rozdzielili i stanęli w bezpiecznej od siebie odległości
-Booth, masz błyszczyk na policzku- powiedziała. Seeley szybko wytarł oznakę niedawnego pocałunku i zrobił to w samą porę. Drzwi otworzyły się z hukiem, a oni usłyszeli
-Słodziutka, zapomniałam o…- to była Angela
-O czym?- spytała Bones powstrzymując uśmiech.
-Właściwie to już nie wiem…
-Na pewno czegoś zapomniałaś?- spytał Booth.
-Nie. Miałam nadzieję, ze was przyłapię, jak się całujecie, albo chociaż przytulacie, cokolwiek. Widocznie się spóźniłam, ale jeszcze was przyłapię. Nie będziecie mi bezczelnie wmawiać, że nic między wami nie ma- powiedziała poważnie, ale z uśmiechem i wyszła.
-A nie mówiłem, że wpadnie?- powiedział Seeley, kiedy już oboje przestali się śmiać.
-Miałeś rację, jak zawsze. Kochanie- nadal chichotali- A wiesz, że ona ułożyła nam już cały scenariusz życia?- spytała po chwili.
-Tak?
-Tak- kiwnęła głową, zbliżyła się do ukochanego, wplotła mu ręce we włosy i mówiła dalej- wie, jak ma wyglądać moja suknia ślubna, twój garnitur, co mamy robić po ślubie, kiedy pojawi się nasze dziecko… wszystko.
-Nie myślałem, że aż tak…- powiedział lekko zszokowany.
-Ja też, ale jak widzisz, Ange wszystko sobie zaplanowała. Nie zdziwiłabym się, gdyby już miała zaprojektowaną suknię, albo salę weselną, pokój dla dziecka
-Oj, ja też bym się nie zdziwił.
-Powiedziała też, że do czasu ślubu i dziecka nie da nam spokoju. Dopóki nie zobaczy nas razem z dzieckiem na rękach.
-Nasza Ange jest niezastąpiona.
-Fakt.
-To, co jedziemy w teren?- Seeley zmienił temat.
-Jedziemy- przytaknęła. Zebrali się, wsiedli do SUV’s i pojechali do rodziny pierwszej ofiary.

SUV
-Bones, wiem, że to nieodpowiedni moment na taką rozmowę- zaczął Booth.
-Każdy moment jest dobry na rozmowę- odpowiedziała z uśmiechem.
-Tak uważasz?
-Jak najbardziej.
-Ok., sama chciałaś, tylko nie mów potem, że to nieodpowiednie miejsce i że cię nie uprzedzałem- zaczął się z nią droczyć.
-Czy ja kiedyś tak mówiłam?
-A bo to raz, kochanie?
-Booth, przesadzasz. Mi nie przeszkadza miejsce i czas.
-Zobaczymy czy będziesz taka pewna, ja usłyszysz o czym chciałbym z tobą porozmawiać.
-O mnie się nie martw. Poradzę sobie. Najwyżej ci nie odpowiem.
-No właśnie o to mi chodzi. Rozmowa to rozmowa. Obie strony muszą brać w niej udział.
-Czasami można słuchać.
-Nie jeśli chodzi o poważne tematy, które potrzebują opinii obu osób w związku.
-W takim razie, to chyba nie jest odpowiednie miejsce na takie rozmowy.
-Wiedziałem, że tak będzie.
-To czemu zaczynałeś temat?
-Chciałem sprawdzić, czy tym razem będzie inaczej, ale jak widać nie myliłem się, co do twojej reakcji. Zawsze tak to się kończy.
-Skoro wiedziałeś, niepotrzebnie mówiłeś, że to nieodpowiednie miejsce. Chciałeś mnie sprawdzić?
-Chciałem zobaczyć, czy naprawdę tak dobrze cię znam, wiem o tobie wszystko i czy potrafię przewidzieć twoją reakcję.
-I jakie wnioski?
-Znam cię.
-To chyba dobrze.
-Znakomicie. Znam cię kochanie, lepiej niż ty sama.
-Nie możesz mnie znać lepiej ode mnie. Tylko ja mogę wiedzieć o sobie wszystko.
-Nieprawda. Ja znam cię, jak nikt inny na świecie. Wiem o tobie wszystko i często wiem lepiej od ciebie, czego chcesz.
-Dobra, test.
-Test?
-Tak. Skoro mówisz, że znasz mnie lepiej niż ja, to powiedz mi… kiedy dokładnie mam okres i co się wtedy ze mną dzieje?
-No prosto z mostu, Bones, jak zawsze!
-Odpowiedz.
-Przeważnie na początku miesiąca
-Co przeważnie na początku miesiąca?
-No wiesz co.
-Co?
-No nawiedzają cię kobiecie sprawy.
-Seeley, nie mów, że wstydzisz się powiedzieć, że mam okres?- zażartowała.
-To są wasze kobiece sprawy.
-Naprawdę się wstydzisz. Booth, okres to jest normalna rzecz, każda kobieta go ma i samo słowo okres też jest normalne.
-Tak ja może go nie wypowiadam, ale ty za to nadrabiasz za nas dwoje. Tak lubisz to słowo?
-Okres?
-No proszę.
-To nic strasznego, okres…
-Możemy skończyć rozmowę na temat okresu? Proszę cię, kochanie nie wypowiadaj już dzisiaj tego słowa, bo będę miał jakieś skrzywienie na psychice.
-Co będziesz miał na psychice?
-Nieważne, tak się mówi.
-Skryzwienie? Na psychice?- zaczęła się śmiać.
-Nie widzę w tym nic śmiesznego.
-Bo nie możesz tego zobaczyć.
-Fakt, to taka przenośnia.
-Nie odpowiedziałeś jeszcze, co się wtedy ze mną dzieje?
-Jesz dużo czekolady i chodzisz jak bąk.
-Bąk? Że co, że robie się grubsza? Jak możesz tak mówić?
-Nie że grubsza… Oj, Bones, muszę cię nauczyć tych przenośni.
-Musisz.
-Widzisz, znam cię bardzo dobrze.
-A powiedz mi…
-Dajmy temu spokój. Wiem, czego potrzebujesz i co czujesz, często lepiej niż ty.
-Często, ale jednak nie zawsze.
-Powinnaś być zadowolona z tego, że tak dobrze cię znam i rozumiem.
-Bardzo się cieszę z tego powodu. Mówię tylko, że nie zawsze wiesz o mnie wszystko.
-Rozumiem, kochanie. No i jesteśmy- powiedział parkując przed jakimś domem.
-I tak nie udałoby się nam porozmawiać- powiedziała Brennan.
-Bo ty uwielbiasz się kłócić, kochanie.
-Ja się nie kłócę, to była normalna rozmowa, wymiana zdań.
-Taka, jak zawsze- powiedział wysiadając. Brenn zrobiła to samo. Zatrzasnęli drzwi- Z tobą zawsze się tak rozmawia.
-Chcesz powiedzieć, że nie da się ze mnę normalnie rozmawiać?
-Ależ oczywiście, ze nie, kochanie. Ja tylko…Bones?- zauważył, że jego ukochana dziwnie patrzy na dom, przy którym się zatrzymali- Co się dzieje?
-Wiedziałam…- szepnęła.
-O czym?
-Znam ten dom…

ocenił(a) serial na 9
brenn73

I jeden filmik

http://tempebren.wrzuta.pl/film/5rwAHGgMlMD/bones_don_t_speak

KISSES!!!!:*:*:*:*:*:*:*:*

brenn73

Witajcie Kochane :*:*:*:*:*
Mnie również sporo czasu nie było na naszym forum, ale trzeba to jakoś nadrobić ;) No więc jestem ;) No to Droga Kasiu gratuluję dostania się na studia... Teraz (od października :P) będziesz miała sporo nauki i pewnie nie będziesz miała czas, żeby nas odwiedzać... - szkoda... Heh... No ale trzeba się uczyć ;) Heh... Muszę się zapytać... :P A co to jest ten weganizm ? Heh... "Nie wiem co to znaczy" :P No to dobrze, że już wszystko gra z uszkami... :P Mówisz, że warto było cierpieć... ?? :P:P :) Heh...
Dokładnie mnie również bardzo brakowało naszych rozmów... Trzeba będzie jeszcze jakoś zwołać Beatkę i Kaię i będziemy w komplecie ;)
Hmmm... Moim skromnym zdaniem, bardzo wynagrodziłaś nam czekanie... Heh... Wszystkie obrazki są ekstra ... xD A ten żarcik zupełnie mnie rozwalił... xD Aaaa... i dzięki za tłumaczenie :P:P A to co to znaczy ? :P Bo zapomniałaś przetłumaczyć :P:P "5 months after they back form Majpupu [Maluku] I Afganistanu." - mniej więcej rozumiem, ale chyba lepiej żebym całkiem zrozumiała xD :P he he... A co do Drabbla to bardzo smutny... Na samym początku szczęście, radość... a później... Jejku jakie to smutne... Nadal się nie mogę przyzwyczaić do tego, że draubble mają to do siebie, że zakończenie jest zupełnie inne niż się można tego spodziewać wcześniej... No i znowu pomyślałam sobie o Tobie - Droga Kaiu... :( Jej... Utrata dziecka to najgorsze co może się przytrafić... :(
O ja nie mogę - nie potrafię inaczej opisać tego jak się czuję po tym nowym opoku... Piszesz to wszystko tak oczywiście, że nie ma zmiłuj, żeby w to nie wierzyć... ;) Podobały mi się te wszystkie porównania jakie stosowałaś... ;) Kasiu ja Ci to już wiele razy pisałam, ale jak widać muszę Ci to przypomnieć ;) - Jesteś genialna... A nam pozostaje tylko mieć nadzieję, że Booth dowie się jak w tym opoku, że Bones go kocha, a już wszystko dobrze się ułoży... hmmmm.... (marzy :P) heh...
A co do cedeka to niesamowity... :) Istny klimat "Bones" :):):):):) A to oczywiście superowo !!!!! :):):) Angela jest genialna... xD na pewno by tak samo zrobiła w serialu xD he he A Booth umie przewidywać sytuacje xD :P:P :) he he a późniejsza rozmowa w samochodzie - rewelacyjna :) Normalnie prawdziwa, jakby rozmawiali Bones i Booth xD he he... Jej Booth jaki jest wstydzioszek :P:P Od razu przypomniała mi się ich rozmowa kiedy opiekowali się małym Andym i rozmowa mniej więcej dotyczyła tego, że gadali o piersiach czi sutkach i Booth jak najszybciej w niezwykle komiczny sposób próbował wybrnąć z sytuacji xD he he a najprościej mówiąc zakończyć temat xD he he.... Jakoś mu to wyszło ale minę miał bardzo śmieszną... Pamiętacie to ? he he Booth: "Nie chcę rozmawiać o sutkach" Xd he he... Ciekawe cóż to za dom... A to strasznie groźnie zabrzmiało :P - "Znam ten dom..." he he jak z jakiegoś horroru xD :P:P:P
A filmik... Jej no się powtarzam, ale co mam poradzić, że wszystko co zrobisz to mi się podoba jak jasna cholera... xD (przepraszam za wyrażenie... :P) Uwielbiam filmiki o "Bones"... Bardzo mi się podobał... :) Smutne zakończenie zrobiłaś... i w ogóle taki smutny ale piękny... Heh... coraz bardziej nie mogę się doczekać 6 sezonu... ;) heh...
Ogólnie bardzo cieszę się z Twojego powrotu... ;) Wiele nowych, pożytecznych rzeczy przez ten czas naskrobałaś :):):):) Super... :)
A i oczywiście zapomniałam dodać wcześniej, że czekam na cd ;) heh... :):):)

Całuski i pozdrowionka dla najsuperalszego (wiem, że nie istnieje takie słowo, ale dla mnie tak istnieje xD :P) Teamu :):):):)
Kisses :*:*:*:*:*:*:*:*:*

ocenił(a) serial na 9
mara625

Dzięki Maryś:*:*:* Cieszę sie, że Ci się podoba to wszystko:)
Oj tak, wiele powstało w tym czasie, jak mnie nie było.

Aaa skleroza zapomniałam przetłumaczyć hehehehe, tamto zdanie znaczy: "5 miesięcy po powrocie z Majpupu [Maluku] i Afganistanu..." Sorka, zagapiłam się, jak pisałam:P
A już Ci mówię, czym jest wegazizm- polega on na tym, że weganie nie jedzą mięsa [czyli zwierząt] i żadnych produktów pochodzenia zwierzęcego, czyli mleka, jajek, miodu i wszystkiego, co te składniki zawiera. Jeszcze jestem wegetarianką i pół weganką, ale powoli staję się pełną weganką:) I bardzo sie z tego cieszę:)

A i nie martwcie się, jak zacznę studiować wcale to nie oznacza, że nie będę tutaj zaglądać. Nigdy tego nie zrobię! Nie mogłabym opuścić tego forum i Was Kochani! Zawsze znajdzie się jakiś sposób, żeby zajrzeć, pisać na pewno nie przestanę:)

Aaa i jeszcze o jednej rzeczy zapomniałam:P Jakby ktoś chciał zajrzeć, to stworzyłam swojego bloga, na którym wszystko, co do tej pory napisałam się pojawia, będą też wszystkie grafiki, filmiki, wszystko, rysunki itd:)

http://bones-fancreativity.blogspot.com/

Kisses moi Kochani:*:*:*:*:*:*:*

Mam nadzieję, że Beatka i Kaia do nas wrócą:):):)):*:*:*

brenn73

Heh... Nie ma za co :* Piszę to co uważam :P:P A że robisz wszystko super to chyba powinnaś się cieszyć ;) :P:P he he he :):):)

Dziękuję za przetłumaczenie ;) Heh... Nie martw się skleroze CHYBA można leczyć xD :P:P:P Nie chwaląc się powiem, że mnie ona też nie raz nawiedza :P:P :) heh...
Aha... Rozumiem już ;) Dziękuję bardzo :):):) No to życzę Ci wytrwałości w wegetatywności xD :):):) To dobrze, trzeba robić to przez co czerpiemy przyjemność ;)

No to bardzo się z tego cieszę ;) Ja pomimo nauki w szkole również postaram się odwiedzać nasze kochane forum codziennie ;) No to super, że nie przestaniesz tworzyć :)

Ok jak będę miała czas chętnie przeglądnę dokładniej niż teraz to robię - Twój blog ;) heh... :) Nie ma to jak czerń ;) :P:P

A jeszcze jedno... Nie wiem, czy mi się uda, ale pewna osoba namówiła mnie do napisania opoka o "Bones". Zgodziłam się ale nie wiem jak mi to wszystko wyjdzie, ponieważ nie mam jeszcze nawet pomysłu na owe opowiadanko... Nie wiem sama czy jest to dobry pomysł, bo nie lubię pisać opowiadań (to już pisałam :P) ale postaram się napisać należycie oddając cały klimat "Bones".... Ale kiedy to nastąpi ? - Nie wiem... Trudno powiedzieć... Musi troszkę czasu na pewno minąć... Co Wy o tym sądzicie ? he he tylko szczerze...

Kisess Kochane :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*
Pozdrawiam :):)
Też mam taką nadzieję ;)

ocenił(a) serial na 9
mara625

Maryś pewnie, ze się cieszę:)
Oj skleroza to chyba dosyć powszechne zjawisko, zwłaszcza, jak jest się roztrzepanym i robi się masę rzeczy na raz. Czasami coś przez to umknie:P Hehehehe

Oj tak, nie ma to jak czerń:) Blog i tak jeszcze jest w procesie tworzenia, nie wszystko zdążyłam wrzucić, ale z czasem wszystko nadrobię. Jest nowiutki i musi się trochę oswoić:)

Maryś, a co do pisania, to powiem Ci tak- PISZ PISZ PISZ! Ja bardzo chętnie przeczytam Twoje opowiadanko i z niecierpliwością będę na nie czekać. Dobrze, że Cię ktoś namówił. To jest świetny pomysł, zobaczysz, że jak zaczniesz samo wszystko będzie się pojawiało, na pewno będziesz miała mnóstwo pomysłów i jak zaczniesz pisać, to się nie zatrzymasz:) Życzę Ci tego:!:)
Jeej jak się cieszę, że Ty też będziesz pisać:) Ja będę czekać. Oczywiście dasz znać, jak gdzieś je wkleisz, prawda?:)

Ogromne Kisses:*:*:*:*:* Dla Was wszystkich Kochane!!:*:*:*

brenn73

Hej ;)

Ja jestem przeprosinowa ja nie pisałam dla długi czas, ale ja miałam żaden internet. Kilka opowiadań powstawało, ale one są ciągle czekające dla poprawa. Ja cieszam wszystko u was jest ok.
Całusy ;*

ocenił(a) serial na 9
just_american_girl

Kaiu Kochana nie przepraszaj! Nie musisz, rozumiemy wszystko.
Bardzo się cieszę, że wracasz do nas i nie mogę się już doczekać Twoich nowych opowiadań:)
Ściskam Cię bardzo mocno i całuję. Mam nadzieję, że już jest lepiej u Ciebie!
Kochana Kisses:*:*:*:*:*

brenn73

Lepiej jest pojęcie uległe. Lekarz twierdzi jest lepiej, Matt mówił ja wyglądałam jak chodliwy trupek ;) To jest różnym. Czasami ja biegam i śmieję normalnie, czasami ja piszę i wrzaskam wszystkim a czasami ja leżę na łóżko i tulam miś. Huśtawek ;P
Gratulacjom dla studiów Kasia! ;*

ocenił(a) serial na 9
just_american_girl

Dziękuję Kaiu:*:*:*
WIesz co, ważna, że chociaż się poprawia, że się śmiejesz i biegasz, to dobry znak. Ja wierzę w Ciebie i wiem, że będzie dobrze. Cieszę się, że względnie sobie radzisz. To jest ważne, resztta zależy od czasu, dobrze, że masz Matt'a:) Poukłada się w końcu. To zawsze będzie w Was siedzieć, ale nauczycie się z tym żyć. Ja Wam zycze wszystkiego co Najlepsze

brenn73

Witajcie Kochane :):):)
Właśnie tak czasami mam, że zapomnę czegoś i nie mogę sobie tego przypomnieć, ale dla mnie najlepszym sposobem jest stanąć w tym miejscu, gdzie się o tym myślało to na bank mi się przypomni... ;) Heh... Jeśli chcesz możesz spróbować :P:P He he he :):):)

Nom... Hmmm... Nie wiem czemu ale lubię czerń... Np większość ubrań mam czarnych... xD :P:P he he... A Twój blog na pierwszy rzut oka na prawdę wygląda ciekawie może nawet powiem, że apetycznie ;);) Heh... He he ale na pewno się oswoi... - Już Ty tego dopilnujesz nieprawdaż ? :P:P

Heh... Powiem Ci, że ta osoba mniej więcej mówiła mi to samo ;) heh... OK.... Spróbuję coś napisać - muszę poznać to uczucie jak się pisze o czymś co się wprost kocha... ;) heh... Decydować o losie bohaterów "Bones" xD Hmmm... teraz to już na pewno coś napiszę tylko nie wiem jeszcze kiedy ;) :P Ok pewnie, że dam znać gdzie to "coś" :P wkleiłam :P i będę z niecierpliwością czekać na Wasze mam nadzieję nie krytyczne ok ;P :):):):) he he...

