Ludzie ten serial to połączenie romansu z fantasy. I dlatego ROMANS jest tutaj bardzo ważny. Są inne wątki, ale relacja Matthew & Diana jest praktycznie najważniejsza. To nie jest serial akcji, czy kryminalny. To romans!
Od samego początku było wiadomo na czym będzie skupiona uwaga, a nagle pojawiają się głosy, że "Za dużo tu tego romansu" itp.. Nie rozumiem takich uwag. Są one bezsensu.
To nie jest romans wysokich, ani nawet średnich lotów, tylko żałosne kiczowate pitu pitu, lepsze wypociny pisałyśmy z koleżankami w 4 klasie podstawówki ;) Bohaterowie szeleszczą papierem, klimat zdechł, patos do mdłości, człowiek się spodziewał Purcella, a dostał disco-polo. Sorki, po prostu kwiczałam ze śmiechu podczas oglądania 5 odcinka. Żal niektórym zmarnowanego potencjału, bo scenografia i plenery są wspaniałe, Matthew Godde potrafi grać, co udowodnił wielokrotnie. Takie atuty i taki nędzny efekt... Romans nie oznacza szmiry, od której zęby bolą. A ten serial zrobił się po prostu ZŁY.