W zalewie byle jakich produkcji z serwisów streamingowych, gdzie za zaangażowane pokaźne pieniądze widz otrzymuje "miksturę" do zapełnienia wolnego czasu, gdzie seriali osadzonych w realiach historycznych jest jak na lekarstwo - a jeżeli już się pojawiają - to w imię politycznej poprawności zakłamują historię, to "Korona Królów" jest warta czasu przed telewizorem.
---
Wspomniane zakłamywanie historii tyczy choćby czarnoskórych aktorów obsadzanych nie tylko w rolach panujących monarchów europejskich, możnowładców, ale nawet upychanie Multi-kulti do świata epoki Wikingów. Oj, nie. Nie jako brańców z rajdów Normanów pod Bizancjum ! Implementuje się te postacie do świata Wikingów, choćby jako jarlów.
Być może i chwalebny cel wielokulturowej współczesności, młodszym widzom czyni szkody poznawcze. Czy Anna Boleyn była czarnoskóra ? W jaki sposób kobieta o czarnej karnacji została jarlem Wikingów w X wieku na północy Europy ? Ale dość o tym, bo to materiał na odrębną dyskusję.
---
"Korona Królów. Jagiellonowie" podobnie jak poprzednie serie "Korony Królów" nie powalają rozmachem, zbyt wiele scen rozgrywanych jest w zamkniętych pomieszczeniach. Uwagi można mieć do skromnych kostiumów, miernej czasem charakteryzacji, dialogów mieszających staropolski język ze zwrotami współczesnymi. A jednak...

Scenariusz, to prawdziwa historia kresu panowania Piastów i początków dynastii Jagiellonów. Dowód na to, że nie trzeba tworzyć fikcyjnym, mitycznych światów i bohaterów, bo wszystko podała nam historia. Od pierwszego sezonu serial "dorastał" i daje nadzieję na coraz lepsze odcinki. Jagiełło, który nie może doczekać się męskiego potomka i twardo znoszący przeciwności losu, wiecznie knujący i zdradliwy Świdrygiełło... to postacie pełnokrwiste - z historii i z ekranu. Jest też rycerz bez skazy - Zawisza Czarny. W serialu przeplata się i wielka polityka, i fałsz, i zdrada. Poświęcenie i charyzma Mikołaja Trąby, ogromne ambicje i przebiegłość Zbigniewa Oleśnickiego. Przy tym zwyczajne, codzienne życie prostaczków w Krakowie.

Oczywiście, przydałoby się więcej plenerów, statystów do batalii i wojen. Jednak serial ogląda się miło, a akcja rozwija się wraz z szybkim upływem ekranowych lat. Nie jest przecież łatwym streścić dzieje Królestwa i ludzi pomiędzy 1399 a 1420 w kilkudziesięciu 25 minutowych, krótkich odcinkach.

Mnie niezmiernie cieszy, że uznano ten fragment historii Polski za godny opisania w serialu. Przy czym i rola edukacyjna nie jest nie do zmilczenia. Wielu może dowiedzieć się na przykład ile żon miał Władysław Jagiełło. Dlaczego poślubił poddaną - Elżbietę Granowską, albo księżniczkę Sonkę (Zofię) Holszańską...
Jak to się stanie, że niemal u kresu życia doczeka się następców, którzy z dynastii Jagiellonów uczynią prawdziwą potęgę w Europie. Bo nie tylko przecież w Polsce czy na Litwie. Stąd...warto oglądać i kibicować tej naprawdę niedocenionej produkcji.