Witaj Kaiu !!!!
Jak ja się cieszę, że jesteś ;) Nie ma to jak nasze "formułowe" grono ;) Hmmm... Tylko brakuje jeszcze Beatki :) I tak jak napisała Kasia nie musisz przepraszać... My Cię w pełni rozumiemy :):) Ja również nie mogę się doczekać Twoich nowych opowiadanek ;) Tak ważne, że się powoli poprawia... :) Zgadzam się z Kasią... Wszystko się ułoży :) Po prostu musi się ułożyć ;) Dobrze, że macie siebie z Matt'em ;) Ode mnie również Wszystkiego co Najlepsze ;) :):)

Pozdrawiam Was serdecznie - Kochane... :) Całuje i ściskam Was bardzo ale to bardzo mocno :*:*:*:*:*:*:*:*
PS: Życzę Wszystkim Wszystkiego Dobrego, Co Najlepsze w Życiu ;) :):):):):):):)
Kisses :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

mara625

Hej Kochane... :)
A czemu tu taka cisza? Mam nadzieję, że to cisza przed wielką burzą ;)

Kasiu prosiłaś, abym dała znać jak coś napiszę no to proszę... Napisałam... ale nie jestem pewna jakości.. Jeśli chcecie możecie przeczytać, ale nie gwarantuję, że Wam się spodoba... :( Ok ok dość mojego gadania podam Wam link...
www.filmweb.pl/serial/Kości-2005-233995/discussion/Moja+pierwsza+twórczość+"Bone s",1440785
Proszę mi mam nadzieję miłego czytania ;)

Pozdrawiam serdecznie ukochany Team :):):):):):)
Kisses :*:*:*:*:*

ocenił(a) serial na 9
mara625

Heeej!!!:):):)
A tak jakoś ostatnio znowu małe zawirowanie. Ja musiałam malować obraz farbami olejnymi do jakiegoś folderu czy coś i tylko cały czas się na niego wkurzałam. Kilka godzin pracy... ale skończony:) Jak prześle zdjęcia, to mogę wkleić, jak macie ochotę:) Ale to nie jest obraz Bones, tylko krajobrazik moje miasto.
Poza tym, tłumaczenia, pisanie, latanie gdzieś, artykuły itd. Troche sie dzieje. Uhuhu:) hehehe
No a jutro idę sobie na wycieczkę z koleżankami:) Będzie faajnie:)

Marryś!!! Super, ze zaczęłaś pisać! Już przeczytałam i skomentowałam, także więcej dowiesz się z komenta:P heheh:)

Teamie Kochany, gdzie jesteś?:P Gdzie wszyscy sie podziali?! :P
Pozdrawiam Teamie Najlepszy na Świecie!
Kisses:*:*:*


Ja dla Was mam
Jeszcze jeden filmik z Bones

http://tempebren.wrzuta.pl/film/5CJ6ZZOHKRB/bones_immortal


Kilka tapet:)

1. Okładka na zeszyt

http://img213.imageshack.us/i/okadka1m.jpg/

2. Okładka nr2

http://img197.imageshack.us/i/okadka2q.jpg/

3. Zegar, który sobie zrobiłam, znaczy tarczę:P

http://img844.imageshack.us/i/zegarbones.jpg/

4.
http://img188.imageshack.us/i/bonesbb.jpg/

5.

http://img85.imageshack.us/i/3ciawersja.jpg/

6
http://img843.imageshack.us/i/bonesbbsepia.jpg/

7
http://img294.imageshack.us/i/bonesbbsepia2.jpg/

8 I najnowsza
http://img705.imageshack.us/i/seeleybooth.jpg/



OPKO

MAGIA IMION

Chciałabym zmusić Was do przemyślenia jednej sprawy.
Chciałabym, byście zastanowili się nad jedną rzeczą.
Postawię jedno pytanie: Jak, by to było?
Zapytacie „Ale co, by było?”
Wszystko po kolei.
Przedstawię Wam teraz pewną historię i chciałabym byście na jej końcu zadali sobie to pytanie:
Jak, by to było?
Nie odpowiadajcie od razu, pomyślcie o tym.
To jest bardzo ważne.
Pamiętajcie: Jak, by to było?
Przeczytajcie pewną historię, którą chcę Wam opowiedzieć,
Którą chcę Was zmusić do przemyślenia,
Którą chcę Was zmusić do zadania tego pytania.
Przeczytajcie ją.

Jak to jest?
Czym rodzicie, czy rodzina kierują się, kiedy wybierają imię dla swojego dziecka?
Czasami od zawsze wiedzą, jakie będzie to imię.
Czasami wystarczy, że spojrzą na swojego maluszka i to pojawia się samo.
Po prostu wiedzą, jakie imię do niego pasuje.
Czasami wierzą w pewną magię.
A jak było w przypadku imion dla przyszłej antropolog i jej brata?
Co kierowało Max’em i Ruth Keenan?
Dlaczego akurat wybrali takie imiona?
Ruth i Max, bo tak kiedyś się nazywali, wierzyli, że nadając dzieciom imiona, decydują tym samym o ich przyszłym życiu. O tym, kim będą i jakimi ludźmi się staną.
Każdy rodzic pragnie, by jego dziecko było zdrowe i szczęśliwe, i pod tym względem rodzice przyszłej antropolog i jej brata, niczym nie różnili się od innych.
Tego samego pragnęli dla swoich dzieci- szczęścia.
Chłopczyk dostał imię Kyle. Chcieli by był silnym, dobrym mężczyzną, który w przyszłości będzie darzony zaufaniem, w którego wszyscy będą wierzyć.
I tak było.
Do czasu.
Ale o tym trochę później.
Dziewczynka od początku była wyjątkowa. Czuli to.
Dziwna myśli nawiedziła ich tamtego dnia, w którym pojawiła się na świecie. Coś wisiało w powietrzu, coś się zbliżało.
Tak, zbliżało się i czuli, że będzie to złe.
Nie zdawali sobie sprawy z tego, co to będzie i jak silny będzie miało wpływ na życie całej ich rodziny.
Widząc swoją córeczkę, czuli, że muszą dać jej takie imię, które będzie mogło ją chronić, które sprawi, że będzie szczęśliwa.
I tak mała dziewczynka została Joy. Joy Keenan.
To imię niejako miało ją naznaczyć, jako dziecko szczęścia, miało być zapowiedzią jej szczęśliwego, przyszłego życia.
Jednak, jak wiemy los i samo życie uwielbiają płatać figle i ponad wszystko kochają komplikacje i tak, życie, które miało być szczęśliwe, całkowicie zmieniło swoje zamiary.

Na początku, imię Joy idealnie odzwierciedlało życie dziewczynki.
Imię Kyle było odpowiednie dla jej starszego brata.
Przez siedem lat był Kyle’m.
Przez trzy lata była Joy.
Przez tych kilka lat ich imiona mówiły prawdę, spełniały swoje zadanie, opiekują się ich właścicielami i sprawiając, że naprawdę byli szczęśliwi.
Sama Joy wnosiła wiele radości do tej rodziny. Była promykiem szczęścia dla wszystkich.
Kto wie, może i to trwałoby dłużej, gdyby nie jedna ważna rzecz.

Zdawało się, że wiara w magię i siłę imion, jest prawdziwa i ma swoje uzasadnienie.
Przez kilka lat wszyscy w to wierzyli. Wtedy szczęście nie zniknęłoby nawet wówczas, gdyby zniknęli Joy i Kyle.

Pewnego dnia, dwójka szczęśliwych dzieci, straciła swoje imiona.
Joy i Kyle po prostu zniknęli, pewnego słonecznego popołudnia.
Stali się Temperanca i Russ’em.
Nie wiedzieli, dlaczego.
Kyle nie rozumiał, a Joy była zbyt mała, by w ogóle o tym pamiętać. Ona pamiętała tylko swoje nowe imię- Temperance. Nie wiedziała, że nie zawsze tak się nazywała.

Nowe imiona- nowe życia.
Joy stała się Temperance.
Temperance to umiar.
Kyle stał się Russ’em.
Russ to czerwony.

Wraz z odebraniem im imion, nastąpił pewien przełom w ich życiach.
Nie ujawnił się od razu, ale od tamtego dnia czyhał w ukryciu, czekając na odpowiedni moment, by móc się ujawnić i zaatakować.
Czekał w cieniu przez 12 lat.

Magia imion zniknęła tamtego dnia. Nie od razu.
Imię Joy, imię Kyle- były, jak zaklęcia rzucone na te dzieci w dniu ich narodzin.
Były ich władzą.
Moc imion wypaliła się po 12 latach.
Zaklęcie zostało zdjęte.
Czar prysł.

W momencie odejścia Joy, magia jej imienia, która ją chroniła, przestała działać.
Jej pozostała część wystarczyła na kilka lat. Była potężna, ale nowej jednak nie było.
Nie mogła dalej być magią, skoro już nie istniała.

W końcu, po tych 12 latach, zniknęła całkowicie i już nic nie chroniło Tempe i Russ’a.
Pozbawiono ich szczęścia, ufności, miłości… rodziny.
Zostali sami.

Jako że imię Joy, było potężniejsze, mała Tempe bardziej odczuła jego brak. Straciła całą radość życia, straciła wszystko.
Nie wiedziała, że kiedyś miała inne imię, które chroniło ją przed złem świata. Nie wiedziała, co było przyczyną tego, że jej życie tak się potoczyło.
Nie miała pojęcia, że w dniu, w którym straciła swoje imię, swoją ochronę, w nieznanym jej świecie, pojawiła się groźna bestia, która tylko czekała na atak.
Zawsze była szczęśliwa, czemu to miałoby się zmieniać?
Dlatego, że ta bestia była bezlitosna i nie miała zamiaru zostawić jej w spokoju.
Nieważne było to, że to nie wina dziewczynki, że dostała nowe imię.
Ważne było to, że je straciła, że go nie pilnowała i nie szukała.
Nieważne, dlaczego i z czyjego powodu.

Tak. Magia imion wygasła i życie stało się bolesne.
Z każdym następnym dniem, miesiącem, rokiem, oboje mogli się o tym przekonać.
Był w nim ból, smutek, łzy, samotność, nienawiść, żal, rozczarowanie, brak…

Kto wie, czy to samo stałoby się, gdyby nie stracili swoich prawdziwych imion.
Może życie obojga wyglądałoby inaczej?
Może rodzice by nie odjechali, nie zostawili ich?
A może poniekąd przesąd o znaczeniu imion sprawił, że oboje zostali naznaczeni.
Może, gdyby nikt nie wierzył w magię imienia Joy i w magię imienia Kyle, nic podobnego by się nie stało, a oni nadal byliby szczęśliwą rodziną?

Można sobie gdybać, ale to nic nie pomoże.
Możecie mi wierzyć lub nie, ale zaklęcie, które zostało rzucone na te dzieci, poprzez nadanie im tych imion, magia, która miała ich chronić, przestała działać tamtego dnia, kiedy Joy stała się Temperance, a Kyle Russ’em.

Gdyby nie ta strata, ich życie byłoby inne.
Mieliby kochających rodziców.
Może Temperance wierzyłaby w uczucia, miłość i nie wiedziałaby, co to ból i samotność.

Ale czy, gdyby stało się inaczej
Czy gdyby Joy nie została Temperance, a Kyle Russ’em, byliby tymi samymi ludźmi, co teraz?
Czy Tempe byłaby najlepszą antropolog na świecie?
Czy Russ byłby przestępcą o wielkim, szlachetnym sercu?
Czy gdyby pozostali Joy i Kyle’m byliby zupełnie innymi ludźmi?

Zastanów się nad tym, jaki wpływ na to, kim są, miały te wszystkie wydarzenia z przeszłości.
Czy poznaliby Bootha?
Czy byliby tam, gdzie są teraz?
Czy byliby takimi dobrymi ludźmi, jakimi są teraz?
Dużo przeszli, ale czy to rzeczywiście była najgorsza droga?
Czy to wszystko, to tylko złośliwość losu?

Zastanów się nad tym, czy gdyby magia imion przestała działać, czy gdyby istnieli, jako Joy i Kyle, znalibyśmy ich?

Pamiętacie pytanie, które zadałam Wam na początku, o którym chciałam, byście pamiętali?
„Jak, by to było?”
Czy myślicie, że możemy je sobie teraz zadać?
Czy uważacie, że znamy na nie odpowiedź?
Myślicie, że jesteśmy zdolni na nie odpowiedzieć?

Gdyby nie odebrano im imion, kim byliby teraz?
Jakimi byliby ludźmi?
Jak wyglądałoby ich życie?
Jak by to było?

Gdyby…
Jak…

ocenił(a) serial na 9
brenn73

I jeszcze cedeka do "Czarnego scenariusza"


30.

