Po przeczytaniu trylogii książkowej postanowiłam sięgnąć po serialową adaptację.
Narazie mam za sobą sezon 1 (czyli próbujący pokrywać się z pierwszą książką) i dwa odcinki drugiego (totalna wolna amerykanka wymyślona przez scenarzystów).
Co mi się nie podoba?
Za stara obsada - to powinny być dzieciaki 17-18 lat, a czy ktokolwiek z obsady "młodzieżowej" wygląda na ten wiek?
Wizualnie razi to bardzo, bo między 17-stolatkiem, a 25-ciolatkiem jest przepaść.
Nigdy nie uwierzę, że serialowi Nate, Jake czy Cooper mają 18 lat. :-)))
A Bronwyn wygląda i zachowuje się jak nauczycielka, a nie licealistka. Jest bardzo niesympatyczną osobą, a w książce to był dobry człowiek. Vanessa wygląda groteskowo, nie wiem ile lat ma aktorka, ale dałabym jej 30-33.
Panny wymalowane w drugim sezonie nawet o 7 rano, jakby dwie godziny spędziły u kosmetyczki....
Wiem, że przy adaptacjach trzeba dokonać zmian, ale dlaczego pousuwano wiele kluczowych i po prostu fajnych scen i wątków książkowych, dając w zamian jakieś sztuczne dramy, absurdalne sytuacje bieganie po opuszczonych miejscach, w ogóle nie pasujące do nastolatków?
Najfajniejszy i chyba najbardziej kluczowy wątek z książki , czyli zmiany w bohaterach na lepsze plus to, że z czasem tak się zaprzyjaźnili, że gotowi byli za siebie wskoczyć w ogień, tu odwrócono o 180 stopnii: bohaterowie są coraz gorsi (włącznie z finałową sceną morderstwa i jego krycia) i wzajemnie kopią pod sobą dołki, szczując jeden na drugiego, byle żeby oddalić podejrzenia od siebie.
Wątek homoseksualny w książce poprowadzony jest z wyczuciem (bez wyśmiewania, bez "scen", plus dramatyczna sytuacja Coopera po ujawnieniu), a tutaj mamy stereotypy na granicy farsy: jak gej to musi wyglądać jak drag queen i zachowywać się jak "panienka", nikt nie był zaskoczony, nikt nie powiedział złego słowa, taaaaa. :-/
Pewnie obejrzę do końca, ale na pewno do niego nie wrócę i nie będę polecać.
Nie dziwię się, że miał słabą oglądalność, bo jest właśnie...słaby.