PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=865989}

Kozacka miłość

Poka stanitsa spit
2013 - 2014
5,8 328  ocen
5,8 10 1 328
Kozacka miłość
powrót do forum serialu Kozacka miłość

Zapewne po sukcesie "Zniewolonej" oczekiwaliśmy czegoś równie interesującego po kolejnej rosyjsko-ukraińskiej produkcji - "Kozackiej miłości”, jednak już po kilkunastu odcinkach okazało się, że na powtórkę raczej nie ma co liczyć. Osobiście nie lubię filmów czy książek z niedookreślonym czasem i miejscem akcji, zwłaszcza takich odnoszących się do przeszłości, dlatego zacząłem zwracać uwagę na coraz bardziej widoczne rozbieżności w czasie, przestrzeni, fabule i prawdzie historycznej.
CZAS AKCJI: Wszędzie podaje się, że akcja "Kozackiej miłości" dzieje się na przełomie XIX/XX wieku. W 6-8 minucie 34-ego odcinka, na tablicy na rzekomym grobie Aliony prawdopodobnie jeden jedyny raz pokazano jakiekolwiek daty - lata życia Aliony, czyli 1892-1911 (kilka lat później zaczyna się kontynuacja "Kozackiej miłości", czyli "Stepowa miłość", ale o tym później). Akcja "Kozackiej" toczy się przez jakieś 2,5 roku, co odmierza cykl lato-zima-lato-zima-lato. W 40-ym odcinku Fiodor zaciąga się do wojska, kilka, kilkanaście odcinków później rzekomo ginie, potem wraca do stanicy i opowiada, jak to jakaś muzułmanka uratowała mu życie. W rzeczywistości ostatnia wojna Rosji z Turcją miała miejsce w 1878 roku, co najmniej 20 lat wcześniej przed rzekomym czasem akcji "Kozackiej".
MIEJSCE AKCJI: Ogólnie kozacka Ukraina, z tym że tradycyjne tereny Kozacczyzny rozciągały się w dolnym biegu Dniepru, ewentualnie w obecnym Donbasie (Kozacy dońscy). W serialu kilkakrotnie akcja przenosi się na chwilę do Rzeszowa, który w tamtym okresie był zaledwie niewielkim (ok. 10-tysięcznym) miasteczkiem w austriackiej Galicji, ważnością i potencjałem ustępującym wielu innym miastom na czele ze Lwowem. Co ciekawe, wszyscy sobie jeżdżą do tego Rzeszowa jak na wycieczkę, bez wielkich bagaży, jakby po drodze nie było żadnej granicy, paszportów, wiz i innych formalności. Na co dzień akcja dzieje się w fikcyjnych miastach Konstantynowie i Ustiużynie i leżącej gdzieś pomiędzy nimi Stanicy, przy czym i tu odległość jest względna, raz do Stanicy można sobie dojść spacerkiem na piechotę, innym razem nie starcza dnia i podróżni muszą nocować w zajeździe Siemiona i Ustinii.
FABUŁA A PRAWDA HISTORYCZNA: Przez większość czasu różni bohaterowie ciągle się poszukują bądź w Stanicy, bądź w Konstantynowie, bądź w Ustiużynie, ganiając za sobą w tę i z powrotem. Podobno dla celów realizacji serialu wybudowano specjalne miasteczko odgrywające Konstantynów i Ustiużyn, jednak wydaje się, że kamienice to zwykłe atrapy, rozmiarem niewiele większe od domków letniskowych. Generalnie wszystko jest piękne i cukierkowe - ludzie, stanica, oba miasta, podczas gdy w rzeczywistości w tamtym okresie (nieważne, czy na przełomie wieków czy przed wybuchem I wojny światowej i rewolucji rosyjskiej) centrum cywilizacji rosyjskiej były centralne gubernie z Piotrogrodem i Moskwą na czele, natomiast tzw. kresy, do których należała też Kozacczyzna, naprawdę były strasznie biedne i zacofane, a ludzie ciemni, niewykształceni, kłótliwi i zabobonni. Generalnie początek XX wieku to był burzliwy okres w Imperium Rosyjskim, rozsadzanym tendencjami odśrodkowymi, strajkami, terrorem politycznym, podczas gdy w serialu wszystko jest takie cukierkowe, że aż mdłe.
INNE ABSURDY:
(1) Scena pracy w polu pokazana jest zdaje się raz, w pierwszym odcinku. Przez kolejnych 269 odcinków stanicznicy nic nie robią poza plotkowaniem i prowadzaniem się po wsi. Aż dziw bierze, z czego oni się właściwie utrzymują.
(2) Niektórzy bohaterowie część lata, a nawet zimy, spędzają na stepie, tak jakby niestraszne im były srogie, wschodnie mrozy.
(3) Jak na państwo z jedną z największych i najlepszych tajnych Policji (Ochrana) zwykła lokalna Policja to banda nieudaczników, którzy nie potrafią nikogo znaleźć, śledztwa prowadzą jak zwykli amatorzy, a wnioski do jakich dochodzą są wręcz śmiesznie naiwne i nie trzymają się kupy.
(4) Wiadomo, że Imperialna Rosja była państwem na wskroś przesiąkniętym korupcją, ale sposób załatwienia pewnych spraw urzędowych (np. usankcjonowanie kradzieży pieniędzy Kolewanowa przez Anfisę i Ignatija czy przejęcie podstępem restauracji Anfisy przez Pankowa i Studenta) to intryga grubymi nićmi szyta, nawet jak na tak skorumpowane państwo jak Rosja carska.
(5) W restauracji Anfisy czy domu Kolewanowa jest oświetlenie elektryczne, podczas gdy Rosję właściwą zaczęto elektryfikować dopiero w 1920 r. (dla porównania pierwsza elektrownia na ziemiach polskich powstała w 1901 r. w Radomiu).