-Znam ten dom…
-Ale skąd? Byłaś tu kiedyś?
-Tak, w moim śnie…
-We śnie?
-Tak, w tym, w którym cię tracę… Byliśmy tutaj, rozmawialiśmy z rodzicami Kathy… Czy to się nigdy nie skończy? Czy ten sen zawsze będzie do nas wracał? Dlaczego to wszystko się powtarza?
-Kochanie- złapał ją za rękę i przytulił, czuł, jak cała drży- to był tylko zły sen, nigdy się nie spełni, a ten dom, to z pewnością tylko zbieg okoliczności, słyszysz? Nie ma szans, żeby sen się spełnił, nie ma. Zapomnij już o tym, proszę cię.- próbował jakoś podtrzymać ją na duchu.
-Tak…
-Może wolisz zostać w samochodzie, ja sam popytam rodziców?
-Nie, Booth, nie mogę przed tym ciągle uciekać. Może masz rację, to był tylko sen i nic, co w nim było nie może się wydarzyć naprawdę.
-Na pewno.
-Chodźmy do środka- weszli. Wnętrze budynku wyglądało tak samo, jak we śnie. Dejavu, te same cienie na podłodze, tak samo wyglądające drzwi… Tempe czuła, jakby znowu znalazła się w centrum swojego nocnego koszmaru, ale nie dała już poznać po sobie, że wewnątrz drży ze strachu. Zapukali do drzwi rodziców Kathy Bergman. Otworzyła im niewysoka kobieta o brązowych, kręconych włosach, które wyglądały, jakby dawno nie było czesane. Widać było, że coś ją trapi. Bones spojrzała na kobietę i ponownie ogarnęło ją to dziwne uczucie, że już gdzieś ją widziała. Przeszedł ją dreszcz, bo uświadomiła sobie, że widziała ją w swoim śnie. Znowu wszystko wraca, a już myślała, że udało jej się od tego oderwać. Zastanawiała się, jakim cudem mogło jej się śnić to wszystko, co teraz się wydarza. W tym momencie odezwała się jej racjonalna strona, która podpowiedziała jej, że jednak może to być zwykły zbieg okoliczności. Sny nie mogą się spełniać. Może już wcześniej, jeszcze przed koszmarem, widziała tą kobietę, potem jej się przyśniła, a teraz dziwnym trafem spotyka ją w innych okolicznościach. Uspokojona tą myślą, wraca do rzeczywistości. Słyszy, jak Seeley mówi:
-FBI, Agent Specjalny Seeley Booth- wyjmuje odznakę i pokazuje- to moja partnerka Dr Temperance Brennan z Instytutu Jeffersona. Pani Bergman?
-Tak, to ja… FBI, do mnie? Czy to ma jakiś związek z moją córką, Kathy?
-Tak. Możemy wejść?
-Proszę- kobieta wpuściła ich do środka. W przedpokoju wciąż stały nierozpakowane walizki. Kolejny obraz, który Bones już miała okazję widzieć w innym świecie. Dziwne uczucie przybrało na sile. Nie wiedziała, że to nie koniec i ono jeszcze wróci ze zdwojoną siłą. Salon również był nieuporządkowany, widać było, że dawno nikogo w domu nie było.
-Przepraszam za bałagan, ale dopiero wczoraj wróciliśmy z mężem z delegacji.
-Niech się pani tym nie przejmuje- odpowiedział Booth. Usiedli na kanapie.
-Może herbaty?
-Nie, dziękujemy.
-Zaraz do państwa wrócę- wyszła na chwilę z salonu.
-Booth- szepnęła Temperance, korzystając z okazji, że pani Bergman wyszła.
-Co się dzieje, Bones?
-Znowu to samo… Tak samo wszystko to wyglądało w moim śnie. Taki sam dom, ta sama kobieta, ten sam salon, sytuacja, nawet to, co mówicie… To wszystko mi się śniło.
-Jesteś pewna?- również szeptał.
-Jak tego, że tu z tobą siedzę. Tak, Seeley jestem pewna i boję się tego. Pod Instytutem, jak wracamy…
-Nie martw się. Nic złego się nie stanie, obiecuję ci to, słyszysz?
-Nie możesz mi tego obiecać. Nie możesz wiedzieć, co może się stać… Wtedy też nie wiedziałeś. To stało się tak nagle… Nic nie podejrzewaliśmy.
-Nic się nie stanie. Nic zostawię cię, rozumiesz? Nie zostawię. Spokojnie. Uwierz mi.
-Dobrze…- powiedziała, ale bez przekonania. Dalsza rozmowa została przerwana pojawianiem się pani Bergman.
-Przepraszam państwa, musiałam wyłączyć gaz…
-Nie szkodzi. Proszę usiąść- powiedział Seeley, widząc niezdecydowanie i zakłopotanie kobiety. Niechętnie usiadła w fotelu naprzeciwko. To był jeden obraz, który nie zgadzał się ze snem Brennan. We śnie siedzieli na krzesłach, przy stole, teraz siedzą na kanapie, a kobieta w fotelu. To ponownie nieco uspokoiło antropolog, choć uczucie dziwności i dyskomfort pozostał w ukryciu i tylko czekał na odpowiednią chwilę by zaatakować.
-Coś się stało, prawda?- spytała po chwili. Nie patrzyła ani na Bootha, ani na Brennan. Spuściła wzrok i bawiła się rogiem bluzki.
-Tak- odezwała się Temperance- Niedawno znaleźliśmy ciało młodej kobiety i zidentyfikowaliśmy je, jako pańską córkę, Kathy Bergman- ciałem matki wstrząsną dreszcz strachu.
-Jest pani pewna, że to moja córka? Jest jakaś szansa na to, że to nie ona…? Że to pomyłka…?
-Przykro mi, ale nie ma mowy o pomyłce. Jestem całkowicie pewna, ze znalezione ciało należy do pani córki- powiedziała Brennan- Naprawdę mi przykro, pani Bergman.
-Nie mogę w to uwierzyć…- było widać, ze kobieta za wszelką cenę próbuje powstrzymać wybuch płaczu i histerii- To jest niemożliwe
-Wiem, że to trudne… ale musimy zadać pani kilka pytań- odezwał się Booth.
-Wiedziałam, czułam, ze coś złego musiało się stać. Dlatego się do nas nie odzywała, dlatego nie dzwoniła. Zawsze do nas dzwoniła….- mówiła, jakby nie słyszała tego, co powiedział Booth.
-Pani Bergman?
-Ale… co się takiego stało? Jak? Miała wypadek, tak?
-Niestety… Została zamordowana- powiedział Booth. tłumiony dotąd płacz, uwolnił się i pani Bergman rozpłakała się na dobre.
-Nie… kto mógł tak skrzywdzić moje dziecko, moją kochaną córeczkę? Nie mogę w to uwierzyć… nie potrafię…
-Pani Bergman, przepraszam, ale musimy zadać pani te pytania, to może nam pomóc w rozwiązaniu sprawy i znalezieniu mordercy.
-Wiem… Proszę… Proszę pytać, postaram się odpowiedzieć.
-Czy pani córka miała jakichś wrogów?
-Nic mi o tym nie widmowo… Raczej nie. Była dość imprezową dziewczyną, dużo balowała, ale… nigdy nie mówiła o żadnych,… nie miała żadnych wrogów, to wszystko byli jej przyjaciele.
-A czy ostatnio nie wpakowała się w jakieś kłopoty?
-Nie. Ostatnie kłopoty, jakie miała to w szkole… Tylko tam. Nic nie wiem… nie wiem nic o innych kłopotach… chyba, że coś się stało, a my o tym nie wiedzieliśmy- mówiła nieskładnie- Boże…
-Co się stało?- spytał mężczyzna, wchodząc do pokoju. Kobieta zerwała się z fotela i rzuciła się w jego ramiona. Kolejny obraz, kolejne słowa, które były wiernym odzwierciedleniem snu. Dejavu. Sytuacja stawała się coraz bardziej niejasne. Wszystko wskazywało na to, że cała ta rozmowa dąży do bycia snem. Niepokój znalazł okazję do wydostania się i ataku, ponownie ogarnął Brennan, tym razem z obiecaną zdwojoną siłą. Booth widział, co coś dzieje się z jego partnerką i miał przeczucie, co jest tego powodem, a to bardzo mu się nie podobało.
-Roger… nasza córka… nie żyje… zamordowali ją, słyszysz?- płakała w jego ramionach. Histeria ogarnęła ją całkowicie.
-Co ty mówisz?- spytał mężczyzna z niedowierzaniem.
-Państwo są z FBI…
-Dzień dobry- powiedział mężczyzna.
-Dzień dobry- odpowiedzieli.
-Jak to się stało?
-Wciąż jesteśmy w trakcie prowadzenia śledztwa. Staramy się zebrać jakieś informacje, które pomogą nam w dotarciu do mordercy państwa córki. Może pan wie coś o jakichś problemach Kathy?
-Nie. Kathy raczej nie zwierzała się nam ze swoich spraw. Jeśli miała jakieś kłopoty, sama próbowała się z nimi uparować… nigdy nie prosiła nikogo o pomoc, a jeśli chcieliśmy z nią porozmawiać, mówiła, ze da sobie radę.
-Była bardzo odważną dziewczynką…- szlochała pani Bergman.
-Jacyś przyjaciele, z którymi moglibyśmy porozmawiać?- spytał Booth.
-Miała taką jedną najlepszą przyjaciółkę, mieszka w sąsiedniej dzielnic na Suve Street nr 15, Eve Luck, ale z tego co wiem, wyjechała z rodzicami do Europy- odpowiedział Roger.
-Eve Luck…- zanotował Booth- Bardzo państwu dziękujemy. Jak czegoś się dowiemy, damy państwu znać.
-Dziękuję- powiedział mężczyzna. Pani Bergman nie była wstanie wydobyć z siebie innego dźwięku poza głośnym szlochem.
Pożegnali się i wyszli. Chwilę potem znaleźli się w SUV’ie agenta.
-Niewiele się dowiedzieliśmy, tak naprawdę- powiedział Seeley.
-Wiemy tylko, że Kathy miała przyjaciółkę- powiedziała Bones- Może od niej czegoś się dowiemy.
-Mam nadzieję.
-Zaraz, zaraz… Booth, wiesz, co to wszystko znaczy?
-Co znaczy, co?
-To co się stało przed chwilą. Cała ta sytuacja w domu państwa Bergman, mój sen… to… Booth, czekaj, to możliwe…
-Co jest możliwe?
-To…



KISSES:*:*:*:*:*

brenn73

Witajcie Kochane :):):):):)
Kasiu to fajnie, że u Ciebie wszystko dobrze i jakoś dajesz radę w tym nawale roboty... xD :P:P
A u mnie po za tym, że wstaję rano, ubieram się itp :P nic ciekawego nie ma... :) No mogę teraz zaliczyć do moich obowiązków pisanie :P:P he he... strasznie nie byłam pewna czy komukolwiek spodoba się to co pisze, a tu proszę.. Taka miła niespodzianka :):):):):) Kasiu bardzo Ci dziękuję za te wszystkie słowa, które dodały mi skrzydeł... :):):):) Nie wiem jeszcze kiedy pojawi się kolejna część, bo nie wiem czy wiesz ale najpierw pisze na papierze a później dopiero przepisuje na kompa... :P Tak jest mi wygodniej, bo się nie mogę skupić jak siedzę na kompie a po za tym jak przepisuje to jeszcze jakiś fajny pomysł przyjdzie do głowy jak się przekonałam o tym jak przepisywałam ostatnio ;)
Bardzo się cieszę, że Ci się spodobało i innym... strasznie bałam się krytyki... A jednak na razie jeszcze żadnej nie otrzymałam... :):):)
Wiesz Kasiu Dziękuję, bardzo mi miło, że nazwałaś te moje bazgroły twórczością ;) Heh... Nie jestem pewna czy zasługuję na takie miano... No a na pewno nigdy nie dorównam Tobie w Twojej twórczości... :):):)
Obejrzałam właśnie filmik... i co ja mam Ci powiedzieć... ?? Piękne momenty w nim zawarłaś... i Dokładnie widać, że Bones nie jest wcale zimną rybą... Jednym słowem pięknie... :):)
A co do Twojego miasta to możesz wrzucić ten obrazek... :):) Chętnie poznam bliżej gdzie mieszkasz... :)

Wow okładki na zeszyt genialne... :):) He he sama bym chciała mieć takie na moje zeszyty i najlepiej jeszcze na książki ;) he he najbardziej podoba mi się w nich te rysowane ludziki (czyli B&B) jak Bones wskoczyła na Bootha... xD :):):) Genialne :) Ty to masz pomysły ;):):):)
Eeee... A ten napis w tarczy zegara to co znaczy po naszemu ?? xD :P:P Bo wiesz xD, że ja ni chu chu z angielskim xD :P:P:P :):):) heh... :)

A co do pozostałych Twoich obrazków to najbardziej podoba mi się ten w tym takim szarym/czarnym tle :P he he... tamte tez moga być, ale najbardziej właśnie ten ciemny przypadł mi do gustu ;)
Wow A Seeley Booth to nie mam żadnych przeciwwskazań... ;) Bardzo fajnie Go ukazałaś ;P:P:P tak męsko :):):) xD :P
Uwielbiam Twoje obrazki i filmiki o "Bones" Bardzo dobrze Ci one wychodzą.. ;)

A co do nowego opowiadanka to ...... Sama nie wiem co mam teraz napisać... Bardzo mądre to co stworzyłaś i nie wiem jak ktoś ale ja zastanawiam się teraz nad znaczeniem imion - nad ich magią... Czy rzeczywiście coś takiego istnieje... - Teraz mam dużo do myślenia, ale myślałam nad tam już troszkę przez te krótką chwilkę i wydaje mi się, że coś takiego może istnieć jak magia i znaczenie imion... Heh... ciekawa jestem czy moi rodzicie zastanawiali się nadając mi moje imię nad jego znaczeniem i nad dalszym moim życiem- w przyszłości... Hmmm,... bardzo ciekawe... Zapytam się chyba ich o to... - Ciekawa jestem odpowiedzi... xD :P
Kasiu cudowne opowiadanko pełne mądrości i nakłaniające do reflekcji... "Będę o tym myśleć aż mi mózg wybuchnie" - czy jakoś tak XD ;) heh... Jeszcze raz pięknie...

Hmmm... a jeśli chodzi o cedeczek naszego tzn Twojego "Czarnego scenariusza" to kolejna świetna część... :) Biedna Bones wszystko co się działo to jak ze snu... Tylko jeden mały szczegół się nie zgadzał... Jej musiałaś przerwać w takim momencie ? OJ... strasznie trzyma w niepewności w w ogromnym napięciu... :P Jeszcze większym niż to ja zrobiłam... ;P :)
No nic z niecierpliwością czekam na cedeka ;)

Kaiu i Beatko postarajcie się Nas częściej odwiedzać, choć wiem, że czas może Wam na to nie pozwalać... Wszystkiego dobrego Wam życzę... :)

Pozdrawiam Najwspanialszy Team na świecie - czyli Was Kochane Dziewczyny :):):):):):):)
Kisses :*:*:*:*:*:*:*:*

ocenił(a) serial na 9
mara625

HELLO!:)
Maryś, moja Droga, z pewnością Twoje opowiadanie zasługuje na miano Twórczości. Ja je uwielbiam:) I nie mów, że mi nie dorównasz, bo ja aż taka dobra nie jestem:P Wszystko przed Tobą, ja uwielbiam Twoje opowiadanko i uważam, że jest naprawdę świetne!:) Tak jest!

Rysunki z B&B to jak Bones wskakuje na Bootha, to znalazłam w necie:P hehehe, uwielbiam je:)
Napis na zegarze znaczy- "Nie wiem, co to znaczy" [zapomniałam Ci napisać, soreczka]
Dziękuję Ci, cieszę sie, że CI sie podobają moje tworki, hihihihi:)
Ostatnio coś mnie wzięło na robienie różnych dziwnych rzeczy z Bones.
Zrobiłam sobie szafkę, bo chciałam utrzymać porządek na biurku. Szafka z pudełka po jogurtach, a półki ze starych płyt CD, a wygląda tak:

http://img339.imageshack.us/i/dsc00213d.jpg/
http://img690.imageshack.us/i/dsc00214vn.jpg/
http://img412.imageshack.us/i/dsc00217cb.jpg/
http://img227.imageshack.us/i/dsc00226nz.jpg/

Ten obraz, o którym mówiłam- Kopalnia w Wałbrzychu:
http://img208.imageshack.us/i/kopalnia.jpg/
http://img16.imageshack.us/i/kopalnia2.jpg/

A dzisiaj zrobiłam sobie kolczyka z modeliny, na razie jednego, bo strasznie dużo czasu na to trzeba:
http://img825.imageshack.us/i/dsc00223d.jpg/

No i teraz moja skleroza:P Nie pamięram czy wrzucałam opko pt "Rozbite marzenia". Sprawdzałam poprzednie strony i nie widziałam, ale może patrząc na godzinę, któa teraz jest, nie zauważyłam. Wkleję, ale jeśli było to soreczka, już sama nie wiem, co gdzie wkleiłam:P Skleroza po prostu! hehehe
Na pdst piosenki Łez.

Rozbite marzenia

„Kiedyś miałam najpiękniejsze marzenia…
Nie wiedziałam, ze życie jest ulotne”

Kiedyś potrafiłam marzyć. To było na krótko przed zniknięciem moich rodziców.
Potrafiłam wyobrazić sobie siebie w białej sukni ślubnej, sięgającej do samej ziemi, z długim, przezroczystym welonem, na którym wyhaftowane były kwiatki
Potrafiłam wyobrazić sobie, jak trzymam małego człowieczka na rękach, a obok mnie uśmiechnięty stoi mój mąż.
Czasami udawałam nawet, że pod sercem noszę małe dziecko, udawałam, że jestem w ciąży i cieszyłam się, że kiedyś naprawdę tak będzie. Nie mogłam się doczekać.
Może i miałam tylko 14 lat, ale potrafiłam wyobrazić sobie siebie, za kilka lat- dorosłą.
Potrafiłam i chciałam kiedyś mieć swoją własną rodzinę.
Patrzeć, jak rosną moje dzieci i każdego dnia cieszyć się z tego, że mam rodzinę i być z tego dumną.
Nigdy nie myślałam o tym, że marzenia są głupie.
Nigdy nie dopuszczałam do siebie myśli, że może być inaczej niż sobie wyobrażałam.
Czułam się szczęśliwa z mamą, tatą i bratem Russ’em.
Gdyby wtedy ktoś powiedział mi, że w wieku 15 lat stracę wszystko, nie układałabym sobie planu życia, nie marzyłabym, może wtedy to wszystko mniej by bolało.
Nie byłabym rozczarowana rzeczywistością.

Jednak, kiedy jest się dzieckiem, jest się naiwnym, wierzy się w to, że świat i ludzie są dobrzy, że nigdy nikogo nie skrzywdzą.
Dziecko jest ufne. Myśli, że skoro ono jest dobre i jego życie jest dobre, zawsze tak będzie.
Ufa ludziom i wierzy, że z natury są dobrzy.
Kiedy byłam mała też w to wierzyłam. Przecież moi rodzice byli dobrymi ludźmi. Tak zawsze myślałam. Ufałam im i kochałam.
Wszystko to, czym żyłam, miłość, radość, szczęśliwa rodzina, zaufanie okazało się jednym wielkim kłamstwem. Zdałam sobie sprawę, że nikomu nie mogę ufać, bo jeśli to zrobię, znowu mnie ktoś skrzywdzi.
Chciałam wiedzieć, dlaczego rodzice nas opuścili? Zastanawiałam się, czy kiedykolwiek tak naprawdę nas kochali? Czy to była nasza wina, że zniknęli? A może coś im się stało?
Często z bratem nad tym myśleliśmy.

Jakiś czas później zrozumiałam, że to jednak była moja wina. Moja wina, że rodzice uciekli. To ja byłam tą, której nie da się pokochać. Zrozumiałam to, kiedy odszedł ode mnie Russ. Zostawił mnie. Wiedziałam, że ani rodzice, ani nawet brat, mnie nie kochali. Gdyby było inaczej, czy wszyscy by ode mnie odeszli? Gdyby mnie kochali, gdyby miłość istniała, bylibyśmy normalną rodziną.

W tamtym okresie moje wszystkie marzenia rozbiły się, jak szklana figurka.
Miałam kiedyś taką figurkę. Figurkę z porcelany, przedstawiającą kobietę, która trzyma na rękach malutką dziewczynkę, a obok stał przystojny mężczyzna z uśmiechem na twarzy. Figurka była moją wizją przyszłości. Często wyobrażałam sobie, że to ja jestem tą kobietą.
Ta figurka była moimi marzeniami. Marzeniami małej dziewczynki, która nie może się doczekać aż dorośnie.

Kilka dni przed świętami, kiedy pomagałam mamie sprzątać, moja ukochana figurka spadła z półki. Rozbiła się. Zostały z niej tylko odłamki porcelany, które układały się w dziwny wzór na dywanie. Było mi bardzo przykro, bo to była moja figurka, to była część mojego przyszłego życia. To ja byłam tą kobietą…
Mama zebrała szkło, powiedziała, że tak się zdarza, żebym się nie martwiła, bo kupi mi nową.
Ale ja nie chciałam nowej, tamtą kochałam
Wtedy nie sądziłam, że figurka chciała mi uświadomić, że właśnie znikają moje marzenia, że nie ma sensu w nie wierzyć, bo są nietrwałe, jak porcelana… Zawsze, jak upadną się rozsypią…

Tamtego dnia straciłam wiarę w marzenia. Tamtego dnia rozbiły się one na miliony drobnych kawałeczków i poraniły moje małe, bose stopy.

Od tamtego dnia nie pozwalałam sobie na marzenia, bo wiedziałam, że jak tylko je zbuduję, one spadną i ponownie pokaleczą moje stopy.
Marzenia kojarzą mi się z bólem.
Marzenia sprawiają ból.

