Takiego przepisywania historii nie znano od czasów wójca Stalina który towarzysza Jeżowa kazał wycinać ze wszystkich oficjalnych fotografii.

Królowa Kleopatra od Netflixa to serial quazidokumentalny którego twórcy uznali za ostateczny autorytet w kwestii historii egipskiej jakąś podstarzałą Afrykocentrystkę mieszkającą w USA która zapewne w Afryce przez całe swoje życie nogi nie postawiła ale wie lepiej niż wszyscy uczeni świata i objawiła swoją prawdę mówiąc że ma gdzieś to co mówią w szkole bo ona wie że Kleopatra była czarna. Netflix zaś wie, że Kleopatra nie tylko była czarna ale była też czarną feministką walczącą mieczami. Seria ta ma natomiast uzmysłowić to ludziom.

Dlaczego serię oznaczono jako "dokumentalną" zapewne gdyż "Netflix" nie posiada w serwisie oznaczenia "seriale propagandowe". Co jednak ciekawe twórcy serialu poszli tak dalece w lewo że wyszli na prawo od nazizmu. Tak bowiem pragnięto dokopać białym że tolerancję zastąpiono czarnym rasizmem i uwierzono w quazinaukową teorię Afrykocentryzmu zakładającą, że źródłem wszelkiego zła są biali. Afrykocentryści popierający swoją drogą segregację rasową, uznali że cała Aftryka należy do czarnych więc historia Egiptu to historia czarnych bez względu na to jakiego koloru skóry byli rdzenni jego mieszkańcy. Co więcej Afrykocentryści tworząc własny rasistowski paradygmat poszli jeszcze dalej i uznali za prawdę teorię spiskową mówiącą, że całą historię spreparowali biali by wymazać z niej czarnych. Teoria ta mówi o tym że nie tylko Afryka ale i Grecja były czarne i że wszystkie wynalazki starożytności to dzieło czarnych.

Niestety powyższym serialem Netfliks podpisał się pod tymi teoriami oboma rękoma myląc nienawiść wobec białych z tolerancją.

Serial radzę omijać szerokim łukiem.