Kod genetyczny
powrót do forum 1 sezonu

z odszukaniem jakiejkolwiek, wiarygodnej emocji na twarzy Woronowicza w tej roli, to przyznam, że serial oglądam na bieżąco... Czemu? Dziś złapałam się na tym, że nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Może podświadomie oszczędzam internet na "jeszcze gorsze czasy"? Nie wiem. Fabuła poraża, laska sypie się z ojcem, synem, a to wszystko jednocześnie będąc ofiarą gwałtu..WTF?? Nawet Musiałowski jak płacze ( a ogólnie płacze świetnie ), to tutaj jakoś tak miernie to wszystko wygląda. I wyjdę na hipokrytkę, bo nie dość, że oglądam, to jeszcze oceniłam na szósteczkę... Powiedzmy, że zrobiłam to dla Hermanowej, która zdecydowanie płacze w tym serialu najlepiej ;p

aanecia

"Fabuła poraża, laska sypie się z ojcem, synem, a to wszystko jednocześnie będąc ofiarą gwałtu..WTF?? "


SPOILERY Tak, to że była do tego wszystkiego ofiarą gwałtu jest jedną z najbardziej niewiarygodnych rzeczy, jakie wyszły na jaw w piątym odcinku (oglądam w TV). Podejrzewam, że narkotyki mają tu służyć za wyjaśnienie wszelkich nieścisłości w jakimkolwiek prawdopodobieństwie psychologicznym. Ja też oglądam i na pewno dokończę, ale lista minusów zaczyna mi się zapełniać. Część z nich może zostać wybroniona scenariuszowo, ale na pewno jest problem z jakąkolwiek motywacją którejkolwiek postaci do czegokolwiek. Sceny są zbyt krótkie, relacje pomiędzy bohaterami - ledwo naszkicowane i ciężko zrozumieć, o co komu tak naprawdę chodzi w tym wszystkim. W sumie to nie wiem, dlaczego Iza stała się taką chorągiewką na wietrze i dała się wmanewrowywać we wszystko, w co tylko wmanewrował ją każdy, kogo spotykała. Związek z Tomaszem to też tak jakoś bez jej woli popłynął, a zbliżenie z Piotrkiem to już w ogóle się wzięło nie wiadomo skąd - bo dała mu się chwilę pouczyć szpady i on ją potem zobaczył w szatni jak ściąga kombinezon? Joanna - jeden podejrzany rachunek znaleziony w spodniach męża (czyli nie jakoś super schowany) i idzie do łóżka z Tomaszem. A może to jakiś prezent dla niej miał być? My oczywiście wiemy, że nie, ale ona miała kilka opcji wyjaśnień pochodzenia rachunku plus choćby pytanie do męża, o co chodzi. Tylko zachowanie Tomasza jest zrozumiałe i dobrze umocowane w fabule, chociaż fakt, iż facet będący pierwotnie wdowcem (czyli już raz przeżywający tragedię), krótką chwilę po ponownej, bolesnej stracie, w dodatku wiążącej się ze zbrodnią, której nikt nie chce wyjaśnić, idzie do łóżka z przyjaciółką, także nie bardzo pasuje do zaistnienia w rzeczywistości. Ale tu znów mamy pod ręką narkotyki, więc łatwo wyjaśnić, że on, tak jak Iza, w tym momencie nie miał szans, by nad sobą zapanować.

By_the_Bay

Ten magiczny, biały proszek, choć ekspertem nie jestem, to wątpię aby miał takie moce sprawcze, aby wytłumaczyć nim te ekstremalnie niewiarygodne zachowania ludzi. Pięknie napisałaś o tym braku jakiejkolwiek motywacji, którejkolwiek postaci do czegokolwiek. W ostatnim odcinku dowiedzieliśmy się nawet, co też mnie rozbawiło, że w warszawskim klubie bawią się 15latki, które potem mogą stać się ofiarą gwałtu w toalecie, a w dodatku ludzie mogą sobie korzystać z całej kamiennicy, która jest elegancko oświetlonym nieużytkiem... Zero kontroli, nikt niczego nie sprawdza, ani dowodów, ani bezpieczeństwa klientów. Przecież gdyby tam była taka samowolka, to bezdomni już dawno myliby nogi w kiblach i spali na kartonach na piatrach... Odrealniona rzeczywistość :)