Rozbite marzenia zniknęły i już nigdy więcej się nie pojawiły.
Straciłam rodzinę, straciłam wiarę w miłość i w to, że ludzie mogą być dobrzy.
Utwierdzało mnie w tym wszystko, co przytrafiało mi się w życiu.

System!
System to potworna rzecz, która zmienia człowieka w zwykły przedmiot.
Do dzisiaj pamiętam, jak po raz pierwszy przyszła do mnie wysoka, starsza pani w okularach, rzuciła na łóżko worek na śmieci i kazała się spakować. Powiedziała wtedy:
„No dziecko, zaczynasz nowe życie. Znalazł się ktoś, kto cię chce. Pakuj się szybko, bo nie będą na ciebie czekać” i wyszła. Ja stałam obok łóżka, trzymając ten czarny worek w rękach i zastanawiałam się, co właściwie mam ze sobą wziąć. Czy ta pani miała rację? Czy aby na pewno zacznę nowe życie? Kto mi zagwarantuje, że tam będzie lepiej niż tu?
Nowa „rodzina” była dziwna. Nie ufałam im od samego początku. Nauczyłam się, że nie mogę im ufać, bo wtedy mnie skrzywdzą. Ale i bez tego mnie skrzywdzili. Okazało się, że chcieli mnie wziąć tylko po to, by mieć kogoś, kto będzie za nich sprzątać. Na początku myślałam, że muszę zarobić na ich miłość, że miłość kosztuje i muszę pracować, żeby zasłużyć na bycie w ich rodzinie. Potem zrozumiałam wszystko. Byłam wobec nich obojętna i zimna… w końcu mnie oddali.
Potem znowu worek na śmieci, kolejna rodzina, znowu worek, znowu rodzina, znowu ból, łzy, poniżenie, strach, kary… i znowu worek i tak w kółko.
To nie było dzieciństwo!

Cieszyłam się, jak system przestał mnie dotyczyć, wreszcie mogłam zacząć żyć samodzielnie.
Marzenia jednak nie wróciły.
Zamknęłam się w świecie nauki. Chciałam odgadnąć, jak zaginęli moi rodzice. Chciałam wiedzieć, jak można odczytać przeszłość z kości. Chciałam wiedzieć o nich wszystko.
Książki i kości były moim światem. O marzeniach zapomniałam, nigdy więcej nie chciałam słyszeć o nich słowa. Dla mnie umarły tamtego dnia, kiedy spadły z półki i ich kawałki zniknęły pod miotłą. Tamtego dnia widziałam je po raz ostatni.

Marzenia są dla naiwnych dzieci, nie dla mnie. Jestem dorosła i wiem, jak brutalny jest świat. Wiele razy odczułam to na sobie. Ale to nauczyło mnie być twardą. Nauczyłam się zakładać maskę obojętności na miejscach, w których znajdowano zmasakrowane ciała. Dlatego byłam najlepsza. Nie używałam emocji, były dla mnie obce. Nic nie robiło na mnie wrażenia. Dotarłam tam, gdzie chciałam być. To był mój cel i osiągnęłam go.
To nie było marzenie! To był cel! Cel nie może się stłuc, jak te głupie marzenia.

Chcąc uniknąć bólu, nawet mężczyzn zaczęłam traktować, jak kogoś, kto jedynie może pomóc mi zaspokoić potrzeby. Nie byli dla mnie ważni. Jedna noc, czasem kilka, bez emocji, bez angażowania się, bez uczuć, tak było najlepiej. Wtedy nie bolało.
Nie chciałam się z nikim wiązać, potrzebowałam ich tylko czasami, tylko do łóżka.
Miłość dla mnie nie istniała. Jak można kogoś kochać i go krzywdzić? Jak można mówić „kocham cię’ i zadawać ból?
Słowo „kocham” jest przesiąknięte kłamstwem. Zawsze mówią „kocham”, a potem odchodzą.
Rodzice, brat, przyjaciel, mężczyzna… zawsze odchodzą, jak powiedzą „kocham”. Kłamią!

Teraz wiem, że bałam się miłości. Nie ufałam jej. Nie znałam. Nie chciałam. Nie była dla mnie. Wiedziałam, że nie była dla mnie. Nikt mnie nigdy nie kochał. Nikt nie kochał mnie naprawdę. Nikt!

Moje życie zmieniło się, kiedy poznałam Bootha. Wtedy nauczyłam się, jak rozmawiać z ludźmi i przekonałam, że jednak niektórzy są dobrzy.
Wreszcie miałam przyjaciół, prawdziwych przyjaciół, którzy nie kłamią, nie odchodzą, tylko są ze mną. Cały czas. Są ze mną i akceptują mnie.

„Nie zapomnę, jak mówiłaś: kochaj całym sercem wszystkich ludzi,
Bo lepiej mieć w sercu ranę, niż kamień zamiast serca”

Booth sprawił, że moje roztrzaskane marzenia powoli zaczynały się składać.
Booth trzymał w ręce klej i pozostałości po mojej figurce.
Booth z uporem, każdego dnia sklejał drobinki marzeń, by kiedyś móc mi je ofiarować.
Znowu ujrzałam swoją figurkę i odnalazłam marzenia. Posklejane i niepełne… ale były.
Odnalazłam swoje serce i cieszyłam się, że jednak je mam.
Odnalazłam marzenia.
Tylko czy potrafię jeszcze wierzyć w marzenia i ich sens?
Marzenia nigdy się nie spełniały, dlaczego teraz miało być inaczej?
Dlaczego marzenie przybrało formę miłości?
Dlaczego nagle tak bardzo jej zapragnęłam? Dlaczego chciałam w nią uwierzyć?
Dlaczego ją znowu rozbiłam? Dlaczego stłukłam tą figurkę, skoro przez te wszystkie lata tak bardzo mi jej brakowało? Wyrzuciłam swoje marzenia. Straciłam swoje serce.

Zawsze bałam się miłości. Tylko jeden raz miałam szansę ją poznać naprawdę, tylko jeden raz, gdyby tylko zaryzykowała i spróbowała, wszystko wyglądałoby inaczej. Całe moje życie byłoby inne. Byłabym szczęśliwa.
Ale rozbiłam tą figurkę, którą Booth dla mnie posklejał
Rozbiłam ją, a jego uczucia wyrzuciłam wraz z nią do kosza.
Straciłam wszystko, bo się bałam.
Chciałam mieć przyjaciela, a teraz nie mam nikogo.
Nie chciałam miłości, bo się jej bałam.
Chciałam przyjaciela, a nie nieudany związek.
Nie zaryzykowałam. Nigdy.

Kiedyś wiedziałam, co to jest szczęście, wiedziałam, co znaczy być szczęśliwym.
Przez okres sześciu lat byłam naprawdę szczęśliwa, ale potem to wszystko zniknęło.
To była moja wina. Sama wybrałam nieszczęśliwe życie, bez miłości, bez uśmiechu.
Dawał mi szansę, chciał mi to wszystko pokazać, chciał pokazać, co to znaczy kochać, ale ja się od niego odwróciłam. Wolałam mieć przyjaciela. I miałam, przez jakiś czas.
Wtedy myślałam, że nic nie jest w stanie mi go odebrać, że nigdy ode mnie nie odejdzie i na swój sposób zawsze będziemy razem. Nie miałam pojęcia, jak bardzo się wtedy myliłam. Może gdyby wiedziała, że moje odrzucenie spowoduje, że stracę go na zawsze, postąpiłabym inaczej?
Teraz nie mam już nic.
On jest, ale nie jest ze mną. Praktycznie w ogóle się nie widujemy. Już nie ma osoby, która podjęłaby się ponownie posklejać moją figurkę. Nie ma. Była raz, ale ja ją odrzuciłam.
Jest daleko ode mnie, ma żonę, ma drugiego synka i córeczkę, a ja? A ja nie mam nic.
Wyjechali.
Zostałam sama.
Czasem napiszemy do siebie list, czasami porozmawiamy przez telefon, ale czuję, że już nie jesteśmy tak blisko, jak kiedyś. Zawsze myślałam, że on będzie mnie kochał bez względu na wszystko, że pogodzi się z tym, że nie potrafię tak bardzo otworzyć swojego serca, ale się myliłam. Nie dał rady. Kto by dał, przez tyle lat? Sama powiedziałam mu, że jestem szczęśliwa, kiedy mówił mi, że się zaręczył. Sama życzyłam im szczęścia. Dlaczego wtedy nie powiedziałam mu, że go kocham? Nie chciałam niszczyć tego, co zbudował. Nie chciałam niszczyć jego szczęścia. Kocham go i tylko jego dobro się dla mnie liczy. Zostałam sama, ale wiem, że on ma to, czego pragnął- rodzinę- i jest szczęśliwy. Ja też jestem szczęśliwa, wiedząc o tym.
Brakuje mi go…

„Pamiętam, kiedy byłam w twych ramionach
Gdzie jestem? Gdzie jestem? Gdzie jest ona?”

Kiedyś miałam najpiękniejsze marzenia…
Dziś nie mam nic…
Figurki nie da się już poskładać…
Mojego życia nie da się zmienić…
Minęło tyle lat…
Straciłam…

Została mi…
„Tylko pustka”

„Twarz starej kobiety, ten widok gości w moich lustrach
Moje oczy, moje usta
W moim sercu jest kamień”

Kamienia nie da się skruszyć!

Samotność!


ocenił(a) serial na 9
brenn73

No i cedek oczywiście:)

31.

-Co jest możliwe?
-To… To, że to tylko zwykły zbieg okoliczności.
-O czym ty mówisz, Bones?
-Wiele scen, które przed chwilą miały miejsce, zgadzały się całkowicie z moim snem. Dom, ta sama kobieta, mężczyzna, słowa, które wypowiadali, to, co przed chwilą powiedziałeś, że nic nie wiemy… tak samo mi się śniło, fakt, ale jest kilka rzeczy, które jednak się różnią. Kanapa… siedzieliśmy na krzesłach w moim śnie, kolor bluzki matki Kathy był inny… a co najważniejsze, we śnie rodzice nawet nie wspominali o jakiejkolwiek przyjaciółce. To jest ta duża różnica, która pozwala mi myśleć, że to tylko zbieg okoliczności. Nie potrafię tego wyjaśnić, ale… Tak samo jeśli chodzi o drugą ofiarę. We śnie jej nie zidentyfikowaliśmy, nie jechaliśmy do jej rodziny. Booth, to znaczy, że mój sen wcale nie musi się spełnić. Nie wszystko dzieje się tak, jak w nim. Rozumiesz, co to oznacza?
-Że już nie musisz się martwić i bać spełnienia snu?- odpowiedział pytaniem na pytanie.
-To też, ale to znaczy, ze nic ci nie grozi. Nic nie może ci się stać- powiedziała szczęśliwa- Czuję, jakby ogromny ciężar spadł mi z serca. Nie wiem, jak to możliwe, ale ty też zawsze tak mówisz, jak się uspokoisz.
-Bo tak jest. Czujesz ulgę.
-Ogromną ulgę, Seeley, ogromną. To znaczy, że cię nie stracę…
-Nigdy mnie nie stracisz, przecież ci to obiecałem, prawda?
-Chyba powinnam od razu wierzyć w twoje zapewnienia.
-To da się jeszcze naprawić.
-Tak myślisz?
-Ja to wiem, Bones. Wszystko da się zmienić i naprawić.
-No tak, zapomniałam, ze rozmawiam z Boothem, który zawsze wszystko musi naprawić- uśmiechnęła się.
-A to źle? Myślisz, ze nie powinienem naprawiać różnych rzeczy? Jesteśmy na miejscu- powiedział parkując czarnego SUV’a.
-Ja nic takiego nie powiedziałam- mówiła odpinając pasy i otwierając drzwi.
-Wiesz, zabrzmiało to trochę dwuznacznie- również otwiera drzwi.
-Znowu zaczynasz swoją dyskusję.
-Ja? Przecież to ty zaczęłaś.
-Jak zawsze chcesz zrzucić wszystko na mnie, tak? Nie dam się tak łatwo, znasz mnie, jeszcze niedawno mi o tym mówiłeś- oboje wysiadają z samochodu.
-Bo cię znam, to prawda.
-Także wiesz, że nie dam zrzucić na siebie winy.
-Doskonale o tym wiem.
-To dlaczego próbujesz?- zatrzaskują drzwi, rozmawiają po dwóch stronach samochodu.
-Bo uwielbiam słuchać twoich wywodów.
-Jakich wywodów. Jeszcze nic takiego nie zaczęłam mówić.
-Ale dużo ci nie brakuje.
-Przesadzasz.
-Co przesadzam, Bones? Nie jesteśmy ogródku.
-Ha! Widzę, że naśmiewasz się z mojej nieznajomości powiedzonek. Dobra, zapamiętam to sobie.
-Chciałem ci pokazać, jakie to jest zabawne.
-Dla mnie nie jest, wiesz.
-Oj, kochanie i tak wiem, że uwielbiasz, jak cię poprawiam.
-Kto ci to powiedział?
-Znam cię. Nikt nie musi mi o takich rzeczach mówić.
-Tak?
-Tak, poza tym, ja kocham tą twoją niewiedzę i wręcz uwielbiam ci wszystko tłumaczyć.- mówił podchodząc do partnerki.
-Naprawdę?
-Tak.
-To może nie powinnam się uczyć tych wszystkich powiedzonek. Może powinnam nadal pozostawić tą dziedzinę mojego życia w niewiedzy. Wiesz, że szybko się uczę. Jak już będę wszystko wiedziała, nie będziesz miał kogo poprawiać. Przestaniesz kochać moją niewiedzę i co wtedy? Nie będziesz już chciał być z wszechwiedzącą Dr Temperance Brennan.
-No może zostaw sobie kilka rzeczy, których nie rozumiesz. Zostawi mi jedną dziedzinę, w której jestem lepszy od ciebie.
-Booth!- stali na tyle blisko, że Bones była w stanie dać mu kuksańca.
-Żartuję. Kocham cię taką jaka jesteś, ale jak będziesz wiedziała nic się nie zmieni oprócz tego, że będę kochał cię jeszcze mocniej. Z każdym dniem kocham cię bardziej, a poza tym… i tak jesteś wszechwiedząca.
-Prawie wszechwiedząca.
-Wiesz, że nie ma czegoś takiego, jak prawie wszechwiedząca, albo jesteś…
-Wiem, Seeley. Mam wysokie IQ.
-No tak to wracamy do rozbudowanego ego pani antropolog, a już myślałem, ze ci to przeszło.
-Ja też cię kocham Booth- na dźwięk tych słów na twarzy agenta pojawił się bardzo szeroki uśmiech.
-I co ja mam z tobą zrobić, co?- spojrzał jej w oczy.
-No nie wiem, agencie specjalny…
-Wiesz na co mam teraz ochotę?
-Chyba się domyślam…
-Chciałbym porwać cię w ramiona i pocałować.
-Tak myślałam.
-I co mnie przed tym teraz powstrzymuje?- atmosfera między Brenn i Boothem zdawała się dziwnie zagęszczać.
-Myślę, że fakt, iż jesteśmy w pracy i powinniśmy oddzielić życie zawodowe od prywatnego, a nasze zachcianki odłożyć na potem…
-Tak, właśnie to mnie teraz powstrzymuje.
-Widzisz, ja też cię znam.
-Nie widzę…- powiedział, ale widząc minę Brenn szybko dodał- Wiem to.
-Tak sobie myślę…- mówiła cicho.
-Tak?- Seeley podjął jej grę.
-Że… chyba powinniśmy…- zbliżyła się nieco do niego. Seeley czuł, jak jego oddech powoli przyspiesza. Była za blisko. Nie powinni flirtować podczas pracy, wiedział o tym, ale nie mógł nic poradzić na to, że Tempe tak na niego działała. Wiedział, że i tak się powstrzyma, ale chciał chwilę pograć w tą grę.
-Co powinniśmy?- spytał cicho.
-Wrócić do pracy- dodała normalnie z uśmiechem na twarzy.
-I tyle z romantyczności z moją Bones.- powiedział przewracając oczami.
-Jesteśmy w pracy, Seeley.
-Wiem. Masz rację. Wracajmy do tego, co powinniśmy teraz robić.
-Chodźmy- powiedziała i oboje odwrócili się w kierunku domu rodziców drugiej ofiary. Pojechali najpierw tam, bo mieszkała blisko Kathy. Eve mieszkała w sąsiedniej dzielnicy, tam pojadą, jak porozmawiają z rodzicami Alice.
Na solidnie wyglądających, brązowych drzwiach lśniła w słońcu tabliczka z numerem 26, Par Street. Podeszli do nich i zapukali. Tym razem oboje już spokojni- tego we śnie już nie było, nie ma ryzyka, że coś może się spełnić. Chyba, nie ma.
Otworzył im dosyć wysoki, szczupły chłopak w okularach i ciemnych kręconych włosach, za ucho. Wyglądał dość młodo.
-Słucham?- spytał.
-Dzień dobry, FBI agent specjalny Seeley Booth, to moja partnerka Dr Temperach Brennan- mówił pokazując odznakę- Pan Wonder?
-FBI? To pewnie chodzi państwu o mojego ojca, Marka Wonder.
-Tak. Jest w domu?
-Tato!- krzyknął młody, uchylając szerzej drzwi- FBI do ciebie!
-Kto?- usłyszeli męski głos.
-FBI!!! Niech państwo wejdą, proszę- zaprosił ich do środka- Zapraszam do salonu, tata zaraz zejdzie, chyba się kąpał.
-Dziękujemy- odpowiedzieli wchodząc.
-Napiją się państwo czegoś?
-Nie, dziękujemy. Mógłbyś usiąść z nami? Mamy wam coś ważnego do powiedzenia i chcielibyśmy zadać kilka pytań.
-Ok.- chłopak usiadł na jednym z foteli- Czy to dotyczy mojej siostry?- spytał po chwili, kiedy skojarzył wszystkie fakty- Co się stało, prawda? Coś złego?
-Tak- odpowiedział Seeley. W tym czasie dołączył do nich pan Wonder.
-Witam, Mark Wonder- przedstawił się mężczyzna- przepraszam, byłem w łazience. Co się dzieje?
-Panie Wonder, niech pan usiądzie- powiedział Booth. mężczyzna spojrzał na syna. Widząc jego minę, od razu usiadł i z przestrachem w oczach patrzył to na agenta, to na antropolog.
Chodzi o… o moją córkę?
-Tak- tym razem mówiła Brennan- Muszę powiedzieć, że znaleźliśmy ciało pańskiej córki. Została zamordowana… Przykro mi.
-Proszę? Co? Zamordowana?!
-Co?!- powiedział też syn.
-Ale jak to? To nie może być prawda. Musicie państwo się mylić- mówił zszokowany.
-Przykro mi. Sama potwierdziłam identyfikację, jesteśmy pewni, że to Alice Wonder.
-Moja siostra…- mówił przez łzy chłopak- Moja… Nie wierzę… Tato- popatrzył na mężczyznę.
-Do końca, do samego końca miałem nadzieję, że tylko uciekła z domu, że wróci… Ale… Jak to się stało?
-Wciąż prowadzimy śledztwo- powiedział Booth.
-Dlaczego pańska córka miałaby uciekać z domu?- spytała Brennan- W raporcie policyjnym podał pan, że miała być u koleżanki, ale że tam nie dotarła i nie wróciła też do domu.
-Tak… tak powiedziałem.
-Było inaczej?
-Pokłóciliśmy się przed jej zniknięciem. Nie chciałem puścić jej na wycieczkę z jakimiś kumplami. Wiem, że ma 22 lata, ale… Martwiłem się o nią, nie znam tych ludzi. Trochę się poprztykaliśmy, ale to nie była jakaś poważna kłótnia. Pogodzilibyśmy się. Zawsze w końcu dochodziliśmy do porozumienia. Następnego dnia, po prostu zniknęła i nie wróciła do domu. Myślałem, że uciekła, bo chciała mi zrobić na złość. Myślałem, że może nawet pojechała na tą wycieczkę, mimo mojego sprzeciwu. Wolałbym nawet, żeby tak się stało. Zgłosiłem zaginięcie, bo miałem nadzieję, że się znajdzie. Nie wspominałem o kłótni i wycieczce, miałem złe przeczucia, a wiedziałem, że jak to powiem, nie będą jej szukać, bo jest dorosła… Miałem nadzieję, że znajdzie się nad jakimś jeziorem, że ja się martwię, a ona dobrze się bawi…. Czułem, że coś jest nie tak. Nigdy się tak nie zachowywała. Nigdy- mówił.
-A matka?- spytał Booth.
-Nasza mama nie żyje od 13 lat- odezwał się chłopak- Zginęła w wypadku samochodowym…
-Przykro mi.
-Panie Wonder- mówiła Bones- Czy podejrzewa pan, kto mógłby chcieć skrzywdzić pana córkę?
-Nie… Nie mam pojęcia. Alice była dobrą dziewczynką. Nie miała żadnych problemów, wszystko dobrze się układało. Z nami i rodziną też miała dobry kontakt. Wszyscy ją lubili, była miła, pomagała, gdy ktoś potrzebował…
-Moja siostra miała wielkie serce, też nie znam nikogo, kto chciałby ją skrzywdzić- syn mówił cicho.
-I nie działo się nic niepokojącego tuż przed jej zaginięciem?- pytał Seeley.
-Nie. Oprócz naszej kłótni, nic się nie działo. Nic o czym ja nie wiem.
-Dziękujemy państwu za poświęcenie nam czasu i naprawdę nam przykro z powodu państwa straty.- powiedział Seeley, wstając. Brenn dołączyła do niego.
-Jak uda się państwu dowiedzieć kto…- zaczął Mark.
-Damy znać, na pewno- dokończył za niego Booth.
-Dziękujemy…- szepnął.
-Do widzenia- pożegnali się i wyszli.