Dobrze, że ten tasiemiec wreszcie się skończył. Tak jak lubię wracać do niektórych filmów i seriali, w przypadku "Kozackiej miłości" ten jeden raz w zupełności wystarczy. Następcy - "Stepowej miłości" - oglądać nie zamierzam, chociaż z ciekawości obejrzałem pierwszy odcinek i widzę, że fantazja jeszcze bardziej poniosła scenarzystów. Karawana turecka przemierzająca ukraińskie stepy, zatrzymana przez oddział Kozaków szukających granicznej kontrabandy to już szczyt szczytów tej fantazji, biorąc pod uwagę fakt, że od czasu zakończenia wojny krymskiej Rosja już nie graniczyła z Osmańską Turcją na zachodzie (pozostała granica wschodnia w Gruzji), ponieważ rozdzielała je niepodległa Rumunia (od 1859 r.), a od 1878 r. dodatkowo niepodległa Bułgaria.

Blazej_Apronski

Wow jaka analiza. Serio po produkcji puszczanej w popołudniowym paśmie w TVP dla seniorów i gospodyń domowych spodziewałeś się wiernego oddania realiów historycznych?

Może jeszcze napisz, że prawdziwi lekarze nie zachowują się tak jak w "Na dobre i na złe". xD

Blazej_Apronski

No weź przestań. Przecież już od kilku pierwszych minut pierwszego odcinka twórcy filmu dają jasno widzowi do zrozumienia, że będzie przez 200 godzin miał do czynienia z czymś dla jaj, dla rozrywki, relaksacji i nikt tu nikogo nie oszukał. Ta produkcja miała sprawiać ludziom frajdę a nie zmuszać ich do analiz, refleksji, odniesień itp. I tego, co wiem, to wielu widzom frajdę sprawiła. Sama fabuła jest ta akurat najmniej ważna, dlatego nie było najmniejszego sensu śledzić tego odcinek po odcinku, bo akcent położono tu na ujęcia, scenografię, kostiumografię, charakteryzację i takie rzeczy. Ja się przy tym odprężałem po ciężkim dniu pracy. Można było też kogoś zaprosić na kawkę i mleć ozorem bez przerwy patrząc tylko na obraz i całkowicie ignorując dialogi. A te aktoreczki takie śliczne, że oczu nie było można oderwać. Ja na te amerykańskie, cwaniackie i pewne siebie gęby różnych Tomów Kruzów, Bradów PiTów i Angelinów Joliów nie mogę już patrzeć i mam odruch wymiotny a Kozacka to jest (przynajmniej dla mnie) fajna i sympatyczna odskocznia, typowo estetyczno-rozrywkowa. I rozchmurz się... :) Pozdrawiam

Pawcio_filmaniak

Przyznam, że trochę raziły mnie niektóre absurdalne wątki, nielogiczne i sprzeczne zachowania bohaterów. Podobnie i nieścisłości historyczne, które wymienił Blazej_Apronski. Niby wiem, że to wszystko trzeba traktować umownie, że twórcy położyli akcent na estetykę, ale bez przesady. Mówisz, że fabuła najmniej ważna, serio?Nie wiem, może nie umiem odbierać tego aż na takim luzie. Z drugiej strony trochę racji masz - można było się z tego pośmiać i rzeczywiście trochę zrelaksować. Ciężko było oglądać to nieironicznie.
Jak już mówimy o ruskich/ukraińskich telenowelach kostiumowych, to np. kiedy obejrzałem Zniewoloną, to dziwiłem się, jakie to wszystko poplątane, scenarzystów ponosiła fantazja, szczególnie pod koniec drugiego sezonu. Zmieniłem zdanie o tym serialu, kiedy porównałem to z Kozacką miłością. Czasami zastanawiałem się, co brali twórcy tego serialu. Poza tym dlaczego zrobili aż tyle odcinków. Dało się to zmieścić w kilkadziesiąt, a nie prawie 300

konmoj

Ja nauczyłem się tego, że jak w samej czołówce na początku filmu pokazywane są uśmiechnięte twarze aktorów a w tle leci ładna, skoczna piosenka, a odcinków ma być ponad setka, to na pewno nie będzie to poważny film. I tutaj tak tak jest. Gdybym miał Kozacką porównywać do którejś polskiej produkcji, to byliby to Złotopolscy. Tam też twórcy nie traktowali widza jak głupca i wyłożyli kawę na ławę, że to ma być taki czasoumilacz i nic więcej. Tutaj podobnie, oglądając co 10-20 odc leży się bykiem na kanapie, sięga po orzeszki i patrzy na śliczne dziewczyny nie angażując się w to, o czym to jest, bo akurat to jest o miłości, intrygach i plotkach, czyli w sumie o niczym. A frajda jest. Przynajmniej z punktu widzenia faceta. A co do seriali ukraińskich w TVP w ogóle. Pana Szanownego Prezesa Jacka Kurskiego nie sądzę, żeby interesowało czy to dobre, czy słabe, o czym to jest i czy trzeba na tym myśleć, czy nie trzeba. On ma to w nosie, to jest handlowiec. Kupuje na wschodzie, bo taniej.