Ja już jestem po szóstym odcinku na playerze, dlatego nie pisze nic więcej, żeby nie psuć Ci zabawy :)

aanecia

No tak, to ja się pewnych rzeczy dowiem dopiero w poniedziałek, ale skoro jest tak, jak piszesz, to budynek z klubem robi za wygodną scenerię wydarzeń - można tam upchnąć dowolne wydarzenie i nie trzeba się zastanawiać, by jakoś wyjaśniać jego lokalizację oraz skąd dana postać się tam wzięła: po prostu przyszła do klubu, a potem bez problemu znalazła ustronne miejsce na załatwianie swoich spraw. W piątym odcinku też to było widać - tego pena od Izy to Piotr znalazł w jakichś gratach na klatce schodowej w tym budynku, wcześniej tam z Izą mieli jakieś nieporozumienie, po którym on im upadł i ani jedno, ani drugie nie pomyślało o tym, żeby jednak schylić się i poszukać. Zwłaszcza Iza powinna mieć na uwadze, że trochę niezbyt to dobrze, że pen z taką zawartością gdzieś się przewraca po podłodze. Tymczasem on miał tam sobie grzecznie poleżeć nieniepokojony, by Piotr mógł go bez problemu znaleźć po wyjściu ze szpitala.

aanecia

O co chodzi w zapowiedzi kolejnego odcinka wątek z Emilką??!!

Wer87

Jeśli pytasz o jej relacje z wujkiem, to myślę, że po prostu chciała go sprowokować ... ;)

aanecia

To ja już jestem po i teraz wiem, czemu nie mogli podnieść pena :) To małżeństwo Jacka i Joanny... To było jakoś wyjaśnione w którymś momencie, czemu są takimi mistrzami w komunikacji wzajemnej i wyciąganiu daleko idących wniosków (to Joanna), czy po prostu od początku tak jest i już? I całkiem ładne te zdjęcia były. Takie dosyć szczegółowe, ostre, ładnie wykadrowane... Się zastanawiałam, gdzie wtedy siedział fotograf.
Jest problem z podawaniem historii widzowi, przykład z dziś. Piotr do Franka: "On był na konferencji Zadary", Franek: "A ty co tam robiłeś?", tu następuje cięcie, następna scena, Franek w samochodzie obserwuje kolegę, potem cięcie - Piotr biega za Emilką po kiblach w klubie. Ja wiem, że to akurat mało ważne, żeby Piotr tłumaczył Frankowi, co robił na konferencji, ale skoro to pytanie padło, to już może na nie odpowiedzmy, a potem niech Franek nie wiem... zawiezie Piotra do klubu a sam jeździ za kim chce, żeby było widać, że wyszli z mieszkania i gdzieś się potem znaleźli? Kilka razy pytałam podczas tego odcinka "a skąd on/ona tam się wziął/wzięła", tak to było pokazane, jakby co niektórzy mieli wysoką zdolność do teleportacji.

By_the_Bay

Katorgi ciąg dalszy... Oglądając kolejny odcinek zwróciłam uwagę na cięcia scen i faktycznie, przyznaję Ci rację w stu % , oni się teleportują :) A w dodatku wszystko pozbawione logiki czasowej. Nie wiem czy jest ciemno, bo jest późno, czy jest ciemno, bo jest rano. Ech.... te nici, którymi to jest poszyte są grubości liny marynarskiej. Ja nie mogę patrzeć na te irracjonalne zachowanie Woronowicza. Kto wpadł na pomysł, aby napisać taką postać - mężczyznę wykształconego pozbawić umiejętności logicznego myślenia, pozbawić emocji i ukazać go w roli...ofermy. Ofermy, która jednocześnie realizuje się zawodowo, wyrywa młodą dziewczynę oraz jest obiektem westchnień koleżanki z pracy. Tam każdy jest głębszy, niż scenariusz i umiejętności reżyserskie pozwalały i tu dopatruję porażki tego serialu. Bo można było zrobić coś mocniejszego niż Ojciec Mateusz, ale pozbawionego "vegowskiej" estetyki i języka. Historia sama w sobie nie jest zła. Walczymy dalej zatem :) Ja już jestem po kolejnym odcinku, nie chcę robić Ci smaka, ale ...sama zobaczysz. Kolejny wachlarz ludzkich zachowań i rozmów, kompletnie bez sensu ;)