Na zewnątrz.
-Niewiele informacji udaje nam się dzisiaj zdobyć- powiedział Seeley, otwierając drzwi samochodu.
-Fakt… Niestety nic, co mogłoby nam pomóc w dotarciu do mordercy- powiedziała Bones.
-Teraz jeszcze zostało nam porozmawiać z przyjaciółką Kathy, jeśli w ogóle jest i nie wyjechała do Europy- Booth otworzył drzwi. Brennan zatrzymała się na chwilę- Co się dzieje, Bones? Znowu coś ze snu?
-Nie, nie. Booth, mogę cię na chwilę przeprosić, musze gdzieś pilnie zadzwonić- mówiła wyciągając telefon.
-Nie możesz zrobić tego w samochodzie?
-Przepraszam, ale to…- uśmiechnęła się- tajemnica. Nie mogę ci powiedzieć.
-Co ty kombinujesz?
-Nie mogę powiedzieć. Tajemnica. Nie martw się to nic złego.
-No nie wiem. Nie mamy przed sobą tajemnic.
-Oj, Seeley, nie martw się o nas. To takie moje… kobiece sprawy.
-Kobiece sprawy mówisz? Dobra, to ja czekam na ciebie w samochodzie. Mam nadzieję tylko, że nic złego się nie dzieje?
-Nic.
-Powiedziałabyś mi, gdyby coś się działo?
-Oczywiście. Uwierz mi, jeśli mi ufasz, Booth.
-Wiesz, że ci ufam.
-To musisz wiedzieć, że to nic strasznego i nie musisz się martwić. Szybko zadzwonię, wraca do ciebie i będziemy mogli jechać do przyjaciółki pierwszej ofiary.
-Dobra, to ja czekam.
-Dzięki- uśmiechnęli się. Seeley wsiadł do SUV’a, a Bones odeszła na bok. Odwróciła się, żeby nie widział jej miny, nie chciała go niczym martwić. Nie mogła powiedzieć, czego ma dotyczyć ta rozmowa. Bała się i dlatego musiała to zrobić. To dla niej bardzo ważne.
Wybrała numer…

ocenił(a) serial na 9
brenn73

I oczywiście pozdrowienia dla UKOCHANEGO TEAMU! Maryś, Kaiu, Beatris, Hinriku, Cali i Matt!!!! KISSES Kochani!
Trzymajcie sie cieplutko wszyscy:)

brenn73

Helołłłł... !!!!
Droga Kasiu dziękuję jeszcze raz za takie słowa ;) heh... nie spodziewałabym się kiedykolwiek, że to co stworzę na papierze zyska miano TWÓRCZOŚCI ! Heh.... Ale Ty jesteś starsza, więc się nie będę już z Tobą kłócić... :P Ok... Wierzę.. ;)

He he te rysunki są na prawdę genialne, a najlepsze jest to, że jak nic przypominają Bootha i Bones ;) heh...
Dzięki.. :) Fajny pomysł... he he.. A nie ma sprawy... - w końcu większość młodych zna angielski... :P:P he he a ja nie... :P
Oj no widać, że coś nieźle Cię wzięło na robienie wszystkiego o "Bones" :P He he świetne są te szafeczki xD :P:P Fajny pomysł... :):):) Ale oby Ci się nie znudziło, bo to się na prawdę super ogląda ;)

Hmmm... :) Ładne kopalnie :) Ta druga jest śliczniejsza ;)

O ile mnie skleroza nie boli również to pierwszy raz wstawiłaś opowiadanko "Rozbite marzenia" ;) Bardzo bardzo ale to bardzo piękne... Bardzo sie wzruszyłam... Ty również potrafisz (i bardzo dobrze Ci to wychodzi) pisać z punktu widzenia Bones... Całość bardzo mi się podobała...Nie ma się co rozdrabniać na szczegóły... Kasiu piszę to chyba po raz setny - JESTEŚ GENIALNA :) ;) i muszę to napisać pomimo tego co napisałam wcześniej, że nie będę się z Tobą kłócić... - przy Tobie czuję się jak mała, szara mysz... Ale taka jest prawda...

A co do cedeka to jestem nim po prostu zachwycona... :) Wiele emocji w nim ukazałaś... :) Wszystko na raz i w pełni "Bonesowe" :):):) A ta scena jak Bones zbliżyła się do Bootha na niebezpieczną odległość... hmmm... albo cały ich dialog... - super :) Ale zakończenie bardzo mnie zaintrygowało.. - co takiego dla Bones jest takiego ważnego, że nie powiedziała Boothowi... - za pewnie jego życie... :D:D i ciekawe do kogo dzwoni... Z niecierpliwością czekam na cd :)
I nie ma się co oszukiwać jesteś bardzo dobrą pisarką "Bones" :)

Kochane Kaiu i Beatko odezwijcie się do Nas... :) Czekamy :)

Pozdrawiam serdecznie Najukochańszy Team: Kasiu, Kaiu, Beatko, Calli, Matt i Hinriuś... :):):)
Trzymajcie się Kochani :)
Kisses :*:*:*:*:*:*:*

ocenił(a) serial na 9
mara625

HELLO!:)
Joj coś nam się tutaj zakurzyło trochę, trzeba to oczyścić i wrócić do naszej aktywności forumowej:)
Czas to niestety nasz wróg, właściwie jego brak, ale ja postaram sie częściej zaglądać. Mam nadzieję, że uda mi się to. Zbliża się sezon, więc wracam do pracy już w ten weekend, ale to może oznaczać, że i wena na pisanie dalsze wróci:) Ostatnio skacze sobie po różnych opkach [obecnie piszę ich 5], a czasami hasa po polach i w ogóle mnie zostawia. No ale, wena jeszcze jednak przez okres buntu przechodzi, trzeba dać jej czasem się wyszaleć:P

Coś dzisiaj nie wiem, co pisać, bo chyba gorączka mnie dopadła... Ale cedeka zawsze mogę wrzucić, a nawet i dwa:)
i oczywiście KIsses dla Najlepszego Teamu!:):*:*:*:*:*

32.


Booth obserwował z samochodu zdenerwowanie na twarzy ukochane. Martwił się o nią. Dlaczego nie chce mu nic powiedzieć? Czemu to taka tajemnica? Co takiego się z nią dzieje, że nie chce z nim o tym rozmawiać? Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie wiedział, jak jej pomóc. Co może zrobić, by zdenerwowanie zniknęło z jej pięknej twarzy?
Rozmowa nie należała do specjalnie długich. Tempe skinęła głową, jakby komuś dziękowała i zakończyła połączenie. Po chwili, już z lekkim uśmiechem na ustach, wróciła do samochodu.
-Już- powiedziała wsiadając- Dziękuję.
-Za co mi dziękujesz?
-Że o nic nie pytasz, że mi ufasz- odpowiedziała całkiem poważnie. Seeley nie wiedział czemu, ale to, jak to powiedziała sprawiło, że poczuł się dziwnie. Niepokój ogarnął i jego. „O co może chodzić?” myślał.
-Kochane- powiedział na głos- Zawsze ci ufam i chce żebyś o tym pamiętała.
-Dziękuję.
-Bones, jeśli chcesz o tym porozmawiać, cokolwiek to jest… wiesz, że możesz na mnie liczyć, prawda?
-Wiem, ale nie chcę o tym rozmawiać.
-Rozumiem. Jak byś chciała, to wiesz, że możesz, a skoro nie chcesz, to ja to uszanuję.
-Dzięki, że nie dopytujesz się o wszystko- położyła swoją dłoń na jego ręce- To dla mnie ważne. Dzięki temu czuję, że mnie kochasz.
-Oczywiście, że cię kocham, nawet nie myśli inaczej. Nigdy. Zawsze cię kochałem, kocham i zawsze będę, do końca życia- czuł, że musi ją o tym zapewnić. Nie wiedział dlaczego teraz mu to mówi. Czyby miała jakieś wątpliwości? Nie czuje się pewnie w związku z nim? A może wydarzyło się coś złego i potrzebuje to od niego usłyszeć. „Tylko, co to do cholery może być?” dopytywał się w myślach.
-Ja też cię kocham, Booth. bardzo i chcę, żebyś o tym zawsze pamiętał.
-Bones, bo teraz to naprawdę zaczynam się martwić- powiedział, przyglądając jej się uważnie.
-Nie ma czym. Już po wszystkim- powiedziała z wymuszonym uśmiechem.
-Bones, proszę cię, spójrz na mnie- Brenn odwróciła głowę w jego stronę. Wolno podniosła powieki, aż w końcu ich wzrok się spotkał. Nie znała się na tym za bardzo, ale widziała w oczach Seeley’a zaufanie, miłość mieszające się z przerażeniem i chęcią zadania tego pytania, na które ona po prostu nie chciała teraz odpowiadać. Wiedziała, że on widzi dokładnie to samo w jej spojrzeniu: miłość, zaufanie i strach, ogromny strach. Nie potrafiła tego ukryć, zdawała sobie z tego sprawę. Strach? Miał swoje podstawy.
-Bones, proszę cię tylko o jedno. Nie będę pytał, nie będę próbował z ciebie niczego wyciągać. Jeśli nie chcesz mówić, gdzie dzwoniłaś i czemu byłaś zdenerwowana, ok. ale odpowiedz mi na jedno pytanie…
-Booth…
-Czy stało się coś złego?- zapytał w końcu. Brennan zawahała się z odpowiedzią. Po chwili:
-Jeszcze nie.
-Jeszcze?
-I mam nadzieję, ze się nie stanie- powiedziała ciszej, spuszczając głowę.
-Bones…- Seeley delikatnie uniósł jej podbródek- Nic złego się nie stanie. Nie wiem, o co chodzi, ale… Jeśli to ma związek…
-Seeley, proszę cię. Nie drąż tego tematu- przerwała mu.
-Martwię się o ciebie.
-Wiem, ale naprawdę nie musisz- Booth chwilę jeszcze na nią patrzył.
-Ok.- powiedział po chwili- Dobra. To… co? Jedziemy do przyjaciółki Kathy?
-Tak- skinęła głową. Agent zapalił silnik i po chwili ruszyli na Suve Street. Tempe odwróciła głowę i patrzyła na krajobraz za szybą
-Nie musisz się martwić…- szepnęła tak cicho, by Booth nie słyszał. I tak, by nie usłyszał, bo właśnie w tym momencie włączył radio. Ciepłe promienie słońca tańczyły po jej zmartwionej i przestraszonej twarzy. Wyraźnie coś ją dręczyło i Seeley o tym wiedział. Coś musiało się stać, a to z pewnością miało związek z tym telefonem, który wykonała. Coś sprawiło, że zaczęła się inaczej zachowywać i chciała mieć pewność ich uczuć do siebie.
Tym razem jechali w ciszy. Grało tylko radio, w którym akurat jakiś męski głos podawał najświeższe wiadomości o wypadku, o jakiejś aferę, coś o pogodzie, o sporcie… Żadne z nich tak naprawdę nie słuchało, co mówią. Bardziej byli skupieni na pogrążeniu się w swoich myślach. Oboje mieli sporo do myślenia, z tym, że Brennan wiedziała, co zaprząta głowę Bootha, a on nie miał pojęcia, co trapi Bones i co się z nią dzieje…
Jeszcze jedna wzmianka o hodowli jakichś kwiatów i samochód Seeley’a po raz kolejny tego dnia, zaparkował pod domem osoby, mającej związek z ofiarą. Wyłączył silnik i oboje wysiedli.
Suve Street nr 15- mały domek w jasnoniebieskim kolorze, z dużymi oknami, pięknymi zdobionymi drzwiami i zadbanym ogródkiem.
-Ładne miejsce- odezwała się Brennan, przerywając tym samym ciszę, jaka panowała miedzy nimi przez ostatnie kilka minut.
-To prawda- powiedział Seeley- Bardzo przyjemnie. Ciekawe tylko, czy państwo Luck są w domu, czy rzeczywiście wyjechali do Europy.
-Musimy to sprawdzić. Idziemy?
-Jasne. Może ona będzie coś wiedziała- podeszli do drzwi i zapukali. Cisza.
-Spróbujmy jeszcze raz- powiedziała Bones. Booth zapukał ponownie. Niestety dalej nikt nie otwierał.
-Dzień dobry, FBI, proszę otworzyć! Chcemy zadać tylko kilka pytań!- krzyczał Booth po kolejnej próbie. Nic.
-Chyba jednak ich nie ma- powiedziała Bones- Może rzeczywiście są w Europie.
-Może. Ale mamy dziś szczęście, co? Nic tu po nas.
-Nic na to nie poradzimy- Booth zapukał po raz ostatni.
-Przepraszam?- usłyszeli głos za sobą. Oboje się odwrócili- Państwo do rodziny Luck?- spytał jakiś mężczyzna, idący z kotem na smyczy.
-Tak. Wie pan, gdzie oni są?- pytał Booth.
-Wyjechali do Europy na jakiś czas.
-A pan to…
-Jestem przyjacielem. Mieszkam tam- wskazał dom obok- Zajmuję się domem podczas ich nieobecności. Czy coś się stało?
-Tak. Zamordowani Kathy Bergman…
-Przyjaciółkę Eve? Dobry Boże- powiedział zszokowany.
-Znał ją pan?- spytała Brenn.
-Średnio. Najlepsza przyjaciółka Eve. Co się stało?
-Prowadzimy śledztwo. Wie pan coś o niej?
-Niewiele. Po prostu miła dziewczyna, bardzo bliska Eve. Nie znałem jej tak dobrze, dziewczyny zawsze gdzieś chodziły razem, albo zamykały się w pokoju, jak byłem z wizytą. Po prostu parę razy się spotkaliśmy, zamieniliśmy kilka zdań i tyle. Niestety nic więcej nie wiem.
-Gdyby coś się panu przypomniało, proszę dać nam znać- Booth podał mu wizytówkę.
-Oczywiście.
-Do widzenia- pożegnali się i wrócili do SUV’a.
-Tak czułem, że ich nie będzie- powiedział Seeley, ruszając.
-Ja też.
-To co? Wracamy teraz do Instytutu? Może tam uda się wam coś więcej znaleźć.
-Tak- Bones lekko drgnęła.
-Spokojnie. Pamiętaj, że wydarzyło się mnóstwo innych rzeczy, których w twoim śnie nie było. Nie spełni się. A już na pewno nikt ci mnie nie odbierze. Obiecałem.
-Tak… Masz rację- powiedziała, ale w jej głosie słychać było niepewność.
-Kocham cię.
-Ja ciebie też, kocham Seeley.
-Więc mi zaufaj- Brenn nic nie odpowiedziała, kiwnęła tylko głową- Masz jakiś plan na wieczór?- postanowił zmienić temat.
-Dlaczego?
-Masz?
-Przecież mieszkamy razem. Nie masz żadnych planów na wieczór, więc ja też nie mam. A co?
-Co ty na to, żebyśmy zrobili sobie dzisiaj małą, uroczą kolację przy świecach?
-A ty gotujesz?
-Raczej myślałem, że ty mogłabyś zrobić swój makaron z serem, na przykład- wyszczerzył się. To była dobra taktyka, bo Brenn przestała myśleć o strachu i wciągnęła się w rozmowę.
-Ach tak, to dlatego zaproponowałeś kolację, bo miałeś nadzieję, że zrobię makaron.
-Nie, coś ty, ja…
-Mogłeś po prostu powiedzieć, że masz ochotę na makaron, a nie próbować mnie podejść.
-Bones, to wcale nie są żadne podchody, ja…
-Dobrze, przyznaj się, że nie chodziło ci o miłą kolację ze mną, tylko o makaron z serem- powiedziała żartobliwie.
-To nie tak.
-Przecież wiem, że uwielbiasz ten makaron bardziej niż cokolwiek innego na świecie. Masz zamiar zaprzeczyć?
-Nie. To prawda, uwielbiam twój makaron.
-No właśnie o tym mówię.
-Ale…
-Sam się przyznałeś.
-Nie zaprzeczyłem, bo to byłoby kłamstwo. Kocham twój makaron z serem, wiesz o tym.
-Wiedziałam.
-Ale najbardziej kocham ciebie.
-Nie makaron?- spytała podejrzliwie.
-Żartujesz? Ty jesteś dla mnie całym światem. Makaron to tylko dodatek, jedna z wielu zalet, jakie masz.
-Wiesz, że nie mogę być dla ciebie całym światem. Taka duża nie jestem, poza tym…
-Doskonale wiesz, że to taka przenośnia.
-Prawda. Wiem. Ty też jesteś całym moim światem.
-Wiem.
-I czyje ego się teraz odzywa, co?
-Moje.
-Dobrze, że chociaż potrafisz się do tego przyznać.
-Hej, ono też czasami musi być pobudzone.
-Ale bez przesady.
-W tym, że się kochamy nie ma ani odrobiny przesady.
-Tu musze się z tobą zgodzić.
-A widzisz.
-Co widzę? Dobra, wiem. Żartowałam.- od razu dodała. Oboje zaczęli się śmiać.
-Jak ja kocham z tobą rozmawiać.
-Tak? A co jeszcze kochasz?
-W tobie?
-No we mnie.
-Wszystko.
-To nie jest zbyt precyzyjna odpowiedź.
-Mam ci zacząć wyliczać?
-A potrafisz?
-Jestem agentem specjalnym.
-A co to ma do tego?
-Bardzo wiele. Jestem zakochanym agentem specjalnym, który nie widzi świata poza swoją ukochaną.
-To znaczy, że jestem gruba, tak? No wiesz co. Mógłbyś się lepiej postarać w mówieniu, co we mnie kochasz, a nie zarzucać mi, że za dużo ważę.
-I to też w tobie kocham.
-Co? To że jestem gruba?
-Nie, nie to. Twoją dosłowność i powiem ci szczerze, wcale nie jesteś gruba. Jesteś piękna.
-Teraz będziesz próbował to wszystko jakoś zakamuflować.
-Nieprawda. Jesteś piękna, masz idealną figurę. Nie jesteś ani trochę gruba.
-Jestem za chuda?
-Bones!
-No co?- zaśmiała się.
-Po prostu przyjmij komplement, że jesteś piękna, a nie doszukuj się innych znaczeń tam, gdzie ich nie ma.
-Ok.
-Ok.?
-Tak. Ale musisz mi jeszcze odpowiedzieć na pytanie, które zadałam.
-Które?
-A było ich aż tak dużo?
-No wiesz…
-Booth- dała mu lekkiego kuksańca.
-Hej, kobieto, nie widzisz, że prowadzę? Chcesz nas pozabijać?
-Odpowiedz na pytanie, co jeszcze we mnie kochasz.
-Wszystko.
-Miało być bardziej precyzyjnie.
-Domagamy się komplementów i dowartościowania, co? Nie sądziłem, że też tego potrzebujesz.
-Przestań sobie ze mnie żartować i odpowiedz.
-Dobra, bo nie dasz mi spokoju.
-Co to niby miało znaczyć?
-Nic, nic. Kocham twoje piękne, błękitne, jak ocean oczy, w których, jak na nie patrzę, chciałbym się utopić. Często zresztą brakuje mi powietrza, jak na ciebie patrzę.
-Co chcesz…
-Nie przerywaj mi, kochanie. Sama chciałaś. Kocham twoje przecudowne włosy, ich zapach, twoje ręce, palce, twoją gładką, jak jedwab skórę…- Seeley nagle zamilkł. Nawet nie zauważyli, że już dojechali do Instytutu, tak byli pochłonięci rozmową.
-Coś jeszcze?- spytała, patrząc cały czas na niego- Booth, co się stało?
-Właściwie to nie wiem…- zaparkował samochód niedaleko Jeffersonian.
-Nie rozumiem… Już jesteśmy?- spojrzała przez przednią szybę- Co tu się stało?
Obraz, który zobaczyli ich zszokował. Dookoła stało kilka radiowozów, karetka… wszędzie migały niebieskie i czerwone światła. Przed budynkiem stało mnóstwo ludzi. Było niemałe zamieszanie, dużo funkcjonariuszy, kilku gapiów…
Brennan i Booth wysiedli z samochodu i ruszyli w kierunku zebranych…


