Anime które nie zachwyca ale wciąga ze względu na nostalgię, którą gdzieś się tam czuje.
Kreska bardzo mi się podoba, po za konturem oczu, które przechodzą przez włosy co mnie lekko drażni. Największy problem mam z większością pominiętych scen. Na przykład sytuacja związana z kinem. W pierwowzorze Manta zachęca ziomków, wręcz błaga Annę o to aby poszli razem na film a tu w remake nagle pojawiają się w kinie od czapy, że niby podesłane bilety od jakieś tajemniczej osoby. Kupy mi się to nie trzymało. Brakowało mi tego budowanego napięcia przed walką Yoh z Lennym. Muzyka...może być ale brakuje mi przygrywających sountracków z pierwowzoru. Jest jednakowoż jeden plusik za krew, i rany które widzimy w trakcie walk. Mimo że Anime na netflixie jest oznaczone jako od 12 lat to efekty związane z krwią i ranami jak najbardziej na plusie.
Podsumowując. Jak bardzo uwielbiałem pierwowzór, to pierwowzór ocenił bym na pełną 10-tkę. Tę wersję niestety oceniam na 5/10. Obejrzę do samego końca, bo jak już zacząłem to dam jeszcze temu szansę. Ale jednak pierwowzoru nic nie przebije i nawet ujdzie Polski dubbing ze starej serii. Tutaj w tej nowej wolę wersję Japońską z polskimi napisami,
Oj tak, zgadzam się. Byłam mega napalona na tę odnowioną wersję. Przed seansem obejrzałam całą starą serie z polskim dubingiem i ubawiłam się dokładnie tak jak oglądając na jetixie za dzieciaka. W starej wersji kulały mi w sumie tylko sceny walki, miałam ogromną nadzieję, że w nowszej odsłonie będą one spektakularne i wbijające w fotel, tak jak powinny prawdziwe szamańskie walki, a tu taki zawód! Naprawdę poza śliczną kreską nie zachwyca mnie nic, walki są niewiele lepsze niż w oryginale jeśli nawet nie gorsze. Co prawda nie czytałam mangi, więc nie mogę stwierdzić wiarygodności obu wersji, ale zdecydowanie bardziej podobała mi się pierwsza. To jak np poznali się z Horohoro/Trayem, było zabawnie, wzruszająco, miało sens. A teraz? Od tak po prostu ich znajomość zaczęła się od walki, podczas której opowiedzieli sobie o swoich marzeniach, no tak, przecież nie można od tak walczyć nie znając celów przeciwnika.
Albo to jak June zaatakowała Yoh bez nasyłania na niego wcześniej duchów mścicieli czy jak im tam było, żeby załatwili sprawę za nich. No i jak Morty( to imię bardziej mi leży) zdobył miecz od Rio, skoro widzimy, ze ten zdecydowanie nie chce mu go dać i nie ma ku temu żadnych powodów? No mega na siłę zrobione, wgl jakoś akcja się bardzo szybko dzieje, postacie poznajemy jakoś tak z czapy i zaraz znikają. No nie wiem, ale jakoś tak mi nie pasuje ;/ Obejrzę, bo to moja ulubiona "bajka" z dzieciństwa, ale nie chwyciło mnie za serce tak jak oczekiwałam.