aanecia

"A w dodatku wszystko pozbawione logiki czasowej. Nie wiem czy jest ciemno, bo jest późno, czy jest ciemno, bo jest rano." - właśnie! Nie wiadomo też, w jakim mniej więcej (nikt nie oczekuje dokładności co do dat i godzin) przedziale czasowym się obracamy. Wydarzenia z jednego odcinka mogą równie dobrze dziać się w kilkanaście godzin, jak i w kilka dni. Pory dnia zmieniają się z ujęcia na ujęcie, co w połączeniu z retrospekcjami (np. Emilka wybiega rano oburzona od Piotra z mieszkania, trzaska drzwiami, po czym wychodzi na zewnątrz w ciemność i się okazuje, że od momentu wyjścia na zewnątrz to jest retrospekcja a ona wyszła przed klub i widzi wchodzącą Izę) potrafi zakręcić.
Z Tomaszem-ofermą faktycznie coś jest. Wszyscy mają o wszystko pretensje do niego, na jego oczach dzieją się oczywiste rzeczy, których on nie chce/nie może zobaczyć, on to wszystko przyjmuje niczym Hiob, a jak się dobrze zastanowić, to i zawodowo spełniony, i co jak co, ale na stagnację w życiu uczuciowym narzekać nie może. Może tak miało być - genialny, ścisły umysł wciągnięty nie z własnej winy w jakieś emocjonalne zawirowania, zdrady, tragedie, z czym sobie nie radzi. Tylko nie ma czasu/środków wyrazu/scenariusza na dobre tego pokazanie.
Ale tak, walczymy, walczymy, w końcu warto zobaczyć, jak to ostatecznie zostało rozwiązane, a może wtedy i kilka pozornie urwanych lub niejasno poprowadzonych wątków będzie miało swoje sensowne ciągi dalsze. W związku z tym, że odcinki przypominają puzzle (z małych elementów), to coś się może ułoży. Ja czekam na przykład na wyjaśnienie, jaką to "naukową" prośbę miał Zadara do Marcina w wieczór w pokerem - chyba nie te zdjęcia ;) Albo u kogoś w jakiejś sytuacji pojawi się prawdopodobieństwo wystąpienia w rzeczywistości, choć z tego co piszesz, to ciężko z tym może być :)

aanecia

Po siódmym odcinku jestem w stanie skwitować jedynie, że Joanna i Jacek to jedna z najbardziej wkurzających serialowych par ever. Po co w ogóle zrobiono z nich małżeństwo? Joanna z Emilką mogła mieć jazdy i bez tego, a "moment" z Tomaszem tak czy siak się kupy nie trzymał, więc jedna zdrada mniej w tą czy w tamtą stronę nie zrobiłaby dużej różnicy. Ta ich bezsensowna rozmowa w mieszkaniu spowodowała u mnie wzięcie pilota do ręki i gdyby scenarzystom/reżyserowi/montażystom ni stąd ni zowąd przyszło do głowy, żeby ten akurat dialog był dłuższy, niż standardowe 30 sekund do minuty z kawałkiem dla jakiejkolwiek rozmowy, to bym przełączyła.
Najbardziej bezsensowna wymiana zdań odcinka:
Jacek: "Z tym rachunkiem to było tak, że..."
Joanna: "NIC MNIE TO NIE OBCHODZI".
Ech...
Druga bezsensowna rozmowa:
Tomasz: "Załatw mi widzenie z synem, proszę cię, Jacek ode mnie nie odbiera, od ciebie odbierze"
Joanna: "Nie, nie odbierze, rozstaliśmy się, przykro mi, muszę iść"
Może ze słowo, dwa otuchy, skoro z niej taka niby super przyjaciółka? Ale najważniejszą informację Tomaszowi przekazała - że jest już wolna.
To wielkie zbieranie śladów ileś tam po zabójstwie (Ile czasu minęło? Kilka dni, tydzień? Chyba coś koło tego, bo gość mówił, że monitoring się po tygodniu nadpisuje), w miejscu gdzie każdy mógł łazić, szprycować, miziać się i generalnie zostawić kupę pozostałości po sobie, było naprawdę pełne dramatyzmu. Ale ok, ładnie wyjaśniono, czemu nie było innych śladów - przyszedł Tomasz z psikaczem do szyb i zostawił tylko swoje. A że na oko wiedział, co jest czyje, więc i trochę Izy zostało - w sam raz tyle, ile potrzeba było. Piotra i pozostałych (którzy tam byli przed i musieli być po) zmył dokładnie.
Pani Herman za to nieźle pokazała, że jej bohaterka niby wierzy mężowi, a naprawdę nie wierzy.