33

Oboje ze zdziwionymi minami zbliżali się do miejsca zbiegowiska. Tam była już Dr Saroyan, Angela, Dr Hodgins, Daisy, ochrona Instytutu, kilku pracowników, ratownicy, agenci FBI i kilku gapiów. Angela jako pierwsza zauważyła nadchodzącą parę
-Brennan, Booth!- krzyknęła i podbiegła do nich.
-Co tu się dzieje, Ang?- spytał Booth. Brenn nic nie mówiła. Stała z wystraszoną miną i obserwowała ruch dookoła.
-Też próbujemy się tego dowiedzieć- mówiła artystka- Jedyne, co wiemy na pewno, to, to, że kogoś zatrzymano. Usłyszeliśmy zamieszanie, syreny i wybiegliśmy przed Instytut. Tam już była ochrona. Po chwili zjechało FBI. Nie wiem, może wam uda się czegoś dowiedzieć. Jest takie zamieszanie.
-Zaraz się wszystkiego dowiemy. Chodź Bones- powiedział Seeley.
-Chwilę- Ange ich zatrzymała- Co się dzieje Brennan?- spojrzała na przyjaciółkę, ale ta nie zareagowała- Brennan!- krzyknęła.
-Co?- spytała Bones wyrywając się z zamyślenia.
-Co się dzieje?
-No właśnie nie wiemy. Musimy się dowiedzieć.
-Co się z tobą dzieje?
-Ze mną? Nic.
-Jasne, a ja jestem nowym żukiem w kolekcji Hodginsa- partnerzy spojrzeli na nią z bardzo dziwnymi minami. Brenn, jak zawsze z miną w stylu „nie wiem co to znaczy”, Booth natomiast z miną „skąd akurat to ci przyszło do głowy?”- Dobra, już nie patrzcie tak na mnie. Do twojej wiadomości Brennan to takie powiedzenie moje, a dla twojej agencie specjalny, nie wiem, skąd akurat to mi się wzięło- powiedziała.
-Skąd wiesz, o czym myślałem?- spytał zaskoczony Seeley.
-Po pierwsze moje nazwisko to Montenegro, a po drugie, każdy wiedziałaby co chodzi ci po głowie, jak robisz taką minę.
-Czy przypadkiem nie powinniśmy się dowiedzieć, co tu się dzieje?- Brenn umiejętnie zmieniła temat. chciała uniknąć kolejnych prób drążenia tematu o tym, co dzieje się z nią.
-Jasne, racja Bones, racja. Chodźmy- powiedział agent.
-I tak mi nie uciekniecie- powiedziała Ange, grożąc im palcem.
-Wiemy to, Ange- Seeley się uśmiechnął i razem z Brennan ruszyli w kierunku jednego z wozów FBI. Zanim jednak tam dotarli, podbiegł do nich ochroniarz Instytutu.
-Dr Brennan!- krzyknął. Tempe odwróciła się do niego.
-Tak?
-Nie mam pojęcia skąd pani to wiedziała, ale miała pani rację- powiedział mężczyzna.
-Z czym miałaś racę?- spytał zdezorientowany Booth. Bones patrzyła na niego z przerażeniem w oczach- Bones, co się dzieje?
-Dr Brennan wszystko w porządku?- spytał ochroniarz.
-Dziękuję panu bardzo, poradzimy sobie- powiedział uprzejmie Booth- Wszystko jest dobrze, jest lekko zszokowana, miała dzisiaj ciężki dzień.
-Dobra… to ja już sobie pójdę…- ochroniarz oddalił się od pary. Seeley odwrócił się z powrotem do ukochanej.
-Bones?- ponownie się odezwał, ale Brenn nadal nie reagowała. Wziął ją za rękę i odeszli na bok, szła jakby nie wiedziała, co się dzieje. Seeley po prostu ją kierował, ciało miała lekko bezwładne, tylko tyle, ze trzymała się na nogach.- Co się dzieje, kochanie?- spytał ciszej, nadal nic- Bones!- krzyknął w końcu, ale ona wyglądała jakby jej tam nie było. Jej myśli powędrowały gdzieś bardzo daleko. Galopowały prosto przed siebie tak szybko, że nie można już było ich powstrzymać. Miała nieobecny wzrok. Pojawiła się w nim jakaś pustka, a to przeraziło Bootha. Pierwszy raz ją taką widział. W ogóle nie kontaktowała, nie reagowała na kolejne głośne „Bones!” powtarzane z uporem przez agenta. Próbował nią potrząsnąć, ale i to nic nie dawało.
-Bones, proszę cię…

Gdzieś daleko, gdzie dotarły myśli Dr Temperance Brennan…
Czyste niebieskie niebo z białymi chmurkami zmienia się w ciemne, pochmurne
Rozpętuje się burza
Błyskawice
Grzmoty
Zaczyna padać deszcz
Drobna postać kobiety stoi na środku dziwnego pustego pola
Dookoła tylko pustka
Nic się nie dzieje
Pada tylko deszcz
Przez chmury próbuje przedrzeć się słońce
Niewiele to daje i tak jest ciemno
Rozgląda się dookoła, jednak nic poza szerokim horyzontem z każdej strony nie widzi
Nie ma nikogo
Jest sama
Czuje dziwną pustkę w sercu i nie wie, co się dzieje
Co się wydarzyło
Dlaczego tutaj jest?
Co stało się, że tu zawędrowała
Dlaczego ma wrażenie, że skądś zna to miejsce?
Nie zna odpowiedzi na te pytania
Robi jej się zimno
Przez szum wiatru słyszy jakiś głos
Nie wie jednak, z której strony dobiega
Nie wie kto ją woła
Kim ja jestem? Pyta siebie.
Co ja tu robię?
Czemu mam wrażenie, że nie powinno mnie tu być?
Myśli
Temperance Brennan- słyszy kolejne szepty
Kim jest Temperance Brennan?
Jesteś Dr Temperance Brennan,kiedyś Joy Keenan… Teraz Brennan
Jesteś antropologiem sądowym, nie powinno cie tutaj być
Wracaj tam gdzie cię potrzebują
Kto mnie potrzebuje?
Wracaj do niego. On cię potrzebuje
On cię kocha
Jaki on? Przecież jego nie ma
Kim jest on?
Znasz jego imię
Twoje serce je zna
Ja nie mam serca
Masz serce. Kochasz go.
Kogo?
Pomyśl!
Ja… tak, kocham go. znam jego imię. Znam go.
Wymów to imię. Wymów je.
Seeley… Seeley Booth.
Brawo!
Seeley! Gdzie on jest? Czemu nie ma go ze mną?
Nie wiesz, co się stało?
Nie wiem. Kimkolwiek jesteś, czymkolwiek jesteś, powiedz mi, co się stało? Dlaczego tu jestem?
Znasz odpowiedzi na te pytania.
Nie chcę tu być! Jak mogę wrócić?
Sama musisz znaleźć sposób.
Gdzie ja jestem?
W swojej głowie
To niemożliwe.
A jednak. Pochłonęły cię twoje własne myśli, tylko ty możesz się od nich uwolnić.
Nie wiem jak.
Musisz wiedzieć inaczej zostaniesz tu na zawsze.
Pomóż mi!
Ja nie mogę ci pomóc. Pomóc może ci tylko ten, którego imię pamiętasz, ten którego kochasz.
Seeley…
Tylko on…
Jak…
Tylko on…
Nie odchodź!
Jestem tobą, nigdy nie odejdę.
Potrzebuje pomocy, nie wiem, co się ze mną dzieje.
Niczego nie straciłaś.
Głos ucichł. Pozostał tylko szum wiatru i dźwięk spadających kropel deszczu.
Nagle znalazła się przy fontannie. Krople wody odbijały się od tafli wewnątrz i wyglądały jak gwiazdy. Niebo było pogodne, była pełnia.
Niedaleko szedł jakiś mężczyzna bez twarzy. Obok szedł mały piesek.
Sen Bootha- pomyślała- Dlaczego tu jestem?
To jest w mojej głowie…
Obraz się zmienił po huku wystrzału z broni, ktoś upadł. Nie zdążyła podbiec, bo wszystko zniknęło.
Znalazła się w swoim śnie…
Trzyma ciało partnera
Widzi krew
Obraz się zmienia- szpital
Obraz się zmienia- pozioma linia
Pożegnanie
Obraz się zmienia- znowu jest na polu, na którym była przed chwilą
Głos zniknął.
Burza ustała. Świeci słońce. Jednak dalej nikogo nie ma. Wciąż jest sama.
Co się ze mną dzieje do cholery?!
Nie poznawała swojego głosu, swoich słów.
Bones…
Usłyszała
Bones, proszę cię…
Niewyraźny głos.
Booth?
Bones…
Słyszył głos, ale znowu nie wie, z której strony dobiega, nie wie dokąd ma biec, by do niego dotrzeć
Czuje się zdezorientowana, zagubiona i osaczona przez głos, którego pochodzenia nie zna
Wydaje jej się jednak znajomy.
Jest pewna, że to on ją woła
Ale ona nie wie, dokąd biec, nie wie, jak do niego dotrzeć.
Poprowadzę cię…
Słyszy poprzedni głos…
Idze za nim…
Czuje dziwne ciepło w okolicach serca i ust…
Idzie…

Przed Instytutem, w tym samym czasie.

-Bones?!- krzyczy Booth. stali z boku, nikt ich nie widział. Rozejrzał się dookoła, wszyscy byli zajęci zamieszaniem, nikt nie zwracał na nich uwagi. Angela była poza zasięgiem wzroku, chyba rozmawiała z jednym z agentów. Pewnie chciała dowiedzieć się więcej na temat tego wydarzenia i tego, kogo zatrzymali. Cała ona, musi wszystko wiedzieć. Zezulce stali dalej, nawet ich nie widzieli. Booth wykorzystał tą chwilę. Postanowił zaryzykować. To musi pomóc. Przyciągnął Brennan do siebie, odgarnął jej włosy z twarzy i z cała namiętnością zaatakował jej usta. Wpił się nie z całą siłą. Zmusił Brenn do wyrównania z nim oddechu i dostosowania go do niego. Drażnił jej wargi, przelewał na nie swoje uczucia, zmusił ją tym samym do współpracy. Jej usta nieśmiało się poruszyły i wolno dostosowały się do rytmu pocałunku. oczy wciąż na wpół obecne. Seeley wykorzystał chwilę, w której Brenn westchnęła i wprosił się do jej wnętrza. Zaatakował jej język, zaczął się z nim drażnić i uciekać. Po chwili znowu wracał, zaczepiał i uciekał.

Idzie…

Po chwili znowu wracał. Po kilku takich manewrach, język Bones zdecydował się podążyć za „intruzem”, który wtargnął do jej świata i znalazł się w nim, w Boothie. Toczyli teraz przyjacielską walkę. Seeley z każdą wizytą dostarczał Tempe powietrza, jej serce zaczęło bić coraz szybciej, ciało stawało się coraz cieplejsze… Po chwili jej ręce wylądowały na jego plecach i przyciągnęły go bliżej. Taniec trwał jeszcze chwilę.

Biegnie…
Ciepło…

Taniec trwał, dopóki Seeley nie zauważył błysku w jej oczach. Wróciła!
-Booth…- szepnęła, ciężko oddychając- Jesteś- wtuliła się niego mocno- Nic ci nie jest… Kocham cię, tak bardzo cię kocham.
-Wróciłaś… Ja też cię kocham, Bones. Spokojnie- przytulił ją mocno do siebie i pogłaskał po głowie- Wróciłaś…- uśmiechnął się.
-Ktoś mógł nas zobaczyć- szepnęła.
-Najważniejsze, że jesteś.
-A gdzie byłam? Właśnie… gdzie ja byłam…- zamyśliła się.
-Odpłynęłaś na chwilę. Bałem się. W ogóle nie kontaktowałaś…
-Odpłynęłam gdzieś daleko… myślami…
-Już jesteś. Nie kontaktowałaś, więc musiałem podjąć radykalne środki- powiedział z uśmiechem.
-Mówisz o tym pocałunku?- na jej twarz również wracał uśmiech.
-Tak.
-Radykalne środki. Muszę powiedzieć, że bardzo przyjemne. Bardzo. Miałabym ochotę na…
-Bones potem- przerwał jej- Tutaj jest cały Instytut i część FBI, nie możemy sobie pozwolić na kolejne pocałunki. Jak Ange nas zobaczy? Albo któryś z agentów? Cullen jeszcze o niczym nie wie…
-Rozumiem. Masz rację.
-Poza tym, kochanie… Teraz musisz mi powiedzieć, co się stało. Dlaczego tak zareagowałaś i o czym mówił ten ochroniarz?
-Booth…

brenn73

Oj, brak czasa jest okropny. Ja mam jeszcze około 17 dnie w Polska, ale to nie uwalnia mnie od wykłady ;( Jutro za zaczynam dostawanie skrypty i prezentacje i cały uczelniowy syf ;/ Więc ja dokończam wszystkie zaczynane ff i ja myślę ja odpuszczam, bo ja pozawalałam mnóstwo sprawów przez bycie w Polska. Ale trochę jest napisane, więc kiedy mój brat i wszystkie dobry dusz końcują tłumaczowanie - tam będzie upload ;D

Kasiula! Co ja mam ci mówić o opowiadanie? To jest suuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuper, jak zawsze. You're damn gifted ;*

Kisses ;*:*:*

brenn73

Witajcie Kochane ;)
Oj tak czas a raczej jego brak jest naszym nieprzyjacielem... :P Heh... Ostatnio nawet nie mam kiedy napisać cedeka do mojego opoka a co dopiero go wstawić a od jutra zaczyna się szkoła, więc z tym czasem będzie jeszcze gorzej... Jejku... :P
Mam nadzieję Kasiu, że nasza Dobra Wróżka Calli pomoże Ci przezwyciężyć tę niechybną gorączkę i postawi Cię na nogi... :):):)
O fajnie aż dwie części, nawet nie wiesz jak się cieszę ;)
Oooo... Część Kaiu witaj serdecznie na Naszym wspólnym forum ;) Heh... Oj tak ten cholerny brak czasu... do diabła z nim... Kaiu Ty też ostatnio dorobiłaś się świetnego opowiadania i czekam na cedeki ;)

A co do opowiadanka Kasiu również nie wiem co mam powiedzieć... A wiesz co mnie rozśmieszyło ?? xD heh... To że przyjaciel rodziny prowadził kota na smyczy :P:P heh... Tak rzeczywiście jest w Stanach ?? he he jak to przeczytałam to wielki banan pojawił się na mojej twarzy... :P:P he he... A reszta przecudowna... - dialogi wręcz genialne na miarę Bones... ;) sytuacje, sceny no i zachowanie Angeli... heh.. ona wszystko musi wiedzieć o wszystkich a najbardziej to chyba o B&B :P:P he he...
I ciekawa jestem tego co Booth... Z niecierpliwością czekam na cd ;)

Pozdrawiam serdecznie najukochańszy Team na świecie ;) i oczywiście Hinriusia oraz Calli (miej Kasiunię w opiece)
Kisses :*:*:*:*:*:*:*:*:*

ocenił(a) serial na 9
mara625

Kochani moi!!!!:*:*:*
Jej, jak ja tu dawno nie zaglądałam, stęskniłam się za Wami! Ostatnio nie mam czasu na nic... Nawet nie mogę napisać cedeka żadnego do opek:(:(:( a co mówić o czytaniu... Maryś Kochana przepraszam, że nie czytałam cedeków, ale naprawdę nie mam kiedy sobie przysiaść i przeczytać... Chyba sobie wrzucę na komórkę i bd czytać w autobusie, bo w domu nie ma kiedy.
Kaiu Ciebie też strasznie przepraszam:* Obiecuję Wam że nadrobię wszystko, jak tylko znajdę jakąś lukę w moim czasie. Studia się zaczęły i wytchnienia mało, do tego praca, zadania i w ogóle. A teraz jeszcze muszę pracować nad prezentacją. Aż muszę się Wam pochwalić:P hehehe. MIeliśmy na Konwersacjach wybrać sobie temat na prezentację. I tam było coś takiego pięknego, jak temat dotyczący zbrodni i coś tam o narkotykach. Ja się ucieszyłam i od razu, że to chcę, ale koleżanki obok mnie ubiegy, a ja 'jak możecie mi to robić, no jak, mi zabierać kryminologię, mi. No wiecie co?' oczywiście z uśmiechem. One się chichrają, babka też i w końcu powiedziała, że 'ok możecie sobie wymyślić inny temat' to ja w skowronkach cała i wyszlo na to, że robimy prezentację 'Forensic anthropology in solving crimes' [Antropologia sądowa w rozwiązywaniu zbrodni']:) Yeah! Czyli właściwie wszystko na pdst Bones:):):)

W ogóle te studia są super. Jest tak zabawnie:) Mamy jedną głupią babkę, w dodatku naszą opiekunkę roku....wrrrr. Zasuwa z zadaniami, jak nie powiem co. W ciągu 1,5 h robimy po 8 stron z podręcznika ang.... <szok>! NIe nadążamy nawet zapisać a, b, c... I jeszcze pyta z ławki, albo po kolei, albo losowo... normalnie jak w liceum:( nie da się pomyśleć o niczym, bo kończysz notować ostatni podpunkt z zadania 1szego, a ona już pyta o 2gie z 2go... Wariatka! No ale cóż, trzeba ją przezyć.

Inna powiedziała [od literatury angielskiej], że zajęć często może nie być, bo ona w senacie pracuje, ale w sumie żadna strata 'bo one są nudne', ale się z tego śmialiśmy:P hehehe

Ogólnie bardzo dużo się u mnie dzieje teraz... Jakiś kocioł, wszystko na największych obrotach. Mam nadzieję tylko, że ten kocioł pozowoli mi pisać cedeki, bo tego brakuje mi najbardziej. I oczywiście zaglądania tutaj. Obiecuję poprawę:)

I w ramach rekompensaty za tą długą nieobecność, dorzucam cedeka [jeszcze mi kilka zostało napisanych]. Mam nadzieję, że się spodoba. I obiecuję, że nadgodnię Waszą twórczość:*:*:*:*

Beatris, mam nadzieję Kochana, że zajrzysz też do nas jeszcze:*:*:*

Kisses Kochani:*:*:*:*:*:):):):)

34.

-Booth…
-Co się dzieje?
-Czułam to… ten telefon

Jakiś czas wcześniej…

- Co się dzieje, Bones? Znowu coś ze snu?
-Nie, nie. Booth, mogę cię na chwilę przeprosić, musze gdzieś pilnie zadzwonić- mówiła wyciągając telefon.
-Nie możesz zrobić tego w samochodzie?
-Przepraszam, ale to…- uśmiechnęła się- tajemnica. Nie mogę ci powiedzieć.
-Co ty kombinujesz?
-Nie mogę powiedzieć. Tajemnica. Nie martw się to nic złego.
-No nie wiem. Nie mamy przed sobą tajemnic.
-Oj, Seeley, nie martw się o nas. To takie moje… kobiece sprawy.
-Kobiece sprawy mówisz? Dobra, to ja czekam na ciebie w samochodzie. Mam nadzieję tylko, że nic złego się nie dzieje?
-Nic.
-Powiedziałabyś mi, gdyby coś się działo?
-Oczywiście. Uwierz mi, jeśli mi ufasz, Booth.
-Wiesz, że ci ufam.
-To musisz wiedzieć, że to nic strasznego i nie musisz się martwić. Szybko zadzwonię, wraca do ciebie i będziemy mogli jechać do przyjaciółki pierwszej ofiary.
-Dobra, to ja czekam.
-Dzięki- uśmiechnęli się. Seeley wsiadł do SUV’a, a Bones odeszła na bok. Odwróciła się, żeby nie widział jej miny, nie chciała go niczym martwić. Nie mogła powiedzieć, czego ma dotyczyć ta rozmowa. Bała się i dlatego musiała to zrobić. To dla niej bardzo ważne.
Wybrała numer, chwilę potem usłyszała męski głos
-Słucham?
-Dzień dobry, panie Frank, Dr Brennan z tej strony- powiedziała.
-Witam, Dr Brennan. W czym mogę pani pomóc? Mają dostarczyć jakieś ciało i mam dopilnować, by trafiło w odpowiednie miejsce? Nie ma sprawy, da się załatwić, jak zawsze.
-Może pan na chwilę przestać mówić? Proszę.- przerwała mu.
-Tak, przepraszam… Słucham?
-Mam do pana ogromną prośbę i bardzo ważne zadanie, proszę mnie uważnie wysłuchać.
-Oczywiście. Co się dzieje?
-Chciałabym żeby sprawdził pan teren w obrębie Instytutu, zanim wrócimy z agentem Boothem.
-Sprawdzić teren, dlaczego?
-Mam podstawy podejrzewać, że ktoś będzie tam czekał na nasz powrót i zaatakuje. Prawdopodobnie jakiś snajper, albo morderca.
-Skąd może pani to wiedzieć?
-Po prostu wiem, że jest bardzo duże prawdopodobieństwo, iż w krzakach ktoś będzie czatował na życie agenta. Nie będę panu tego tłumaczyć, po prostu proszę pana o sprawdzenie terenu.
-Nie mogę tak po prostu organizować sobie przeszukiwań, Dr Brennan. Jeśli pani podejrzenia okażą się nieprawdziwe…
-To wszystko będzie w porządku.
-Tak, ale..
-Chce pan mieć na sumieniu życie agenta FBI?- mówiła coraz bardziej podenerwowana- Będzie pan wiedział, że nie żyje przez pana, bo to pan nie chciał sprawdzić terenu, kiedy dostał pan wskazówkę o ukrywającym się tam przestępcy.
-Dr Brennan
-Jeśli nie chce pan traktować tego, jako prośbę, to proszę potraktować to jako rozkaz- powiedziała stanowczo- Nic mnie nie obchodzi, że pan mi nie wierzy. Jeśli nie zrobi pan tego, co mówię, postaram się o pana zwolnienie i o to, żeby czuł pan się winny śmierci agenta Bootha, albo mojej.
-Jest pani zdenerwowana.
-Co pan powie? Próbuję ocalić niewinne życie, a pan mi w tym przeszkadza.
-Dobrze, Dr Brennan, sprawdzimy teren wokół Instytutu.
-Proszę mi obiecać, że zrobi pan to na pewno, a nie mówi pan tego, tylko po to, by się mnie pozbyć. Od tego zależy czyjeś życie.
-Obiecuję pani, że sprawdzimy cały teren. Słyszę, że pani nie żartuje. Coś musi w tym być. Pani martwi się o agenta Bootha.
-Proszę nie schodzić na temat mojego martwienia się. Jeśli wiem, że czyjeś życie jest zagrożone, nie zostawię tego.
-Dobrze, Dr Brennan, wszystko sprawdzimy, dokładnie sprawdzimy. Ma pani moje słowo.
-Dziękuję panu- uspokoiła się. Wiedziała, że jak ochroniarz dał jej słowo, nie złamie go. mogła być pewna, że wszystko sprawdzą- To ważne, dziękuję.
-Nie ma za co, Dr Brennan. Przepraszam, że panią zdenerwowałem.
-Już w porządku. Dziękuję.
-Proszę się nie martwić.- rozłączyli się.

Tempe skinęła głową, jakby komuś dziękowała i zakończyła połączenie. Po chwili, już z lekkim uśmiechem na ustach, wróciła do samochodu.
-Już- powiedziała wsiadając- Dziękuję.
-Za co mi dziękujesz?

Brenn opowiedziała mu wszystko po kolei.
-… po to dzwoniłam. Dlatego ten telefon tak mnie zdenerwował, dlatego teraz tak dziwnie się zachowywałam. Do końca nie wierzyłam, że to może być prawda. Miałam nadzieję, że to wszystko wytwór mojej wyobraźni, ale… ten człowiek, ten ktoś naprawdę czyhał na twoje życie. Nie powiedziałam ochronie skąd wiem, przecież nie mogłam powiedzieć, że mi się to przyśniło. Całe szczęście, ze mnie posłuchali i sprawdzili teren, gdyby nie to… straciłabym cię. Tam właśnie powędrowały moje myśli. Wyobraziłam sobie, co by się stało, gdybym nie wykonała tego telefonu, gdyby ochroniarz nie potraktował poważnie mojej prośby… Byłam w świecie, w którym nie ma ciebie… z którego mnie wyciągnąłeś, jakkolwiek to możliwe, z którego mogłeś mnie wyciągnąć, bo nic ci się nie stało… Strasznie dużo gadam, ale tak się cieszę, że nic ci nie jest…- z jej oka spłynęła łza. Wtuliła się w silne ramiona Bootha i zaszlochała w jego rękaw.
-Mój Boże, Bones…- pogładził ją po włosach- Już wszystko dobrze, nic mi nie jest… Widzisz, jestem cały, a to dzięki tobie, kochanie. Uratowałaś mi życie.
-Nigdy nie wierzyłam w sny, Booth- teraz już stali naprzeciwko siebie- Jak to możliwe, że w świecie snu widziałam to, co ma się stać? Nie dokładnie to samo, ale prawie wszystko… jak to możliwe…?
-Nie wiem, nie mam pojęcia, Bones.
-Dobrze, że nic ci nie jest… Tak się cieszę.
-Ja też.
-Tu jesteście!- krzyknęła Ange, zbliżając się do partnerów- Wszędzie was szukałam. Ej- spojrzała na nich podejrzliwie- A co wy tu robicie tak sami, co?
-Co mamy robić?- spytał Booth.
-No nie wiem. Co mogą robić mężczyzna i kobieta, kiedy nikt nie patrzy? Ciekawe- udawała zamyślenie.
-Ange nie przesadzaj- odezwała się Brennan.
-Ja ani trochę nie przesadzam, słodziutka. Oboje macie bardzo dziwne miny, wyglądacie jakbyście dopiero przed chwilą skończyli mega namiętny pocałunek, z mega języczkiem, mega długi. Och sweety, jak ja ci zazdroszczę.
-Przestań, proszę cię…- powiedziała cicho Bones.
-Masz Hodginsa- powiedział Booth.
-Co się dzieje?- pytała artystka- Teraz wyglądacie niepokojąco. Nie mówcie mi tylko, że się pokłóciliście.
-Dlaczego mielibyśmy się kłócić?- spytała antropolog.
-Znając was i wasze możliwości, naprawdę wszystko jest możliwe. Jesteście nieobliczalni. Zupełnie, jak małe dzieci.
-Ty i tak wiesz lepiej- podsumowała Bones- Udało ci się czegoś dowiedzieć?- zamilkła na chwilę- Kim jest ten człowiek, którego zatrzymali?
-Nie chciał powiedzieć, kim jest. Powiedział tylko, że od niego nikt niczego się nie dowie, a już na pewno tego, po co tutaj był- powiedziała Ange.
-Już ja wszystko z niego wyciągnę. Dowiem się, czego tu szukał- powiedział stanowczo Booth.
Cała trójka ruszyła do wozu, w którym agenci przetrzymywali podejrzanego.
-FBI- Seeley wyciągnął odznakę i pokazał ją mundurowym- agent Seeley Booth- mężczyźni odsunęli się na bok. Blisko samochodu stał niewysoki mężczyzna o ciemnych, brązowych włosach i zielonych oczach. Wyglądał niegroźnie, można było nawet powiedzieć, że był przystojny. Widząc takiego mężczyznę na ulicy, nikt nie zorientowałby się, że może być przestępcą. Wyglądał normalnie, wręcz łagodnie.
-Agent Seeley…- zaczął, ale mężczyzna my przerwał.
-Booth. tak, znam cię.

ocenił(a) serial na 9
brenn73

35.

-Gdyby nie pani, Dr Brennan, nie wiedzielibyśmy o jego istnieniu. Ochrona nam powiedziała- dodał widząc zaskoczenie na twarzy Bones.
-Więc to ty!- krzyknął mężczyzna, patrząc teraz na Brennan- Przez ciebie suko nie udało mi się wypełnić zadania. Uważaj, bo jeśli inni się dowiedzą, ty możesz pójść na odstrzał- zagroził. Brenn poczuła dreszcz przebiegający jej po plecach. Nie dlatego, że zrobiła na niej wrażenie ta groźba, ale z powodu tego czegoś, co ów mężczyzna miał w oczach. W ułamku sekundy normalny, miło wyglądający człowiek zmienił się w bezwzględnego mordercę, dla którego nic oprócz wykonania zadania się nie liczy.
-Nie zastraszysz mnie- powiedziała stanowczo Brennan.
-Jeszcze się przekonamy, wredna suko. Gdyby nie ty, ty już byś nie żył- wskazał na Bootha.
-Uważaj, co mówisz!- zagroził Booth.
-Dlaczego to zrobiłaś, co? Aż tak bardzo ci na nim zależy? Zrobił ci dobrze wczoraj wieczorem, co? Aż taki dobry jest w łóżku, że chcesz go dla siebie zatrzymać? Mówię ci, że ja jestem dużo lepszy. Chcesz się przekonać?
-Słuchaj, koleś- odezwała się Ange- Zamknij się! Nie zadzieraj z moimi przyjaciółmi! Ani ty, ani nikt z twoich kolesi, bo będziecie mieć ze mną do czynienia.
-I co? Postraszysz mnie swoimi szpilkami, co?- zapytał z szyderczym uśmiechem.
-Nigdy nie lekceważ damskich szpilek, koleś- powiedziała z satysfakcją.
-Zabierzcie go z dala ode mnie, bo nie ręczę za siebie- powiedział Booth.,
-Ty, maleńka! Jeszcze się z tobą policzę, zobaczysz!- zbliżył się do Brenn. Seeley nie wytrzymał, zacisnął pięść i z całej siły, połączonej z gniewem, uderzył go w nos. Poleciała krew.
-Ty sukinsynu!- rzucał się, ale agenci go powstrzymali.
-Widzieliście, koledzy, zaatakował nas, obrona własna- powiedział Seeley do agentów.
-Oczywiście. Jesteśmy świadkami- powiedział jeden z nich.
-Pakujcie go- powiedział drugi. Zatrzasnęli drzwi i po chwili pod Instytutem wszystko zaczęło się uspokajać. Radiowozy, karetka odjechały, a tłum gapiów zaczął się rozchodzić.
-Brennan- zaczęła Ange, jak zmierzali do środka budynku- Przepraszam, ale muszę zadać to pytanie. Skąd wiedziałaś, że ktoś czyhał na naszego agenta gorącego?
-Po prostu wiedziałam, Ang. proszę cię nie drąż tego tematu. Uznaj, że miałam przeczucie.
-Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie to, że ty nie wierzysz w przeczucia. Nie kierujesz się nimi.
-Pewnego dnia ci wszystko wytłumaczę, ale nie dzisiaj, dobrze?
-Jasne, pod warunkiem, że jak będziesz gotowa, wszystko mi powiesz.
-Obiecuję, że kiedyś ci to wyjaśnię, całą tą sytuację.
-Trzymam cię za słowo- od razu dodała- Tak, przenośnia, Brennan.
Ekipa zezulców, wraz z Boothem znaleźli się w Instytucie. Każdy rozszedł się do swoich zajęć.