aanecia

Po ósmym odcinku mogę stwierdzić, iż pomysł na serial był dobry, kilka rozwiązań ciekawych, ale to wszystko zbyt grubymi nićmi szyte i jakość wykonania pozostawia kilka rzeczy do życzenia.
- Izie twórcy dołożyli jeszcze śmiertelne potrącenie dziecka na dokładkę. Nie wiem, w jakich dokładnie ramach czasowych się to wszystko odbywało (chyba niezbyt dużych, skoro w trakcie śledztwa związanego z tym wypadkiem), ale na tę kobietę spadły chyba wszelkie możliwe nieszczęścia, prawie jak na Tomasza. A w tych scenkach z życia nie było widać po niej, żeby ona jakoś bardzo przytłoczona problemami była (poza - oczywiście - zażywaniem narkotyków). Jak to możliwe, że dziewczyna molestowana przez szefa, mająca na sumieniu śmiertelny wypadek i ucieczkę z miejsca wypadku, zaangażowała się w niby poważny związek z jednym Skowrońskim, potem "zakazany" z drugim, to ja nie wiem;
- motyw z dziadkiem chroniącym wnuka i wrzucającym do rzeki żywą kobietę całkiem ok (fabularnie oczywiście, nie że dobrze zrobił). Zakładając, iż wypadnięcie z okna nie było narkotycznym zwidem Piotra, to od tego momentu należało się tego spodziewać, bo tylko on i Tomasz byliby w stanie zrobić coś takiego, by kryć Piotra. Inna sprawa, że w tamtych okolicznościach chyba łatwo było to, co się stało w klubie, wyjaśnić wypadkiem. Naćpana kobieta wypada z otwartego okna, zdarza się. Co z tego, że był z nią Piotr, on też był naćpany, to ratować jej nie miał jak. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że wszyscy by zeznawali przeciw Piotrowi i wskazywali, że przed wypadnięciem z okna miała miejsce kłótnia, skoro nikt nie zgłosił, że z okna wypadła jakaś kobieta, a potem zabrał ją jakiś starszy pan (to było niezłe - Iza wypadła z okna na oczach ludzi, a wystarczyło zabrać monitoring, i cyk! Nikt nic nie widział, nikt nic nie słyszał, nikt nic nie wie). Wypadek z oknem mógł wyglądać jakoś bardziej skomplikowanie, żeby Piotrowi trudniej było się z niego wyplątać, gdyby go z nim powiązano. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że wystarczyłoby wezwać karetkę do Izy i nikt nikomu by nic nie zrobił;
- teraz za to nie rozumiem, czemu policja tak lekką ręką przyjęła początkową wersję o samobójstwie Izy. Nie ma szans, żeby patolog nie zauważył, że miała poważne obrażenia, które nie mogły powstać podczas skoku do wody, tylko wcześniej, coś na sekcji musiałoby wyjść. Nie mówiąc już o tym, że inaczej się zachowuje ciało człowieka, gdy się ten człowiek sam do wody rzuci, a inaczej, gdy zostaje wrzucone. Gdyby ktoś ją do wody pchnął gdy ona stała na moście to ok, można byłoby pozorować skok do wody, ale ją wrzucono nieprzytomną;
- po co ten diler w takim razie uszkodził hamulce w samochodzie Tomasza? Oprócz tego, że dla zmyłki dla widzów;
- motywacja Marcina z laboratorium świetnie pokazana w jedną stronę (wiadomo było, że będzie to coś z pokerem i długami). A w drugą? Czemu jednak mu się odmieniło i pokazał ekspertyzę?