W gabinecie Brennan
-Wszystko w porządku, kochanie?- spytał zatroskany Seeley.
-Tak… Nie, niezupełnie… Nie czuję się na siłach, by myśleć teraz o czymś innym. Wiem, że powinnam oddalić te myśli od siebie, ale nie potrafię, nie jeśli w grę wchodziło twoje Zycie. Nie mogę przestać.
-Rozumiem cię, doskonale cię rozumiem… Może powinniśmy pojechać do domu, co? Zwolnisz się u Cam, pojedziemy do domu, zrelaksujesz się, odpoczniesz i pomogę ci zapomnieć o całej tej sytuacji.
-Nie, Booth, powinnam pracować. Nie mogę być słaba.
-Każdy ma prawo do chwili słabości. Ty też. Pamiętaj, że teraz masz mnie. Ja zawsze jestem obok, by cię podtrzymać, dodać ci otuchy i siły. Nie musisz być stale tą twardą panią antropolog, bądź sobą, bądź moją ukochaną Temperance.
-Nie wiem, co to znaczy…- uśmiechnęła się lekko.
-Doskonale wiesz. Nie daj się prosić. Pozwól mi cię zabrać do domu i się tobą zaopiekować.
-Dziękuję ci, Booth, ale… powinnam tu zostać.
-Poczekasz tu chwilę na mnie?
-Gdzie chcesz iść?
-Nie martw się, nie wyjdę poza teren Jeffersonian. Przypomniałem sobie, ze muszę pogadać z Ange.
-Z Ang? Po co?
-Czy ty wszystko musisz wiedzieć?
-Tak.
-Tym razem, nie. Zaczekaj tu na mnie chwilę. Pójdę się tylko czegoś dowiedzieć i zaraz do ciebie wracam, ok.?
-Dobrze.
-Dzięki- pocałował ją w czoło i wyszedł. Nie poszedł jednak do Ange, tak jak mówił.

ocenił(a) serial na 10
brenn73



Hej, hej hej!!!!!!!!

Witam Was Kochane Kasiu, Kaiu i Marysiu
Dawno mnie nie było ale już jestem i obiecuję pojawiac sie regularnie.

Od dziś zaczęłam urlop całe 3 tygodnie i teraz mam czas nadrabiać zaległości.

Przeczytałam Wasze opowiadania i muszę powiedzieć Dziewczyny że jesteście GENIALNE:):):):):):):):):):):):)
Piszcie co dzieje sie u WAS Kasia juz napisała
Podziwiać twoją determinacje i życzę powodzenia

Dziękuję że o mnie jeszcze pamiętacie

Gorące pozdrowienia Dla Kochanych Dziewczyn Kasi, Kai, Marysi, dla Matta , Calli i Hinrusia
Kisses:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:* :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

bartkowiak_b

Ha, ja końcowo też mam kropelka czasa ;D Idealnie do przeczytanie wasze dziejaki i napisanie mój ;)
Well, ja jestem na podwójne studia, więc ja nie pamiętam czasami moje własne imię. Droga do dwa MD jest długi i trudny ;( Ale warty przejścia ;D Dodatkowo, ja biorę udział w projekt dla dzieciów z biedny dzielnic w Boston i my robimy musicala - premiera dzień po Thanksgiving ;) Plus normalny służba w zbór (grupa małżeństwowa każdy sobota i kazanie jedno miesiącowo) i bieganie domu. Trzy facety i dziecko ;O duuużo pranie ;P To wszystko powoduje ja nie piszę ff unless doba jest 48h ;P
Ja napisałam moje, teraz Marysiowa kolej ;P

Kisses! ;*:*:*:*

brenn73

Hejka Dziewczynki po tak długiej nieobecności :):):):)
Również postaram się częściej tutaj zaglądać :)

Kasiu Cudowna część wyrażająca tyle emocji, uczuć, które aż mnie się udzieliły :) Ciekawe dokąd poszedł Booth... Ciekawe czy to ma coś wspólnego z jego snem... Z niecierpliwością czekam na cd :)
Najważniejsze, że Ci się podobają te studia ;) życzę miłej zabawy... - studenckiej ;) zabawy :P
A co do mojego opowiadanka to nie masz nic do stracenia... W ogóle nie podoba mi się ostatnia część, którą napisałam... :( Chyba z zakończę przygodę z moim pisaniem.... Nie nadaję się do tego... Są osoby, które piszą o wiele lepiej niż ja...

Beatko super, że dostałaś urlopik ;) Teraz częściej będziesz mogła nas odwiedzać i w ogóle... ;) Oj jak mogłybyśmy zapomnieć... Ja pamiętam o Was Kochane czały czas, bo jest to na prawdę niezwykłe forum i osoby, których nie da się zapomnieć ;) ;) ;)

Kaiu WOW podwójne studia... To jak Ty czasami zapominasz :P jak masz na imię to nieźle was tam muszą męczyć.. No cóż trzeba jakoś żyć dalej... ;)

Ok jak to napisała Kaia "teraz Marysiowa kolej" co nie ukrywam... Spodobał mi się ten zwrot ;) Dziekuję Kaiu :) xD he he
Hmmm... No więc szczerze to nie wiem od czego zacząć.... hmmm... OK to zacznę od szkoły :P Teraz nas tak męczą w tej szkole jak byśmy nie mieli co robić... buuu... a to wszystko przez to, że dopiero w kwietniu piszemy test na koniec 3 klasy gimnazjum... Zanim dojdzie to tego to ja chyba padnę i umrę tu jak tu siedzę :P:P
A z polskiego najbardziej przegina, aż mi się nie chce pisać o tym... buu... Codziennie prawie nam coś każe pisać na ocenę... i to jeszcze na lekcji i żebyśmy się czasem w domu nie nudzili to zadaje nam jeszcze to domu... buu.... szkoda gadać... :P
I jeszcze na dodatek w tej szkole, w której spotyka mnie tyle nieszczęść związanych z nauką :P:P he he... to jeszcze na dodatek wybiłam sobie palca na w-f... Bolało jak cholera i nadal boli. Nie chce się w ogóle "zreperować" :P:P A dodam, że to coś przydarzyło mi się 8 października... Szczęście w nieszczęściu jest takie, że dostałam zwolnienie z w-f na razie do końca października... Zobaczymy co dalej...
A Wy Dziewczyny miałyście kiedyś wybity palec ??
Umierająca w bólu środkowego palca lewej ręki Marysia ;) Heh...

Pozdrowionka i gorące uściski Dla Was Kochany Teamie: Kasiu, Kaiu i Beatko ;)
Oraz nie mogłabym zapomnieć o Hinriusiu i Calli ;)
Kisses Wam :*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*:*

ocenił(a) serial na 9
mara625

Hej Kochane!:):):):*
Jak się cieszę, że nasz skład wraca i z powrotem jesteśmy w komplecie:)
Beatris super, że wreszcie jesteś:)
Jej tak wiele się dzieje, że ja już głupieje powoli.
Kaiu musical, cuuuudownie. Ach uwielbiam musicale i wszystko co wiąże się ze sztuką i teatrem:) Podziwiam Cię naprawdę z tymi studiami. Jesteś niesamowita:)
Maryś, mam nadzieję, że z palcem już lepie:) Ja nigdy nie miałam wybitego palca, nic złamanego, ewentualnie lekko skręconą kostkę, która czasami daje o sobie znać, ale tak poza tym nic poważnego:)
Ach szkoła, szkoła i jeszcze raz szkoła:) Ja jak narazie uwielbiam swoją uczelnię. Jedna babka wciąż mnie wkurza, ale jakoś ją przeżyjemy. Ogólnie cały czas pracuję nad zebraniem materiałów do prezentacji antropologicznej, także przekopuje się przez różne teksty i od początku przerabiam całe Bones, z poświęceniem szczególnej uwagi kwestiom antropologicznym, słówkom, zwrotom itd. Dużo roboty, ale za to jakiej przyjemnej:):):):)

Ściskam Was bardzo mocno Kochani!:):):) i oddaje w Wasze ręce kolejną część:)
Kisses: Najlepszy Teamie na świecie:)*:*:*:*:*


36.

Nie poszedł do Ange, tylko do Camille.
-Cam, mam do ciebie prośbę- powiedział na wejściu.
-Słucham, Seeley- powiedziała.
-Nie mów do mnie Seeley.
-To jest ta twoja prośba? Wiesz, że jej nie spełnię- oboje się uśmiechnęli.
-Nie, to nie jest to, po co przyszedłem. Chciałem cię prosić o zwolnienie Brennan.
-Jakie zwolnienie? Żartujesz sobie? Już chyba wolałam poprzednią prośbę. Co ci strzeliło do głowy? Jest najlepszą antropolog…
-Nie takie zwolnienie, coś ty, Cam. Nigdy- przerwał jej.
-To dobrze, bo nigdy bym tego nie zrobiła.
-Wiem, ja też. Chodziło mi o zwolnienie jej na resztę dnia. Musi trochę odpocząć. Źle znosi wszystkie te wydarzenia. Chcę ją zawieźć do domu i położyć spać, żeby więcej o tym nie myślała. Sen jest najlepszym lekarstwem.
-Co się dzieje?
-Ma chwilę słabości i potrzebuje odpoczynku. Oczywiście sama się do tego nie przyzna przed nikim, ale ja ją znam i dlatego przyszedłem.
-Zabije cię za to, wiesz o tym?
-Może jednak zrozumie, ze chciałem dobrze, jak ją już odstawię do domu.
-Masz taką nadzieję.
-Tak.
-Nie widzę problemu. Spokojnie może robić sobie wolne. Poradzimy sobie. Powiedz jej, że ma jechać do domu i widzimy się jutro.
-Dziękuję, Camille.
-Nie mów do mnie Camille.
-A widzisz, jak to miło- ponownie się uśmiechnęli- Dzięki.
-Nie ma za co. Zaopiekuj się nią- puściła mu oczko.
-Tego możesz być pewna- Seeley zignorował to zagranie- Położę ją spać i wracam do siebie, mam trochę raportów do wypełnienia.
-Nie musisz się tłumaczyć. Dobra, nie gadaj już tyle, tylko zabieraj Brennan do domu- dodała szybko, widząc, że Booth już chce odpowiedzieć.
-Jeszcze raz, wielkie dzięki- powiedział i z uśmiechem wrócił do gabinetu swojej ukochanej.
-Bones, zbieraj się- powiedział.
-Co? Kolejna sprawa? Już, tylko zabiorę rzeczy…- zaskoczona wstała z krzesła.
-Nie tym razem. Tym razem zabieram moją ukochaną do domu. Chodź- zdjął z niej fartuch i odwiesił na wieszak.
-Co? Nie, Seeley, mówiłam ci, że nie chcę…
-Nie chcesz wrócić ze mną do domu?
-Z tobą chcę, ale mam pracę.
-Cam o wszystkim wie, powiedziała, że masz jechać do domu.
-Skąd Cam wie?
-Rozmawiałem z nią.
-Nie byłeś u Ange?
-Nie. Poszedłem do Cam. Nie mogłem ci powiedzieć do kogo idę, bo byś mnie powstrzymała, a tak sprawa jest całkowicie jasna. Wracamy do domu.
-Kombinujesz.
-Tak. Chcę, by moja ukochana kobieta przestała myśleć o złych rzeczach, chcę by pojawił się na jej twarzy uśmiech i chcę by znowu była ze mną szczęśliwa.
-Jestem z tobą szczęśliwa, Booth.
-Wiem, ale chcę byś była jeszcze bardziej szczęśliwa.
-A można tak?
-Nie wierzysz w moje umiejętności?
-Wierzę.
-Więc nie powinnaś mieć żadnych wątpliwości i na skrzydłach wracać do domu.
-Na jakich skrzydłach?
-Powinnaś od razu zerwać się z krzesła, rzucić mi się na szyję, pocałować, podziękować i cieszyć się, ze resztę dnia masz wolną.
-Nie za wiele ode mnie wymagasz? Wiesz, że ja ta nie robię.
-Kiedyś zrobisz.
-Skąd taka pewność?
-Bo cię znam.
-Skoro mnie znasz, powinieneś wiedzieć, że powiem: z antropologicznego punktu widzenia, nie możliwe jest by ludzie mieli skrzydła i na nich lecieli, gdziekolwiek. W ogóle powinieneś wiedzieć, że antropologia…
-Wiem to. A ty powinnaś wiedzieć, że to jest przenośnia.
-Może niezbyt dobrze mnie uczysz.
-Kwestionujesz moje zdolności pedagogiczne?
-W tym momencie? Tak.
-Wiedziałem, że nie muszę się tak starać, bo i tak mnie nie docenisz.
-Ale ja doceniam to, co robisz, ale mógłbyś się czasem trochę bardziej postarać.
-Jeszcze bardziej? Na co ja dałem się namówić?
-Co masz na myśli?
-Z kim ja się związałem, ja nie wiem.
-Booth- dała mu kuksańca w żebra.
-To boli.
-Powinno. Jak możesz tak mówić.
-Nie wiesz, że żartuję?
-Nie.
-Bones, daj spokój, to żart, cieszę się, ze jestem z tobą i nie wyobrażam sobie życia bez ciebie, myślałem, że wiesz, że…
-Wiem, ale uwielbiam się z tobą droczyć i patrzeć, jak starasz mi się to wszystko wyjaśnić- uśmiechnęła się.
-Zrobiłaś to specjalnie?- kiwnęła głową- Z premedytacją?
-Tak.
-I jak mógłbym cię nie kochać?
-Za złośliwość? Kochasz moją złośliwość?
-Jasne, nikt nie jest tak uroczo złośliwy, jak ty. Wredna, złośliwa, ale moja.
-Czasami naprawdę cię nie rozumiem.
-Nie zawsze musisz.
-Ty też jesteś wredny.
-Odpłacasz się, co? Dr Brennan zawsze musi mieć ostanie słowo.
-Właśnie tak. Jesteś wrednym samcem…
-Twoim
-Twoim samcem- alfa- dokończyła i oboje zaczęli się śmiać.
-Chyba chciałaś powiedzieć twoim.
-Tak powiedziałam.
-Miałem na myśli, że ty mówisz, ze jestem twoim samcem-alfa, czyli mówisz, moim.
-Nie jesteś swoim samcem alfa.
-Twoim.
-Tak, two… dobra, moim samcem-alfa.
-Załapałaś.
-Mój- uśmiechnęła się.
-Muszę się tobą zaopiekować.
-Tak?
-Tak, Cam powiedziała, że mam się tobą zaopiekować i sprawić byś się odprężyła- zaczął z nią niewinnie flirtować.
-Zaopiekować, mówisz?- podjęła grę- A ma pan jakieś palny, agencie Booth?
-Owszem. Wiem, jak sprawić byś się odprężyła i przestała myśleć o tym, co złe. Wiedziałem, że kiedyś mi się przyda mój plan.
-A zdradzisz mi, co to za plan?- przysunęła się bliżej.
-Może… jeśli obiecujesz, że będziesz grzeczna, to może zdradzę ci jakiś mały element mojego planu.
-Wiesz, że ja zawsze jestem grzeczna- w powietrzu zdawało się czuć ogromne napięcie seksualne. Oboje nie przerywali gry, którą rozpoczęli. Właściwie z każdą chwilą coraz bardziej im się podobała.
-Wiem… tylko czasem zdarza ci się być niegrzeczną dziewczynką.
-Jeszcze nie wiesz, jak bardzo niegrzeczna potrafię być.
-Chciałbym się o tym przekonać.
-Kto wie, może będziesz miał okazję.
-Liczę na to.
-Wiem, a ja chcę ci pokazać to swoje oblicze, którego jeszcze nie znasz…
-Tak?- spytał przeciągle.
-Tak… a teraz, powiedz mi, jak chcesz mnie zrelaksować…
-Mogę ci tylko powiedzieć, że zrobię ci kolację, potem gorącą, relaksującą kąpiel i… i nie powiem ci, jak cię utulę do snu, to mój specjalny sposób.
-Jaki?
-Poznasz go dzisiaj. Może opowiem ci bajkę na dobranoc.
-Jak dziecku?
-Jak dziecku. Posadzę sobie ciebie na kolanach i opowiem ci bajkę, może nawet zaśpiewam kołysankę.
-Może lepiej bez kołysanki, bo wtedy na pewno nie zasnę.
-Dobra, bez kołysanki.
-Jeszcze jakieś plany?
-A i owszem, ale już więcej nic ci nie powiem.
-W takim razie, wracajmy do domu… Chcę wiedzieć, co to za niespodzianka, którą dla mnie masz.
-Dowiesz się we właściwym czasie.
-Jedźmy…- chwila maksymalnego napięcia między partnerami… Zebrali rzeczy Bones, wsiedli do SUV’a i ruszyli do mieszkania. Napięcie nie opadało, ich gra się przedłużyła, choć jechali w ciszy i tak wciąż ją kontynuowali, słowa były zbędne.
Weszli na górę, wolno otworzyli drzwi, weszli do środka i pierwsze, co zrobili to…