- no i sprawa, która okazała się być największą tajemnicą sezonu: to Iza prowadziła samochód Zadary, gdy wbiegł pod koła syn Marii Gradoń. Wygodne dla twórców zwłaszcza w kontekście tego, że Tomasz mógł się ze spokojem w Izie odkochać (gdy się dowiedział, to powiedział coś w stylu, że ją stracił w momencie tamtego wypadku) i zabrać za Joannę. Niestety, powtórzę tutaj, co napisałam w innym wątku: mam mieszane uczucia co do tego wypadku i opierania na nim całej fabuły. Twórcy zastosowali zbyt proste antagonizowanie, że Iza i Zadara są tymi złymi, bo zabili dziecko Marii Gradoń. Albo wypadek powinien wyglądać bardziej bezwzględnie na ich winę (np. wjechali w idących prawidłowo poboczem matkę z synem, jej udało się przeżyć, dziecko zginęło), albo sprawa nie powinna być tak zero-jedynkowo pokazana. W tym konkretnym przypadku pokazanym w filmie, przebieg wypadku wskazuje na to, że pani Gradoń zwyczajnie nie upilnowała dziecka, które rozbawione wbiegło prosto pod koła samochodu. Gdyby oni nie uciekli z miejsca wypadku, to odpowiedzialność Marii Gradoń za syna w tym momencie i - co za tym idzie - za wypadek, byłaby bezdyskusyjna. Owszem, wiadomo że podczas procesu badano by wszystko: czy kierująca była trzeźwa, czy jechali z dozwoloną prędkością i tak dalej. Ale każdy obrońca zaczynałby od tego, że w momencie wypadku matki przy dziecku nie było - szła sobie gdzieś tam z tyłu i nie przywoływała syna, który znikł jej z oczu dużo wcześniej. Do miejsca wypadku przyszła na tyle późno, że nie widziała, kto naprawdę kierował autem. Ale - jak wspomniałam - twórcom wygodnie było zrobić z Izy morderczynię dziecka, Tomasz nie musi mieć wyrzutów, że teść chroniąc jego syna wrzucił ją żywą do rzeki. Karma wróciła, tak jak ona uciekła z miejsca wypadku, tak jej nikt nie pomógł, kurtyna;
- z Joanny zrobiono jakiś koszmar. Gdyby Tomasz był postacią autentyczną, to poradziłabym mu, żeby dał sobie z nią spokój, bo to zła kobieta jest. Scena rozmowy z Jackiem na komisariacie: "Co to ma być?! Mścisz się na nim?!" i jakieś pretensje z tyłka wzięte. Śledczy ma dowody wskazujące na winę podejrzanego, podejrzany przyznaje mu się oficjalnie do winy, a tu wbija mu do biura (już prawie była) żona i ma focha, że on tego podejrzanego zamyka. Litości. Postać jest fatalnie napisana, ale też Julia Kijowska mogła ją bardziej zniuansować, a tego nie zrobiła.
Jakby mnie ktoś, kto jeszcze serialu nie obejrzał, zapytał czy warto się za niego wziąć, to bym nie odradzała. Sezon jest na tyle krótki i skondensowany, że da się te kilka godzin poświęcić bez większego uszczerbku. Ale trzeba mieć świadomość, że nie jest to serial pozbawiony wad i część rozwiązań jest mocno naciągana, nawet jak na standardy telewizyjne.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones